Ankieta powszechna
#pytanie

Dom czy mieszkanie w bloku?

581 Głosów
Taxidriver

Na Śląsku to dom tylko poza granicami aglomeracji.

paulusll

@Taxidriver To jest zły, bardzo zły pomysł... Później mi się po sąsiedzku @GordonLameman budują i mi zakłócają wiejski mir.

GordonLameman

@paulusll

Boisz się, że teraz już nie będziesz mógł świni pędzić przez swoją wioskę? xD

paulusll

@GordonLameman A wiesz jaka jest historia Ymielinia i Chełmu i kto zafundował sąd w Mysłowicach?

paulusll

@GordonLameman I tak ci powiem! W Chełmie mieszkali handlarze a w Ymieliniu złodzieje, gdy Chełmioki jeździły na targ w Mysłowicach to po drodze ich okradały Ymieloki. Po wojnach plemiennych Chełmioki i Ymieloki postanowili wybudować sąd w Mysłowicach żeby móc się sądzić między sobą!

GitHub

@paulusll jedyne miasto w Polsce na literę Y :D

Taxidriver

@paulusll aj dupcys synek, gorole to pod Częstochowa się budujom.

cododiaska

Za dzieciaka do końca lat '80 był dom. Stary, poniemiecki. Wtedy przeprowadzka do bloku to był skok +2 lvl w standardzie życia. Od studiów 5x w blokach. Od kiedy otatusiałem, to chodził po głowie dom. Teraz dom jest i już bym się "do betonów" nie wyprowadził.

Sauron

Mieszkanie i właśnie kupuje dom, mam nadzieję w tym miesiącu sfinalizować :D

rodarball

Mieszkam w kamienicy, bo z różnych względów jest mi po prostu wygodniej i bliżej

Szpadownik

@MoralneSalto zaznaczyłem pierwszą odpowiedź, ale jak sobie przypomnę ile jest do ogarnięcia przy domu, to sam nie wiem xD duże mieszkanie i garaż to chyba najlepsza opcja.

GazelkaFarelka

@Szpadownik Nie ma dużo więcej do ogarniania niż w bloku, jeżeli nie chcesz.

To nie te czasy, że trzeba rąbać drewno i podkładać do pieca.

Oczk

@Szpadownik można się przyzwyczaić :v

mitsue

@GazelkaFarelka no costam trzeba ogarniac, jak ogrodzenie, dach, rynny, elewacje, konserwacje pieca/pompy, monitoringi, sprzatanie, wynoszenie smieci - o tym w ogole sie nie mysli jak sie mieszka w bloku, bo to ogarnia wspolnota/spoldzielnia. Wg mnie najbardziej upierdliwe jest wynoszenie smieci i sprawdzanie kiedy je zabieraja

GazelkaFarelka

@mitsue a z bloku śmieci nie wynosisz?

camonday

@GazelkaFarelka tylko do dużego kosza pod blokiem, odbiór przez śmieciarkę ogarnia zarządca budynku

camonday

@GazelkaFarelka a w domu to trzeba pamiętać, dziś przyjadą po plastik to wystaw kosz na podjazd itd

GazelkaFarelka

@camonday widzisz, że sąsiedzi wystawili to wystawiasz

mitsue

@GazelkaFarelka @camonday w bloku wynosisz kiedy chcesz i nie wiesz nawet co to jakis "harmonogram odbioru odpadow". Nie musisz o tym myslec. W domu nie dosc, ze musisz o tym pamietac, to nie mozesz sie spoznic, bo ci nie odbiora, a nastepny odbior moze byc za dwa tygodnie albo miesiac. A to jest problem, bo masz przeciez ograniczona ilosc miejsca w smietniku ;). Wyjedziesz na tydzien na urlop kiedy akurat odbieraja smieci i po powrocie masz tone smieci i spinę, kiedy to odbiora bo smietnik sie nie domyka. Co do sasiadow, to ja nie mam ani ochoty ani czasu ich obserwowac kiedy oni wynoszą smieci


ps:a jak masz w okolicy zwierzeta, to powodzenia, nie wystawisz sobie dzien wczesniej bo ci to rozniosa. Ergo -> wystawiasz o poganskiej godzinie typu 6 rano, albo biegniesz w koszuli XD za smieciarzem bo zaspalas

