Zdjęcie w tle
dziadekmarian

dziadekmarian

Osobistość
  • 134wpisy
  • 1534komentarzy
Hej!

Mam takie pytania.

Od jak dawna świadomie kolekcjonujecie perfumy/poznajecie zapachy? Dla mnie to są jakieś dwa lata i gust wciąż ewoluuje. Z ulubionych zapachów "od pierwszego niucha" z tamtego czasu nie zmienił się w zasadzie tylko African Leather. To jedyny, który wciąż odbieram tak samo. Poza tym moja percepcja szyprów, słodziaków, morskich, oudów... wciąż fluktuuje - póki co bez szansy na dobicie do brzegu. Postrzeganie zmienia się wraz z porami roku, nastrojem, sytuacją życiową, poziomem wyjebki/zaangażowania we własne istnienie. Oczywiście wzrasta rozeznanie, jednak wciąż czuję się jak leszcz. Potrafię nie rozpoznać róży, pomylić miętę z chmielem... a piżmo i ambra to dla mnie zgadywanki.

Granie na instrumentach na dobrym poziomie zajmuje mi rok. Jako dzieciak wykonałem dużo pracy nad predyspozycjami i teraz po prostu mam zmysł. Słyszę muzykę i nie jest dla mnie żadnym problemem "dograć się" do czegokolwiek. A z zapachami... W wypowiadanych przez niektórych z Was zdaniach na temat perfum wyczuwam sensoryczną wirtuozerię. To upragnione znamię mistrzostwa w postrzeganiu i zrozumieniu.

Nie sposób nie zadać nasuwającego się, drugiego pytania. Czy są wśród Was tacy, ktorzy zawsze wiedzieli, że czują jabłko, miętę, figę, pomidora, ananasa (o kiełbasę nie pytam, bo to zapach aksjomatyczny, niemal jak brzmienie słowa "Mama")?

Znałem kiedyś takiego chłopaczka, który niezaprzeczalnie rozumiał szachy. Widział całą planszę i wszystkie możliwości. Ja byłem entuzjastą, a on to po prostu wiedział. Kiedyś wytłumaczył mi, że postrzegał to na zasadzie podobnej do rozróżniania barw. Patrząc na daną figurę i jej domniemaną pozycję po ruchu, na szachownicy widział barwy (ściśle korespondujące z jego emocjonalną strukturą), które podpowiadały mu, co jest bardziej korzystne, a co mniej. Oczywiście było to poparte jakąś wiedzą. Był w to tak dobry, że nie interesowało go jeżdżenie na turnieje. Spłonął w namiocie w wieku 20 lat.

...bo nie wszyscy jesteśmy tak samo uzdolnieni w różnych dziedzinach.

Mój staż: 2
Pojma: 5/10
Talent: 3/10

...tak widzę siebie w tej dziedzinie.

Dajcie znać. To ciekawy temat.

#perfumy
b20f08f2-78b0-4fa6-a59b-ead097d74ba0
Lodnip

@dziadekmarian celem uzupełnienia, mój staż hobbysty to teraz 1 rok pyka właśnie od kiedy się tu z Wami zwaflowałem. I u mnie historia zaangażowania wyglądała tak. Rasasi Fattan, potem nie udało mi się kupić dylanika ubytkowego i byłem niechętny na amuaże i jerkofy. Posiedziałem na hejto, trochę odlewek pokupowałem. Cyk, ze 200 ml w odlewkach amouage, podobnie jerkoff, potem już z górki. Ominąłem średnią półkę praktycznie całkowicie (teraz uzupełniam braki w guerlainach i innych). Roja Krul i inne takie teraz w głowie.

Chciałbym podziękować wszystkim kolegom z tego tagu za wprowadzenie w świat niszy i wspólne rozkminy, rozbiórki, dyskusje i inne akcje. Fajne chłopaki jesteście i mimo, że się osobiście nie znamy, to wiem, że porządni z Was ludzie, całkiem serio tak uważam, z fartem!

pedro_migo

@dziadekmarian od kiedy tylko pamiętam zapachy wzbudzały moje zainteresowanie i po prostu lubiłem dobrze pachnieć, nawet za dzieciaka trzeba było mieć dezodorant Old Spice, później doszły jeszcze perfumy typu Playboy, Adidas itp., ale pierwsze lepsze i bardziej poważne to Versace Blue Jeans kupione 10 lat temu. Od tamtego czasu przeszedłem długą drogę i odwiedziłem wiele zakamarków tego perfumowego świata, tak w skrócie:

mainstream bo markowe perfumy dawały jakiś tam prestiż a nie jakiś tam dezodorant > klony i tanie araby, bo po co przepłacać, skoro można mieć niemal to samo za mniej, a przy tym więcej flaszek kupić > powrót do oryginałów, bo jednak klony to nie to samo > zainteresowanie niszą, bo w mainstreamie już nic ciekawego nie ma > perfumy rzemieślnicze i arabska nisza

Ostatnie 2-3 lata to jak wspomniałem w ostatnim punkcie perfumeria rzemieślnicza itp., która skupia się na naturalnych składnikach i na jakości, co jest dla mnie jednym z kluczowych kryteriów przy wyborze perfum, choć nie ukrywam, że nadal kompozycja też musi się po prostu podobać.

Przełomowym było tu poznanie ASQ Safari Extreme i ASQ Makan Blend i wkręcenie się w arabskie marki, ich stylistykę i jakość. Polubiłem oud, kiedy poznałem go w naturalnym wydaniu i w tym kierunku to poszło Bortnikoff, Areej Le Dore, Jinkoh Store, Ensar Oud.

Teraz myślę, że jestem już na tym świadomym etapie perfumowego hobby, bo wiem czego chce, czego szukam - wiem gdzie to znaleźć, jacy producenci są w stanie spełnić moje oczekiwania i nawet jeszcze zaskoczyć.


Co do drugiego pytania to kwestia "przewąchania", zmysł węchu się rozwija w miarę poznawania, doświadczania i z czasem łatwiej poszczególne nuty wyłapać, choć nie będę ukrywał, że jest sporo skomplikowanych kompozycji, którym trzeba poświęcić więcej czasu.


Staż: 10 lat

Pojma: ciężko to wyrazić liczbą, w jakieś skali, bo do czego to odnieść skoro perfum jest od groma, ale uważam, że poznanie ponad 1000 zapachów z różnych kategorii świadczy o ponadprzeciętnym "przewąchaniu", więc coś tam wiem

Talent: jw. bardziej to doświadczenie niż talent. Własnych zapachów nie tworzę, nawet żadnego nie skomponowałem, więc w tej kategorii geniuszem też bym się nie nazwał

Zaloguj się aby komentować

Co w Arabie piszczy

Dziś są takie czasy, że kiedy widzimy ośmiolatka samotnie idącego ulicą, to zastanawiamy się, co się stało. W moich dziecięcych latach istniało coś, co dzisiejsi wąchacze pieluch nazwaliby wyjebką, jednak ja określiłbym to jako połączenie zaufania do zdolności dziecka z zaufaniem społecznym – zwłaszcza, że urodziłem się w niewielkim mieście.

Było kilka takich dni w moim wczesnym dzieciństwie, kiedy musiałem zostać w domu sam. Prawdopodobnie były to wakacyjne dni, kiedy nie mogłem być w przedszkolu, a moje starsze rodzeństwo przebywało np. na koloniach. Rodzice musieli być w pracy, a nie miał kto do mnie przyjść. Pamiętam zapewne większość z tych dni, bo bardzo bałem się zostawać sam. Dla wyjaśnienia: to były czasy cyganek porywających dzieci oraz Czarnej Wołgi. Nie było lekko. W dodatku w owym czasie na przedmieściach mojego miasta grasował tak zwany Pan „U”. To był jakiś facet...nigdy go nie złapali, ale też chyba nic nikomu nie zrobił. Kiedy, nieraz jeszcze przed świtem, w dni powszednie jakaś losowa kobieta udawała się do pracy, w pewnym momencie z jednego z mijanych drzew zeskakiwał Pan „U” i robił „U!”. One w przerażeniu uciekały, a on ich nawet nie gonił. No ale taka sytuacja.

