Zdjęcie w tle
KatieWee

KatieWee

Fenomen
  • 285wpisy
  • 1601komentarzy
Udział w XXXIII odsłonie #nasonety wzięło troje uczestników z czterema tekstami:

@splash545 Fanatyk - 15 piorunów
@moll Letni sen o zimie - 17 piorunów
@splash545 Jego żywot - 16 piorunów
@Wrzoo Zobaczysz, jak sama będziesz mieć dzieci! - 16 piorunów

Ponieważ wyniki piorunkowe w tym tygodniu były bardzo wyrównane, po prostu sumuję pioruny kolegi @splash545 i wychodzi 31!
Co mi się bardzo podoba, bo sonety kolegi w tej edycji mnie urzekły

Oczywiście nie może zabraknąć nagród pocieszenia, którymi są:

-dyplom i nagroda Niebieskiej Maty Chłodzącej dla @moll , która nie znosi upałów (ja kocham, ale zawsze doceniam twórczość płynącą prosto z serca) oraz

-dyplom, wielki przytulas i nagroda za Twórczą Autentyczność dla @Wrzoo !

I to by było na tyle w dzisiejszym #podsumowanienasonety , do zobaczenia w kolejnej edycji, którą poprowadzi @splash545 !
#zafirewallem
Wrzoo

@KatieWee 💛🥹

@splash545 gratulacje, i to zasłużone!

splash545

@KatieWee dziękuję bardzo i jestem bardzo zaskoczony jak zazwyczaj większość zwyciezców sonetowego konkursu O kurczę nie spodziewałem się, że ta edycja była taka ekskluzywna i tylko 3 osoby brały w niej udział Ale jakby nie patrzeć towarzystwo było doborowe

( ͡° ͜ʖ ͡°) No to ten no, serio jestem zaskoczony i nie mam żadnych pomysłów to dajcie mi chwilę i coś tam zrobię na odpierdziel xd

moll

@KatieWee dziękuję gdzie można zgłosić się po odbiór maty?


@splash545 - gratulacje

Zaloguj się aby komentować

615 + 1 = 616

Tytuł: Tajni dyrygenci chmur
Autor: Wioletta Grzegorzewska
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: WAB
ISBN: 978-83-8319-687-9
Liczba stron: 270
Ocena: 7/10

Dostajemy tu opowieść o dorastaniu na wsi w latach osiemdziesiątych - z jej dziwacznym folklorem i wszelkimi mikroopowieściami jakie tworzą się w małej, raczej zamkniętej społeczności.
Jakoś tak ostatnio tkwię myślowo na peerelowskiej wsi i we wczesnych latach dziewięćdziesiątych (co widać było w moim przedostatnim opowiadaniu). Może ta pogoda jaką ostatnio mamy jakoś kojarzy mi się z pierwszymi wakacjami? Nie wiem. Ale ta książka jak najbardziej pasuje mi do mojego aktualnego humoru. Ma ona jednak swoje lepsze i słabsze momenty - czasem autorka tłumaczy najbardziej oczywiste rzeczy (czego nie lubię), a czasem zachwyca porównaniem czy niezwykłym spostrzeżeniem. Stąd też taka, a nie inną ocena tej książki - jest ona bardzo nierówna, trudna do oceny. Niektóre zdania mnie zachwyciły, inne były takie jakieś… no nie wiem jak to ująć. Kostropate? To chyba to, co najlepiej opisuje to co czułam czytając je. Nierówne, poszarpane, utrudniające czytanie w tym złym sensie.
Ale polecam, naprawdę polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
027dc180-a102-43eb-a5a8-8b73233dc0ab
Wrzoo

@KatieWee też za tą wsią jakoś mi tęskno, brakuje tego cykania cykad, skwaru, tych torów kolejowych, które aż parują... Oj, pojechałoby się na wieś na wakacje

Zaloguj się aby komentować

A jednak w XXXIIII edycji zabawy #nasonety nie wystąpi pan Barańczak, ale pan Szekspir. Propostą będzie monolog Puka z zakończenia Snu nocy letniej w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego. Jeżeli ktoś będzie rymował do innych tłumaczeń to docenię to także.

Jeśli duszek źle was bawił,
Sprawcie by wszystko naprawił -
Pomyślcie, że wszyscy śnili, 
Gdyśmy tutaj z wami bawili,
A marny obrazek ten
To po prostu był wasz sen.
Więc nie patrzcie z miną gniewną,
Naprawimy rzecz na pewno.
Klnę się na Pucka uczciwość: 
Jeśli znalazł ktoś zelżywość,
Wynajdziemy sposób nowy,
By zamilkł język wężowy;
Lub "Puck łgarz" niech każdy krzyczy.
Dobrej nocy on wam życzy,
Kto zaklaszcze ten nie straci,
Robin pięknie wam odpłaci.

Zasady wyłaniania wygranych wymyślę po drodze, proszę się nie stresować;)
#diproposta #nasonety #zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#naopowiesci #zafirewallem

Przemilczane

Na początku pojawiła się cichutka melodyjka, jak radiowy dżingiel, który potrafi zapętlić się i grać w głowie całymi godzinami. Nie potrafiła powiedzieć gdzie usłyszała ten urywek, ale to nie było przecież nic niepokojącego. Wszystkie te baby sharki i inne takie bardzo często atakowały ją nawet całymi tygodniami, więc jeszcze jedna melodyjka w głowie nie była niczym dziwnym. Z tym, że mijały już dwa miesiące, a to uparte tamparam pam pam trochę podobne do melodyjki auta z lodami do tego czasu nie zostało wyparte jakąś głupią reklamą.
Po jakimś czasie po melodyjce pojawił się szept. Próbowała usłyszeć o czym mówi głos (a może dwa głosy? a może cały chór głosów?), ale nie mogła. Zakrywała uszy rękami, zakładała słuchawki wyciszające, wkładała w uszy zatyczki - na nic. Głosy szeptały na granicy słyszalności. Czasem pytała męża albo siostrę czy coś słyszą - a im częściej o to pytała, tym częściej spoglądali na nią z niepokojem. W nocy kiedy ciszę zakłócał tylko lekki szum padającego śniegu starała się usłyszeć chociaż słowo. Przewracała się w łóżku całymi godzinami. Mąż już od dawna sypiał w gościnnym, kłócili się o wiele częściej niż zwykle. Przynajmniej gdy w końcu udawało się jej zasnąć miała całe łóżko dla siebie i nie budził jej telefon męża, w którym alarm ustawiony był na szóstą rano. Czasami mąż przed wyjściem do pracy zachodził do sypialni, gładził ją po włosach i mówił - śpij dobrze maleńka - a ona zaciskała oczy mocniej, żeby wiedział, że śpi i stara się wypocząć. Bo ten wypoczynek stał się ostatnio bardzo ważnym tematem w ich rozmowach.
-Muszę odpocząć! - krzyczało jedno.
-Ja muszę bardziej, życie z tobą jest do dupy! - wrzeszczało drugie.