GazelkaFarelka

@mitsue Z domu też wynoszę kiedy chcę, mam kubły na śmieci i nic mi ich nie roznosi. Jak ktoś jest na urlopie to pomagamy sobie z sąsiadami. Jeśli chodzi o zapchane śmierdzące śmietniki, to raczej kojarzę ten widok z bloków, gdzie ludzie mają w dupie segregację albo zgniecenie kartonu.

Big__lebowski

@MoralneSalto a gdzie opcja "mam kredyt na dom" ew. "mam kredyt na mieszkanie"

GordonLameman

Dom poza dużym miastem

malodobry

Gdzie opcja "przyjmę każda ilość?"

jonas

Dom i nigdy więcej chowu klatkowego.

Laryngoskop

Kończę studia, moja już skończyła. Jak tylko będzie się dało to kredyt na działkę, a potem na chałupę. Dosyć mam bloków, od dzieciaka do mniej więcej 10 r.ż. mieszkałem w bloku i rodzice się pobudowali za miastem (nie róbcie tak dzieciom, całą bazę znajomych trzeba budować od nowa), a potem na studia wio do innego miasta, więc stancje, pokoje na wynajem, etc. W pierwszej chwili mi się podobała odmiana, ale latka lecą - mam partnerkę, psa, do tego od paru lat mieszkam w typowej blokowej okolicy z dziadkami i lekką patolą, więc często gówniarze piłują te podrasowane dziurą w tłumiku bety pod oknami, Ukraińcy napierdalają się słownie w mieszkaniu obok, co jakiś czas w środku nocy patusy z kolei piłują mordy za oknem.


Niby wszystko blisko, ale powiem Wam Tomeczki, to nie to samo co w domu rodzinnym wstać rano przed wszystkimi, wyjść do ogrodu a tu wita Was bażant, bo wyjada Ci robale z gleby. Albo zastępując koguta budzi rano, drąc się w lesie, że aż słychać przez zamknięte okno.

ColonelWalterKurtz

@Half_NEET_Half_Amazing Zgodzę się z tym! Jest takie przekonanie, że dom to taki święty grall mieszkalnictwa. Pod miastem mordo i z działką 10ar. Później spędzaj życie w aucie, jak masz dzieci to drugi etat na taxi a w wolnych chwilach zapierdalasz w ogródku XD A w bloku też można fajnie mieszkać tylko problem w tym, że jakieś 80% budowanych mieszkań to paździerz a ludzie kupują chyba z braku wyboru to co jest.

Half_NEET_Half_Amazing

@ColonelWalterKurtz

dokładnie to

imo najlepsaym polaczeniem jest mieszkanie+domek letniskowy

ColonelWalterKurtz

@Half_NEET_Half_Amazing z tym zastrzeżeniem że domek letniskowy do godziny-dwóch drogi autem i full wyposażony aby nie trzeba było mandzura wozić non stop.

Ja mieszkałem w bloku z wielkiej płyty na 12 piętrze z pięknym widokiem, w super miejscu. Niestety bez balkonu ale jeżeli byłby tam duży taras to nie wiem czy chciałbym się wyprowadzać :P

znany_i_lubiany

@ColonelWalterKurtz w mieście którym mieszkam (nie moje rodzinne) jest sporo fajnych bloków/apartamentowców koło dużej rzeki, takie na oko z 80m2+ lub po 100m2+, strzeżony parking, zadaszony, kamery hujemujedzikiewęże, fajna sprawa bo nie wysokie a dużo miejsca, i jest cicho, w takim czymś mogę mieszkać zamiast domu w spokojnym miejscu, niestety finanse i sytuacja rynku nieruchomości jest taka jaka jest.

