Kilka dni temu miał premierę wstrząsający dokument autorstwa Pawła Kostowskiego poświęcony „Egzorcyzmom” odprawianym przez formalnie księży katolickich. Piszę formalnie, bo z punktu widzenia doktryny to co przedstawia film to są wielokrotnie oczywiste herezje. Co ciekawe, z jakiegoś powodu tolerowane przez biskupów.
Z jakiego?
Może najpierw streszczenie. Film opowiada historię „wypędzania szatana” przez kilku duchownych katolickich z „opętanej” dziewczyny. Szczegóły są wstrząsające – bicie, obmacywanie piersi czy narządów płciowych. Równocześnie mamy pokazane msze z udziałem „egzorcystów” gdzie „błogosławione” są różne przedmioty odstraszające demony. Na przykład olej. Ale oliwa lepsza. Autor nie bluruje marki i można sprawdzić, czy się ma taką w kuchni. Ja mam, więc mnie chyba diabeł nie opęta.
Ale bez żartów
Każdy kto uczciwie zdał w szkole średniej z religii wie, że to oczywista herezja. Tak naprawdę egzorcyzmy, o ile w Kościele istniały od zawsze, zyskują popularność w tempie geometrycznym od stosunkowo niedawna. Jest to związane z przenikaniem do struktur katolickich tzw ruchu charyzmatycznego, który swoją genezę wywodzi z XIX wiecznych przemian w amerykańskim protestantyzmie. Ruch charyzmatyczny nazwę bierze od charyzmatów Ducha świętego – rzekomych nagłych uzdrowień, mówienia językiem i wypędzania demonów właśnie. Krótko mówiąc, na takich mszach dzieje się prawdziwe show.
Początkowo chciałem ten temat pociągnąć dalej
Jednak uważam, że tłumaczenie przemian chrześcijaństwa w przeciągu ostatnich dwóch stuleci byłoby raczej akademicką ciekawostką, zwłaszcza, że komentatorzy filmu nie zwrócili póki co uwagi na to jak główna bohaterka dostała się w ręce oprawców. Wypchnęli ją bowiem właśni rodzice – prośbą i groźbą, nie zważając na błagania własnego dziecka.
Ja już po premierze filmów Sekielskich popełniłem wpis o tym, że grzechy Kościoła zachodzą niejako „na prośbę” wiernych
Chodzi o podział na kulturę winy – czyli problem jest wtedy, kiedy do grzechu doszło (nieważne przy tym czy wyszło to na jaw) i kulturę wstydu – kiedy problem jest wtedy, kiedy pojawia się oskarżenie (nieważne przy tym czy prawdziwe). Historycznie rzecz ujmując chrześcijaństwo ma ogromne znaczenie dla powstania kultury winy. Jednakże osobiście uważam, że ludzie którzy obecnie bronią księży bandytów żyją mocno w kulturze wstydu. Skąd ta sprzeczność?
Jednak muszę zrobić krótki kurs historii chrześcijaństwa
Będzie bez ceregieli – najwyżej dostanę łatkę kolejnego gimboateisty. Kościół w czasach średniowiecza oferował całościowy obraz świata. Jak mówię całościowy to mówię dosłownie. Największy filozof katolicki – św. Tomasz z Akwinu wpisał w swój system oparty na filozofii Arystotelesa wszystko. I fizykę, i politykę, i astronomię. Jednak w czasach nowożytnych to wszystko się zaczęło rozjeżdżać. Najpierw Ziemia odjechała ze środka na orbitę. Wbrew pozorom teoria Kopernika nie była zwykłym odkryciem jak dzisiaj odkrywa się nowe planety, lecz zadawała cios antycznym teoriom kosmologicznym – stąd w dużej mierze opór w jej przyjmowaniu. Później przyszedł Newton i wysłał do kosza Arystotelesa z jego fizyką.