Na terapii u psychologa i u psychiatry, do którego chodziła od jakiegoś czasu też uważali, że potrzebuje odpoczynku, ale nie mogła mieć spokoju słysząc ten ciągły szept. Była też u kilku innych lekarzy, ale uznali, że nie ma żadnych zmian laryngologicznych i neurologicznych, które mogłyby dawać taki skutek. Rozkładali tylko ręce.

Gdy było już naprawdę źle szła do klubów i tańczyła do upadłego. Ogłuszająca muzyka i alkohol trochę wyciszały to co działo się w jej głowie, ale mąż za każdym razem miał jakieś pretensje, jakby nie rozumiał, że to jedyne co jest jest w stanie pomóc chociaż na chwilę. Było lepsze niż jakiekolwiek lekarstwa od psychiatry.

Któregoś popołudnia gdy leżała w łóżku dochodząc do siebie po wyjątkowo udanej imprezie usłyszała w głowie jedno odrobinę głośniejsze słowo - nadzieja. Głos był dalej cichy, ale wreszcie zrozumiała choć jedno słówko i to była to jej własna nadzieja. Wyskoczyła z łóżka, ściągnęła szybko bluzkę, w której spała i nago odtańczyła taniec radości z wymachiwaniem ramionami i mnóstwem kręcenia biodrami. Jej ciało odbijało się w wielkim lustrze naprzeciwko łóżka i zobaczyła w nim, że pierwszy raz od miesięcy się uśmiecha. To cudowne! Nie oszalała! Ten głos naprawdę tam był i odzywał się do niej!

Przez wiele następnych tygodni nasłuchiwała tych pojedynczych słów, reszta dalej tonęła w szepcie. Często ten miękki, głęboki kobiecy głos powtarzał to samo - łono, czczę i nadzieja
Któregoś wrześniowego popołudnia gdy siedziała przy śniadaniu nagle spłynęło na nią olśnienie i wreszcie zrozumiała! Jest wybrana! To łono, które będzie czczone to jej łono! Wyda na świat nowego mesjasza, nadzieję na lepszy świat i lepsze jutro, w którym ludzie będą szczęśliwi i każdego będzie stać na to co tylko sobie zamarzy! 

-Czy ciebie dokumentnie popierdoliło? - zapytał głos w jej głowie, tak nagle i donośnie, że podskoczyła na kuchennym krześle a papieros wypadł jej z dłoni.
- Co? - tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić.
- Ja tu od miesięcy tkwię w tym twoim durnowatym mózgu, staram się siedzieć cicho, ale czegoś tak głupiego to się nawet nie spodziewałam. Jakie łono, jaka nadzieja idiotko! - wrzeszczał głos.
-Jedyne co ja tu sobie powtarzam po cichu cały czas to "ale ona jest popierdolona, ja pierniczę, co to za beznadzieja"! Nie wiem w jaki sposób i za jakie grzechy znalazłam się na doczepkę w tej twojej głowie, ale mam już tego serdecznie dość! Jak można być takim głupim! Nie chcę siedzieć tu i patrzeć jak marnujesz mój czas i moje życie na robienie takich bzdur! Wszyscy bliscy się od ciebie odsuwają, twój mąż jest na skraju załamania nerwowego, siostra unika cię jak może, matka zerwała kontakty lata temu, nawet ten twój york ma cię dość! Ja też mam cię dość! Dość! Od dzisiaj ja tu rządzę, a ty nie masz już nic do powiedzenia!

***

-Kochanie…
-Tak misiu?
-Zmieniłaś się ostatnio, wiesz? Nie krzyczymy na siebie, to fajne jest... To te nowe leki, jak myślisz?
-Uhm, to chyba to. Ten psychiatra to świetny jest, wiesz? Szukał, szukał i znalazł. 
-I chyba przestałaś słyszeć te głosy? No bo nie mówisz już o nich…
-Nie, już nie słyszę. Gadały jakieś bzdury, więc kazałam im się zamknąć i teraz siedzą już całkiem cicho. Jakoś tak teraz jest mi lepiej. Pogramy w coś?
-No pewnie!

800 słów
9e02950c-946e-4a48-b86e-5bc6a067762e
splash545

@KatieWee hah, tego się nie spodziewałem

Wrzoo

@KatieWee Whoa. Genialne.

George_Stark

Mam wreszcie chwilę na przeczytanie i chwalenie, a Panią należy znów pochwalić za jedno zdanie, które buduje bohatera. A chodzi mi o to zdanie znakomite:


 a ona zaciskała oczy mocniej, żeby wiedział, że śpi i stara się wypocząć.


A że wśród elementów, którymi karmi się dobra proza, w czym przychylam się do zdania pana Andrzeja Stasiuka, jest humor, pozwolę sobie wyróżnić jeszcze jeden fragment. On zresztą też tę postać jakoś tam buduje. Przynajmniej dla mnie:


nawet ten twój york ma cię dość! 


No i też świetne ugryzienie tematu. To mi się podoba w ogóle w całej kawiarence, że te pomysły są tak zaskakujące i nieoczywiste, że już samo to jest wartością i radością.

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj tanabata, znana także jako Festiwal Gwiazd, japońskie święto celebrujące romantyczne spotkanie dwóch gwiazd – Altair i Wegi, które mogą się zobaczyć tylko raz w roku. W trakcie festiwalu ludzie piszą swoje życzenia na kolorowych karteczkach i wieszają je na gałązkach bambusa, licząc na trochę kosmicznej magii. Legenda głosi, że im bardziej kreatywne życzenie, tym większa szansa, że kosmos się uśmiechnie i je spełni!
Podczas festiwalu można odwiedzić mnóstwo stoisk z jedzeniem, zobaczyć tradycyjne tańce, parady i pokazy fajerwerków.

