Zdjęcie w tle
CiekaowstkInwestycyjne

CiekaowstkInwestycyjne

Osobistość
  • 204wpisy
  • 409komentarzy

Wiedza, która zaprocentuje!

Czy wiesz, że…

… na gorączkach złota można było dorobić się fortuny?

Spopularyzowane przez branże filmową „gorączki złota” kształtowały historię wielu regionów świata, w tym – a nawet w szczególności – wielu obszarów Stanów Zjednoczonych. Wyobraź sobie ludzi, którzy porzucili swoje dotychczasowe życie, prace, a nawet rodziny; i - zaślepieni wizją zdobycia łatwego bogactwa – wyruszyli w podróż w nieznane. A wszystko to na skutek… plotki dotyczącej odkrycia nowych złóż złota. Plotki, która wcale nie musiała okazać się prawdziwa.

Niestety, wielu z tych, którzy zdecydowali się porzucić swoje dotychczasowe życie na rzecz gorączki złota, nie spotkał wymarzony finał. Wiele ludzi utraciło nie tylko oszczędności całego swojego życia, ale i zdrowie w pogoni za złotem. Skąd więc ta teza, że na gorączkach złota można było się dorobić? Otóż – paradoksalnie - najczęściej w pogoni za złotem zarabiali nie ci goniący, tylko ci, którzy dostarczali im usługi i towary.

During a gold rush, sell shovels (podczas gorączki złota, sprzedawaj łopaty)
~ amerykańskie powiedzenie, świetnie oddające rzeczywistość gorączek złota.

Belinda Mulrooney była stewardessa na statku S.S. City of Topeka, kiedy usłyszała o gorączce złota w Klondike w Kanadzie. Kobieta postanowiła dołączyć do gorączki, lecz nie jako poszukiwacz złota, tylko sprzedawca jedwabnej bielizny i termoforów. Wydała na ten cel oszczędności całego swojego życia. Później z pewnością nie żałowała swojej decyzji - w końcu udało się jej sprzedać cały inwentarz, zarabiając na tym sześciokrotność początkowej kwoty inwestycji!

Belinda jednak na tym nie poprzestała i całą zarobioną w ten sposób fortunę wydała na założenie własnej restauracji w pobliżu złóż złota. Biznes szedł jej na tyle dobrze, że wkrótce restauracja przemieniła się w hotel. W niedługim czasie kobieta zaczęła również inwestować w kopalnie złota, w ten sposób nabywając prawa do części z ich zysków. W przeciągu roku od rozpoczęcia się gorączki złota, kobieta nabyła już prawa do co najmniej 5 różnych „kopalń”. W ten sposób zwykła stewardessa w szybki sposób awansowała do posiadaczki wspaniałego hotelu i udziału w zyskach w kilku kopalniach złota. A wszystko to za sprawą „sprzedawania łopat, tam gdzie szukają złota”!

#ciekawostinwestycyjne
e501b65c-86e9-4f13-b02b-471e1d31f21b
bizonsky

Napisane jak dla jakiegoś szesciolatka i głupia grafika? =

Mem jak ktoś wali w przycisk z logo "ciekawostki inwestycyjne" XD

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... istniały społeczności pierwotne, które nigdy nie „wynalazły” handlu?

Pirahã to rdzenny lud zamieszkujący amazoński las deszczowy. Przedstawiciele tego ludu zamieszkują okolice rzeki Maici w Brazylii i znani są z unikalnego stylu życia. Unikalnego, nawet jak na inne ludy pierwotne. Otóż Pirahã nigdy nie wykształcili pojęcia przyszłość, w związku z tym ich życie polega wyłącznie na chwili obecnej.

Oznacza to, że jeżeli podarujesz im jedzenie, to zjedzą je oni natychmiast, nie zostawiając nic na potem. Koncept przechowywania żywności nie jest im znany. Kiedy następnym razem zgłodnieją, po prostu wybiorą się na kolejne polowanie i tak: w kółko.

Oprócz tego, nie wykształcili oni żadnej hierarchii społecznej. Zaś o bliskich pamiętają oni tak długo, jak Ci żyją. Wraz z ich śmiercią – Pirahã zupełnie o nich „zapominają”. Ponadto koncept siły wyższej – Boga lub bogów – także jest im obcy. Pirahã nie są w stanie uwierzyć w nic, czego sami nie byli świadkiem, czego sami nie dostrzegli.

Nic więc dziwnego, że nigdy – aż do kontaktu z cywilizacją świata zachodniego - nie wykształciło się u nich zjawisko handlu, bo niby czym mieliby handlować i w jakim celu? Po tym, gdy kolonizatorzy nauczyli ich jak wymieniać jedne dobra na drugie, lud Pirahã zaczął handlować… seksem, oczekując w zamian takich dóbr jak maczety, proch, cukier czy whiskey. Koniec końców można więc śmiało powiedzieć, że są oni tylko ludźmi…

#ciekawostinwestycyjne
d811b2b7-1c85-4910-a9b8-1909439dd1ae
Kremovka

To jest bardzo ciekawe, ale co do tego że nie są w stanie uwierzyć w coś czego nie widzieli to cytując Wikipedię: Ich religia przypomina wierzenia animistyczne – są przekonani o istnieniu świata duchów, zwanych przez nich xigagaí, „istotami bez krwi”. Uważają też, podobnie jak inne plemiona południowoamerykańskie, że świat podzielony jest na wyższe i niższe strefy. Ich kultura nie posiada jednak wielu innych elementów typowych dla religii, takich, jak rytuały, wiara w życie pozagrobowe czy mitologia (w tym mit o stworzeniu świata).

209po

@CiekaowstkInwestycyjne kiedyś gdy nauczono małpy co to jest pieniądz, to pierwszą z rzeczy, które samice sprzedawały, był seks

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... posiadanie dużych pieniędzy bez umiejętności zarządzania nimi, może przynieść więcej problemów niż pożytku?

Boris Becker to jedna z najjaśniejszych gwiazd w historii tenisa kiedykolwiek. Ten niezwykły sportowiec wygrał najstarszy i najbardziej prestiżowy turniej tenisowy na świecie, Wimbledon, mając zaledwie 17 lat. Do dziś nikomu nie udało się pobić tego rekordu. W ciągu swojej imponującej kariery Becker zdobył sześć tytułów wielkoszlemowych oraz złoty medal w deblu na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w 1992 roku. Jednakże, wystarczy o tenisie, przejdźmy do finansów Beckera. Ten wybitny tenisista przyznał w jednym z wywiadów, że jego życie to szereg złych decyzji finansowych, które wynikały z braku podstawowej wiedzy o finansach. Przeanalizujmy te decyzje, wierząc, że dzięki temu sami ich unikniemy.

Becker stracił dużą część swojego majątku na – tu, zero zaskoczenia - kobiety. Był dwukrotnie żonaty i miał wiele romansów. Pierwsze małżeństwo zakończyło się z jego winy i kosztowało go 14,4 miliona dolarów. Ciekawostką jest, że małżeństwo rozpadło się w 2000 roku z powodu zdrady Beckera z Rosjanką Angelą Ermakową, która zaledwie rok później sama pozwała Beckera i wygrała w sądzie 10 milionów dolarów na rzecz opieki nad dzieckiem, co do którego ojcostwa Becker długo się nie przyznawał.

Po zakończeniu kariery tenisowej Becker próbował swoich sił w pokerze. Ciężko nazwać go jednak zawodowym graczem - Becker po prostu lubił przegrywać duże sumy pieniędzy. Szacuje się, że w ciągu swojej przygody z pokerem przegrał około 15 milionów dolarów. Do nieudanych występów na pewno przyczyniło się uzależnienie od leków i alkoholu, do którego przyznał się Becker.

