#gory

53
1083
Taki piękny spektakl dziś z rana można było oglądać z Babiej Góry
#ciekawostki #fotografia #gory
3d6752a2-60f7-459d-b5b5-9db3201ca94e
Nosacz

Piorunuje. Byłem rok temu - jest piękny widok na Tatry

Iukardio

@MalyBiolog no właśnie takie słabe zdjęcie że nawet nie widać że to góry bo musiał się schować za jakimś zjebanym sniegiem

banan

@mikolajMim o kurde, Twoje równie magiczne jak OPa

Zaloguj się aby komentować

Słoneczko za oknem podkusiło mnie żeby przejrzeć zdjęcia z moich zeszłorocznych wypadów w #gory i achhh jak tęsknię za tymi widokami!
Myślę, że to dobry czas żeby zaplanować sobie kolejną wyprawę, może tym razem zagraniczną
Ile razy bym nie była w górach, ile razy bym nie wracała w to samo miejsce- zawsze jestem tak samo zachwycona, a nawet wzruszona
#czujedobrzeczlowiek #podroze
68ab7ad8-64b5-4755-8369-804f9f81975d
fb679fd3-f0b4-4ed0-8824-579c01632daa
ab98a7d5-f0ad-42ed-926f-cd9a36ef6967
ciszej

@Zielczan Czantoria chyba, te zdjęcia w brązowych odcieniach EDIT: Skrzyczne miało być, pomyliłam nazwy

cytmirka

@Zielczan @ciszej Dobrze dzieciaczki!


Pierwsze zdjęcie to mieszanka fotek: Srebrna Kopa, Biskupia Kopa, Adrspach, Ojcowski Park Narodowy (Rękawica i dwa domki) oraz jedno zdjęcie z Morskiego Oka (mini wodospad)


Drugie zdjęcie: Rusinowa Polana, Gęsia Szyja, trasa na Morskie Oko i Morskie Oko


Trzecie zdjęcie: Ojcowski Park Narodowy, Skrzyczne, stacja pod Czantorią i herbatka z hotelu

Zielczan

@cytmirka to foto pomyliłem z tym miejscem na drugim foto(z glowy), ale jak teraz patrze to faktycznie sa roznice

d0097b2e-730a-414f-b0e4-aeae0d873baa
cc96bbdc-a26b-47e6-88df-8988f028666c

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Cześć, czy ktoś z was podzieli się doświadczeniem w jakim miesiącu najlepiej zaplanować wyjazd w Sudety? Mam do zaliczenia kilka gór z Korony Gór Polski i będzie to mój pierwszy wyjazd w tamtą część Polski.
Czy planować coś w okolicach późnego września/początku października tak jakbym jechał w Tatry czy może takie miesiące jak czerwiec albo sierpień też będą stosunkowo bezpieczne żeby spędzić tam cały tydzień?
#gory
Zielczan

@71393 w lato masz większe prawdopodobieństwo burzy. Jak dla mnie to wrzesień to jest idealny miesiąc na góry - relatywnie ciepło, mniejsze prawdopodobieństwo opadów, a nie masz już turystów z dziećmi

Zaloguj się aby komentować

Pierwsza prawdziwa zimowa wycieczka Łajzy, zgodnie z planem do schroniska Głodówka. Sądziłem, że tylko wystawi łapy na śnieg i wróci do kontenerka, a ten łobuz przeciągnął mnie po głębokim śniegu, musiał obwąchać wszystko w okolicy i mimo że po 15 minutach telepało nim z zimna, za cholerę nie chciał wracać. Pogoda dopisała, widoki piękne, ale ciężko się robi zdjęcia trzymając tego potwora na smyczy, więc relacja skromna. #pokazkota #gory #tatry
6901e08a-73ee-49a0-ab9f-34c161a35b36
ddc6e32b-80f7-499d-bdc0-d4dd36d2aecd
ef9b84a6-5c7a-43a9-922e-38f1eaa148aa
Makonde

@Qrseed Oczywiście, dlatego nie cierpię pisać czegokolwiek na telefonie - trudniej zauważyć literówki, a dodatkowo autokorekta znieczula.

Chakvi

@Makonde Polecasz miejsce? Zastanawiam się czy jutro nie pojechać popracować stamtąd z laptopem

Makonde

@Chakvi Opinie są różne, a zdania podzielone Da nas to tradycja więc jestem nieobiektywny. No i nie pracowałem, tylko jadłem, ale nie widzę dlaczego miało by się to nie udać.

