#owcacontent
Jeszcze najpierw, kwestie organizacyjne:
Programy wyborcze, czyli czego tygryski nie lubią najbardziej. Jakie są, prawie nikt nie widzi, bo niemalże nikt do nich nie zagląda. A są bardzo różne: od pdfów na ponad 300 stron do konkretnej listy kilkudziesięciu punktów. Od zamknięcia tematu w jednym zdaniu po kwieciste elaboraty czy niemalże wypracowania naukowe. Zabawa nie była przednia, jednak zaskakująco sporo się dowiedziałem i zobaczyłem zaskakująco dużo konkretów i zejścia do nawet małych szczegółów. Oczywiście to nie jest tak, że wszystko takie było, niemniej starałem się w miarę możliwości wybierać z programów to, co było konkretem — nie zadowalało mnie "będziemy kontynuować", "będziemy dążyć do", "naszym celem jest doprowadzenie do", bo to puste słowa bez żadnego pokrycia. Jeśli dobrze pamiętam, tylko jeden czy dwa komitety napisały coś o tym, skąd weźmie chociaż część (niewielką) środków na swoje obietnice. A że są to obietnice bodaj najbardziej kosztowne, to inna kwestia.
Jeśli chodzi o źródełka programów, to:
-
program BP,
-
program Trzeciej Drogi (a PSLu tu, a Polski 2050 tu),
-
program Lewicy,
-
program PiS,
-
program Konfederacji,
-
program KO,
-
program PJJ.
Debat przesłuchałem 5 - zależało mi na takich debatach, gdzie byli przedstawiciele wszystkich komitetów, natomiast niestety PiS w większości przypadków sobie leciało w kulki i ich przedstawiciele się nie pojawiali:
Kont mediów społecznościowych nie zliczę, nie ma co wymieniać, niemniej patrzyłem na konta komitetów i najważniejszych ich liderów
Struktura:
Co do samej struktury, to troszkę się zmieniła z racji tego, że aspekty Cyfryzacji oraz Funduszy i Polityki Regionalnej były w większości pomijane (za wyjątkiem ogólników), więc żeby nie marnować miejsca, przyporządkowałem obietnice do innych obszarów. Niektóre obietnice mogą pojawić się w dwóch obszarach, jeśli trudno było się zdecydować na jeden konkretny, zazwyczaj jednak powinny występować pojedynczo. Poza obszarami z obecnych ministerstw zdecydowałem o dodaniu Mieszkalnictwa, Religii oraz Spraw ustrojowych — to na sam koniec
-
Aktywa Państwowe
-
Edukacja i Nauka
-
Finanse
-
Infrastruktura
-
Klimat i Środowisko
-
Kultura i Dziedzictwo Narodowe
-
Mieszkalnictwo
-
Obrona Narodowa
-
Religia
-
Rodzina i Polityka Społeczna
-
Rolnictwo i Rozwoju Wsi
-
Rozwój i Technologia
-
Sport i Turystyka
-
Sprawiedliwość
-
Sprawy Wewnętrzne i Administracja
-
Sprawy Zagraniczne
-
Zdrowie
-
Sprawy ustrojowe
Starałem się to robić możliwie obiektywnie, nie będę używał we wpisach określeń w żaden sposób wartościujących czy oceniających programy — od tego jesteście Wy w komentarzach
Czy coś jeszcze mi zostało? W sumie to tylko prośba o to, żeby dyskusja była możliwie rzeczowa, bez określeń obrażających partie czy zwolenników innych partii. Ja, zgodnie z obietnicą, komentarzy pod moimi wpisami moderować nie będę, niemniej inni moderatorzy mogą to robić w razie konieczności. No i zachęcam do dzielenia się wpisami z osobami spoza Hejto!
#polityka #wybory #wybory2023
#owcacontent <- tag dla zablokowania wszystkich moich wpisów za wyjątkiem tematów moderacyjnych
KO: „Zamrozimy” ceny gazu w 2024 r. dla gospodarstw domowych i odbiorców wrażliwych na poziomie cen z 2023 r."
Sorry, ale czy ich poyebało? Brak słów.
@bojowonastawionaowca
Winszuje, widać napracowanko
@bojowonastawionaowca bardzo mnie nurtuje kwestia techniczna - jak to procesujesz od kuchni? Github, Obsidian, Google drive z dokumentami wordowymi i excelowymi? Skomplikowany system folderów?
Poza tym - dobra robota!
Zaloguj się aby komentować
"Narodowy esencjalizm to przekonanie, że nasze zachowanie jest przede wszystkim polskie, a nie po prostu ludzkie. Innymi słowy, jest to pogląd, że życie w Polsce jest ukształtowane przede wszystkim przez specyficzne cechy Polek i Polaków, a nie przez mechanizmy uniwersalne. Przykładem narodowego esencjalizmu jest choćby ta książka, która wady typowo ludzkie przedstawia jako wady typowo polskie.
W naszych własnych oczach nie jesteśmy po prostu ludźmi, którzy mieszkają w Polsce i mówią po polsku. Przeciwnie, a zarazem dużo więcej – zakładamy i głęboko wierzymy w istnienie esencji polskości, „natury Polaka”, „polskiej duszy”, naszej mentalności narodowej, zestawu cech czy sposobu życia, który jest szczególny dla Polaków. Ta mentalność jest na tyle rozmyta i trudno uchwytna, że można o niej bez końca toczyć długie nocne rozmowy, ale zarazem na tyle twarda i konkretna, że gdy trzeba, to można się nią zasłonić. Uważamy ją za coś wyjątkowego, bardzo specyficznego, coś, co przeważa i rozstrzyga o naszym życiu. Wydaje nam się, że polskość nas definiuje, że stale nas określa, że trzyma nas w kleszczach. Nie umiemy się z nią nie liczyć i nie potrafimy jej łatwo przeskoczyć.
Nasza wiara w istnienie esencji polskości nie jest, niestety, wiarą po próżnicy. To jest wiara jak najbardziej po coś. Używamy jej do tego, by wszystkie polskie patologie tłumaczyć polską specyfiką. Ten argument z mentalności sprowadza się do twierdzenia, że w Polsce coś nie działa i działać nie może, bo Polacy są inni. Czytaj: gorsi. Trudno nam przyjąć do wiadomości, że złe czy banalne zachowania są naturalnym elementem człowieczeństwa. Cokolwiek złego się zdarzy, my od razu zakładamy, że to dlatego, że Polacy są źli, a nie dlatego, że człowiek jako taki jest gatunkiem dość felernym. Myślimy w zamkniętych kategoriach mentalności narodowej, która ma niby decydować o wszystkim.
[...]
Ma to oczywiście zgubne skutki, bo zamiast szukać skutecznych rozwiązań, aplikujemy sobie niedasistyczną diagnozę, że winny jest nasz sposób myślenia i zawikłanie naszej duszy. To zaś, jak wiadomo, bardzo trudno wyprostować. Ucieczka w argument z mentalności jest bardzo kusząca, bo wiadomo, że mentalności łatwo się nie zmieni, a jeśli zmieni, to środkami zupełnie innymi niż regulamin i przebudowa infrastruktury. W chwili, w której zamiast o progu podrzutowym i trójkącie widoczności zaczynamy mówić o mentalności kierowcy, wchodzimy na ulubione przez nas abstrakcyjne i quasi-mistyczne tereny, gdzie rozwlekłymi dywagacjami o słowiańskiej duszy da się zamotać każdy konkret. Pozostają więc rutynowe apele do społeczeństwa i utyskiwanie, jacy Polacy są nieznośni. I ostatecznie wychodzi na to, że najlepiej jest nie robić nic."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
Przykładem narodowego esencjalizmu jest choćby ta książka, która wady typowo ludzkie przedstawia jako wady typowo polskie.