Można by odnieść wrażenie, że Becker był bardzo rozrzutny i nie przywiązywał dużej wartości do pieniędzy, ale to nie do końca prawda. Mężczyzna zdecydowanie nie lubił dzielić się swoim majątkiem z państwem. W 2002 roku został skazany przez niemiecki sąd na dwa lata więzienia w zawieszeniu i 500 tysięcy euro grzywny za oszustwa podatkowe. Boris nie był typem człowieka, który uczył się na własnych błędach, i zaledwie dwa lata później francuski urząd skarbowy wszczął przeciwko niemu postępowanie. Sprawa zakończyła się grzywną w wysokości 500 tysięcy dolarów.

Złe decyzje finansowe Borisa Beckera doprowadziły go do osobistego bankructwa w 2017 roku (z długami na poziomie 50 milionów funtów). Mężczyzna jednak dokonał kilku przestępstw podatkowych, próbując zostać uznanym za bankruta, m.in. miał on prać brudne pieniądze i ukrywać swój prawdziwy majątek, co przypłacił wyrokiem 2,5 roku pozbawienia wolności. Mężczyzna opuścił więzienie w 2022 roku i udzielił kilku wywiadów, w których zapowiedział, że rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu. Czas pokaże, czy mu się to uda.

#ciekawostinwestycyjne
0a694e73-dd37-42d2-9929-9b3dd81e46f6
bartek555

Mysle, ze od poczatku srodki odurzajace mialy wplyw na wszystko co dzialo sie w jego zyciu.

sireplama

Słowem... kobiety i przestępczość = lepiej trzymać się z daleka

GrindFaterAnona

 Ten wybitny tenisista przyznał w jednym z wywiadów, że jego życie to szereg złych decyzji finansowych, które wynikały z braku podstawowej wiedzy o finansach.


@CiekaowstkInwestycyjne serio? to teraz trzeba mieć podstawową wiedzę o finansach, żeby wiedzieć, ze kochanki, zdrady i rozwody, poker, alko i dragi + oszustwa podatkowe, to nie jest najlepszy sposób na wzbogacenie się, czy chociażby utrzymanie majątku? xD

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Czy wiesz, że...

... przy produkcji sera może powstać odór tak śmierdzący, że aż powodujący problemy z widzeniem?

Dairy Crest Limited jest jednym z największych producentów sera na Wyspach Brytyjskich. Flagowym produktem firmy jest popularna marka serów „Cathedral City”, która posiada wręcz kultowy status wśród Brytyjczyków. Jej popularność potwierdza fakt umieszczenia marki w prestiżowym rankingu 10 największych rodzimych marek w 2012 roku.

Przez lata marka ta utrzymywała nienaganny wizerunek „dobrego sąsiada” dbającego o lokalną społeczność - zatrudniającego do pracy lokalnych mieszkańców i produkującego ser z mleka zakupionego od lokalnych rolników. Niestety, reputacja ta legła w gruzach w 2021 roku, kiedy ujawniono, że fabryka produkująca ser Cathedral City w przeszłości wielokrotnie dopuszczała się wycieków ścieków do pobliskiej rzeki. Incydenty te doprowadziły do poważnego zanieczyszczenia środowiska, w tym do masowego obumarcia ryb. Poziom zanieczyszczenia okazał się na tyle wysoki, że wpłynął negatywnie na jakość życia lokalnej społeczności, której działania doprowadziły do wykrycia przyczyny zanieczyszczenia.

Sprawa znalazła swój finał przed sądem, który orzekł, że incydenty związane z wylewem ścieków do rzeki spowodowały tak silne nieprzyjemne zapachy, że uniemożliwiły one normalne funkcjonowanie mieszkańcom okolicy – powodując między innymi problemy ze snem, bóle głowy, czy nawet pogorszenie widzenia! Dairy Crest Limited, przyznało się do 21 zanieczyszczeń, których miało dopuścić się od 2016 roku. W ramach kary, sąd nałożył na Dairy Crest grzywnę w wysokości 1,5 miliona funtów.

#ciekawostinwestycyjne
1b422642-841b-48c4-bfd6-895eb44f41c4
bartek555

U nas by dostali 500zl mandatu.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... istnieje bezpośrednia korelacja pomiędzy spadkiem Produktu Krajowego Brutto (PKB) a wzrostem bezrobocia?

Nawet w najmocniejszej gospodarce bezrobocie nigdy nie spadnie do zera. Zawsze ktoś jest w trakcie poszukiwania nowej pracy lub jest chwilowo bez pracy, ponieważ jego zawód „wyginął” z powodu postępu technologicznego. Z tego powodu wprowadzono pojęcie „naturalnej stopy bezrobocia”, czyli minimalnego poziomu bezrobocia, gdy rynek jest w stanie równowagi. Dzisiaj chciałbym pomówić o prawie Okuna, które dotyczy bezrobocia przekraczającego tę właśnie naturalną stopę bezrobocia.

Prawo Okuna to makroekonomiczne prawo, które bada związek między przymusowym bezrobociem a wysokością PKB. Zostało ono sformułowane przez Arthura Okuna na podstawie obserwacji dwóch wskaźników: PKB i stopy bezrobocia w USA. Według tego prawa, spadek PKB o 2% prowadzi do wzrostu bezrobocia o 1%.

Często, oglądając wiadomości, nie zdajemy sobie sprawy z ukrytych konsekwencji niektórych informacji, które są nam przedstawiane. Kiedy słyszymy o spadku PKB, wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że ma to bezpośredni wpływ na naszą sytuację. Dlatego chciałbym, aby po dzisiejszej ciekawostce każdy zapamiętał jedno: spadek PKB = wzrost bezrobocia.

#ciekawostinwestycyjne
251f7c3d-ea9f-4e63-8b91-295651ef7751
Kremovka

@CiekaowstkInwestycyjne bardzo lubię twoje wpisy, ale ten był tak banalny że się czułem jakbym oglądał amerykański dokument udowadniający że jedzenie kiszonego ogórka zapijając mlekiem prowadzi do sraczki.

SZWIERZAK

PKB to najgorszy sposob na ocenianie rozwoju gospodarczego.

Xianth

Trochę masło maślane, dużo tekstu mało treści. No i oczywistym rozwiązaniem jest zero growth policy bo wtedy masz budżet by kompensować potencjalne spadki więc bezrobocie nie wzrośnie.

Poza tym to raczej correlation, not causation, obie te wartości mogą zależeć od innej (nazwijmy ją np zdrowiem gospodarki). Jak gospodarka podupada to obie te wartości się pogarszają.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

… pewien niemiecki programista zapomniał hasła, które warte jest setki milionów dolarów?

Stefan Thomas, programista mieszkający w San Francisco, w 2011 roku wykonał zlecenie polegające na stworzeniu filmu wyjaśniającego działanie kryptowalut. W zamian otrzymał ponad 7000 Bitcoinów, które w tamtym czasie były warte około 6000 dolarów. Thomas jak na eksperta przystało, wrzucił swoje Bitcoiny na specjalny dysk-portfel zwany IronKey. Popełnił jednak drobny błąd, mianowicie… zapomniał hasła potrzebnego do otworzenia dysku.