Jeden z tych razów pamiętam jako wypełnione lękiem uporczywe wpatrywanie się w kuchenne okno, z którego widać było dom mojej babci. Tego dnia nikogo w nim nie było, jednak wiedziałem, że ktoś niedługo wróci i wtedy będę uratowany. Przy oknie stało radio. Takie duże, z oświetlonym panelem przednim, na którym widniały nazwy popularnych na świecie stacji radiowych, jak np Radio Luxemburg itp. Szukając czegokolwiek, co mnie uspokoi, znalazłem jakąś relację z przeglądu kapel góralskich. Było to dla mnie coś nowego. W wieku 4 czy 5 lat wiedziałem, że górale są w górach, że mówią trochę inaczej. Ale wtedy po raz pierwszy usłyszałem, jak mówią. A przede wszystkim, jak grają. Tak się wciągnąłem w ten przegląd, że po jakimś czasie totalnie zapomniałem, że jestem sam. Tęsknoty za bezpieczeństwem rozpłynęły się w głodzie poznawania sztuki – całkiem dla mnie nowej i autentycznej, bo piosenki bywały przerywane dialogami, śmiechami i okrzykami. W pewnej chwili zapragnąłem zobaczyć tych wszystkich ludzi. I pierwszą myślą przybliżającą mnie do realizacji tego marzenia była ta o rozkręceniu radia. Wiedziałem już wtedy, że rzeczy można rozkręcać. Nie wiedziałem jeszcze tylko, jak. Śrubokręty były pod ręką. Znałem je. Nieraz widziałem, jak ktoś z domowników coś rozkręcał.

Nie udało mi się wtedy tego zrobić do końca. Coś trzymało, coś trzeba było wyjąć, coś odgiąć. Podczas procesu zastał mnie mój ojciec wracający z pracy. Początkowo przerażony, ku mojemu zdziwieniu usiadł ze mną i sam rozkręcił to radio. Nie wiem, ile udało mu się wytłumaczyć, ale po zdjęciu obudowy ujrzałem postapokaliptyczny świat – mój pierwszy układ scalony, jawiący mi się jako tajna fabryka niebezpiecznych chemikaliów. Spuchnięte, wysokie kondensatory były ogromnymi tankami wypełnionymi niebezpieczną substancją; tranzystory lądowiskami wojskowych jednostek, a oporniki cysternami gotowymi do odjazdu w strefę wojny. Nie znalazłem tam śpiewających górali. Może i nawet pomyślałem sobie, że lada chwila wyskoczą z ciupagami z jednego z kondensatorów. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Jakiś czas później ojciec przyniósł mi książkę p.t. „Maszyny Mówiące”, którą studiowalem przez Bóg wie ile czasu, ucząc się przy tym czytać. Dużo siedział ze mną i tłumaczył, co jest co.

To chyba pierwsze moje wspomnienie naznaczone chęcią rozbierania. To dość męska rzecz, rozbierać. Swoją drogą, w czasach przedszkolnych, na „spaniu” rozebrałem bardzo wiele dziewcząt. Nie wiem, co się stało w międzyczasie, ale potem już nigdy nie byłem takim kozakiem.

Hind al Oud – Oud Abu Sultan

Psikam. Wiem, że będzie dobrze. I jest. Kwiatowo, z lekką dozą obory. Jestem w stanie drzewną dymność. Ale też słodycz. Zapach dość skomplikowany, słychać jednak jakąś wyraźną pieśń. Jest coś ze słodyczy, choć mocno zawoalowane. Szukam zatem nut. Spodziewam się konwalii, lilii, bursztynu, oczywiście oudu, być może jakichś przypraw, ambry. Jest to taki charakterny arab, niełatwy a równocześnie złożony i kuszący tym, co ukryte pod powierzchnią.

mięta, bursztyn, oud, spierdalaj

No nie. Ja rozumiem, że podczas blind testu Menthe Fraiche od Heeley’a nie rozpoznałem mięty. No ale... to nie mogą być te nuty.

Czas poszukać prawdziwych górali w tym radio/radiu.

Lilial – A to taki zawodnik udający konwalię i stosowany właśnie dla zapachu. Oprócz konwalii dodaje delikatne nuty zielone. Otrzymywany syntetycznie m.in. z sera pleśniowego, kalafiora, banana, jabłka. Wycofany za hipotetyczną rakotwórczość oraz możliwe reakcje skórne. Hipotetyczną - bo nikt go nie badał pod tym kątem. Z mojego doświadczenia – świetną rolę odgrywał w Orange Star od Tauera. I w nowej wersji już nie odgrywa.

Linalool – zapach to konwalia, ale również lawenda, bergamotka oraz mięta – zależy trochę od towarzyszących mu chemikaliów.. Linalool wykazuje dość dużą zawartość w liściach mięty cytrynowej, niektórych gatunkach szałwii, bazylii, rozmarynie czy lawendzie, ale również w cytrusach czy nawet śladowo w cynamonie oraz niektórych grzybach. I otrzymuje się go dość łatwo w naturalny sposób. Jednak by uzyskać bardziej oczywistą miętę w perfumach, lepiej użyć np. rozmarynu. Jak do tej pory nie zbanowany, choć zapewne wejdą kiedyś jakieś restrykcje dotyczące otrzymywania go w naturalny sposób Ekstrakcja z niektórych roślin może skutkować przemyceniem jakichś dodatkowych substancji, które przecież nie wiedzą, że nie miały być ekstrahowane.

Amyl Cinnamal – głównie jaśmin/tuberoza oraz nieokreślony miks przypraw, ale także w niektórych konfiguracjach może udawać np. brzoskwinię. Dość szybko się utlenia, więc nadaje się np. na nutę głowy, która ma szybko ustąpić. Jeśli chcesz jaśmin w bazie, to nie tędy droga. W mydłach utrzymuje się dobrze – choć mydłem przecież nie pachniemy przez cały dzień. Potrafi powodować reakcje skórne. Jest też bakteriobójczy, co może powodować negatywne skutki, gdy dostanie się do środowiska wodnego. Zatem przesadzanie roślinek w akwarium wykonujemy zanim spsikamy się Alienem.

Benzyl Cinnamate – składnik balsamów Tolu oraz peruwiańskiego. Częsty gość w orientalnych perfumach. Utrwalacz, przedłużacz, pogrubiacz. W Europie oczywiście wycofany. Ale mam taką koleżankę farmaceutkę, która mówi, że u niej w aptece to tego peruwiańskiego na zapleczu nawet całkiem sporo. Więc nie wiem.

Lyral – Zapachem przypomina konwalię, bez lub cyklamen. Trudny do uzyskania z kwiatów – otrzymuje się go z warzyw. Główne jego przeznaczenie to przedłużanie trwałości perfum bez większego wpływu na profil zapachowy. W Europie wycofany w 2021 ze względu na potencjalne reakcje alergiczne. Firmenich i Givaudan opracowały dla niego substancje zastępcze: Florhydral, Lilyflore... słowem chemole, jak i nasz rzeczony bohater.

Benzyl Benzoate – kolejny utrwalacz bez właściwości zapachowych.

