Zdjęcie w tle
Kawiarnia "Za Firewallem"

Społeczność

Kawiarnia "Za Firewallem"

51

"Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych" @George_Stark Obecnie trwające zabawy: #naczteryrymy #nasonety #naopowiesci

Inwazja mszyc

Żaden jest to pic! To inwazja mszyc!
Nasze okolice atakują mszyce!
Okupują ludzie schrony i piwnice:
atakuje szkorbut, cierpią na gruźlicę.

To z braku witamin nam zadziało się to.
Owocowe sady pochłonęło piekło,
przez uprawy jabłek jak szarańcza przeszło
to owadzie wojsko. Będzie z nami cienko!

I tak apokaliptyczna nam gruchnęła wieść:
w tym sezonie owoców nie będziemy jeść!
Rozwiązać problem próbowali farmaceutycy

i z takim zapałem pracowali dzielnie
że masy krytyczne przekroczyli wszelkie:
bum! – syntezy jądrowej żaden nie obliczył!

***

#nasonety
#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

Nie mam pojęcia czy ta historia przedstawiona poniżej jest romantyczna, czy wręcz przeciwnie, no ale proszę:

***

BL 98WAK

Kiedyś, jeszcze całkiem niedawno, byłoby jej zdecydowanie łatwiej. Kiedyś, przed 2022 rokiem, kiedy w Polsce obowiązywała jeszcze regionalizacja tablic rejestracyjnych, z dużo większą dozą prawdopodobieństwa mogłaby założyć, że mieszkał w Łomży. A dziś? Dziś mogło być tak, że samochód kupił w Łomży, a mieszkał na przykład w Koninie, Kraśniku albo Jeleniej Górze. Po prostu mógł nie zmienić numerów. A nie wiedziała gdzie mieszkał. Nie zaglądała mu przecież w dowód rejestracyjny.

Poznali się na biwaku. Do Grajwa przyjechała z koleżankami. Były zaraz po maturze i w czasie tych najdłuższych wakacji w życiu zatrudniły się jako obsługa pola namiotowego – Work & Travel na jakie mogą pozwolić sobie córki rodziców będących przedstawicielami augustowskiej klasy średniej. On od początku zwrócił jej uwagę. Był dojrzały, przystojny i wyjątkowy – żeby nie powiedzieć ekscentryczny. To ostatnie przeczuwała od razu, zanim nawet jeszcze zobaczyła jak wygląda.

Pewnego dnia na pole namiotowe wjechał samochód marki Trabant. Auto wyróżniało się. Nie tylko tym, że pojazdy tej marki rzadko już spotykało się na drogach, wyróżniało się nawet pośród innych Trabantów. Było pomalowane na liliowy kolor z zielonymi akcentami motywów roślinnych. Zwracało na siebie uwagę. Przez przednią szybę, od której odbijały się wściekle tego dnia palące promienie słoneczne dojrzała, że w środku jest tylko jedna osoba: mężczyzna, który zajmuje fotel kierowcy. Coś, jakiś wewnętrzny głos, powiedział jej, że warto poznać właściciela tego wehikułu. Czy pociągała ją bardziej jego tajemniczość, czy jego samochód? – tego do dziś nie potrafi stwierdzić. Fakt, że koleżanki czasami śmiały się z niej, mówiły, że jest blacharą. Cóż miała jednak poradzić, że pociągali ją mężczyźni, którzy kierowali nietypowymi samochodami? Poza tym to był Trabant, który z blachą nie miał przecież za wiele wspólnego.

– Ja pójdę – powiedziała do Wioli, która tego dnia pełniła dyżur na recepcji i to jej zadaniem było meldowanie przybyłych na kemping gości, a także pobieranie od nich opłat.
– Jeśli masz ochotę… – odpowiedziała Wiola, której najwyraźniej propozycja Martyny była na rękę i wróciła do piłowania paznokci.

– Michał – przedstawił się mężczyzna, który wysiadł zza kierownicy Trabanta. Zrobił na Martynie jeszcze większe wrażenie niż jego wyjątkowy samochód. Opalona twarz i klatka piersiowa, której bujne, ciemne owłosienie kusiło, wyglądając pomiędzy materiałem rozpiętej do połowy koszuli w ciemnozielone motywy rodem z dżungli. Złoty, szeroki łańcuch na szyi tak wspaniale komponujący się z brązem tej jeszcze szerszej szyi. Wąs, ciemniejszy niż włosy na klatce piersiowej, który wspaniale przyozdabiał uniesioną w uśmiechu ukazującym równe, białe lśniące zęby (czy odbijało się od nich światło słoneczne, czy błyszczały tak same z siebie?) górną wargę. Włosy, zawadiacko spływające na czoło spod słomkowego letniego kapelusza, przewiązanego brązową wstążką i nadające mężczyźnie tajemniczości okulary przeciwsłoneczne w złotej oprawie, spiętej u góry, nad noskiem dodatkową poprzeczką. Całości dopełniały jasne, lniane spodnie i jasnobrązowe mokasyny. Tak, ten mężczyzna wyglądał egzotycznie. Wyglądał nawet lepiej niż jego samochód.
– Martyna – powiedziała Martyna i już miała wypowiedzieć wymaganą przez właściciela kempingu standardową formułę biwakowej recepcjonistki zawierającą serdeczne przywitanie i zachętę do skorzystania z dodatkowych usług i udogodnień dostępnych na miejscu za dodatkową opłatą, kiedy, trochę jakby bez udziału woli, z ust wyrwało się jej: – Ładny samochód.
– Prawda? – odpowiedział Michał. – A Martyna to ładne imię. Chcesz się przejechać?
– A nie chce pan…
– Michał.
– No tak. A nie chcesz najpierw odpocząć po podróży? Zjeść czegoś? Napić się może? Trzeba by też się zameldować. – Martynie przypomniało się, że jest w pracy.
– Nie będzie dla mnie lepszego odpoczynku niż usiąść nad jeziorem z tak piękną kobietą. Tam też możemy coś zjeść i napić się. Wszystko co potrzebne mam ze sobą. – Michał poklepał bagażnik Trabanta. – A formalności możemy załatwić wieczorem. Szkoda marnować takiego pięknego dnia na siedzenie w biurze.

Na kemping wrócili późno w nocy, właściwie już nad ranem. Martyna nie wiedziała, która jest godzina, ale na wschodzie, nad polami horyzont zaczynał już jaśnieć. Pole namiotowe było już spokojne. Z niektórych namiotów dobiegało chrapanie.
– To ja pójdę po książkę meldunkową – powiedziała do Michała.
– Dobrze. Poczekam tu na ciebie. – Michał pocałował jeszcze dziewczynę na odchodne.

Kiedy tylko za Martyną zamknęły się drzwi domku, w którym mieściło się biuro i w którym mieszkała razem z koleżankami spokojny pomruk dwusuwowego silnika zmienił swój charakter. Stał się głośniejszy i bardziej dynamiczny. Dziewczyna wybiegła na zewnątrz, ale ujrzała już tylko znikające za zakrętem czerwone tylne światła samochodu.

Michał – tak się przynajmniej Martynie wydawało, bo w dowód osobisty też nie miała okazji mu zajrzeć – zostawił jej nie tylko wakacyjne wspomnienia, ale, co odkryła po kilku tygodniach, również rozwijającą się w niej żywą pamiątkę tego letniego wieczoru. I gdyby nie ta pamiątka, być może zagryzła by zęby i pogodziła się z tym, że i tym razem również się jej nie udało. Nie udawało się jej już przecież wiele razy. Nie udało jej się z Kamilem, który miał wściekłofioletowe, błyszczące E36, nie udało jej się z Marcinem, który jeździł srebrnym E300 w cabrio, nie udało jej się z Kamilem, który na bokach swojego czarnego Subaru miał wymalowane płomienie. Układało jej się co prawda całkiem nieźle z Robertem, który jeździł czarno-żółtą Corvettą, ale życie – to znaczy wydmuchana uszczelka pod głowicą – zmusiło go do wyjazdu za granicę, gdzie miał zamiar odłożyć na remont silnika i jakoś tak się to wszystko wtedy rozeszło. Tym razem, ze względu na sytuację, postanowiła, że nie odpuści.