Zaloguj się aby komentować

Poranny psiur polarny zaprasza na wycieczke, prosze zapiac pasy, pojemnik ze smaczkami znajduja sie nad waszymi glowami.
#samoyed #gory #uk #fotografia #psy #pokazpsa
8415efc3-9dbf-4a65-bc24-5d02343c1b2d
Unix

@3t3r Ale on jest zajebisty, chyba ciągle uśmiechnięty

Prezent

@3t3r gdzie dokładniej te góry? bo mam pewne przypuszczenia

3t3r

@Unix zawsze

@Prezent Lake District w tle Great Langdales o ile dobrze pamietam

Zaloguj się aby komentować

Mój ostatni dzień w parku narodowym Torres del Paine zapowiadał się pod względem pogody podobnie jak pierwszy - było zimno, solidnie wiało, a z nisko wiszących chmur padał niewielki deszcz. Mój pomysł przejścia kolejnych 18 kilometrów szlaku zamiast czekania w ciepłej knajpce na prom został poddany próbie. Ale tak jak pierwszego dnia martwiłem się, że nie będę miał jak wysuszyć ciuchów gdybym zmókł, tak teraz nie miałem specjalnie wymówek - wieczorem miałem być już w hostelu i pierwszy raz od ponad tygodnia spać w ciepłym łóżku. Oczywiście dochodziły też kwestie ogólnego zmęczenia po zrobieniu tych 112 km. trekkingu, bólu stopy i ryzyka spóźnienia się na autobus, gdyby wiatr uniemożliwiał utrzymanie odpowiedniego tempa, ale miałem to gdzieś - chciałem się przejść.
Po śniadaniu spakowałem namiot - szczęśliwie od jakiegoś czasu już nie padało, więc zewnętrzna warstwa zdążyła trochę przeschnąć. Sprawdziłem godzinę - wkrótce miała wybić 8 rano, więc nie powinienem zwlekać z wyruszeniem. Co prawda zawsze szedłem szybciej niż czas podany na papierowej mapce, ale nie chciałem ryzykować. Mogły mnie różne rzeczy zaskoczyć w ciągu następnych 5 godzin.
Wiało. Może nie aż tak jak pierwszego dnia, gdy czasem nie dało się zrobić kroku, ale miejscami wiało solidnie. Właściwie cieszyłem się, że doświadczyłem tego słynnego patagońskiego wiatru. Bez tego ten trekking uważałbym za niekompletny.
Nie wiem czy mogę wiele napisać na temat tego ostatniego odcinka trekkingu. Nie był on może tak widowiskowy jak pozostałe, ale wciąż bardzo mi się podobał wizualnie. Długie kilometry marszu z widokiem na góry i morza traw - nie potrafiłem się nie zakochać w tych widokach. A nade wszystko cisza i spokój. Jak okiem sięgnąć, nie widziałem żywej duszy. Pasowało mi to.
Niespiesznie szedłem przed siebie, wyjątkowo idąc tempem zbliżonym do tego co podawała ulotka parkowa. Nie chciałem zbyt forsować tempa ze względu na moją prawą stopę - w połowie pętli wokół Torres del Paine zacząłem odczuwać w niej ból - na początku niewielki, ale przybierający na sile z każdym kilometrem. W ostatnich dwóch dniach już zauważalnie kuśtykalem. Było to jakieś naciągnięcie ścięgna lub mięśnia albo inny stan zapalny - ciężko stwierdzić.
Gdzieś w okolicach 10 kilometra marszu przystanąłem, by w jakiś sposób zmniejszyć napięcie w bolącej stopie. Ruchy palcami i uniesienie pięty miały dać ukojenie. Wtedy poczułem przeszywający ból. Syknąłem głośno i gdyby nie asysta kijków trekkingowych runąłbym na ziemię. Zrzuciłem plecak, doskoczyłem na jednej nodze do pobliskiego konaru i usiadłem. Bolało jak cholera i mimo upływu kilkudziesięciu sekund nie chciało przejść.
Oblałem się zimnym potem, częściowo z bólu, częściowo z powodu uświadomienia sobie sytuacji, w której się znalazłem. Byłem jakieś 9 kilometrów od najbliższej cywilizacji, pośrodku szlaku, którym nikt raczej nie przejdzie przez następne kilkadziesiąt godzin albo i dłużej. No dobra, zabrzmiało zbyt dramatycznie - to jednak tylko 9 km. i choćbym faktycznie nie był w stanie postawić stopy na ziemi, jakoś dokuśtykam w jedną lub drugą stronę, nawet jeśli miałbym tymczasowo porzucić bagaż.
No ale ja chciałem zdążyć na ten nieszczęsny autobus, ostatni tego dnia. A żeby to zrobić, musiałbym pozostałe 9 km. pokonać w takim samym tempie jak pierwszą część trasy. Tylko jak to zrobić, skoro stopa odmówiła posłuszeństwa?
Postanowiłem dać sobie 10 minut odpoczynku. Po tym czasie stanąłem na nogi. Wciąż bolało. Już nie tak mocno, ale zdecydowanie bardziej niż przed moim genialnym pomysłem na zredukowanie napięcia mięśni i ścięgien. Zrobiłem kilka kroków i pokręciłem z niezadowoleniem głową - czułem, że za chwilę znów może przeszyć mnie ból, którego nie opanuję. Znów usiadłem.
Po kolejnych 5 minutach postanowiłem mimo wszystko iść przed siebie. Trudno - jebnie to jebnie. Ponownie założyłem plecak i używając kijków trekkingowych na wzór kul ortopedycznych posuwałem się do przodu.
