W dzisiejszym #piechurwedruje
---------
Szczyt: Waligóra (Góry Kamienne)
Data: 19 marca 2022 (sobota)
Staty: 3km, 1h15, 185m przewyższeń
Chełmiec został zaliczony, tak więc bez większej zwłoki wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę. Opuściliśmy Wałbrzych i skierowaliśmy się do Rybnicy Leśnej, a konkretnie do schroniska Andrzejówka. Zaparkowałem samochód na błotnistym parkingu, po czym udaliśmy się do budynku przybić pieczątki do #koronagorpolski.
Odległość ze schroniska na szczyt to ledwie 500 metrów i w normalnych warunkach trasa nie zajęłaby nam dużo czasu. Praktycznie całą drogę pokrywał jednak lód i trzeba było uważać, jak stawia się nogi. Był to również moment, w którym zdecydowałem, że lepiej założyć raczki, niż wywinąć orła. Nakładki antypoślizgowe założyła także kuzynka, ale okazało się, że kuzyn takowych nie ma. Na szczęście zwykle pakuję więcej rzeczy na różne okazje i poczęstowałem go swoim kompletem.
Zaczęliśmy podchodzić pod Waligórę żółtym szlakiem. Jest to najkrótszy odcinek, jakim można się na nią dostać od schroniska, ale jest też na prawdę stromy. Nie dało się już kluczyć bokiem głównej ścieżki, jak to robiłem na Chełmcu, bo lód pokrywał praktycznie całe podłoże. Szliśmy ostrożnie, a mi oprócz raczków przydały się też kijki, dzięki którym udało mi się uniknąć bolesnego wywrócenia i zjazdu na dół po tym, jak przypadkiem postawiłem stopę bokiem buta i momentalnie zaczęła mi odjeżdżać. Nie będę ukrywać, serce zaczęło bić mi w tamtym momencie szybciej.
Powoli dotarliśmy do miejsca, w którym szlak przecinał się ze ścieżką prowadzącą wzdłuż poziomic. Spotkaliśmy tam parę, która planowała schodzić drogą, którą my weszliśmy - nie mieli ani kijków, ani raczków czy jakichkolwiek nakładek, na nogach adidasy; zapewnie nie spodziewali się takich warunków. W każdym razie stanowczo odradziłem im kontynuowanie trasy, widząc z jaką trudnością pokonują odcinek o mniejszym nachyleniu niż ten, który ich czekał. Nie wiem czy posłuchali rady, my w każdym razie poszliśmy dalej.
Po dotarciu na szczyt Waligóry zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i w dalszym ciągu żółtym szlakiem zaczęliśmy schodzić jej południową stroną. Na tym etapie trudności się skończyły i zamiast lodu pod nogami pojawił się śnieg, także wkrótce ściągnąłem raczki. Trasa delikatnie i równomiernie opadała, a spacer był przyjemny.
W miarę szybko doszliśmy do skrzyżowania szlaków przy potoku Sokołowiec, skąd już zielonym szlakiem wróciliśmy do schroniska i czekającego na parkingu samochodu. Słońce świeciło jasno, pojedyncze chmury błąkały się po niebie, więc nie traciliśmy czasu i pojechaliśmy zdobyć następny, ostatni już w tym dniu szczyt.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
Zaloguj się aby komentować