Będzie małe #chwalesie (tl;dr: konkrety od trzeciego akapitu)
Krótkie wprowadzenie: zawsze byłem rozciągnięty i elastyczny jak pień drzewa. Trochę wte, trochę wewte da się ugiąć, ale kawałek dalej - to już nie, bo trzeszczy i jeszcze pęknie. "Zawsze" czyli od kiedy skończyłem wiek szczenięcy. A może i trochę wcześniej niż od wtedy. Żeby było weselej: uprawiałem i uprawiam bardzo dużo sportu, ale rozciąganie traktowałem jako konieczność potreningową, a nie jako narzędzie do poszerzania zakresu ruchów. Efekt był taki, że jeszcze niedawno nieco rozruszany byłem w stanie w skłonie złapać się za piszczele nieco powyżej kostek. Słabo, prawda?
Trzeba było coś z tym zrobić, bo wraz z czasem elastyczność ciała maleje, ale za to wykładniczo rośnie szansa na zrobienie sobie kuku (a ile to się goi, jak długo boli... kontuzje, to można sobie łapać mając 20+, wtedy to się wszystko samo zrasta). Pierwsze podejście do #joga - ze dwa lata temu - na podstawie jakiejś edukacyjnej serii z YT skończyło się odrobiną nieuwagi, lekkim nadciągnięciem pachwiny i uświadomieniem sobie, że jednak jestem ze dwa poziomy przed "jogą dla początkujacych".
Jakoś od grudnia postanowiłem zmienić tę sytuację. Ambitnie rozciągałem się po każdym treningu, powoli zwiększając zakres ruchów. Od stycznia wdrożyłem sobie
czterotygodniowy plan poszerzania skłonu, który znalazłem na Instagramie (fun fact: w moich "zapisanych" rzeczach na insta mam ten filmik i mema z kotami). Dodatkowo wspomogłem się - od połowy stycznia -
tym filmikiem , w którym autor ciekawie opisuje metodę poszerzania zakresu. Wszystko wykonywałem spokojnie, mając na uwadze obciążenia dnia codziennego, czasem coś dokładałem, czasem odpuszczałem kilka powtórzeń.
Cele były dwa: po pierwsze - skłon, osiągnąć to, co mówi ten facet na filmie: "touch the toes with ease", a po drugie - swobodny siad w
siadzie birmańskim. Gdyby ktoś zastanawiał się po co to drugie - widziałem bohaterów anime tak siedzących, widziałem też jak sobie tak siedzą "zwykli" ludzie i uznałem, że bardzo potrzebuję to umieć. A przy okazji - przydaje się przy medytacji, mniej obciąża kolana niż siad japoński.
Efekty:
-
Po miesiącu, rozchodzony z rana (bez żadnych tam ambitniejszych rzeczy niż przejście po kawę) potrafię oprzeć się w skłonie o ziemię (na prostych nogach i przy zestawionych stopach) pierwszymi paliczkami (tymi najbliżej wnętrza dłoni). Po rozciąganiu - na spokojności opieram się o ziemię pięściami. Nie że pyk, z rozpędu, tylko statycznie i do przytrzymania.
-
Jestem w stanie usiąść w siadzie birmańskim (i ćwierćlotosie) wygodnie z prawą stopą z przodu/u góry, dla wersji z lewą stopą z przodu/u góry potrzebuję podkładki pod lewe kolano. Wszystko - z poduszką pod tyłkiem, ale mogę tak przesiedzieć komfortowo 15-30 minut i nie czuję jakichś niedogodności.
Cele dalsze: lecimy dalej ze skłonem, chciałbym dojść z poziomu "dotknięcia pięściami" do "dotknięcia całymi dłońmi". Rozciąganie pachwin też będzie kontynuowane, z siadem - można się domyślić, chciałbym docelowo komfortowo siedzieć bez poduszki. Może wdrożę jakąś mniej ambitną serię z jogą, ale tutaj trochę obawiam się robić tego na podstawie filmu, a na zajęcia z instruktorem nieszczególnie mam czas chodzić.
#rozciąganie#rozciaganie
Zawołam też #hejtokoksy, możę komuś się przyda ten filmik z YT.