#tworczoscwlasna

43
3214
#kawiarnianasaga
Część 1.
Część 2.

Wychodzę na zewnątrz. Chłód momentalnie owiewa moją twarz. Rozkładam czarny parasol, aby uchronić się przed deszczem. Ciężkie krople rozbijają się o jego powierzchnię spływając cienkimi strużkami po gładkim materiale i ostatecznie dołączając do reszty swoich sióstr tworzących rozległe kałuże, w których odbijają się niebieskie neony miasta. Mojego miasta.

Poprawiam kołnierz i ruszam przed siebie. Idę ciasnymi uliczkami, pełnymi śmieci, brudu i rymowych ćpunów, czytających w otępieniu zniszczone tomiki poezji i nie zauważających w ogóle tego, że są przemoknięci do suchej nitki. Obdarte z tynku ściany otaczających mnie budynków są pobazgrane prymitywnymi obrazkami i hasełkami. Moją uwagę przykuwa jeden z napisów widniejących na murze Miejskiego Ośrodka Liczenia Sylab: „Jeżeli ktoś rymuje, to go nie szanuję”. Minęły lata, od kiedy byłem w tej dzielnicy ostatnio i absolutnie nic się nie zmieniło. Nie będę kłamać, że tęskniłem.

Przyspieszam kroku. Na końcu ulicy widzę już niebieską parasolkę i wiem, że za moment mnie zaatakuje. Podchodzi do mnie młoda dziewczyna, na oko dwudziestoletnia, od której czuję intensywny zapach czosnku. Zaprasza do klubu, można się nieźle zabawić, gołe baby i te sprawy. Spoglądam na ogromny, migający na niebiesko napis widoczny nad obskurnym wejściem: SMOCZE JEBANIE. Pamiętam to miejsce, kiedyś znajdowała się tu księgarnia. Kiwam przecząco głową i idę dalej. Czasami chciałbym, żeby deszcz padał cały czas i w końcu zmył cały ten syf i brud, ale wiem dobrze, że temu miastu pomógłby jedynie potop.

Otrząsam się z tych myśli. Trzeba skupić się na pracy, opracować dalszy plan działania. Piechur nie żyje, więc jedno z potencjalnych źródeł informacji uschło. Z drugiej strony – jaka byłaby wartość informacji pozyskanych od zdrajcy? Kodeks Archiwisty wyraźnie określa ramy, w jakich powinniśmy się poruszać i wiem dobrze, że działam na granicy, jednak mam coraz mniejsze pole do manewru. Liczba świadków tamtych wydarzeń kurczy się z każdym dniem.

W oddali widać błysk, a po kilku chwilach słychać rozciągający się na wszystkie strony złowieszczy pomruk. Wkrótce opuszczam obskurne uliczki i kieruję się w stronę Placu Natchnienia. Niebawem moim oczom ukazuje się potężna bryła posągu przedstawiającego Oświeconego, zajmująca centralne miejsce Placu, do którego, niczym do serca, zbiegają najważniejsze arterie miasta: aleje Nasonety, Naczteryrymy, Naopowiadania oraz Nasranie. Szlachetne oblicze Najwyższego Twórcy góruje nad okalającymi go kamienicami, spoglądając w dal spokojnymi, mądrymi oczami. Prawa dłoń mocno trzyma pióro, natomiast lewa jest pewnie wyciągnięta w stronę północną, wskazując majaczącą w oddali potężną siedzibę Imperatora Von Bimbersteina. Jeśli Plac jest sercem miasta, to ona zdecydowanie jest mózgiem.

Spoglądam na posąg. Pamiętam dobrze, jak na zajęciach z Kawiarenkoznawstwa uczono nas, jakie były ostatnie słowa Jego Ekscelencji Starka: „Nie budujcie mi pomników. Piszcie wiersze dla ludzi”. Cóż, po jego śmierci okazało się, że stawianie pomników jest znacznie łatwiejsze. Uśmiecham się do siebie i podchodzę do stojącej niedaleko latarni, jedynej niedziałającej na całym Placu. Wspinam się na znajdującą się obok niej ławkę i wprawnym ruchem odczepiam niewielkich rozmiarów krążek, skrywający w sobie kamerę. Deszcz przybiera na sile.

Wyciągam transmiter i szybko łączę się z kamerą. Na ekranie pojawia się obraz, na którym widoczny jest postument. Cofam nagranie, a następnie odtwarzam je w przyspieszonym tempie. Obserwuję niezliczone ilości ludzi przechodzących obok posągu, składających pod nim kwiaty, dzieci bawiące się w berka, turystów robiących zdjęcia. Każdy spogląda na Oświeconego z niekrywanym zachwytem i uwielbieniem, niektórzy z trwogą. Zawdzięczamy mu tak wiele, tak bardzo chcemy uczcić pamięć naszego Ojca, że wszyscy zapominamy o Matce…

Zatrzymuję nagranie, a następnie odtwarzam je w normalnym tempie. Obserwuję pusty plac, przez który powolnym tempem, utykając lekko na jedną nogę, sunie przygarbiona postać. W pierwszej chwili wygląda, jakby również kierowała się w stronę postumentu, jednak ostatecznie zmierza do jego prawego krańca. Na krótką chwilę znika między krzewami, po czym wyłania się spomiędzy nich, trzymając coś w ręku. Przybliżam obraz, jednak i bez tego nie mam najmniejszej wątpliwości, czym jest ta rzecz. To kwiat róży.

Przede wszystkim gratuluję tym, którzy przebili się przez tę ścianę tekstu, ale cóż - słowo dane musi być dotrzymane A że najwidoczniej imię moje czterdzieści i cztery, niniejszym uroczyście otwieram XLIV edycję bitew #nasonety !
Poniżej przedstawiam #diproposta (można rymować do pierwszych 14 pogrubionych rymów, lub do wszystkich 16), a zasady wygranej będą przedstawione na samym końcu.

-------------

Majka Jeżowska
Kolorowe dzieci

Gdyby, gdyby moja mama
Pochodziła z wysp Bahama
To od stóp po czubek głowy
Byłabym czekoladowa

Mogłam przyjść na świat w Cejlonie
Na wycieczki jeździć słoniem
I w Australii mieć tatusia
I z tatusiem łapać strusie

Nie patrz na to i (jo) w jakim kraju
Jaki kolor i (jo) dzieci mają
I jak piszą na tablicy
To naprawdę się nie liczy!

Przecież wszędzie i (jo) każda mama
Każdy tata i (jo) chce tak samo
Żeby dziś na całym świecie
Mogły żyć szczęśliwe dzieci

-------------

Zasady wygranej: W najbliższy piątek, a więc 4 października 2024, o godzinie 18:01, sprawdzę, kto wrzucił ostatni sonet i właśnie ta osoba będzie mogła wskazać zwycięzcę* tej edycji według własnego uznania - wskazanie samej/samego siebie nie będzie w złym guście Zastrzegam, że będzie się liczyć to, co ja zobaczę w danym momencie (na wypadek, gdyby ktoś dodawał sonety na ostatnią chwilę).

*Poza mną hehe

Powodzenia!

