Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem
#anime #animedyskusja
Rec
Przerwa od sezonu i wpadł szaftowy mikrus z 2006 roku. Mikrus ponieważ jest to tylko 9 odcinków o czasie antenowym w wymiarze 12 minut.
Fumihiko to korpoludek, który umówił się na randkę z kobitką z księgowości. Ta niestety go wystawiła i gdy już miał wyjebać bilety do kina do śmieci, powstrzymuje go przechodząca ulicą dziewczyna. Szkoda by było, żeby się zmarnowały, a ona chętnie obejrzy ten film. Long story short, lądują w łóżku i zamieszkują razem. Dziewczyna nazywa się Aka, jest skrajnie biedną początkująca aktorką głosową i nawet nie ma gdzie mieszkać. Tematem bajki jest relacja tej dwójki, z dosyć trudnym punktem wyjścia, gdzie młoda siksa daje salarymanowi dupy za mieszkanie.
Cała bajka kręci się wokół osoby Audrey Hepburn, filmów w których grała oraz jej życia osobistego. Aka jest jej fanatyczką i regularnie odnosi się do faktów z jej życiorysu czy kwestii wypowiedzianych w słynnych rolach. Tytuł każdego odcinka nawiązuje do jakiegoś filmu i jest w jakiś tam mniejszy lub większy sposób fabularnie powiązany z wydarzeniami w życiu naszych bohaterów.
Bardzo przyjemnie się to ogląda, skrócony o połowę czas antenowy nadaje tytułowi szybki, dobry pacing. Jest zwięźle i bez żadnej chwili przynudzania. Zachowania postaci są adekwatne do sytuacji, a pojawiająca się drama jest względnie wiarygodna, biorąc pod uwagę charakter pracy obojga. Dobra pozycja do obejrzenia, zwłaszcza, że wymaga naprawdę niewielkiego nakładu czasu w postaci niecałych dwóch godzin.
SPOILER
Jakby ktoś myślał o mandze to ostrzegam, że jest srogie NTR, które idealnie wpasowuje się w charakter bohaterki, która rozłożyła nogi na pierwszym spotkaniu ( ͡° ͜ʖ ͡°)
b72f9033-1e9e-4b4a-84b9-3b301eb48ce1

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#anime #animedyskusja
Kaina of the Great Snow Sea
Hasło "Adaptacja twórczości Nihei'a w wykonaniu Polygon Pictures" to jedno zdanie zastępujące tysiąc słów. Umożliwia on napisanie w ciemno kilku akapitów na temat tytułu bez jego faktycznego obejrzenia. Oczywiście serię widziałem i zapewniam, że w tym wypadku wszystkie skojarzenia przychodzące na myśl są całkowicie prawdziwe. Mamy więc charakterystyczny dla Niheia doskonale wykreowany setting, świetnie zwizualizowany przez zapierające w dech tła. Mamy też nieodzowne dla Polygon Pictures przeciętnej jakości modele 3D z tak skąpą ilością klatek animacji, że zabranie choćby jednej zrobiłoby z tego anime pokaz slajdów.
W przedstawionym nam świecie mamy dwie warstwy - na dole wypełniony bezkresem piany ocean z niewielkimi wysepkami w postaci przeogromnych drzew, na których korzeniach osiedlili się ludzie. Na górze tych kolosów, w odległości kilkudniowej wspinaczki, w wydrążonym pniu żyją niewielkie społeczności. Zalążkiem akcji jest pojawienie się na górze księżniczki z dolnego królestwa, która przyleciała na robako-balonie, na który wrzucił ją w geście rozpaczy przyboczny gwardzista, gdy zostali zaatakowani przez wroga. Żyjący tam koleś, tytułowy Kaina, zabiera się za sprowadzenie dziewczyny na dół, do domu.
Postacie... postacie są tak słabe i nieciekawe, że napisanie o każdej z nich czegoś konkretnego byłoby dla mnie sporym wysiłkiem, lepiej ten aspekt po prostu pominę. Seansu zdecydowanie nie ułatwiał mi też ślamazarny pacing - przez 11 epizodów wydarzyły się dosłownie trzy albo cztery rzeczy o znaczeniu fabularnym, reszta czasu antenowego jest wypełniona dialogami, które wnoszą do fabuły bardzo niewiele i nie są ani zabawne, ani interesujące. Na plus za to muzyka, która albo fajnie podkreślała atmosferę, albo dobrze wkomponowywała się w wydarzenia na ekranie. Ale marna to pociecha.
Tytuł można bezpiecznie pominąć, jest po prostu nudny.
https://www.youtube.com/watch?v=egP_SARnjhg

