#podzielnysiedzieli 4/4 (długo, żeby zamknąć serię)
No i zmieniła się nasza rzeczywistość wraz z początkiem grudnia. Cięższy okres poprzedzający zainicjował rozmowę, do której jak się dowiedziałem, żona przygotowywała się długo.
- Jak się domyślasz i to widać nie przepadam za dziećmi i doszłam do wniosku, że ich nie chce mieć. Widzę, że Ty dzieci lubisz, na nie czekasz. Myślałam też dłuższy czas, dlaczego tak rozjeżdżamy się w kwestiach seksu. Zastanawialiśmy się „co ze mną jest nie tak” i ja już wiem, co jest nie tak. Domyślasz się?
- Nie, chyba nie domyślam
- Nie przychodzi Ci nic na myśl?
- Hmm… czy Ty wolisz kobiety?
- Tak
<br />
I taki to piorun strzelił z nieba w nasze życie. Rozmowa przebiegała nadzwyczaj spokojnie. Było dużo słów i też dużo łez z dwóch stron. Rozmawialiśmy parę godzin, ile to sił starczyło. I przez cały grudzień regularnie rozmawialiśmy o tym co parę dni, gdzie zapisywałem sobie pytania i je zadawałem wieczorami. Pierwszego wieczoru poprosiłem, czy zgodzi się pójść ze mną na terapię, spotkanie ze specjalistą, który tego wysłucha i skomentuje.
Homoseksualizm mojej żony dużo wyjaśnia, jeżeli chodzi o nasze życie. Zorientowała się około rok wcześniej przed tą rozmową, kiedy to zauważyła, że zauroczyła się w kobiecie i zaczęła czuć rzeczy, których nigdy wcześniej nie czuła. Pożądanie, myślenie o tym. Nie wiedziała , co się z nią dzieje, nie chciała, żeby to była prawda, ale natury nie oszukasz i z nią nie wygrasz. Dużo czasu, naprawdę bardzo dużo zajęło jej dojście do momentu, w którym zdecydowała się mi o tym powiedzieć. Dojrzała do tego.
Całe życie zarówno ja jak i ona mieliśmy obok wzorce tradycyjnych rodzin. Mama i tata. Dziewczynki szukają księcia, chłopaki księżniczki. Nigdy nie zadała sobie pytania, czy woli kobiety, bo nie brała takich przesłanek pod uwagę i nie widziała. Przede mną miała też dwa związki, „tradycyjne” i nic nie wskazywało, że jest z nią inaczej niż zwykle. Analizowaliśmy wydarzenia z przeszłości, które mogły wpłynąć na tego utajenie / uśpienie, ale żadne nie wskazywało na to. Moje pierwsze myśli i obrona to był stres. W ostatnich latach dużo było stresów, szczególnie w ostatnim roku. Już takich pozazwiązkowych związanych ze zmianą pracy, stanowiska, ale też presja z mojej strony co jakiś czas, że byłoby fajnie uprawiać seks ciężej. Miałem to sobie za złe.
Faktem też jest, że przez około 10 lat żona przyjmowała tabletki antykoncepcyjne, które odstawiła po ślubie ponad 4 lata temu. Może to trochę hamowało i uśpiło hormony? Nie wiem, trzeba poszukać więcej takich przypadków czy badań. Masz przypadek może to potwierdzać.
Po tej rozmowie stwierdziliśmy, że poczuliśmy się, jakbyśmy odzyskali przyjaciela. Nie czułem tak dużego zaufania u zrozumienia u kogoś od dawna. Żona stwierdziła, że zawsze była dobrym przyjacielem i w tym układzie wie, co ma robić, ale żoną już niekoniecznie. Wiemy już też dlaczego. Wspaniałe uczucie odzyskać przyjacielatak na 100%.
Może ktoś zapyta albo nikt nie pyta, ale napiszę Wam co ze mną. Przyjąłem to ze spokojem. Zrozumieniem. Żona nie wiedziała, czy po tej informacji wyjdę na długi spacer czy wystawię jej walizki za drzwi. Przyjąłem wiadomość, za linię frontu i obrony małżeństwa przyjąłem traumy, które orientację zmieniły i liczyłem na specjalistę i terapię.
Powiedziałem jej też z racji tego, że jestem osobą wierzącą i praktykująca (ona już niekoniecznie), że wierzę, że wszystko jest po coś. I z tego jeszcze wyniknie jakieś dobro. Nie mamy dzieci, dogadujemy się i radzimy sobie ze wszystkim, to i z tym sobie poradzimy, nawet jak będziemy zmierzać do rozwodu. I radzimy.
Nie mam w sobie złości. Dziwne, co nie? Jeżeli by się odkochała, zakochała w kimś innym to miałbym punkt kumulacji złości. W tym przypadku? Moim przeciwnikiem jest natura, a z natura nikt nie wygrał.
TERAPIA
Na początku nowego roku poszliśmy wspólnie do znalezionej pani seksuolog na sesje. Dowiedzieliśmy się, że nauka definiuje homoseksualizm jako coś, co zdefiniować może sam człowiek i czuć. Nie wpływa na to środowisko, jest to cecha stała, najwyżej nieodkryta u niektórych. Na skali homo-bi-hetero jesteśmy wszyscy rozmieszczeni. Jedno skrajnie po którejś ze stron, niektórzy pomiędzy tymi wartościami. Seksuolog odradziła bawienia się z przeszłością i szukania dziury w całym, bo przyniesie nam to ból i może zepsuć mocno relacje, a nie pomoże w zmianie. Pochwaliła nas, że dobrze się dogadujemy i stwierdziła, że nie potrzebujemy następnych spotkań. Sami musimy się zastanowić, na co jesteśmy w stanie się zgodzić, opcje jakieś są (rozwód wiadomo, ale też mówiła, że ludzie żyją w związkach otwartych i jak oni z tym mają się dobrze to można tak żyć).
Co dalej?
Poprosiłem żonę, żeby za najwcześniej 2-3 dni po spotkaniu zadeklarowała mi ostatecznie stan rzeczy i na tej jej decyzji będziemy budować przyszłe decyzje.
Dostałem odpowiedź w tym tygodniu, jest lesbijką i nie damy sobie 100% szczęścia, a otwarte związki są nie dla nas totalnie.
Postaramy się sprawnie załatwić rozwód, jak się gdzieś poradzimy jak to zrobić. Chyba będę mógł „unieważnić ślub kościelny”, bo podstawy chyba mam. Zorientuje sie u źródła.
Mieszkać będziemy dalej razem, nie czujemy, że to jest złe i chcemy tego. Oczywiście do czasu, aż po rozwodzie będzie któreś z nas chciało coś nowego tworzyć. Wtedy już wiadomo, że mieszkanie razem nie będzie wchodziło w grę.
Pożyjemy, zobaczymy. Tak jak i my żyjemy, dogadujemy się, nie chcemy siebie czy kogoś krzywdzić.
Jak ktoś chce o coś zapytać to śmiało, odpowiem. Jak nikt, to też ok. Wpisy były głównie dla mnie, żeby przelać to anonimowo na papier i kiedyś móc wrócić do tego. Zapisałem ponad 30 stron w zeszycie przemyśleń regularnych, ale to też nie to samo.