#zafirewallem #tworczoscwlasna
165ad679-f6d2-4a76-8d8f-402ad828b50b
Piechur

@CzosnkowySmok Zawołam na wszelki wypadek, bo to w sumie po części z myślą o Tobie pisałem

splash545

@Piechur wspaniałe opowiadanie. Panie Piechur proszę wziąć w końcu udział w #naopowiesci

George_Stark

Ja chciałem tylko pogratulować zwycięstwa, poprzeć opinię kolegi @splash545, bo myślę, że wiele radości by mi Twoje opowiadanie sprawiło - masz talent! - oraz docenić utwór di proposta, co czynię za pomocą zamieszczonego niżej obrazka:

5f109d11-a8da-4502-bc54-205e547e1979

Zaloguj się aby komentować

Jeśli tak jak ja macie dużą kolekcję filmików(śmiesznych, mało śmiesznych, wcale nie śmiesznych, rodzinnych, z wojny itp.) i chcecie się pozbyć duplikatów to możecie spróbować użyć testowej wersji Czkawki, która wspiera wyszukiwanie podobnych wizualnie filmików o długości mniejszej niż 30 sekund.

Linki zapewne będą aktywne jeszcze około dwóch tygodni (trzeba się zalogować przez githuba by mieć do nich dostęp)
Windows (10+) - https://github.com/qarmin/czkawka/actions/runs/11074556466?pr=1356
Linux (Ubuntu 22.04 lub podobne +) - https://github.com/qarmin/czkawka/actions/runs/11074556469?pr=1356
Mac - https://github.com/qarmin/czkawka/actions/runs/11074659572

#programowanie
#tworczoscwlasna
88fffa99-dc79-493a-8e1a-99893513a9fc
Catharsis

@qarmin Ten program nie wspierał już takiej funkcji wcześniej? Bo jestem przekonany że używałem go już do tego celu wiele razy.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Przepraszam Państwa za opóźnienie, zapomniałam jak zawsze kiedy jest piątek i Erwinek swem dziełem nocnem mi przypomniał, że toćto już sobota. Mam jeszcze dużo paszkowych rzeczy do zapaszkowania tej nocy, więc chybcikiem:

Edycja XLIII (25.09.2024-28.09.2024)

Di risposty chronologicznie:
niekonkursowe "Spokój tam" -23- Piechur
"Fatum" - 13- George_Stark
"Wiersz chciałem płodzić tak, że aż miałem wzwód"- 14 - Splash545
"Idźmy z piersią i głową uniesioną! Naprzód!" - 16 - KatieWee
"Jesieniara" - 18 - Moll
"Wiersz o zatwardzeniu" - 18 - George_Stark
"Degrengolada" - 14 - RogerThat
"Na hipohondryka" - 17 - Wrzoo
"Wiersz o rozwolnieniu" - 11 - George_Stark
"Trud skończon" - 17 - Piechur
"-alizm" - 12 - RogerThat
"Animal mood" - 15 - PingWIN
"Bolesna historia o szczęśliwym zakończeniu" - 13 - Piechur
"Środowa noc" - 13 - RogerThat
"Oda miłosna do pani Elli Runciter" - 2 - ErwinoRommelo

Di proposta: Θ

Jedyną zasadą zakończonej edycji było, iż "zwycięża sonet z największą liczbą piorunów" - nic nie ma o tym, że musi być konkursowy. Tym samym nie pozostało mi nic innego, jak - z największą przyjemnością - ponownie wręczyć @Piechur kosz gratulacyjny wędlin i majonezu oraz zaszczyt poprowadzenia edycji kolejnej. Wyrazy współczucia!
P.S. memix oczywiście kradziony, autorstwa @Piechur
#podsumowanienasonety #nasonety #zafirewallem #tworczoscwlasna #poezja
UmytaPacha userbar
13ec2a5e-9a8a-46f1-8d71-f5fc2e1c9d47
Piechur

O faken, tego się nie spodziewałem Postaram się otworzyć kolejną edycję do wieczora

Wrzoo

@UmytaPacha Bardzo dziękujemy za tę edycję!

@Piechur gratulacje, fenomenalny był Twój wiersz.

George_Stark

Za zapomniałem tylko wspomnieć, że ogromnie doceniam zaproponowanie wiersza własnego jako propozycji. Więc wspominam. Wspominam też, że wiersz własny, zaproponowany jako propozycja, ogromnie mi się podobał, o czym też wspomnieć zapomniałem.


I że tym razem liczyłem, że wygram, bo na edycję 44 miałem przygotowaną propozycję.

Zaloguj się aby komentować

Co do mojej mapki z herbami co wrzucałem miesiąc temu: https://deykun.github.io/maps/heraldyka

To miesiąc temu zrobiłem:

  • Polskę: 2600 herbów
  • Estonię: 270 herbów
  • Finlandię: 600 herbów

Niemcy mają herby na Wikipedii zdecydowanie chaotyczniej opisane niż te wymienione, ale zanim chciałem je robić to ostatni miesiąc porządkowałem apkę trochę żeby nie próbować dodawać kolejnego kolosa do skleconej byle działać.

Po miesiącu:

  • Nowe UI, ludzie narzekali i faktycznie było do bani trzeba było scrollować klikać sprawdzać, teraz jest bardziej mapowo bez scrollowania
  • Mapy są na canvasie i mają detykowany kursor jak się najedzie na x, y to pokazuje ile jest pod i da się wszystkie podejrzeć
  • Filtry z kodu uporządkowałem i są w formie dev toolsa i da się zaciągnąć opisy herbów i szukać własnych fraz typu sosna, sosny, sosną (głównie po to żeby móc szybko zrobić filtr na orła), niektóre poprawki w Polsce oberwały i niestety są błędy ale in general będzie mniej i łatwiej je poprawiać. Efektem tego toola jest to, że można dać np. 1945 i robić taką mapę: https://www.hejto.pl/wpis/herby-miejscowosci-w-polsce-ktore-na-swojej-stronie-na-wikipedii-wspominaja-rok-

Wziąłem się w końcu za Niemcy w tym tygodniu. Udało mi się zrobić własny parser do Wiki co zbiera ok, nie chcę robić jednego PR przez 3 miesiące z parserem, więc staram się postawić i potem zebrać więcej danych i doszlifować co trzeba.

Ale z sukcesów to pierwszy proof of concept chwycił. Nie wiem ile ostatecznie będzie herbów będzie z Niemiec podejrzewam, że przebiją Polskę, tym bardziej, że mnóstwo jest też historycznych. Dla tego jednego punktu na mapie z kursorem pod x, y jest 100 herbów.

#niemcy #tworczoscwlasna #heraldyka
6ba611c5-8adb-486a-b9e2-83e72f16c326
3a5a48c3-3a56-473b-b658-445174e1df5c
koszotorobur

@Deykun - wygląda na dużo pracy - ale bez urazy - po co?

UmytaPacha

@Deykun a mnie się podoba

Deykun

Sama Bawaria i też nie wszystkie jeszcze zebrałem, ma 2 tysiące.

5c00f754-c0a1-40b9-8451-158676c6ce85
6ca082d1-1d56-426e-96f4-9a830fc0b9ca

Zaloguj się aby komentować

Witam serdecznie!
Była postać męska to teraz pora na shorta odnośnie rysowanie KOBIECEJ POSTACI w pixel arcie, może komuś pomoże przy tworzeniu assetów, czy po prostu przy rysowaniu Jeśli ktoś potrzebuje jakiegoś poradnika lub czegoś związanego z pixelartem, Dajcie znać!

https://www.youtube.com/shorts/17rviIfDENg

#rpg #gryrpg #pixelart #digitalpainting #tworczoscwlasna #gry #retrogaming #gamedev #rysowanie #rpg #gryrpg
Dziwen

@SharpCoder komentarz dla zasięgów...

