Zaloguj się aby komentować
#gory
Zapraszam na nocnego #piechurwedruje
---------
Szczyt: Modyń (Beskid Wyspowy)
Data: 28 lutego/1 marca 2023 (wtorek/środa)
Staty: 9.5km, 3h45, 530m przewyżyszeń
W jednym z wcześniejszych wpisów wspominałem podejście na Modyń od strony miejscowości Młyńczyska, które nie zrobiło na mnie wrażenia, bo większa część trasy prowadziła asfaltem. Tym razem postanowiliśmy z tatą zdobyć tę górkę z drugiej strony wychodząc z miejscowości Zbludza.
Początek trasy nie zapowiadał się ciekawie: znów trzeba było iść asfaltową, a później utwardzoną osiedlową drogą (poza krótkim fragmentem prowadzącym między drzewami). Dopiero po 2 kilometrach, a więc w połowie drogi na szczyt, weszliśmy w las. Ziemia była twarda, grudowata i kamienista, na szczęście im wyżej wchodziliśmy, tym więcej było dookoła śniegu, aż w końcu sięgał nam momentami po kostki.
Las był przyjemny, zimny i cichy. Przedzierając się przez powalone drzewa blokujące ścieżkę oraz klucząc chwilę w poszukiwaniu szlaku dotarliśmy na szczyt. Śnieg rozkosznie skrzypiał pod butami, gdy zbliżaliśmy się do wieży. Weszliśmy na jej szczyt, ale rzecz jasna w ciemności nie było wiele widać, poza zarysami okolicznych szczytów widocznych w świetle księżyca. Po krótkiej przerwie na herbatę udaliśmy się do Małej Modyni.
Podczas schodzenia znienacka zaatakowało nas zimno - obydwoje poczuliśmy, jak w jednej chwili temperatura spadła o kilka stopni. Dziwne to było wrażenie, bo byliśmy w ruchu. W każdym razie minęliśmy Małą Modyń i po kilkuset metrach zeszliśmy ze znakowanego szlaku, żeby pobuszować trochę na dziko po ośnieżonym lesie. Trasa, którą zamieszczam, jest przybliżona, bo mapy nie pozwalają prowadzić jej przez miejsca, które nie są oznaczone jako drogi.
W oryginale poszliśmy kawałek dalej utwardzoną nawierzchnią i skręciliśmy w las dopiero przy wierzchołku o wysokości 765m. Nie było to wygodne zejście: trzeba było przedzierać się przez gęste krzaki, a potem schodzić dość stromym zboczem aż do Zbludzkiej Rzeki, która miejscami dalej była skuta lodem. Z tamtego miejsca do samochodu było już kilkanaście minut. Dla taty nie był to koniec wędrówek na tę noc, bo chciał koniecznie pójść jeszcze na Lubań, więc podrzuciłem go do Przełęczy Knurowskiej, a sam z lekkim niedosytem wróciłem do domu by urwać trochę snu przed czekającą mnie za kilka godzin pracą.
Podsumowując, podejście niebieskim szlakiem ze Zbludzy było fajniejsze niż z Młyńczyska, ale nadal za dużo było w nim asfaltu. Jeśli miałbym jeszcze kiedyś odwiedzać ten szczyt, to raczej zdecydowałbym się na szlak żółty, który według map cały czas prowadzi lasem.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #beskidwyspowy
Pierwsze foto spoko na koszulkę
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Dzisiaj w #piechurwedruje
---------
Szczyt: Żar (Pogórze Wielickie)
Data: 13 kwietnia 2024 (sobota)
Staty: 5.5km, 2h50, 185m przewyżyszeń
Pisałem już kiedyś o tej krótkiej wycieczce w ramach posta o kreatywnym spędzaniu czasu z dzieckiem, dzisiaj tylko trochę rozwinę temat.