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
"Ippon" again!
Na początku sezonu, nie wiem czy tutaj, czy na wykopie, ktoś się skarżył że w tym kwartale nie ma co oglądać. Szybko zerknąłem na rankingi popularności, zobaczyłem co jest na szarym końcu i napisałem "dupnij se Mou Ippon!, kto wie, może odkryjesz czarnego konia sezonu?" Kimże bym był, gdybym sam nie stosował się do rad, które daje innym? O ironio, dupnąłem se Mou Ippon! i odkryłem czarnego konia sezonu...
Historia rozpoczyna się ostatnim występem dwóch koleżanek na turnieju w gimnazjum. Sanae po długim pojedynku zostaje pokonana, a Michi wręcz rozniesiona w drobny mak i upokorzona przez swoją rywalkę. Obie właściwie w ten sposób kończą swoją sportową karierę, pierwsza obiecała rodzicom, że w nowej szkole skupi się na nauce, druga uroczyście deklaruje, że czasy liceum przeznaczy na uganianie się za chłopakami. Ich plany ulegają rewizji, gdy w nowej szkole trafiają na dziewczynę, która zdemolowała Michi podczas turnieju.
Największą zaletą tego tytułu jest to, że możesz chuja się znać na judo i nadal z przyjemnością obejrzeć. Powiem więcej, jako zadeklarowany antyfan sportówek byłem nawet umiarkowanie podekscytowany (no pedo) zawodniczkami rozsmarowującymi się po tatami w trakcie pojedynków. Jak to zazwyczaj bywa, druga składowa to mix slice of life/CGDCT, który okazał się bardzo przyjemny w odbiorze. Dziewczęta utrzymują między sobą relacje bez zbędnego nadęcia i wspierają się wzajemnie, ale też robią sobie psikusy i nie wykazują żadnego kija w dupie, z którego można by stworzyć jakąś zbędną dramę. Jest przesympatycznie. Nie ma tutaj właściwie nic do czego mógłbym się przypierdolić, no może fakt, że czasami animacja ma gorsze momenty i prezentuje widzowi gadające głowy na nieruchomych tłach, ale to chyba przez to, że ktoś oszczędzał budżet na sceny akcji.
To nie jest tytuł kryminalnie niedoceniany, on jest wręcz genocydalnie niedoceniany, biorąc pod uwagę ledwo cztery tysiące ocen na MALu. Zamiast kolejnego gówno isekaia puść se kolego dziewczynki szarpiące się za ubranka, zdrowszy będziesz.
https://streamable.com/gh3lj6
tobaccotobacco

@kinasato jak nie zapomnę to obejrzę by poczuć się jak młody i świeży studencik którym na wfie rzucali na dżudo po ścianach

Logytaze

@kinasato Jako emerytowany judoka boję się to oglądać^^ Zdaje się, że dawno temu było coś podobnego, Yawara czy cuś.

vries

@kinasato Jest parę dobrych powodów, dla którego ludzie tego nie będą oglądać:

  • kobiece sporty, które nie są popularne (aczkolwiek ja je lubię w formie mangi czy anime),

  • jak już wspomniałem kiedyś w CGDCT to T jest najważniejsze, a te T jest jak powyżej,

  • jest na podstawie mangi. Tłumaczenie jest na 7 tomie i stoi, a manga jest na tomie 23 i nie stoi.

Przeczytałem może 3 rozdziały mangi, by odkryć punkt 3 i dałem sobie spokój. Za anime też się nie zabieram min. z tego powodu. Po tym małym urywku materiału, z którym się zapoznałem zasadniczo mogę się zgodzić z oceną tytułu.