Wśród wspomnień Martyny zachował się między innymi numer rejestracyjny Trabanta domniemanego Michała: BL 98WAK. Z tą informacją swoje poszukiwania rozpoczęła na augustowskim posterunku, gdzie opisała dyżurnemu sytuację, w jakiej się znalazła.
– Nie wiem czy bez zgody sądu mógłbym udzielić pani informacji o właścicielu – powiedział policjant – ale taki numeru, jaki pani podała nie istnieje. A tyle to na pewno mogę pani powiedzieć.
Martyna zrobiła wielkie oczy, a usta otworzyła jeszcze szerzej.
– Przykro mi – dodał policjant.

A teraz siedziała w autobusie jadącym do Białegostoku, gdzie miała przesiąść się w kolejny, jadący już do docelowej Łomży. Co miała zrobić? Postąpiła zgodnie z wolą jej wiernych tradycji rodziców, którzy zakomunikowali jej, że dopóki ciąża nie jest jeszcze widoczna Martyna może zostać w domu, ale później ma się wyprowadzić do męża, kimkolwiek by ten mąż nie był, bo oni pod swoim dachem nie będą trzymać panny z dzieckiem. Co powiedzieliby sąsiedzi? Jak tu przyjąć księdza po kolędzie? Ta podróż, te poszukiwania to był odruch rozpaczy, ale to było jedyne, co przyszło jej do głowy. Spróbować przecież nie zaszkodzi.

Kiedy wysiadła na dworcu w Białymstoku udała się do toalety. W czasie podróży zrobiło jej się trochę niedobrze. Czy to z powodu lekkiej choroby lokomocyjnej, czy też ze względu na jej stan – nie wiedziała.
– „Jak nie rzygnę, to się przynajmniej wysikam” – pomyślała. Zostawiła dwa złote w miseczce przed wejściem i zamknęła się w pierwszej wolnej kabinie. Nie zdążyła jeszcze rozpiąć spodni, kiedy przez uchylone okno wraz z chłodnym już, jesiennym wiatrem wpadł tak znajomy, charakterystyczny dźwięk dwusuwowego silnika.
– „Może?” – pomyślała natychmiast i wybiegła z toalety. Wybiegła z dworca. Okrążyła budynek i na parkingu ujrzała tego samego liliowo-zielonego Trabanta. Przez chwilę nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Uszczypnęła się nawet w przedramię, ale auto nie zniknęło, dalej stało tam gdzie stało. Coś jednak jej się nie zgadzało. Przez dłuższą chwilę przypatrywała się samochodowi aż w końcu doszła do wniosku co jest nie tak, kiedy jej wzrok spoczął na tablicy rejestracyjnej. BI 98WAK. Martyna podeszła i ukucnęła przed przed przednim zderzakiem samochodu. Na dole, po prawej stronie litery „I” można było odróżnić jaśniejszy pasek, czystszy niż reszta tablicy. Tak, jakby kiedyś było tam coś naklejone.

***

1211 słów.

***

Tak: nie mam pojęcia czy napisana przeze mnie historia jest romantyczna czy też nie, ale jeśli dzieje się coś, co zadziało się we wpisie otwierającym tę edycję, a czego ślady pozostały w tym komentarzu, to aż żal tego nie wykorzystać. Niewykorzystane okazje lubią się przecież mścić, jak to powtarzał pan Dariusz Szpakowski.

#naopowiesci
#zafirewallem
#tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

PIERDOLOLO

Jest środek nocy
A siedzę na klopie
Wciąż mam dużo mocy
Jestem na urlopie

Jutro odpoczywam
Taka moja racja
Na siłce nie bywam
Trwa regeneracja

Nie wiem czemu piszę
Słabe rymowanie
I w kiblu się kiszę
Zamiast wybrać spanie

Taka jest człowieka
Przewrotna natura
Wtedy na sen czeka
Gdy jest za to bura

Ale kiedy można
Pospać ile wlezie
Głowa niepobożna
Do nikąd mnie wiezie

Kończę pierdolenie
Rozsądek wygrywa
Zbyt długie klopienie
Kiepsko na mnie wpływa

Wciskam spłuczkę śmiało
Dzieło w głębię kroczy
Oby lepiej miało
Niż dziś Twoje oczy

#przesranetworzycjakcorytrevor #wiersze #tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Echhh, coś zawalają ostatni wygrani — przypominam, kawiarenka to nie tylko obowiązki pisania wierszy i sonetów*, ale również przyjemności pisania nowych tematów

*nie dotyczy mojej skromnej osoby

Wróćmy do rzeczy:

Temat: powrót do rzeczy
Rymy: królik - polonez - szczególik - majonez

Zasady i o co chodzi:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę,
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu,
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego,
- Zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz. 21 nowy wpis
- Wpisy lądują w społeczności Kawiarnia "za Firewallem", bo jak nie, to trzeba prosić Owcę o pomoc

#zafirewallem #naczteryrymy #poezja #tworczoscwlasna
PaczamTylko

Mały król to królik

na parkingu stoi Polonez

jedno i drugie to szczególik

najlepszy jest Kielecki Majonez

George_Stark

No nic, wracamy do dawnych tematów świńskich


Podobno wszyscy młodzi chłopcy fantazjują o dojrzałych kobietach (i jak to się kończy, jeśli przyjdzie co do czego)


Dojrzała już, więc nie króliczek, a królik;

sentyment w niej mój wzbudził Polonez.

I wieczór byłby miły, gdyby nie szczególik

że szybko po udzie pociekł mi majonez.

Dziwen

Na polance siedzi upasiony królik

A na Zdzisia złomie caro polonez

Błądzą ci, co myślą - panie, szczególik,

że Kielecki to ocet, a nie majonez


Bo to jest biały ocet i to ważne...

( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Cóż, moja pierwsza #diriposta w bitwie #nasonety przez mój błąd nie były zgodne z zasadami, więc wrzucam kolejną

O spóźnionych minutach

Spóźniony jak zawsze chcę zdążyć
Przebiegam uważnie przecznicę
Odjeżdża autobus, w oddali go widzę
Już wiem, że się minę z terminem

Nie nazywam się Charles Manson
To tylko małe spóźnienie mordo!
Choć inni widzą tu podobieństwo
Nie mogę pojąć jak do tego doszło

Rudy już u szefa robi inbę fest
"On spóźnił się minut całych sześć!"
Z której samicy ktoś wypuścił to z macicy?

Wszystkie skargi słucham dzielnie
Wymagania Janusza są alpejskie
Pora napić się melisy do leczenia mej nerwicy

#zafirewallem #poezja
splash545

@pingWIN Elegancki

Z której samicy ktoś wypuścił to z macicy?

Xdd

ErwinoRommelo

A ile razy Erino wam mówił : ruda to perfekcja a rudy to konfident.

RogerThat

@pingWIN podoba się to dla mnie, dobre

Zaloguj się aby komentować

Ehhhh
Dzisiaj bylo mi dosc smutno, dowiedzialem sie ze 29 lipca zmarla moja ulubiona poetka pani Annie Le Brun.
Nazywana " Ostatnia Surrealistka" gdyz byla jedyna zyjaca reprezantatka grupy francuzkich artystow ktorzy nadali temu nurtowi forme. Byla to gromada dziwnych ludzi pelnych paradoksow, wieszkosc z dobrych domow i wiekszosc czlonkow parti komunistycznej i innych wyskokowych ugrupowan.

Chcialem sie tylko tym z kims podzielic a niezabardzo bylo z kim wiec napisze w kawiarence. Nikt nigdy na nasz jezyk nie przerabial jej tworczosci wiec pozwolilem sobie niezdarnie przelozyc wstep do tomu poezji " Cien za cien" wydanym dopiero w 2004, mimo ze zawieral teksty dosc starsze.