ColonelWalterKurtz

@znany_i_lubiany blok vs dom ma jeszcze jeden aspekt - czynsze w spółdzielniach/wspólnotach+koszty ogrzewania są absurdalne. Znajomi jak się podzielili ile mają opłat za mieszkanie 100m2+ z dwoma miejscami w garażu to myślałem że padnę XD

GazelkaFarelka

@ColonelWalterKurtz Sorry, dla mnie to jest jakiś mit, że jak mieszkasz w mieście to dzieciaków nie musisz nigdzie wozić. Mało które osiedle, a już tym bardziej nowe, jest tak skomunikowane że wszędzie dojdziesz pieszo w kilkanaście minut czy dojedziesz komunikacją miejską. Auto i tak trzeba mieć, bo akurat twojemu dziecku zamarzy się nie wiem - jazda konna i tak będziesz je woził gdzieś dalej gdzie autobusem w sensownym czasie nie dojedziecie. Dodatkowo problemy z parkowaniem, albo kosmiczny koszt czy opłata za miejsce parkingowe.


Druga sprawa to nie jest wcale oczywiste, że dom to na pewno na wypizdowie bez infrastruktury. Zamiast domu w szczerym polu pod miastem, można pobudować się trochę dalej, w jakiejś małej miejscowości, gdzie jest wszystko, a dzieciaki puścisz same pieszo czy rowerem do szkoły, bo faktycznie jest wszystko w kapsułce na miejscu, w odróżnieniu od nowych blokowisk.

ColonelWalterKurtz

@GazelkaFarelka no racja, nie miałem na celu generalizować. Taka sytuacja też jest możliwa - ile ludzi tyle sytuacji. Może mam spaczony obraz przez to że mieszkałem na PRLowskim blokowisku gdzie wszystko było (stadnina parę przystanków dalej też była hehe) a jednocześnie mam zioma który się wybudował w polach pod miastem i odkrywa z czym to się wiąże.

GazelkaFarelka

@ColonelWalterKurtz Generalnie większość nowego co się buduje na polach ornych pod miastem, bez ładu i składu ale za to w celu wyciśnięcia największego zysku z metra działki, to jest pustynia bez infrastruktury, usług publicznych, bo zamiast np. szkoły można wszak postawić kolejny blok z mieszkaniami/szeregowcami po 10k PLN/m2 albo działki pod domy za 500 zł/m2 - tam często nie ma nawet asfaltu czy kanalizy (vide Wawer w Warszawie, gdzie są takie kurioza jak szeregowce każdy z własnym szambem). Tutaj niezależnie czy blok czy domek, musisz codziennie robić kursy autem - dzieci do szkoły, ty do pracy, potem zajęcia dodatkowe i tak w kółko.


I z drugiej strony, mogą być domki w małych miejscowościach, gdzie jeszcze możesz się dobudować gdzieś w istniejącej w miarę zwartej zabudowie, gdzie jest już infrastruktura od dawna, a nie szczere pole gdzie czekasz 10 lat aż gmina znajdzie pieniądze na asfalt, chodnik i latarnie.

znany_i_lubiany

@ColonelWalterKurtz no to nie jest "tanie", to jest takie "ąę" osiedle strzeżone, dla takich którzy nie chcą mieszkać za miastem i dojazdy po 20min tylko w mieście być, ale to dobra lokalizacja, cicha, i fajne widoki. To kupują ludzie których i tak stać na takie rzeczy, dla jednego sufit jest podłogą.

ColonelWalterKurtz

Całe życie w bloku. Od prawie 4 lat w bliźniaku z małą działką w mieście. Blok mi nie przeszkadzał, spokojnie mógłbym mieszkać tylko wysoko i z dużym tarasem

Oczk

@MoralneSalto wychowałem się w domu na podmiejskim osiedlu. Na studiach/początki małżeństwa mieszkałem w bloku i tak jak miało to swoje plusy, tak za nic w świecie bym tam nie wrócił ze swojej aktualnej wioski


Dom niemalże "w szczerym polu", sąsiadów jak na lekarstwo, wszędzie daleko. Żyć nie umierać!