SailorMoon

@vries czyli to też anime, którego historia nie powinna się zamknąć na 12 odcinku ale tak będzie poprzez brak budżetu.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Chillin' in My 30s after Getting Fired from the Demon King's Army
Tytuł jest kłamstwem, nie ma tu żadnego iyashikeiowego slice of life. Jest tylko boleśnie generyczny fantasy kasztan przysparzający widzowi wyłącznie cierpienia. Główny bohater, któremu nowy Król Demonów wręczył dyscyplinarkę ze zwolnieniem w trybie natychmiastowym zaczyna błąkać się po lesie, gdzie ratuje przepotężnie cycatą córkę sołtysa przed atakiem białej małpy. Ta z wdzięczności zaprasza go do domu na obiadek, gdzie już zostaje na dobre, wpadając w hipnotyczne objęcia jej wymion. Teściu z marszu zapisuje go do gildii poszukiwaczy przygód, co błyskawicznie wprowadza go na ścieżkę konfrontacji z byłym pracodawcą.
Seria popełnia praktycznie wszystkie możliwe błędy grafomaństwa, nawet nie chce myśleć jakim shitem musi być novelka na bazie której powstało to dzieło. Usypiająco nudne wydarzenia na ekranie, których dopuszczają się bardzo źle napisane postacie, gorszę są tylko od dialogów tak drewnianych, że można by nimi palić w piecu. Gdy kolejni adwersarze zostają pokonani, a terapeutyczny wpierdol od głównego bohatera sprawia, że rewidują swoje złodupce poglądy, ja wbijałem sobie nerwowo długopis w nogę licząc na ślepy łut szczęścia i trafienie w tętnice udową.
Wielkim novum i motywem na którym ten tytuł chce się wybić jest fakt, że główny bohater popracował tłokiem w cylindrze i udało mu się spłodzić gówniaka. Liczących na drugie Usagi Drop muszę niestety rozczarować - jest to po prostu kolejny odwiert krindżu, który tryska obfitym strumieniem, sprawiając, że bajka tonie jeszcze szybciej.
Nie dotykać.
7eb4597f-a0c2-4d88-91ec-c5dec855c5cc
Szlachetkin_Szalony

Ja ogólnie od jakichś 10 lat nie mogę wyjść z podziwu że ludzie wciąć oglądają takie generyczne, byle jakie ścierwa.

Jakby, nic do Ciebie opie nie mam, po prostu zastanawiam sie jak bardzo trzeba nie szanować swojego czasu i swojej emocjonalności żeby dawać jebanie o takie nic.

Potem jest popyt na takie tytuły a dobre mordeczki to... wychodzi jeszcze coś serio wartego uwagi nie będące przesterowaną płycizną?

tobaccotobacco

@Szlachetkin_Szalony jakbyś nie oglądał chujowych bajek to byś nie docenił dobrych

Szlachetkin_Szalony

@tobaccotobacco to prawda

Jednak gdzieś tam weltschmerz który źródło ma w kondycji ludzkości wciąż tętni swym siarczystymi rytmem

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Komi Can't Communicate
Komi-san oglądałem mniej więcej dwa miesiące. Szybciej się nie dało, z racji tego jaką formułę przybiera ta bajka. Jest pierwszy epizod wprowadzający, a potem 11 razy z uporem maniaka jest nam pokazywane dokładnie to samo.
Mangę dropnąłem po pierwszym tomiku. Na pierwszy rzut oka widać, że ta seria prowadzi zupełnie donikąd. Drugi raz dałem szansę w postaci anime, które choć posiada wszystkie wady materiału źródłowego, to przynajmniej jest śliczne, co pozytywnie wpływa na odbiór.
Przeszkadzało mi w oglądaniu kilka rzeczy, najbardziej chyba niektóre postacie. O ile relacja Tadano i Komi jest jak najbardziej przyjemna, to w szerokim wachlarzu fanów głównej bohaterki znajdziemy wiele odpadów. Zielonowłosy grubasek, który chce być psem swojej pani, chuuni wielbicielka fantasy czy ognista tombojka wymierzająca wszystko w stopniach Celsjusza. Gdybym zobaczył to raz czy dwa to bym przymknął oko, ale to nawraca w co raz gorszy sposób. Beznadziejnie zostało też zrealizowane uznanie głównej bohaterki za boginie, której każdy chce lizać podeszwy. Komi wchodzi do klasy i wszyscy jak jeden mąż solidarnie się zesrali. Niech by autor chociaż trochę się wysilił i nie wiem, przez jakąś komedie pomyłek wykazał dlaczego wszyscy oszaleli na jej punkcie. Dramatycznie przejaskrawione reakcje uczniów były po prostu męczące.
Znacznie lepiej wyszły sytuacje 1:1 z Tadano albo 1:2 z Tadano i Osano. W sumie ta bajka mogła by się nazywać Osano-san(chociaż ciężko określić płeć tego trapa) bo swoją żywiołowością rozkręca tę skostniałą bajkę. Akcja w tym trójkącie to najlepszy element tej serii, ukazuje sesje terapeutyczne które fundują swojej koleżance i choć bardzo powoli, to konsekwentnie pomagają jej otwierać się na świat. Milutko.
Humor jest hit or miss. Zazwyczaj działa lepiej w mniejszym gronie wyżej wymienionej trójki, bo gdy wchodzą inne postacie poboczne i próbują rozbawić widza uwypuklając swoje jednowymiarowe spierdolenie na podstawie którego autor je zdefiniował, to człowiek ma ochotę zgasić monitor.
Jakbym to zbingował to by z 5/10 nie wyszło, ale przy rozsądnym dawkowaniu wydaje mi się, że można dać oczko więcej, bo można odpocząć od męczących elementów i skupić się na tych lepszych. Jeżeli w ogóle zabiorę się za drugi sezon, to pewnie w tempie odcinek na miesiąc.
https://www.youtube.com/watch?v=pRFgMtHtvYY