Ale prawdziwy cios przyszedł ze strony prowincjonalnej uczelni w 1781 roku
Wtedy to królewiecki profesor Immanuel Kant publikuje dzieło „Krytyka czystego rozumu” w którym do kosza wysyła wszystkie średniowieczne rozważania metafizyczne. Jeżeli bowiem przyjmiemy za Arystotelesem teorię prawdy, że prawda to zgodność sądu z rzeczywistością, to jak „wyjść z siebie”, spojrzeć na sąd, spojrzeć na rzeczywistość i orzec co jest prawdą?
A no nie da się, mówi Kant. Człowiek nie poznaje „rzeczy samej w sobie” lecz tylko to w jaki sposób się ona jawi. A więc mówienie o tym, że „Bóg naprawdę jest w Trójcy Świętej” i tak dalej nie ma żadnego sensu. Kant wprowadza Boga do swojego systemu, ale szczerze powiedziawszy robi to w niezbyt przekonywujący sposób. Ale spokojnie – to nie jest prosta droga do ateizmu, jak pokazało kilka postaci filozofii pokantowskiej.
Natomiast jest to z pewnością droga do odrzucenia Kościoła jako gwaranta prawdy, nieomylnego źródła światopoglądu i przede wszystkim sensu istnienia człowieka i świata który go otacza.
Najbardziej dobitnie wyraził to Nietzsche w słynnym „Bóg umarł”. Nietzsche nie mówił tutaj o tym, że Boga nie ma (to w II połowie XIX wieku dla wykształconych ludzi wydawało się jeszcze większą oczywistością niż dzisiaj) ale o tym, że Bóg i klasyczna religia, ze swoim objawieniem przestał być źródłem światopoglądu współczesnego człowieka.
No ale jest rok 2023 i Kościół katolicki wydaje się być w nie takiej złej kondycji.
I owszem, jest. Ale nie na takiej zasadzie jak był jeszcze 400 lat temu. Widać to właśnie w istnieniu tego typu zjawisk jak pokazane na filmie. W średniowieczu całe to towarzystwo od egzorcyzmowanej oliwy by zostało oskarżone o herezję i dobrodusznie poproszone o publiczną samokrytykę. Tak samo jak nie byłoby zrozumiałe byłoby istnienie ludzi którzy co prawda w Boga nie wierzą, ale np. popierają Radio Maryja. To z punktu widzenia tamtych czasów kompletna aberracja. Dzisiaj wierni mają głęboko w dupie oczywiste negowanie podstaw wiary którą rzekomo deklarują i tego typu ludzi stawiają na piedestał.
Kościół katolicki, jedna z „religii martwego Boga” przypomina dzisiaj raczej imperium rzymskie na przełomie epok. Podupadły ale przede wszystkim mocno przeminiony. Dziś w kościele katolickim ludzie nie szukają całości światopoglądu (w sensie dosłownym” jak świat powstał, po co jest, jak działa itd, a nie „co sądzić o aborcji”) lecz różnych innych rzeczy. Emocji związanych z „wypędzaniem szatana”, „ucieczki od wolności” w zdawaniu się na przykazanie proboszcza, poszukiwaniu jakiejś swojej tożsamości w odkopywaniu mszy trydenckiej.
Ja ten film polecam z jeszcze jednego powodu
Otóż o ile pedofilia w kościele jest oczywistym naruszeniem porządku prawnego, to „egzorcyzmy” przez wiele osób nie mających nic z kościołem wspólnego mogą zostać wrzucone do worka „bajki z mchu i paproci” których rozważać nie warto. Nie, jak już pisałem na Kancie świat się nie skończył, a religioznawcy XX wieku pokazali jak wiele funkcji spełnia w życiu człowieka religia, nawet jeżeli jest to po prostu zadawanie pytań bez szans na uzyskanie zadowalającej odpowiedzi.
