#gory

53
1083
Takie zdjęcie z rana
#koscielisko #gory #tworczoscwlasna
6429f79c-9a67-44e1-a928-229d58719e6f
PiesTaktyczny

@MrMareX @Makonde to słońce poboczne ^^

MrMareX

@PiesTaktyczny Tu masz wyjaśnioną różnicę. Nie podejmuję się rozstrzygania


Do powstania pełnego halo potrzebne są kryształki lodu ustawione w powietrzu pod wszystkimi możliwymi kątami, aby dla każdej części halo istniały kryształki o takiej orientacji, że załamane przez nie światło dociera do oka obserwatora. Kryształki lodu nie zawsze jednak opadają w przypadkowych ustawieniach. Kryształ płytkowy najchętniej ustawia się tak, żeby krótsza oś była prostopadła do kierunku opadania, a większe płaskie podstawy prawie poziome. Gdy Słońce znajduje się nisko na niebie, orientacja tych kryształów spowoduje, że będą one załamywać światło w kierunku obserwatora z bocznych części halo, a nie z jego wierzchołka. Powstaje wtedy zjawisko zwane fałszywym słońcem, towarzyszem Słońca lub słońcem pobocznym. Im lepsze będzie ustawienie kryształków, tym mniejsze i jaśniejsze będą plamy, które pojawiają się po obu stronach Słońca. Niekiedy ich natężenie jest duże, a pozorna wielkość jest porównywalna z wielkością Słońca. Gdy dokładniej przyjrzymy się powiększonemu słońcu pobocznemu na barwnej fotografii, dostrzeżemy czerwone, pomarańczowe, żółte, zielone i niebieskie części widma pięknie uwidocznione na tle niewielkiej pierzastej chmurki. Przyczyny tego, że widzimy pełniejszy zakres widma w słońcu pobocznym niż w pozostałej części halo są dosyć złożone.

PiesTaktyczny

@MrMareX może być halo ze słońcem pobocznym Co do halo to nie wiem, bo nie widziałam i nie widać całości, ale to z lewej i prawej to słońca poboczne na 99,99% ^^ Wtedy na żywo było potwierdzone przez znajomą doktorantkę meteorologii (ja sądziłam, że to iryzacja)

Zaloguj się aby komentować

Oto wykonane dziś z pokładu śmigłowca TOPR zdjęcia lawin, które zeszły w ostatnich dniach.
Zdjęcie 1. Potężny obryw pod Goryczkową Czubą.
Zdjęcie 2. Lawina, która zeszła na taflę Morskiego Oka.
Zdjęcie 3. i 4. Olbrzymia lawina ze Żlebu Żandarmerii, która spadł na drogę prowadzącą do Morskiego Oka.
fot. Tomasz Gąsienica-Mikołajczyk/TOPR.
#gory #tatry #topr
0jciecPijo userbar
c372e339-bb1e-48ad-8559-b04d54929b3c
e83d3c0e-9db1-4ea5-9781-6b709da0d0fa
4eb71f4b-e5a9-4ca3-b748-28f9f13ab27c
13d1f3a9-8d69-495c-840c-f6895504a4d1
AdmiralAwesome

@0jciecPijo wypadało by się tam teraz wpierdolić w trampkach, bo widzę, że helikopter dolatuje.

jarezz

@0jciecPijo czy w naszych górach lawiny są wywoływane sztucznie ze względów bezpieczeństwa , z użyciem materiałów wybuchowych, tak jak np. w USA?

0jciecPijo

@jarezz o materiałach wybuchowych nie słyszałem, ale dzięki, aż się zainteresuje tematem.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Wczoraj wróciłem sobie z bieszczad :d zasięgu prawie nie było, więc nic wstawić nie mogłem. Macie parę fotek z wyprawy. Było troche torowania xd trasa zamiast 2h zajęła 4, bo szlak nieprzetarty, trasy 6km, 12km, 10km i 14km. Super wyjazd
#bieszczady #gory
444c670d-2a1a-4d5b-9b04-3ebeb5f08949
dbb0a059-cbac-41cd-86af-5b695151b9df
12fce069-2937-44c0-8dff-33befe2efbca
DrJoint

@StaryPijany przedzierałem sie kiedyś w takich warunkach. istna masakra

Today

@StaryPijany 10 lat temu w lutym też szłam tę trasę, z Brzegów do Wetliny. Zaczęłam na Otrycie o 5 rano. Piękne widoki, ale torowanie trasy sama, wpadając po pachy w śnieg, nie było mi do śmiechu xD

StaryPijany

@Today no samemu to musialo byc ciezko, my w 5 torowalismy na zmiane i tak nie bylo latwo.