Zaloguj się aby komentować

**Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi
My Senpai is Annoying**
https://myanimelist.net/anime/42351/Senpai_ga_Uzai_Kouhai_no_Hanashi
Szkolny romcom, z akcją dziejącą się w korpo biurze. Czyli propozycja dla młodych dorosłych już pracujących. Szkoda tylko, że postaci dalej mentalnie tkwią w liceum. Jednak w końcowym rozrachunku jest to tylko malutka wada tego tytułu.
Obserwujemy tutaj codzienne życie Futaby. Dziewczyna zatrzymała swój rozwój fizyczny już w podstawówce, więc wygląda jak dzieciak i przez swoja aparycję jest zwykle lekceważona przez innych. Trochę nieśmiała, trochę tsundere i dodatkowo ma klasyczny syndrom płaskiej deski. Mimo wszystko łatwo ją polubić i w sumie kibicować jej w próbach wyrwania swojego senpaia, nawet jeśli nie chciałaby się do tego przyznać.
Jej senpai czyli Takeda. Raczej nudnawy na tle reszty ekipy, ot taki dobry misio, który jak trzeba to pokaże oblicze niedźwiedzia. Karykaturalnie przypakowany w porównaniu do innych postaci (pomijając super dziadka Futaby), ale jest ku temu dobry powód. Jego paring z współpracownicą wygląda dzięki temu bardziej komediowo, na zasadzie totalnych przeciwieństw. Gdyby wyglądał normalnie i został sparowany z Futabą, to byłoby to creepy as fuck. Zresztą nawet w obecnym stanie widziałem wpisy na necie, że to pedobear, bo jak to tak z dorosłą kobietą co wygląda jak nieletnia. Jednak w tle mamy jej rówieśniczkę (23) wyrywająca blond shotę lat 14. Tu już problemów ludzie nie widzieli xD
Co do tła to mamy tam całkiem sporo ciekawych postaci. O jednej prace już napisałem, więc teraz czas na inną korpo parkę. Chyba najlepiej i najciekawiej rozwijający się związek w serii. Taki który miał udowodnić że pomimo fizjonomii wkurzonego delfina, można wpaść w oko najładniejszej pannie z roboty. Przyjemnie się ogląda te podchody modelowej piękności i jej szarego-myszka.
Na sam koniec do tej bandy należą też dwie najzabawniejsze postaci. Super dziadek i koleżanka alkoholiczka, oboje są świetnym dodatkiem do całości i dodają serii odrobiny absurdalnego humoru.
Całość to prosty rom-kom, z fajnymi postaciami, niezłą stroną wizualną, odrobinę nijaką stroną audio, ale pełny pozytywnej energii. Przyjemnie było odpalić sobie odcinek raz na jakiś czas i popatrzeć na perypetie tej wesołej gromadki.
7/10
#animedyskusja
b6365f42-d057-4606-b564-338fa4429e24
Habemus_canem

Przez cały seans miałem w głowie tego mema z Shaquille O’Nealem i jego żoną.