"Nie mam nic do powiedzenia, a jeszcze mniej coś do powiedzenia – pisałam dobre trzydzieści lat temu, w jednym z tekstów z tego zbioru. Wcale nie zmieniłam zdania, nigdy nie zatrzymując się w poszukiwaniu tego, co zapisane na uboczu czasu, tego, co nie wpada bardziej w intymność niż w obserwację. To wszystko stało się nagle, jakbym znikąd zaczęła mówić dotychczas nieznanym mi językiem i za każdym razem została wciągnięta w podróż po kraju, którym się ten język żywił.
Czy ta nitka dialektu trzyma latawiec tego, czym jesteśmy, czy to odlot latawca nadaje nitce tę specyficzną prężność? Zostaje tylko, że coś ciągnie i coś puszcza, aż pojawi się forma, która nie jest bardziej ze mnie niż z innych. Ale na pewno, na pewno bliżej tego, co jest.
Cień za cień. A.L.B."

Ehh RIP ulice pamietaja i nigdy nie zapomna.
#gownowpis #poezja
ErwinoRommelo userbar
74a7127d-74f5-443b-9d5a-097a24041449
UmytaPacha

@ErwinoRommelo 82 lata pożyła, dała bozia zdrówka przynajmniej

jak coś znajdziesz po ang chociaż co lubisz to podrzuć

Opornik

wieszkosc z dobrych domow i wiekszosc czlonkow parti komunistycznej

Heheszki

Pewnie byśmy się polubili, ale poetka? Dlaczego zrozumiałem że mówisz o poezji sensum stricte, @ErwinoRommelo ? Nawet fraszki nie znalazłem. Dopowiedziałem sobie, albo podeślij coś. Jak dotąd wszystko co znalazłem to jej krytyki czy analizy z przełomu filozofii z socjologią, przy czym sporo o samym ateizmie. Ale to może być z Zupy strony bo praktycznie nie jest piracona. Już samo to jest dla mnie fenomenem bo zwykle psorki nie hakujo pozycjonowania, a po prostu go nie mają chociaż by chcieli:)


Takie podejście do sztuki nie jest niczym nowym, niepokojąca jest jedynie jego skala. Już Platon zwracał uwagę na poważne, wręcz farmakologiczne znaczenie działalności muzyków-poetów, potępiając niektórych na równi z sofistami, będąc świadomym ich udziału w procesie kształtowania narracji i relacji panujących w πόλις, a konkretnie zachowań i przebiegu procesów indywiduacji jego mieszkańców. W konsekwencji artyści wpływają na zasady rządzące polityką obronności państwa. Z kolei spostrzeżenia Le Brun o estetyce globalistycznego realizmu sprowadzają się do potępiania praktyk związanych z pojednaniem zasad postępowania i zachowań porządkujących świat spekulacji finansowych i sztuki, bowiem twierdzi ona, że zachodzi przemysłowa standaryzacja brzydoty w celu uwarunkowania i normalizacji nierewolucyjnych zachowań przez ekspozycję na bodźce, które budzą odrazę, przez co zachodzi anestezja odruchów rewolty. Broni ona tezy, że piękno rozumiane jako to, co bezcenne, ma charakter rewolucyjny356. Takie behawioralne klasyczne uwarunkowanie w sferze reakcji to zagadnienie współczesnej rzeczywistości estetyki przemysłowej, mającej swoje korzenie w praktykach globalistycznych, tj. propagandzie bądź public relations, czyli marketingu. Stiegler, który jednak nie odwołuje się do prac Le Brun, zagadnienie to sprowadza do problematyki zwalczania wszystkiego, co nieobliczalne, czyli do farmakologii techniki jako środka intensyfikacji zarówno indywiduacji i deindywiduacji jak i zjawiska hiper-diachroniczności i hiper-synchroniczności. Problem ten podjęty jest w drugim tomie _

De la misère symbolique w rozdziale poświęconym psychoanalizie i metaforze zachowań mrówek, które generują meta-dane regulujące reakcje mrowiska.


src:ruj.uj.edu.pl/server/api/core/bitstreams/9f984d6a-e976-4e02-ab15-63f076c4c747/content


Ciekawe czy znała pastę o psie w galerii sztuki współczesnej i czy ją to śmieszyło.

Zaloguj się aby komentować

Kto to widział, żeby zamiast spać to piszę po nocach swoje pierwsze #nasonety jako #diriposta, bo jakis pajonk mnie podkusił... Ale no..

Ciężko jest lekko żyć

Chciałbyś czasem lepiej żyć?
Chcesz poczuć jakieś różnicę?
Bierność to coś czego nienawidzę
Działania jestem odwiecznym kibicem

Zapytasz mnie, kim jest Pelson?
Zapytasz mnie, kim Eldo?
Pewnie zna ich hip-hopowe społeczeństwo
Ja nie. I co? Bez kary się obeszło

Mieć czy być? To Twoje pytanie jest
Wolisz dobrym być, czy dobrze zjeść?
Nikt nie nakazuje Ci żyć na ulicy

Wybieraj swoje priorytety celnie
Nie jak aktualne trendy miejskie
Może pora zejść z ruchliwej ulicy?

#zafirewallem #poezja
UmytaPacha

@pingWIN ehhh klasyka ( ͡ಥ ͜ʖ ͡ಥ)

@splash545 masz mojego mema "nie śpię bo piszę sonet" jakoś z pierwszych edycji? przeczesałam hejtofolder i ni mom

edyp: xD a nie, to nie był mój mem tylko @Piechur .

splash545

@pingWIN dobra, bardzo fajny sonet

Ale no chyba nie dość dokładnie Ci wytłumaczyłem bo ostatnie słowo w każdym wersie ma się rymować do słowa w sonecie zadanym ale ma być inne od tego w zadaniu. Tu masz przykład, żeby nie było niedomówień

To wiesz już co i jak to dajesz drugi xd

Ale w sumie to bardzo spoko i ciekawy Ci ten sonet wyszedł przez to, że musiałeś sobie poradzić z takimi specyficznymi słowami. A no i nie przejmuj się nie Ty pierwszy tak zrozumiałeś te zasady.

f678dd79-89ec-4d06-8c62-1eeb5310fa49
ErwinoRommelo

Opłaca się słuchać pająków, one szeptają tylko prawdę. A jako ze to twój debiut to pchasz się w wygrana więc zalecam już myśleć nad #diproposta.

Zaloguj się aby komentować

Miałem inny plan na ten odcinek z cyklu o szeryfie Kowalskym ale z racji tego, że sam taki temat wybrałem to na szybko dopisałem pasujący fragment

Poprzednie odcinki:

s01e01
s01e02
s01e03
s01e04

***

Stara Goldbaumowa siedziała pod biurem szeryfa już 6 godzin. Kowalsky mijał ją już raz dziesiąty powtarzając - już za chwilkę - mając nadzieję, że pójdzie w cholerę. Nie docenił jednak jej uporu i w końcu dla świętego spokoju postanowił ją przyjąć.
- Wejść!
Stara podreptała do drzwi sapiąc i stękając. Z trudem je otworzyła i weszłą do środka.
- Panie szeryfie, ja po prośbie...
- Jakiej?
- Bo wiecie, mój mąż aresztowany i u was w celi siedzi - sapała pospiesznie
- Aaa, no tak, teraz pamiętam
- No właśnie i ja chciałam go zobaczyć jeśli można
- Ciężka sprawa, przepisy nie pozwalają - teatralnie zmartwił się szeryf
- Ja tu mały datek przyniosłam, wiecie, ciężką służbę macie, ja doceniam - powiedziała wyciągając zwitkę banknotów
- Wykluczone, próby przekupstwa są karalne. Jednak jest to sposób żeby się z mężem zobaczyć. Chcecie tego? Celę obok dostaniecie.
- A nie, nie aż tak to ja nie chcę - szybko schowała pieniądze - nie mówcie mu o tych pieniądzach bo go szlag trafi
- Dobrze - łaskawie zgodził się szeryf
- A czy dostaje koszerne jedzenie? - zmartwiła się Goldbaumowa
- Nie, nie dostaje żadnego jedzenia... - ze szczerością powiedział Kowalsky
- Dzięki Bogu! - ucieszyła się pobożna kobiecina - przynajmniej nie grzeszy
- Muszę was już pożegnać, bo zło nie śpi - powiedział szeryf wstając i po prostu wypchnął Goldbaumową za drzwi