A tak na serio, jak zwykle fajny tutorial. xd

Zaloguj się aby komentować

Środowa noc

Środa po 15, ale czasu mam jeszcze w bród
Dopiero wieczorem muszę błysnąć formą znamienną
Kiedy wejdę one powiedzą "jeju, ale schudł"
A ja zachowam twarz jak Moai kamienną

Podchodzę do baru, ona obok się cała najeżyła
Chyba myśli, że to wokół niej kręci się świat
Biorę wódę z colą, Chrobry, ruszyła maszyna
Dziś nie bolą kolana, mam dziesięć mniej lat

Gdzieś tam obok słyszę "do tańca poprosię"
Ktoś gra chyba Greka, poznaję po głosie
Nie uda się i nie wygrasz ze mną tego zakładu

Biorę ją, idziemy w darkroom, łydki ma takie zgrabne
Rzucam ją, ona mnie ciągnie i jak wtedy nagle
Matka mnie nie obudzi i nie zawoła do obiadu...

***

A jeszcze jeden, z okazji weekendu.

#nasonety #tworczoscwlasna #zafirewallem #diriposta
Piechur

Rozumiem, że między ostatnimi dwoma wersami urwał się film

Wrzoo

@RogerThat "A ja zachowam twarz jak Moai kamienną" - aż przerwałam czytanie, żeby Ci napisać, jak mi się strasznie podoba ta linijka

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Trochę późno, ale niniejszym dołączam do szlachetnego grona twórców poezji klozetowej To druga #diriposta na utwór di proposta w bitwie #nasonety

----------

Bolesna historia o szczęśliwym zakończeniu

Gdy brak jest umiaru, a jedzenia w bród
To człowiek pcha w siebie jak w studnię bezdenną
Tak właśnie jest ze mną, że wciąż czuję głód
I po kilku porcjach już biorę kolejną

Lecz po takim szale ból brzucha zarzyna
Wypróżnić się problem - och, znam to od lat
W TV namawiają: "Weź Sraxolacyna!
On tylko pomoże odgruzować zad!"

Ja krzyczę: "Precz z chemią!", z całą mocą w głosie
Big Pharmie z radością znów zagram na nosie
Sprytem się pozbędę z obiadu odpadu

Ogórki kiszone oraz mleko zsiadłe
I jeszcze do tego kilo śliwek zjadłem -
Oto jest recepta by w kiblu dać czadu

----------

Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem
George_Stark

Zawsze to milej srać w towarzystwie, więc zapraszam obok. Miejsca jeszcze trochę jest.


Świetnie Ci przypasowało to mną w trzecim wersie, świetnie brzmi wyrażenie z obiadu odpadu, cieszą mnie śliwki ze zsiadłem mlekiem.


Jednak, jeśli jedzenia jest w brud, to proponowałbym je wtedy umyć, bo inaczej sraczki można się nabawić albo i czegoś gorszego jeszcze. Znam takich przypadków w bród.

Zaloguj się aby komentować

Witam serdecznie!
Kolejny shorcik, tym razem odnośnie rysowanie POSTACI w pixel arcie, może komuś pomoże przy tworzeniu assetów, czy po prostu przy rysowaniu
Jeśli ktoś potrzebuje jakiegoś poradnika lub czegoś związanego z pixelartem, dajcie znać!

https://www.youtube.com/shorts/d8by1fyv4Mc

#rpg #gryrpg #pixelart #digitalpainting #tworczoscwlasna #gry #retrogaming #gamedev #rysowanie
Dziwen

@SharpCoder fajnie to tłumaczysz i w sumie jak sobie człowiek dobrze określi te bloki od których zaczynamy, to wszystko jest dużo prostsze. Widzę, że w planach masz drzewo, a fajnie byłoby też to rozszerzyć np. o postać, ale widzianą z boku i ewentualnie jak podchodzisz do klatek animacji, bo to mi nadal ryje trochę beret. Takie luźne sugestie.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
To już oficjalna #diriposta na utwór di proposta w bitwie #nasonety

----------

Trud skończon

Na Łotwie chłopa męczy głód
Żywot jest mu gehenną
Marzy, by skończył się już trud
Śmierć wzywa nadaremno

I gdy tak niebo przeklina
Że dożył tylu lat
Coś wtem to niebo przecina
Na stołu spada blat

"To zimniok! O, słodki losie!
Zjem zimnioka we własnym sosie!"
Raduje się chłop z obiadu

Ach, straszne są zwidy nagłe
Co męczą te oczy zapadłe
Trud skończon - umarłeś, dziadu

----------

Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem
DiscoKhan

@Piechur co na to powie ekspert? @splash545

Wrzoo

@Piechur Za ziemniaczki zawsze duży piorun, ziemniaczki to jest to

splash545

@Piechur a tak w ogóle to ten zimniok we własnym sosie zajebisty

Zaloguj się aby komentować

Skoro dyspensę dostała @Wrzoo , to ja też sobie mogę takiej udzielić

Pewnego wczesnego lata w erze Heian

Pani Chryzantema wpadła do pomieszczenia, w którym siedziałyśmy z pozostałymi damami w wielkim wzburzeniu. O mało co nie zachowała się niegrzecznie podczas powitania z nami i nie czekając na naszą odpowiedź powiedziała prawie że głośno: 
-Zaginął mój nefrytowy ptaszek! - w głosie jej słychać było wzburzenie, które starała się zamaskować. 
Wszystkie starannie unikałyśmy patrzenia w stronę pani Wróbel, która wielokrotnie dawała do zrozumienia, że to ona właśnie ze względu na swoje imię powinna dostać to piękne cacko od naszego męża, pana F. Jestem jeszcze młoda, więc żadnej nie zdziwiło, gdy udając że poprawiam kołnierz kimona zerknęłam na panią Wróbel. Pod makijażem widać było wyraźnie czerwone policzki, a oczy wypełniły jej się łzami. Doskonale wiedziała, że wszystkie podejrzewamy, że to ona przywłaszczyła sobie to cudo i że każda teraz w myślach śmieje się z jej chciwości i zastanawia się gdzie słudzy znajdą ptaszka, który później "cudem" odnajdzie się w komnacie pani Chryzantemy, tak aby udawać, że nic się nie stało. Pan F nie zezwalał na kłótnie między nami, starałyśmy się więc drobne problemy rozwiązywać same.
Jednak we wzroku pani Wróbel zobaczyłam nie tylko strach przed oskarżeniem, ale też zdziwienie i, jak mi się wydawało, niewinność. Dlaczego miałaby kraść ptaszka? Pan F. obdarowywał ją wieloma prezentami, tak samo jak nas wszystkie. Ostatnio urodziła pięknego syna i pan F. wręcz obsypał ją podarunkami. Ale to pani Chryzantema była pierwszą żoną i powiła już dwóch zdrowych chłopców, teraz zaś była znów przy nadziei. Pozycja pani Wróbel była mniej pewna, a kradzieżą ptaszka mogła zaszkodzić nie tylko synowi, który był jej oczkiem w głowie, ale też dwóm małym córeczkom. Kto chciałby wziąć ślub z córką złodziejki? Plotki rozchodzą się szybko. Dziewczynki byłyby naznaczone na całe życie.
Nie, to nie mogła być pani Wróbel, która kochała swoje dzieci nad życie i zabiegała od dawna o dobre małżeństwa dla swoich dziewczynek.
To może nie ona? Może to pani Poranek? Kocha ładne przedmioty, a pan F. trochę mniej ją poważa i czasem o niej zapomina, bo pochodzi ona z niewielkiego rodu i nie ma wpływowych krewnych. Pani Poranek siedziała prosto, patrząc się na swoje złożone na kolanach dłonie z niewielkim uśmiechem na twarzy. Ten uśmiech dniem i nocą nie schodził z jej ust, reszta twarzy zawsze była nieruchoma, a maniery jej były całkowicie nienaganne. Pani Poranek była również przy nadziei ale to już był kolejny raz, po wielu wcześniejszych, zakończonych zbyt szybko, więc nikt nie wierzył za bardzo, że coś z tego będzie. Przebąkiwano, że być może pani Poranek będzie musiała wrócić pod dach swojego ojca. Nikt tego nie chciał, bo pomimo wszystko była dobrą towarzyszką, a jej niska pozycja sprawiała, że nikt nie musiał się jej obawiać. Można było też zrzucać na nią wszystkie niemiłe, nudne obowiązki, które wykonywała z nieodłącznym uśmiechem i nieruchomą twarzą. Tak, pani Poranek mogłaby zabrać ptaszka, tylko po co? Po to tylko, aby napawać się jego pięknem w domu ojca? Przecież przed odesłaniem jej na pewno przeszukano by jej bagaże, a cacko wyleciałoby na światło dzienne. Ten obraz natchnął mnie do napisania waka:

U zarania dnia
wylatuje piękny ptak 
jasne pióra lśnią 
w blasku słońca migocą
Znajdziesz go za jeziorem

Gdy rozeszłyśmy się do naszych komnat, natychmiast roztarłam trochę tuszu, zapisałam tekst, który dźwięczał mi w głowie i szybko posłałam go mojej przyjaciółce, pani Wiośnie. Służąca przyniosła odpowiedź tak szybko, że nie zdążyłam jeszcze ułożyć swoich pędzelków:

Ptak unosi się 
tak wysoko, wysoko
w górę ponad wiatr
by jasno błyszczeć w słońcu
nad ciemnymi chmurami

Wybuchnęłam śmiechem i szybko zakryłam usta rękawem kimona, żeby nikt nie usłyszał jak bardzo rozbawiła mnie wiadomość od pani Wiosny. Pani Chmura, też coś! Jej ciemna skóra i niskie pochodzenie sprawiało, że mało ją poważałyśmy, a błazeńskie żarty, jaki czasem opowiadała, gdy byłyśmy zupełnie same, były niepoważne jak ona. Pan F. nigdy nie uczynił jej swoją żoną, ale trzymał ją wśród swoich konkubin, pomimo, że nie dała mu żadnego dziecka, a była już starszą kobietą, widać było zmarszczki na jej okrągłej jak księżyc w pełni twarzy. Może rzeczywiście? Może to ona wzięła ptaszka? Może chciała mieć jakiś ładny prezent od pana F.? Zrobiło mi się jej żal, z oka spłynęła mi łza, sięgnęłam więc po chusteczkę, aby ją obetrzeć i wtedy właśnie z rękawa kimona wyleciał mi nefrytowy ptaszek! Poturlał się po podłodze i zalśnił w słońcu wpadającym przez rozchylone ściany.

Chwyciłam go szybko i z powrotem ukryłam go w rękawie.
Kto mi go podrzucił? Co miał na celu?
Przez głowę przeleciało mi tysiąc myśli. 
Kto mógł chcieć, abym straciła w oczach pana F.?
 Kto chciał mi zaszkodzić?

Przecież nerwy, jakie towarzyszyłyby mi jeżeli doszłoby do przeszukania mogłyby sprawić, że poroniłabym, straciła dziecko pana F.! Wiedziałam, że to któraś z dam za tym stoi, musiałam tylko odkryć która i dlaczego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że muszę działać szybko, bo jeżeli to prowokacja, to wkrótce do mojej komnaty wejdą strażnicy męża i zachowując należny mi szacunek przeszukają wszystkie rzeczy jakie do mnie należą. Nie mogę pozwolić, aby tu weszli i zniszczyli mi reputację!

Pani Chryzantema? Nie zagrażam jej pozycji. Któraś z konkubin? Za mną stała moja rodzina, jedna najsilniejszych w państwie. To że mam tylko piętnaście lat nic nie zmienia. Pani Poranek? Mam pierwszą podejrzaną. Jako drugą musiałam niestety umieścić na liście moją przyjaciółkę panią Wiosnę. Zawsze okazywała mi miłość i przywiązanie, ale w dworskim świecie takie rzeczy niewiele znaczyły. Przypomniałam sobie nagle, że dzisiaj rano zauważyła na moim rękawie jakiś paproch i uprzejmie zdjęła mi go z ramienia, po czym pogładziła mnie po nim i pochwaliła gładkość i zdobienia materiału.

Wymknęłam się szybko z komnaty i ze spuszczonymi oczami przeszłam szybko do komnaty pani Chmury, gdzie uśmiechając się przymilnie poprosiłam ją o ciasteczko. Pani Chmura właśnie czerniła sobie zęby, ale zawołała z uśmiechem:
-Oczywiście!  
Pani Chmura zawsze miała zapas jakichś pyszności. Zanim zawołała służącą i przygotowała poczęstunek, ja wyszłam na zewnątrz - pani Chmura miała jedną z najlepszych komnat, z widokiem na wewnętrzny ogród. W komnacie obok mieszkała moja przyjaciółka pani Wiosna. Jeden rzut oka przez uchyloną ścianę pozwolił mi dostrzec, że pani Wiosny nie było, szybko więc podrzuciłam ptaszka wśród rzeczy przyjaciółki, starając się go ukryć tak, żeby nie był widoczny na pierwszy rzut oka.
Szybko pomoczyłam rękę w ogrodowym strumyku i wróciłam do pani Chmury zachwalając orzeźwiający chłód strumyka. Zjadłyśmy po malutkim słodkim dziele sztuki i dziękując jej wylewnie pożegnałam się. Pani Chmura życzyła mi opieki wszystkich bogów przy zbliżającym się rozwiązaniu i rozstałyśmy się w miłych nastrojach. 
Szybko skreśliłam liścik do pani Chryzantemy, która zawsze dobrze mi życzyła: 

Ptaki na wiosnę 
poszukują nowych gniazd
czasem je wiją 
wśród ziół słodko kwitnących
a czasem wśród cykuty.

Poprosiłam jedną ze służących, aby dostarczyła liścik, a drugą o wodę do zwilżenia czoła. Położyłam się zmęczona na futon, a gdy rano pokrzepiona długim i mocnym snem poszłam się przywitać z pozostałymi paniami, zauważyłam, że wśród nich nie było mojej przyjaciółki.

Nie zobaczyłam jej nigdy więcej.