Amyl Cinnamal Alcohol
Benzyl Alcohol
Anise Alcohol
Benzyl Salicylate
Cinnamyl Alcohol
...to tyle o chlaniu. No i tutaj nawet poczułem tych prawdziwych górali.

Cinnamal – cynamon.

Citral – kojarzyć ma się z cytrusami. Otrzymywany z trawy cytrynowej i różnych gatunków werbeny. Dość trwały.

Citronellol – różany, konwaliowy. Otrzymywany głównie z trawy cytrynowej, ale też z pelargonii. Laboratoryjnie przez uwodornianie geraniolu, czyli powiedzmy olejku różanego itp.

Coumarin – Kumaryna to główny winowajca odpowiadający za to, jak pachnie cynamon. Obficie występuje też w fasoli tonka. Dużo o tym w necie.

Eugenol – składnik m.in. cynamonu, gałki muszkatołowej, goździka (przyprawa). Koń jaki jest, każdy widzi.

Farnesol – zapach konwalii; otrzymywany z liści, igieł, przeróżnych owoców oraz ich skórek – ale również np. z kwiatów lipy.

Geraniol – wiadomo: róża, geranium. Znajdowany też w chmielu, konopiach i cytrusach.

Hexyl Cinnamal – jaśmin, gardenia. Nuta niezbyt mocna, acz trwała. Podbija kwiatowe/owocowe perfumy i służy w nich jako nuta bazowa.

Hydroxy Citronellol – utrwalacz, podbijacz, blender o kwiatowym zapachu.

Isoeugenol – podejrzana sprawa. Ja rozumiem, że w Polsce można mylić goździka z goździkiem. Ale w przypadku isoeugenolu wszyscy mówią, że pachnie jednocześnie i kwiatem, i przyprawą. Przy czym bardziej w stronę kwiatu. Bardzo trwały.

Limonene – to znamy wszyscy. Duża zawartość w skórkach cytrusów, ogromna w nowofalowych „amerykańskich” chmielach; duża w kwiatach konopii, które z chmielem mają wiele wspólnego. Także w drzewach iglastych i np. w mięcie.

Methyl 2-Octynoate – daje zielony efekt, kojarzący się z liściem fiołka, ogórkiem lub melonem.

Alpha-Isometyl Ionone – pudrowy, kojarzący się z irysem, fiołkiem, równocześnie dając podteksty drzewne lub tytoniowe. Nadaje się na nutę bazy – ulatnia się powoli i nie jest zbyt krzykliwy.

...

Na samym końcu listy składników: Oakmoss Extract, Treemoss Extract. Nie wiem. Być może tu kryje się reszta zawiłości.

Coraz bardziej jaram się chemią perfum. Wręcz nie do końca ważne jest, czy coś będzie mi się podobać, czy nie. Chcę poznawać nowe pomysły, rozwiązania. Wiedzieć, skąd co się bierze.

Swoją drogą, zapach bardzo dobry. Skomplikowany, zmieniający się w czasie. Po aplikacji, siedząc sobie z kolegą usłyszałem, że obora i że be. Jednak po pół godzinie dość się z tą oborą oswoił i wracał ze swoimi spostrzeżeniami na temat zapachu, coraz bardziej zresztą przychylnymi. Jest zatem intrygująco.

Zapach: 8,5/10
Trwałość: życia nie wystarczy.

W Skali Nieprzyswajalności Dylana (jest to opracowana przeze mnie naprędce skala trudności w zaakceptowaniu perfum dla niewprawionego w boju nosa, gdzie 1 to Dylan a 10 to Amir Drugi Boży) dałbym mu 7. Pokrótce: jeśli wyjdziesz w tym do ludzi z osobą, która naprawdę cię kocha, to możliwe jest, że jej nie stracisz.

Ech... wiem, że nudne. Ale też ciekawe.

#perfumy #recenzjeperfum
63cef7d3-3c22-4952-a76d-b7f5e9e11b80
GazelkaFarelka

@dziadekmarian masz dobre pióro

HolQ

@dziadekmarian człowieku....aplikuj na flavouriste do jakiejkolwiek branży, niewwzne czy zarcie, eliquidy czy perfumy. Widzę że masz talent i się interesujesz. Wygląda jakby ta robota była stworzona dla Ciebie. No chyba że już jesteś xD

HolQ

@dziadekmarian "Coumarin – Kumaryna to główny winowajca odpowiadający za to, jak pachnie cynamon. Obficie występuje też w fasoli tonka. Dużo o tym w necie." - no nie do końca prawda.... głównym składnikiem jest cinnamaldehyd, Eugenol i camphora (w zależności od czesci rosliny) zapach I smak kumaryny to jest główny sposób na to jak odróżnić prawdziwy cynamon od Cassi .

d5ddd33a-f5cb-4d92-a24e-1206bf9be92b
80dc69e9-f1de-4cc0-99d7-0b5d37c87015
858f3519-eae2-431a-b94a-08473f6d24d2

Zaloguj się aby komentować

Hej!

Coś mi zaczęło brakować pieniędzy ostatnio. Może komuś coś się spodoba.

Z moich flakonów (szkło 2zł):

1. Athena - Midas (~L’Air du Desert Marocain) - 5/ml
2. Athena - Abha (~Sultanate of Oman) - 3,80/ml
3. Bvlgari - Aqva Amara - 4,80/ml
4. Bvlgari - Aqva Divina - 2,80/ml
5. Guerlain - Musc Noble – 3/ml
6. J.Del Pozo - Gold Cedar Nights – 2,20/ml
7. Jazeel - The Palace – 8/ml
8. Jazeel - Heyam – 5,40/ml
9. Le Couvent - Kythnos – 2,50/ml
10. Nilafar du Nil – Trajan 3,80/ml
11. Orlov - Golden Prince – 5,20/ml
12. Rosendo Mateu - Incense Wood - 4,80/ml
13. Rosendo Mateu no.3 - 3,70/ml
14. Rosendo Mateu no.5 - 4,90/ml
15. Rosendo Mateu no.7 – 4,30/ml
16. Salvador Dali - Pour Homme – 1,50/ml
17. Taif al Emarat - T07 – 6/ml
18. Tauer - Lonestar Memories – 9,90/ml
19. Xerjoff - Ivory Route – 10,50/ml

Gotowe odlewki:

20. Bortnikoff – Musk Khabib 0,7ml - 10zł
21. Bortnikoff – Oud Monarch 1,5ml - 24zł
22. Bortnikoff – Triad 1,6ml - 25zł
23. Bortnikoff – Lao Oud 2,4ml - 38zł
24. Bortnikoff – Sayat Nova 1,2ml - 19zł
25. Bortnikoff – Mysterious Oud 2,6ml - 41zł
26. Bortnikoff – Oud Maximus 2,7ml - 42zł
(cały zestaw - 12,7ml za 180 zł)

27. Abdul Samad al Qurashi – Amber Vintage 2ml - 18zł
28. Ajmal Amir Two 1,8ml – 14zł
29. Amouage Overture 5ml – 40zł
30. Arabian Oud – Kalemat 4,5ml - 22zł
31. Cartier – Santos 5,5ml – 18zł
32. Franck Boclet – Leather 4ml – 10zł
33. Jazeel - Amsterdam Intense 7,2ml – 35zł
34. Jazeel – Millenium Star 7,3 ml – 35 zł
35. Khaltat – HOB1 2ml 18zł
36. Kilian – Intoxicated 3,2ml – 32 zł
37. Le Couvent – Valparaiso 8ml -16zł
38. Liquides Imaginaires – Bello Rabelo 9,5ml – 30 zł
39. Liquides Imaginaires – Dom Rosa 9,5 ml – 35 zł
40. Nilafar du Nil – L’homme Fort 6ml – 20 zł
41. Orto Parisi – Boccanera 1,3ml – 10 zł
42. Ramon Bejar – Wild Oud 3,4ml – 37zł
43. Vertus – Monarch 7ml – 49zł
44. Zarkoperfume – Chypre 23 6ml – 13 zł
(cały zestaw  ̶4̶3̶4̶z̶ł̶ 370zł)

#stragan #perfumy
Ukradkiem

Jeśli jeszcze dostępne to wezmę: Khaltat HOB1, Orto Parisi Boccanera, ASQ Amber Vintage

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Hej!