I w istocie, Kowalsky miał wiele pracy przed sobą. Smolucha czekał proces a sędzia Norton był już stetryczałym dziadygą niezdolnym do pełnienia urzędu. Nowy sędzia jeszcze nie przyjechał. Mógł zjawić się lada dzień. O ławę przysięgłych był spokojny. Będzie z miejscowych i klepną wszystko czego sobie zażyczy. Tylko czy murzyn zezna co należy? Ciężki jest los stróża prawa - pomyślał. Mógł wziąć tę forsę od Goldbaumowej, przez chwilę byłby ten los lżejszy.
- Teddy!
- Tak?
- Goń starą i weź od niej te pieniądze. A jak już da to powiedz, że stary nie chce jej widzieć - Kowalsky jak nikt umiał nie brudzić własnych rąk i mieć czyste sumienie

Ze zdobycznych dwustu dolarów odpalił zastępcy pięćdziesiąt. Szeryf zawsze miał gest. Idz i zabaw się - rozkazał. Dobrze wiedział, że Teddy nie umie się bawić. Da forsę ojcu albo nakupuje jakiś szmat dla kochanych siostrzyczek. Jego strata - pomyślał. Czas kontynuować śledztwo, więc dla zebrania myśli wybrał się na wycieczkę po okolicy.

Miasteczko było podupadłą dziurą pośrodku niczego, do najbliższego większego miasta - Brokenwater było prawie półtora dnia drogi konno. Przejechał wzdłuż rzeki już dobrych kilkanaście mil.
Słońce chyliło się ku zachodowi gdy w oddali nad lasem zobaczył strużkę dymu.
Kogo tu diabli przynieśli w takie pustkowie? - zapytał sam siebie Kowalsky. Przeczucie mu mówiło, że dobrze ten wieczór się nie skończy.
Podjechał ku granicy lasu starając się nie być ani chwili na widoku. Zsiadł z konia, zdjął strzelbę i zarzucił na plecy, sprawdził czy colty łatwo wychodzą z kabur i zaczął się skradać w stronę widocznego z oddali ogniska. Przystawał co chwila kryjąc się wśród drzew. Do obozowiska miał jeszcze kilkaset metrów. Zbliżał się do celu powoli i ostrożnie. Niedaleko obozowiska jakaś postać kręciła się wśród koni, których Kowalsky naliczył siedem. Ani trochę nie odebrało to szeryfowi animuszu, wręcz przeciwnie, amunicji miał dosyć.

Słońce już zaszło i robiło się coraz ciemniej. Tęgi dryblas dorzucił drewna do ognia który rozświetlił kilka siedzących tyłem do niego sylwetek. Licząc tego przy koniach brakuje jeszcze jednego - pomyślał. Chowając się w zaroślach postanowił zaczekać. Jedna z postaci przy ognisku podniosła się i podeszła do dryblasa. Ogień oświetlił ich murzyńskie twarze które szeryf już widział wyraźnie - Chór gospel w lesie? - zdziwił się Kowalsky. Co tu robią te czarnuchy? Odruchowo sięgnął ręką po strzelbę. Żałował, że nie miał granatu.

Przypatrywał się uważnie, jeden cień nadal kręcił się przy koniach, dryblas usiadł przy ognisku i parę metrów dalej pod drzewem dostrzegł leżącą postać zawiniętą kocem. No, to już wszyscy - ucieszył się.

Kowalsky wytężał słuch ale nie mógł wyłowić ani słowa z przyciszonej rozmowy przy ognisku. Czekał całą wieczność aż w końcu ziewanie stało się głównym odgłosem dobiegającym z obozowiska i przy ogniu oprócz dryblasa został tylko jego kompan a pozostała trójka rozłożyła się nieopodal. Jeden z nich bezceremonialnie wsunął się pod koc śpiącej postaci.
Co za dewianci - oburzył się stróż prawa - jeszcze chwila i koniec biwaku, padalce.

Kwadrans później, gdy wartownik zbliżył się do ogniska a dryblas powstał, Kowalsky wyskoczył z zarośli z dwururką. Nocną ciszę przerwał huk i dryblas padł jak rażony gromem, ułamek sekundy później po drugim błysku wartownik pada wprost do ogniska. Szeryf dobywa colty i strzela. Dwie kule znikają w plecach siedzącego przy ognisku starca. Kolejne dosięgają zrwające się w pośpiechu z posłań postacie. Błyski i huki wystrzałów cichną dopiero gdy iglica uderza w puste komory. Kowalsky nie traci czasu, chowa wystrzelane colty i podnosi rewolwer leżacy przy dryblasie. Odruchowo sprawdza - nabity. Przechodzi obok każdego leżacego i strzela dla pewności.
- Koniec biwaku czarne skurwysyny!
- Miałem rację, że ten wieczór nie skończy się dobrze. Dla smoluchów - dodaje w myślach uśmiechnięty. Jest już koło kolejnego leżącego i dobija go. 
Wtem drobna postać leżąca w objęciach trupa przy drzewie zrywa się i sprintem biegnie w stronę koni. Kowalsky spokojnie podchodzi do trupa starca, podnosi leżącego przy nim Springfielda i robi kilka kroków w stronę polany z końmi. Przykłada karabin do ramienia i gdy tylko czarny cień pojawia się na grzbiecie konia naciska spust. Błysk, huk i dalej biegnie już sam koń. Szeryf bez pośpiechu zbliża się ładując swoje colty. Przystaje nad leżacą, zakapturzoną postacią i spogląda na oświetloną księżycem i wykrzywioną bólem twarz młodej murzynki. Bezgłośnie rusza ustami z których płynie strużka krwi.
Szeryf pochyla się nad nią.
- Co mamroczesz?
- Kim... jesteś... diable?
- Jestem szeryf Kowalsky.
Wyciera rękawicą zachlapaną krwią gwiazdę i strzela.

***

#naopowiesci
#zafirewallem
splash545

@moderacja_sie_nie_myje

- Nie, nie dostaje żadnego jedzenia... - ze szczerością powiedział Kowalsky

- Dzięki Bogu! - ucieszyła się pobożna kobiecina - przynajmniej nie grzeszy

xd

No dobra powiedzmy, że jakiś biwak tu wplotłeś, ale serio spodziewałem się jakiegoś romansu Kowalskyego czy coś

Zaloguj się aby komentować

Szybko! Ratować sytuację, kiedy inni zawalają:

Temat: Alarm!
rymy: działa - służka - chwała - gruszka

#naczteryrymy
#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna
RogerThat

co jest kurwa, nic nie działa

bij na alarm moja służka

bijesz mocno aż ci chwałą

oto jest dla ciebie gruszka


jednak chyba dałaś ciała

niekt nie jedzie, pusta dróżka

całą noc syrena grała

nic nie dali, pusta puszka


dwie rymowanki, nie powtarzałem rymów, bo jak to tak, dalem bardzo podobne

pingWIN

Budzik rano za rzadko działa

Znowu potrzebna była służka

Stoi nade mną, stoi zuchwała

Znowu to samo, znowu ta gruszka..

PaczamTylko

Budzik na 4:45


W Gdańskim porcie grzmią działa

obudzony wcześniej, zanim zrobi to służka

na Westerplatte wykuwa się wieczna chwała

szkoła odwołana, z tornistra wyjęta już gruszka

Zaloguj się aby komentować

Jako zwycięzca poprzedniej edycji, mam przyjemność ogłosić kolejną odsłonę zabawy #naopowiesci

Temat: Biwak

Kategoria: Literatura romantyczna

Liczba słów: 800 - 2500

Termin: 15.09.2024

Zapraszam wszystkich pisarzy-amatorów bardzo serdecznie. Można fantazyjnie poświntuszyć i to jeszcze
przy tym wygrać

Generalnie te wytyczne to luźno będę traktować, nie będę nikomu słów wyliczać. Stricte będzie traktowany tylko temat i termin.