Początkowo zapisał on hasło na kartce papieru, ale z czasem zgubił kartkę (przypominam: ekspert do spraw kryptowalut). Zaś dysk IronKey zaprojektowany jest tak, że p10 próbach wprowadzenia błędnego hasła, cała jego zawartość zostaje na zawsze zaszyfrowana. Thomas próbował już 8 razy odgadnąć hasło – za każdym razem błędnie. Pozostały mu zatem tylko dwie próby, by odzyskać swoje Bitcoiny, które teraz są warte niemal 200 milionów dolarów. Dwie próby odgadnięcia hasła, które dzielą go od bezpowrotnej utraty majątku.

#ciekawostinwestycyjne
19671062-f7a9-4dd7-a00b-acd60800a534
jajkosadzone

A ten chlop co kupil pizze za bitcoiny?

P.S te zabezpieczenia sa dobre,ale glownie przeciwko nam samym.

Pan_Buk

@CiekaowstkInwestycyjne Mógłby sprzedać portfel za 100 milionów i niech ktoś inny się męczy.

Peregrin

@CiekaowstkInwestycyjne a próbował Dupa123?

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... w walce o lepsze wyniki finansowe, bank może pokusić się nawet o pranie brudnych pieniędzy dla mafii lub terrorystów?

HSBC, czyli Hongkong and Shanghai Banking Corporation, jest jednym z największych banków na świecie, z siedzibą główną w Londynie. Założony w 1865 roku w Hongkongu przez Thomasa Sutherlanda, został stworzony pierwotnie w celu finansowania handlu jedwabiem między Europą, Indiami a Chinami. W ciągu ponad 150 lat swojej działalności, HSBC przekształcił się z lokalnego banku w potężną międzynarodową korporację, która działa obecnie w ponad 60 krajach i obsługuje ponad 40 milionów klientów. Jego działalność obejmuje szeroki zakres usług finansowych, od bankowości detalicznej, korporacyjnej, inwestycyjnej po ubezpieczenia, zarządzanie majątkiem i leasing.

Jednak podczas swojej długiej historii, reputacja HSBC nieraz została poważnie podważona. Dziś omówimy wydarzenie z 2012 roku, kiedy to bank znalazł się w centrum międzynarodowego skandalu związanego z praniem brudnych pieniędzy. W raporcie senackiego komitetu ds. bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych ujawniono, że HSBC umożliwił pranie miliardów dolarów dla karteli narkotykowych w Meksyku i Kolumbii, oprócz tego bank prał pieniądze dla terrorystów, a także przeprowadzał transakcje dla klientów w krajach objętych sankcjami, takimi jak Iran, Sudan, Birma i Korea Północna. Bank w tym celu wykorzystywał skomplikowane metody przenoszenia środków i omijania przepisów uniemożlwiających pranie brudnych pieniędzy. Nie było więc tu mowy o przypadkowym działaniu.

Stąd też nie dziwi decyzja banku, który w 2012 roku zgodził się zapłacić karę w wysokości 1,9 miliarda dolarów za swoje działania, co jest jedną z największych kar finansowych nałożonych na bank w historii. W ramach porozumienia bank zgodził się również na poprawę swoich systemów kontroli i wprowadzenie surowych procedur zapobiegających praniu pieniędzy. Szkoda tylko, że tak niewielu pracowników banku poniosło jakiekolwiek konsekwencje swoich działań. Nie udało dokopać mi się do informacji, żeby chociaż jeden z nich trafił do więzienia…

#ciekawostinwestycyjne
8f81d304-0644-4fb7-9bbc-d800d01ca88d
Czy wiesz, że...

… w 2020 roku, na skutek kradzieży danych osobowych, w USA skradziono łącznie 56 miliardów dolarów?

Rok 2020, będący pierwszym rokiem pandemii, przyniósł znaczący wzrost aktywności w zakupach online, zwłaszcza wśród osób, które wcześniej nie korzystały z handlu elektronicznego. Okazuje się, że nie tylko internetowi sprzedawcy skorzystali na tej sytuacji, ale także… oszuści. Szacuje się, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych około 49 milionów obywateli padło ofiarą takich przestępstw.

Najwięcej z nich było związanych z kradzieżą danych osobowych za pomocą techniki phishingu, czyli oszustwach polegających na podszywaniu się pod inną osobę lub instytucję (na przykład bank, policję) w rozmowach telefonicznych czy e-mailach. Statystycznie pojedyncza osoba, która padła ofiarą takiego oszustwa, utraciła około 1100 dolarów.

Eksperci zalecają nie odbieranie połączeń telefonicznych od nieznanych numerów i nie otwieranie wiadomości e-mail od nieznanych nadawców. Jeśli jednak zdecydujemy się odebrać takie połączenie czy przeczytać taką wiadomość, warto pamiętać, że żadna instytucja finansowa, rząd, wojsko czy policja nigdy nie będzie prosiła nas o podanie wrażliwych danych przez telefon czy emaila!

#ciekawostinwestycyjne
21daf20e-0bd7-4079-8486-392d5b76b9fc
sireplama

Czemu odbieranie telefonu miałoby być niebezpieczne?

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… „to nie grzech zarabiać"?

John Bloom to brytyjski przedsiębiorca, który dzięki swojemu wizjonerskiemu spojrzeniu na biznes, upowszechnił dostęp do pralek i zmywarek na Wyspach Brytyjskich. Mężczyzna urodził się w przeciętnej emigranckiej rodzinie (jego ojciec pochodził z Polski) i zbytnio nie miał pomysłu na swoje dorosłe życie. Z tego też powodu, w wieku 18 lat, zaciągnął się do sił powietrznych Wielkiej Brytanii. To tam po raz pierwszy odkrył u siebie „żyłkę przedsiębiorcy”.

Za każdym razem, gdy John otrzymywał przepustkę, musiał korzystać z lokalnej firmy transportowej, aby dostać się do Londynu. Mężczyzna uważał, że jakość podróży autokarami lokalnej firmy była tragiczna, za to cena biletu – zbyt wysoka. Udało mu się więc namówić przyjaciela z dzieciństwa na wspólne zakupienie autokaru, aby organizować przewozy żołnierzy udających się na przepustkę. Z czasem, zupełnie przejęli oni tę trasę, co odpowiadało wszystkim – poza oczywiście prezesem lokalnej firmy autokarowej, który pozwał Johna Blooma.

Z sobie znanych tylko powodów, lokalna firma transportowa twierdziła, że John i jego przyjaciel nie mieli prawa wozić żołnierzy na tej trasie. Na szczęście, sąd nie przychylił się do ich wniosku i w całości oddalił ich pozew, dodając – w kierunku Johna Blooma – że „to nie grzech zarabiać”. Mężczyzna tak upodobał sobie te zdanie, że zrobił z niego swoje życiowe motto, które przyświecało mu przez całe jego dalsze życie.

John, niesiony udanym przedsięwzięciem finansowym i nowym mottem życiowym, postanowił odejść z wojska i poświęcić się biznesowi. Rozpoczął od zatrudnienia się w firmie sprzedającej holenderskie pralki jako akwizytor. Długo jednak nie zagrzał tam miejsca, gdyż szybko zauważył okazje do zrobienia kolejnego biznesu. Otóż, John nie rozumiał, dlaczego końcowa cena pralki jest aż dwukrotnie wyższa, niż w momencie zakupu pralki od holenderskiego producenta.

Z tego powodu postanowił on założyć własną firmę i zacząć sprowadzać pralki na własną rękę, pomijając detalistów i hurtowników. To pozwoliło zaoszczędzić mu masę pieniędzy, co przełożyło się na końcową cenę pralki, która była mniej więcej o połowę tańsza niż u konkurencji. Co więcej, John udoskonalił sprzedaż bezpośrednią – umożliwiając jedynie zainteresowanym kupnem klientom zamówienie wizyty akwizytora. Od tej pory, pracujący dla niego akwizytorzy nie marnowali czasu na pukanie do losowych drzwi, tylko bezpośrednio udawali się do domostw, które życzyły sobie wizyty akwizytora. Udało mu się to osiągnąć dzięki cyklicznym reklamom w najpoczytniejszych brytyjskich dziennikach, zawierających kupony pocztowe potrzebne do zamówienia akwizytora.