Moje koty odkryły cywet. A nawet pokochały. Tak ze dwa miesiące po mnie. Wręcz czuję te spojrzenia: "Stary, nie chcieliśmy ci mówić wcześniej, ale wreszcie wszedłeś na dobrą drogę". Refleksja: czy naprawdę pod tym względem jesteśmy jedynie dwa miesiące przed domowymi zwierzętami a jednocześnie 10 lat przed resztą ludzkości? Damn.

#perfumy
Lodnip

@dziadekmarian mój sierścioch też za każdym razem jak wyczuje cywet, to leci do mnie i sobie burczy mruczy i się ociera

Zaloguj się aby komentować

Hej! Myślałem, że wrzucę recenzję marki, ale są tu zapachy, o których warto napisać więcej.

Meleg - Civet Cat Chypre

Pierwsza minuta tego zapachu to jedno z lepszych olfaktorycznych doznań, jakich doświadczyłem. To tak, jakby w dość wilgotnym, mieszanym lesie z przewagą iglaków, o obfitym poszyciu z mchu i porostów znaleźć krzew jaśminu i wejść w jego gąszcz za nagłą potrzebą. I podczas tego wejścia odkrywamy, że ktoś przed nami już kiedyś wpadł na ten sam pomysł. I my w ten pomysł wdeptujemy. Ale nie jest to takie świeże premium - nic z tych rzeczy. To ten bardziej odleżakowany, przyschnięty vintage. Taki, co to go już nawet muchy nie chcą. To, co dla nich najlepsze, skrywa się w tym wysezonowanym produkcie pod przyschnietą, twardą acz kruchą skorupką i jest totalnie niedostępne dla tych stworzeń - musiałyby bowiem na tym etapie nauczyć się korzystać z narzędzi by dostać się do środka. A na to są zbyt prymitywne.

Jednak człowiek - choć na tle całego królestwa zwierząt niemal doskonały to wciąż nieuważny - z łatwością jest w stanie zniszczyć tę bądź co bądź delikatną konstrukcję i wykonać na niej poślizg, czasem nawet zakończony niezdarnym saltem w tył - bo i tak w historii ludzkości bywało - tym samym wydobywając ze środka resztki szlachetnego aromatu.

Niewzruszony jaśmin oraz wilgotny, śpiący mech wciąż wydzielają swoje kuszące wonie. Jednak od tej chwili uzupełniają je nowe brzmienia: fekalne, niemal orzechowe, nad wyraz zwierzęce. Petarda.

Ten stan trwa przez kilka chwil. Wszystko to dość szybko ścisza się, redukuje. Ucieka. Skojarzenia pozostają, lecz te trudniejsze nuty - a dla mnie akurat tutaj najbardziej atrakcyjne - bardzo łagodnieją. Zapach jest naprawdę elegancki i kuszący. Wilgotne leśne, mszane i kwiatowe (bardziej jednak różane niż jaśminowe), może lekko bagienne klimaty z wyraźną lecz gładką dozą cywetu. Kompozycja naprawdę bogata i wszechstronna, bo zarazem słodka, przyprawowa, zwierzęca i kwiatowa. Tonka nie denerwuje, choć powinna. Tak miła, że jej nie zidentyfikowałem. Blend mistrzowski - tak zgaduję. Projekcja umiarkowana.

Zapach: 8/10 (otwarcie: 9,5)

@Lodnip - wielkie dzięki!

#perfumy #recenzjeperfum #meleg
a3a350a4-e0e4-4200-abd2-3e9aebd3b285
Lodnip

@dziadekmarian zdecydowanie lepiej się czyta niż moje notatki robocze/robotnicze też mi siedział ładnie ten zapach

Lodnip

@dziadekmarian o cie, wlazłem na stronę melega, travele 10ml wprowadził. Po wypłacie chyba zrobię zakupy

pedro_migo

@dziadekmarian świetna się czyta Twoje opisy! W podobnych klimatach polecam Ensar Oud Musc Gardenia - moje pierwsze spotkanie z tym zapachem to jakby ktoś zrobił papierzaka pośrodku lasu

Zaloguj się aby komentować

Koledzy.

Wiem, że macie.

Sprzedajcie coś od Jaberów.

(taifów, abdulów, hindów)

#perfumy
pedro_migo

@dziadekmarian

Hind al Oud Emarati Musk Parfum | batch: 00346207 (data prod. 11/2021) | produkt z pudełkiem, 49,5/50ml | cena: 1050,00 zł (wysyłka w cenie + gratis parę kropel HAO Emarati Oud Parfum oraz HAO Al Oud Parfum w szkłach z atomizerem) | pochodzenie: import prywatny z UAE

kompottt

@dziadekmarian mam garden of treasure, bracelets of Kisra I i II

Zaloguj się aby komentować

351 świadomie (?) przewąchanych zapachów to niewiele. Jednak, przy chęci poznawania nowych obszarów, ta liczba może dać już jakieś ogólne pojęcie w zakresie rodzajów zapachów, ich jakości czy oryginalności. I tak, mniej więcej pół roku temu zaczęły mnie interesować raczej niewielkie ilości różnego rodzaju perfum – przyświeca mi tu bardziej idea zapoznawania się z różnorodnością tego uniwersum, a chęć poszukiwania ukochanych zapachów zeszła na drugi plan. Bo tych znalazłem naprawdę niewiele i nie liczę na to, że na przykład znajdę kiedyś w końcu ten jeden. Czy trzy. Czy dwadzieścia. Wydaje mi się, że po tysiącu testów będzie mi o wiele łatwiej zrozumieć, czego szukam.

I tak to potrafi zebrać się w kolejce dziesięć albo więcej zapachów. które mam pod ręką od kilku miesięcy, a wciąż nie miałem okazji ich przetestować. Podczas świąt udało mi się kupić resztki trzech tanich zapachów od Taif al Emarat z hejtowej rozbiórki. Przetestowałem je pobieżnie. Dwa z nich średnio mnie zainteresowały a tylko jeden lekko zaintrygował. I ten trzeci dziś postaram się Wam opisać – jako że właśnie postanowiłem do niego wrócić.

Hawamir

Otwarcie głównie miodowe, choć nie pozbawione (zapewne niepokojącego dla części europejskich nosów) arabskiego „czegoś”. Miodowo-owocowe w zasadzie. Taki lekko kwaskowaty miód bez skojarzeń z gaciami, jakie mamy na przykład w Sadonaso. Ten miód jest jak najbardziej miodowy. Lekko podszyty różą, którą mój nos często pomija jako oczywisty składnik większości moich ulubionych zapachów. Jeśli się już jednak na niej skupić, to jest ona z rodzaju tych cięższych i bardziej zalegających, jak na przykład w Jazeel Ghala, lecz zdecydowanie nie jest jej aż tak wiele i pięknie współgra ze wspomnianym, lekko kwaskowatym miodem. Kremowy sandałowiec wraz z dość przyjemną namiastką piżma dołącza po kilku chwilach i z czasem się wzmacnia. I trwa to tak przez dość długi czas, całkiem fajnie projektując. I jeszcze taki troszkę świdrujący akord gdzieś w tle – kojarzy mi się z jedną z nut ASQ Amber Vintage – i jeśli jest to ambra, to po raz drugi się z nią spotykam. Jest to zaledwie muśnięcie i trudno byłoby przypuszczać, że w zapachu za 3 zł/ml użyto prawdziwego składnika. Kiedy tak patrzę na nuty i zagłębiam się w zapach Hawamira, zaczynam postrzegać go jako dzieło. I jako coś, co nie tylko lubię, ale też chcę nosić. Z czasem kwaskowaty miód skrywa się za drzewną słodyczą całości. I tak już pozostaje – bardzo przyjemnie, elegancko, z pazurkiem nieoczywistości i orientalnie. W ciemno zgadywałbym, że to coś z drogiej półki i pewnie dałbym się oszukać, że może to być coś od Hind al Oud.