Zaloguj się aby komentować

#ciekawostki #tatry #gory #architektura
W uzupełnieniu do mojego wpisu na temat obserwatorium na kasprowym, oto najwyżej położona toaleta w Polsce
caa0c606-f665-4657-9fcd-59a2825aafbb
bartek555

@edantes Wlasciwie to lazienka

edantes

@bartek555 racja dzięki!

4Sfor

Największy zamek świata i najwyżej położona łazienka w Polsce - zgraliśmy się nieco wpisami

Zaloguj się aby komentować

Po obfitującym w magiczne chwile i ociekającym endorfinami poprzednim dniu, mój poranek na campingu Grey wydawał się wyzuty z życia. Czy to dlatego, że tego dnia miałem domknąć pętlę wokół Torres del Paine, która była na ten moment jedynym realnym celem przylotu do Ameryki Południowej i nie wciąż nie wiedziałem, co dalej ze sobą począć? A może to przez fakt, że pogoda się skiepściła i już nie było tak pięknie jak w poprzednie dni? A może to zmęczenie dawało o sobie znać? A może samotność? A może zgubienie opaski merino, którą niecały miesiąc wcześniej dostałem na gwiazdkę? A może to znów ten objaw, już zaobserwowany kilkukrotnie w depresji, że po wspaniałym dniu, obfitującym w euforyczne doznania, następowała wielka pustka, wręcz syndrom odstawienny, niczym u alkoholików i narkomanów, z tą różnicą, że moimi substancjami psychoaktywnymi były endorfiny, których tygodniowy zapas władowałem w siebie dzień wcześniej, nie pozostawiając żadnych zapasów, drenując z trudem produkowane molekuły do zera absolutnego. Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Faktem jest, że poprzednie dni charakteryzował jakiś rygor. Wstać wcześnie, zjeść śniadanie, zwinąć namiot, iść wiele godzin, powtórzyć to samo kolejnego dnia. A teraz czułem się jak tydzień przed emeryturą - niby jeszcze coś tam trzeba zrobić, ale realnie to jest prawie nic w porównaniu z okresem normalnej aktywności. Ot, machnij co masz machnąć i dalej martw się o siebie sam. Faktycznie, tego dnia miałem do pokonania zaledwie 11 kilometrów po łatwym terenie (3,5 godziny spaceru), a na kolejny nie miałem żadnych planów poza wejsciem na pokład promu i powrotem do Puerto Natales.
Na finalnym campingu Paine Grande już spędziłem wystarczająco dużo czasu na starcie trekkingu, więc tym razem nadmiarowe godziny zamierzałem przepalić to na trasie, to na campingu Grey. Najpierw poszedłem w to samo miejsce, co dzień wcześniej po zachodzie słońca. Uzbrojony w kindle'a i karimatę ułożyłem się na tyle wygodnie na ile się dało i pogrążyłem w lekturze, raz po raz przenosząc wzrok na majaczące w oddali czoło lodowca i oderwaną od niego lodową górę, dryfującą wraz z licznym potomstwem tuż obok mnie. Dezintegracja góry lodowej i jej dzieci postępowała na moich oczach. Co kilkanaście minut w wodzie lądowała z hukiem raz mniejsza, raz większa białawoniebieskawa bryła. Ciekawe były zwłaszcza te momenty, w których rozpad powodował zmianę środka ciężkości którejś z większych brył - wówczas powoli obracała ona swoje masywne cielsko, ukazując nowe, skrywane do tej pory pod powiechnią wody oblicze.