Jaskolka96

@Oczk to ja odwrotnie. Mieszkałam w dużym domu na wsi, sąsiadów w zasięgu wzroku żadnych. Las prawie pod domem, z drugiej strony pola i łąki, z okna domu widok na pastwisko z końmi. Teraz mieszkam w małym mieszkanku w bloku i nie zamieniłabym mieszkania w mieście, w bloku na żaden dom. Zero stresu, że elewacja do naprawy, kominiarz do umówienia, rynny do czyszczenia, schody i podjazd do odśnieżania, oczyszczalnia przydomowa do regeneracji. Nic mnie nie obchodzi, wszystko załatwia spółdzielnia. W dodatku dzieci mogą się widywać z kolegami codziennie na placu zabaw, nie muszę ich nigdzie wozić. Jak jeden plac zabaw im się znudzi, sto metrów dalej jest inny, a za nim jeszcze kolejny. Nie ja muszę te place naprawiać. Nie mam czegoś do obiadu? Żaden problem, za minutę jestem w sklepie i już mam. Popsuło się auto? Odstawiam do mechanika i wracam komunikacją miejską, nikt nie musi mnie od niego odbierać. Chcę coś porobić? Wszelkie spotkania autorskie, koncerty, eventy są na wyciągnięcie ręki, często za free lub za kilka złotych. Do biblioteki? Pieszo. Wieczorkiem na miasto? Żaden problem, wrócę sobie autobusem, nikt nie musi po mnie przyjeżdżać. Miasto daje mi oszczędność czasu i pieniędzy, zmniejsz mój ślad węglowy, daje poczucie bezpieczeństwa i przynależność do społeczeństwa. Tu co chwilę spotykam kogoś, z kim mogę chwilę pogadać - sąsiada, panią z warzywniaka, kolegę z pracy. Na tamtym bezludziu na codzień mogłam pogadać jedynie z członkami własnej rodziny. Z koleżanką z klasy po szkole widziałam się raz na miesiąc lub rzadziej, a do szkoły jechałam pół godziny. Mój syn idzie do szkoły pieszo w 5 minut. Przy szkole jest bezpiecznie, bo są progi zwalniające, jest chodnik, oznaczone przejście. Ja przy mojej miałam przelotówkę bez chodnika, przez którą ludzie jechali 90km/h mimo znaku 50. A jeśli chodzi o hałas, to mieszkam w spokojnej dzielnicy, takiej sypialni gdzie jest cicho, do tego rolety zewnętrzne i nie słyszę nic. Żyć nie umierać. Generalnie chyba po prostu co kto woli.

Oczk

Żyć nie umierać. Generalnie chyba po prostu co kto woli.

@Jaskolka96 Dokładnie - jak Ci pasuje przeprowadzka z domu do bloku i udało się to zrobić, to super

GazelkaFarelka

@Jaskolka96 Ja mieszkam w małym miasteczku, gdzie wszystko też jest w zasięgu 15 minut pieszo. Przedszkole, podstawówka, sklepy, różne usługi typu fryzjerki kosmetyczki mechanik oponiarz, myjnia, nawet gabinet masażu, zaraz trzeci market się otwiera, poczta, paczkomaty. Starsza córka sama chodzi albo jeździ rowerem wszędzie, spotyka się ze znajomymi. Dom nowy, kanaliza jest, pompa ciepła bezobsługowa, praktycznie nic nie trzeba przy nim robić, żadnych remontów, kominarzy. Jedynie życie kulturalne jest dosyć ubogie, ale aktualnie i tak nie mam zbytnio na nie czasu, jak raz na miesiąc sie pojedzie do kina to wszystko. Największy minus to wg mnie brak dużego wybory knajp z jedzeniem, żeby sobie zamówić jak nie chce się gotować. Są dwie, mocno takie se knajpy. Więc na jakieś tajskie czy burgery dobre musimy wyskoczyć z 25-30 km.