Do Kalwarii wybraliśmy się z żoną, dzieciaczkami i babcią, żeby wykorzystać piękną, słoneczną pogodę na coś innego, niż siedzenie pod blokiem. Trasa z założenia miała być niedługa i z małą liczbą przewyższeń, tak żeby nie zajechać młodszej córy, którą miałem nieść w nosidle na brzuchu. Mój wybór padł na Kalwarię Zebrzydowską, ponieważ była niedaleko (ważny czynnik), ale też dlatego, że na trasie było kilka charakterystycznych miejsc, które idealnie nadawały się do naniesienia na mapę skarbów, którą przygotowałem dla mojej czterolatki.
Po dojechaniu na miejsce podrzuciłem zwiniętą mapę koło samochodu, także szybko została znaleziona i rozpoczęła się wyprawa tropem lądowych piratów. Młoda od razu złapała bakcyla i z podnieceniem pokazywała budynki, znajdujące się po drodze. Fantastycznie było oglądać, jaką radochę jej to sprawia, ale najważniejszą rzeczą było to, że w ogóle nie narzekała na bolące nóżki, zmęczenie czy nudę - a o to właśnie chodziło.
Trasa była bardzo przyjemna. Piękny, gęsty i intensywnie zielony las, rozświetlany przez ciepłe słoneczne promienie, był jak balsam dla zmysłów. Na całym odcinku do góry Żar były tylko dwa miejsca, w których było nieco stromiej - na początku, przed Kościołem Ukrzyżowania, oraz pod sam koniec, przy podchodzeniu na "szczyt". W tych dwóch momentach wolałem asekurować babcię, bo podłoże było nierówne, z wystającymi z niego głazami i kamieniami.
Wrażenia z wycieczki w każdym razie były fantastyczne. Po drodze było dość miejsc, żeby się zatrzymać (np. na obowiązkowe karmienie Robalka), a nawet zobaczyć jakieś widoczki z zaznaczonego na mapie punktu widokowego, który znajdował się nad małą skarpą powstałą chyba w wyniku osuwiska.
Podsumowując: trasa była przyjemna, niewymagająca, w sam raz na rodzinny spacer. Jednak pomimo, że Mysz szła dzielnie, wycieczka i tak zajęła dwa razy dłużej, niż pokazywały to mapy. Robalek pod koniec też już mocno się niecierpliwił i po raz kolejny okazało się, że jej limit na bycie spokojną w nosidle wynosi jakieś 2 godziny. I tak mogę śmiało polecić to miejsce: mi się podobało i uważam, że warto się tam przejechać na przyjemny spacerek.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #wycieczka #podroze #wedrujzhejto #pogorzewielickie #fotografia
@Piechur a to akurat moje rewiry😉 to osuwisko o którym wspomniałeś to dawny kamieniołom, przy przejrzystym powietrzu widać stamtąd Tatry. Fajne miejsce na ognisko. Kawałek wyżej od tego miejsca znajduje się grodzisko "Bugaj" oraz ruiny zamku Skrzyńskich. W praktyce po Grodzisku nie ma ani śladu poza pamiątkową tablicą, a po zamku zostały może gdzieniegdzie kawałki murków sięgających do kostek. Czyli nic godnego uwagi dla oczu, ale świadomość że to tam było to juz COŚ:) na miejscu Grodziska robiliśmy rok temu noc kupały z obowiązkowymi białymi strojami, dziewczyny z wiankami i miód do picia, w tym roku może też się uda. Poza tym warto przy wizycie zwiedzić troszkę więcej kalwaryjskich dróżek, jest tego sporo u podnóży klasztoru, bardzo spokojne, zielone i zadbane drogi spacerowe sprzyjające kontemplacji. Tylko szukając ciszy i spokoju lepiej unikać większych świąt kościelnych bo bywa wtedy tłoczno w okolicy😉
@Vintorez Dzięki za wiele ciekawych informacji
Zaloguj się aby komentować
@A_a Ciekawe czy ten model by dał radę pod górę. Lepiej by było zastosować taki otwarty busik elektryczny, a jak nie ten to jakiś mocniejszy
@LeonardoDaWincyj Yhm, każdy busik spłonie przypadkiem, a stacje ładowania "siem popsujom", bo to górlaszczyźnie dutki odbiera. Chcesz się założyć? Górlastwu, bardzo pasuje obecny stan rzecz. Wyjątkowo trudno ich rozliczyć. Limitowane licencje, a i da się cichcem alkoholem pohandlować. Koszty minimalne, przy takim busiku - kierowca zawodowy, warsztat, serwis, ładowarki, garaże i niejeden bus. Taka inwestycja latami się spłaca, a ci kótrzy stacą biznes przez busa "pomogą ci". Dodatkowo masz presje na radę miasta i burmistrza. To są sami swoi - chów wsobny. Połowa to rodzina. I masz pewność, ze po takim ruchu "przeciwko swoim" stracisz stołek.