#zafirewallem
entropy_

Temat: BIwak

@moderacja_sie_nie_myje zaatakowały albo procenty albo autokorekta xD

CzosnkowySmok

@moderacja_sie_nie_myje harlekin w kamperze

Będzie się działo xD

splash545

@moderacja_sie_nie_myje w sumie to czekałem aż ktoś wrzuci tego typu zadanie kompletnie nie z mojej bajki. No to będę miał wyzwanie

Zaloguj się aby komentować

Nadszedł czas na podsumowanie VII kryminalnej edycji konkursu #naopowiesci . Czekałem z nim do wieczora bo liczyłem, że może jednak @splash545 się zdecyduje i wrzuci jakieś swoje opowiadanie. No ale niestety płonne to były nadzieje.

Dziękuję wszystkim uczestnikom konkursu za wzięcie udziału. Każde z Waszych opowiadań było świetne i miało niepowtarzalny klimat. Bardzo podobały mi się niektóre pomysły jak np. z opowiadania @Wrzoo . Albo przemycenie kawałka swojej mrocznej cząstki jak było to w opowiadaniu @KatieWee . Mnie natomiast najbardziej podobało się opowiadanie "Wszystkie rodzaje dna" napisane przez @George_Stark . Nie będę pisał dlaczego, wydedukujcie to sobie sami.

Lista opowiadań biorących udział w konkursie:

Wszystkie rodzaje dna - @George_Stark - 12
Turath Almaeiz - @George_Stark - 10
Kapliczka - @Wrzoo - 23
Nienazwany cykl o szeryfie Kowalskym ep.1 - @moderacja_sie_nie_myje - 13
Nienazwany cykl o szeryfie Kowalskym ep.2 - @moderacja_sie_nie_myje - 11
Nienazwany cykl o szeryfie Kowalskym ep.3 - @moderacja_sie_nie_myje - 13
Nienazwany cykl o szeryfie Kowalskym ep.4 - @moderacja_sie_nie_myje - 10
Opowiadanie bibliotekarskie bez nazwy - @KatieWee - 16

W tej edycji kryterium oceniania jest sumaryczna ilość piorunów ze wszystkich opowiadań danego autora.

***

Więc zwycięzcą z 47 zostaje - @moderacja_sie_nie_myje!!!

***

Gratuluję! Widać, że masz bardzo dużo weny i pomysłów na opowiadania. Dobrze się bawiłem czytając Twój cykl i czekam na ciąg dalszy. A teraz wszyscy też czekamy na Twoje zadanie.
Dziękuję wszystkim za udział i dobrą zabawę przy czytaniu Waszych opowieści i do zobaczenia w kolejnej edycji.

#zafirewallem #tworczoscwlasna #podsumowanienaopowieści
UmytaPacha

gratsy @moderacja_sie_nie_myje !

CzosnkowySmok

@moderacja_sie_nie_myje odkładałem i odkładałem przeczytanie... Biczuje się.

Ale jeszcze przeczytam.

Gratulacje!

moderacja_sie_nie_myje

@splash545 Dziękuję za uznanie mojej skromnej twórczości Czyli co teraz mam zrobić? xD

Zaloguj się aby komentować

Teraz w #zafirewallem wjeżdża ekipa
co wasze serca, jak byłej chłód przenika
Rozpoczyna XXXX edycję #nasonety
Zaspokaja głód tworzenia każdego poety

Tutaj mam zasady , a niżej #diproposta
Choć, by wiedzieć kto wygra, tarota sobie postaw
Dodam tag #poezja , dodam #tworczoscwlasna
Kurczę, ale zjadłbym trochę jakiegoś ciasta
No miazga

Dobrze, już ściągam ortalion, adidaski, zapuszczam włosy i przedstawiam propozycję. Jest to kompilacja wersów w jeden utwór uformowany na kształt sonetu. Przedstawiam (zakłada łysą perukę i odpala szluga):

Ryszard Andrzejewski - Dlaczego Tede wciąż nie posiada szacunku ludzi ulicy

I nie zmienia się nic - dalej trzeba żyć
Ja tak to właśnie widzę, może ty widzisz różnicę
A ja kocham hip hop i ten hip hop nienawidzę
Z discopolo szydzę dla artystów ja kibicem

Teraz usiądź, weź krzesło, kim jest kurcze Pelson
Co mnie obchodzi co powiedział Eldo?
Co mnie obchodzi hipokrytów społeczeństwo
Które nigdy w życiu ze mną w jednym szeregu nie szło

A powiedz jeszcze, dlaczego Tede kurwą jest? 
To historia bananowca, co chciał więcej zjeść
Bo wiesz co się liczy? Szacunek ludzi ulicy!

Broń tego dzielnie, broń, bij wrogów celnie
Pieprzę groteskę jak instytucje miejskie
Bo ty wiesz co się liczy! Szacunek ludzi ulicy!

***

Wiecie co z nim zrobić. Rozliczymy się 06.09.2024.
Ocena wyłoni się sama. W życiu jesteśmy zdani na samo życie i tak.
pingWIN

Fajne


PS 40 to XL, a nie XXXX

Zaloguj się aby komentować

Do kawiarenki to można wrzucać twórczość filmową czy nie? xD
Tytuł: Starcie Tytanów

Występują: @entropy_ @Dziwen @bojowonastawionaowca

https://streamable.com/5nv40a

#smoczebajanie #naczteryrymy #dziwenkomiks #perypetiedziwena #tworczoscfilmowa #tworczoscwlasna
splash545

@entropy_ pięknie to nagrałeś xd

CzosnkowySmok

@entropy_ widziałem ten filmik dzisiaj. Użyłeś go idealnie i wyciągnąłeś 110% potencjału XDDD

Zaloguj się aby komentować

Kiedy Sophie zaginęła, w naszej sypialni zawrzało. Sophie co prawda była uczennicą klasy wyższej, siódmoklasistką z sypialni trzeciej ale my przeżywałyśmy jej zniknięcie jakby była naszą najlepszą przyjaciółką. Anne i Marie, bliźniaczki próbowały udawać, że nic się nie stało, ale budziły się w środku nocy z krzykiem i jak zdołałam dosłyszeć śnili im się cyganie, którzy porywali je do cyrku. Gruba Katie spała spokojnie, dopiero rano opowiadała swoje niesamowite sny o piratach. Julie wstawała tysiące razy, żeby skorzystać z toalety, aż zgłosiłam ją do miss Hawthworne, naszej pielęgniarki, a ta obiecała się temu przyjrzeć. Ja i Frankie nie spałyśmy całymi nocami i próbowałyśmy odnaleźć Sophie bez wychodzenia z naszej sypialni. Wychodzenie z sypialni poza wychodzeniem do łazienki było surowo zakazane w naszej szkole, a wesołe "uczty o północy" o jakich zapewne czytałyście w książkach o innych szkołach z internatem były niemożliwe do przeprowadzenia z powodu nauczycielek, które całymi nocami tkwiły na korytarzach na niewygodnych krzesełkach. Nasze ciało pedagogiczne było najprawdopodobniej najbardziej wykształcone na świecie, bo całymi nocami zgłębiało książki wypożyczane w naszej szkolnej bibliotece. Panna Maud, nasza bibliotekarka, dbała zarówno o księgozbiór dla nas jak i dla znudzonych pilnowaniem nas w nocy nauczycielek. Frankie i ja należałyśmy do aktywu bibliotecznego, dlatego mogłyśmy urywać się czasami z lekcji, żeby pomóc pannie Maud w rozpakowywaniu rozkosznie pachnących paczek z nowymi książkami i dobierać się do nowości jako pierwsze. Panna Maud była miłośniczką kryminałów, więc zawsze w paczkach znajdował się nowe tomy opowieści pań Christie i Sayers, których była miłośniczką, a tę miłość przekazała też nam. Dlatego też próbowałyśmy odnaleźć Sophie metodami umysłowymi, choć nie do końca nam to wychodziło. Sophie była najlepszą uczennicą w szkole, zawsze przygotowaną i pilną. Jej przyjaciółki ją uwielbiały, nauczycielki stawiały nam za wzór. Nikt nie miał jej nic do zarzucenia, nie miała żadnych wrogów. Zawsze radosna i uśmiechnięta wnosiła radość do swojej klasy. Zawsze była pierwsza do organizowania żywych obrazów, przedstawień, akcji charytatywnych dla ubogich rodzin mieszkających w pobliżu szkoły i bezdomnych zwierząt. To dlatego tak wiele osób włączyło się w jej poszukiwania gdy okazało się, że zaginęła. Ludzie wędrowali po naszym lasku wydeptując ścieżki w śniegu, ochotnicy przeczesywali jezioro, w którym latem ćwiczyłyśmy pływanie. Na nic. Sophie nie było.