Shivaa

Od urodzenia mieszkałam w blokach, ale zawsze marzyłam o domu. W końcu się udało, kawałek własnego ogródka, dom wolnostojący, ogrzewanie na gaz, działka we Wrocławiu więc niedaleko autobusy, przychodnia, markety. Osiedle bezpieczne i spokojne. Jest idealnie (tylko jeszcze nie wyremontowany do końca xd)

GitHub

Ponad 18 lat w bloku od urodzenia. Potem kilka lat w trakcie studiów w domu. Te kilka lat na "swoim" pokazało mi jak fajnie jest mieć trochę ziemi i na niej dom. Jak znów wróciłem do bloków kiedy zaczynałem pracę to wiedziałem że chce zbudować dom. No i mam :)

Barcol

Wiem że to kwestia preferencji, i w pełni to rozumiem, ale wyniki z ankiety tendencyjnie widzę w ten sposób:

Wśród osób z mieszkania jest mniej więcej pół na pół, ale kto liznął życia w domu ten nie da się z powrotem przekonać do chowu klatkowego.


I do mnie to przemawia.


Mieszkanie w bloku mnie prawie wpędziło w depresje. Na wsi: zrobienie DIY mostka do ogrodu, czy własnej ławki ławki, codzienny grill latem, basen na podwórku, murowany piec do pizzy, dużo miejsca do zagospodarowania jak tylko mi się marzy, taras ze wspaniałym widokiem, oczko wodne, obok las idealny na spacery i bieganie w granicy 100m od domu.

A w mieście co, kończę pracę (zdalną), siadam na kanapie, i czekam aż mi jakoś czas minie, oby tylko się nie dłużył.

Owszem, można iść do kina, teatru, ale po pierwsze jak często? Miałem kartę unlimited, byłem na każdej premierze, rzygałem tym po miesiącu. A wiecie co dodatkowo jest śmieszne? Mieszkając na miejscu miałem do kina 15-20 minut. Mieszkam w domu na wsi i mam do kina 30-40 minut.


Wiem że to bardzo krzywdzące porównanie, ale dla mnie życie w mieście wygląda jak w typowej scenerii rozpoczynającej Świat Według Kiepskich, gdzie Ferdek pierdzi w fotel. Tylko że u niego pojawiały się elementy fantastyczne i przygody, a w życiu może być co najwyżej więcej pierdzenia we fotel.


Jeżeli moje zainteresowania kończyłyby się na telewizji i gierkach, to przebolałbym miasto, zresztą w okresie mojego życia gdy na tym właśnie się kończyły mieszkałem w internacie szkoły średniej i dobrze to wspominam.


Nie wypić rano kawy na tarasie z widokiem na skały ostańcowe, nie móc odkryć nowej trasy przełajowej w promieniu kilometra od domu, albo zobaczyć na youtube że ludzie maja super staw z karpiami koi i wiedzieć że choćbym sie zesrał to nie mogę sobie na taki pozwolić - przecież to brzmi jak koszmar.


Nawet te straszne wady wsi jak koszenie/grabienie trawy/liści, czy wynoszenie śmieci to w dużej mierze całkiem przyjemne zadanka, oparte głównie o spacerowanie, a wynagradzające widocznym efektem (np zadbany trawnik cieszący oko)/


Post jest tak emocjonalny bo to dla mnie ważna kwestia (wspomniałem że BARDZO źle znosiłem lata w mieście) i chciałem podkreślić jak bardzo, a nie dowalać się do osób które preferują odwrotnie.

Gatito

Życie mi się tak ułożyło, że pierwszy raz w życiu, mieszkam w bloku. Całe ponad trzy dekady w domu i powielałem te stereotypy, że bloki to gówno. Póki co jest w pyte. Chociaż muszę przyznać, że blok stosunkowo nowy, dobra lokalizacja, nie wiem czy fachowo to nazywam, ale niski blok z kilkoma mieszkaniami i tutaj są tylko takie, ściany solidne i sąsiadów mało co słychać, też jak słychać i mijam to żadne pato. Czynsz administracyjny 500 zł w tym sprzątnie, woda, ogrzewanie i remonty. Zmieniło mi to wszystko perspektywę i jako osoba przymierzająca się do kupna czegoś własnego i nigdy nie rozważająca bloku zaczynam poważnie myśleć o tym, aby zrezygnować z planu budowy/kupna domu na rzecz mieszkania w bloku. Trawa zawsze jest bardziej zielona u sąsiada. Rodzice teraz robią remont generalny swojego domu i widzę jakie to są koszta, brat się buduje i to samo. Wszystko ma plusy i minusy. Bloki są dobre jeśli nie jest to betonowa dżungla, mieszkanie ma te minimum 80 metrów - chociaż to dla mnie istotne, komuś innemu może wystarczać 50, parking, dobra lokalizacja i sensowne rozliczenia z administracją.