Już chciałem się właśnie przyczepić, ale autor złożył samokrytykę
Ten argument z mentalności sprowadza się do twierdzenia, że w Polsce coś nie działa i działać nie może, bo Polacy są inni. Czytaj: gorsi.
Polacy przecież są inni, tylko to nie oznacza gorsi. Różne rozwiaząnia z zachodu się u nas nie przyjęły, ale radzimy sobie w inny sposób
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
"Apolityczność to nasza niechęć do praktycznej strony polityki. To nieumiejętność pogodzenia się z tym, że w ustroju, w którym żyjemy, niektóre sprawy da się załatwić tylko w sposób polityczny. Apolityczność wiąże się też z naiwnie przeidealizowanym wyobrażeniem o tym, jak polityka powinna wyglądać.
Nie znaczy to przy tym, że jesteśmy w Polsce wobec polityki neutralni, czy że rozgrywa się ona poza nami. Przeciwnie, w sferze emocjonalnej nasza polityka codzienna wrze i kipi. Lubimy pryncypialnie okopać się na liniach świętej Trzeciej albo Czwartej Rzeczypospolitej i potrafimy zrywać przyjaźnie dlatego, że ten czy ów znalazł się po przeciwnej stronie. Nie jest przecież w złym tonie zaproponować Polsce – jak kiedyś Grabaż na Facebooku –„podział, jak w dawnych Niemczech, na […] [dwa] polskie byty, podzielone murem i zasiekami i brakiem stosunków dyplomatycznych”. Niech nas jednak nie zwiodą werble tej walki. Nasz swojski dżihad nie oznacza bynajmniej, że umiemy w politykę i że polityczność lubimy. Jest dokładnie przeciwnie. Obłęd walki dwóch przeciwstawnych obozów jest tak rozdęty właśnie po to, żeby zamaskować, że prawdziwa i konstruktywna polityczność jest nam obca.
Przede wszystkim obraz polityka i całej politycznej profesji jest w naszych oczach niebywale zły. Polityka to do cna niemoralne zajęcie różnych śliskich person. „Co 21 godzin rodzi się polityk. Nie ryzykuj! Używaj prezerwatyw!”. Polityk to dla nas ktoś, kto myśli wyłącznie o tym, żeby się ustawić i nakraść, a przy okazji najeść i najeździć za nasze. „Ja im nie wierzę”, „oni są wszyscy tacy sami” – to standard polskiej postawy (a)politycznej, a deklaracja „nie interesuję się polityką” znaczy tak naprawdę: „nie mam z tym całym syfem nic wspólnego”. I paradoksalnie, choć wiadomo że na pierwszej randce najlepiej jest o polityce nie rozmawiać, to wulgarna tyrada o politykach w ogóle, jacy są chciwi, kłamliwi i nieskuteczni, da nam sto punktów szacunku w każdym polskim domu.
Źle lub wręcz katastrofalnie źle postrzegamy nie tylko zawodowych polityków. Źle widzimy jakiekolwiek zaangażowanie polityczne, nawet oddolne i amatorskie. Ktokolwiek kręci się – choćby społecznie i po godzinach – przy jakiejś inicjatywie politycznej, ten jest z założenia podejrzany. A nie daj Boże, gdy jest to jeszcze inicjatywa partyjna! Instytucja partii politycznej jest z definicji podejrzana, bo samym swoim istnieniem podważa marzenie o jedności narodowej. Nie lubimy partii politycznych, bo są one bolesnym przypomnieniem, że nie ma polityki bez stronniczości, że zdania są zawsze rozbieżne, a różnice interesów nieusuwalne. Przynależność do partii politycznej jest niemal obelgą, ciemnym i złowrogim tabu. Nie wiemy, co to właściwie znaczy i z czym to się je. „Zapisać się do partii” znaczy tyle, co „sprzedać się”. Być w partii politycznej – niezależnie jakiej – to być po złej stronie mocy."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
@bojowonastawionaowca jakby ludzie którzy w podobny sposób jeszcze faktycznie byli apolityczni i nie głosowali to dałoby się to przeżyć. Też nie jest to idealne ale z dwojga złego lepiej w tę stronę.
Skrócę tą ścianę tekstu dla tych, którym się nie chce czytać:
Polacy to typowe społeczeństwo przeznaczone pod zabór czy wynarodowienie. Obecnie jest niepodległe, jakoś zipie tylko dzięki UE/NATO/kapitałowi zagranicznemu. Z tym społeczeństwem tzw. politycy mogą zrobić wszystko, sprzedać im dowolne kłamstwo.
Jezeli dodać do tego wstręt do wspólnoty narodowej, patriotyzmu, własnych barw, zwalczanie się za granicą Polaków nawzajem, stawianie zagranicznych marek/kapitału wyżej od swoich mamy pełen obraz sytuacji jaka ma miejsce w tzw. narodzie polskim. Wszystko co polskie dla większości Polaków jest podświadomie gorsze. Z tego bierze się ta cała apolityczność.
Sorry jeżeli kogoś uraziłem.
Brak zmysłu kompromisu sprawia, że nie umiemy negocjować (naszym zdaniem w negocjacjach chodzi tylko o pokonanie przeciwnika i żeby nasza racja „najmojsza” była górą), a zdolność koalicyjną w polityce uznajemy za słabość. Zwróćmy uwagę, że obie główne partie lat 2005–2015 zbudowały swoją pozycję właśnie dzięki wykluczeniu jakiegokolwiek porozumienia z głównym oponentem. [...] PSL potrafi się dogadać z każdym, owszem, ale to dlatego, że tej partii chodzi o posady, a nie o zasady. Tak sobie tłumaczymy. PSL gra tylko o stołki i stołeczki dla znajomych królika, dlatego może sobie pozwolić na koalicje. Natomiast prawdziwa ideowość wyklucza koalicyjność. Partia, której o coś chodzi, musi być ślepo bezkompromisowa, pryncypialnie stać przy swoim i nie zniżać się do koalicji. [...] U nas wszelkie „Ja zrobię to, a ty w zamian zrobisz tamto” odbierane jest jako zdrada i Targowica. Wedle naszego wyobrażenia z przeciwnikiem nie tylko nie wypada się dogadać, ale nawet niespecjalnie należy z nim rozmawiać. A bywa, że naszym obowiązkiem staje się zniszczenie go, na szczęście nie fizyczne, ale polityczne lub moralne. Uwalenie go, zmieszanie z błotem, a przede wszystkim odebranie mu prawa do istnienia.