Tym z Was, którym udało się go wtedy kupić, polecam dać mu szansę na globala. Test jednego psika w moim przypadku okazał się dość krzywdzący dla Hawamira. Dopiero dziś go rozumiem. I jest to zdecydowanie top zapachów do 5zł/ml, jakie kiedykolwiek wąchałem.

8/10

#perfumy #recenzjeperfum
b03bd81d-62f8-4f46-9c63-6eb8e07b0675
Qtafonix

@dziadekmarian gdzie tak drogo? Przy premierze braliśmy go chyba za 1,2zł producenta. Świetna recenzja, miło się czytało do kawusi

Asjopek

@dziadekmarian Pozwolę się nie zgodzić, że ~350 świadomie przewąchanych zapachów to niewiele.

RumClapton

@dziadekmarian "Wydaje mi się, że po tysiącu testów będzie mi o wiele łatwiej zrozumieć, czego szukam." - masz rację. Wydaje Ci się ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ja przekroczyłem 550 odkąd zacząłem zapisywać co testuję i powiem tak - tego co mi się podoba jest coraz więcej i coraz bardziej oddalam się od czegoś takiego jak ulubiony zapach i signature scent. Tęsknię za czasami, w których Cool Water edt to był mój ulubiony zapach na daily a Dylan Blue na wyjścia, imprezy, bo po prostu nic innego nie znałem. Kilkanaście tysięcy złotych dalej jestem jak Julka po przejściach, która nie może sobie znaleźć męża bo jest fizycznie i mentalnie wybałamucona przez niedostępnych już Chadów. Ehh....

Zaloguj się aby komentować

Hej!

Dziś, po dość długim czasie, użyłem obficie Jazeel - The Palace. Sięgam rzadko, bo jakoś zapominam; jednak za każdym razem nosi mi się świetnie. I teraz, gdy już znam Diaghileva , muszę przyznać, że jest dość duże podobieństwo. Co tam u Was, Damy i Dżentelmeni?

#conaklaciewariacie #perfumy
7b35b2d9-1cc1-4c59-a708-7ede20658715
pomidorowazupa

Ahom world ambre oud ze 30 psikow bo dobrego napchnidla sie nie zaluje. Pieknie gra ten zapach jak kazdy inny od zaka - ambra, oud i sandalowiec to trzy glowne skladniki gdzie kazdy z nich jest najwyzszej jakosci. Do tego jakies kwiatki i zywice graja jedynie w asyscie. Btw na butelce jest napis "edp" ale tlusty slad zostaje przed dluzszy czas.

Mywave

@dziadekmarian global clive christian ecstatic,a po tyrce agar aura pursat 4k na lapie.

fantasmagorian

Męczę namiętnie Study No. 23 Miller et Bertaux, ah jakże piękna jest to kompozycja:)

Zaloguj się aby komentować

Fenomen LV Imagination

Lubię herbatę. Głównie czarną. Półfermentowane nie za bardzo mnie interesują. Zielone i białe czasami. Sencha ma w moim sercu jakieś miejsce. Z czarnymi zaś przygoda nie ma końca. Plantacje, daty zbiorów, zacne dodatki. To trochę jak z winem - rocznik wraz ze swoją temperaturą i wilgotnością ma ogromne znaczenie. Jednak przede wszystkim region. Dawniej bywało, że na jakiś zbiór trzeba było czekać pół roku od czasu zbioru, żeby kupić sobie 50g i dozować przez następne paręnaście miesięcy, żeby wystarczyło. Oczywiście - jak z perfumami - było więcej plantacji niż ta jedna jedyna, więc raz to, raz tamto... i człowiek jakoś zamykał sezon, a i jeszcze troszkę mu zostało w zapasie.

Dziś już mniej o tym myślę. Herbaty w domu zawsze powyżej 2kg - choć coraz rzadziej poluję na unikaty. Zadowalam się wariacjami komercyjnych marek, jak np. Sir Adalberts, Twinnings, Mlesna, serią "Watte" od Dilmah. Z tych ostatnich fajnie robi się własne blendy dodając zdobyte gdzieś składniki, jak np. dobrą wanilię, cynamon, kardamon czy co tam człowiekowi wpadnie do głowy. Albo przy pomocy pistoletu wędzarniczego odymić sobie jakąś ciekawą herbatę, dodać wiórki z beczki po Burbonie czy Rumie (to za friko od piwowarów domowych).

Dlatego już na samym początku zaznaczam: herbata w perfumach kompletnie nic mi nie robi. A nawet nie za bardzo ją czuję. Na co dzień jestem przeherbacony i przebergamotkowany. I piję tego gówna naprawdę dużo - od pięciu do kilkunastu dziennie.

Stąd Louis Vuitton - Imagination nie porwał mnie idealnym odwzorowaniem herbaty z cytr(usem)yną. Ja tej prawdziwej herbaty nie odnajduję w niczym innym, niż prawdziwa herbata. Tak, dziś wiem i czuję - ona tam jest ewidentna. I tak, jak bardzo spodobały mi się te perfumy na samym początku, tak ni chuchu nie wyczułem w nich wtedy herbaty. To był jeden z tych, przy których mówi się: "nie myśl. wąchaj."

Dziś - czyli ze dwa lata później, bo tyle tak naprawdę trwa ta moja przygoda - to już nie jest takie proste, by oddać się temu pierwszemu wrażeniu bez rozbierania na czynniki pierwsze. Z drugiej strony, po przewąchanych 350 zapachach (ja wiem, że to wciąż bardzo mało) człowiek już nie tak mocno skupia się na samych nutach - bo te już mniej więcej zna i rozpoznaje - co na jakości tego, co wącha. I czy to jest krowia dupa, żelazko, krew, dyszel czy dział produkcji węglików spiekanych w Fabryce Łożysk Tocznych, to ważne jest, by było to odwzorowane wiernie i w miarę naturalnie.

I tutaj - niestety - w LV czuję głównie chemię. Nie jest to dla mnie problem. Zapach rzeczywiście działa w gorące dni. Jednak dziś czuję już, że to głównie jego cena robi wrażenie... a wypowiedzenie nazwy marki przy dziewczętach mocno podbija poziom zainteresowania nami w towarzystwie. Wciąż nie chcę powiedzieć, że to źle pachnie... Ale czy w tej kasie aż tak dobrze?

No bo zaraz. Ktoś powiedział wyraźnie, że istnieje klon LV za grosze. Robiąc obfity oprysk Sunset on the Red Dand Dunes czujesz w zasadzie to samo, co w Imagination. Czy to jest bardziej, czy mniej chemia? Nie wiadomo. Jednak wygląda na to, że nie jest to aż tak trudny do podrobienia pomysł. No... chyba że Zara płaci kasę za dobre recepty i stąd wie, jak to zrobić. Bo sam przewodni akord wciąż jest dość oryginalny. I w zasadzie należący do LV.
I tutaj mam trzeciego zawodnika. Nie żebym szukał klonów Imagination jakoś zawzięcie.

