Stoicyzm zamiast terapii
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że celem tego tekstu nie jest krytyka terapii leczenia uzależnień ani często powiązanego z nią programu 12 kroków. Terapia ta przez wiele lat zdołała pomóc i w ciągle pomaga wielu ludziom na całym świecie.
Tutaj chciałem jedynie podzielić się osobistymi doświadczeniami i pokazać, że można wyjść z nałogu również w inny sposób. Nie będę tu twierdził, że stoicyzm jest idealny i jest lekiem na całe zło naszego świata. Nie uważam też, że stoicyzm jest dla każdego, czy moze inaczej - nie do każdego trafi stoickie podejście. Jeśli zaś chodzi o skuteczność praktyki stoickiej to ma na nią wpływ szereg czynników, a są to m.in. konsekwencja w jej wdrażaniu, upór, otwartość oraz indywidualne cechy charakteru. Dlatego też nie u każdego praktykowanie stoicyzmu będzie mieć aż tak duży pozytywny wpływ na życie jak to miało miejsce w moim przypadku. Jeśli jednak ktoś zmaga się z problemem uzależnienia, a z jakiegoś powodu nie może lub nie chce skorzystać z terapii to uważam, że warto spróbować może w ten sposób. W najgorszym razie po prostu się nie uda.
Dlaczego stoicyzm a nie terapia?
W moim przypadku stoicyzm okazał się strzałem w dziesiątkę. W momencie, w którym zacząłem jego praktykowanie od kilkunastu lat byłem uzależniony od marihuany i alkoholu, a od kilku myślałem o tym, żeby pójść na terapię. Nawet znalazłem sobie terapeutę specjalizującego się w leczeniu uzależnień, do którego chciałem chodzić prywatnie. No i się tak wybierałem, wybierałem i się nigdy nie wybrałem. Blokowało mnie to ile rzeczy muszę zrobić po drodze: pójść w nieznane miejsce, uzewnętrznić się przy obcej osobie oraz zainwestować bliżej nieokreśloną kwotę pieniędzy. Niby nic takiego, ale były to rzeczy, które skutecznie mnie przed terapią powstrzymywały. Jeśli zaś chodzi o ewentualny pobyt w ośrodku leczenia uzależnień to nawet nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić. Była to dla mnie sytuacja kompletnie abstrakcyjna i nie do przyjęcia.
Natomiast w przypadku stoicyzmu mogłem wszystko zrobić na spokojnie, komfortowo, u siebie w domu, w swoim tempie. Nie musiałem się też przed nikim otwierać, ani wydawać żadnych pieniędzy. Pierwszą inwestycją jaką poczyniłem był zakup książki "Sztuka życia według stoików", którą kupiłem w momencie jak już byłem wolny od nałogów. Jednak na początku swojej przygody ze stoicyzmem bazowałem jedynie na podcaście "Ze stoickim spokojem", którego można posłuchać za darmoszkę na YT i Spotify.
Jaka była zatem skuteczność autoterapii stoickiej, którą sobie wtedy zrobiłem? Mogę tylko napisać, że przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Ponieważ jej efektem było to, że zaledwie w przeciągu miesiąca udało mi się wyzwolić z nałogów, z którymi zmagałem się od wielu lat. Trochę więcej o moim uzależnieniu można poczytać tutaj: https://www.hejto.pl/wpis/sto-dni-wolnosci-dzis-w-swoim-dzienniku-zapisalem-quot-100-dzien-wolnosci-quot-j
Rocznica
Dzisiejszy wpis publikuję w rocznicę dnia, w którym rozpocząłem pracę nad sobą, swoim wnętrzem, swoim charakterem, swoimi wyobrażeniami oraz przy poznawaniu siebie. Dokładnie rok temu zacząłem przemianę w swoją lepszą wersję.
Natomiast wpisu na rocznicę wyjścia z uzależniania już nie będzie. No chyba, że symbolicznie napiszę jakiś wierszyk, jeśli najdzie mnie wena. A nie będę go robić bo już kompletnie nie utożsamiam się z tamtą uzależnioną osobą, którą byłem jeszcze rok temu. Dzisiejsza rocznica jest dla mnie ważniejsza i większa bo wyjście z nałogów okazało się jedynie trampoliną do dalszego rozwoju mojej osoby.
Licznik dni wolności
Dziś w moim dzienniku zapisałem: 328 dzień wolności. Robię taki nagłówek w swoim dzienniku odkąd udało mi się wyzwolić z nałogów. Mój licznik jest w pewnym sensie podobny do liczenia dni, które liczą osoby po terapii. Zasadniczą różnicą jest to, że od samego początku nie liczył on dni trzeźwości. Odpaliłem go wtedy gdy przy pomocy stoickich technik ograniczyłem potrzebę używania substancji psychoaktywnych praktycznie do zera, co nie oznacza, że odstawiłem je zupełnie.