Biznes szedł tak świetnie, że w mgnieniu oka, 28-letni John zdobył 10% udział na rynku pralek w Wielkiej Brytanii i został multimilionerem. Mężczyzna jednak postanowił na tym nie poprzestać i postanowił sam zacząć produkować pralki! Wkrótce zaczął produkować też zmywarki, które również sprzedawał w cenie o połowę mniejszej niż konkurencja. I znowu wszyscy byli zadowoleni – oczywiście wszyscy poza konkurencją Johna, która znowu zaczęła go pozwać, próbując sądownie wymusić minimalną marżę, jaką na swoje produkty musiałby nanieść producent. Na szczęście nigdy im się to nie udało. Pomimo tego, wkrótce biznes Johna zbankrutował. A jego największym problemem okazała się nie konkurencja – a on sam. Dokładniej to jego niepohamowana ambicja i nie ustający optymizm.

John Bloom zdawał się kompletnie ignorować ekonomiczne prawo malejących przychodów i bez ustanku reinwestował wszystkie swoje zyski (plus pieniądze pożyczane od banków) w dalszy rozwój firmy. Niestety, istnieje ograniczona ilość pralek i zmywarek, którą w danym czasie można sprzedać danej społeczności, wkrótce więc rynek przesycił się i dochody firmy Johna zaczęły stopniowo maleć. Nie malały jednak wciąż narastające zobowiązania finansowe Johna wobec banków. Jego sytuację dobił ogólnokrajowy strajk poczty, przez który klienci Johna utracili możliwość zamówienia akwizytora na czas jedenastodniowego strajku. Na skutek tych wydarzeń (a może i wpływu konkurencji, która stale prowadziła kampanię oczerniającą firmę Blooma), niektóre z banków wypowiedziały mężczyźnie jego kredyty, co spowodowało niewypłacalność całej firmy.

Pomimo tego, że finalnie przedsięwzięcie finansowe Johna Blooma zbankrutowało, nie można mężczyźnie odmówić jego wpływu na rynek całego sprzętu AGD w Wielkiej Brytanii. To właśnie dzięki niemu wielu Brytyjczyków po raz pierwszy mogło pozwolić sobie na zakup pralki i zmywarki. Do dziś okres działalności firmy Johna Blooma w brytyjskich mediach określa się mianem „Washing Machine War”.

Łatwo zapomnieć, jakie znaczenie pan Bloom wywarł na rynku sprzedaży AGD w tym kraju. Przed jego przybyciem producenci starali się sprzedawać wszystko po jak najwyższych możliwych cenach, które służyły tylko producentom, rywalizując głównie na reklamach, twierdząc, że ich sprzęt ma lepszą wydajność i nowe techniczne rozwiązania. (...) Teraz, po pięciu latach działalności Johna Blooma, klient jest królem zarówno cen, jak i produktu.
~ z artykułu „The Economist” z 1964 roku.

#ciekawostinwestycyjne
5cae417e-12ea-4d49-a303-1cb5a725c47f
Bolt

@CiekaowstkInwestycyjne Skąd wziąłeś informację że jego ojciec pochodził z Polski? Angielska wikipedia podaje że z Austrii.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

...  referencyjna wysokość oprocentowania pożyczek budzi kontrowersje nie tylko na polskim rynku kredytowym?

Bank Barclays to jedna z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych instytucji finansowych na świecie. Bank został założony w 1690 roku w Londynie. Zasłynął jako bank, który przez wieki budował zaufanie klientów i stał się symbolem stabilności i pewności w dynamicznie zmieniającym się sektorze finansowym. Barclays działa na wielu rynkach finansowych na całym świecie, oferując szeroki zakres usług - od kont osobistych i pożyczek, po zaawansowane produkty inwestycyjne i usługi dla międzynarodowych korporacji. W swojej długiej historii Barclays zasłynął m.in. jako innowator, wprowadzając na rynek takie nowości jak pierwszy bankomat.

Niestety, Barclays ma również w swojej historii mroczne karty, które rzucają cień na jego reputację. Dziś o jednej z takich rys na ponad 300-letniej reputacji banku.

W 2012 roku Barclays znalazł się w centrum jednego z największych skandali finansowych w historii. Okazało się, że bank manipulował stawką LIBOR (światowy odpowiednik WIBOR-u) poprzez podawanie nieprawdziwych informacji na temat kosztów pożyczek. Celem tych działań było zarówno zwiększenie zysków banku, jak i poprawa jego pozycji podczas kryzysu finansowego w 2008 roku. Szacuje się, że manipulacje Barclays mogły przynieść mu zyski rzędu miliardów dolarów. Najsmutniejsze jednak, że manipulacje te wpływały na koszty kredytów i inwestycji milionów ludzi na całym świecie. Kto wie, jak wiele osób musiało utonąć w niesprawiedliwie rosnących ratach kredytów, żeby bank Barclays mógł poprawić swoje wyniki finansowe.

Dzięki ujawnieniu skandalu, banku nie ominęły konsekwencje. Barclays został ukarany grzywną w wysokości 290 milionów funtów przez brytyjskie i amerykańskie organy regulacyjne, a jego CEO, Bob Diamond, zmuszony został do podania się do dymisji.

#ciekawostinwestycyjne
bbc0968c-abe9-4b0e-89ae-4f06e80b73ff
jarezz

@CiekaowstkInwestycyjne bardzo cenię sobie Twoje wpisy i mam nadzieję, że materiału na wiele kolejnych jeszcze masz lub jesteś w trakcie riserczu.

JanPapiez2

Szacuje się, że manipulacje Barclays mogły przynieść mu zyski rzędu miliardów dolarów.


Ale 2 miliardów czy 900? Jest różnica, prawda? Nie lepiej brzmi


Szacuje się, że manipulacje banku przyniosły mu miliardowe zyski

zgrzyt

Przytulić kilka miliardów i zapłacić 290mln kary? Gdzie mam podpisać?


To nawet w tych amerykańskich mega loteriach więcej ludziom zabierają

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... za sprawą przedsiębiorczości można dorobić się milionów nawet w kraju, w którym większość społeczeństwa żyje za mniej niż 1,25 dolara dziennie?

Patrick Ngowi to przykład biznesmena, który odnajdzie się w każdych warunkach. Urodził się on w Tanzanii, która do dziś uchodzi za jedno z najbiedniejszych państw do życia, w którym większość społeczeństwa żyje poniżej granicy ubóstwa. Pomimo tego nie najlepszego startu życiowego, Patrick jest dziś milionerem. Jego majątek szacowany jest na około 5 milionów dolarów. Co najważniejsze, dorobił się on tego majątku w całości w rodzinnej Tanzanii, gdzie żyje i pracuje do dziś.

Patrick swój pierwszy biznes rozwinął w wieku 15 lat. Zauważył wówczas, że niemal nikt w jego szkole nie posiada telefonu komórkowego. Nowe telefony były zbyt drogie dla jego szkolnych kolegów, zaś używane - niemal niedostępne w najbliższej okolicy. Zaczął więc on sprowadzać telefony komórkowe i pośredniczyć w ich sprzedaży. W uruchomieniu tego biznesu pomogła mu matka, która pożyczyła mu niemal 2000 dolarów na rozpoczęcie działalności.

