Czy wiesz, że…
… „to nie grzech zarabiać"?
John Bloom to brytyjski przedsiębiorca, który dzięki swojemu wizjonerskiemu spojrzeniu na biznes, upowszechnił dostęp do pralek i zmywarek na Wyspach Brytyjskich. Mężczyzna urodził się w przeciętnej emigranckiej rodzinie (jego ojciec pochodził z Polski) i zbytnio nie miał pomysłu na swoje dorosłe życie. Z tego też powodu, w wieku 18 lat, zaciągnął się do sił powietrznych Wielkiej Brytanii. To tam po raz pierwszy odkrył u siebie „żyłkę przedsiębiorcy”.
Za każdym razem, gdy John otrzymywał przepustkę, musiał korzystać z lokalnej firmy transportowej, aby dostać się do Londynu. Mężczyzna uważał, że jakość podróży autokarami lokalnej firmy była tragiczna, za to cena biletu – zbyt wysoka.
Udało mu się więc namówić przyjaciela z dzieciństwa na wspólne zakupienie autokaru, aby organizować przewozy żołnierzy udających się na przepustkę. Z czasem, zupełnie przejęli oni tę trasę, co odpowiadało wszystkim – poza oczywiście prezesem lokalnej firmy autokarowej, który pozwał Johna Blooma.
Z sobie znanych tylko powodów, lokalna firma transportowa twierdziła, że John i jego przyjaciel nie mieli prawa wozić żołnierzy na tej trasie.
Na szczęście, sąd nie przychylił się do ich wniosku i w całości oddalił ich pozew, dodając – w kierunku Johna Blooma – że „to nie grzech zarabiać”. Mężczyzna tak upodobał sobie te zdanie, że zrobił z niego swoje życiowe motto, które przyświecało mu przez całe jego dalsze życie.
John, niesiony udanym przedsięwzięciem finansowym i nowym mottem życiowym, postanowił odejść z wojska i poświęcić się biznesowi. Rozpoczął od zatrudnienia się w firmie sprzedającej holenderskie pralki jako akwizytor. Długo jednak nie zagrzał tam miejsca, gdyż szybko zauważył okazje do zrobienia kolejnego biznesu. Otóż, John nie rozumiał, dlaczego końcowa cena pralki jest aż dwukrotnie wyższa, niż w momencie zakupu pralki od holenderskiego producenta.
Z tego powodu postanowił on założyć własną firmę i zacząć sprowadzać pralki na własną rękę, pomijając detalistów i hurtowników. To pozwoliło zaoszczędzić mu masę pieniędzy, co przełożyło się na końcową cenę pralki, która była mniej więcej o połowę tańsza niż u konkurencji. Co więcej, John udoskonalił sprzedaż bezpośrednią – umożliwiając jedynie zainteresowanym kupnem klientom zamówienie wizyty akwizytora. Od tej pory, pracujący dla niego akwizytorzy nie marnowali czasu na pukanie do losowych drzwi, tylko bezpośrednio udawali się do domostw, które życzyły sobie wizyty akwizytora. Udało mu się to osiągnąć dzięki cyklicznym reklamom w najpoczytniejszych brytyjskich dziennikach, zawierających kupony pocztowe potrzebne do zamówienia akwizytora.
Biznes szedł tak świetnie, że w mgnieniu oka, 28-letni John zdobył 10% udział na rynku pralek w Wielkiej Brytanii i został multimilionerem. Mężczyzna jednak postanowił na tym nie poprzestać i postanowił sam zacząć produkować pralki! Wkrótce zaczął produkować też zmywarki, które również sprzedawał w cenie o połowę mniejszej niż konkurencja. I znowu wszyscy byli zadowoleni – oczywiście wszyscy poza konkurencją Johna, która znowu zaczęła go pozwać, próbując sądownie wymusić minimalną marżę, jaką na swoje produkty musiałby nanieść producent. Na szczęście nigdy im się to nie udało. Pomimo tego, wkrótce biznes Johna zbankrutował. A jego największym problemem okazała się nie konkurencja – a on sam.
Dokładniej to jego niepohamowana ambicja i nie ustający optymizm.
John Bloom zdawał się kompletnie ignorować ekonomiczne prawo malejących przychodów i bez ustanku reinwestował wszystkie swoje zyski (plus pieniądze pożyczane od banków) w dalszy rozwój firmy.
Niestety, istnieje ograniczona ilość pralek i zmywarek, którą w danym czasie można sprzedać danej społeczności, wkrótce więc rynek przesycił się i dochody firmy Johna zaczęły stopniowo maleć. Nie malały jednak wciąż narastające zobowiązania finansowe Johna wobec banków. Jego sytuację dobił ogólnokrajowy strajk poczty, przez który klienci Johna utracili możliwość zamówienia akwizytora na czas jedenastodniowego strajku. Na skutek tych wydarzeń (a może i wpływu konkurencji, która stale prowadziła kampanię oczerniającą firmę Blooma), niektóre z banków wypowiedziały mężczyźnie jego kredyty, co spowodowało niewypłacalność całej firmy.
Pomimo tego, że finalnie przedsięwzięcie finansowe Johna Blooma zbankrutowało, nie można mężczyźnie odmówić jego wpływu na rynek całego sprzętu AGD w Wielkiej Brytanii. To właśnie dzięki niemu wielu Brytyjczyków po raz pierwszy mogło pozwolić sobie na zakup pralki i zmywarki. Do dziś okres działalności firmy Johna Blooma w brytyjskich mediach określa się mianem „Washing Machine War”.
Łatwo zapomnieć, jakie znaczenie pan Bloom wywarł na rynku sprzedaży AGD w tym kraju. Przed jego przybyciem producenci starali się sprzedawać wszystko po jak najwyższych możliwych cenach, które służyły tylko producentom, rywalizując głównie na reklamach, twierdząc, że ich sprzęt ma lepszą wydajność i nowe techniczne rozwiązania. (...) Teraz, po pięciu latach działalności Johna Blooma, klient jest królem zarówno cen, jak i produktu.
~ z artykułu „The Economist” z 1964 roku.
#ciekawostinwestycyjne