#ocieplaniewizerunkupawlakukiza
Zaloguj się aby komentować
"Rozbieżność biurokracji i życia polega na tym, że polska biurokracja nie stanowi narzędzia do porządkowania rzeczywistości i zarządzania nią. Nie służy do aktywnego współtworzenia rzeczywistości, ale jest zorganizowanym systemem ucieczki od odpowiedzialności. Nasza biurokracja jest wtórna wobec życia i oderwana od niego. Rzeczywistość sobie, a biurokracja sobie. Najpierw coś się w życiu dzieje, a dopiero potem w jakiś mniej lub bardziej fikcyjny sposób „uzupełniamy papiery”, „wpasowujemy w ramy” czy „kreatywnie księgujemy”. Proces ten zachodzi zarówno w realu, jak i w naszych głowach – nasza biurokracja rozbiega się z życiem, a my już nawet nie oczekujemy, że będzie się z nim zgadzać. Mamy głębokie przekonanie, że tak jest, było i być musi.
Ale uwaga, rozbieżność biurokracji i życia to nie to samo co obiegowa diagnoza o nadmiarze biurokracji. Tu nie chodzi po prostu o mętność przepisów czy przerost papierkowej roboty. Bo zwróćmy uwagę, że są w Polsce miejsca, gdzie biurokracji jest ewidentnie za mało, a nie za dużo. W niejednej polskiej instytucji praca biurowo-formalna rozkłada się nierównomiernie i nieraz się zdarza, że wszystko wisi na jednej osobie, która nominalnie jest tylko pracownikiem administracyjnym, a w praktyce – menedżerem całości. I oczywiście nie może podołać tej pracy, bo ma za mało rąk do niej – tylko swoje. To jest przykład niedomiaru biurokracji. Taka osoba powinna mieć całe biuro do pomocy, a nie zarządzać wszystkim jednoosobowo. Z drugiej strony, deficyt biurokracji objawia się w braku procedur. Dla przykładu, w naszych miastach brakuje często standardów projektowych dla małej architektury, takiej jak ławeczki, lampy uliczne czy przystanki autobusowe. Tutaj znów przydałoby się więcej biurokracji: więcej norm, standardów, ustalonych praktyk regulacji.
Polska biurokracja jest bardzo bierna. Nie jest środkiem do zarządzania światem, nie jest praktycznym ramieniem idei, ale raczej pasywną ramą, w którą wpasowujemy to, co i tak się dzieje. Większość, a może i wszystkie twórcze i świeże przejawy polskiego ducha powstały całkowicie niezależnie od jakichkolwiek prawnobiurokratycznych procedur, a zaksięgowane w dokumentach zostały dopiero po fakcie. I nie chodzi przy tym o to, że biurokracja coś wprost utrudnia czy sabotuje (choć o to też), ale przede wszystkim o to, że nie ułatwia. O to, że życie rozgrywa się jakby poza nią, że to są dwa całkowicie różne wymiary świata. Dopiero później, kiedy już zdarzy się to, co się zdarzy, i uda się to, co się mogło udać, my zabieramy się za „ogarnianie papierów”. „Sprawna biurokracja” to nie jest dla nas taka, która aktywnie działa, ale taka, która biernie opisuje. Trudno nam wyobrazić sobie, że biurokracja mogłaby być bliżej życia, że mogłaby być bardziej rzeczywista, a mniej fikcyjna."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
@bojowonastawionaowca bo papier ma być, nie ważne czy zasadnie poza istotą swego istnienia samą w sobie
@bojowonastawionaowca jak byłem na praktykach w Urzędzie Skarbowym... Bogowie, nawet nastolatek widział ile tam jest nieefektywnych procesów i na spokojnie można byłoby to lepiej zorganizować, nawet jeżeli w niewielkiej części ale zawsze coś. Tylko często idiotyczne procedury to był przykaz z góry od kogoś kto w ogóle nie miał pojęcia jak wyglądają realia i jak możnaby rozsądniej pewne rzeczy ogarnąć.
Swoją drogą to kto tutaj może się pożalić, że miał zakwasy od przybijania pieczątek? xD
@bojowonastawionaowca
Trudno nam wyobrazić sobie, że biurokracja mogłaby być bliżej życia, że mogłaby być bardziej rzeczywista, a mniej fikcyjna.
Trudno?!!
Zmiana mentalu w PL jest praktycznie niemożliwa. Mówię to jako osoba która tworzy i weryfikuję biurokrację w firmie której pracuje. Zaznaczam, że nie poruszam tematu biurokracji w urzędach bo to jest patola do kwadratu.
Jeżeli chcesz żeby ludzie zaczęli szanować biurokrację - to musi ona mieć jakiś sens. A jak chcesz przekonać ludzi że ma ona sens skoro od małego kombinujemy i jak węgorz lawirujemy pomiędzy tym co jest a tym co powinno być. Mam wrażenie że według naszego narodu biurokracja zabija kreatywność. Kreatywność, której celem nie jest stworzenie czegoś nowego niczym artysta, o nie nie. Taką kreatywność posiada tylko garstka. Chodzi o kreatywność którą mamy we krwi i która pozwala kombinować na potęgę. Bo tu trzeba zaznaczyć że jako naród pracujący - jesteśmy ambitni. Tylko niestety ta ambicja i dążenie do celu powoduje, że w dupie mamy procedury (Anytproceduralizm 5/21) (zdjęcie powiązane). A jak masz szanować coś co daje Ci więcej złego niż dobrego? No bo co to za zyski z unifikacji czy dupokryjki, którą zapewnia biurokracja. Łatamy więc ten kraj na trytytkę i nikt nam nie udowodni że to pierdolnie, dopóki nie pierdolnie (Optymizm magiczny 8/21). A jak wiadomo, mądry Polak po szkodzie
Btw. Dodowanie linków też przestało działać? Chciałem podłączyć te z Twoich wcześniejszych wpisów, bo się fajnie łączą:
https://www.hejto.pl/wpis/21-polskich-grzechow-glownych-optymizm-magiczny-8-21-quot-optymizm-magiczny-to-p
https://www.hejto.pl/wpis/21-polskich-grzechow-glownych-antyproceduralizm-5-21-quot-antyproceduralizm-to-b
Zaloguj się aby komentować
"Widzimisizm to brak zrozumienia dla wartości i statusu wiedzy eksperckiej. Sprawia on, że losowe opinie przypadkowych ludzi traktujemy na równi z rzetelną wiedzą fachową. Nie mamy mechanizmów, które pozwoliłyby uwzględnić, że zdanie człowieka, który przez dziesięć lat coś badał, jest ważniejsze niż zdanie tego, kto dopiero przed minutą się o problemie dowiedział. Wydaje nam się, że na tym polega demokracja, że oba te głosy mają mieć równą moc. Sprawia to, że potwierdzone dane mieszają się z przypadkowymi przemyśleniami osób kompletnie nieprzygotowanych, a decyzje rozstrzygające o życiu w Polsce są ich nieprzewidywalną wypadkową
Przyjrzyjmy się dyskusji o zdrowiu publicznym. Specjalista przedstawia analizę, opowiada, jak szczepionki pozwoliły pokonać choroby, z którymi ludzkość zmagała się przez stulecia, pokazuje wykres, uzasadnienie, kiedy i dlaczego gruźlica, polio, dyfteryt. Ale wtedy ktoś, kto dopiero przed chwilą przyszedł (spóźnił się, bo mu dziecko chorowało), mówi, że wszystko fajnie, ale syn znajomej znajomego dostał krzyku mózgowego, a poza tym w internecie piszą, że szczepionki to ludobójstwo. A więc on by proponował, że chociaż szczepionki są ogólnie dobre, to żeby pamiętać, że niektórzy mówią, że są złe, więc żeby program obowiązkowych szczepień zawiesić. Połowa sali jest skonsternowana… ale nie ma instancji, która byłaby władna powiedzieć, że miło, że ten człowiek się podzielił swoimi refleksjami, ale one stoją w sprzeczności z wiedzą naukową. I że nie ma w ogóle sensu, by zabierał głos ktoś, kto nie odróżnia danych od anegdoty. Jedyne, na co nas w takiej sytuacji stać, to że przewodniczący chrząknie i powie: „Dobrze, a więc ponieważ nie ma zgody…” tudzież „Są różne opinie, więc wrócimy do dyskusji za miesiąc”. Aż dziw, że widzimisizm nie sprawił jeszcze, że w Sejmie głosowano nad tym, czy ziemia jest okrągła, czy płaska. Bo przecież w tej sprawie też są różne opinie.