Bóg mleczną drogę sobie po niebie raz maźnie
życie na odległość ułoży najwyraźniej
tak daleko od siebie mamy być, poważnie
Według niego ja i ty mamy żyć w marazmie

Dla nas to że chcemy być razem jest ważne
Nawet mój ojciec rozumie, że to poważne

Czy słyszysz? Tam z daleka skrzek srok się niesie
My zawieśmy nasze życzenie na bambusie

Dziś pośród gwiazd twoje wołanie się rozlega
A ja chętnie na nie na nie odpowiem - tu Wega!

My dzisiaj nie mamy czasu na żale
Spędźmy podarowane chwile wspaniale

#nasonety #zafirewallem
edd8413c-a768-4fa9-be09-85c284d2d26b
moderacja_sie_nie_myje

Jak zwykle, sonet pierwsza klasa!

Wrzoo

@KatieWee ależ to jest ładne 💛

Pan_Buk

@KatieWee co to za niedorzeczność? Jak gwiazdy mogą się "spotkać" na niebie? to nie planety!

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem

Tamtego lata gdy przeniosłam się w czasie słońce świeciło każdego dnia tak mocno, wydawało się, że asfalt paruje. Było za gorąco nawet na wyprawy nad jezioro, więc jeździliśmy tam tylko wieczorami, gdy powietrze pozwalało na złapanie oddechu. Chlapaliśmy się, rozpalaliśmy ognisko w naszym stałym miejscu, graliśmy w butelkę, chłopcy palili papierosy i popatrywali na to co ukrywało się pod naszymi kostiumami. Wychowywaliśmy się razem, chodziliśmy do jednej klasy i wspólnie tworzyliśmy front przeciwko dorosłym,
Chłopcy tłukli się, obrażali i znowu byli najlepszymi przyjaciółmi. Halina, Ania i ja obgadywałyśmy mniej lubiane koleżanki i często dostawałyśmy napadów głupiego śmiechu, najczęściej podczas powrotów ze szkoły. Ludzie idący z naprzeciwka uśmiechali się do nas zataczających się na szerokość ulicy, objętych wpół i radośnie chichoczących 
- Ot, głupie to to jeszcze - mówili. 
I to chociaż Anka miała już prawie piętnaście lat i strzelała oczami do chłopaków z liceum w miasteczku a Halina miała na głowie trójkę młodszego rodzeństwa od kiedy ich matka trafiła na wiele miesięcy do szpitala. Na ojca nie było co liczyć, co przyniósł do domu to prawie wszystko przepił. Nad Haliną i jej dzieciakami litowały się sąsiadki i coraz to któraś zachodziła do nich ze słowami: "No patrz słonko, ile mi kury jajek zniosły (krowa dała mleka, nazbierałam, wyrosło itd.) dla mnie to za dużo, weź, tobie się przyda". 
Teraz, latem Halina najmowała się do gospodarzy, było tyle pracy! Każdą zarobioną złotówkę oglądała z dwóch stron przed wydaniem.
Mnie było dużo łatwiej. Nie tylko mama pracowała w gminie, ale też nie miałam rodzeństwa. W gospodarstwie pomagała starsza siostra mamy, więc moje obowiązki ograniczały się do pomocy w sprzątaniu w domu i opiece nad kurami a mieliśmy ich tylko kilkanaście, tyle co na własne potrzeby. Pomagałam też tyle ile mogłam tam gdzie sprawiało mi to przyjemność - przy gotowaniu i pieczeniu, przy cielaczkach i królikach czy zwózce siana. Miałam się tylko uczyć, dostawać piątki, potem iść do liceum w miasteczku, a jak się uda i zbiory będą dobre przez kilka lat to nawet w Warszawie! Potem studia i dobra praca a później miły, kochający mąż i kilkoro dzieciaczków, które przyjeżdżałyby na wakacje do dziadków na wieś, gdzie pluskałyby się w rzeczce, dziadek obwoziłby je na koniu, a babcia karmiła pierogami z jagodami.
O takiej przyszłości marzyli moi rodzice.

Przyszłość była jednak zupełnie inna i przyszła prędzej niż się spodziewałam.

Pierwszego pochmurnego dnia tego lata pojechaliśmy z Anką i Władkiem do lasu na maliny i śpiewaliśmy razem głośno wszystkie radiowe przeboje w tym "Małgośkę", którą wykrzyczeliśmy kilka razy. Gubiąc się i szukając w lesie trafiliśmy w końcu w miejsce, o którym słyszeliśmy już wcześniej, ale jakoś nikt nie potrafił wytłumaczyć nam gdzie ono jest. Kilka głazów ustawionych obok siebie, a wokoło pusta przestrzeń, jakby drzewa nie chciały rosnąć w ich pobliżu. Obeszliśmy głazy z daleka i w ciszy, popatrując się tylko na siebie. Każde z nas pamiętało co o nich opowiadano - te kamienie porywają ludzi. Czasami oddają, czasami nie. Czasem tam pojawiają się obcy. Mówią obcymi językami, ale zwykle oddaje się ich służbom.
Wiedzieliśmy, że to bzdury, że to po prostu kamienie ustawione przez naszych przodków aby oznaczyć czyjś grób lub jakieś święte miejsce, ale te wszystkie opowieści jakie usłyszeliśmy za mocno działały nam na wyobraźnię.
-Wracamy? - zapytałam a Ania z Władkiem zgodzili się natychmiast. Zrobiło się jakoś ciemniej, chmury całkowicie zasnuły niebo. Zerwał się wiatr.
-Poczekajcie! - zawołałam za nimi, kiedy wysforowali do przodu.
-Łańcuch mi spadł!
Ale oni nie słyszeli, pojechali dalej. Oparłam rower o rosły dąb i sama też oparłam się o niego na chwilę, bo zakręciło mi się w głowie.

I wtedy przewróciłam się i przeleciałam głową w przód przez dąb i przez czas.