a tu jeszcze przykładowy "busik" na 14 osób. max 25 km/h 6,5 KM/ zasięg 120 km (cena 58 tys. netto) - nie ma opcji, by to wjechało na MOK. Potrzeba czegoś z pełnoprawnym silnikiem.
@A_a jebać tych górali i ich zarobek. Już dawno powinni zrobić jakąś kolejkę linową na górę dla leniwego bydla i dla tych, którzy nie mogą wejść sami. Dla reszty co wchodzi pieszo zaorać ten asfalt żeby milej się wchodziło, górali pognać widłami, hej.
Masa pojazdu wraz z pasażerami 3500kg,
g = 9,98
Średnie nachylenie 3,5*
Opory toczenia 800N
Średnia prędkość 20km/h
Dystans 6,1km (do Włosienicy),
Sprawność układu napędowego 0,9
Wychodzi całkiem ładnie, 5,52 kWh na wjazd.
Przy zjeździe to tylko odzysk energii,
Teoretycznie około 1,36 kWh (przy masie 2500kg)
Tak więc w bilansie całkowitym, jedyne 4,16 kWh per kurs. Wygląda ładnie. Jestem ciekaw wyników.
Zaloguj się aby komentować
Miały być Taterki - będą Taterki. To ostatni wpis dotyczący 2022 roku. Zapraszam i zachęcam do obserwowania #piechurwedruje
---------
Szczyty: Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak, Kopa Kondracka, Giewont (Tatry)
Data: 14 października 2022 (piątek)
Staty: 20.5km, 9h15, 1.560m przewyżyszeń
Kolejny rok z rzędu październik rozpieszczał świetną pogodą. W poprzednim miesiącu miałem zaplanowany dla taty urodzinowy wypad w góry, lecz z różnych przyczyn nie udało się go wtedy zrealizować, dlatego warunki tym bardziej mnie ucieszyły. Umówiliśmy się na wyjazd w piątek, zakładając, że na szlaku powinno być mniej ludzi, i z samego rana wyruszyliśmy do Kir.
Na miejsce dojechaliśmy sporo przed świtem i o godzinie 5 byliśmy już na szlaku. Szliśmy Doliną Kościeliska w stronę polany Zahradziska. Było dość mroźno, a z oddali rozlegało się zachrypnięte szczekanie. Doszliśmy do polany, na której za ogrodzeniem stało konkretne stado owiec, a na jej końcu ujadał potężnych rozmiarów owczarek podhalański. Przez głowę przeszła mi myśl, czy się na nas nie rzuci, ale gdy zbliżyliśmy się do niego trochę się uspokoił. Na poboczu leżał jego kolega, który obdarzył nas jedynie leniwym spojrzeniem i położył się dalej spać.
Doszliśmy do polany, z której rozpoczęliśmy wspinaczkę na Czerwone Wierchy. Podejście dawało w kość, było raczej stromo i momentami ślisko, bo kamienie pokryte były cienką warstwą lodu. Mrok grał jednak na naszą korzyść, bo nie widzieliśmy jaka jeszcze długa droga przed nami i zamiast się tym przejmować, stawialiśmy kolejne kroki. Niebo było praktycznie bezchmurne, więc co jakiś czas przystawaliśmy na znajdujących się na trasie polanach, żeby pozachwycać się małymi brylantami gwiazd rozsypanymi na czarnym firmamencie.