Niby wszyscy szanujemy wiedzę, ale ponieważ nie lubimy procedur, trudno nam w tych procedurach zapisać należny tej wiedzy szacunek. Niełatwo nam zrozumieć, że specjalistyczny wgląd w dany temat to jest duża rzecz, nad której zdobyciem się trzeba nabiedzić, a czasem za nią sporo zapłacić. Wszyscy jesteśmy Januszami biznesu, którzy nie chcą zapłacić specjaliście, bo student zrobi za darmo i będzie miał do portfolio. Oszczędzamy tak na wydatkach, jak i na fachowości. W głębi duszy nie uważamy, by eksperci byli od nas tak znowu dużo mądrzejsi. Nasz zdrowy chłopski rozum nie może być przecież gorszy. A skoro tak, to po co za wiedzę przepłacać? I po co wysilać się, żeby ją jakoś uwzględnić w naszej polskości?
Sami eksperci nie są przy tym bez winy. Ci z nas, którzy się na czymś faktycznie znają, kochają popadać w arogancję i samouwielbienie i sprzedawać swoją wiedzę jako wyroki niemal boskie. Wystarczy na chwilę zasiąść w fotelu eksperta, a od razu przechodzi nam ochota na cierpliwe tłumaczenie swoich racji, a przychodzi za to wiara w nieomylność własnej wyższości. Nie omija to niżej podpisanego. [Autora książki, bo przecież nie mnie
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
@bojowonastawionaowca ignorancja istniała zawsze, tylko internet dał jej możliwość szybszego rozprzestrzeniania się.
Natomiast zwróciłbym uwagę na postawę mediów: w pogoni za sensacją często obsadzają w roli ekspertów właśnie takich, którzy dopiero o sprawie się dowiedzieli, ale potrafią się dobrze zaprezentować przed kamerą.
Mam również wrażenie, że istnieje tu pewien paradoks. Mianowicie odwoływanie się ciągle do "argumentum ad ekspertum" powoduje dewaluację wiedzy ogólnej. Społeczeństwo traktowane jest jak bezwiedna biomasa, która ma słuchać "ekspertów" w najprostszych sprawach, chociaż we współczesnym świecie nawet największy ignorant może uchodzić za eksperta.
@bojowonastawionaowca akurat szczepienia to niefortunny przykład, bo z tym u nas było całkiem przyzwoicie. Nie na poziomie Skandynawii ale lepiej niż na zachodzie.
Inna rzecz, że eksperci zatajali część wiedzy i w głównych środkach przekazu traktowano dorosłych ludzi jak dzieci. Sam w tamtym okresie grzebałem po sci-hubie i innych żeby się odgrzebać do dokumentów źródłowych i doczytać jak to jest z tymi maseczkami itp. Gdzie wcale nie były tak jednoznacznie pozytywnie oceniane, zwłaszcza w regionach gdzie poziom higieny pozostawia nieco do życzenia, jak u nas chociażby...
Niemniej do szczepień paru sceptycznie nastawionych ludzi dałem radę przekonać.
Zaś w Polsce problem z autorytetem to chyba nie jest całkowicie uleczalny. Względnie niskie zaufanie do nich wcale z powietrza się nie wzięło, nawet pomijając współczesność to jest to głęboko zakorzenione w naszej historii i kulturze. Nasza kultura ma taką naturalną skłonność do zawiązywania spisków, dzięki temu tylu Żydów się udało uratować, dzięki temu ludzie sami się zorganizowali żeby pomagać Ukraińcom ale rzecz jasna w wielu aspektach jest to czynnik negatywny.
@bojowonastawionaowca
Składam wniosek o uznanie powyższego posta jako standardowego szablonu uzasadnienia moderatora dla zamknięcia lub skasowania kiepskiego wpisu.
Zaloguj się aby komentować
"Mit taniego państwa to brak zrozumienia, że sprawnie działające państwo będzie dużo kosztować. Jest on reakcją na marnotrawstwo pieniędzy publicznych – problem w tym, że reakcją wyolbrzymioną. Mit taniego państwa sprawia, że wiele rzeczy robimy źle tylko dlatego, że robimy je po taniości. Co więcej, sam lęk przed byciem posądzonym o złe wydanie pieniędzy paraliżuje w zarodku niejedno świetne przedsięwzięcie.
Pewnego pięknego dnia delegacja miasteczka N. z Polski południowej wybrała się do Pewnego Miasta Niemieckiego na ważne targi, na których, jak to na targach, różne państwa pokazywały, jakie są fajne. Polska była strategicznym partnerem, bo kluczowy sąsiad ze wschodu, bo Tusk, bo Merkel i tak dalej. Miasteczko N. miało być dowodem, że i u nas małe miasteczka są przyjemne i nowoczesne. Tak to wyglądało od frontu. Niestety, od podszewki było jak to od podszewki, bo nasza delegacja, zamiast pojechać w przeddzień, żeby wszystko ogarnąć, wyruszyła w drogę… w noc poprzedzającą otwarcie. Zbiórka na wyjazd minibusa była o godzinie 2.45 nad ranem na dworcu Kraków Główny. Start o 3.00, do celu mieli dojechać o 14.00, co się zresztą ostatecznie nie udało.
Dlaczego jechali na ostatnią chwilę? Bo tupolewizm, wiadomo. Ale przede wszystkim chodziło o to, żeby było taniej. Żeby zejść z kosztów, żeby zapłacić w hotelu za jedną noc mniej. To, że delegacja prawdopodobnie się spóźni, w najlepszym wypadku będzie na styk, a na sto procent będzie wyglądać jak zjedzona i wypluta, nie zostało potraktowane jako koszt. Co więcej, delegacja nie zamieszkała w Pewnym Mieście Niemieckim, ale w hotelu, który jest od niego odległy o prawie sto kilometrów. Dojeżdżała codziennie na 8.30 rano i wracała późnym wieczorem. Wiadomo dlaczego: żeby było taniej. I znów – wymęczenie codziennym dojazdem na takim dystansie, brak elastyczności i generalna siermiężność, jaką to wprowadziło w polską ofertę, nie zostały wliczone w koszty.