Ból towarzyszył mi na każdym kroku, ale dało się iść, z tym, że tempo tego marszu było niebezpiecznie niskie. Po 20 minutach kuśtykania obliczyłem, że nie mam prawie żadnego marginesu - muszę utrzymać to samo tempo aż do końca, praktycznie bez zatrzymywania się, inaczej nie zdążę na ten nieszczęsny autobus. To była walka z czasem, którą mogłem minimalnie przegrać, o ile wcześniej ból nie zadałby nokautującego ciosu.
Po godzinie sapania i przesuwania się do przodu trochę się uspokoiłem - udało się nawet wypracować kilka minut buforu. Ból nie zelżał w żaden istotny sposób, ale dało się iść. Cytując klasyka - "chujowo, ale stabilnie".
Na przystanek autobusowy dotarłem z kwadransem zapasu. Zdążyłem nawet rozwinąć poszycie namiotu, żeby podsuszyć je trochę na wietrze i spozierającym akurat spomiędzy chmur słońcu.
Byłem jedynym pasażerem na pokładzie autobusu aż do kolejnego przystanku pół godziny później. Innymi słowy, nikt inny nie szedł tym szlakiem przede mną tego dnia. Nikt też już nim raczej nie podążał później, bo nie miałby gdzie się podziać. Niewykluczone, że byłem pierwszą osobą na tej ścieżce od wielu dni. Jest to bowiem szlak jednostronny, w stronę wyjścia z parku, co oznacza, że idzie się nim już po ukończeniu kilkudziesięcio- lub stukilkunastokilometrowego trekkingu. Nie sądzę, by wielu ludziom chciało się jeszcze łazić po przebyciu takiego dystansu, skoro mogli wygodnie wsiąść na prom i dalej w autobus.
Po niecałej godzinie autobus przekraczał bramę parku, zgarniając jeszcze po drodze kilkudziesięciu turystów, to spod przystani promowej, to z okolic campingu Central. Bez przesady powiem, że zamykał się jeden z piękniejszych rozdziałów w moim życiu.
Starając się pokrótce podsumować ten mój trekking:
- Łącznie przeszedłem 130 kilometrów. Sama pętla w wariancie "O" ma o 18 kilometrów mniej. Popularniejszy wariant "W" jest jeszcze krótszy i liczy sobie około 70 kilometrów.
- To nie jest trekking wysokogórski, wręcz przeciwnie. Większość trasy przebiega na wysokościach między 100 i 500 m.n.p.m. Jest kilka wyższych punktów, (Mirador Brittanico, Base de las Torres oraz Paso John Garner), ale najwyższy z nich sięga zaledwie 1600 metrów, czyli tyle co Śnieżka. Okoliczne szczyty wznoszą się jednak na wysokość około 3000 metrów, co daje niesamowite wrażenie.
- Miałem 8 z góry zarezerwowanych noclegów na polach namiotowych i tego planu się trzymałem. W niektórych dniach chodzenia było mało, więc da się teoretycznie pokonać trasę w krótszym czasie, ale gdybym miał ponownie robić ten trekking, chyba celowałbym podobnie.
- Miałem hiper szczęście co do pogody. Poza pierwszym i ostatnim dniem (no, może jeszcze częściowo przedostatnim) było przepięknie - słońce, właściwie bezchmurnie (oprócz tego nieszczęsnego wschodu słońca przy Base de las Torres, o czym pisałem w jednym z wcześniejszych wpisów), ciepło i bezwietrznie. O ile takie warunki oczywiście mogą się w tym parku zdarzyć, to już 5-6 dni takiej pogody non-stop wprawiało w zdumienie ludzi pracujących na campingach. Normą jest raczej przeplatanie się różnych pór roku, nawet na przestrzeni jednego dnia.
- Walory wizualne - nie jest to mój numer jeden pod względem widoków. Jest oczywiście pięknie, ale jednak np. włoskie Dolomity zrobily na mnie większe wrażenie. Torres del Paine jest bardzo podobne, ale wydaje się nieco mniej imponujące. Co innego lodowiec Grey - on zdecydowanie się wyróżniał i niczego takiego wcześniej nie widziałem. Później miałem okazję podziwiać lodowiec Perito Moreno w Argentynie (przyznam, że robi jeszcze większe wrażenie), ale moment ujrzenia Grey'a po wejściu na przełęcz Johna Garnera zapamiętam do końca życia. Magia.
- Ogólne walory 10/10. Bo oprócz pięknych widoków, ten trekking oferował mi podróż wgłąb siebie. Tak, wiem, brzmi jak pierololo, ale tak było. To była moja pierwsza tego typu samotna, wielodniowa wędrówka, gdzie zdany byłem przede wszystkim na siebie. Miałem okazję wcześniej wchodzić np. na Kilimandżaro, gdzie też szło się łącznie tydzień i spało pod namiotami, ale tam jednak byłem pod stałą opieką obowiązkowych przewodników i szedłem w niewielkiej grupie osob, a tu byłem panem własnego losu. Jasne, poznałem świetnych ludzi na campingach, ale chyba najbardziej podobały mi się te moje samotne momenty. Odległość jaką pokonałem podczas trekkingu była niemała, ale nie może się równać dystansowi, jaki nabrałem do mało istotnych w życiu spraw.
Innymi słowy, polecam
#podroze #polacorojo #patagonia #trekking #gory #chile
7d733de8-db76-440c-9fe6-2ae93b911ecd
4bc8ae34-28ae-4c0a-8e15-277e43ddab9d
50e34a91-fe01-4ec1-8c67-eca034b7bc09
cb9a9b5d-2e8e-4797-b803-f925ebf4e53a
ce6fb9d2-5b94-4b57-82fb-7f13756c06df
bojowonastawionaowca