Decyzja i zagrożenia z nią związane
Na podstawie świadomej i przemyślanej decyzji stwierdziłem, że nie zrezygnuje całkowicie z alkoholu i marihuany. Substancji z uzależnieniem od których zmagałem się od około 15 lat, a przez ich niekontrolowane używanie przeszedłem niejednokrotnie przez psychiczne piekło.
Zanim podjąłem tę decyzję musiałem wziąć pod uwagę mechanizmy działania nałogu i zastanowić się czy decyzja ta faktycznie jest świadomym, racjonalnym wyborem, czy może jednak została podyktowana przez tego typu mechanizm. Był to mocny argument kwestionujący słuszność mojego wyboru.
Kolejnym argumentem przeciw, który musiałem uwzględnić były ścieżki neuronowe, które powstały w moim mózgu w wyniku wieloletniego używania substancji psychoaktywnych, a ich aktywizacja mogła mieć miejsce przy okazjonalnym korzystaniu z używek. Stwarzało to potencjalne i realne zagrożenie powrotu do nałogów.
Środki bezpieczeństwa
Stwierdziłem jednak, że jeśli będę regularnie badał swoją psychikę i wyobrażenia w niej powstające oraz postawię sobie wyraźną granicę, którą było nie korzystanie z używek kiedy jestem zdenerwowany lub gdy czuje niepokój, to nie powinienem obawiać się powrotu do uzależnień. Dodatkowym zabezpieczeniem miała być umowa, którą spisałem sam ze sobą. Umowa ta zawierała powyższe stwierdzenia oraz zapis, że zrezygnuje całkowicie z wszelkich używek jeśli zauważę, że częstotliwość korzystania z nich wzrasta. Co też nigdy nie nastąpiło, a umowa okazała się fajnym treningiem sprawczości.
Czemu nie zostałem abstynentem?
Jednym z argumentów za decyzją o okazjonalnym korzystaniu było stwierdzenie, że w pewien sposób będzie to dla mnie łatwiejsze, gdyż nie będę miał poczucia, że coś straciłem. Trochę się obawiałem tego uczucia, bo kilka lat wcześniej w sposób nieprzemyślany odstawiłem marihuanę na 8 miesięcy. Chodziłem wtedy ze 'ściśniętą dupą' i nie wspominałem tego okresu zbyt dobrze. Był to jednak argument poboczny.
Kluczowym było dojście do wniosków, że faktycznym problemem były moje stany emocjonalne, z którymi do niedawna nie potrafiłem sobie poradzić. Czy może raczej radziłem sobie z nimi poprzez ucieczkę od siebie, świadomego myślenia i swoich problemów, a robiłem to właśnie przy pomocy używek. Wtedy był to jedyny znany mi sposób. Skoro jednak w tym momencie przemyślałem całe swoje życie na nowo i nauczyłem radzić sobie z trudnymi emocjami przy pomocy stoickich technik, dlaczego więc miałbym zostać abstynentem? Czy jeszcze lepiej - niepijącym alkoholikiem i niebiorącym narkomanem do końca swojego życia? Taka perspektywa wydała mi się mało atrakcyjna, a same terminy negatywnie nacechowane.
Oprócz tego chciałem się przekonać czy jest to w ogóle możliwe.
Jestem Bogiem
Dziś mogę stwierdzić, że decyzja, która podjąłem była dobrze dopasowana do mojej osobowości, a wszystko poszło tak jak powinno. Przekonałem się, że stoickie techniki naprawdę działają, dzięki czemu miałem możliwość dosyć szybkiego rozwoju wewnętrznego. Dostałem wtedy solidnego kopa motywacyjnego do dalszego rozwoju ponieważ zrobiłem coś dużego. Coś z czym wcześniej przez lata mimo niezliczonej ilości prób nie potrafiłem sobie dać rady. Rzuciłem nałogi i zrobiłem to na własnych zasadach. Nie chodziłem ze 'ściśniętą dupą'. Nie odliczałem też, żeby wytrzymać tylko ten jeden dzień. Nic nie musiałem wytrzymywać, bo świadomie wybrałem trzeźwość uznając, że używki nie są mi do niczego potrzebne oraz, że wcale się tak fajnie po nich nie czuje jak mi się to kiedyś wydawało. Nie zawierzyłem się też Bogu czy jakiejś sile wyższej, co jest obowiązkowe w programie 12 kroków. Nie musiałem i nie chciałem uznawać, że jest coś większego ode mnie. Jestem osobą niewierzącą, raczej agnostykiem niż ateistą i muszę przyznać, że było mi bardzo na rękę, że na wzór starożytnych stoików mogę się uważać za kogoś równego, bądź nawet lepszego od Bogów. To taki bardziej żarcik, żeby nie było, że mi się w głowie tak poprzewracało, że uważam się za równego Bogom. Ale może troszeczkę? Może odrobinkę? xd
Ale mniejsza o to! W każdym bądź razie mojego wyjścia z nałogów nie zawdzięczam żadnej sile wyższej, lecz zrobiłem to samodzielnie i zawdzięczam to własnej wielogodzinnej pracy nad sobą.