W tanim państwie obowiązuje bezwzględny prymat taniości nad wszystkim innym, ale ta taniość jest bardzo wąsko rozumiana. „Koszt” to tylko to, co da się bezpośrednio wyrazić w złotówkach czy w euro. Państwo polskie umie przeliczać między walutami, ale nie umie przeliczać na gotówkę rzeczy miękkich i mniej oczywistych. Rzeczpospolita Polska chętnie postawi aquapark, stadion czy inny beton, ale dużo trudniej przychodzi jej zainwestowanie w know-how czy w opracowanie procedur. Niełatwo jej zrozumieć, że koszty bezgotówkowe też są kosztami. Sponiewieranie delegacji w minibusie to nie jest coś, co nasze państwo umie uwzględnić w jakiejkolwiek rubryce. Nie potrafi przeliczyć pośpiechu i nerwówki na pieniądze, a w szczególności nie umie zrozumieć, że czas na cywilizowane przygotowanie się jest takim samym towarem jak wszystko inne – towarem, który można, a czasami po prostu trzeba sobie kupić."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
@bojowonastawionaowca ładnie napisane.
Ja to zjawisko widzę w Niemczech u niektórych Polaków, którzy po kilku latach tu specjalnie do Polski jadą po żarcie, do fryzjera itd. Mimo, że teoretycznie stać ich na normalne życie to ciągnie się za nimi to oglądanie pieniądza kilka razy przed wydaniem. I żyją przez to jak robaki. Nie wszyscy oczywiście. A jak przyjadą do Polski to milionerzy od razu XD
Zaloguj się aby komentować
Kto zgadnie, przedstawiciel jakiego to komitetu?
#wybory #polityka #nieheheszki #owcacontent
Przedstawiciel którego komitetu wyborczego?
@bojowonastawionaowca Ciekawe czy tak wielkie kwoty wychodzą ogólem "taniej" dla budżetu niż miesięczne 500+ przez 18 lat.
edit: tak, potrafię w kalkulator, ale tutaj mamy do czynienia z "jednorazowo" vs "przez 18 lat" co tak oczywiste już nie jest.
Dodaje tag #polityka
Zaloguj się aby komentować
Tak, tak, zastrzeliliście mnie wynikami tej ankiety, siedzę w debatach (bleh) i się niestety na pewno na dziś nie wyrobię
#owcacontent
@bojowonastawionaowca taguj Waść polityka ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zaloguj się aby komentować
"Kozłoofiaryzm to przekonanie, że podstawową i najpilniejszą odpowiedzią na każdą porażkę czy katastrofę jest wskazanie konkretnej jednostki za nią odpowiedzialną. Kiedy coś się złego stanie, nikt w Polsce nie oczekuje odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego było możliwe, że to się stało?”. Wszyscy oczekują natomiast odpowiedzi na pytanie: „Kto zawinił?”. Wszyscy są przekonani, że kluczową rolę w każdym nieszczęściu odegrać musiał tylko jeden konkretny człowiek.
Nie umiemy się nauczyć, że żadna poważna katastrofa nigdy się nie zdarzy bez głębokich przyczyn, bez spirali błędów i kumulacji przeciwieństw. Uwielbiamy ciągać konkretnych ludzi po sądach, ale nie potrafimy zrozumieć, że odpowiedzialność jednostki jest, owszem, istotna z punktu widzenia prawa, ale całkowicie drugorzędna, jeśli chodzi o prewencję. Ciągle nie możemy sobie uzmysłowić, że źle działającego systemu nie naprawi ani nie powstrzyma pojedynczy człowiek, jak też, z drugiej strony, że jeśli system działa w miarę dobrze, to niekompetencja bądź zła wola jednostki nie będzie miała skutków aż tak tragicznych.
Pomyślmy dla kontrprzykładu o przyczynie technicznej. Wyobraźmy sobie, że jakąś katastrofę spowodowało coś tak banalnego jak pęknięta szyna. Czy poprzestalibyśmy na wystosowaniu aktu oskarżenia przeciwko torowisku? Oczywiście, że nie. Pytalibyśmy, kto i kiedy te szyny ułożył, jakie były standardy jakości stali, jak często i według jakich procedur szyny były kontrolowane. Nasz polski rozum działa dobrze, kiedy zawodzi materia. Kiedy jednak winny jest człowiek, wtedy coś powstrzymuje nas przed zajrzeniem pod podszewkę przyczyny. Zatrzymujemy się na winie jednostki. Nie chce nam przejść przez usta pytanie o to, co jest w naszej Polsce takiego, że umożliwiło temu człowiekowi popełnienie tego błędu."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
@bojowonastawionaowca nawet znam winnego który u nas w kraju tak mocno taką skłonność rozbudził:
Zaloguj się aby komentować
Skan listu, do którego dostęp uzyskał portal Politico: https://www.politico.eu/wp-content/uploads/2023/09/20/SKM_C45823092020160.pdf
#wiadomoscipolska #uniaeuropejska #polska
#owcacontent
@bojowonastawionaowca a jakie realnie ma opcje Unia Europejska na ukaranie personalne rządzących Polską?
@bojowonastawionaowca a pamietasz jeszcze o odrze? xD
@bojowonastawionaowca Zasadniczo, przy okazji tych wiz, zdałem sobie sprawę z jeszcze jednej paskudnej konsekwencji rządów PIS. Otóż ta partia i jej praktyki będą generatorem szpiegów dla każdego wywiadu. Istota tkwi w ukrywaniu i nieosądzaniu pisowców umoczonych w najróżniejsze wały. W przypadku wiz można np. śmiało podejrzewać, że skoro i procederze wiedzieli Amerykanie, to wiedzieli też i Ruscy., A co Ruscy mogli zrobić z wiedzą o tym, że w MSZ są urzędnicy, którzy mają do ukrycia taki wał? Nietrudno się domyślić. I tak jest z każdym nieujawnionym wałem pisowców. Każdy skrywany wał to szansa na skuteczny szantaż. Nie tylko przez takich hakowych jak karakan, czy zero, ale przez Ruskich, Żydów, Niemców, czy kogo tam kto chce.
Zaloguj się aby komentować
0,044% - taki jest w chińskich sądach w sprawach karnych odsetek uniewinnień. Oznacza to, że na 1 431 585 oskarżonych, uniewinnionych zostało zaledwie 631 osób. Te odsetki już od dawna zbyt wysokie nie były, bo od 12 lat są poniżej 0,1%, niemniej zeszłoroczny wynik jest rekordowo niski.
Źródełko: https://www.duihuahrjournal.org/2023/09/chinas-2022-acquittal-rate-lowest-in.html
#chiny #ciekawostki #prawo #owcacontent
Dla porównania, w Polsce ten odsetek to około 2%, w USA z tego co widziałem 0,4%
@bojowonastawionaowca Jeszcze trochę zejdą i mogą uznać, że procesy nie są wcale potrzebne, bo wszyscy oskarżeni zawsze są winni.
Azjaci lubią to:
https://www.moj.go.jp/EN/hisho/kouhou/20200120enQandA.html#Q13 - japońskie ministerstwo sprawiedliwości twierdzi że wysoki odsetek wyroków skazujących to wynik tego, że prokuratura sprawy uruchamia tylko kiedy ma wystarczające dowody do skazania xD
Tymczasem spojrzenie z zewnątrz: https://www.hrw.org/report/2023/05/25/japans-hostage-justice-system/denial-bail-coerced-confessions-and-lack-access
Zaloguj się aby komentować
#turcja #gospodarka #ekonomia
#owcacontent
@bojowonastawionaowca Erdogan wygrał więc wygląda na to że to jest "droga do sukcesu". On zdaje się ciągnie już trzecią kadencję co jest sprzeczne z konstytucją Turcji. Demokracja chyba wszędzie przeżywa kryzys
@bojowonastawionaowca oby nie...