@Sniffer Pięknie się to rozkręciło, dzięki za wszystkie historie!

Sniffer

@bojowonastawionaowca dziękuję za dzielne czytanie i grzmocenie! Gdyby nie między innymi Twoja zachęta, w ogóle bym nie zaczął

bojowonastawionaowca

@Sniffer Po to się tu wchodzi, żeby taki dobry kontent czytać i chwalić

Zaloguj się aby komentować

Okno na Tatry, Schronisko Głodówka.
fot. Agnieszka Michta
#gory #tatry #fotografia
0jciecPijo userbar
dc973399-2966-44ed-a965-6e25bff066e2
0jciecPijo

@Makonde Wstawiaj fotki!

GrindFaterAnona

@0jciecPijo niezbyt dobra nazwa na schronisko

Zly_Tonari

@Makonde @0jciecPijo Ostatnio jak byłem w listopadzie 2022 skończyło się na powiadomieniu sanepidu, przeprowadzili kontrole i zamknęli obiekt na 2 tygodnie za grzyba w łazienkach/ kuchni/ pokojach.

Na dodatek z 18 osobowej drużyny ZHP połowa miała dolegliwości żołądkowe.

Nie polecam odkąd jest prowadzone na umowie przez PIS-owską Fundację jako kolejny pośrednik kasujący hajs zamiast Hufca Kraków to jakiś totalna rozlewnia piwa z sokiem się zrobiła. ZHP oczywiście guzik może z ową "fundacją" zrobić.