Obudziłam się z bólem głowy i spódnicą wplątaną w pedał, łańcuch i szprychy. To nie był nowy ciuch ale i tak żal bo tego smaru nie da się już sprać. Może wykroję sobie z niej modną kamizelkę, a z reszty opalacz? To dobry pomysł, materiał jest miękki i taki ładny!
No dobrze. Poprawiłam włosy, założyłam łańcuch i skierowałam się w tę stronę gdzie jak sądziłam powinien być mój dom. Na każdym kroku natrafiałam na znaki, które świadczyły o tym, że coś nie jest tak. I to dosłownie znaki w lesie jakich nie widziałam nigdy wcześniej. Czyżbym trafiła aż do drugiego województwa? Ale to ponad trzydzieści kilometrów, nawet nową drogą. I wszędzie były szlabany, jakby wjazd do lasu był zabroniony, a przecież to nie był teren poligonu.
Coraz bardziej zdziwiona zajechałam na główną drogę, którą słyszałam od dłuższego czasu. I wtedy mnie zatchnęło. Takich samochodów nie widziałam nawet w zachodnich filmach w kinie w miasteczku.
Nie wiedziałam gdzie iść, cała ta droga wydawał mi się tak obca. Stałam dłuższą chwilę zastanawiając się co robić, gdy nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Aż podskoczyłam ze strachu i obejrzałam się za siebie. Stał tam młody mężczyzna w mundurze i uśmiechał się do mnie, a jego rude włosy połyskiwały w słońcu, które właśnie wychodziło zza chmur.
-Czy potrzebuje pani pomocy? - zapytał. 
-Tak - szukam drogi do Zielętkowa, chyba się zgubiłam - spuściłam oczy.
-Hm, chyba nie wiem gdzie to jest, ale jeżeli pojedzie pani ze mną do ośrodka, to tam na pewno ktoś panią odpowiednio pokieruje, albo nawet zawiezie. Bo ten rower to chyba dalej nie pojedzie.
-Tak, ten łańcuch…
-Nie ma problemu- młody żołnierz zarzucił sobie moją damkę na ramię i zaniósł do auta zaparkowanego niedaleko.

I tak zaczęła się moja przygoda w Ośrodku dla Zaburzonych Temporalnie. Nazwy Ośrodka zmieniały się zależnie od władzy i aktualnych trendów, ale sam Ośrodek trwa. Najpierw byłam zwykłą pensjonariuszką uczącą się obsługi smartfona (u nas na wsi był jeden telefon, u sołtysa), sposobu traktowania innych ludzi, zwierząt, kultury wysokiej, popkultury, nowych języków - polskiego, który zmienił się przez te pięćdziesiąt lat, angielskiego, języka komputerów i nowych mediów. 
Władze Ośrodka uznały jednak, że rokuję i dzisiaj jestem kierowniczką do spraw badań temporalnych i wspieram Tajne Ministerstwo w pracach skupiających się nad zaburzeniami czasu i psychologią osób z zaburzeniami czasowymi w życiorysie. Zarabiam dużo pieniędzy, mam piękne mieszkanie a ludzie liczą się z moim zdaniem.

I nikt nie wie, że co jakiś czas jeżdżę całkiem sama, odszukuję ten dąb, głaszczę go i przytulam i proszę go żeby wpuścił mnie z powrotem.

Na próżno.

1021 słów
43f1b8b3-6e3c-4526-ad32-77f64eba61f3
George_Stark

Nie wiem czy to było celowe czy nie (jeśli nie, to nawet lepiej, bo świadczy jeśli nie o talencie, to przynajmniej o wyczuciu), ale zdanie Czyżbym trafiła aż do drugiego województwa? niesamowicie buduje tę postać.

To jest w nim ekstra, ale świetne jest też to, jak wiele można jednym zdaniem zrobić w tekście.


A nazwa Ośrodek dla Zaburzonych Temporalnie to kolejny świetny pomysł? Aż przypomniało mi się przewspaniałe Biuro Ludzi Zagubionych z Małgochy pana Piotra Bukartyka.

ColonelWalterKurtz

Komentarz żeby przeczytać później ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

patryk-pis

@KatieWee no dałaś czadu

Zaloguj się aby komentować

Zwykle o trzeciej w nocy

Wśród tysięcy wypowiedzianych przez Ciebie słów
Zapamiętałam jedynie te: "nie mam czasu",
"nie ma potrzeby", "co ty znowu chcesz", "zbędny trud",
"nie rozumiesz, głupia, że nie mam na to czasu?!".

A to tylko te delikatne spośród słów,
To właśnie tak zarażałeś mnie swoim mrokiem.
Ja sprzątnęłabym Ci ze ścieżki najmniejszy brud,
Ciągle i wciąż wodziłam za Tobą wzrokiem.

O sobie myślałam tylko i wyłącznie źle,
Obsesyjnie za to o chwilach przeżytych.

Te myśli udało mi się jednak pochować.
Czy tak czuje się ktoś żywą wodą obmyty?

A ja pogrzebałam głęboko Twoje słowa
I tylko czasem w nocy serce z bólu mdleje.

#nasonety #diriposta

Zaloguj się aby komentować

567 + 1 = 568

Tytuł: Sen o okapi
Autor: Mariana Leky
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 978-83-8135-196-6
Liczba stron: 347
Ocena: 7/10

Prywatny licznik: 70/200

Książki o dorosłych pisane z dziecięcej perspektywy są dla mnie szczególnie interesujące. Oglądając świat z pozycji dziecka dostrzega się rzeczy, które dorosłym wydają się normalne, ale normalne zupełnie nie są. W dalszej części książki bohaterka dorasta, ale świat wokół niej się nie zmienia.
Sen o okapi nie był dla mnie dokładnie tym co zapowiadały entuzjastyczne opinie na okładce i nie był tym czego się spodziewałam.
Dostajemy tu opowieść o życiu w malutkim miasteczku, które dzięki temu, że babcia głównej bohaterki miała proroczy sen o okapi wie, że ktoś spośród nich w ciągu 24 godzin umrze. Rozpoczynają się prośby, próby uzyskania przebaczenia i poszukiwania lekarstwa na śmierć. Jednocześnie toczy się zwyczajne życie, do sklepu przyjeżdża dostawa, optyk sprzedaje łańcuszek do okularów żonie sklepikarza, trzeba wykąpać psa i przygotować obiad.
Lubię książki, które zadają pytanie o to jak zachowałbyś się w danej sytuacji - i tę sytuacje nie są z wysokiego ce, tylko z takiego zwykłego życia. Czyli nie co zrobiłbyś gdybyś obudził się w okupowanej Warszawie, w roku powiedzmy czterdziestym pierwszym i ktoś ci dał do podpisania papier, czy byś podpisał volkslistę, tylko co byś zrobiła gdybyś miała dziesięć lat i właśnie umarłby ci ktoś bardzo bliski.
Bardzo mi się podobała ta książka, chociaż mam pewne zastrzeżenia do tłumaczenia, chyba wolałabym, żeby tłumaczka trochę jaśniej opowiadała o zawiłościach świata bohaterów, bo momentami czułam się nieco zagubiona w meandrach ich kultury. A mowa tu o kulturze niemieckiej, czyli zmierzamy do tego dlaczego nie sięgnęłam po tę książkę wcześniej. Bo myślałam, że opowiada o Afryce, a ja nie jestem fanką opowieści afrykańskich ze względu na specyficzny sposób opowiadania historii.