Tempo mieliśmy całkiem w porządku i już o 6:15 byliśmy pod Piecem. Zaczęło się przejaśniać i w oddali widać było Giewont wraz ze znajdującym się na nim krzyżem, który ciemnym konturem odcinał się od pomarańczowo-żółtego nieba. Ruszyliśmy dalej i po kolejnej godzinie marszu, który prowadził już odkrytym terenem, zatrzymaliśmy się na Chudej Przełączce, gdzie zrobiliśmy przerwę na posiłek i gorącą herbatę. Widoki były fenomenalne, z wierzchołkami szczytów liźniętymi ledwie pierwszymi promieniami dnia. Świetne warunki na drugie śniadanie.
Zaczęliśmy trochę marznąć, więc ruszyliśmy dalej. Do Ciemniaka został nam już tylko kawałek stromego podejścia. Dookoła leżały płaty śniegu, skały i trawa były pokryte białym szronem, ale poza tym warunki były fantastyczne, a widoczność idealna, także marsz sprawiał samą przyjemność.
Po Ciemniaku przyszła kolej na Krzesanicę, która jest najwyższym szczytem Czerwonych Wierchów. Ta część była zdecydowanie najbardziej zjawiskowa, a to dzięki stromej ścianie opadającej z północnej strony do Doliny Mułowej. Powtórzę to po raz kolejny, widoki były niesamowite i cały czas szliśmy uśmiechnięci i naładowani pozytywną energią. Szlak prowadził rzecz jasna rozsądny kawałek od przepaści, ale z daleka wyglądało to, jakby miało się iść samym jej skrajem.
Po dotarciu na szczyt naszym oczom ukazał się teren usiany małymi wieżyczkami z kamieni, które nadawały mu nieco pierwotny klimat, jakby trafiło się do miejsca, w którym odbywają się nieznane, pogańskie obrządki. Na jednej z kamiennych kupek pozostawiony był w kieliszkach jakiś eliksir dla strudzonych wędrowców, ale nie skorzystaliśmy z niego.
Udaliśmy się na Małołączniak, z którego według pierwotnego planu mieliśmy zejść niebieskim szlakiem do Przysłopa Miętusiego. Spojrzeliśmy jednak na zegarek, później na Giewont, który był już jak ja wyciągnięcie ręki, i stwierdziliśmy, że żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Los dawał zresztą wyraźne znaki, że podjęliśmy dobrą decyzję, bo schodząc z Małołączniaka przeszliśmy zaraz obok stadka kozic tatrzańskich (były ledwie kilka metrów od nas), których nie byłoby nam dane zobaczyć, gdybyśmy poszli oryginalnie zaplanowaną trasą.
Ostatnim szczytem z Czerwonych Wierchów, na który weszliśmy tego dnia, była Kondracka Kopa. Wyglądała świetnie, bo jedna jej część była pokryta warstwą śniegu, podczas gdy na drugiej praktycznie go nie było. Po kilometrze nieprzyjemnego dla kolan schodzenia doszliśmy do Kondrackiej Przełęczy, w której zrobiliśmy kolejną przerwę na posiłek. W międzyczasie słońce zaczęło już przyjemnie grzać i mogliśmy w końcu zdjąć czapki i kurtki.
Ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem i po kilku chwilach dotarliśmy pod Giewont. Trasa na szczyt była jednokierunkowa i znajdowały się na niej łańcuchy mające ułatwić wchodzenie po stromej skale. Nie był to jednak odcinek ani specjalnie trudny, ani długi. Przede wszystkim cieszyło nas jednak to, że udało nam się nim wchodzić po sezonie i w miarę wcześnie (była 10:40), więc oprócz nas na Giewoncie była jedynie garstka osób - latem tworzą się tu wielogodzinne kolejki.