Niebo zaciągnięte było chmurami. Żałowałem, że moi znajomi, którzy dopiero tego dnia mieli przechodzić przez przełęcz Johna Garnera, nie będą mieli tak fantastycznych widoków na lodowiec jak ja. Z rozmyślań wyciągnęła mnie lekka mżawka. Ok, siedzenie i moknięcie tutaj raczej nie ma sensu - pomyślałem - czas ruszać dalej i moknąć w marszu.
Ostatecznie nie rozpadało się, ale spędziłem już wystarczająco dużo czasu w okolicach campingu Grey. Droga do Paine Grande zachęcała głównie tym, że jeszcze nią nie szedłem. Zabrałem cały swój dobytek na plecy i ruszyłem domknąć pętlę wokół Torres del Paine.
Nie spodziewałem się jakichś rzucających na kolana widoków - zwłaszcza po doznaniach z poprzedniego dnia. Nie powiem, było jednak ładnie. Zatrzymywałem się kilka razy, by w spokoju pogapić się na góry i niknący już z pola widzenia lodowiec. Pozostawiałem za sobą najpiękniejsze moim zdaniem miejsce całego trekkingu. Z każdym krokiem oddalałem się od niego fizycznie, ale też mentalnie. Mój poranny marazm ustąpił miejsca melancholii, a melancholia wyciszeniu. W końcu wszedłem w nowy dzień.
Schodząc w stronę campingu Paine Grande nie czułem już pustki, lecz pewnego rodzaju spełnienie. Nie był to już wyłącznie smutek z powodu kończącej się przygody. Zabrzmi to może przesadnie, wręcz patetycznie, ale czuję, że po tygodniu wrócił w to samo miejsce wyraźnie dojrzalszy człowiek.
Na campingu zamówiłem sobie pizzę. Nie była to żadna forma nagrody za ukończenie trekkingu, czy niechęć do moich liofilizowanych obiadków po jedzeniu ich od tygodnia - po prostu już zjadłem wszystkie swoje zapasy jeszcze przed poprzednim campingiem. Niby wkraczając do parku miałem wszystko obliczone tak, by nie musieć nic kupować, no ale podczas drugiej nocy trekkingu podejrzewałem mój puchowy śpiwór o utratę swych właściwości, więc to wszystko wzięło w łeb.
Zaraz, zaraz - pomyślicie - co ma piernik do wiatraka? Ano ma. Gdy po drugiej nocy budziłem się niezadowolony z kiepskiej jakości snu, spowodowanej chłodem, serio zacząłem martwić się, że mój śpiwór nawala. Wszak kilka lat wcześniej było mi w nim super ciepło w znacznie niższych temperaturach. Ale potem przypomniałem sobie, jak producenci śpiworów wyliczają tę temperaturę komfortu, podaną w specyfikacjach. Otóż jeśli śpiwór ma dawać uczucie komfortu przy minus 13 stopniach Celsjusza, to odbywa się to przy założeniu, że chodzi najedzonego mężczyznę w bieliźnie (najprawdopodobniej też w namiocie, już nie pamiętam). Dla najedzonych kobiet ten komfort wymagałby już nieco wyższej temperatury, ze względu na inny metabolizm. Natomiast słowo klucz w tym wszystkim to "najedzony".
Może nie każdy z Was to wie, ale jakąś połowę spożywanych kalorii człowiek przeznacza na utrzymanie odpowiedniej temperatury ciała. Tak więc przy dużym wysiłku i wydatku energetycznym moje zapotrzebowanie na kalorie było większe niż zakładałem - stąd uczucie chłodu w nocy. Wiedziałem więc, że w ciągu bardziej wymagających dni muszę po prostu jeść więcej, żeby komfortowo spać. Nie bałem się o to, że zabraknie mi jedzenia, bo na praktycznie każdym campingu był co najmniej sklepik, a te większe miały mini restauracje (a w Central stał foodtruck). Tak więc na ostatnie dwie obiadokolacje jadłem już pizzę - niezbyt dobrą (we Włoszech na pewno żaden z kucharzy nie był), dość drogą (choć teraz 50 zł za pizzę nie wydaje mi się już super wielkim wydatkiem, pieprzony Obajtek i spółka), ale gorącą. No i w sumie tyle wystarczało do szczęścia.