A okapi to kojarzy mi się przede wszystkim z tym, że Tomek Wilmowski odkrył je dla białego człowieka. Można książki Szklarskiego uważać za cudowne, można ich nienawidzić, można je uważać za porażająco nudne i naszpikowane encyklopedyczną wiedzą i patriarchalnym, białym spojrzeniem na świat, ale to książki, które, dla mnie przynajmniej, na długo ustaliły ideał książki przygodowej.
Uważam okapi za przeurocze i nigdy przenigdy nie uznam ich za zły omen!

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki i #czytajzhejto
f1efa05d-9ec8-4a1c-b2fd-03b89c694508
vredo

@KatieWee I myk, grzmot

Zaloguj się aby komentować

Pozostawiona na placu boju przez kolegę @plemnik_w_piwie , który bezczelnym piorunkiem na piętnaście minut przed dwudziestą postawił mnie w roli jedynej dzisiejszej czterorymującej wybieram temat nastepujący:

Temat: honor

I poddaję szanownej braci kawiarenkowej rymy:

Rymy: wziąć -siąść - mniej - lżej

Pamiętaj o społeczności

#zafirewallem #naczteryrymy #tworczoscwlasna
40657000-fd6d-48ba-ac84-540ad1fe5f95
splash545

Gdy coś postanowisz i do tego chcesz się wziąć

Miej swój honor i to rób, choć mózg ci każe siąść

Motywację zyskasz w trakcie, myśl tylko trochę mniej

Potem wejdzie rutyna i będzie dużo lżej

Porsze

Chciało się za dużo wziąć

Teraz trzeba w więzieniu siąść

Prawicowych posłów jakby mniej

Polsce w końcu zrobi się lżej

Pan_Buk

Jie man pasakė, kad lenkų kalboje žodis take yra "wziąć"

O jei noriu prisėsti prie alaus, tai reiškia "siąść"

Dabar turiu mažiau pinigų, o tai lenkiškai reiškia "mniej"

Ir mano piniginėje yra kaip... tai sunkus žodis... "lżej".

Zaloguj się aby komentować

Jeżeli rzeczywiście zlot kawiarenkowiczów odbędzie się w Warszawie 27 lipca, to do Warszawy będę jechała przez Zieloną Górę

Dwa miasta, których nie znoszę w jednym tygodniu

A tak w ogóle to zapraszam na zlot fanów Ani z Zielonego Wzgórza, nawet pomimo tego, że odbywa się w Zielonej Górze.

Fuj.

#ksiazki #czytajzhejto

https://facebook.com/events/s/iii-zlot-fanow-ani-z-zielonego/2143673719350754/
221a9859-c0d1-4699-8b4c-b0cb4575457d
Wrzoo

@KatieWee Warszawa to wiadomo, ale czemu nie lubisz Zielonej Góry? Nigdy nie byłam, ale mam w planach ją zobaczyć

Whoresbane

@moll musisz w tym terminie zrobić lubelskie #hejtopiwo to @KatieWee będzie mieć bliżej z warszafy

Dudleus

@KatieWee

w Warszawie 27 lipca, to do Warszawy

Będzie jakiś zlot?

Zaloguj się aby komentować

552 + 1 = 553

Tytuł: Mała draka w fińskiej dzielnicy
Autor: Marta Kisiel
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: mięta
ISBN: 978-83-68035-09-7
Liczba stron: 362
Ocena: 6/10

Lubię Martę Kisiel, ale z książki na książkę jest u niej coraz słabiej. Dożywocie było świetne, cykl wrocławski też całkiem niezły, a potem nastąpiła równia pochyła.
Mała draka w fińskiej dzielnicy opowiada o babciach. I to jest jej najlepszą część, bo główną bohaterkę raczej trudno polubić.
Mam ten sam problem też z Jadowską - w jej ostatniej książce bardziej polubiłam bohaterów pobocznych, bo bohaterka za bardzo przypominała mi te dziwne postaci z anime, które pomimo swojej antypatyczności przyciągają do siebie całe stada przyjaciół i adoratorów, a odbywa się to kompletnie z pupy.
No więc to jest opowieść o babciach. O babciach, które chcą mieć i mają wpływ na to co się wokół nich dzieje
Moja babcia była idealnym przykładem wprowadzania #stoicyzm w życie, a ja im jestem starsza tym bardziej widzę jak geny i wychowanie wpływają na ludzi. Gdy oglądam stare zdjęcia widzę w sobie coraz więcej podobieństwa do mojej babci, która nie była kimś wielkim i znanym, ale osobą którą do dziś podziwiam, bo zniosła w życiu naprawdę wiele i pozostała przy tym pogodna, zrównoważona i spokojna.
Nowa książka Marty Kisiel jakoś pomimo sentymentalnego powrotu do dzieciństwa i małego miasteczka, bardzo podobnego do tego w jakim mieszkałyśmy z babcią gdy miałam sześć lat jakoś do mnie nie przemówiła. Więc nie polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
7b7619c6-8fa6-4b9d-864d-0a276872918b
George_Stark

Numerki się Pani pomyliły. Powinno być 552 + 1 = 553.