Tomasz Mazur
Oprócz tego jest jeszcze jedna osoba, która pomogła mi w tym w sposób znaczący, bo pokazując w jaki sposób mogę to zrobić. A jest to Tomasz Mazur - współczesny praktykujący stoik, autor podcastu "Ze stoickim spokojem".
W tym właśnie podcaście odnalazłem sposoby na wyjście ze stanu uzależnienia, a konkretnie w odcinku 83 - 'Uzależnienia i stoicyzm: analiza pogłębiona'. Przy pomocy metod i wskazówek zawartych w tym odcinku udało mi się przejść ten początkowy etap wyrwania się z nałogów, żeby po prostu przestać brać. Metody z tamtego odcinka w połączeniu ze stoickim przeglądem siebie, który też znam od Pana Mazura z 5 odcinka - 'Czym jest i jak skutecznie praktykować przegląd siebie' pozwoliły mi na wyjście z nałogów, a także były podwalinami do dalszego rozwoju wewnętrznego i mojej fascynacji stoicyzmem. To także jego postawa w podcaście Przemka Górczyka, w którym był gościem spowodowała, że tak w ogóle stoicyzmem się zainteresowałem. Za co jestem mu bardzo wdzięczny.
Pije kiedy tylko chce! I tyle ile chce! Czyli rzadko i niewiele.
Na koniec pozostała kwestia tego jak często ćpam i pije? Czyli na ile mogę sobie pozwolić skoro nie jestem abstynentem.
Ogólnie mówiąc wygląda to w ten sposób, że mogę sobie wypić piwko na grillu, jeśli chce. Mogę też wypić flaszkę z kolegą z okazji jego urodzin, jeśli tylko będę miał na to ochotę. Tylko właśnie jeśli o tę moją chęć chodzi to prawdopodobnie nie będę jej miał. Przez ostatni rok zdążyłem bardzo polubić siebie oraz świat, który mnie otacza. Konsekwencją czego jest to, że przestałem lubić stan kiedy coś zaburza moją świadomość, a zwłaszcza jeśli robi to w tak prymitywny sposób jak alkohol.
Natomiast jeśli chodzi o marihuanę to pod koniec marca doszedłem do wniosku, że nie nie potrafię sobie już w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć czemu miałbym chcieć ją zażywać. Powoduje ona u mnie głównie zamulenie, nieogar w głowie i spadek pewności siebie. Straciłem przez to chęć na korzystanie z niej nawet w sposób okazjonalny.
A tak konkretnie jak często korzystałem z używek przez ostatnie 11 miesięcy?
W zeszłym roku częstotliwość korzystania z używek wynosiła średnio 1,5x w miesiącu. Sytuacją graniczną było dla mnie dwa razy w miesiącu i zdarzyło się to trzykrotnie.
W tym roku wychodzi średnio raz na dwa miesiące.
Droga, która nie ma końca (podobnie jak ten tekst)
W ramach podsumowania napiszę, że spotkałem się ze stwierdzeniami kilku stoików, którzy twierdzili, że stoicyzm może pomóc w wyjściu z nałogów ale nie zastąpi terapii. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Wiem, że stoicyzm może być równie skuteczny jak terapia, albo też i ją w pewnych aspektach przewyższać, czego jestem żywym dowodem.
Być może niektórym wydawać się, że co ja tam wiem, bo to ledwie niecały rok bez nałogów i jeszcze kiedyś powinie mi się noga i do nich wrócę. Ja jednak jestem pewien, że tak się nie stanie bo poza tym, że uwolniłem się od nałogów stałem się też zupełnie innym człowiekiem. Rozłożyłem wszystkie klocki z których byłem zbudowany i poukładałem siebie na nowo. Teraz też nie osiadłem na laurach lecz kontynuuję pracę nad swoim wnętrzem, a praca ta nigdy nie będzie miała końca. Rozwój jest to coś co daje mi spokój i nadaje sens.
PS. Miałem tu też opisać stoickie techniki, które używam na codzień, ale i bez tego ten tekst jest strasznie długi. Z tego powodu kiedyś zrobię małą serię, gdzie w każdym odcinku opiszę pojedynczą technikę stoicką z której korzystam.
#stoicyzm #alkoholizm #marihuana #oczynieniupostepow