Jeszcze słowo o jedzeniu. Tak jak ja zabrałem ze sobą w trasę głównie liofilizaty, które wystarczy zalać wrzątkiem (mega wygodne i szybkie rozwiązanie, ale najważniejszym benefitem jest to, że te paczuszki są bardzo lekkie i nie zajmują wiele miejsca - ma to duże znaczenie, jeśli trzeba spakować żarcia na kilka dni), tak bardzo duża część obserwowanych osób, przede wszystkim Chilijczycy, brali normalnie półprodukty, z których gotowali ciepłe posiłki. Nie powiem, zdziwiłem się widząc moich współtowarzyszy trekkingu, gdy podsmażali cebulę, gotowali makaron i robili kilkuskładnikowy sos do niego. Mi nie chciałoby się tyle czasu pieprzyć z robieniem posiłku, a targać tego na plecach to już w ogole. Ale przyznam, że miało to swój klimat - dla Chilijczyków był to pewnego rodzaju rytuał. Siedzeli razem w kuchni, rozmawiając, śmiejąc się i jednocześnie przygotowując posiłek, który stanowił zwieńczenie dnia.
Moim zwieńczeniem tego dnia był raczej piękny zachód słońca. Wciąż mam w pamięci ozłocone zbocza Paine Grande, góry od której pochodziła nazwa campingu, oraz obłoków, magicznie rozświetlonych wpierw na pomarańczowo, a potem różowo, na tle ciemniejącego powoli nieba.
Oto ukończyłem 112 kilometrowy wariant "O" trekkingu - ten, na który decydują się nieliczni. Zdecydowana większość idzie wariantem "W", krótszym o blisko 50 km- od campingu Grey do Central (w obu wariantach zahaczając o Valle Frances i Base de las Torres). Następnego dnia w południe miałem po prostu wejść na pokład tego samego niewielkiego promu, którym tu przypłynąłem, a potem wsiąść do autobusu i wyjechać z parku. Spojrzałem na mapę - na ten autobus mógłbym dostać się też alternatywną drogą.
- Ale czy to ma sens? - myślę sobie. - To 18 km, jakieś 5 godzin marszu. Moja prawa stopa nie jest w najlepszej kondycji - od kilku dni przybiera na sile ból wywołany jakimś stanem zapalnym czy innym naciągnięciem mięśnia lub ścięgna. A tak w ogóle, to trochę ryzykuję, bo musiałbym wyjść na szlak przed 8 rano, żeby zdążyć. I to jest dokładnie ten sam autobus, na który wsiadałbym o 13:30, gdybym wybrał przeprawę promową. Jeśli się spóźnię, to jestem w dupie i utknę w parku - były zaledwie dwa kursy w trakcie dnia. Z drugiej strony - prom kosztuje ponad stówę i już nim płynąłem, a spacer jest za darmo i będzie to zupełnie nowy odcinek.
Ten ostatni argument przeważył - podjąłem decyzję o wydłużeniu trekkingu. Eksplorowanie kolejnych 18 km. patagońskich krajobrazów brzmiało wspaniale.
Leżąc już w śpiworze czułem ekscytację. W głowie miałem jedną z bardziej znanych scen z Hobbita i dokładnie tak jak Bilbo Baggins chciałem krzyknąć:
- I'm going on an adventure!
#podroze #patagonia #chile #gory #trekking #polacorojo
00b1c46c-11a1-4e53-8a97-b6cf5f11fb00
5d7c7007-fa23-4713-ae5d-3e5d946b04d6
70a12716-fd18-416d-99cc-a8aa0dab4e75
109ccd12-d585-4620-9df0-3e37850e2fae
84bf8668-23c7-45e8-bb25-04fe7742c258
tentego