Zaloguj się aby komentować

544 + 1 = 545

Tytuł: Niezapominajka
Autor: Kerstin Gier
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Mustread
ISBN: 978-83-8265-094-5
Liczba stron: 416
Ocena: 6/10

Książki Kerstin Gier to moja guilty pleasure - przy czym pracując w szkolnej bibliotece mogę udawać, że czytam je, żeby być na bieżąco z literaturą młodzieżową
To nie są dobre książki, ale mają w sobie wszystko, żeby stać się bestsellerami - oryginalną fantasy, pierwsze nastoletnie zauroczenia i sporo humoru.

Niezapominajka jest pierwszym tomem nowej trylogii Czego nie widać w świetle i opowiada historię Quinna, który po wypadku traci sprawność i podkochującej się w nim Matildy. Dowiadują się oni, że istnieje świat, w którym swoje miejsce znaleźli wszyscy nie- ludzie. Świat ten pełen politycznych niesnasek z powodu pewnego proroctwa wyciąga swoje macki w stronę Quinna...

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki
f183261a-c8e8-47cf-bc09-76d91c8048c0
vredo

Gdy jest okazja grzmotnąć @KatieWee to co se bede żałował a pod spodem jeszcze jest @moll

Zaloguj się aby komentować

Kochani kawiarenkowicze!

Dzisiaj kończymy drugą edycję naszej nowej zabawy zaproponowanej przez kolegę @splash545 !

Temat dorastania okazał się być bardzo trudny dla naszych użytkowników, powstało tylko kilka tekstów:
@KatieWee: opowiadanie bez tytułu o Janku a bardziej o jego ojcu - 28 piorunów;
@moll : opowiadanie bez tytułu o Magdzie, która próbowała zastąpić swojej siostrze matkę - 22 pioruny;
@George_Stark : Kamil Ślimak - 12 piorunów;
@splash545 Osiem nóg ambicji - 16 piorunów;
@Dudleus Bez tytułu - 3 pioruny;
@Wrzoo Szarlotka - 21 piorunów.
Ja nie muszę wygrywać, więc oddycham z ulgą, nową wygrywającą wybrali piorunkodawcy!
Pałeczkę przejmuje więc @moll, której życzę wszystkiego dobrego w trzeciej edycji zabawy #naopowiesci!

#podsumowanienaopowieści
1ce67e15-9378-4e81-ac48-984a698291da
Wrzoo

@KatieWee dziękuję za wdzięczny temat - był wyzwaniem, ale naprawdę ciekawym! I ogromne gratulacje, @moll

moll

@KatieWee @Wrzoo dziękuję!

Dudleus

@KatieWee aż mi głupio, że zostałem oznaczony. Może w przyszłości jak ogarnę głowę, będę w stanie coś w miarę normalnego napisać.

Zaloguj się aby komentować

Nie macie litości!

W piątek sonety, dzisiaj czterowiersze, jutro opowiadania.

Tak dzięki Wam wygląda mój pierwszy weekend wakacji! ;D

Temat: Wakacje

Rymy: marzy - plaży - leżę - zwierzę

PAMIĘTAJ O SPOŁECZNOŚCI
#naczteryrymy #zafirewallem #tworczoscwlasna
PaczamTylko

Powiem szczerze, że mało kto marzy

by z wykrywaczem metali iść po plaży

wcale na niej na kocyku nie leżę

ze mnie jest detektorystyki zwierzę

Pan_Buk

Tak mi się czasem marzy

Kiedy odpoczywam na plaży,

Że na Scarlett Johansson leżę

I posuwam ją jak zwierzę.

a9008305-d503-4245-80e6-cbf0ad7824fc
bartek555

Marze, ze na plazy leze jak zwierze.


Dziekuje i dobrego weekendu.

Zaloguj się aby komentować

Oddając głos tym, których zwykle nikt nie słucha

Dzisiaj ta mała pinda dotknęła wrzeciona,
właśnie przez nią każdy z nas jest już stracony.
Niepowodzeniem skończona ucieczki próba,
nie mieliśmy pojęcia, że czeka nas zguba

Bo myśleliśmy, że to tylko zabobony
i kłamstwo, tylko w bajki włożone,
że ta przepowiednia to jest tylko podpucha.
I nikt tej czarnej wróżki dokładnie nie słuchał.

Wiadomym jest, swój świat mają czarownice
i nikt nie przewidzi czego sobie zażyczą.
I to właśnie przez to nikt nie wie co go czeka
a przecież życie człowieka płynie jak rzeka

tak cicho, nierówno. Czego się nie spodziewasz
to się właśnie z jakiegoś powodu przydarza.
A teraz sen stuletni nas wszystkich czeka,
a uwaga mas na jednej pindzie się skupia.

#zafirewallem #nasonety #tworczoscwlasna #diriposta
8c060ec3-4577-4173-9de0-27d2cabab173
splash545

Co za pinda atencjuszka ( ͡° ͜ʖ ͡°)

CzosnkowySmok

Chińczyk zjadł zupę z nietoperza

George_Stark

Wiersz ładny, a i mam ciekawostkę!


W języku niderlandzkim "pinda" to orzech arachidowy. "Kaas" natomiast oznacza ser. Logicznym wobec tego wydaje się być, że masło orzechowe to pindakaas, prawda?

Zaloguj się aby komentować

W zeszłym roku też wrzuciłam wpis z pierwszego dnia wakacji i też była burza i lało jak z cebra. To jakaś tradycja czy coś?
https://www.hejto.pl/wpis/wlasnie-rozpoczelam-wakacje-wiec-leje-jak-z-cebra-grinning-wakacje-mojezdjecie
83c79c30-096a-4964-b931-21e01d57865d
Lubiepatrzec

@KatieWee Jesteś wiedźmą i spalimy Cię na stosie ¯\_(ツ)_/¯

Kota pewnie też masz, przyznaj się!

Zaloguj się aby komentować

Proszę Państwa, oto zakończyliśmy XXIX edycję zabawy #nasonety .

Udział wzięło pięcioro kawiarenkowiczów, którzy stworzyli 8 sonetów.
Rymowano w tym tygodniu do wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza, o tytule zapożyczonym z wiersza Dafnis drzewem bobkowym. sielanki dramatycznej wydanej przez Samuela Ludwika Twardowskiego herbu Ogończyk w roku 1638, stanowiącej adaptację mitu o bogu Apollinie napastującym nimfę Dafne, która by uniknąć gwałtu zmienia się w drzewo laurowe.

