Szybowiec z Gimli, czyli lot 143 z 1983 r.
Wczoraj ktoś zadał pytanie kiedy wreszcie lotnictwo przejdzie na normalne jednostki. Pewnie nigdy. Bo dopóki wszyscy używają tych samych (nawet jeśli są głupie), to jest to dość bezpieczne. Problemy powstają, gdy to się zmienia.
Historia się wydarzyła, gdy kanadyjskie lotnictwo przechodziło z funtów na kilogramy i otrzymali pierwszego Boeinga, który miał paliwo liczone w kilogramach. Nasza Wikipedia podaje wyjaśnienie, że zamiast 22 300 kg paliwa zatankowano 22 300 funtów, czyli 10 155 kg i dlatego w połowie lotu zabrakło paliwa. Dość głupie. Gdybym zatankował tylko pół baku do auta, to bym wiedział od razu.
Czemu nie wiedzieli? Bo to nie było do końca tak. W samolocie zepsuł się jeden z 3 wskaźników paliwa. Żeby mieć pewność ile go jest realnie w zbiornikach wykonano ręczny pomiar (mechanik musi wyciągnąć ze skrzydeł miarki i odczytać ile jest cm, a potem się sprawdza w książce ile to litrów). Załoga musiała przeliczyć litry na kilogramy, od potrzebnej ilości paliwa odjąć posiadaną i wynik znowu przeliczyć na litry, żeby zamówić tankowanie. Wcześniej w samolotach latał też mechanik, który się zajmował takimi sprawami, ale to był już nowy samolot, który przewidywał 2 osoby w kokpicie, a pilotów nikt nie przeszkolił jak się przelicza jednostki.
Mimo to w pierwszym locie wykonano to poprawnie i samolot z Ottawy wylądował bez problemów w Edmonton, gdzie mechanik wszedł do kokpitu, wyłączył bezpiecznik ekranu wskaźników paliwa i ustalił, że trzeba wymienić element, którego nie mają na stanie (ale jest w Ottawie, gdzie samolot miał wrócić). Powinien włączyć bezpiecznik, ale zawołano go do wykonania ręcznego pomiaru ilości paliwa. W tym czasie kapitanowie spotkali się na parkingu, gdzie następca został uprzedzony o awarii. Gdy wszedł do kokpitu zauważył, że ekran wskaźników paliwa całkiem nie działa i uznał, że to jest ta awaria, a skoro tak przyleciano, to przecież można też wrócić
Gdy piloci otrzymali pomiary paliwa z baków to zamiast przeliczyć litry na kilogramy, przeliczyli na funty. Mieli w zbiornikach 6169 kg, a przyjęli 13 597. Od potrzebnej ilości paliwa na lot w kg odjęli liczbę funtów, czyli dwa razy większą. Wyszło im, że potrzebują dotankować zaledwie 8700 kg paliwa, a potrzebowali 16 131 kg. Ale musieli to przeliczyć na litry dla cysterny - tu znowu użyli funtowego przelicznika i w rezultacie podwójnego błędu zamiast 20 tys. litrów zamówili 5 tys. i tyle dostali. Ekran nie działał, więc nie wiedzieli ile paliwa mają faktycznie w zbiornikach. W połowie lotu zabrakło im paliwa.
Najpierw wysiadła pompa paliwa jednego silnika, wtedy zdecydowali się skierować na najbliższe lotnisko, ale po chwili wysiadła druga i stali się dość dużym szybowcem. Z powodu braku zasilania zgasła część ekranów, a hydraulika była napędzana małą prądnicą ze śmigiełkiem (RAT), więc działała na pół gwizdka. Szybko obliczyli, że nie dolecą do lotniska, ale na szczęście jeden z pilotów znał wojskowe lotnisko w Gimli z czasów jego służby w armii. Nie wiedzieli, że lotnisko jest nieczynne i że tego dnia na jego pasie odbywały się wyścigi. Skierowali samolot w tamtą stronę, ale musieli wytracić prędkość. W tym celu kapitan zdecydował się na manewr, który znał z szybowców - nigdy niestosowany w dużych samolotach - przypominał trochę drift, albo lot pod boczny wiatr. Tego się nie stosuje, bo zaburza przepływ powietrza w silnikach, ale tu silniki i tak nie działały. Zaburzyło to jednak pracę tej małej prądnicy i było jeszcze trudniej sterować samolotem. Na płycie lotniska nikt nie wiedział o zbliżającym się do lądowania samolocie, bo go nie było słychać. Cała sprawa mogła się skończyć tragedią, ale "na szczęście" przednie podwozie nie zablokowało się i w momencie lądowania od razu się schowało. Siła tarcia kadłuba o beton wyhamowała samolot dość blisko zajętej części. Jedyne ofiary to osoby poszkodowane przy ewakuacji tylnymi wyjściami, ponieważ zjeżdżalnie nie dotykały płyty lotniska, z powodu przechyłu samolotu.
Samolot naprawiono i dwa dni później stamtąd odleciał pozostając w służbie przez następne 25 lat. Kapitan został zdegradowany na pół roku, a pierwszy oficer zawieszony na dwa tygodnie. Ekipie mechaników wysłanej samochodem z lotniska Winnipeg w drodze do Gimli zabrakło paliwa...
#lotnictwo #samoloty #ciekawostki
ca58b2d5-0e40-4e47-bd93-6b18c3356d39
SuperSzturmowiec

A ja musiałem pchać Simsona a ci lecieli

Nemrod

@SuperSzturmowiec A jednak gdybyś zrobił wtedy ankietę wśród załogi i pasażerów, to pewnie każdy jeden wolałby w tym czasie pchać Simsona zamiast lecieć tym szybowcem ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

em-te

@SuperSzturmowiec  Bo oni zaczęli pchać w powietrzu. Drobna różnica

em-te

mechanikom zabrakło paliwa? żartujesz?

em-te

@SuperSzturmowiec  "Ekipie mechaników wysłanej samochodem " ta, yhm, masz rację

Nemrod

@em-te Tak podaje nasza Wikipedia (choć zalicza jednocześnie dwa poważne błędy w swojej wersji).

Nemrod

Tak go nazwano po tym wydarzeniu. 17 minut leciał bez silników i do tego wykonał manewr typowy dla szybowców.

frondeus

Co ciekawe kontrola lotów też nie wiedziała że płyta lotniska w Gimli jest wykorzystywana przez społeczność.

Prezes_Kozlowski

i dlatego specjalnie dla Kanadyjczyków od 129 egzemplarza (200ER) zbiornik paliwa miały o 40% większy 😉

https://youtu.be/SjTz-OcECZc

Zaloguj się aby komentować