Jej ciało Frankie i ja znalazłyśmy w składziku na rzeczy używane podczas wychowania fizycznego. Leżała między obręczami a maczugami do żonglowania - panna Hazel uwielbiała tego typu ćwiczenia więc ćwiczyłyśmy takie umiejętności do upadłego. Frankie spojrzała na mnie, ja spojrzałam w oczy Frankie i od razu wiedziałyśmy, że nie powiemy dorosłym o Sophie zanim same nie zbadamy dlaczego zginęła. Dorośli wezwą policję, a ta na pewno nie tylko zadepcze ślady, ale również wskaże osobę całkowicie niewinną jako zbrodniarza. Postanowiłyśmy odkryć zabójcę a potem dopiero zgłosić dorosłym odnalezienie ciała, musiałyśmy się więc śpieszyć bo do składziku mogły zostać wysłane uczennice zarówno młodszych jak i starszych klas, które mogły wpaść w panikę i rozpaplać wszystko. Nie tak jak my.

-Ja czy ty? -zapytała Frankie.
-Ja - odpowiedziałam i poszłam zgłosić pannie Hazel, że bardzo źle się czuję, a Frankie odprowadzi mnie do pielęgniarki. Zyskałyśmy w ten sposób godzinę podczas której nikt z dorosłych nie wiedział gdzie jesteśmy.
Zmasakrowana twarz Sophie nic nam nie powiedziała oprócz tego, że zabójstwa dokonano w afekcie. Ktoś musiał naprawdę się zdenerwować, żeby zdzielić ją kilkukrotnie w twarz czymś dużym i ciężkim. Jako pierwszą podejrzaną wytypowałyśmy pannę Hazel od wychowania fizycznego, bo na pewno pod ręką miała wiele narzędzi do rozbicia głowy Sophie - jak na przykład młotki do krykieta czy maczugi do żonglowania. Odrzuciłyśmy szybko tę możliwość, bo Sophie była oczkiem w głowie panny Hazel, bo miała świetne wyniki zarówno w biegach na jedną milę jak i w tenisie. Szukałyśmy dalej, domyślając się, że ciało Sophie zostało przeniesione do magazynku, żeby zmylić ślady. Kto mógł ją zabić? Dlaczego? Była świetną uczennicą, wybijała się w przedmiotach ścisłych. Nauczycielka matematyki ją uwielbiała, tak samo jak panna Justice, która uczyła przedmiotów przyrodniczych. A panna Streatfield od angielskiego? - spojrzałyśmy na siebie z Frankie i popędziłyśmy do tego skrzydła gdzie mieszkały nauczycielki. Nie wolno na było tam wchodzić, ale nikt tak naprawdę nie tego nie pilnował, uważano bowiem, że nasze dobre wychowanie nie pozwoli nam zaglądać do pokoi nauczycielek. 
Pokój panny Streatfield był zadziwiająco pusty. Nie miała nawet zdjęcia rodzinnego na stoliku nocnym, nic nie stało na wierzchu. Przekopałyśmy jej kufer i szafę wypełnioną takimi samymi sukienkami zapinanymi pod szyję, ale nie znalazłyśmy nic co wskazywałoby na jej winę. 
Zawiedzione wymknęłyśmy się z pokoju. Brakowało nam pomysłów gdzie miałybyśmy szukać. Szłyśmy korytarzem w stronę holu gdy usłyszałyśmy szepty. Podziękowałam w myśli naszej dyrektorce za zarządzenie dzięki któremu po szkole chodziłyśmy w miękkich pantoflach. Te osoby, które szeptały nie usłyszały, że się zbliżamy.
-Musimy się jej pozbyć, nie może dłużej leżeć w magazynku.
-Zaraz zacznie źle pachnieć!
-Wrzućcie ją do jeziora!
-Dlaczego my? To pani ją zabiła!
-Jesteście mi to winne!
Rozpoznałyśmy te głosy. To były Margaret i Greta z siódmej klasy, które razem z nami działały w aktywie bibliotecznym. Trzecim głosem zaś była panna Maud, bibliotekarka!
Wyszłyśmy zza rogu i cała trójka nas zobaczyła.
-Wiemy wszystko - rzuciłam
-Proszę nam tylko powiedzieć dlaczego! - zawołała Frankie z oburzeniem i chyba prośbą o wytłumaczenie.
Panna Maud spojrzała na nas zrezygnowana. 
-Wiecie co jest w życiu ważne, prawda? - panna Maud uśmiechnęła się.
-Sophie była świetną uczennicą, ale nie oddawała książek na czas. Dzieci czekały. Nauczycielki czekały. A ona je przetrzymywała! - głos panny Maud wzniósł się na wyżyny. 
-Rozumiecie?! No i kiedy oddała nową Christie po trzech miesiącach to po prostu nie wytrzymałam. Zrozumcie mnie, proszę!

Frankie i ja spojrzałyśmy na siebie i porozumiałyśmy bez słów.

Jezioro to świetne miejsce na ostatni odpoczynek.

926 słów

#zafirewallem #naopowiesci
7e1af3c8-6059-443d-b56f-f0cbd67e5611
moderacja_sie_nie_myje

@KatieWee Bardzo fajne opowiadanie, straszne te bibliotekarki są

splash545

@KatieWee super opowiadanie! A te bibliotekarki to zawsze mi się takie podejrzane wydawały ( ͡° ͜ʖ ͡°)

George_Stark

A ja wczoraj przedłużyłem książki o kolejny miesiąc.


Dorośli wezwą policję, a ta na pewno nie tylko zadepcze ślady, 


A to zdanie jest fantastyczne!

Zaloguj się aby komentować

Trochę szybciej wrzucam ale lecę spać:

Temat: ćwiczenia
Rymy: siła - biust - wurst - niemiła

Zasady i o co chodzi:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę,
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu,
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego,
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

#zafirewallem #naczteryrymy
MrGerwant

@DiscoKhan

Niechciałbym być niemiły,

lecz masz coś za dużo siły

I zbyt owłosiony biust

a w majtach chyba masz wurst

Enzo

Nie powstrzyma go już żadna siła,

Jastrząb znów postuje biust,

Dzięki niemu stał niejeden wurst,

Jastrząb zniknął więc historia jest niemiła

PaczamTylko

Żadna nie zmusi mnie siła

by spojrzeć na jej cudny biust

przejmuje kontrolę jednak wurst

twarz nurkuje w dekolcie, cóż za siła (nie)miła

Zaloguj się aby komentować

748 + 1 = 749

Tytuł: Starość aksolotla. Hardware dreams
Autor: Jacek Dukaj
Kategoria: fantasy, science fiction
Ocena: 4/10

#bookmeter

Wódeczki jeszcze?
A poproszę.
Stalowe paluchy z chirurgiczną precyzją obejmują delikatne szkło. Są do tego specjalne programy wspomagające motorykę, do picia wódki. Oczywiście nie piją wódki, te trunki to atrapy. Niczego nie piją, niczego nie jedzą, ćwierćtonowe mechy w barze Chūō Akachōchin, mogę tylko odgrywać te gesty życia, z mozołem powtarzać przyzwyczajenia przebrzmiałej biologii.

Przez Ziemię przetoczyła się śmiercionośna fala. Czy był to skutek wyrzutu neutronów przez jakąś gwiazdę, czy było to atak (kto atakował?) – tego nie wiadomo. Wiadomo na to, że fala przesuwa się ze wschodu na zachód. Względem Ziemi. Bo można też przyjąć, że stoi w miejscu, a to Ziemia, obracając się, przesuwa swoją powierzchnię względem nieruchomej bariery, która zabija wszelkie życie. Wszelkie. To znaczy w tej książce nie ginie tylko ludzkość, jak w niektórych innych z gatunku postapo, które z większą bądź mniejszą (choć raczej mniejszą) przyjemnością zdarzało mi się czytać. Giną również zwierzęta, giną rośliny, bakterie. Ginie życie biologiczne – czy jest jakieś inne?