Udział wzięli (razem z tymi w ostatniej chwili, znaczy mną i Dżordżem)

@George_Stark - Prośba (Z dedykacją) - 9 piorunów
@KatieWee - Ty i ja - 11 piorunów
@splash545 - Po co się przejmować? - 17 piorunów
@George_Stark - Ja, ty, my - 10 piorunów
@Wrzoo - Panu młodemu - 9 piorunów
@George_Stark - Raj bez Ewy - 13 piorunów
@George_Stark - Rajski ogród spokoju (z warzywami!) - 11 piorunów
@moll - Idealistka - 16 piorunów

Przychylając się do prośby kolegi Georga nie wybiorę go jako zwycięzcy. 

Skorzystam dzisiaj z klasycznego sposobu wyboru i wybieram osobę, która zdobyła najwięcej piorunów - czyli kolegę @splash545 , który do swojego tekstu dołączył punkową piosenkę, która przez cały dzień brzęczała mi w głowie.

Oto na tobie ciąży wybór wiersza i podsumowanie pełnoletniej edycji naszej zabawy #nasonety !

Oczywiście biorącym udział należą się również wyróżnienia:
dla @Wrzoo dyplom za kobiecą propagandę, doceniam z całego serca;
dla @moll dyplom za wiarę w ludzkość, pomimo wszystko;
dla @George_Stark dyplom za bycie cwaniakiem, pozerem i prosidełkiem #pdk

Dziękuję bardzo za wkład w tę edycję i już dzisiaj zapraszam do niedzielnego podsumowania naszej zabawy #naopowiesci , w której wybiorę osobę, która jako następna wskaże temat i kategorię naszych opowiadań.

#podsumowanienasonety #nasonety #zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Ty i ja

Raz usiadł wieczorem zmęczony dziadek w sieni,
bo czuł ból w każdej części swojego ciała
odganiał się od ogarniających go cieni,
a stara kotka inny plan na wieczór miała.

Więc kochany najpierw mnie porządnie nakarmisz,
umyję się od uszu do ogona, cała;
później ze mną na kanapie pod kocem się polenisz,
potem wygłaszczesz mi każdy kawałek ciała.

Bo ja nie chcę, żebyś złe duchy zwoływał
i nie myśl sobie, że mnie się jakoś pozbędziesz,
co ranek, żeby dać mi jeść będziesz się podrywał.

I pamiętaj, gdzie ty siędziesz, tam i ja siędę
Ja wiem, że ty myślisz, że cię już śmierć przyzywa,
ale ja chcę z tobą naszą starość przeżywać.

#nasonety #zafirewallem
patryk-pis

@KatieWee sama prawda okrutny kot

Zaloguj się aby komentować

Pomysł wziął się od tego co zobaczyłam z okna pociągu - chłopiec w pasiastej koszulce siedział na grobli i wpatrywał się w wodę - i z tego obrazka narodziło się poniższe opowiadanie.

Bycie dorosłym jest lepsze niż bycie nastolatkiem. Do szkoły nie muszą chodzić, jak ktoś ich źle traktuje w pracy, to mogą ją zmienić albo iść na bezrobocie, a ja co? - takim mniej więcej torem szły rozmyślania Janka.
Siedział na grobli z wędką w dłoni i snuł swoje niewesołe myśli. Skupiony na sobie nie zauważał tego co go otaczało - brudnozielonej wody, pochylonych nad nią olch i nieba w tak głębokim odcieniu niebieskiego jakie pojawia się tylko w upalne letnie dni. Nie zauważał także komarów, które z uciążliwym brzęczeniem krążyły wokół niego. Dopiero szczególnie zajadły komar, który wybrał sobie kark chłopca za miejsce spożycia ostatniej wieczerzy, zmusił go do reakcji. Janek klepnął się w kark z głośnym plaśnięciem i wysyczał przez zęby  -A niech cię cholera!
Rozejrzał się szybko czy nikt go nie słyszy. Gdyby ojciec właśnie przechodził idąc groblą na pole i usłyszał przekleństwo w ustach syna, to nieźle by się temu synowi dostało. Ojciec pewnie kopnąłby go z zaskoczenia, tak że wylądowałby w mulistej wodzie. A potem ojciec stałby nad nim w łazience i patrzył czy dobrze pierze ręcznie swoje brudne od błota ubrania. Koszulkę miał w biało-granatowe paski, te białe pewnie trudno byłoby doprać - westchnął. W sumie jeszcze bardziej by mu się dostało za pożyczenie bez pytania wędki ojca. Niby ten powiedział, że może ją czasem używać, ale Janek nigdy nie wiedział kiedy to czasem mogłoby być.
Czasem ojciec się zgadzał, czasem nie, bez jakiegoś konkretnego powodu.

Gdy dzisiaj Janek wrócił ze szkoły czuł, że dzisiaj koniecznie musi iść na ryby. Ojca nie było nigdzie w obejściu, pewnie poszedł do sąsiada. Mama pieliła w warzywniku. Kiedy zobaczyła Janka odgarnęła włosy ze spoconego czoła i uśmiechnęła się do niego.
-Kompotu nagotowałam, z porzeczek, ty lubisz. Już pewnie wystygł, nalej sobie - i wróciła do pracy. 
Rzeczywiście lubił. Wszedł do domu, pogłaskał Murzyna po siwiejącym łbie, wykręcił się na pięcie, gdy kot próbował z nim swoich sztuczek i tylko na chwilę stracił równowagę. Na kuchni stał dziesięciolitrowy gar kompotu. Chwycił chochlę i z lubością kilkukrotnie przemieszał zawartość garnka upajając się słodkim i ciepłym zapachem uderzającym go w nozdrza. Kompot jeszcze nie wystygł, ale jemu to nie przeszkadzało. Dzisiaj w autobusie było bardziej duszno i gorąco niż zwykle, a jemu woda, którą nalał sobie do plastikowej butelki skończyła się już po trzeciej lekcji. Wypił trzy chochle, jedną po drugiej, aż w brzuchu zaczęło mu chlupotać i to zabawne uczucie prawie wywołało uśmiech na jego twarzy.
Taki jak ten dzisiaj po południu gdy zobaczył, że siedzący obok niego Krzysiek z 7b wylał sobie na spodnie w kroku jogurt, który dostali w szkole jako deser do obiadu ze stołówki. Krzysiek rozejrzał się czy ktoś to zobaczył i ujrzawszy uśmiech Janka nie namyślał się długo i zaczął wyzywać go od gejów, pedałów i jebniętych ciot, co się cieszą gapiąc się komuś na chuja. 
Krzysiek, syn właściciela firmy budowlanej z Zabłocia miał na swojej wiosce wielu starszych znajomych, z którymi się bujał. No i miał ojca, który w każdej sytuacji stanąłby za nim murem. To wszystko przemknęło Jankowi przez głowę, gdy patrzył ze zdumieniem na Krzyśka, który zaperzał się coraz bardziej. W tej chwili podjechał autobus i Janek wskoczył do niego, dziękując Bogu za wyczucie czasu. Krzysiek splunął jeszcze za nim, ale tak niezdarnie, że opluł sobie koszulkę. Janek patrzył przerażony przez brudną szybę na oddalającą się sylwetkę Krzyśka. To się nie skończy dobrze. Jeszcze dwa dni szkoły i jeżeli Krzysiek nie znajdzie innej ofiary w tym czasie, to będzie próbował dorwać go w czasie wakacji. Ich wsie dzieliło piętnaście kilometrów, ale co to jest piętnaście kilometrów na rowerze w ciepły letni dzień, jeżeli tylko Krzysiek będzie chciał się zemścić za tamten uśmiech! 