Jaskolka96

@Gatito dokładnie, ja też zawsze myślałam, że tylko dom, bo bloki to be. Jak zamieszkałam w bloku, to żadnego domu nie chcę. Nawet jeśli pompa ciepła i inne innowacje, to jednak zawsze jest trawa do skoszenia lub metry do sprzątania. No i koszty budowy lub remontu w przypadku kupna gotowego domu są ogromne, nie tylko finansowe, ale też czasowe no i logistyczne. Uwielbiam urządzać wnętrza, ale jakbym miała zamawiać dachówkę, umawiać hydraulika i planować elektrykę, to bym wymiękła. Lubię też to, że w dużym mieście jest wybór: wybór ofert pracy, restauracji, oferty kulturalnej, rozrywkowej, edukacyjnej. Ja nie mówię, że w mniejszych miejscowościach nie da się żyć, bo da się i to bardzo szczęśliwie, wielu woli właśnie mniejsze miasteczka czy wsie. Po prostu zalety miasta do mnie przemawiają, jednocześnie zalety wsi czy małego miasteczka niekoniecznie. Ale to nie znaczy, że coś jest lepsze lub gorsze, bo i miasto i wieś mają również wady i każdy wybiera, co mu lepiej pasuje. To jak z pytaniem: pies czy kot? Albo: home office czy praca w biurze? Kawa czy herbata? Jeden rabin powie tak, a drugi nie

Gatito

@Jaskolka96 takich osób jak my jest całkiem dużo. Akurat osobiście mam spore porównanie i doświadczenie, ale i tak większość musi przeżyć pewne sprawy, aby zacząć myśleć na ten temat trochę szerzej. Trochę kisne jak odwiedza mnie rodzina z powiatowego i wiejskiego obszaru, bardzo mi współczując. Jak można po tak wielkim mieście jeździć samochodem, jak można w takim multi-kulti żyć, jak można w ogóle tak kuhwa żyć. I jakbym ich rozumiał, sam jadąc w rodzinne strony czuję nostalgię, spokój, mogę naładować baterię. Jednak zaraz sobie przypominam tą mentalność, ten brak perspektyw zawodowych, te ograniczenia kulturowe, ubogie i podstawowe usługi. Hejtuje i podziwiam życie tam i tutaj. Wracając do czterech kątów, to co mnie martwi, to wysokie ceny i malejący metraż. Wszystko co ma 3 pokoje i więcej natychmiast jest przerabiane pod wynajem pokojów, albo kwatery pracownicze, a jak już coś jest to gigantyczne czynsze/ceny kupna. Budują te klitki po 30, max 50 metrów, ludzie kupują bo to większość ofert w ich zasięgu, później ordery sobie przypinają i mówią, że Polacy pokochali i chętnie wybierają kompaktowe metraże. To mnie obrzydza. W Hiszpanii, większość ofert zaczyna się właśnie od 50 metrów, a 80 i 120 metrów w bloku to normalka. Aby taki metraż ogarnąć i zgrało to się z dobrą lokalizacją, ceną i jakością to ogromne wyzwanie w polskim dużym mieście. Będzie jeszcze gorzej z moich obserwacji. Odpowiedni metraż to jest jedyne co jeszcze mnie trzyma przy myślach o własnym domu. A co do wspomnianego przez Ciebie urządzenia wnętrza to mieszkanie w bloku można również odjebać tak, że szczękę zbiera się z podłogi. Widziałem kilka urządzonych tak, że dupa ściska i o to się nie martw bo będzie Ci dane się wykazać.

Zaloguj się aby komentować