Po chwili spędzonej na rozkoszowaniu się panoramą Tatr zeszliśmy z góry odcinkiem do tego przeznaczonym, na którym również znajdowały się łańcuchy, i wróciliśmy do Kondrackiej Przełęczy, z której zaczęliśmy schodzić żółtym szlakiem do Doliny Małej Łąki. Myślałem, że stromy początek tej trasy był męczący, ale prawdziwa masakra zaczęła się niżej. Szlak prowadził wyślizganymi skałami, które ze względu na położenie na nienasłonecznionym zboczu były wilgotne i śliskie. Ten kawałek sporo nas spowolnił i raczej wolałbym nim już więcej nie schodzić.
Całkiem ładnym lasem doszliśmy jednak w końcu do doliny i piękną, rozległą Polaną Małołącką udaliśmy się do skrzyżowania szlaków znajdującego się na jej początku. Stamtąd czarnym szlakiem poszliśmy na Przysłop Miętusi, z którego udaliśmy się znów na polanę Zahradziska, z której przed świtem zaczynaliśmy wspinaczkę na Czerwone Wierchy. Po drodze pomoczyliśmy stopy w potoku, żeby zadość uczynić naszej małej tradycji, co stanowiło wisienkę na torcie całej wyprawy.
Z Kir wyjechaliśmy zmęczeni, ale w pełni usatysfakcjonowani. Wycieczka zakończyła się pełnym sukcesem, poszła wręcz lepiej, niż to pierwotnie zaplanowaliśmy. Uwielbiam takie momenty spontaniczności, bo zwykle wyglądają tak, jak gdyby cały wszechświat im sprzyjał i dawał znaki, że należy dać im się ponieść. Polecam tę trasę wszystkim górskim entuzjastom, którzy Czerwonymi Wierchami jeszcze nie szli.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #wycieczka #podroze #wedrujzhejto #fotografia #tatry
Jaka piękna pogoda była, czy tylko ja tak mam że jak jadę w góry to jest deszcz i pełno chmur?
@ddavvvidka Ja mam zawsze świetne warunki, więc jak nic kradnę z Twojej puli
@ddavvvidka nie wiem, ale jak będziesz się znowu wybierać, to powiedz kiedy - chciałem jechać w tym roku, to będę wiedzieć, kiedy urlopu nie brać
@Piechur uważaj na yeti, nie wyciagaj oscypka na szlaku!!! Chyba że z wyboru, ale w tym przypadku nic mi do tego xD
Trasa mocna, ale pisać to ty nie powinieneś
@Zapster Dzięki za feedback
Nie jestem żadnym erudytą, ale topornie się to czyta trochę, jak raport wojskowy, czy coś. Takie mam odczucie.
Tak czy siak zaliczenie tej trasy wymaga sporo od nóg. Graty
Zaloguj się aby komentować
Trasa: Młyńczyńska - Modyń - Cichoń - Ostra - Jeżowa Woda - Młyńczyńska (11 km)
#gory #chillout #wedrujzhejto #beskidy #spacer
I jeszcze #smiesznypiesek (taki trochę z rodzaju „gapisz mi sie na bebech?” :D)
Nie chce Cie martwic, ale dzisiaj poniedzialek
@def w górach czas płynie inaczej
@SuperSzturmowiec @def no burza nas złapała i ciągle trzyma, help xD
Gapię ci się na bebech bo jest olbrzymi! 😁
Zaloguj się aby komentować
Spóźnione 13 podsumowanie wpisów z #piechurwedruje
---------
73. Wpis: Mogielica
Wnioski:
-
Gorąco polecam wybrać się w góry jesienią, najlepiej w październiku, gdy mnogość barw jest największa.
-
Czasami najtrudniejsze w wycieczce jest znalezienie miejsca parkingowego, zwłaszcza, gdy decydujemy się na popularny kierunek marszu.
74. Wpis: Mogielica
Wnioski:
-
Nawet mimo zapowiadanych świetnych warunków zawsze mogą przytrafić się niespodziewane przeszkody w oglądaniu widoków (ale że pył z Sahary?!).
-
Warto wyciągać wnioski z poprzednich wypraw, by minimalizować ryzyko przy kolejnych (tutaj wyprawa z babcią, która zakończyła się bez wywrotki).