Dlatego też uważam, że problem nadużyć w kościele powinien przestać być rozpatrywany jako problem z księżmi, a zacząć być traktowany jako problem społeczny. Czego ludzie oczekują, że te patologie tolerują? Jakie ich potrzeby są niezaspokojone? Co jest z nami nie tak, że stworzyliśmy taką wspólnotę, gdzie rodzice wypychają dzieci w ręce bandziorów? To są pytania na które chciałbym poznać odpowiedź.
https://www.youtube.com/watch?v=ucBsh2ORY2I
#filozofiadlajanuszy #filozofia #religia #chrzescijanstwo #kosciol #egzorcyzmypolskie
PS1: można mnie znaleźć na FB, Instagramie i Hejto:
https://www.facebook.com/filozofiadlajanuszy
https://www.instagram.com/filozofiadlajanuszy/
https://www.hejto.pl/spolecznosc/filozofia-dla-januszy
PS2: można mi postawić kawę (tudzież piwo) na:
https://buycoffee.to/filozofiadlajanuszy
@emil_wasacz Wszystkie te podejścia do religi, które wymieniles istnieją (szukanie wrażeń, kościół dostarczający usługi itd.) ale podstawą jest wiara jako osobista relacja z Bogiem plus kościół jako wspólnota a nie instytucja. Wiem że to banał, no ale o to chodzi, żeby nie było przeintelektualizowane.
A że OP razem z Kantem obala możliwość sensownej religii to chyba zbyt odważne - jeśli już to podważa religie opartą na rozumie, a chrzescijanstwo po średniowieczu już się tak bardzo na rozumie nie opiera.
@HolenderskiWafel dzięki za odpowiedź. Faktycznie wyraziłem się w mało jasny sposób. Kant przeprowadza bardziej krytykę obiektywnego poznania, więc i religijność obiektywna w sensie jednego, prawdziwego obrazu Boga, jest w konsekwencji niemożliwa. To, o czym piszesz dalej: osobista relacja plus wspólnota, a nie instytucja - to jest w sumie prosta konsekwencja powyższego - przy braku obiektywnej prawdy pozostaje mi moje subiektywne doświadczenie plus jakaś grupka ludzi, którzy mają je w miarę podobne. Ale bez instytucji nie będzie czegoś takiego jak jeden "katolicyzm" - każdy będzie wierzył "po swojemu". Od siebie dodam, że te małe wspólnoty moim zdaniem będą najczęściej zredukowane do grup zaspokajających jedną potrzebę - raz to będą emocje, raz rozważania intelektualne, jeszcze gdzie indziej poczucie przynależności.
Natomiast wszystko to jest bardzo antropocentryczne i miejsca na Boga to tam w rzeczywistości nie ma.
@emil_wasacz @HolenderskiWafel dla mnie osobiście religia jako taka jest zjawiskiem czysto ludzkim, będącym przedmiotem dociekań antropologii, socjologii, psychologii no i jakżeby inaczej religioznawstwa. W takim rozumieniu nie występuje w ogóle "Bóg" jako kategoria bytu, tylko "sacrum" czyli pewnego rodzaju szczególne znaczenie jakie ludzie czemuś przypisują. Owszem, może to być tak czy inaczej rozumiany Bóg, ale równie dobrze może być kawał kamienia albo, jak osobiście uważam pozornie "świeckie" zjawiska jak sport na przykład.
Natomiast to co się stało w czasach przemian nowożytnych, których dwóch bohaterów tj Kanta i Kopernika to rozbicie chrześcijaństwa (a właściwie to katolicyzmu) jako pewnego kompleksowego systemu ideologicznego, obejmującego całość życia ludzkiego i wyjaśniającego wszystko od ruchu planet bo zawiłości gospodarki czy medycyny. Oczywiście to też mocno uproszczony i wyidealizowany model, ale w czasach przednowożytnych wszystko ze wszystkim się łączyło, a spoiwem tego wszystkiego był właśnie stojący ponad tym wszystkim Bóg.
Zaloguj się aby komentować