Athena Zeno

Znając oryginał od razu wiesz, że to ten zapach: Imagination. I - w odróżnieniu od oryginału - mnie osobiście od razu wkurwia nuta nazwana "citron". Reaguję na nią trochę podobnie, jak na markę "Citroen" reagują miłośnicy samochodowych youngtimerów: "tylko nie Citroen". Jednak reszta nut w Athenie zgrywa się nad wyraz zgrabnie. Po kilku minutach to już bardzo ciekawy, nieofensywny swieżaczek. Poza tym ma naprawdę imponującą projekcję. I mimo, że z każdą minutą oddala się coraz bardziej od oryginału, to w moim mniemaniu staje się ciekawszy. Uzyskuje jakiś większy wymiar, wciąż pozostając w tym klimacie.

Projekcja oraz trwałość LV to legenda. Trzy dni na ubraniach itd. W przypadku Atheny jest to kilka godzin projekcji powyżej 1 metra, a potem to już do rana, ale troszkę bliżej skóry. I Athena jest przede wszystkim bardziej naturalna, bliższa żywej istocie. LV w porównaniu pachnie jak świeżo rozpakowana chińska zabawka. Athena Zeno to prawdziwe perfumy.

I w tym momencie nie sposób mi nie wspomnieć o Taif al Emarat - T12 - bo w tę właśnie stronę ucieka Athena Zeno. A Taif to znowu troszkę w stronę Aventusa oraz bardziej iglastych klimatów. I tak się ganiamy z kąta w kąt w tym swieżaczkowym światku.
T12 niestety dość krótko trzyma i niezbyt dobrze projektuje. Stąd, w kategorii "jak najdalej od Imagination", the winner is: Athena Zeno.

...i wciąż nie czuję prawdziwej herbaty. Za to Dunhill - Matcha Meditation jest dla mnie jak picie prawdziwego naparu - tyle, że zielonego. Za 3zł/ml. I bądź tu mądry.

#perfumy #recenzjeperfum
saradonin_redux

Kolego, polecam Vi et Armis XD

Nie no serio, wyraźny lapsang souchong.

dziadekmarian

@saradonin_redux Dziękuję, spróbuję!

Zaloguj się aby komentować

Szanowne Pachnące Towarzystwo!

Myślę, że od ostatniego #conaklaciewariacie już każdy z Was "wzbogacił się" o minimum trzy flakony lub co najmniej dziesięć odlewek. Proszę się chwalić

Ja proszę Państwa mam dziś niewątpliwie przyjemne spotkanie z Ormonde Jayne - a jest to Nawab of Oudh Intensivo. Otwiera się naprawdę soczyście - tak właśnie, jak na załączonym obrazku. Róża dołącza do zapachu po kilku chwilach i przez kolejną godzinę kroczek po kroczku stara się zdominować całość, jednak jej się to nie udaje. Zapach zmienia się przechodząc trzy ciekawe, przyjemne fazy. Oudh to może niekoniecznie tam czuć. Jednak polecam sprawdzić tym, którzy lubią gęste i nie przesłodzone uniseksy.

Miłego wieczoru/ra!

#perfumy
c6031f04-e26b-4eb7-9b2f-a33d2e7520c5
pedro_migo

@dziadekmarian Khaltat HOB Sultan - pudrowy irys skontrowany soczystą, dżemową różą z dodatkiem drzewnego i lekko technicznego oudu. Chyba najlepszy zapach ze stajni Khaltat, choć przyznam, że brakuje mi w nim tego czegoś.

testowy_test

@dziadekmarian Tom Ford Ombre Leather, co prawda dziś odbieram go inaczej niż jak go poznałem kilka lat temu ale to nadal świetny zapach

Zaloguj się aby komentować

Panie Marku, zalecam Panu regularne badanie piersi.

Prawdopodobnie wynika to z mojej percepcji kobiecości, ale odnoszę wrażenie, że perfumy uniseksowe to w większości bardziej męskie zapachy, od bidy nadające się dla kobiet - i to tylko dla niektórych. Z drugiej strony zdarzyło mi się usłyszeć że to, co noszę (np. przy Junoon Leather, Yas Al Gharam, HAO Devotion) jest bardziej damskie, niż męskie. Mnie się wcale tak nie wydaje i możliwe, że mam trochę bardziej damski nos, niż powinien mieć prawdziwy pożeracz golonki i moja percepcja zapachów pozwala mi na akceptowanie bardziej damskich rzeczy na facetach (włącznie ze mną samym). I przyznam: już nie wyobrażam sobie mężczyzny spsikanego BR540, choć w tamtym roku sam to robiłem... jednak spotykam wielu mężczyzn, dla których pachnę jak baba.

Kupiłem ostatnio od Kolegi z tagu trzy zapachy ze stajni (bynajmniej, tak mi się tylko powiedziało) Argos. Tak na spróbowanie, a co tam. Wszystkie trzy zapachy to uniseksy. No i właśnie...

Argos – Pallas Athene

Kolega zauważył ten zapach i nie znając nazwy perfum powiedział mi, że ładnie pachnę, jak grecki all inclusive.

Zapach zaczyna się kwiatowo i dość słodko. Tendencja do wrzucania posłodzonych cytrusów w nuty głowy jest w zasadzie charakterystyczna dla firmy. Znajdujemy tu, proszę Państwa, aż pięć kwiatków: Róża, Piwonia, Hiacynt, Fiołek oraz Irys. Irysa nie wyczuwam. Jest to taki wielokwiatowy zapach, kojarzący mi się ze sklepem z pachnącymi artykułami do szaf. Nie no, przecież nie ma takiego sklepu. Ale gdyby był, to wtedy...

Oprócz Irysa nie czuję również Różowego Pieprzu ani Wetywerii – choć na papierze te nuty widnieją. Kwiaty pozostają w otoczeniu miękkiego Sandałowca oraz wszechobecnej od samego początku Wanilii. Zdecydowanie zapach dla Pań. I to tak bardzo. Trwałość – może siedem godzin, z dość dobrą dwugodzinną projekcją. potem tylko zalatuje od czasu do czasu, jak mu się zachce.

5,5/10. Na Pani dałbym 7.

Argos – Triumph of Bacchus

Pierwsze kilkanaście sekund kojarzy mi się z oldschoolowymi gumami Donald. Po chwili przenosi nas do bogato obsadzonej kwiatami cukierni (już się ta spożywcza wanilia wpier...). Wyraźnie czuć owocowe ciasta: Zielone Jabłko podobne trochę do tego w YSL Y i dość nieźle rozpoznawalna Brzoskwinia. Wszystko to w lekko kwiatowej (Jaśminu nie wyczuwam, choć w Karcie Poljaka stoit jako jedyny cwiet bljat) otoczce z dodatkiem... Rumu! Tak, w tej cukierni zdecydowanie można kirzyć wysokie ankohole. Nuta rumu jest trochę jakby plastikowa, sztuczna... nie potrafię nazwać tego wrażenia – czasami świeżo rozpakowane urządzenia różnej maści pachną taką plastikową nowością. I wreszcie, po mocnym kwadransie wyłania się spod tej słodyczy (i tu znowu Wanilia plus Sałdany) jakaś nieśmiała nuta tytoniu. Tak naprawdę to chyba ten Rum wcześniej ją przysłaniał. Teraz pachną sobie ręka w rękę i jest to całkiem przyjemny zapach. Troszeczkę przypomina mi Nilafar du Nil – Trajan. Taki dość słodki, nawet z nutką wiśniową, blendzik alkoholowo-tytoniowo-drewniany. Herodowców prawdopodobnie również mógłby urzec. Chwilami ten finalny blend ma taki cynamonowy, ciepły chrakter. I zgadywałbym właśnie Cynamon, Rum, Wiśnię oraz Wanilię. Wiśni i Cynamonu jednak w tych perfumach nie ma.