-
Nigdy nie należy pokładać stuprocentowego zaufania w nawigację.
75. Wpis: Mogielica
Wnioski:
-
Przy wycieczkach w górach (zwłaszcza w nocy, a jeszcze bardziej w nocy w zimie) lepiej nie rozdzielać się z towarzyszami podróży.
-
Rakiety śnieżne to fenomenalna sprawa na trudne warunki w świeżym, sypkim i głębokim śniegu.
-
Na rozgrzanie się najlepszy jest ruch.
-
Trasy zimą zawsze będą zajmowały dłużej, niż pokazują to mapy, zwłaszcza gdy szlak pokryty jest śniegiem.
76. Wpis: Turbacz, Kiczora
Wnioski:
- Podczas wycieczek w listopadowe trzeba liczyć się z tym, że będzie błotniście.
77. Wpis: Ostrysz, Trupielec
Wnioski:
-
Z małymi dziećmi spokojnie można iść w góry na krótkie wyprawy, a to, czy dadzą radę przejść zaplanowaną trasę, zależy w głównej mierze od nas. Warto jednak pamiętać, że podany na mapie czas przejścia w przypadku maluchów lepiej pomnożyć przez 2 (a i tak może być dłużej).
-
Z własnych obserwacji, maksymalny czas wycieczki dla 8-miesięcznego dziecka to ok. 2h przebywania w nosidle, po których lepiej wrócić do domu.
78. Wpis: Durbaszka, Borsuczyny, Wysoka
Wnioski:
-
Kto rano wstaje, ten piękne widoki dostaje.
-
Zima w górach jest tym przyjemniejsza, im mroźniejsza.
-
Raczki powinny być obowiązkowym ekwipunkiem przy zimowych eskapadach, nawet jeśli całą wyprawę mają leżeć w plecaku.
-------
W dalszych częściach Tatry, nocne spacery i rodzinne wycieczki.
#gory #podroze #wedrujzhejto #pasja
Zaloguj się aby komentować
-
Wielka Sowa https://pl.mapy.cz/s/bobapuvuvo
-
Wałbrzych przez 1km tunelu, Borowa, która jest de facto KGP w Wałbrzyskich https://pl.mapy.cz/s/facugadulo
-
Adrspach https://pl.mapy.cz/s/juhuratame
#zielczanwgorach #gory
Zaloguj się aby komentować
Przeglądam sobie oferty noclegowe na wakacje. Miałem plan pojechać na kilka dni w Alpy Julijskie do Słowenii (tam mam już z grubsza ogarnięty temat), po czym skoczyć na 7-8 dni w okolice Corvary/ Cortiny-Zuel we Włoszech (ten rejon gdzie Seceda i pokrewne) z naciskiem na łażenie po via ferratach. Był tam (we Włoszech) ktoś może w ostatnim czasie i mógłby polecić jakiś nocleg w rozsądnych pieniądzach i taki, gdzie nie będę tracić dziennie 3h na dojazdy na szlaki?
Czego nie szukam to wychodzą mi jakieś kosmiczne pieniądze za 8 nocy... Z góry dzięki za pomoc!
Swoją drogą - 7 dni na miejscu spokojnie wystarczy żeby obejść najciekawsze trasy + Secedę?
#wakacje #kiciochpyta #pytanie #wlochy #gory
Zaloguj się aby komentować
#gory
#szyndzielnia nocą
#ksiezycowyspacer
Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/ksiezycowyspacer/
@Lubiepatrzec I jak powrót? Bo chyba nie maszerujesz nadal na Klimczok
@ciszej
@Lubiepatrzec czyli wycieczka więcej niż udana
Zaloguj się aby komentować
W komentarzach postaram się robić relacje na bieżąco, także zapraszam.
Światła miasta nocą
Schronisko i panorama A ja idę dalej.
Mamy to. 😁
@Lubiepatrzec Musimy się kiedyś zgadać. Pozdrawiam!
@Pan_Buk również pozdrawiam
Zaloguj się aby komentować