Ceny używanych telefonów w Afryce były jednak bardzo wysokie, zaś możliwości finansowe Tanzańczyków - bardzo niewielkie. To skutecznie blokowało rozwój biznesu Patricka, który musiał zadowolić się niewielką marżą ze sprzedaży pojedynczego telefonu. Mimo to znalazł on sposób na pominięcie i tego problemu. Patrick pozyskał bowiem inwestora, który zainwestował w jego lot do Chin, gdzie ceny używanych telefonów komórkowych były znacznie niższe. Dużą część wciąż sprawnych używanych telefonów udało mu się nawet zdobyć za darmo!

Od tamtej pory, biznes Patricka polegał na sprowadzaniu telefonów z Chin i odsprzedawaniu ich w Tanzanii z dość znaczną marżą. Ale ileż telefonów komórkowych można sprzedać w kraju, w którym do dziś jedynie 30% domostw ma dostęp do elektryczności? Patrick zrozumiał więc, że doszedł z swoim biznesem do granic jego możliwości i postanowił się przebranżowić. A skoro jego pierwszy biznes „upadł” ze względu na brak dostępu do prądu wśród Tanzańczyków, to dlaczego by nie zacząć… produkować prądu?

W ciągu kilku lat handlu chińskimi telefonami, Patrick zaoszczędził 150 tysięcy dolarów. Kwota ta wystarczyła mu na rozpoczęcie nauki na uniwersytecie w Chinach, gdzie studiował odnawialne źródła energii. Zaraz po studiach, Patrick powrócił do Tanzanii, gdzie założył Helvetic Solar Contractors – firmę, która do dziś specjalizuję się w instalacji małych systemów solarnych na dachach domów.

Patrick jest żywym dowodem na to, że - bez względu na okoliczności - można osiągnąć sukces.

#ciekawostinwestycyjne
9b0c59d2-39d6-4e75-9b35-7d0af3f5eb2a
em-te

Jakie słodkie pierdololo. Ubogi chłopiec zostaje milionerem. Co trzeba zrobić? Na początek dostać od ubogiej matki czteroletnie dochody Tanzańczyka. Otwierasz komis i... lecisz do Chin po tamtejszy szajs. Podatki? Jakie podatki, kto to skontroluje. Przypomina nasz dziki rynek z lat '90

Kremovka

W dzisiejszych czasach chyba połowa firm to sprowadzanie chińszczyzny pod róznymi nazwami. Aczkolwiek historia ciekawa

qdco

Patrick jest żywym dowodem na to, że - bez względu na okoliczności - można osiągnąć sukces.


@CiekaowstkInwestycyjne Wystarczy mieć tylko odpowiednich rodziców, którzy w biednym kraju zapewnią ci edukację, bezpieczeństwo i pożyczkę w dolarach na start firmy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... za sprawą resocjalizacji można przemienić niepiśmiennego przestępcę w dyrektora firmy?

Gary Robinson to człowiek z bogatą przeszłością kryminalną. Mężczyzna w swojej młodości był uzależniony od narkotyków i głównie dla ich sfinansowania parał się rozbojami. Gary został skazany za serię napadów z bronią w ręku na biura podróży w Great Manchesterze. Usłyszał on wyrok pozbawienia wolności na czas nieokreślony, nie krótszy jednak niż 4 lata. Ostatecznie odsiedział 12 lat w więzieniu, nim został z niego zwolniony.

To, co najbardziej zaskakuje w tej historii, to prawdziwa przemiana, jaką przeszedł za murami więzienia. Bowiem nie mówimy tu o stereotypowym skazańcu, który opowiada o swojej przemianie wyłącznie w celu szybszego wydostania się z więzienia, ale o mężczyźnie, który do więzienia trafił będąc analfabetą, a wyszedł z niego nie dość, że z umiejętnością pisania i czytania, to jeszcze z 84 zakończonymi kursami zawodowymi.

Jedyne, co mogę powiedzieć o przestępstwach, które popełniłem, to że były one brutalne i tchórzliwe. Próba znalezienia odpowiednich słów, aby wyrazić żal, wstyd i poczucie winy, które czuję za moje działania, sprawia mi wielki smutek i może zabrzmieć tylko jak obelga, ponieważ żadne słowa nie mogą zrekompensować bólu i cierpienia, które spowodowałem ofiarom

Po opuszczeniu murów więzienia Gary Robinson skorzystał z programu resocjalizującego, dzięki któremu uzyskał dostęp do dalszych kursów szkoleniowych. To przyczyniło się do jego zatrudnienia w firmie budowlanej. Mężczyzna jednak na tym nie poprzestał i dalej rozwijał się zawodowo, dążąc do polepszenia jakości swojego życia. Dziś jest dyrektorem w założonej przez siebie firmie zajmującej się uzyskiwaniem odszkodowań w imieniu swoich klientów.

#ciekawostinwestycyjne
b3639d7b-b803-4513-a3c0-315b45f71ab1
sireplama

"pozbawienia wolności na czas nieokreślony" #CDK ?!

JanPapiez2

W jakim kraju funkcjonuje coś takiego jak "wyrok na czas nie określony"?

Kahzad

@CiekaowstkInwestycyjne 

- były więzień

- skazany za napady z bronią

- zakłada firmę zajmującą sie odzyskiwaniem odszkodowań


Coś czuję, że to nie kursy z więzienia mu pomagają w nowej pracy

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… państwo dopłaca do przemysłu alkoholowego około 80 miliardów złotych rocznie?

Choć ponad 80% wartości butelki wódki stanowią różnego rodzaju podatki, to i tak, koniec końców, państwo zmuszone jest dopłacać ogromne sumy do przemysłu alkoholowego. Wszystko ze względu na skutki uboczne spożycia alkoholu. Tematem tym zainteresowała się Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), która zleciła ekonomistom z SGH w Warszawie wyliczenie kosztów związanych ze spożyciem alkoholu przez Polaków.

Okazało się, że są to niemałe pieniądze, a mianowicie 93,2 miliarda złotych rocznie. Jest to więc kwota wielokrotnie większa niż wpływy wynikające z opodatkowania alkoholu, które wynoszą około 13 miliardów złotych rocznie. Oznacza to, że przy obecnych cenach alkoholu państwo rok rocznie dopłaca do tej gałęzi gospodarki około 80 miliardów złotych.

Ile to jest 80 miliardów złotych? Dla skali mogę napisać, że wszystkie wpływy z CIT w 2022 roku były szacowane na 70,1 miliardów złotych, zaś z PIT – na około 68,1 miliardów złotych. Warto dodać, że nawet program 800+ będzie kosztował państwo mniej niż dopłata do biznesu alkoholowego, bowiem „jedynie” 66 miliardów złotych rocznie.

Może więc to odpowiednia pora, żeby raz na zawsze skończyć z mitem mówiący o tym, że konsumenci alkoholu dopłacają do budżetu?

#ciekawostinwestycyjne
4b771433-c678-477a-9626-22cdf38bed83
e5aar

@CiekaowstkInwestycyjne krolu zloty uwielbiam Twoje posty, ale usun to gowno na milosc boska i miej troche rigczu. Ten raport to taki gwalt na nauce, ze to jest koniec. Pisany pod hipoteze, cherry picking, zkladanie bezposredniej przyczynowosci. Kurla.

swansu

Wielu zapija sokiem, lub colą. Ile państwo dopłaca ich producentom?

W Iranie, czy Arabii nie trunkują, ergo nie dopłacają mundurowym, szpitalom itd?