W związku z tym, że kraje prawicowo-populistyczne działają według jednego powtarzalnego schematu, myślicie, że warto iść przed wyborami do banku i zmienić raty kredytu na stałe ze zmiennych ?
Zaloguj się aby komentować
Lee Jae-myung, odbywający od 3 tygodni strajk głodowy przeciwko polityce rządu (i przebywający od poniedziałku z tego powodu w szpitalu), jest oskarżany o udział w nielegalnym transferze środków pieniężnych do Korei Północnej. W czasie, kiedy był gubernatorem jednej z koreańskich prowincji, Lee zlecić przesłanie około 8 mln USD w ramach umowy o współpracy z kierowaną przez siebie prowincją. Co ważne, obecnie większość w parlamencie południowokoreańskim ma Partia Demokratyczna, co oznacza, że część z posłów tej partii zagłosowała przeciwko swojemu liderowi — najpewniej z powodu obaw, że te zarzuty sprawiają pogorszenie wizerunku partii. Sam Lee odpiera zarzuty i mówi, że to wszystko to próba wyeliminowania politycznych rywali przez konserwatywnego prezydenta Korei, Yoon Suk Yeola.
Z kolei premier Korei Południowej, Han Duck-soo otrzymał od parlamentu wotum nieufności w związku by, jak mówi opozycja, pociągnąć w jakiś sposób do odpowiedzialności administrację prezydenta Yoona za niewłaściwe zarządzanie państwem. Wniosek ten został przegłosowany wymaganą zwykłą większością głosów, jednakże musi on być jeszcze zatwierdzony przez prezydenta Korei — ten jednak najprawdopodobniej się na to nie zdecyduje (póki co Yoon Suk Yeol przebywa na zgromadzeniu generalnym ONZ). Administracja prezydenta Yoona zmaga się z niskim poparciem społecznym spowodowanym mocnym ociepleniem się relacji z odwiecznym wrogiem, czyli Japonią, ale także zaniedbywaniem sfery ekonomicznej państwa, w wyniku czego obywatele mierzą się z rosnącymi kosztami życia.
(na zdjęciu parlamentarzyści Partii Demokratycznej wzywają leżącego Lee Jae-myunga do zaprzestania strajku głodowego)
Źródełko: https://asia.nikkei.com/Politics/South-Korean-lawmakers-vote-to-arrest-opposition-leader-oust-PM
#wiadomosciswiat #koreapoludniowa #politykazagraniczna #owcacontent
@bojowonastawionaowca ogólnie Korea to taka azjatycka Polska, tylko trochę bardziej rozwinięta (wieloletni wpływ USA).
Zaloguj się aby komentować
"Przerost wiary w czynnik ludzki to przekonanie, że wszystko zależy wyłączenie od człowieka na stanowisku. Uzupełnione jest ono ślepotą na przyczyny strukturalne oraz wiarą, że najważniejszym i jedynym środkiem do osiągnięcia dobrostanu świata jest umieszczenie odpowiednich ludzi w odpowiednich miejscach. Przerost wiary w czynnik ludzki wiąże się też z antyproceduralizmem. Wierzymy, że zamiast oddać władzę procedurom, lepiej jest oddać ją w ręce ludzi.
Niestety Polską nie rządzi procedura. Lubimy mówić o państwie prawa i lubimy go bronić, ale nie lubimy niestety mówić o państwie procedury. A powinniśmy zacząć. To jest następny krok, który musimy zrobić, następny etap mentalnej modernizacji, którą musimy podjąć. Udało się nam jako tako wyjść z despotii w tym sensie, że peerelowskie jedynowładztwo zastąpiliśmy jakimś przybliżeniem demokracji. Ale przerostu wiary w czynnik ludzki wciąż nie zastąpiły rządy procedury ani nawet wstępna wiara w nie.
Widać to we wszystkich naszych dyskusjach o naprawie Polski i świata. Kiedy będzie dobrze? Wtedy będzie dobrze, kiedy umieścimy właściwych ludzi na właściwych stanowiskach. Jak to ujmuje Artur Wołek, „przede wszystkim trzeba mieć po swojej instytucji i w dwa lata zrobią [porządek]”. Albo z innej strony. Dlaczego w Polsce i z Polską źle się dzieje? Dlatego, że ludzie są źli. Że politycy kradną, decydenci oszukują, a wszyscy myślą tylko o sobie. To myślenie łatwo prowadzi do skrajności. Można przecież spotkać i taką opinię, że wystarczyłoby kilkudziesięciu sprawiedliwych na kluczowych stanowiskach w państwie, żeby pchnąć Polskę na właściwe tory. I nic to, że w samej Sodomie i Gomorze nie znalazło się nawet dziesięciu.
Bardzo łatwo przychodzi nam mówienie o tym, że ludzie mają być szlachetni i bezinteresowni, ale jakoś mniej nas interesuje, skąd tych ludzi wziąć, jak ich wybrać i zweryfikować. Nie lubimy się zastanawiać nad tym, kto ma to zrobić i według jakich kryteriów. To ma się stać niejako samo, co oczywiście otwiera furtkę i daje punkt zaczepienia tęsknotom antydemokratycznym. Niejedna partia by się przecież podpisała pod tym, że kluczem do naprawy państwa jest obsadzenie najważniejszych stanowisk właściwymi ludźmi. Ci „właściwi ludzie” płynnie przechodzą następnie w „naszych ludzi”, no i mamy problem.
Z drugiej strony, przerost wiary w czynnik ludzki może wytworzyć mniej lub bardziej groteskową wiarę w męża opatrznościowego, który przyjdzie i zbawi. Pierwszy przystanek to niewiara w procedury, drugi to wiara w „kilkudziesięciu sprawiedliwych”, a trzeci to sen o Andersie na białym koniu, a przynajmniej o Piłsudskim na Kasztance. „Gdy narodowa trwa rozwałka, jakże brakuje nam Marszałka!” – śpiewał bard prawicy, a Rzeckiemu śnił się Bonaparte."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
Z drugiej strony możesz mieć najlepiej zorganizowane państwo i instytucje, a wystarczy "kilkudziesięciu niesprawiedliwych" (a konkretnie to 231 posłów), żeby to wszystko rozwalić. Wszystko da się przegłosować, wszędzie wstawić swoich ludzi i wtedy najlepsze procedury nie pomogą.
Ale ogólnie się zgadzam, rozmawiałem kiedyś z nauczycielką o braku dyscypliny w szkole. Ona twierdziła, że to wina nauczycieli - że nie są charyzmatyczni i nie umieją sobie poradzić z uczniami. To prawda oczywiście, ale oczekiwanie, że znajdziemy kilkaset tysięcy charyzmatycznych ludzi i oni będą chcieli pracować jako nauczyciele jest nierealne. Nie można liczyć na czynnik ludzki, trzeba zmienić system.
@HolenderskiWafel Zwróciłem na to uwagę przy poruszaniu grzechu Rozbieżności prawa i zwyaczaju:
Przestrzeganie prawa to jedno.
Egzekwowanie prawa to drugie.