@Sniffer wołanie zadziałało wpis nie uciekł ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Rozumiem, że o spacerze też będzie jeszcze kawałek?

Tylko zgubione okulary pamiętam, ale opaska mi umknęła ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Sniffer

@tentego o opasce wspomniałem dopiero w tym wpisie - już nie chciałem wydłużać poprzedniego z lodowcem (a gdzieś tam ją zgubiłem).


Wpis o ostatnich 18 km będzie, ale nie wiem kiedy. Muszę nadgonić z robotą.


Miłego!

tentego

@Sniffer na spokojnie, jak zawołasz to nawet na pewno nie ucieknie ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Miłego!

Zaloguj się aby komentować

#architektura #gory #historia #tatry
Jaki jest najwyższy budynek w Polsce? Varso Towe, do niedawna Pałac Kultury. O obu tych budynkach powiedziano i napisano już naprawdę wiele, może też kiedyś przygotuję o nich wpis, dziś chciałbym jednak odpowiedzieć na inne pytanie.
Jaki jest najwyżej położony budynek w Polsce?
Mało kto wie, że najwyżej położonym budynkiem w Polsce jest modernistyczne obserwatorium meteorologiczne na Kasprowym Wierchu, wybudowane tuż po zakończeniu prac nad kolejką linową na Kasprowy. Budowę kolejki rozpoczęto w sierpniu 1935 roku i zakończono w rekordowym czasie 7 miesięcy tj. pod koniec lutego 1936 roku. Oznacza to, że większa część prac była wykonywana na jesień i w zimie, gdy warunki w tatrach bywają bardzo trudne.
Przy robotach brało udział około 1000 pracowników pracujących w systemie 3 zmianowym. W pierwszym etapie wybudowano, istniejącą do dziś, drogę z Kuźnic na Myślenickie Turnie, następnie powstała robocza kolej pomiędzy Myślenicką Turnią, a Halą Gąsienicową gdzie towary były ciągnięte przez wozy zaprzężone w konie. Materiał budowlane na ostatnim odcinku, między Halą Gąsienicową, a szczytem, były wynoszone przez robotników na plecach.
Z uwagi na niskie temperatury wokół placu budowy wzniesiono drewnianą strukturę - tak zwany cieplak - mającą zapewnić znośne warunki pracy dla robotników.
Niedługo po zakończeniu prac nad koleją podjęto decyzję o budowie obserwatorium. Na miejsce budowy wybrano sam szczyt Kasprowego Wierchu, prace nad nim były już nieco łatwiejsze ze względu na możliwość wykorzystania istniejącej infrastruktury. Budynek ma powierzchnię ok. 250 m2 i jest wysoki na 8,40 m, posadowiony jest bezpośrednio na skale. Został wymurowany z kamienia granitowego. Forma architektoniczna budynku to przenikające się proste bryły połączone z wysoką rotundą. Na zlecenie instytutu meteorologii miałem okazję kilkukrotnie odwiedzić obserwatorium i muszę przyznać, że za każdym razem było to wyjątkowe doświadczenie. Wewnątrz znajdują się pomieszczenia mieszkalne dla pracowników i gości obserwatorium, kuchnia oraz zaplecze badawcze - zlokalizowane głównie w rotundzie. Jedno z najbardziej niezwykłych wspomnień jakie mam z tego miejsca to siedzenie godzinami na dachu w bezchmurną noc, picie herbaty i rozmowy ze znajomymi. No i poranny prysznic z widokiem na tatry.
Moja praca w obserwatorium była krótka i niezwiązana z zadaniami wykonywanymi przez instytut, ale miałem okazję obserwować pracę badaczy. Co godzinę muszą oni podawać raport o stanie pogody, co oznacza że w trakcie swojej zmiany (która, jeśli dobrze pamiętam, trwa 24 godziny) śpią raczej niewiele i co chwile wychodzą na zewnątrz do urządzeń pomiarowych. Na youtubie jest kilka dokumentów zarówno o kolejki jak i o pracy w obserwatorium. Co ciekawe do obiektu prowadzą nie tylko drzwi główne, ale również dodatkowe drzwi zimowe umieszczone kilka m nad poziomem parteru, umożliwiające wejście do budynku gdy poziom śniegu jest wysoki.
Ostatnia ciekawostka - w momencie wybudowanie obserwatorium nie było najwyższym budynkiem w Polsce - stało się nim dopiero w 1939, gdy sowieci zajęli obserwatorium na Pop Iwanie, ale to już temat na zupełnie inny wpis...
Zdjęcia pochodzą ze strony Narodowego Archiwum Cyfrowego, koloryzowane przy użyciu palette.fm.
691a877f-7439-4a51-b94a-4cb67bd80050
73d0f061-c102-4a57-ba1d-f31cdc5176a7
3774fb02-cd18-4318-a81e-1d2a5ce2949c
6cbff864-a7b0-438c-9c61-5c6d8f5d1215
6dab1a3a-8ae4-46ac-8dce-221a2ab14ab1
ErroL