#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna #poezja #japonia
34e09337-e954-4551-84d1-f104f2333922
splash545

@KatieWee ależ to opowiadanie jest japońskie, super! Odkąd przeczytałem Szoguna to uwielbiam te niedopowiedzenia, etykietę itp. A co do fabuły to nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji i serio ciekawi mnie kto faktycznie był winny całego zamieszania

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem

Królewski raport 

Najpierw kazali mi siedzieć na ławie pod królewską komnatą. Patrzyłem się w płomień świecy i nim wezwali mnie do środka zdążyła się wypalić w jednej piątej swojej wysokości. 
W tym czasie przede mną wciąż krzątała się służba. Wynosili królewskie koszule zapocone po nocy, wnosili świeże kwiaty, kosze z owocami, dzbany z miodem i winem, aż na samym końcu tace z pachnącymi pieczonymi kapłonami, a nawet całego dzika. A ja patrzyłem na świecę i odmawiałem kolejne zdrowaśki. Choć przyznam, że zapachy z tac pobudziły ślinianki do nadmiernej produkcji śliny a żołądek Waszego uniżonego sługi zaczął bulgotać domagając się choćby tego jabłuszka, które tkwiło w ryju królewskiego odyńca. Nawet przez chwilę zacząłem sobie myśleć, że może zaznam zaszczytu i Król zaprosi mnie do wspólnego śniadania, bo jaka ludzka istota byłaby w stanie samotnie przejeść takie ilości pożywienia? Oj jakże się myliłem...

Gdy w końcu szambelan poprosił Waszego uniżonego sługę do królewskiej komnaty, miałem możliwość po raz pierwszy w życiu przyjrzeć się licu Naszego Miłościwego Pana. Wtedy wszystko stało się jasne bo lico to bardziej niż lico człowieka przypominało tę świńską mordę na tacy, z tym, że było dużo bardziej dorodne i napuchnięte niż u jakiejkolwiek świni jaką w życiu widziałem. 
Patrzyłem się więc w tę prosiaczą gębę wyłuszczając kolejne szczegóły śledztwa, które Wasz uniżony sługa prowadził przez ostatni miesiąc. Śledztwo dotyczyło próby otrucia tego knura... znaczy się naszego Miłościwego Pana, a podejrzanych było co nie miara, bo na śmierci Jego Wysokości mogło skorzystać nie powiedziałbym nawet, że wiele osób co raczej całe tłumy. Jednakże udało mi się wyłonić głównych podejrzanych. Nie będę Was tu zanudzał jego szczegółami, które wygłaszałem wtedy do królewskiego lica pochłaniającego kolejne porcje pieczystego.

Powiem jedynie, że było bardzo delikatne bo dotyczyło osób z najbliższego otoczenia Naszej Miłości, a nawet otarło się o samą królową, którą w końcu udało oczyścić się z domniemanych zarzutów. Ze względu na te czynniki musiało być rzetelnie prowadzone a zeznania nie mogły być wydobyte podczas tortur. Finalnie w jego trakcie ograniczyłem się do kilku strzaskanych kolan i uciętych palców, a śmierć poniosły jedynie dwie osoby. Uwierzcie mi, że to naprawdę niewiele biorąc pod uwagę ilość potencjalnych podejrzanych i tego jak by to wszystko wyglądało gdybym mógł je prowadzić standardowym trybem.
Ostatecznym wnioskiem śledztwa był spisek zawiązany przez brata Naszego Władcy z dowódcą królewskiej straży. Niestety dowody nie były do końca jednoznaczne i stanowiły głównie zeznania trzech osób, w tym jednej, która opuściła niedawno ten padół łez. Niemniej jednak Wasz uniżony sługa był pewny co do swoich wniosków na tyle, że byłem gotów położyć swą głowę na szafot gdyby okazało się, że się mylę. Nie omieszkałem zakomunikować tego Naszemu Władcy na samym końcu mojej mowy.

Po chwili ciszy Jego Wysokości popatrzył chwilę na mnie tymi kaprawymi oczkami zatopionymi w zwałach tłuszczu i donośnie beknął. Opuścił wzrok i wziął się do pochłaniania udźca dzika a ja przez następne paręnaście zdrowasiek patrzyłem na tłuszcz ściekający z wydaje mi się, że czterech podbródków tej abominacji ludzkiej istoty. Pierdział, bekał i kolejne kawały dzika znikały w bezkresnej czeluści królewskiego żołądka. A ja stałem jak ten paź i patrzyłem się na ten spektakl, aż w końcu odechciało mi się jeść, choć ostatni raz miałem coś w ustach prawie, że dobę temu. W królewskiej fizjo poza ciągle podskakującymi i trzęsącymi się podbródkami przez co ich zliczenie wydawało się rzeczą wręcz niemożliwą, uwagę zwracały jego dłonie - wielkie, napęczniałe jak dwa bohny chleba. Co prawda określenie to jest trochę na wyrost ale głupio by brzmiało, że wyglądały jak dwie duże bułki. Aż w końcu jedną z tych buł trzasnął w stół i służba w trymiga zabrała tace z niewielką ilością resztek oraz zabrali się za zmienianie koszuli Naszej Miłości, bo ta ściągana wyglądała jakby była ulepiona z łoju. Bez koszuli Najjaśniejszy Pan prezentował się jeszcze bardziej nieludzko bo w odróżnieniu od podbródka na brzuchu nie miał fałd tylko był napęczniały jak taki prosiaczek. Przez chwilę patrzyłem w oczekiwaniu aż ściągną mu portki a on padnie na czworaka i z zakręconym ogonkiem w górze poleci na podwórze radośnie taplać się w błocku. 
Z zadumy wyrwał mnie gruby i donośny głos jakże nie pasujący do obecnie Nam Panującego, bo w sumie nie spodziewałem się niczego innego niż... no chrumkania.

- Dziękuję inkwizytorze za śledztwo i wygłoszenie tu szczegółowego raportu. Twoje ustalenia jako osoby z zewnątrz zgadzają się z tym co przedstawili mi moi wywiadowcy. Jednakże to czego się dowiedziałem nie tylko o zdradzieckim bracie i dowódcy straży dowodzi tego, że żyje nie na dworze a w gnieździe żmij. A co najlepiej jest zrobić z takim gniazdem, hmm? 
- Spalić...
- Właśnie! Chociaż może poprzestańmy na ucięciu im łbów! Bo ja już znam te wasze temperamenty i takie palenie nie zakończyłoby się na samych żmijach ale też zapewne połowa mieszkańców stolicy skończyłaby na stosie! A to byłaby lekka przesada, pozostańmy więc przy moim dworze. Po zakończeniu naszej rozmowy wydam polecenia zaufanym ludziom, którzy zamkną w lochu każdą jedną podejrzaną osobę z twojego śledztwa. A ty ponieważ jesteś z zewnątrz i dowiodłeś, że jesteś dyskretny i godny zaufania zajmiesz się królową. Jest to sprawa niezwykle delikatna ponieważ lud ją uwielbia, więc niech wygląda to na wypadek. Rozumiemy się, hmm? 

Liczba słów: 851
#tworczoscwlasna
df6729c4-1190-4a53-a457-f3adc4461456
KatieWee

@splash545 no i chyba nie było tak strasznie trudno?

Wrzoo

@splash545 Ależ klimacik zbudowałeś Aż chce się sięgnąć po Piekarę.

