W czasie wznoszenia się samolotu operującego między wyspami Hawajów, na wysokości 7300 m doszło do rozprucia poszycia samolotu, w skutek czego powstała gigantyczna wyrwa zaraz za kabiną pilotów. Ciśnienie wyrwało drzwi ich kabiny i mogli przez ramię zobaczyć niebo. Piloci natychmiast nałożyli maski tlenowe i rozpoczęli awaryjne zniżanie do bezpiecznej wysokości. Z powodu masek i strasznego hałasu (w kabrioletach przy 540 km/h jest dość głośno) nie mogli się porozumiewać, ani użyć radia, ale wprowadzili kod 7700 do transpondera, co zaalarmowało kontrolę lotów. Skierowali się na najbliższe lotnisko, co zostało odebrane na ziemi jako planowane lądowanie awaryjne. Na niższej wysokości (3 km?) zmniejszyli też prędkość, ściągnęli maski i nawet udało się skontaktować z kontrolą lotów informując o dehermetyzacji i konieczności lądowania awaryjnego. Wtedy jeszcze na dole nie rozumiano powagi sytuacji, ale postawiono straż pożarną w pogotowiu. Samolot był trudny w pilotażu, a przy próbie wyciągnięcia podwozia nie zaświeciła się kontrolka z przednich kół. Próbowali je otworzyć ręcznie, ale nie mieli żadnego potwierdzenia, że się wysunęły. Gdy to nadali przez radio, to dopiero wtedy na dole zrozumiano, że sytuacja jest bardzo poważna i ściągnięto karetki. Klapy udało się otworzyć tylko do pewnego poziomu, a jakby tego było mało podczas lądowania okazało się, że jeden silnik zupełnie nie działa. Mimo to samolot wylądował, zatrzymał się na pasie i rozpoczęła się ewakuacja pasażerów (fotka poniżej).
Pasażerowie z przednich foteli mieli rany cięte od odłamków poszycia, niektórzy zostali porażeni prądem z rozerwanych kabli, ale nie było wśród nich ofiar śmiertelnych, ponieważ w czasie wznoszenia wszyscy jeszcze byli przypięci pasami. Niestety stewardessy nie były: jedna stała dokładnie w miejscu, gdzie widać dziurę i została natychmiast wyssana na zewnątrz, druga stała z przodu samolotu i została poważnie raniona kawałkiem poszycia, trzecią z tyłu samolotu rzuciło na podłogę i przez resztę lotu poruszała się między fotelami na czworakach próbując pomagać pasażerom. Maski dla pasażerów nie wysunęły się, ponieważ zniknęła cała przednia część tego systemu, ale na wysokości 7,3 km jeszcze da się oddychać, a samolot dość szybko obniżył lot. W rezultacie była tylko 1 ofiara śmiertelna i 8 poważnie rannych.
Jak to się stało?
Boeing w pierwszych egzemplarzach tego modelu używał czegoś w rodzaju dwustronnej taśmy klejącej i nitów do łączenia warstw poszycia. Monitorując pierwszy wyprodukowany samolot dość szybko zorientowano się, że taśma traci swoje właściwości i wtedy nity zaczynają pracować narażając poszycie na pęknięcia. Zalecono wszystkim używającym tych samolotów szczegółową kontrolę poszycia. Ta linia albo jej nie przeprowadziła, albo zrobiła to bardzo pobieżnie. Wtedy też nie było obowiązku sprawdzania samolotu przed każdym startem - wystarczyło tylko rano i po zakończeniu dnia - nikt więc nie zauważył pęknięć kadłuba.
Dodatkowo Boeing zorientował się, że przewody sterowania silnikami korodują, więc zalecił ich wymianę - tego też nie zrobiono w tym wypadku. Ciśnienie powietrza z przedziału bagażowego wycisnęło podłogę, a to doprowadziło do rozerwania skorodowanego przewodu.
Po tym incydencie skontrolowano pozostałe 3 samoloty tej serii w Aloha Airlanes - dwa z nich miały tak duże pęknięcia poszycia, że musiano je całkowicie wycofać, trzeci udało się naprawić.
#ciekawostki #lotnictwo #samoloty
@Nemrod ale bym się zesral ze strachu... masakra
@Nemrod nie wiem skąd opis przyczyny awarii ale on jest bzdurą. Poszycie nie jest klejone taśmą, i nie żadna taśma była przyczyną rozerwania poszycia. Przyczyną były pęknięcia zmęczeniowe idące od nitu do nitu. Dlaczego akurat w tym samolocie poszycie pękło a inne latają bezpiecznie. Otóż samoloty linii Aloha Airlines latają na krótkich trasach wielokrotnie podczas każdego dnia, co sprawia że kadłub ulega wielu cyklom presuryzacji i depresutyzacji, co znacznie przyspiesza jego zużycie. Kadłub tego samolotu miał za sobą znacznie więcej cykli niż przewidywał producent.
> przez resztę lotu poruszała się między fotelami na czworakach próbując pomagać pasażerom
Szacun
To nie jest sytuacja na którą można się wyszkolić. To jest sytuacja w której nie ogarniasz co się dzieje, próbujesz przeżyć nie wiedząc co robić i masz tylko przebłyski pytające kiedy się obudzisz
A tu babka dzielnie pomagała innym
(O ile to prawda)
Zaloguj się aby komentować