Projekcja taka sobie. Najmniej trwały zapach z tej trójcy. Pół godzinki parowania na pół metra od człeka. Potem już tylko w bliskiej okolicy, podczas ruchu. Po trzech godzinach raczej nie ma już o czym gadać. I chce się to wąchać – jednak znowu: nie na sobie. Znowu przydałaby się jakaś – być może tutaj bardziej z jajami – ale jednak Pani.

6,5/10. Trochę syntetyk. DNA nieco w stylu PdM.

Argos - Adonis Awakens

Słodkie cytrusy: Cytryna, Bergamotka. Zaraz wyłazi słodka Róża. I jeb w łeb toną spożywczej Wanilii zmieszanej znowu, a jakże, z Sandałowcem. Jest Jaśmin! Niestety, ja go nie czuję. Być może to taka wersja in koguto. Zdecydowanie z nut, których również nie czuję, na czoło wybija się Różowy Pieprz. Argos to mistrzowie ukrytego Jaśminu i Pieprzu. Wiadomo – najlepszy śledź jest wtedy, kiedy nie czuć ryby, więc nie będę się przypierpapier.

Jednak, moi drodzy... Tutaj to nawet Paniom chciałoby się powiedzieć: Kochanie, musisz przystopować z tymi słodkościami. Zdecydowanie najsłodszy zawodnik w tej grupie. I jednocześnie najtrwalszy. Bardzo kobiecy, trochę nudny. I redukuje się do... chyba to jest Drzewo Kaszmirowe. Mi trochę przypomina miks Paczuli ze Skórą, za którym nie przepadam. trwałość – spokojnie 7 godzin przy dwugodzinnej, porządnej projekcji.

5,5/10

No cóż, spróbowałem. Myślę, że jakieś koleżanki wypsikają i być może nawet będą bardzo zadowolone. Marka jest w miarę specyficzna. Jakość zapachów akceptowalna. Jednak przy cenach rzędu 9zł/ml totalnie nie warte kupna, bo nie aż tak jakościowe i oryginalne.

Zdecydowanie polecam Paniom. No, chyba że mamy na tagu jakiegoś transpłciowego pływaka, który chciałby załapać się na mistrzostwa jako kobieta i zgarnąć babom wszystkie medale. Wtedy jak najbardziej Argos.

EDIT: nie wiem, co mnie wzięło na pisanie nazw nut z wielkiej litery. Ktoś mnie w końcu zjebie i przestanę.

#perfumy
#recenzjeperfum
c286db57-eea7-4ecf-a3d6-9244a0365fac
Qtafonix

@dziadekmarian też tak żem czuł że to ładnie opakowane chemolki wzorowane na innych znanych produktach. W ciągu ostatnich 3-4 lat widzę wysyp takich firm które zupełnie nic nie wnoszą do świata perfum i opierają się na sprawdzonych rozwiązaniach.

Lodnip

@Qtafonix ja żem już dwa discovery sety nowych marek z klonami przerobił ostatnio

Zaloguj się aby komentować

Od jakiegoś czasu przyglądam się różnym cudom na jednej grupce w Messengerze. Są to rzeczy totalnie nie na moją kieszeń - jednak być może kogoś zainteresują. Niezbyt często cokolwiek tam wpada, ale jak już wpadnie, to naprawdę ciekawe rzeczy.

https://m.me/ch/AbaGDi0C4oWrvdkY/?send_source=cm%3Acopy_invite_link

#perfumy
b0d2b49f-dff2-4578-bb53-b5aed915e9df
842fd242-408a-4890-9ea9-ad9f9b97fcae
fc61d8bc-5866-4853-ba2e-601bbd4666eb
f25077bf-7a54-4ccd-9d39-e98194e972a3
Cris80

@dziadekmarian to już wyższy stopień wtajemniczenia, nie przyspieszaj naturalnej ewolucji perfumowej mamy jeszcze ze dwa lata.

A poważnie, to z tego co widzę to już dla pasjonatów warzenia zapachów.

Pirat200

@Cris80 @dziadekmarian następny stopień wtajemniczenia... no dobra, gdzie kupię sadzonki paczuli i Aquilaria agallocha?

Edit o kurde, jest jakaś jawajska paczula na allegro

nigerian_prince

@dziadekmarian o kurła co to jest? O_o

f59c4a29-a4f8-49d6-a68e-992ba51a0fb9
dziadekmarian

@nigerian_prince to są gruczoły zapachowe tegoż właśnie Piżmowca Syberyjskiego.

nigerian_prince

@dziadekmarian elegancko, można nosić jak amulet

Zaloguj się aby komentować

L'appel du vide

No powiedzmy, że na etapie zdobywania świata udało ci się odhaczyć te 20% marzeń. Całe szczęście, że nie więcej. Bo przecież dorastasz, poszerzasz horyzonty. I nawet głupio byłoby kurczowo trzymać się celów wyznaczonych dziesięć lat temu pod wpływem impulsu. Wraz z kolejno odkrywanymi kartami życia pojawiają się perspektywy, których dotychczas nie znałeś. Ludzie, którzy – jeśli w młodości nauczono cię słuchać – mają do opowiedzenia historie, których ty byś nie wymyślił. Jednakże opowiadają je w sposób, który powoduje, że jesteś w stanie zrozumieć je niczym swoje własne. Niektóre z tych historii przyjmujesz tak, jakbyś sam je przeżył i wtedy podejmujesz próby eksplorowania tych nowych dla ciebie wszechświatów. Etap pogoni za różnorodnością. I całe szczęście, bo prawdopodobnie udusiłbyś się w końcu od tych przeterminowanych marzeń, które sam sobie kiedyś wrzuciłeś na garb. Zatem tworzysz nowe; w pewnej chwili czujesz, że możesz pójść w każdą stronę. Ale w końcu najczęściej i tak przyczepiasz się do tej łódki, która twoim zdaniem płynie najszybciej, najbardziej stabilnie. I – co najważniejsze – mniej więcej w kierunku, który gdzieś tam kiedyś ty sam sobie obrałeś.

Jeśli jednak łudziłeś się, że miałeś idealny pomysł na swoje życie, to los i tak prędzej czy później przyniesie ci coś, czego w twoim planie nie mogłeś uwzględnić. Coś, o czym z początku będziesz myślał, że pojawiło się w albo złym momencie, albo zbyt późno, lub zbyt nieoczekiwanie. I dla takich rzeczy możliwe, że w końcu rozpierdolisz swoje dotychczasowe, ułożone według planu życie i postanowisz budować je od nowa. Być może tak, być może nie. Jednak bez jakiejś wewnętrznej walki raczej się nie obejdzie.

Bywa jednak, że już wiesz, co lubisz i czego nie lubisz. Skąd przyszedłeś i dokąd idziesz. Sprawdziłeś już te wszystkie sztampowe schematy; masz je w małym palcu. Jesteś szczęśliwy z tym, co masz. I jedziesz pewnego dnia do północnej Szwecji. Stajesz nad brzegiem ogromnej katarakty: Storforsen. I jakbyś dostał cegłówką w łeb. Wydawało ci się, że mniej więcej już wszystko miałeś poukładane. A teraz stoisz nad tą zapierającą dech w piersiach manifestacją potęgi natury i znowu zdajesz sobie sprawę, że niczego wielkiego w życiu nie doświadczyłeś. I jeśli gdzieś wśród tych ogromnych myśli pojawi ci się w głowie taka jedna, mała: a może by tak pierdolnąć w tę kipiel i zobaczyć, co się stanie – to nie przejmuj się. To tylko nasz odwieczny zew pustki. Pragnienie, by zmienić wszystko – nawet, jeśli wszystko jest już tak, jak zaplanowaliśmy.