To właśnie to pytanie jest jednym z problemów stawianych przez autora w Starości aksolotla. Bo niektórym udaje się „przeżyć” – a może bardziej „przetrwać”? – poprzez zmapowanie swoich mózgów za pomocą prototypowego urządzenia, przygotowanego z myślą o graczach. Tylko tak: po pierwsze to nikt nie wie na ile te mapy mózgów, ta przeniesiona świadomość, jest skopiowana dokładnie. No i po drugie, czy taki plik (który można skopiować, wykasować, albo modyfikować – w tym przypadku za pomocą malware zwanego Zarazą) zainstalowany w jakimś sprzęcie wchodzącym w skład Internetu Rzeczy albo w humanoidalnym (lub niehumanoidalnym) robocie to dalej jest życie? Bez zmysłów, bez snu. Bez biologii.

Książka przedstawia świat na chwilę przed Zagładą (tak nazywane jest to zdarzenie w książce) i to jest ciekawe – szczególnie prezentacja rozmaitych zachowań ludzi w obliczu nieuniknionego. To jest faktycznie wypunktowane interesująco, ale pan Dukaj prześlizgnął się tylko po temacie. Chętnie przeczytałbym coś (byle było dobrze napisane), gdzie byłyby zaprezentowane właśnie rozmaite postawy na kilka godzin przed pewną zagładą.

Później są kolejne części, logarytmicznie przesunięte w czasie, a więc obejmujące okres tysiąca, dziesięciu tysięcy i stu tysięcy dni po Zagładzie. W tych punktach autor przedstawia jak ci, którzy „przetrwali”, przystosowują się do nowego świata. I ta początkowa część, ta związana z tęsknotą za biologiczną powłoką (tutaj pozwolę sobie przypomnieć opowiadanie kolegi @splash545 w naszej zabawie #naopowiesci ), zachowania będące skutkiem przyzwyczajenia do posiadania ciała, sprawiła mi trochę przyjemności i skłoniła do przemyśleń. Ale później już – z mojej perspektywy – było tylko gorzej.

Wydaje mi się, że w zbyt małej objętości autor chciał zmieścić zbyt dużo. Ogrom rozmaitych koalicji, które tworzą się po katastrofie, które wchodzą ze sobą w alianse ale też konflikty, które rywalizują o zasoby – bo przecież jeśli nie musimy już walczyć o żywność czy bogactwo, to robotom potrzebny jest prąd elektryczny a także możliwość magazynowania danych – jest przedstawiony bardzo skrótowo. O ile dobrym i realistycznym pomysłem wydaje mi się podzielenie „nowego świata” na tyle frakcji, o tyle nie ma w tej książce miejsca na to, żeby się ten geopolityczny wątek rozpędził. Dla mnie w tym temacie to było skakanie od jednej grupy do drugiej. Ot, wymienianie ich po kolei. Z bardziej zajmujących rzeczy wymieniłbym jeszcze skutki ekologiczne zniknięcia z powierzchni Ziemi życia, choć to też zostało tylko wspomnianie.

W ogóle im dalej w las tym dla mnie było mniej ciekawie – „bez serc, bez ducha, to robotów ludy”, chciałoby się wręcz powiedzieć. Ale to może dlatego, że nie jestem fanem sf (a hard sf to już w ogóle) i jest to wynik moich osobistych preferencji. A może dlatego, że później wszystko w tej powieści było tak mało plastyczne a bardzo techniczne? Albo za mało ludzkie? Problemy i aspiracje globalne zdominowały tak narrację jak i zdeterminowały działania bohaterów. Mało w tym wszystkim było człowieka. I nawet jeśli był to celowy zabieg autora, coś co chciał pokazać – a tak mi się wydaje – to mimo że z wnioskami się zgadzam, tak sposób ich przedstawienia i doprowadznia do nich zupełnie do mnie nie trafił.

***

EDIT: Jeszcze jeden zarzut do autora. Panu Dukajowi zdarzyło się zapomnieć, że w takim świecie nie byłoby komarów, co ja uważam za jego zdecydowany plus, bo książkę czytałem wieczorem w pobliżu rzeki.

No i jeszcze jedna rzecz, którą tej lekturze zaliczam z osobistych powodów na plus: zawsze myślałem, że to zwierzę nazywa się "aksolot". A tu jeszcze jedno "l", jak larwa, na końcu jest mu potrzebne, jak się okazuje.
ff58e5b2-8e6c-430c-9ef8-d0ea3006518f
opinia-rowna-sie-polityka

Ciężko mi się to czytało. Za to Lód zajebisty.

bishop

Nie przebrnąłem przez tę książkę głównie przez ciężki język.

BajerOp

@George_Stark to jest najsłabsze co napisał Dukaj

Zaloguj się aby komentować

Na cztery rymy - czyli codzienne #glupiehejtozabawy

Temat: powroty i rozstania 
Jurta - konisko - wyżarta - disco 

Zasady:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę, 
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu, 
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego, 
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #naczteryrymy
688ed941-9f84-4346-99c4-82c368f90055
Loginus07

Disco Elysium


Na przedmieściach Revacholj stoi brzydka jurta,

Zaś na centralnym placu na filarze znajduje się konisko,

W lokalnym hotelu zupa dnia już wyżarta,

Wszyscy zbierają siły - wieczorem Harry Du Bois rozkręci tutaj disco!

motokate

Już w ciemności nocy majaczy ma jurta,

Ostatkiem sił niesie mnie stare konisko,

W kociołek zaglądam - kolacja wyżarta!

Mongolska ma żona znów wyszła na disco...

CzosnkowySmok

Memories


Otwarta szeroko jak jurta

Ostrogi jak stare konisko

Starym zawodem wyżarta

Ex moja w tym klubie disco

Zaloguj się aby komentować

#podsumowanienasonety
Właśnie sobie przypomniałem, że dziś jest piątek, a więc pora na podsumowanie XXXIX edycji #nasonety .
Obecna edycja była wyjątkowa ponieważ bez żadnego narzucania tematu każdy uczestnik podłapał temat syren najróżniejszych rodzajów. Temat ten był ugryziony z różnego rodzaju stron, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób i kreatywność naszych kawiarenkowiczów w dalszym ciągu nie przestaje mnie zadziwiać.

Lista uczestników syreniej edycji sonetowej bitwy:
1. @George_Stark
2. @Piechur
3. @Wrzoo
4. @splash545
5. @RogerThat

Wszystkie sonety były wspaniałe i nie będę ich wymieniał bo zajmuje to trochę czasu, a ja to podsumowanie piszę pokątnie i już się na mnie żona zaczyna patrzeć w @Dziwen sposób. A więc nie przedłużając i nie czekając aż wyczerpie się jej cierpliwość ogłaszam, że:

Obecną edycję
wygrywa @RogerThat
bo tak

Zwycięzcy gorąco gratuluję
i wszystkim uczestnikom również
#zafirewallem #nasonety #tworczoscwlasna
vredo

@splash545 Ciekawe jak to pajonk splasz uczciwie policzył, jak on ma osiem nóg;)

UmytaPacha

@splash545 pozdrów żonę i spytaj kiedy znowu się z nią spotykam na ryżowanie

RogerThat

Jeszcze tydzień temu bym się cieszył, ale widzę teraz, że w sumie to ehhh. Dziękuję za wyróżnienie, ale no tak, dobra mniejsza xd

Zaloguj się aby komentować

Czosnkosmok, Bojowa Owca i Erwin Rommel wyruszają na poszukiwanie przygody #tworczoscwlasna #digitalart #fanart #hejto
ca4a2dfe-0682-4ddc-989d-b6e87a8a83ea
ErwinoRommelo

Xd każde następne wcielenie owcy jest jeszcze bardziej memiczne niż poprzednie.

