Dzisiejszy dzień upłynął mi pod znakiem dużej dawki ruchu
Rano siłownia, potem wyprawa za miasto. No i tak się złożyło, że jeśli wierzyć memu smartwatchowi, to zrobiłam dziś pieszo łącznie 20 km. Z czego jakieś 13 przypada na ową wyprawę.
TL;DR - apka to Strong.
Zwiększyłam trochę obciążenie w MC - 60 kg to właściwie o 3 kg więcej niż teraz ważę. Zwiększyłam też ciężar w OHP, tj. pierwsze 2 serie jeszcze były z 30 kg, ale potem pomyślałam, że jednak dość lekko idzie, więc można spróbować wrzucić więcej. Podciągnięcia - próbowałam zrobić je bez żadnego odejmowania kilogramów, udało się jakieś 4-5 niepełnych. Trochę słabo. Dorzuciłam 5 kg do wznosów łydek, ale na 8 powtórzeń to właściwie dalej dość mało.
Pomyślałam, że wejdę na trochę na zero kaloryczne. Policzyłam je na tej stronie:
https://calcoolator.pl/dzienny_kalkulator_kalorii.html Wg wzoru Mifflin - St Jeor, podobno obecnie uważanego za najdokładniejszy. Ustawiłam współczynnik aktywności na: "lekka aktywność (lekki wysiłek fizyczny/ćwiczenia 1-3 dni tygodniowo)". Nigdy nie wiem co wybrać kiedy trzeba ustalić swoją aktywność. Wydaje mi się, że skoro mam raczej siedzącą pracę, jedyne moje ćwiczenia to siłownia, no i cardio w postaci spacerów po minimum 10 k kroków, to chyba łapię się na lekką aktywność. I wyszło mi, że do utrzymania wagi powinnam spożywać ok. 1700 kcal. Teraz nastąpi ten zabawny moment: wydaje mi się to dużo.
Małe wyjaśnienie, jeśli w ogóle kogoś to obchodzi - pojawiający się w moich wpisach hasztag #projekttr w rozwinięciu "projekt Tomb Raider"
miał u zarania być takim po prostu przedsięwzięciem zmierzającym do tego, żeby wprowadzić jakieś urozmaicenie do mego życia, które kręci się tylko wokół pracy i może jeszcze czytania i oglądania głupotek w internecie, które zawsze budzą we mnie poczucie winy, bo zamiast tego powinnam pracować. Czyli właściwie - praca jest jedynym co mnie interesuje. Żebym tylko jeszcze odnosiła w niej jakieś sukcesy, LOL.
Na początku owo dość właściwie zabawne przedsięwzięcie, z uwagi na wspaniałą polską zimę, która nadal nie odpuszcza, było bardzo "stacjonarne" i skupiało się tylko na próbach poprawienia swojej sprawności fizycznej (przy okazji przytrafiły mi się wszystkie rzeczy, które opisałam w poprzednim poście, więc hmmm - sukces goni sukces), ale w miarę posiadanego czasu i dobrej pogody, będzie w nim (mam nadzieję) trochę więcej "poszukiwania przygód" (nie, nie na tinderze czy czymś takim, LOL), czyli właśnie np. różnych wypraw za miasto, np. w góry. Dziś tam jeszcze nie pojechałam, bo wybrałam się dziś oglądać kwiatki i kamienne owieczki.
#silownia