Ucieczka od arabów cz.1

Dość szybki rozwój zmysłów. Świeżaki – jakieś dwa miesiące. Słodziaki – następne dwa. Szybkie spojrzenie na dziwną niszę... no dobra, kiedyś można wrócić. Co by tu jeszcze... o, dużo mówią o Amouage. Trzeba kupić coś i zobaczyć, czy rzeczywiście to coś warte. Wow! No faktycznie. Ale z lekka po kieszeni gniecie. No to co, sprawdźmy tańsze, arabskie podróbki tych najlepszych. Ale żeby nie było: nie oficjalnie, tylko tak bardziej in koguto., żeby się nie dowiedzieli. Noo, fajne fajne_._ Ale jednak tamten Amłaż miał coś tak niby lepiej, niby mocniej... (i tu zdaję sobie sprawę, że robię to wyłącznie dla siebie. A na siebie łatwiej wydawać kasę, niż na aprobatę nieznanych mi osób, dzięki której miałbym hipotetycznie co jakiś czas dobudowywać kolejny pokoik w swoim kruchym domku z klocków Ego) Nie no, trzeba zwiększyć budżet.

Koledzy na tagu oczywiście bardziej ogarnięci. Ja wącham dopiero trzeciego Amłaża, a oni już ASQ, ALD HAO, TAE, FBI, NBA. Co to kurwa jest? Jak to dogonić? Poczekajcie, dajcie się nacieszyć. Dopiero wydałem 280 zł na cztery dekanty, a Wy już mi mówicie, że to tylko zabawki dla małych dziewczynek, bo otóż gdzieś tam na wschodzie jakiś sułtan, arabski Fellini, w pięciolitrowym garnku odtwarza właśnie „La Stradę”... tylko że w płynnej formie.

No oczywiście, że chcę to mieć.

Zatem już tydzień później arab goni araba. Wszystko fajne. Sprawdzanie, wrażenia, uniesienia. Jestem tam, gdzie chciałem. Mijają kolejne miesiące... już to znam, wiem, nie mylili się. Chyba w tym zostanę.

No ale zaraz. Jeśli nie da się już iść do przodu, to co wtedy? Czy to już wszystko? I tutaj pewnie duża część osób powie: Tak, dokładnie. Czego możesz jeszcze chcieć, skoro pokonałeś jakąś drogę i wreszcie dostałeś to, za czym goniłeś?

Ano właśnie. Niby nie da się tęsknić do czegoś, czego się nie miało. A jednak czasami wiemy, że coś nas ominęło. I to wcale nie muszą być rzeczy, które miałyby nam się podobać bardziej niż to, co już wiemy, znamy i mamy. Ale być może, być może gdzieś jest jakieś inne Storforsen, do którego dochodzi się całkiem inną drogą.

Giardinodiercole/Giardino di Ercole

To tylko jeden z kilku przykładów zapachów, które mogły mnie ominąć, gdybym został tam, gdzie już jest mi idealnie. Zdecydowałem się jednak powrócić do Europy i pogrzebać jeszcze w starych marzeniach, jednocześnie goniąc krowią dupę w tym drugim uniwersum. Nie jest to skok w katarakty, ale zwyczajny powrót w świat, przez który za szybko przemknąłem.

Otwarcie przyjemne. Kiedyś powiedziałbym, że świeże. Dziś jednak jest to dla mnie taki jasny kadzidlak z dużą dozą cytrusa (powiedziałbym, że to limonka, jednak nuty podają, że bergamotka, którą znam jedynie z mojego ulubionego napoju – herbaty; i przez tę herbatę nie potrafię się perfumowej bergamotki nauczyć). Przez minutę jest świeżo; powoli uwydatnia się jałowiec, który dla mnie gra idealnie z cytrusami. Na tym etapie zapach ma wiele wspólnego z Golden Prince od Orlov – jednak udział jasnego kadzidła jest tutaj o wiele większy. Jest bardzo przyjemnie: świeżo, iglaście, ale nie tak wcale lekko. Dość szybko do tych leśno-ziołowo-cytrusowych wrażeń dołączają nuty drewna oraz cięższych, słodszych balsamów. Zapach przestaje krzyczeć, ale kosztem projekcji wyokrągla się i ociepla. I w tej jego kadzidlano-iglastej srebrzystości coraz bardziej wyczuwam przebijające się brunatne, cięższe odcienie – do tego stopnia, że europejski „świeżak” (to wciąż nie jest to słowo) zaczyna mi się kojarzyć z arabskim Yas Gold – dość ciężkim, bogatym zapachem, który nie posiada właściwie żadnej rześkiej nuty. Bo w tej chwili gramy już Sandałowcem, Cedrem oraz Szafranem. I ch... wie jeszcze czym tak naprawdę. Jakość tych składników jest raczej z dość dobrej półki. To nie jest Cedrat Boise – w ogóle nie w tę stronę. Tutaj czuję się tak dobrze w każdej fazie trwania zapachu (a tych faz jest parę), że ten skok w otchłań - kojarzony wcześniej z groźnym, egzystencjalnym "L’appel du vide" - teraz jest już li tylko powrotem do obszarów bezmyślnie przeze mnie pominiętych w pogoni za tym jedynym króliczkiem, którego w pewnym momencie perfumowej pasji sobie wymyśliłem. To dobry znak, kiedy możemy cofnąć się do dowolnego rozdroża i zamiast lewej, tym razem wybrać prawą ścieżkę. Lub odwrotnie.

8,5/10. Trwałość i projekcja nie do końca mają tu dla mnie znaczenie – choć nie jest źle.

#perfumy #recenzjeperfum
ed635fff-371c-430b-9ea6-971d844ced7a
wonsz

zdaję sobie sprawę, że robię to wyłącznie dla siebie (...) i projekcja nie do końca mają tu dla mnie znaczenie

dziadek już tyle lat żyje że świadom swojej wartości nie musi szukać poklasku i komplementów żeby się dobrze czuć ze sobą, tak trzeba żyć

Cris80

@dziadekmarian nasz tagowym wieszcz jak zwykle stanął na wysokości zadania, świetna lektura.

saradonin_redux

Wyślij chłopu dekanta. Czytaj z rana rozprawę filozoficzną. Profit.

Zaloguj się aby komentować

Przepraszam, gdzieś to musiałem uwiecznić.

Jakby trój wymiarowy, logo jakby się zgadza (lub też zgadza się "jakby logo"). W sensie wszystko jakby mega spoko... Tylko ten słodycz na końcu. Ale widocznie taki był kolej rzeczy.

#perfumy
4c222b31-d6d3-4625-a496-1688c5aca770
Cris80

@dziadekmarian poprawiłeś humor z rana napisałem naj cieńcza czcionkon, dla mnie to podoba się mnie

Lodnip

@dziadekmarian Reasumując, Kamil kupił podjebę, jakkolwiek do tematu by nie podejść

Grzesinek

@dziadekmarian Wypsikał się cytrusami z tytoniem a po trzech godzinach na rowerze czuł od siebie słony karmel.

Widocznie nie jest taki naj cieńczy na tym rowerze

Zaloguj się aby komentować

Qtafonix

@dziadekmarian Ja ostatnio testowałem go w Missali. Tuberoza z kokosem na papierku pachniała całkiem ładnie, ale po prysnięciu na damską skórę wyszło brudnawe piżmo i nie było za dobrze. Ogólnie takie 7/10 i do tego całkowicie babskie. W tej cenie lepiej sięgnąć po Tilie

Zaloguj się aby komentować