Pijąc ciepły kompot Janek prawie zapomniał o Krzyśku, ale teraz ponownie ścisnęło go w brzuchu i mało brakowało żeby zwymiotował. Poczuł, że musi wyjść, odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Wziął stojącą w zamykanym na klucz składziku wędkę i torbę, do butelki stojącej na kredensie nalał sobie kompotu i wyszedł usiąść nad wodą.

Kiedyś chodził na ryby z ojcem. To on pokazał mu o co w tym wszystkim chodzi, bo nie chodziło o ryby, a o spokój, ciszę i chwilę oddechu. Siedzieli tak godzinami, a ojciec gdy miał dobry humor opowiadał mu historyjki z wojska. Potem urodziła się Martyna i już nic nie było takie samo, bo urodziła się razem z tysiącem chorób, które obsiadły jej blade ciałko jak kruki. Ojciec pracował coraz więcej, szukał fuch, a Janek i ryby mieli od tego czasu staw tylko dla siebie. Towarzyszyły im tylko ważki z opalizującymi skrzydełkami i komary, które czując zbliżający się wieczór cięły coraz zajadlej.
Janek westchnął jeszcze raz, zebrał swoje rzeczy i powłócząc noga za nogą poszedł ścieżką wśród pól do domu. Muskał lekko opuszkami palców zboże, lekko dotykał czerwone jak krew płatki maków, które pod wpływem spoconych dłoni robiły się wiotkie, ciepłe i wilgotne.
Zbliżając się do domu rozglądał się uważnie. Ojca nie było w pobliżu. Murzyn siedział pod oborą i skomlał, żeby wpuścić go do środka. Janek przewrócił oczami i wpuścił kundla do środka. Na starość zrobił się taki upierdliwy! 
W ostatnich promieniach słońca przebijających się szparami między deskami zobaczył, że w oborze jest coś nie tak. Otworzył drzwi szerzej i zobaczył wiszącego na pasku ojca. 
Od razu wiedział, że nie żyje, bo wyglądał trochę jak świńska tusza na haku.

Janek zamknął za sobą drzwi. Poszedł do składzika, odłożył wędkę i torbę na miejsce, sprawdzając czy wszystko leży jak trzeba. Zamknął za sobą starannie drzwi, tak jak właśnie zamykał za sobą rozdział życia zwany dzieciństwem.

-Mamo!

#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna
splash545

@KatieWee przede wszystkim pochwalę za świetnie oddany przez opisy klimat, w pewnym momencie aż nabrałem chęci na ten kompot. No i końcówka jak najbardziej lubię takie. Widzę, że w tej edycji zrobił się taki jakby podtemat, bo już jest hattrick

KatieWee

@splash545 dziękuję!

Coś w tym jest 😅

moll

@KatieWee mój kolega z klasy znalazł tak ojca w warsztacie

splash545

@moll to musi być niezła trauma. Nie chcę oceniać, bo to mózg może działać w jakiś dziwny sposób jak ktoś jest zdecydowany popełnić samobójstwo. Ale tak pierwsze o czym pomyślałem to, że jak już ktoś musi to niech idzie w las, i jakiś randomowy grzybiarz zniesie to lepiej niż rodzina, a w szczególności niepełnoletnie dzieci.

moll

@splash545 tam to w ogóle było dość ekstremalnie, bo byliśmy wtedy w drugiej albo trzeciej klasie podstawówki. D teraz jak o tym pomyślę to mi go szkoda. Tym bardziej że w ojca był wpatrzony jak w obrazek

George_Stark

Po pierwsze to uwielbiam to zdanie: szczególnie zajadły komar, który wybrał sobie kark chłopca za miejsce spożycia ostatniej wieczerzy.


Po drugie uwielbiam tę "grę słowną" kiedy jest "czasami".


Po trzecie wiesz (albo narrator wie, albo Janek najprędzej) o co chodzi w wędkowaniu. Nawet wędek nie trzeba zabierać! Może książkę ewentualnie.


Po czwarte wreszcie, to super umiejętność znajdować inspiracje w takich rzeczach jak widok za oknem. Uwielbiam takie budowanie!


EDIT: A, i po piąte, świetnie to jest poprowadzone do tego zakończenia. Ta postać ojca jest kapitalnie budowana.

KatieWee

@George_Stark dziękuję prześlicznie za ten wielki worek pochwał

George_Stark

@KatieWee


Swoją drogą jeszcze, tak mi się skojarzyło to trio tematów(albo kwartet, jeśli zaliczyć doń stratę) ojciec-syn-wędka z bildungsromanowym fragmentem Johnny poszedł na wojnę. Bo tam tematyka jest podobna, choć mniej dramatyczna, tylko odwrotnie. Mogę w wolnej chwili znaleźć i Ci podrzucić ten fragmencik żebyś zobaczyła jak inni autorzy wykorzystywali w temacie dojrzewania wędkowanie. Chyba że znasz tę książkę?

Zaloguj się aby komentować