Naciągane pod tezę, jak te ruskie badania nad wpływem liczby nóg u muchy na jej słuch

Budo

@CiekaowstkInwestycyjne właśnie wróciłem z wesela xD

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... można dorobić się miliardów dzięki grze, w której układa się cukierki?

Candy Crush Saga to popularna gra mobilna, polegająca na grupowaniu kolorowych cukierków, które – ułożone w prawidłowy sposób – wybuchają. Zawiera ona tysiące poziomów o zróżnicowanym stopniu trudności, które oferują rozrywkę dla każdego, niezależnie od wieku czy obycia z technologią. Gra jest prosta w obsłudze, pełna kolorowych animacji i wciągającej muzyki; nic więc dziwnego, że Candy Crush stała się globalnym fenomenem.

King Digital Entertainment, znane po prostu jako King, to szwedzkie przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją gier. King tworzy gry z modelu freemium, co oznacza, że są one darmowe do pobrania i grania, ale zawierają opcjonalne zakupy w aplikacji. Do dziś, Candy Crush Saga jest najpopularniejszą grą wydaną przez szwedzką firmę. W 2014 roku, przedsiębiorstwo King zadebiutowało na amerykańskiej giełdzie, dzięki czemu uzyskaliśmy możliwość głębszego spojrzenia w jego finanse.

Okazało się, że jednym z pierwszych inwestorów firmy został Brytyjczyk Mel Morris. Mężczyzna zasłynął wcześniej kilkoma innymi niezwykle udanymi przedsięwzięciami finansowymi, m.in. rzucił on szkołę w wieku 16 lat, żeby wyjechać do Hiszpanii i założyć firmę produkującą drewniane podłogi. Żadne jednak z jego poprzednich przedsięwzięć finansowych nie okazało się tak dochodowe jak inwestycja w Candy Crush. W dniu giełdowego debiutu Mel Morris posiadał 12% udziałów w Kingu, które były warte ponad 500 milionów funtów...

Z innych ciekawostek, które mogliśmy wyczytać w zeznaniach finansowych firmy, wynikało, że w roku debiutu giełdowego, gra Candy Crush była odpowiedzialna za prawie 80% przychodów firmy. Zaś po wprowadzeniu gry na Facebooka, przychody firmy urosły o 1084%!

#ciekawostinwestycyjne
3d57bb55-1f9e-4d14-8a57-76114274def7
kama2

@CiekaowstkInwestycyjne Szkoda tego co się stało z dziedzictwem Kinga po stworzeniu CCS. Jest to jedna z rzeczy za którą zawsze będę obwiniał gry mobilne zaraz obok reklam z fejkowymi iksami oraz wprowadzeniem mikrotransakcji wszędzie

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... w ciągu ostatnich dziesięciu lat Amazon przekazał fundacjom charytatywnym niemal pół miliarda dolarów?

Amazon to globalny lider w branży e-commerce. Firma rozpoczęła swoją działalność w 1994 roku od sprzedaży książek online, szybko jednak rozszerzyła ofertę o różnorodne towary, stając się „internetowym supermarketem”. Dziś Amazon to jedno z największych przedsiębiorstw na świecie, wyceniane na ponad bilion dolarów.

W 2013 roku Amazon uruchomił program AmazonSmile, którego główną ideą było wspieranie organizacji charytatywnych. Podczas dokonywania zakupów na stronie smile.amazon.com, klienci zyskali możliwość wyboru organizacji charytatywnej, której chcieliby przekazać 0,5% wartości swojej transakcji. Warto podkreślić, że wybór nie był w żaden sposób ograniczony - każdy klient mógł przekazać 0,5% wartości swoich zakupów dowolnej, nawet najmniejszej organizacji charytatywnej. Środki te były bezpośrednio przekazywane na rzecz wybranej organizacji, bez dodatkowych opłat czy kosztów dla klienta. Dla wielu małych fundacji – wpłaty zyskiwane poprzez program AmazonSmile stanowiły większość ich dochodów.

Program ten funkcjonował do lutego 2023 roku. W tym czasie Amazon przekazał niemal pół miliarda dolarów na rzecz fundacji charytatywnych za pośrednictwem AmazonSmile. Program został zlikwidowany w lutym tego roku, według firmy - w ramach działań na rzecz redukcji kosztów funkcjonowania. Myślę, że warto tu nadmienić, że w latach 2013-2023 – roczny przychód Amazona urósł ponad ośmiokrotnie.

#ciekawostinwestycyjne
a748064a-f4c2-4651-8072-b7385f542ea2
VonTrupka

@CiekaowstkInwestycyjne czy na liście fundacji były takie założone przez amazon? (¬‿¬)

SpokoZiomek

Tymczasem w samym tylko 2022 Amazon zarobił 514 miliardów dolarów. Czyli 514 000 000 000$. Żeby to lepiej zobrazować, za taką kasę można by kupić każdemu mieszkańcowi Kambodży Hondę Civic nówkę sztukę w standardzie i jeszcze by starczyło na paliwo do nich.

Petrolhead

W sensie, że klient mógł przekazać z kieszeni Amazonu, czy ze swojej te 0.5 procenta wartości zakupu?

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... na początku wieku wybuchł skandal finansowy w urzędzie statystycznym Unii Europejskiej?

Eurostat to urząd statystyczny Unii Europejskiej, odpowiedzialny za zbieranie danych statystycznych wszystkich krajów członkowskich sojuszu. Dane te obejmują kondycję między innymi gospodarki, społeczeństwa, przemysłu, handlu i rolnictwa. Są one niezwykle ważne dla procesu podejmowania decyzji na poziomie Unii Europejskiej. Z tego powodu Eurostat zobowiązany jest do przestrzegania surowej zasady niezależności statystycznej, która ma zapewnić obiektywizm i niezawisłość danych.

Niestety, nad Eurostatem zebrały się czarne chmury na początku lat dwutysięcznych, kiedy na jaw wyszły długoletnie oszustwa finansowe przeprowadzane przez ten urząd. Okazało się, że od co najmniej początku lat 90., urząd prowadził podwójną księgowość, tak aby wyprowadzać część pieniędzy poza konta monitorowane przez europejskich audytorów. Oszacowano, że w ten sposób „zgubiono” niemal 5 milionów euro.

Jak sobie z tą sytuacją poradziły władze Unii Europejskiej? Zadziwiająco zgrabnie. Już na starcie trzeba zaznaczyć, że oszustwo to zostało wykryte wewnątrz organizacji, tj. poprzez organ kontrolujący Unii Europejskiej, co oznacza, że do wykrycia skandalu nie były potrzebne podmioty trzecie, takie jak media. Jedyne co można zarzucić audytorom UE, to bardzo długie śledztwo, które magicznie nabrało tempa po zainteresowaniu się tematem przez media. W efekcie śledztwa wskazano 2 urzędników zamieszanych w proceder przelewania pieniędzy na nieautoryzowane konta. Mężczyźni zostali w trybie natychmiastowym usunięci z urzędu. Co więcej anulowano wszystkie autoryzowane przez nich kontrakty.

W ramach ciekawostki dodam, że urzędnicy ci pozwali później organ kontrolujący Unii Europejskiej za upublicznienie ich nazwisk. Byli urzędnicy ten proces wygrali i otrzymali odszkodowania w wysokości 56 i 88 tysięcy euro. I w tej ciekawostce występuje polski akcent, gdyż jednym z urzędników był Daniel Byk (posługujący się jednak francuskim paszportem).