Jeżeli ktoś robi czyny niedozwolone (moralnie albo prawnie), wtedy powinien ponosić konsekwencję. Piszesz że tych "kilkudziesięciu niesprawiedliwych" może wszystko przegłosować - jednak to nie są Alfy i Omegi. Egzekucją na tą niesprawiedliwość powinno być oburzenie społeczne, ostatecznie wylane na karty do głosowania. Oni są tam bo zostali wybrani w wyborach i zakładamy że chcą tam zostać. Jeżeli robią bezeceństwa, powinni brać pod uwagę że rozliczenie tych bezeceństw nastąpi przy urnach. Przy każdej tego typu akcji politycy powinni mieć z tyłu głowy 'czy mi się to opłaca'. Jeżeli miałby świadomość że jeżeli coś takiego zrobi to nikt na niego nie zagłosuje - wtedy miałby moralny hamulec przed zrobieniem tego. Jednak żyjemy w Polsce gdzie przyjmujemy że 'już tak jest' i tym samym nie rozliczamy polityków. Nie dziwmy się więc, że czują się bezkarni - tylko to nie jest wina procedur, tylko nasza jako obywateli demokratycznego państwa.
że nie są charyzmatyczni i nie umieją sobie poradzić z uczniami.
Moim zdaniem oczekiwania że to charyzma jest tym niezbędnym punktem są wygórowane. Jeżeli potrafi wprowadzić dyscyplinę charyzmą wtedy jest super nauczycielem, ze względu na lepszy kontakt z dzieciakami, który pozwala lepiej egzekwować tę dyscyplinę. Z tym nie polemizuje. Jednak czy jest to niezbędne?
Jeżeli niecharyzmatyczny nauczyciel ustali jasny plan działania dla dzieciaków (format lekcji, co mają robić w trakcie, jak wygląda system oceniania itp.), a potem będzie go egzekwował według tych kryteriów, nie mając skrupułów dając pały za olewanie - to myślisz ze taki system się nie sprawdzi? Nauczyciel może się jąkać, mówić niskim głosem i nie angażować się w życie szkoły - czyli idealny przykład na nauczyciela którym się pomiata. Jednak póki będzie egzekwował to co zostało ustalone bez skrupułów to nikt nie będzie z nim dyskutował, bo będzie wiedział że dyskusja jest jałowa. Do tego nie potrzeba charyzmy tylko konsekwencji w działaniu i jasnych i przejrzystych zasad. Nawet taki nauczyciel-pomiot widzący pustą klasę kiedy miał być sprawdzian, postawi wszystkim pały od góry do dołu zamiast przesuwać termin - nie sądzisz że wtedy nastanie dyscyplina i przestaną uciekać?
Niestety, naciąganie, pójście na rękę i niekiedy płaszczenie się przed uczniem, to jest coś co nawet ja pamiętam ze szkoły (a to było dawno). Nie wiem jak to u was wyglądało ale jeżeli ktoś miał z czegoś nie zdać to nauczyciel dawał drugie, trzecie albo i czwarte szanse na poprawę. Nikt nie chciał żeby uczeń musiał kiblować bo każdy litościwie uważał że "biedny Jasio, ze wszystkiego ma czwórki i piątki, a tu z matmy ma zagrożenie - tak nie można i trzeba mu tę ocenę z matmy podciągnąć". Na koniec roku taki Jasio mimo tego że uczył się dopiero na koniec, często dostawał łatwiejsze sprawdziany albo te sprawdziany poprawiał do skutku. I co było karą dla takiego Jasia? To że zamiast zaliczać regularnie musiał wyciskać ósme poty na koniec semestru żeby nadrobić? De facto, wchłonął tę samą ilośc materiału co inni a JEDYNĄ karą miałoby być to że zrobił to w krótszym czasie i z większym stresem? Jak taki Jasio ma szanować nauczyciela i grać według jego zasad skoro jest przykładem tego że nauczyciel sam naginał własne? To ma uczyć systematyczności? To gdzie kara za jej brak? Co każe nam sądzić że w tym wypadku taki Jasio za rok znowu nie oleje sprawy i znowu nie zaliczy wszystkiego w ostatnim semestrze? Gdzie tu dyscyplina? Moim zdaniem to jest problem a nie 'brak charyzmy'. Czy to aby nie właśnie Przerost wiary w czynnik ludzki, każę Ci wierzyć że to brak charyzmy jest problemem, a nie to że procedury są naginane? Wychodzę więc z założenia że system nie jest zły jak piszesz, tylko właśnie ludzie mają złe podejście. Nauczycielom brakuje konsekwencji w egzekwowaniu tego czego od ucznia powinno się wymagać, stąd brak dyscypliny.
@Mikel aż mnie w boku uwarło, bo z fizyki to zdałem tylko na ładne oczy w jednej klasie. Znowu z chemii nauczycielki były bardziej zaborcze i czy tego chciałem czy nie to kułem jak wściekły żeby zdać.
Ale sama prawda. Szkoły nie egzekwują programów tak jak trzeba żeby w statystykach źle nie wypaść. Po poziomie matur widać jak jakość edukacji spada, można sobie spokojnie porównać co trzeba było wiedzieć żeby dostać maturę w zeszłym roku, co 20 lat temu a co aż 40 wiosen wcześniej. W statystykach wszystko wygląda ładnie i pięknie ale w rzeczywistości szału w cale nie ma.
@bojowonastawionaowca Ignorowanie procedur zyskało nawet nazwę "tupolewizm". 10 kwietnia roku pamiętnego złamano tam chyba wszystkie zasady i procedury.
Książka ogółem bardzo dobra, jednak czasami zaczyna w niej razić lewicowy różowookularyzm autora. Na przykład w scenie gdy biedny imigrant kradnie telefon młodemu poecie (Polakowi), a ten postanawia przymknąć oko na kradzież i nie zgłaszać tego przestępstwa na policję. Autor sugeruje, że przyzwolenie na łamanie prawa i demoralizacja społeczeństwa to "postępek niezwykle szlachetny" i spotykał się z pozytywną reakcją, "lajkami i uznaniem", które są "wyrazem naszego oczekiwania, że wszyscy będą tak wspaniałomyślni, nieskończenie cierpliwi i bezbrzeżnie wyrozumiali jak ów poeta".
Zaloguj się aby komentować
"Natręctwo porównywania to nasza nieusuwalna potrzeba, by porównywać to, co polskie, z tym, co zagraniczne. Kompulsywnie porównujemy sami siebie z obcokrajowcami, nasze państwo z innymi państwami, a nasze standardy ze standardami zagranicznymi. Nie potrafimy samodzielnie pomyśleć, kim jesteśmy, i nie umiemy sami sobie wymyślić, kim chcemy być. Jesteśmy totalnie zewnątrzsterowni. Wolimy patrzeć na siebie oczami cudzymi niż własnymi i myśleć o sobie nieswoimi kategoriami. Co więcej, nie tylko wolimy, ale często po prostu nie potrafimy inaczej. Umiemy rozumieć siebie tylko przez pryzmat tego, co – naszym zdaniem – myślą o nas inni.
Porównujemy się z konieczności, ale również w konkretnym celu, mianowicie po to, żeby się niezdrowo pognębić albo podbudować. Nie umiemy sami siebie ocenić, zrozumieć swoich wad i zalet. Uważamy, że Polskę można dobrze zrozumieć tylko z zewnątrz i że to z zewnątrz, a nie z nas samych, musi pochodzić nasz własny obraz.