@edantes @edantes brakuje najważniejszej informacji: Na jakiej wysokości najwyżej położony w Polsce budynek jest położony?!!

Zly_Tonari

@edantes świetny wpis, dziękuję

edantes

@Miedzyzdroje2005 na noc byłem jak była pełnia, więc była to dość jasna noc ale i tak było je pięknie widać

@ErroL nie znam dokładnego poziomu ale stoi na samym szczycie więc zakładam, że 1 987 m n.p.m. (+- 1m)

@Zly_Tonari dzięki :)! staram się raz na jakiś czas dodać wpis o architekturze

Zaloguj się aby komentować

Pytanie na serio, niektórym może wydać się głupie 
Jak dojechać w góry nie mając samochodu? Uprawiam trekking, jeżdżę w różne miejsca w Polsce o ile pozwala na to komunikacja z głównych miast. Interesowaly mnie Bieszczady, ale dojazd tam jest chyba problematyczny i nie widzę połączeń. Poleci ktoś na priv miejsca wypoczynkowe do których można łatwo się dostać?
#gory #podroze #trekking
05175a29-e980-445c-bccd-7e04c16bd9a2
Dolan

@ciagleloginzajety busiki niestety, Polska powiatowa opiera się tylko na busikach

Ramirezvaca

Flixbus z Rzeszowa po rozsądnych cenach jeździ do Ustrzyk Górnych. Ogólnie jak dostaniesz się do Rzeszowa to już nie ma problemu dojechać w Biesy.

Sniffer

@ciagleloginzajety są też grupki facebookowe konkretnie pod wyjazdy w góry (np. "Góry w Poznaniu")

Zaloguj się aby komentować

Rozmawiają dwaj alpiniści podczas ataku na szczyt:
- Słyszysz tą muzykę? Co to?
- A, ustawiłem granie na czekanie...
#gory #suchar #dowcipy #heheszki
panikaman

@gurken czekan, taki toporek do wspinania

ParisPlatynov

@Gnojokok długo mam K**** czekać na ten helikopter?

Zaloguj się aby komentować

Szlak zielony wiodący na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem - 2308 m n.p.m.
Ten największy skurczybyk w oddali to Lodowy Szczyt - 2628 m n.p.m.
W lewym dolnym narożniku widoczny fragment Czarnego Stawu pod Rysami - 1583 m n.p.m.
hi. res. https://i.imgur.com/fnyDDvj.jpg
#tatry #gory #podroze
06257abe-e70a-4cd0-bb2b-9de14df72134
Pimenista2

@Marchew zajebiste widoki, ale z powodu mojej kondycji a właściwie jej braku byłem w stanie dojść tylko za morskie oko w drodze do czarnego stawu. xD

Zaloguj się aby komentować

Pierwszy raz w historii TPR 4. stopień zagrożenia lawinowego ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#pogoda #zima #gory
dc4dcfcf-40ae-445d-87b8-a96906f11688
evilonep

@nezka92 nieźle przysypało xD to sobie jeszcze trochę poczekają, bo nie zanosi się na poprawę w najbliższych dniach w sumie posiedziałbym w takim przysypanym schronisku kilka dni jeżeli jest prowiant, względnie bezpiecznie itp. ma to swój klimat

nezka92

@evilonep musi być przytulnie w środku ale ja już bym się pewnie cykała jak zawsze xD

Zaloguj się aby komentować