#ciekawostinwestycyjne
868c4607-8e47-428e-a09e-0f39365f0a54
Magnetar_Mike

5 milionów? Toż to grosze:)

Czemu

@CiekaowstkInwestycyjne o proszę, jakoś nie słychać nic o tym było

Budo

@CiekaowstkInwestycyjne co mi dupę zawracata, to nawet nie jest pół Sasina.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… wystarczy trafić piłką do kosza, żeby wygrać milion dolarów?

W latach 90. ubiegłego wieku niezwykłą popularnością cieszyły się w Stanach Zjednoczonych turnieje przeprowadzane w przerwach podczas meczów koszykówki. W turniejach takich brali udział zwykli kibice, którzy stawali przed szansą wygrania dużych pieniędzy. Jedyne, co musieli zrobić, to trafić piłką do kosza. I choć brzmi to niezwykle prosto, wcale tak proste nie było.

Don Calhoun był jednym ze szczęśliwców, którzy otrzymali taką szansę. Aby wygrać okrągły milion dolarów, mężczyzna musiał trafić do kosza z odległości około 23 metrów. Dla skali trudności tego zadania: był on dwudziestą osobą, która podjęła się tej próby. Dziewiętnastu poprzedników zawiodło, szesnastu z nich nie trafiło nawet w tablicę kosza. Szacuje się, że szanse na trafienie do kosza z takiej odległości wynoszą mniej niż 1%!

Niezrażony swoimi nikłymi szansami na sukces, w 1993 roku Don wziął duży rozbieg, rozpędził się i rzucił piłką z niezwykłą precyzją, bezbłędnie trafiając do kosza. Następnie chłopak rzucił się w objęcia koszykarzy drużyny Chicago Bulls. Mężczyzna wspomina, że sam Michael Jordan miał mu pogratulować tego rzutu. Jeszcze tylko krótka sesja zdjęciowa z czekiem opiewającym na milion dolarów i już, chłopak mógł zacząć wydawać świeżo zarobione pieniądze. Czy aby jednak na pewno? Nic bardziej mylnego!

Otóż firma ubezpieczeniowa, która była sponsorem turnieju, przez długi czas nie chciała wypłacić Donowi jego wygranej. Dlaczego? Otóż okazało się, że w regulaminie turnieju był zapis o tym, że jego uczestnikami mogą być jedynie osoby, które w ciągu ostatnich 5 lat nie były członkami żadnej drużyny koszykarskiej. Problem w tym, że zaledwie 3 lata wcześniej Don Calhoun grał w studenckiej drużynie koszykówki. Firma ubezpieczeniowa powołała się na ten fakt, dyskwalifikując Dona z turnieju!

Było to o tyle dziwne, że Don Calhoun w swoim zgłoszeniu do turnieju niczego nie zataił. Bowiem mężczyzna w zgłoszeniu poinformował organizatorów turnieju o tym, że trzy lata wcześniej grał w studenckiej drużynie. Pomimo tego, organizatorzy wybrali go jako uczestnika turnieju, tylko po to, by go następnie zdyskwalifikować. W mediach zawrzało. Sprawa wyglądała tak, jakby organizatorzy turnieju celowo wybrali zawodnika, którego później – w przypadku wygranej – mogliby zdyskwalifikować.

I wszystko to by im się udało, gdyby nie jedna osoba – Michael Jordan. Gwiazda koszykówki oburzyła się postępowaniem firmy ubezpieczeniowej i zainterweniowała wśród władz Chicago Bulls, naciskając, aby te doprowadziły do wypłaty wygranej. Na skutek jego działań, firma ubezpieczeniowa zobowiązała się wypłacić Donowi jego wygraną. Co prawda nie w postaci jednorazowego przelewu w wysokości miliona dolarów, tylko corocznych przelewów w wysokości 50 tysięcy dolarów przez 20 lat. Co pozwala nam tylko domniemywać, że firma nigdy nie miała odłożonego miliona dolarów dla zwycięzcy, co można rozumieć tak, że nigdy nie miała ona zamiaru nikomu wypłacić tego miliona dolarów…

#ciekawostinwestycyjne
03ab834a-caf9-4526-b864-61f2a2725e6f
BapitanKomba

@CiekaowstkInwestycyjne Jemu się udało. A taki biedny Al przez zwykły przypadek stracił swoją szansę https://youtu.be/GYLEL0Cjitc

J-DEVIL

Co to za firma? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

RufusVulpes

@CiekaowstkInwestycyjne Tyle się napisales a wystarczyło wkleić link:

https://www.youtube.com/watch?v=Lk4N2epJzgg

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... powoływanie się na zagraniczne media to nie najlepszy pomysł w Chinach?

Matthew Ng to Australijczyk pochodzenia chińskiego, który kierując się patriotyzmem, postanowił powrócić do Chin, celem wykorzystania zdobytej w zachodnim świecie wiedzy do poprawy jakości życia mieszkańców jego rodzimej miejscowości. Wcześniej ukończył on MBA na uniwersytecie w Sydney i dał się poznać jako niezwykle skuteczny menadżer. Z takimi wykształceniem i doświadczeniem zawodowym, mężczyzna podjął decyzję o emigracji do Chin, gdzie planował założyć biznes.

Matthew przekuł swoje plany w czyny w 2000 roku, gdy zrezygnował z dobrze płatnej pracy w australijskim banku i wyprowadził się do Guangzhou, gdzie założył ET China, firmę turystyczną świadczącą swoje usługi również przez internet. Na tamte czasy była to zupełna nowość, która pozwoliła mężczyźnie szybko zdominować rynek turystyczny w Chinach.

W pewnym momencie ET China stało się nawet większe niż jego państwowe odpowiedniki, które zaczęło przejmować. Zaś sam Matthew Ng stał się lokalną gwiazdą. Symbolem, który reprezentował „chiński sen”. Powstał nawet o nim propagandowy film, w którym został on przedstawiony jako wzór do naśladowania dla każdego chińskiego obywatela. Każdy sen musi się jednak kiedyś skończyć. Przekonał się o tym Matthew, którego sen trwał tak długo, jak długo trwały jego dobre relacje z lokalnymi władzami.

Otóż w 2010 roku Matthew postanowił sprzedać ET China, co nie spodobało się lokalnym władzom. Władze miały ostrzec mężczyznę, że firma ET China nie zmieni właściciela tak długo, jak pozostaje ona w posiadaniu udziałów w chińskich, państwowych spółkach. Zaproponowały mężczyźnie ich odkupienie, jednak po znacznie zaniżonych cenach, na co Matthew nie przystał. Niedługo później rozpoczął on rozmowy z szwajcarską firma turystyczna Kuoni, która zgłosiła chęć zakupu ET China za kwotę 125 milionów dolarów. Rozmowy te rozwścieczyły chińskie władze, które od tamtej pory zaczęły nachodzić i zastraszać australijskiego przedsiębiorcę. Ten w nerwach wypowiedział groźbę, która zakończyła jego dotychczasowe życie.

Otóż Matthew miał zagrozić, że jeżeli władze nie zostawią go w spokoju, to pójdzie do zagranicznych mediów celem nagłośnienia ich działań. Pięć dni później mężczyzna znalazł się w areszcie z zarzutami przywłaszczania funduszy firmy, podawania nieprawdziwych informacji o zarejestrowanym kapitale firmy oraz łapówkarstwa. Groziło mu dożywocie.

Ostatecznie mężczyzna został skazany na karę dwunastu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności, oraz został pozbawiony wszelkich praw do firmy ET China.