UmytaPacha

@MrGerwant ale gruby ładunek czosnek szykuje

splash545

@MrGerwant sam nie wiem z której postaci bardziej jebuem xdd

Zaloguj się aby komentować

Mało czasu mam na wszystko ale kilka chwil w tygodniu się zawsze znajdzie, żeby pociągnąć dalej historię Szeryfa Kowalskyego #naopowiesci

Poniżej linki do poprzednich epizodów

S01E01
S01E02
S01E03

***

Kowalsky będąc w doskonałym humorze postanowił zaglądnąć do burmistrza. Burmistrz Hopper pewnie jak każdego wieczoru uchlewał się wyborną whisky więc musiał się pospieszyć. Do willi wpuścił go lokaj uprzedzając, że burmistrz ma gości. Szeryfowi to nie przeszkadzało, wiedział kto przyszedł i czego chciał. Bezceremonialnie wparował do gabinetu przerywając ożywioną dyskusję.

Naprzeciwko burmistrza siedział Goldbaum i Rosenbaum. Nagłe wtargnięcie szeryfa sprawiło, że zamilkli obaj i momentalnie pobledli.

- Dobrze, że jesteście, spodziewałem się, że was tu zastanę.
- Szeryfie, to poufna rozmowa, bardzo prosimy żeby Pan wyszedł... - poprosił grzecznie Goldbaum
- Już wyjaśniliście burmistrzowi dlaczego chcecie farmę Personów? I kim był twój synek Rosenbaum?
- Jako przybranemu rodzicowi, Rosenbaumowi należy się... - powiedział starszy z Żydów
- Stryczek wam się należy a nie majątek dzieciaka! - zezłościł się Szeryf
- Mam zeznanie sprawcy, że to oni zlecili to morderstwo - zwrócił się do burmistrza Kowalsky

Oczywiście nie miał żadnego zeznania ale to był tylko drobny szczegół. Wywarło to jednak odpowiednie wrażenie - Rosenbaum wyglądał jakby miał zemldeć a burmistrz gniewnie zmarszczył brwi.

- Zlecili morderstwo bo gdyby dzieciak dożył pełnoletniości to farma byłaby jego jako ostatniego z rodziny. Więc go zamordowali bo rozwiązali przy tym dwie sprawy - pozbyli się spadkobiercy, wszyscy dowiedzieli się kim był naprawdę i teraz to Rosenbaum ma prawo do jego majątku.
- Czy to prawda? - zapytał Burmistrz
- Nie, nie, to kłamstwo - szybko odpowiedział Goldbaum
- Goldbaum, nazywasz mnie kłamcą?! - oburzył się szeryf. Żyd wydał właśnie na siebie wyrok śmierci - ucieszył się w myślach.
- Panie szeryfie, mówiłem o mordercy, kłamie w zeznaniach... - usprawiedliwiał się
- Chodzmy już - ciągnął za rękaw przyjaciela coraz bledszy Rosenbaum
- Pójdziecie ale prosto do celi
- Ale szeryfie...
- Mordy w kubeł! Jesteście aresztowani pod zarzutem zlecenia morderstwa - Kowalsky poszedł za ciosem

Przywołał lokaja i kazał mu czym prędzej jechać po zastępcę mcPennyego. Po kwadransie już dobijał się do zaryglowanych drzwi biura szeryfa. Zdziwiony Teddy czym prędzej popędził do rezydencji burmistrza. Unikał spojrzenia szeryfa ale w końcu na ułamek sekundy spotkali się wzrokiem i zastępca struchlał - On wie, wszystko wie, po cholerę tam złaziłem? - pomyślał w przerażeniu. Kowalsky istotnie wiedział ale na razie nie zaprzątał sobie tym głowy.
Zawieźli aresztowanych żydów do biura i wrzucili ich do cel obok Smolucha. Szeryf rzucił okiem na kubek stojący obok krat. Wiedziałem, że ten idiota nie odstawi go w tym samym miejscu - pomyślał rad ze swojego sprytu

Gdy znaleźli się na górze, zastępca wziął głęboki wdech.
- Szeryfie, byłem wcześniej na dole wbrew rozkazowi
- Wiem Teddy, kubek stał obok drugiego pręta a ten skurwysyn nie mógł go dosięgnąć. Specjalnie go tak postawiłem. A teraz stoi obok czwartego pręta.
- Nie wiem co mnie napadło...
- Ja ci powiem co, wrodzony kretynizm. Wybaczam ci ostatni raz - Kowalsky był nadzwyczaj łaskawy
- Dziękuję szeryfie - Teddyemu kamień spadł z serca
- Ale od teraz, za każdym razem jak coś spierdolisz, zapierdolę ci jedną siostrę i tak aż zostaniesz jedynakiem. I sierotą bo ojca też ci zapierdolę, rozumiesz?!
- To się już nigdy nie powtórzy - zastępca wiedział, że Kowalsky nie rzuca słów na wiatr
- No, to teraz bierzemy się za robotę - szeryf był z siebie bardzo zadowolony, nikt tak nie umiał zarządzać kadrami jak on

Rosenbaum nie może dostać ziemi Personów. Kowalsky nie mógł do tego dopuścić. Wystarczyło tylko jakoś zmusić Smolucha żeby zeznał co trzeba. Trzeba się kimś posłużyć. I Kowalsky dobrze wiedział kim.

Pojechali z zastępcą pod miasteczko, gdzie jeszcze zwijał się cyrk. Z głównego namiotu już nic nie zostało, tylko kilka ławek pakowanych przez tragarzy, obóz jednak niewiele się zmniejszył, nadal wszędzie kręcili się cyrkowcy z przeklętymi karłami biegającymi wśród skrzyń, wozów i innych rupieci. Drugi dzień się zwijają, przeklęte lenie - pomyślał szeryf. I skierowali się w stronę stajennych. Jak ci tylko zobaczyli Kowalskyego od razu próbowali się pospiesznie oddalić ale szeryf na to nie pozwolił

- Ty garbaty, do mnie! - krzyknął tak donośnie, że aż dwugłowa kobieta stojąca dobre sto metrów dalej się odwróciła
- Szybciej, kulawy nie jesteś przecież - ponaglał

Struchlały stajenny stanął przed obliczem szeryfa.

- Jesteś aresztowany
- Zza co?
- Dowiesz się w swoim czasie. McPenny, bierz go i zmywamy się stąd

Teddy bez słowa wykonał polecenie. A karły dobrze pamiętając co je czeka nie przeszkadzały stróżom prawa. Ci szybko wrócili do biura.
Szeryf kazał zastępcy wrzucić do celi nową zdobycz i przyprowadzić Smolucha.

Na twarzy murzyna rysowało się zdziwienie. Ledwo stanął przed szeryfem, zapytał
- Za co aresztowaliście Philipa?
- Widział jak zamordowałeś dzieciaka i nie powiadomił władz.
- Niemożliwe!
- Ustaliliśmy to ponad wszelką wątpliwość - Kowalskyemu nawet nie drgnęła powieka
- Nie mógł mnie widzieć, wymknąłem się pod wieczór, mieli wyprowadzać konie na występ, dziesiątki ludzi musiało ich widzieć
- I co z tego? Jak mówię, że tak było to tak kurwa było - Kowalsky zdenerwował się nie na żarty
- Chcesz się przekonać że się przyzna? zapytał po chwili

Odpowiedziało mu milczenie

- A może wrócimy do lepszych metod?

Smoluch nie odpowiedział

- Pamiętasz co się stało z twoimi koleżkami? On teraz siedzi w jednej z tych cel. Mam go powiesić jak tamtych śmieci?
Teddy poruszył się niespokojnie. Szeryf usadził go szybkim spojrzeniem. I wyczekująco patrzył na murzyna.
Ten pod diabelskim wzrokiem Kowalskyego długo nie wytrzymał, spuścił głowę i zapytał
- Czego wy ode mnie chcecie?
- Prawdy.
- Jakiej prawdy?
- Takiej którą zaraz usłyszysz. I zeznasz to pod przysięgą.

I zaczął szeryf przyciszonym głosem objawiać Smoluchowi własną wersję prawdy. Zastępca McPenny siedział jak zahipnotyzowany i w duchu nie wierzył w to co widział i słyszał. Ale nic nie powiedział.

cdn.
splash545

Nad wyraz skuteczne metody prowadzenia śledztwa

Zaloguj się aby komentować