Masz niesamowity dar do zmiany stylów, co bardzo podziwiam, bo jest to sztuka, której nie opanowałam - potrafisz wyczarować zgoła różne od siebie opowiadania, zawsze na wysokim poziomie. Super

moderacja_sie_nie_myje

@splash545 Elegancka opowieść, czytałem z zapartym tchem

Zaloguj się aby komentować

Na hipochondryka

Biaława zawiesina pokryła szklanki spód
Tu Gripex, tu Fervex, syropek z dziewanną
Płukanie zatok, by wygnać precz z nich glut
Na powrót być piękną, zdrową, modelową panną

Nie pomógł paracet? No to penicylina!
Rozstroi ci organizm, ale co nie ma wad?
Jeszcze do tego każda możliwa witamina
Przecież nie przedawkujesz, nie patrz na skład

Co chwilę krople aplikuj, gdy kręci cię w nosie
Ssij gorliwie tabletkę, gdy chrypkę słychać w głosie
Nitrofurany szufluj, gdy jad leci z zadu

A to? Nie przejmuj się, płaty wątroby rozpadłe
I schorzenia gorsze, przewlekłe, zajadłe
Robią twemu ciału oblężenie Stalingradu

#zafirewallem #nasonety #diriposta #tworczoscwlasna

***

Wiersz sponsoruje różnica między Ferveksem a Gripeksem, o której człowiek pół życia pojęcia nie ma
Wrzoo userbar
CzosnkowySmok

@Wrzoo bardzo dużo się dzieje w wierszu i takie emocje. Świetny

Zaloguj się aby komentować

#fotografia #fotografiaanalogowa #tworczoscwlasna #czarnobiale
ca952487-6fed-4d55-8c7c-3f69d5b37857
Byk

@Mjelon wycinek rzeczywistości, który absorbował moją uwagę

A co Ci to przypomina?

ytilibuuun

Ksero mapki geodezyjnej na sprawdzianie

Byk

@ytilibuuun uspokoję Twoje traumy, nie.

Yes_Man

@Byk kryształy mefedronu widziane pod mikroskopem elektronowym

Byk

@Yes_Man głodnemu? Nie.

Yes_Man

@Byk mieszkałem kiedyś z kolegą który studiował chemię

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś zarówno rymy jak i temat w #naczteryrymy sponsoruje Mysz - powodzenia

Rymy: drzwi - brwi - toaleta - meta
Temat: o meduzie, która spotyka przyjaciół, a potem się bawią

#naczteryrymy , czyli #poezja i #tworczoscwlasna w kawiarence #zafirewallem
PaczamTylko

Rozpędziły się obrotowe drzwi

od pędu aż nastroszyły się brwi

Meduza pyta - czy tu toaleta?

zgadza się, w kibelku start, w morzu meta

Piechur

@PaczamTylko Mysz mówi, że super

pingWIN

Meduzy w toalecie


Wchodzę na komisariat, otwieram drzwi

Korytarzem idę prosto, marszczę brwi

A tu komisarz Aleks, otwarta toaleta

Uśmiechnięty pies, a pod nosem meta

Piechur

@MrGerwant @KatieWee Gratuluję zwycięstwa, czekamy na rymy

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci

Różyczka

– No bez jaj.
Tania patrzyła to na mnie, to na moje ręce. Jej uniesiona brew, której to unoszenie ćwiczyła namiętnie przed zwierciadłem swojej toaletki każdego ranka podczas czesania jej pięknych kasztanowych włosów. Była z nas wszystkich najpiękniejsza, a wystudiowany ruch brwią dodawał jej mnóstwo powabu, którego skali nie była nawet chyba świadoma. Nie widziała, jak na ten drobiazg reagował Andriej ze straży przybocznej naszego Papy.
– Mówię poważnie. Nigdzie jej nie ma. - powiedziałam, starając się z całych sił pokazać Tani, że tym razem to nie żart. - Nastia też nie wie. Cały dzień spędziła z Aleksiejem, więc obydwoje są poza kręgiem podejrzanych.
Zamknęłam jajo i schowałam je do mojej ulubionej atłasowej torebeczki. Olga podarowała mi ją na Nowy Rok - musiała się naprawdę mocno naszukać, by odnaleźć to cacuszko w moim ukochanym miodowym odcieniu. Rzadko kiedy ten materiał trafia się w takim rozkosznym kolorze.
Zamknęłam napę torebeczki z uśmiechem, po czym przypomniałam sobie powagę sprawy.  
– Czy ktoś jeszcze wchodził do komnat Maman oprócz niej samej? - spytała Tania, nie przerywając robótki.
Hmm… Czy widziałam kogoś na korytarzu? Byli tam na pewno dwaj gwardziści naszej matki, w tym Sierioża, któremu raz na widok Tani w wieczorowej sukni wypadła z rąk szabla. O ile każdy członek naszej rodziny mógł wejść do ulubionego fiołkowego buduaru, to prawie nikt jednak nie wchodził do jej komnat. Chyba, że…
– Grigorij Jefimowicz? - zapytałam z powątpiewaniem. - Chyba tylko on mógł się tam znaleźć poza Maman…
– Tylko na co by mu była ta różyczka? - Tania westchnęła i odłożyła robótkę na blat stolika. Nie była najlepszą dziewiarką, toteż nie byłam w stanie stwierdzić, czy wyrób z włóczki będzie skarpetką, czy może szalem. 

Bladożółta różyczka była sekretem skrywanym w pierwszym jajku, podarowanym Maman przez Papę z okazji Wielkanocy. Darzyła ona to jajko ogromnym sentymentem. Kwiat ten miał przypominać jej o jej ukochanych żółtych różach, kwitnących w ogrodach jej rodzinnego domu w Niemczech.
A jednak jajko, które trzymałam teraz w swojej torebeczce, było puste w środku. Po pączku róży nie było śladu. 
Nie mogłam tego tak pozostawić. Jednocześnie nie chciałam niepokoić matki i ojca, gdyż na pewno spotkałoby się to z reprymendą. Już słyszę to “Przecież jajka nie służą do zabawy!”, “Z pewnością sama je gdzieś zapodziałaś, bawiąc się nimi… a one nie służą do zabawy!” i “Nie powinnaś być teraz na lekcji z madame Saint Pierre? A poza tym jajka nie służą do zabawy!”. Nie, dziękuję - oszczędzę sobie tego. 
Tym niemniej, jako osoba, która od wczoraj jako ostatnia widziała różyczkę w środku jajka, czułam się poniekąd odpowiedzialna za jej odnalezienie. 
– No nic. Dzięki, Taniu. - przytuliłam ją lekko i pognałam porozmawiać z Sieriożą.

***

Sierioża pracował w pałacu od zaledwie pół roku, ale zdążyliśmy się z nim zaprzyjaźnić. Nastia wręcz za nim przepadała; uwielbiała, gdy nazywał ją “Princessą Anastazją” (choć w sumie używał określenia “princessa” do każdej z nas). Czuła się wówczas jak bohaterka brytyjskich romansów, które pochłaniała w lekko zatrważających ilościach. Raz, gdy pojechał w swoje rodzinne strony na Krym, przywiózł Aleksiejowi muszelki zebrane z plaży. Aleksiej wprost przepadał za muszelkami, był więc w siódmym niebie. To on też wpuszczał mnie do komnat, bym mogła podziwiać jajka sprezentowane Maman. Wpuścił mnie do nich zarówno wczoraj, jak i dziś, gdy odkryłam brak różyczki.

Siergiej zajął dziś stanowisko po lewej stronie drzwi do komnat. Dla zachowania pozorów podeszłam do niego podskakując i niewinnie zagaiłam:
– Witaj ponownie, Sieriożka! Jak ci mija dzień?
– Najjaśniejsza wysokość! Mija mi wyjątkowo udanie, właśnie wybił mi półmetek dzisiejszej służby. A jak się miewa princessa?
– Bardzo dobrze, dziękuję! - ukłoniłam się w pas, czym wywołałam uśmiech na twarzy Siergieja. Nie miałam jednak czasu do stracenia. - Sierioża, czy od dzisiejszego poranka widziałeś, żeby ktokolwiek wchodził do komnat Maman poza mną? - zapytałam, starając się zrobić to jakby od niechcenia.
Sierioża lekko się zmieszał.
– Hmmm… Nie wiem, czy mogę udzielić takich informacji waszej wysokości…
– Oj, Sierioża. Przecież wiesz, że nie użyję tej wiedzy do żadnych niecnych planów! - roześmiałam się, choć trochę mnie to zaniepokoiło.
- No dobrze… Niech się zastanowię. - Siegiej potarł swoją brodę w zamyśleniu. - Od rana byli tu jej imperatorska mość, jego imperatorska mość, Grigorij Jefimowicz Rasputin, i… jej najjaśniejsza wysokość, księżniczka Olga Nikołajewna. 
Olga? Co Olga mogła robić w komnatach Maman?
– Czy wiesz może, co moja siostra mogła chcieć od mojej Maman?
Sierioża wyraźnie poczerwieniał na twarzy i wbił wzrok w podłogę.
– Jjja… Ja naprawdę nie powinienem…
– Sierioża, komu miałabym powiedzieć, a? Przecież mnie znasz, nigdy bym nie zdradziła żadnego sekretu, mais non? - przybrałam najbardziej niewinną z min i zatrzepotałam rzęsami.
– Wiem tylko tyle, że… Ojej, naprawdę nie powinienem tego mówić… Pokłóciły się chyba. W każdym razie bardzo głośno krzyczały na siebie. A potem princessa Olga wypadła przez drzwi we łzach i…
– I co, i co? - no niechże ten Sierioża to z siebie wydusi! To było o wiele bardziej ciekawe od zaginionej różyczki!
– No… mówiła, że bez Pawła nie chce żyć. Ale nie wiem, jakiego Pawła.
Ja jednak wiedziałam. Olga od jakiegoś czasu wzdychała do Pawła Woronowa, oficera marynarki. Mieli się ku sobie, jednak… był tylko oficerem, a ona najstarszą córką cara.
Olga nie mogła być żadnym sensownym tropem. Ale Grigorij Jefimowicz… Czy to możliwe…?
– Czy ktokolwiek wchodził do komnat Maman samodzielnie? 
– Hmm… Nie wydaje mi się. Jej imperatorska mość za każdym razem była w środku, gdy ktoś odwiedzał jej komnaty. Z kolei wieczorem i nocą nie trzymałem warty. O tę porę musiałaby princessa zapytać Fomy, on był tu przez noc. Chociaż gdyby działo się coś niespodziewanego, na pewno by mi o tym powiedział, gdy się zmienialiśmy. Ale… z czego wynikają te wszystkie pytania?

– Absolutnie z niczego, dziękuję! - powiedziałam szybko i pobiegłam w dół korytarza.
– Miłego dnia, wasza wysokość! - krzyknął jeszcze Siergiej, wciąż ze sporym zdziwieniem w głosie.

***

– Grigoriju Jefimowiczu, czy mogę wejść? - zapytałam, pukając w drzwi do pokoiku naszego przyjaciela. Co prawda nie mieszkał w tym ascetycznym pomieszczeniu na stałe, ale zajmował ten pokój wtedy, gdy nasza Maman najbardziej potrzebowała jego obecności.
Poprosiłam pokojówkę, którą musiałam na rzecz tych odwiedzin zrekrutować w charakterze opiekunki dobrych obyczajów, aby stanęła na korytarzu na czatach. Nie była z tego tytułu zbyt zadowolona, ale posłuchała mnie bez zająknięcia.
Drzwi były otwarte na oścież, jednak zasady dobrego wychowania sugerowały, by mimo wszystko zapytać. W zasadzie mogłam jako córka cara wejść i nieproszona, ale byłam już prawie dorosła i powinnam unikać zarówno dziecinnej beztroski oraz wszelkich przejawów buty. 
– Naturalnie, proszę, proszę! - charakterystyczny, charczący głos Grigorija Jefimowicza dochodził z prawej strony pokoju. Gdy weszłam, zobaczyłam, że siedzi przy biurku i pisze list. Na mój widok oderwał się od niego, wstał i złożył ręce na podołku. - Jak mogę służyć, Maszeńko?
Grigorij Jefimowicz był dla nas niezwykle ważny, gdyż opiekował się Aleksiejem. Mogliśmy liczyć na niego w najgorszych chwilach.
Przygryzłam wargę, nie wiedząc, co robić. Mój czas się kurczył. Wkrótce Maman wróci do swoich komnat i zauważy nieobecność jajka, wciąż znajdującego się w mojej torebeczce, jak i różyczki, która powinna znajdować się w środku. Musiałam działać więc szybko.
– Grigoriju Jefimowiczu, czy nie widziałeś gdzieś zapodzianej różyczki z jaja Fabergé naszej Maman?
– Różyczki?
– Tak jest. Żółtego pączka, tak gwoli precyzji. Z o, tego jajka. - wyciągnęłam jajo z torebeczki.
– Ach, tej różyczki! Oczywiście!
– Och, to oznacza z pewnością, że wiesz, gdzie jest?
– Ależ, nie! Niestety, nie mam pojęcia, gdzie rzeczona różyczka się znajduje. - powiedział Grigorij Jefimowicz, zwieszając lekko głowę. 
Zwiesiłam ramiona. Moje pomysły się skończyły, i już wkrótce będę musiała przyznać się do porażki, zwracając Maman puste jajo. Och, jak bardzo nie chciałam sprawić jej przykrości! Już i tak miała ich dość w tym miesiącu z uwagi na chorobę Aleksieja… 
Nasz przyjaciel zauważył chyba jednak moją melancholię, gdyż po chwili dodał:
– Ale powinnaś, Maszeńko, zapytać o to swojego ojca.
– Och, nie! Jeśli Papa się dowie, to będzie to całkowita katastrofa!
Grigorij Jefimowicz uśmiechnął się jednak i zapewnił mnie, że nie mam się czego obawiać. Powiedział to przy tym z taką pewnością, że mu uwierzyłam. Papa już nie raz ratował mnie z opresji i krył moje występki przed Maman… Być może on mi coś doradzi?

***

Papa, jak zwykle, siedział przy dużym okrągłym stole w swoim gabinecie. Blat był jak zwykle zawalony księgami i listami, jednak Papa nic sobie z tego nie robił. Zawsze wiedział, co znajduje się w każdej kupce papierów i był w stanie natychmiast odnaleźć poszukiwane pismo. 
– Podejdź, dziecko, już kończę.
Wykonałam kilka niepewnych kroków od progu, trzymając kurczowo brzegu swojej sukni. Mimo że miałam już 13 lat, a lada moment miałam skończyć 14, przy Papie wciąż czułam się jak mała dziewczynka. Nie było w tym niczego wstydliwego: po prostu wiedziałam, że jestem jego ulubioną córką i mogę jeszcze przy nim zachowywać się jak dziecko. Oczywiście, o ile nie pełniliśmy akurat obowiązków publicznych.
Teraz jednak wiedziałam, że wstyd, który czuję, jest wstydem dorosłej panny. Zawiodłam jego i Maman - nie tym, że nie rozwiązałam zagadki zaginięcia różyczki, ale raczej tym, że najprawdopodobniej to jednak ja doprowadziłam do jej zaginięcia.
Odsuwałam od siebie tę myśl tak długo, jak to możliwe, ale chyba przyszła pora to przyznać. To niemal pewne, że to ja ostatnia ją widziałam. To ja bawiłam się jajami, choć rodzice wielokrotnie prosili mnie, bym tego nie robiła. Choć nie wiem, jak mogłabym się przed tym powstrzymać: były przepiękne i wciąż wprawiały mnie w zachwyt. 
Stanęłam przy stole, a Papa wskazał mi miejsce na krześle obok. Usiadłam, złożyłam przedramiona na blacie stołu i oparłam o nie twarz, czując rosnącą w sobie porażkę. Papa zaśmiał się pod nosem i pogłaskał mnie po głowie.
– Ciężki dzień?
– Ciężki dzień. - wymamrotałam.
– Chcesz mi o nim opowiedzieć?
Wzdechnęłam i obróciłam swoją twarz w dół, w stronę blatu. 
– Bybazbubbibambubbykę.
– Chyba nie zrozumiałem. Powtórzysz? - zapytał z rozbawieniem Papa.
– Chyba… zgubiłam różyczkę.
– Jaką różyczkę?
– Tę z jaja, które podarowałeś Maman na waszą pierwszą Wielkanoc. Żółty pączek róży, wiesz.
Kątem oka zobaczyłam, że Papa spoważniał.
– Skąd o tym wiesz? I czy mama wie?
– Nie mówiłam jej. Ja… wczoraj przeglądałam jajka pod nieobecność Maman, i dzisiaj również mi się to zdarzyło, nie, że się nimi bawiłam, po prostu… Ekhm… W każdym razie, wczoraj różyczka jeszcze była, a dziś już jej nie ma. Spójrz. 
I położyłam przed sobą jajo pozbawione wnętrza. Otworzyłam je i smutno zaprezentowałam pustkę wewnątrz niego.
– Nie ma jej. Nie wiem, co się stało. Byłam pewna, że to nie moja wina. Myślałam, że może to Olga, albo Grigorij Jefimowicz, ale mają alibi… Więc chyba to ja ją zgubiłam…
– O tę różyczkę?
Papa sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki i wyciągnął z niej żółtozielony drobiażdżek. Gdy położył go na otwartej dłoni, stało się jasne, że jest to zaginiona różyczka.
– Ale… ale jak? Co? Skąd? I dlaczego?
– A dlatego.
Papa nacisnął przycisk, znajdujący się z boku różyczki, który otwierał jej wnętrze. Był to sekret w sekrecie: różyczkę można było otworzyć, i skrywała ona w swoim wnętrzu miniaturową koronę wysadzaną kamieniami oraz rubinowy wisiorek.
Teraz jednak po koronie i wisiorku nie było śladu; zamiast nich, w środku tkwił maleńki złoty sekretnik w kształcie serca.
– Zbliża się nasza rocznica ślubu. Nie chciałem jednak tak po prostu dawać twojej matce prezentu. Pomyślałem, że zabawniej będzie, gdy odnajdzie go sama. Miałem powiedzieć jej, że służba doniosła mi o zaginięciu korony oraz wisiorka. Ale teraz widzę, że nie ująłem w swojej planie jednej małej rzeczy… Ciebie, moja panno! - roześmiał się Papa, a wraz z nim i ja. 
– Co jest w środku sekretnika? - zapytałam, sięgając do wnętrza różyczki. Papa jednak zamknął ją tuż przed tym, gdy moje palce dotknęły zawieszki. 
– Ten sekret pozostanie znany tylko mnie i twojej mamie. Co ty na to?
Prychnęłam ze zniecierpliwienia i udałam, że się obraziłam, czym jeszcze bardziej rozbawiłam Papę. Ucałował mnie w czoło, więc nie byłam w stanie dłużej zachować grymasu na twarzy i rozpromieniłam się.
– Będę jednak potrzebował twojej pomocy.
– Och, z przyjemnością! Co mam zrobić?
– Umieścisz jajo z powrotem w komnacie swojej mamy? Podwędzenie go było już dość skomplikowane, a i tak nie jestem pewny, czy nie zauważyła…
Wyszczerzyłam się i pokiwałam głową z entuzjazmem.
– Jak najbardziej! To dla mnie drobnostka.
– Tylko bez podglądania sekretnika!
– Ooooj, Papoooo!

#zafirewallem #tworczoscwlasna
1963 słowa
Wrzoo userbar
27c488d0-ce14-4461-8ce8-bb3cfb953a43
splash545

@Wrzoo dlatego przeraża mnie podejście do tego opowiadania bo wiem, że właśnie tak powinno wyglądać. No ale nic pokombinuję.

Podziwiam jak się potrafisz odnaleźć we wszelkich gatunkach i piszesz opowiadania o wysokiej jakości, które się zawsze dobrze czyta i są wypełnione tyloma szczegółami.

Wrzoo

@splash545 aww, bardzo dziękuję! 💛

George_Stark

@splash545 Ej, nie ma co się przerażać. To jest fajne, że jest taki przekrój stylów, pomysłów i fraz.


Za mną cały czas chodzi też ten stary pomysł, który kiedyś, jeśli zdarzy mi się wygrać i będę akurat miał luźniejszy czas chciałbym zrealizować. Ten, że zrobimy w którymś konkursie edycję anonimową. To znaczy pozbieram sonety czy opowiadania przez prywatną wiadomość i będę zamieszczał tak, że nie będzie wiadomo kto które napisał. Może zrobimy wtedy zgadywanki kto jest autorem i wygra ten, którego najwięcej osób odgadnie?

moderacja_sie_nie_myje

@Wrzoo Bardzo mi się podoba Kawał porządnej opowieści

Wrzoo

@moderacja_sie_nie_myje dziękuję ślicznie! 💛

George_Stark

Bbabzdodobbeobbobiaddanie!

To znaczy, ekhm, bardzo ładne opowiadanie!


Choć spodziewałem się, że to ojciec schował, to myślałem, że zrobił to po to, żeby córkę wychować dając jej nauczkę. Chyba nie ma we mnie talentów pedagogicznych.

Wrzoo

@George_Stark O, dopiero zobaczyłam Twój komentarz - umkął mi wczoraj.

Do momentu spotkania z Rasputinem nie wiedziałam jeszcze w sumie, dokąd mnie ten wątek pociągnie - i ten trop pedagogiczny gdzieś też mi się plątał z tyłu głowy. Ale potem przeczytałam, że korona i rubinowy wisiorek z wnętrza różyczki w którymś momencie zaginęły i do dziś ich nie odnaleziono. Więc stwierdziłam, że fajnie byłoby nadać temu zaginięciu jakiś powód, żebym się poczuła z tą stratą dobrze.

Zaloguj się aby komentować