Wszyscy w hufcu czekają aż być może po wyborach skończy się to "uszczęśliwianie" harcerzy

9bce13c7-646f-4797-84f9-36eb03da2dff

Zaloguj się aby komentować

Łajza oswaja się ze śniegiem. Mimo że #kot nie ma jeszcze dwóch lat ma już zrobione ponad 5 tysięcy kilometrów po Polsce. Ale w górach jest pierwszy raz.
#koscielisko #gory #pokazkota
6c122987-a84e-420b-ae28-eca1a9c11276
Opornik

@Makonde a jak idziecie gdzieś na dłuższy spacer, to masz dla niego jakiś plecak na kota albo co, gdy się zmęczy?

Makonde

@Opornik Na spacery nie za bardzo go zabieramy - w mieście nie ma gdzie (co to za frajda latać po chodnikach koło samochodów), a na wsi, wakacjach, czy dłuższych wyjazdach chodzi luzem. Szelki służą nam tak naprawdę na krótkie wypady i przerwy w podróży.

Opornik

@Makonde ok ale czy daje radę towarzyszyć wam te kilka kilometrów, czy po jakimś czasie nie ma siły i trzeba go nieść?

Zaloguj się aby komentować

W nawiązaniu do mojego poprzedniego wpisu
https://www.hejto.pl/wpis/chcialbym-zaczac-przygode-z-wycieczkami-w-gory-i-szukam-pomyslow-gdzie-sie-udac-
Chciałbym się pochwalić, że dzisiaj udało mi się wybrać samemu na stok i postawić pierwsze kroki w jeżdżeniu na snowboardzie
Ale po kolei. Do snowboardu przymierzałem się od 2 miesięcy, zacząłem kupować trochę sprzętu, głównie wodoodporną kurtkę, spodnie narciarskie, rękawice, kominiarkę, termos itp. miałem o tyle dobrze że znajomy, który w tym sezonie nie jeździ pożyczył mi deskę i buty, dzięki czemu mogłem sobie dostosować układ wiązań pod siebie i potrenować zakładanie butów zanim trafie na stok, no i nie martwić się wypożyczaniem sprzętu.
Po dotarciu autobusem do miasta oddalonego o ok. 50km, taksówkarz podwiózł mnie pod główny stok (myślałem że szkółka jest na górze, jednak pani w kasie wyprowadziła mnie z błędu). Nie chciałem porywać się na główny stok bo jest dość stromy, więc zszedłem 2km do szkółki gdzie uczyły się głównie dzieci. No ale cóż, od czegoś trzeba zacząć. Uzbrojony w kilkanaście obejrzanych filmików na youtubie pojeździłem ze 3 godziny, upadając przy tym kilkanaście razy i jakoś zacząłem czuć podstawy. Jednak ten stok dla dzieci był zbyt wąski i krótki, przez co trening był bardzo mozolny, bo po każdym zjeździe trzeba było odpinać wiązania, wyjść na górę i zapiąć je znowu. Tak czy owak, byłem w miare zadowolony, że chciało mi się tyle jechać żeby spróbować swoich sił w czymś nowym. Żeby dodać sobie trochę wyzwania wróciłem pieszo na dworzec autobusowy z całym sprzętem, zamiast brać taxi, w międzyczasie podziwiając zimowe widoki.
Po powrocie do domu zarezerwowałem 3 dniowy wypad do Bukowiny Tatrzańskiej końcem lutego, w którym myślę coś więcej pojeździć, a przy okazji spróbować tych słynnych term
Może trochę zboczyłem z tematu "chodzenia po górach" ale pomyślałem że i tak się tym podzielę. Większe wędrówki myślę uskuteczniać na wiosnę, a teraz póki jest sezon spróbować swoich sił w jeszcze innym, trochę pokrewnym zainteresowaniu.
#hobby #podroze #gory #spierdotrip

Zaloguj się aby komentować

Babia Góra tego weekendu była piękna, ale o szczytach mogliśmy zapomnieć. Niestety, warunki pogodowe a przede wszystkim silny wiatr odebrał szanse na sukces. Cóż, trzeba będzie koniecznie wrócić i spróbować jeszcze raz. Za duży niedosyt pozostał po tym wyjeździe.
#gory #babiagora #turystyka #zima
4bb2f04c-4ad0-4643-8c7c-98b6923866f4
68996011-5294-4a1a-a457-658cddb45276
70a6ce49-ce8b-4b1b-9f0c-0b61ed885d1f
4d1acdfa-942f-4fdf-8a9c-8b419a451385
cde22e6e-5109-4802-9fb5-f06f3313efdd
ErwinoRommelo

Gora jest no i bialo do tego, sie zgadza to jeb z plusika

Zaloguj się aby komentować