Drodzy!
Przychodzę do Was z propozycją! Tak się składa, że od jakiegoś czasu czytam sobie wspaniałą książkę
Pegaz dęba autorstwa jeszcze wspanialszego pana Juliana Tuwima. Porcjuję ją sobie i dozuję powoli, żeby zbyt szybko przyjemność mi się nie wyczerpała, a z każdą porcją podziw mój i zachwyt rośnie. Rośnie też i zazdrość. Zazdrość, że oni wtedy to, z tym panem Antonim Słonimskim to tak fajnie mieli (te niefajne części życiorysów obu panów – żeby utrzymać idylliczny obraz – wypieram), że spotykali się tam pod tym Pikadorem i że żarty sobie robili pisząc wspólnie. I że mieli tak wesoło. I że ja to w zasadzie też tak bym chciał. Spróbować przynajmniej.
Pytałem znajomych, ale nikt nie był zainteresowany (to smutasy!), więc teraz, w ramach desperacji niemal (albo w szaleństwie pogoni za marzeniami), pytam nieznajomych. Nie chciałby się ktoś w coś takiego pobawić? Zdaję sobie sprawę, że spotykanie się w kawiarni „Pod Pikadorem” byłoby dość trudne, zwłaszcza że ta została ostatecznie zamknięta w roku 1919. Bez wehikułu czasu nie obejdzie się, a w moim akurat wczoraj pasek strzelił pasek rozrządu. Taki pech! I, w dodatku, nie mogę cofnąć się do przedwczoraj żeby go zawczasu wymienić, bo wehikuł przecież popsuty! Ale nie ma co rozpaczać nad zerwanym rozrządem i tym czego zrobić nie da się, tylko zastanowić się co zrobić da się. Da się więc skorzystać z możliwości jakie daje nam współczesna technologia informatyczna i założyć swoją własną, wirtualną kawiarnię. „Za Firewallem” na przykład. Czy coś takiego.
Jak to sobie wyobrażałbym? Ano, jako zabawę. Oczywiście, kiedy już byśmy się wyrobili, zbieramy to, publikujemy, a gdy już dołączamy do panów Sienkiewicza, Reymonta, Miłosza, do pań Szymborskiej i Tokarczuk (no i do Lecha Wałęsy), to nagrodą dzielimy się sprawiedliwie. Mój partner bierze złoty medal z podobizną Alfreda Nobla, a ja 11 milionów koron szwedzkich. A tak formalnie (i poważnie) to pomysły zaczerpnąłem z pierwszego rozdziału
Pegaza dęba. Autor opisuje tam dwie zabawy, popularne przede wszystkim we Francji. Pierwszą z nich jest układanie sonetów
di proposta e di risposta. Pozwolę sobie zacytować fragment wspomnianej książki, bo nie wytłumaczę tego lepiej niż pan Tuwim.
Przyjemną zabawą towarzyską może stać się układanie sonetów di proposta e di risposta. Zasada ich budowy polega na tym, że zwracam się do kogoś z sonetem di proposta o rymach, dajmy na to następujących (wybieram najpospolitsze):
….. złoty
….. morze
….. tworzę
….. cnoty
….. tęsknoty
….. łoże
….. zboże
….. loty
….. swoboda
….. poda
….. wieniec
….. syty
….. obfity
….. jeniec.
Korespondent mój musi mi odpowiedzieć sonetem opartym na innych słowach, rymujących się z poprzednimi i ułożonych w tej samej kolejności. W tym więc wypadku rymy sonetu di risposta brzmieć będą na przykład (ale niekoniecznie, gdyż mogą być i inne):
….. powroty
….. Boże
….. noże
….. istoty
….. sploty
….. pokorze
….. hoże
….. zaloty
….. uroda
….. zgoda
….. szaleniec
….. szczyty
….. ukryty
….. młodzieniec.
Druga z zabaw jest prostsza. Francuzi zwali ją
bouts-rimés, w Polsce gdzieniegdzie znana była jako rym-dany. Polega to na niczym innym jak na tym, że jedna osoba zadaje drugiej zestaw rymów i temat wiersza, który owe rymy ma zawierać. Zadaniem drugiej jest sobie z tym zadaniem poradzić. Jakie mogą być efekty? Podzielę się kolejnym wyjątkiem z
Pegaza dęba, ale tym razem w postaci zdjęcia, bo nie chce mi się już przepisywać (cholerne książki na papierze!).
To jak? Byłby ktoś zainteresowany udziałem w tych (bez kosmatych myśli, poproszę!) językowych zabawach rodem z Francji? Może być publicznie, może być przez wiadomości prywatne, maile, Messengery, What’sAppy, pocztę tradycyjną lub lotniczą, również w postaci gołębi pocztowych. Mnie wszystko jedno, byleby się pobawić. Tylko, w tych dwóch ostatnich przypadkach, kawiarnia nasza musiałaby się nazywać inaczej niż zaproponowane wcześniej „Za Firewallem”.
#ksiazki #poezja #tworczoscwlasna #czytajzhejto