337 + 1 = 338
Tytuł: Lux perpetua
Autor: Andrzej Sapkowski
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: superNOWA
ISBN: 9788370541897
Liczba stron: 608
Ocena: 7/10
Tak jak zapowiadali mi koledzy czytelnicy, trylogia ta faktycznie ma tendencję spadkową, choć nie jest ona aż tak drastycza. Tak jak miało to miejsce w drugiej części, tak i w tej dzieje się sporo, ale postęp jest jednak znikomy; co chwilę bitwa, oblężenie i rzeźnia, trochę mniej pościgów. Najdziwniejszy był fragment z perspektywy angielskiego oddziału - czemu to miało właściwie służyć? Ogólnie, jak dla mnie, największym problemem w tej trylogii jest objawiająca się co chwilę Deus ex machina - a to Reynevan jest wpierw goniony przez jakąś drużynę, a potem ratowany przez obecnego tam znajomego, a to jakiś jego kolega wyskakuje nagle z krzaków, a to świetlista opatrzność wyłuskuje go zza krat, a to jeszcze to i tamto. Dodatkowo, dla kontekstu co do obecności magii i elementów fantastycznych, przytoczę trylogię Czasu żelaza Angusa Watsona. Nic o niej nie wiedziałem, nie miałem żadnych oczekiwań i pomimo widocznej rubaszności czytało się ją całkiem nieźle, czemu mogła pomóc minimalna zaledwie obecność magii, która objawiła się mocniej dopiero pod sam koniec historii (był jeszcze jeden fantastyczny element przedstawiony znacznie wcześniej, na który jednak przymknąłem oko). W rodzimej trylogii natomiast cała ta magia trochę bardziej wadziła, bo egzystowała ona obok wiarygodnie opisanych dziejów oraz historycznych postaci i ich losów.
Podsumowując, Narrenturm to książka fenomenalna, Boży bojownicy i Lux perpetua już niezbyt, nie mają już tego pierwiastka przygody obecnego w pierwszej części. Za dużo jest też tej przeklętej łaciny i wbrew zachętom autora nie zamierzałem odrywać się od lektury i sprawdzać znaczenia każdego pojedynczego zwrotu.
Wygenerowano za pomocą
https://bookmeter.vercel.app/
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #sapkowski