0d4bc7e8-c3d4-4daa-a7fe-8935f3d06ec7

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Handyman Saitou in Another World
Drugi tytuł ze skończonego sezonu, tym razem bajka podwyższonego ryzyka, bo isekai. Założenie fabularne jest wręcz odrażająco leniwe - pewien typ będący złotą rączką poznaje z bliska truck-kuna i budzi się w magicznym świecie by mieć wspaniałe przygody. Wstrzymajcie się z przygotowaniem sobie wiadra do rzygania, gdyż seria ma jednak co nieco dobrego do zaoferowania.
Historia skupia się na czwórce bohaterów będących członkami drużyny poszukiwaczy przygód:
1. Saitou - główny bohater, ktoś w rodzaju MacGyvera, stosuje wiedzę z poprzedniego świata wspierając swoje party na różne sposoby.
2. Raelza - zakuta w płytową zbroje wojowniczka machająca dwuręcznym mieczem, będąca zbrojnym ramieniem grupy.
3. Lafanpan - malutka latająca wróżka o wybitnie materialistycznym usposobieniu, władająca magią kleryczną.
4. Last but not least, stary pierdziel, mag z zaawansowanym alzheimerem, który z racji podeszłego wieku praktycznie sra pod siebie.
Oprócz tej grupy mamy jeszcze cały wachlarz postaci mniej lub bardziej pobocznych i niestety jest ich zwyczajnie za dużo. Część z nich jest po prostu zbędna - nie wnoszą do serii nic, a i czasu antenowego mają na tyle mało by starczyło na jakąkolwiek charakteryzację. Ot są po ty by nagle wyskoczyć z dupy w jakieś walce, gdy scenariusz będzie tego wymagał. Same walki też specjalnie nie błyszczą, niby nie ma się czego przyczepić ale brakuje im dynamiki. Postacie potrafią na chwilę zatrzymać się by przedyskutować co teraz zrobić, gdy w międzyczasie potwór kogoś dosłownie wpierdala.
Seria także bardzo mocno broni się przed wskazaniem jakiegokolwiek antagonisty. I to nie w ten sposób, że oponent jest w skali szarości i nie można go nazwać złym. Tutaj właściwie nie istnieje jakikolwiek zadeklarowany przeciwnik, którego nasza grupa ma pokonać by zapanował pokój na świecie. W takim przypadku zazwyczaj anime z automatu zostaje przekierowane na bycie isekaiowym slice of life, ale bajce udaje się wyślizgnąć ze szponów takiego szufladkowania i podąża jeszcze inną drogą - odkrywania tajemniczej przeszłości jednego z członków drużyny.
Moim zdaniem udało się i to do tego stopnia by pozwolić tytułowi być czymś więcej niż sezonowym wypełniaczem.
Handyman wyróżnia się kilkoma rzeczami. Na pierwszy rzut oka rzucają się sfera wizualna - seria ma zdecydowanie bardziej bladą kolorystykę niż ta do jakiej przyzwyczaiły nas pastelowe isekaie. Dodatkowo spory nacisk położona na cieniowanie, które zmienia się gdy słońce chowa się za chmurami albo naszych bohaterów przysłaniają liście drzewa. Kreska jest przy tym całkiem ładna, więc szatę graficzną raczej jednoznacznie można uznać za atrakcyjną. Rzadko spotykaną cechą jest też ukazywanie obrażeń postaci w całej okazałości - z połamanej klatki piersiowej wystają połamane żebra, a ognisty oddech magicznej bestii pozostawia z ręki zwęglone kawałki mięsa i okopcone kości.
Zaskakująca też okazała się... fabuła, co w przypadku sezonowego gówno-isekaia jest pewnego rodzaju ewenementem. Pierwsza połowa idzie plus minus miałko zgodnie z oczekiwaniami, lecz w dalszej części bajka wkracza na bezdroża i wyszło jej to zdecydowanie na zdrowie. Anime okazało się zadziwiająco kutasocentryczne, jednocześnie nie będąc wulgarnym. Zaczyna się od niewinnych żartów o penisach, by w drugiej połowie uczynić pewnego fiuta główną osią fabularną wokół której wszystko się kręci. Dodatkowe punkty, za to, że jest to całkowicie uzasadnione fabularnie, logiczne i zrozumiałe.
Całkiem niezły tytuł, na tę chwilę wrażenia z sezonu nadal pozytywne ( ͡° ͜ʖ ͡°)
https://www.youtube.com/watch?v=CENKyPthtkU

Zaloguj się aby komentować