Ten obraz tworzymy sobie, przeglądając się w krzywych zwierciadłach krajów, które uważamy za lepsze i gorsze od Polski. Ta oś lepsze–gorsze pokrywa się w naszych oczach z osią Zachód–Wschód, bo z Zachodem porównujemy się po to, żeby się poniżyć i upokorzyć, a ze Wschodem po to, żeby poczuć swoją wyższość.
Zakres „Zachodu” wyznacza nam norma europejska, która geograficznie przekłada się na kraje Europy Zachodniej, ze szczególnym uwzględnieniem Skandynawii i „starej Unii”, czyli piętnastki krajów UE sprzed rozszerzenia w 2004 roku. W szerszym ujęciu Zachód ma też kontekst transatlantycki, czyli obejmuje również USA i Kanadę, a w jeszcze ogólniejszym wymiarze – wszystkie „kraje Zachodu”, cokolwiek by to miało dokładnie oznaczać.
Jest dla nas szalenie ważne, „jak nas widzą na Zachodzie”. Jakakolwiek decyzja, która może być tam źle odebrana, jest w Polsce bardzo trudna do podjęcia. Każdemu słowu, które Zachód o nas wypowie, przysłuchujemy się jak najpilniejsi uczniowie i przyjmujemy je jak prawdę objawioną. Obowiązuje prosta zasada: jeden artykuł o Polsce napisany w Niemczech albo w Stanach waży więcej niż dwieście artykułów o Polsce napisanych w Polsce. Doczekaliśmy się już nawet wyższego stopnia przewrotności, a mianowicie tego, że portale w rodzaju „Żelaznej logiki” starają się demaskować teksty napisane w zachodnich mediach jako napisane w istocie przez polskich autorów. Abstrahując od wymiaru politycznego, jest w tym zaiste fascynująca logika. Bowiem udowodnienie, że artykuł we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” albo w „Washington Post” napisał polski korespondent, a nie „prawdziwy” Niemiec czy Amerykanin, obniża w oczach Polaków rangę tego tekstu o dwa rzędy wielkości."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
Ten wpis to bzdura jakaś. Oczywiście, że podejmując jakieś decyzję, powinniśmy zajrzeć do innych krajów by ocenić jak u nich się udały, zastanowić się jaka byłaby ich opinia by móc niejako z zewnątrz zobaczyć jaki jest odbiór tego co robimy, no i krytyka ze strony kraju, który szanujemy lub na danym polu odnosi wielkie sukcesy może być bardzo cenna.
Dla mnie ten fragment to piorunochron.
Ten wpis to bzdura jakaś. Oczywiście, że podejmując jakieś decyzję, powinniśmy zajrzeć do innych krajów by ocenić jak u nich się udały
@sireplama Ale on nie o tym, że powinniśmy sobie klapki na oczy nałożyć i nie uczyć się o świecie.
@bojowonastawionaowca a zaczyna się już w podstawówce:
-mame, dostałem 3 ze sprawdzianu
-a co dostał anon?
Porównywanie moim zdaniem nie jest złe, w ten sposób pobudza się ambicje i jeżeli spojrzeć na nasz kraj i jak się rozwinął, pomimo wad, to działa.
Ale kluczowe tutaj jest właśnie ślepe zapatrzenie się na zachód. Pisałem tutaj na Hejto, że ostatnio reputacja Polski na wschodzie rośnie związku z ostatnimi wydarzeniami jak odparcie inwazji nielegalnych migrantów na granicy w dosyć sprawny sposób, gdzie nas też porównywano do zachodu i to my wypadliśmy na tym tle jako ci lepsi. Gdzie problem jest z tych krytycznych i zła integracja kulturowa to zarzewie konfliktów na kolejne 50 lat także nawet przy Polskich, niższych zarobkach można spodziewać się niższej przestępczości w przyszłości w porównaniu do Niemiec, Brytanii czy Francji i żadne magiczne sztuczki tego nie zmienią.
Porównywać się do najlepszych to nie jest coś z samej swojej natury złego, traf chciał, że za zachodnią granicą mamy najmocniejszą gospodarkę UE także ciężko jest to nadgonić. Ale ludzie są mocno zaślepieni lokalną polityką, na świecie wiele się dzieje, jest mnóstwo okazji do tego żeby takim zdrowym polskim cwaniactwem się dorobić. Gdzie dobra reputacja znacznie ułatwia nawiązanie kontaktów, bo Polak się pozytywnie kojarzy w gospodarkach wschodu i ktoś wybierze współpracę z Polakiem, a nie z dawnymi kolonistami.
W Indiach obecnie dzieją się gigantyczne zmiany kulturowo-ekonomiczne. Silna industrializacja jest połączona z budowaniem tożsamości narodowej z prawdziwego zdarzenia po tych wszystkich latach. Raz przypadkowo natknąłem się na mema gdzie facet z Indii zarzucał Polakom, że niewdzięczni jesteśmy za ich pomoc. Trochę się zdziwił widząc ulice nazwane imieniem Dobrego Maharadży. Podstawy są żeby z Indyjskiej industrializacji Polska mogła skorzystać nieco bardziej niż inni, zwłaszcza że my możemy z nimi rozmawiać jako kraj który był pod butem zachodu (u nas Niemcy) - jak równy z równym.
Kompleksy mamy jak stąd do Europy - tego księżyca - i zamiast bardziej realistycznie patrzeć na sytuację ekonomiczno-polityczną to cały czas pokutuje to myślenie, że jak coś jest z zachodu to jest automatycznie lepsze. Psychologia na przykład, próbuje się u nas wprowadzać zachodnią psychologię pomimo, że komunistyczna była tak zaawansowana, że zachód jeszcze tej myśli nie dogonił pod wieloma względami. Kompleksy zamiast trzeźwiej oceny dziedziny i brak wiary w samego siebie. Pewnie i są elementy zachodniej psychologii z których można się uczyć ale chodzi mi bardziej o generalne trendy jak na przykład wygląda seksuologia a jak to całe gender, ludzie transseksualni istnieli i za komuny i się tym ludziom pomagało, żadnych kontrowersji z tego nie było.
Właśnie pies jest w tym pogrzebany, że to nie jest porównywanie się ale to już jest ślepe zapatrzenie się na zachód. Powoli klapki z oczu opadają i zwłaszcza jak po angielsku z innymi Polakami rozmawiałem to ludzie są bardziej świadomi wad i zalet życia w Polsce w porównaniu do innych miejsc na świecie. Jakby każdy na przynajmniej parę miesięcy wyjechał poza kraj z Polski to jestem przekonany, że te kompleksy by się momentalnie wyleczyły. Zwłaszcza, że świat się zmienia, coraz mniej jest bezpiecznych miejsc żeby wyjechać, żyć w spokoju i w szczęściu. Tylko trzeba by przejrzeć na oczy i bardziej pragmatycznie się porównywać, do innych i do Polski z dawnych lat i z taką wiedzą obierać plan działań.
@DiscoKhan bo czym innym jest spojrzeć, przeanalizować, docenić co trzeba i poprawić co kuleje, a czym innym jest karmienie własnych kompleksów i szukanie w tym usprawiedliwienia dla własnych niepowodzeń.
Póki patrzenie polega na konstruktywnej krytyce, z której coś wynosisz jest ok, ale jeśli to ma służyć tylko umartwianiu się to nie ma sensu
Zaloguj się aby komentować