#ciekawostinwestycyjne
8cecc46a-c0cd-4726-8ae0-2b60b043205f
walus002

I niech to będzie przykład dla każdego który mówi, że w Chinach jest cudownie.

jarezz

@CiekaowstkInwestycyjne i ta historia powinna być podawana jako argument w dyskusjach #polityka ze zwolennikami pewnego ugrupowania, którego członkowie chwalą Białoruś, Rosję i Chiny chyba też jeśli mówią o wolności biznesu

100mph

Taki troche Getin Bank ;)

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... niewykorzystane okazje biznesowe mogą zrujnować firmę?

Yahoo! to zdecydowanie jeden z pionierów internetu. W Polsce portal ten nigdy tak naprawdę nie zdobył dużej popularności, lecz na świecie odegrał on istotną rolę. Był on pierwszym internetowym gigantem, który przetarł ścieżki dla całej reszty. Założony został już w 1994 roku i początkowo pełnił rolę katalogu stron internetowych, pomagając zwykłym użytkownikom internetu nawigować po coraz bardziej skomplikowanej sieci.

Yahoo powstało w odpowiednim momencie, by w pełni skorzystać z narastającej bańki finansowej na spółkach internetowych. Między innymi z tego powodu przyrost nowych użytkowników portalu był wręcz niesamowity. Za przyrostem tym szły oczywiście pieniądze – zaledwie po 7 latach od założenia, Yahoo wyceniane było na 125 miliardów dolarów! Wówczas nikt nie spodziewał się, że firma doszła do szczytu swojej popularności, której już nigdy nie odzyska. Bowiem niedługo później pękła bańka „dot-com” i wycena firmy poszybowała w dół. Późniejsza historia działalności Yahoo to seria pomyłek biznesowych, które powoli doprowadziły do „upadku” firmy w 2016 roku.

Pierwsza niewykorzystana okazja biznesowa wydarzyła się jeszcze przed pęknięciem bańki, jednakże wspominam o niej tutaj, gdyż okazja ta powtórzyła się już po krachu i… znów władze Yahoo z niej nie skorzystały. Otóż w 1998 roku Yahoo odrzuciło ofertę zakupu firmy Google za 1 milion dolarów, uznając, że ich wyszukiwarka nie jest tyle warta. A wszystko tylko po to, by po czterech latach samemu złożyć ofertę kupna Google, tym razem za kwotę 3 miliardów dolarów. W tamtym czasie założyciele Google oczekiwali jednak co najmniej 5 miliardów dolarów. Firmy znów się nie dogadały i ostatecznie nigdy nie doszło do przejęcia Google przez Yahoo. Dziś Google warte jest ponad bilion dolarów (czyli ponad tysiąc miliardów)

Kolejna niewykorzystana okazja biznesowa wydarzyła się w 2006 roku. Wówczas to Yahoo próbowało przejąć Facebooka za kwotę 1 miliarda dolarów. Oferta ta jednak została odrzucona i ostatecznie strony nigdy nie doszły do porozumienia. W kuluarach mówiło się, że władze Facebooka oczekiwały oferty o 10% wyższej, czyli w wysokości 1,1 miliarda dolarów. Władze Yahoo jednak były nieustępliwe i nie chciały podnieść swojej oferty ani o centa. Przez swoją postawę straciły one możliwość przejęcia Facebooka, który dziś wyceniany jest na około 800 miliardów dolarów.

Z kolei w 2013 roku Yahoo stanęło przed możliwością nabycia Netflixa. Firma jednak zrezygnowała z tego zakupu na rzecz Tumblra. Jak im poszło? Otóż w 2013 roku wydali oni na Tumblr ponad miliard dolarów, tylko po to, by w 2019 roku Tumblr został odsprzedany do WordPressa za kwotę 3 milionów. Musicie więc przyznać, że poszło im nie najlepiej. Jak więc widzimy, od czasów szczytu popularności Yahoo, ich dalsza droga zdaje się być szeregiem kolejnych złych decyzji biznesowych, które ostatecznie doprowadziły do przejęcia Yahoo przez Verizon za kwotę 5 miliardów dolarów. Warto dodać, że kilka lat wcześniej władze Yahoo nie skorzystały z oferty przejęcia Yahoo przez Microsoft za kwotę niemal 50 miliardów dolarów…

#ciekawostinwestycyjne
36d2f206-6b61-4998-85d5-57c318bcc18d
TRPEnjoyer

Seria ciekawostek równie dobrej jakości tak ten zalinkowany obrazek. To nie "niewykorzystane okazje" tylko ich zwykła głupota, a Tumblra zabiła m.in walka z nfsw, gdzie strona w dużej mierze się na tym opierała xD

PanPaweuDrugi

@TRPEnjoyer wszystkie te ciekawostki są porównywalnej jakości.

Misio_Puszysty

@CiekaowstkInwestycyjne Pytanie czy jak by kupili googla albo facebooka to dzisiaj byly by tyle warte czy skonczyly by jak Tumblr i Yahoo bo byly by zle zarzadzane.

bartek555

„Zawsze mialem leb do interesow”

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... pisanie powieści romantycznych może być bardzo dochodowym zajęciem?

Wiele osób może lekceważyć branżę powieści romantycznych ze względu na stereotypowy obraz czytelniczki takich dzieł, tj. samotnej, starszej panny z kotami. Nic jednak bardziej mylnego! Branża ta jest najszybciej rozwijającą się gałęzią literatury fikcji. Szacuje się, że w przeciągu zaledwie dwóch ostatnich lat, niemal podwoił się popyt na romantyczne powieści. Już dziś segment ten wyceniany jest na miliardy dolarów.

Jedną z najbardziej popularnych pisarek romantycznych jest Nora Roberts, autorka niezliczonej ilości powieści, wydawanych pod wieloma różnymi pseudonimami. Nora deklaruje, że pisze książki 8 godzin dziennie, przez siedem dni w tygodniu (nawet podczas wakacji!). Przez tylko dwa pierwsze lata swojej kariery kobieta napisała 23 powieści! Jej tempo pisania było tak duże, że jej wydawca nie nadążał z promocją i publikacją kolejnych książek, toteż zasugerował kobiecie, by część z nich wydać pod innymi pseudonimami. Tak też narodził się między innymi J.D. Robb, to jest jeden z pseudonimów Nory. Robb „jest” autorem aż 53 powieści! A to tylko jeden z jej licznych pseudonimów!

Wiemy więc, że Nora jest bardzo płodną pisarką, ale czy jest równie bogata? W końcu ktoś mógłby pomyśleć, że jej płodność wynika głównie z niskiej rentowności zawodu pisarza. Otóż... nie w tym przypadku. Nora Roberts jest multimilionerką, której udało się zgromadzić za życia majątek szacowany na 400 milionów dolarów. W najlepszych latach swojej kariery, kobieta miała zarabiać aż 30 milionów dolarów rocznie.

Warto nadmienić, że jej pierwsze książki nie cieszyły się zbytnim zainteresowaniem. Ba, kobieta początkowo musiała zadowolić się pisaniem do szuflady, gdyż żaden wydawca nie był zainteresowany ich wydaniem. Na szczęście dla Nory, na rynku pojawił się nowy wydawca, który desperacko szukał nowych twarzy na rynku powieści romantycznych i który dał Norze szansę zaistnienia. Co więcej, pierwsze 23 powieści kobiety przeszły niemal niezauważone, dopiero 24 stała się bestsellerem, który przyniósł jej sławę!

#ciekawostinwestycyjne

Dodatkowa ciekawostka: 16% czytelników powieści romantycznych to mężczyźni.
037606f0-3122-4ea8-b24a-483243d2421b
moll

@CiekaowstkInwestycyjne popatrz jeszcze na Daniel Steel ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować