Zdjęcie w tle
CiekaowstkInwestycyjne

CiekaowstkInwestycyjne

Osobistość
  • 204wpisy
  • 409komentarzy

Wiedza, która zaprocentuje!

Czy wiesz, że…

… ponad połowa Polaków wciąż uznaje telewizję za główne źródło informacji o wydarzeniach w kraju i na świecie?

W 2021 roku Fundacja Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) przeprowadziła sondaż, badający źródła, z których Polacy czerpią wiedzę o świecie. Okazało się, że aż 52% Polaków wciąż czerpie informacje głównie z telewizji. Pomimo tego, że jest to wynik mniejszy niż w latach poprzednich, może on być dużym zaskoczeniem dla młodych Polaków, z których zdecydowana większość (78%) czerpie wiedzę z internetu.

Jest to niepokojące zjawisko z kilku powodów. Przede wszystkim trzeba wspomnieć, że aż 31% Polaków ma dostęp wyłącznie do telewizji naziemnej. W 2022 roku telewizja naziemna składała się z 34 kanałów, z których aż 15 było kanałami Telewizji Polskiej. Na liście kanałów dostępnych w telewizji naziemnej nie znajdziemy zatem żadnej telewizji informacyjnej poza tymi sygnowanymi przez TVP.

Jest to dużo większy problem, niż niektórym może się wydawać. Bowiem wśród osób z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym aż 72% badanych uznaje telewizję za główne źródło informacji. Jeszcze gorzej jest wśród osób z wykształceniem zawodowym, gdzie aż 74% badanych przyznaje, że czerpie wiedzę wyłącznie z telewizji.

I nie ma tu żadnego znaczenia, kto za kim jest lub na kogo głosuje. Chyba każdy przyzna, że sytuacja, w której tak duża grupa ludzi uzależnia swój punkt widzenia na świat od jednego źródła informacji, jest nie do przyjęcia. Jako społeczeństwo powinniśmy dbać o to żeby poszczególne jednostki w tym społeczeństwie były jak najbardziej świadome i odporne na manipulację. Sytuacja, w której tak duża część naszego społeczeństwa uzależnia swoje postrzeganie na świat od jednego źródła informacji jest zaprzeczeniem tych wartości.

I właśnie we Francji drugi epizod z życia osobistego przypomniał mi, jak proroczo przewidziała przyszłość ta stara kobieta, której w Wiedniu nikt nie brał na serio. Był to epizod niepozorny, ale na mnie wywarł wielkie wrażenie. Wiosną 1914 roku pojechałem z moją przyjaciółką do Touraine, na grób Leonarda da Vinci.

Godzinami wędrowaliśmy łagodnym, słonecznym brzegiem Loary i wieczorem byliśmy porządnie zmęczeni. Postanowiliśmy więc pójść do kina w nieco sennym miasteczku Tours, złożywszy uprzednio hołd domowi, w którym przyszedł na Świat Balzac. Było to małe kino na przedmieściu, nie przypominające niczym nowoczesnych pałaców ze lśniącego chromu i szkła. Widownia, mała salka przystosowana do potrzeb kina, była wypełniona publicznością. Siedzieli tu autentyczni „prości ludzie”, robotnicy, żołnierze, przekupki, gawędzili swobodnie i mimo obowiązującego zakazu palenia wypuszczali kłęby niebieskiego dymu z papierosów , „Scaferlati” i „Caporal” w duszne powietrze.

Wyświetlano kronikę filmowa „Nowiny Całego Świata”. Regaty w Anglii: widzowie śmieli się, rozmawiali. Rewia wojskowa we Francji: i tutaj publiczność wykazywała mało zainteresowania. Trzeci obraz: cesarz Wilhelm składa wizytę cesarzowi Franciszkowi Jozefowi w Wiedniu. Nagle zobaczyłem na ekranie znany mi dobrze peron brzydkiego Dworca Zachodniego w Wiedniu i kilku policjantów, którzy czekali na mający nadejść pociąg. Potem zagrała trąbka: to stary cesarz Franciszek Józef przechodzi obok gwardii honorowej, ażeby powitać swego gościa.

Gdy stary cesarz ukazał się na ekranie i, przygarbiony nieco chwiejnym krokiem przeszedł przed frontem gwardii honorowej, mieszkańcy Tours śmieli się dobrodusznie ze starego pana z faworytami. Ale potem na ekranie ukazał się pociąg, jeden wagon, drugi, trzeci. Drzwi salonki otworzyły się i w mundurze austriackiego generała, z podkręconymi wąsami wyszedł na peron - Wilhelm II. W tej samej chwili na ciemnej widowni rozległ się spontaniczny hałas i tupanie. Ludzie wrzeszczeli gwizdali, kobiety, mężczyźni, dzieci szydzili głośno, jak gdyby ktoś obraził ich osobiście.

Dobroduszni mieszkańcy Tours, którzy o świecie i o polityce wiedzieli tylko tyle, ile „stało” w gazecie, w ciągu jednej sekundy jakby stracili rozum. Bylem przerażony. Byłem wstrząśnięty do głębi. Zrozumiałem, jaki zasięg miała szerzona latami propaganda nienawiści, skoro nawet tutaj, w małym miasteczku prowincjonalnym, spokojni mieszkańcy i żołnierze są do tego stopnia podburzeni przeciwko cesarzowi, przeciwko Niemcom, że już przelotny ich widok na ekranie może wywołać aż taką demonstrację. Była to tylko sekunda, jedna, jedyna sekunda. Ludzie śmieli się już teraz z komedii filmowej, trzymali się za brzuchy i walili z uciechy po kolanach, aż trzeszczało. Była to tylko jedna, jedyna sekunda, ale udowodniła mi, jak łatwo można w chwili poważniejszego kryzysu rzucić przeciwko sobie narody mimo prób porozumienia, mimo naszych usiłowań.
~ Stefain Zweig w książce „Świat wczorajszy. Wspomnienia pewnego Europejczyka” opisującej m.in. historię Europy w przeddzień wybuchu I Wojny Światowej.

#ciekawostinwestycyjne
49875932-3a2b-4f29-b04d-f8992ac41ed1
209po

@CiekaowstkInwestycyjne no niby w naziemnej jest kanał wydarzenia 24

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… lody na patyku „wynalazł” 11-latek?

Francis William Epperson to wynalazca pochodzący ze Stanów Zjednoczonych. W dzieciństwie dorabiał, sprzedając lemoniadę. Podczas jednego z chłodniejszych dni w roku Francis zapomniał zabrać lemoniadę z powrotem do domu i pozostawił ją na zewnątrz wraz z drewnianym mieszadłem na całą noc. Ku jego zaskoczeniu, nad ranem spostrzegł, że jego lemoniada zamarzła i że z bryły lodu wystaje drewniane mieszadło.

Tak przynajmniej twierdzi sam Francis, gdyż jego słów w żaden sposób nie da się zweryfikować. Bowiem wydarzenie to pierwotnie nie wpłynęło na jego życie. O całym tym zajściu Francis miał sobie przypomnieć dużo później, gdy już jako dorosły mężczyzna zajmował się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości. Wówczas to na jedną z imprez przyrządził on „lizaki lodowe”, czyli zamrożone lemoniady na drewnianych patyczkach.

Przekąska ta okazała się niebywałym sukcesem na imprezie, co skłoniło Francisa do jej opatentowania. W tym celu założył on firmę Popsicle i do 1924 roku opatentował wszystkie mrożone desery i lody na patyku. Początkowo reklamował on swój produkt właśnie jako „lizaki lodowe” lub też „napoje na patyku”.

Niestety, prowadzenie firmy przerosło możliwości Francisa i zaledwie rok później sytuacja zmusiła go do sprzedaży wszystkich swoich patentów oraz praw do marki Popsicle. „Byłem spłukany i musiałem zlikwidować wszystkie moje aktywa, od tamtej pory już nigdy nie byłem sobą” – tłumaczył później.

Zaś sama marka Popsicle przetrwała i do dziś dostępna jest na rynku i wciąż – pośród tysiąca innych produktów – sprzedaje The Original Popsicle, czyli lodowego lizaka od którego wszystko się zaczęło.

Podczas pisania tej ciekawostki natknąłem się na informację, że Popsicle sprzedaję między innymi lody o smaku kiszonych ogórków. Niestety produkty firmy dostępne są wyłącznie na amerykańskim rynku, stąd też pytanie: czy może ktoś z czytelników #ciekawostinwestycyjne przypadkiem nie przebywa obecnie w Stanach lub Kanadzie i pisałby się na test takiego rarytasu?
7f01d1c4-0644-45f4-b330-3bf89d144760
Mikel

@CiekaowstkInwestycyjne

lody o smaku kiszonych ogórków.


Ju siur że kiszone? Jeżeli chodziło o 'pickles' to bym to tłumaczył jako konserwowe a nie kiszone Oni z kiszonkami to raczej na bakier stoją.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… w Polsce jest coraz mniej sklepów?

Według Głównego Urzędu Statystycznego, supermarketem nazywa się sklep, który posiada ponad 400 metrów kwadratowych powierzchni sprzedaży i który oferuje sprzedaż głównie w systemie samoobsługowym. Jest to o tyle ważne, że choć zwykłych sklepów w Polsce ubywa, to w tym samym czasie supermarkety w Polsce przeżywają swój „złoty wiek” i jest ich więcej niż kiedykolwiek wcześniej w historii.

W 2008 roku w Polsce było niemal 400 tysięcy małych sklepów. Do 2021 roku zniknęło ich prawie 55 tysięcy, z czego 30 tysięcy wyłącznie w latach 2015–2021. Nie można jednak mówić o tym, że Polacy po prostu przestali robić zakupy czy że zaczęli wydawać mniej. Bowiem w analogicznym okresie, od 2008 roku, liczba supermarketów w Polsce podwoiła się! Co więcej, jesteśmy zasypywani raportami, które wskazują, że w Polsce obowiązują znacznie wyższe marże na zakupy w supermarketach niż na Zachodzie. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy może być brak polskiego kapitału na rynku sklepów i supermarketów.

Bowiem choć Biedronka, Żabka czy Stokrotka to sieci sklepów, które występują wyłącznie na polskim rynku i są znane jedynie polskim klientom, to w żadnym wypadku nie są to sklepy znajdujące się w rękach polskiego kapitału. I nie są to odosobnione przypadki sieci sklepów występujących na polskim rynku, którymi zarządza zagraniczny kapitał. ABC, Delikatesy Centrum, Groszek, Lewiatan, Lidl, Kaufland, Selgros i Spar to tylko niektóre z bardziej popularnych sieci sklepów posiadających zagranicznych właścicieli.

Czy zatem w Polsce można jeszcze zrobić zakupy w polskim sklepie? Tak, ale w większości przypadków będzie to bardzo trudne, gdyż liczba polskich sieci sklepów czy supermarketów nie jest długa. Całkiem możliwe więc, że w swojej okolicy nie znajdziesz żadnego sklepu zarządzanego przez polski kapitał. Przykładami takich sieci są: Dino, Frac, Polomarket, Społem, Top Market czy Topaz.

#ciekawostinwestycyjne
8372b703-8629-4235-9d1c-4bd87067f200
Wido

Trochę bez sensu wrzucać do jednego worka biedronkę, która mimo jako 3 największy pracodawca w Polsce odprowadza symboliczne podatki, kupuje produkty głównie zagraniczne (a polskich dostawców wielu wykończyła - przykłady afer w necie) i takie delikatesy centrum, które są na zasadzie franczyzy, czyli prowadzone przez polskiego właściciela, gdzie się znajdzie bardzo dużo lokalnych produktów, a więc też wspierają polski biznes i zatrudniają pracowników na ludzkich warunkach. Jako lokalna patriotką z chęcią kupuje w delikatesach, a biedry nie cierpię, też ze względu na panujący tam syf.

jajkosadzone

@bizonsky

stokrotka jest w miare spoko sklepem, robie tam czasami zakupy.

Stokrotka ma wlasciciela z Litwy.

jajkosadzone

@VonTrupka Akurat nawet wielopaki wychodza drozej niz jedna sztuka u konkurencji.

@ziel0ny to akurat prawda, ze to jest u nich plus- ale to tez jest poklosie zakazu handlu- w koncu sa nie tylko sklepem, ale i barem czy placowka pocztowa:)

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Czy wiesz, że…

… pierwsze złote monety weszły do użytku już w VI w. p.n.e.?

W języku polskim występuje słowo „krezus”, którego definicja to „człowiek bardzo bogaty”. Nie wiele osób zdaje sobie jednak sprawę, że słowo to odnosi się do postaci historycznej, która żyła w VI wieku przed naszą erą.

Otóż Krezus był ostatnim królem starożytnej Lidii, królestwa położonego na terenach dzisiejszej Turcji. Jego ojcem był Alyattes II, założyciel Imperium Lidyjskiego, o którego bogactwie krążyły legendy. Krezus odziedziczył więc po swoim ojcu nie tylko imperium, ale również niesłychane bogactwo.

Skąd wzięło się bogactwo Lidijczyków i ich władców? Z podbojów? Z handlu? Ze świetnej dyplomacji? Nic bardziej mylnego. O ile w późniejszym okresie rzeczywiście Królestwo Lidii przeprowadziło szereg zwycięskich wojen, które oczywiście poskutkowały obfitymi łupami wojennymi, to początkowo ich bogactwo wzięło się z rzeki. Tak, dobrze przeczytaliście. Lidijczycy wydobywali złoto z małej rzeki Paktol, która przepływała przez stolicę Lidii. A dokładniej rzecz ujmując, wydobywali elektrum, czyli stop złota i srebra z domieszką miedzi i żelaza.

W pewnym momencie posiadali oni tak dużo tego stopu, że Alyattes II postanowił bić z niego monety. Do dziś wierzymy, że był on wynalazcą mennictwa. Problem polegał na tym, że ciężko było oszacować wartość takich monet ze względu na ich różny skład. Dopiero Krezus udoskonalił pomysł swojego ojca, wprowadzając produkcję złotych monet. Jeżeli wierzyć legendom, oczyszczał on złoto ze srebra za sprawą gotowania elektrum w słonej wodzie. Nie jestem w stanie ocenić, na ile to prawdziwa informacja, ale wierzę, że ktoś z czytających ten artykuł okaże się chemikiem-hobbystą i wyjaśni tę kwestię.

W każdym razie to Krezus był władcą, który wybił pierwsze złote monety. Co więcej, później produkował on także srebrne monety w różnych nominałach (wagach). Co ważne, oba rodzaje monet wybijał w zunifikowanej postaci, co czyniło je pierwszym na świecie systemem pieniężnym opartym na dwóch metalach.

Pierwszą złotą monetą był zatem krezeid, który ozdobiony był wizerunkiem ryczącego lwa i stojącego dumnie byka. Jeden złoty krezeid wart był 10 srebrnych krezeidów o wadze 10,7 grama.

Jeżeli macie chwilę wolnego czasu, zachęcam was do poczytania na temat starożytnej Lidii, jej mieszkańców i władców. Ich historia pełna jest niesamowitych wydarzeń, z których wiele przeszło później do mitologii greckiej. Ja muszę przyznać, że naprawdę świetnie się bawiłem, poznając postać Krezusa i jego przodków. Miłej zabawy!

#ciekawostinwestycyjne

*- według mitologii, to właśnie w tej rzece miał wykąpać się Midas, żeby pozbyć się daru zamieniania wszystkiego co dotknie w złoto.
62b0ec1c-841e-4955-9e6b-72ddaf8abd12
Rashan

Kaczor Donald też swoje wiedział o Lidii.

aac63908-50c7-44ca-b74f-3f44e12ee05d

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… polskie miasta wojewódzkie toną w długach?

Fundacja Wolność, pochodząca z Lublina, to pozarządowa organizacja, której misją jest popularyzacja jawności i zasad dobrego rządzenia. „Chcemy, aby ludzie mieli wiedzę o samorządzie, motywację oraz bezpośredni wpływ na decyzje, władze, wydatki oraz swoje otoczenie” – możemy przeczytać na ich stronie internetowej. I choć Fundacja Wolność skupia się głównie na działalności związanej z miastem Lublin, czasami – tak jak w tym przypadku – sporządza ona też raporty dotyczące całego kraju.

Otóż w listopadzie 2022 roku fundacja przygotowała analizę dotyczącą zadłużenia największych miast w Polsce. Okazało się, że w latach 2022–2023 ich zadłużenie wzrośnie o niemal 9 miliardów złotych! Co więcej, w sześciu miastach kwota ta przekroczyła już 80% planowanych dochodów na rok 2023. Rekordzistą w tym przypadku jest Toruń, którego zadłużenie wynosi 88% dochodów. Za Toruniem plasują się takie miasta jak Łódź (86%), Szczecin (84%), Lublin (83%), Kraków (82%), czy Wrocław (80%).

W Lublinie sam koszt obsługi zadłużenia (tj. spłata odsetek) pochłonie niemal 6% wszystkich dochodów miasta na rok 2023. Sprawa wygląda nie wiele lepiej w Toruniu (5,8%), Krakowie (5%) czy Kielcach (4,8%). Szacuje się, że przeciętny mieszkaniec Krakowa będzie musiał w ciągu roku oddać 501 złotych na rzecz samej obsługi zadłużenia zaciągniętego przez miasto.

Z kolei najmniej zadłużonymi dużymi miastami w Polsce są: Olsztyn (z zadłużeniem sięgającym 17% dochodów na rok 2023), Katowice (31%) i Warszawa (34%). W Olsztynie spłata odsetek nie przekracza jednego procenta rocznych dochodów miasta.

Cały raport możecie znaleźć pod tym adresem: https://fundacjawolnosci.org/w-przyszlym-roku-zadluzenie-najwiekszych-miast-w-polsce-wzrosnie-o-8-miliardow/ .

Jeżeli mieszkacie w mniejszej miejscowości, chętnie usłyszę, jak zadłużenie wygląda w waszej gminie. Informację taką powinniście być w stanie znaleźć w budżecie gminy na rok 2023. W przypadku mojej miejscowości zadłużenie to wynosi poniżej 30% i dodatkowo na rok 2023 zaplanowana została delikatna spłata tego zadłużenia.

#ciekawostinwestycyjne
70230406-9c3b-42f4-aae3-b62896660dbe
tomilidzons

@CiekaowstkInwestycyjne Warto dodać że zedłużenie samorzadów rośnie przez inflacje (a przede wszystkim wzrost cen energii) oraz polski ład, po którym samorządy mają mniejszy dochód (w 2022r mieli 13% mniej niz w poprzednim roku, w 2023r budżety też będą mniejsze niż roku poprzednim)

Usted

@CiekaowstkInwestycyjne z drugiej strony, potem jedziesz z Lublina do Olsztyna i jakbyś cofnął się 20 lat. Lublin fajnie się rozwija, czuć potencjał, jest nowocześniej. Olsztyn to taka duża wieś. Wydaje mi się, ze aktualne poczynania prezydenta Lublina są na prawdę niezle.

Futri

Szczecin top zadłużenie JAK?! Tu nic nie ma skąd tak kwota gdzie :x

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… standardowy kod PIN składa się z 4 cyfr tylko dlatego, że był to najdłuższy ciąg liczb, jaki żona wynalazcy bankomatu była w stanie zapamiętać?

John Shepherd-Barron urodził się w 1925 roku w Indiach, które wówczas były jeszcze częścią Brytyjskiego Imperium. Jego ojciec był głównym inżynierem Komisji Portowej w Bengalu, a matka była utytułowaną tenisistką. Można więc śmiało powiedzieć, że pochodził z dobrze sytuowanej, inteligenckiej rodziny.

Mężczyzna, zaraz po II Wojnie Światowej, w której brał czynny udział jako żołnierz 159. Pułku Spadochronowego, zaczął pracę dla De La Rue, tj. dla brytyjskiej firma produkującej fizyczne rozwiązania do ochrony towarów, handlu i tożsamości. Karierę zawodową rozpoczął jako stażysta, ale w szybkim tempie awansował do pozycji dyrektora.

John, już jako dyrektor w De La Rue, pewnego dnia spóźnił się do banku, co uniemożliwiło mu wypłatę gotówki tego dnia. To bardzo go poirytowało. Myśl o niemożności wypłaty własnych pieniędzy nie chciała odpuścić i prześladowała go przez cały dzień. W pewnym momencie, relaksując się podczas kąpieli w wannie, wpadł na genialny pomysł (eureka?).

Nasunęło mi się, że musi być sposób, aby wypłacić swoje własne pieniądze, gdziekolwiek na świecie czy w Wielkiej Brytanii. Wpadłem na pomysł automatu z czekoladą, ale zamiast czekolady wydającego gotówkę

Tak też zrobił, i w 1967 roku przed Barclays Bank w Enfield stanął pierwszy De La Rue Automatic Cash System, czyli dzisiejszy bankomat. Początkowo urządzenie działało za pomocą jednorazowych żetonów, przypominających swoim wyglądem czeki. Co kontrowersyjne – pierwsze takie czeki były nasączone radioaktywnym węglem-14. „Musiałbyś zjeść 136 000 takich czeków, żeby miało to na ciebie jakikolwiek wpływ” – tłumaczył John Shepherd-Barron.

Początkowo PIN składał się z 6 cyfr, jednak żona Johna stale miała problemy z ich zapamiętaniem. Z tego powodu ciąg liczb skrócono do czterech. W pewnym momencie bankomaty zaczęły rozprzestrzeniać się po świecie (pierwszy bankomat poza Wyspami Brytyjskimi powstał w Zurychu), a że były one kopiowane 1:1, to idea 4-cyfrowego PIN-u rozniosła się po świecie i weszła niejako do standardu.

Historia ta niesie w sobie tyle ciekawostek, że aż ciężko powiedzieć, która z nich najbardziej mnie zaskoczyła. Radioaktywne czeki, bankomaty jako tak nowy wynalazek, czy też może fakt, że 4-cyfrowy PIN nie jest wynikiem badań na temat bezpieczeństwa naszych pieniędzy, a jest wyłącznie wynikiem preferencji użytkowych jednej osoby! A co was w tej historii najbardziej zaskoczyło?

#ciekawostinwestycyjne
65db0ac1-4de6-4b65-8440-9e2b5a903c8c
kuba-brylka

Fajna ciekawostka, chujowa grafika, pozdrawiam

sireplama

Lol... śmiechem z grafiki:) Piorun ode mnie :]

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… można utopić pół miliona złotych w piramidzie finansowej dla wartego tysiąc złotych telewizora?

Witold W. to biznesmen i polityk, który w końcowym etapie swojego politycznego życia był członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Czynnym politykiem został już w 2006 roku, kiedy to po raz pierwszy objął stołek radnego sejmiku wojewódzkiego. Funkcję tą pełnił nieprzerwanie przez 3 kadencje. W 2007 i 2011 roku startował do Sejmu, jednak dwukrotnie nieskutecznie.

Jako biznesmen początkowo zajmował się wyłącznie handlem samochodami poleasingowymi. W późniejszym czasie jednak rozszerzył działalność o kredyty, leasingi itp. Gdy jego biznes zaczął nabierać wiatru w żagle, całkowicie przerzucił się do branży pożyczkowej, gdzie udało mu się zbudować ogólnokrajową rozpoznawalność. W. miał jednak apetyt na władzę, z tego powodu utworzył gazetę „Po Prostu Informacje”. Gdy tworzenie gazety od zera nie poszło mu najlepiej, postanowił przejąć dobrze funkcjonujący lokalny tygodnik „Komu i Czemu”. I tym razem przedsięwzięcie to zakończyło się klapą – ludzie widocznie nie chcieli kupować gazety od polityka. Ten zmuszony niskim popytem na pismo – najpierw obniżył jego cenę o połowę, a następnie zaczął rozdawać je za darmo. Wówczas to zaczęły się pierwsze problemy finansowe mężczyzny, któremu powoli brakowało pieniędzy na wypłaty dla swoich pracowników.

Na jego nieszczęście chwilę później na świecie wybuchł również wielki kryzys finansowy, który wydawał się być gwoździem do trumny polityka. Na jego skutek Getin Bank, partner Witolda w jego pożyczkowym biznesie, wypowiedział mu umowę na pośrednictwo finansowe. W. został więc bez środków do życia. W później czasie – podczas śledztwa – biegli rewidenci ustalili, że w tym okresie życia mężczyzna miał niemal 2,5 miliona długu i praktycznie zerowe przychody. A przecież z czegoś trzeba żyć, prawda?

Z tego założenia wyszedł W., który poszedł po linii najmniejszego oporu i założył jedną z najbardziej prymitywnych piramid finansowych w historii Polski. Śledczy nie mogli mieć wątpliwości, że działalność polityka nie jest legalna, pomimo tego pozwolili mu prowadzić ten biznes przez niemal 6 lat i oszukać kilkudziesięciu ludzi na łączną kwotę ponad 6 milionów złotych.

Zaćmiło mnie, zanosiłem mu te pieniądze, chociaż mogłem podejrzewać, że to się źle skończy, w sumie 569 tysięcy złotych. W reklamie zobaczyłem, że ci, którzy wpłacą wystarczająco dużo, otrzymają w nagrodę telewizor. Taki za tysiąc złotych, ale płaski, nowoczesny. Jak poszedłem tam pierwszy raz, to rzeczywiście te pudelka z telewizorami stały. Wcześniej straciłem spore pieniądze na akcjach. Zobaczyłem reklamę, potem rozmawiałem ze znajomym, który pożyczył mu pieniądze. On powiedział, że to radny sejmiku wojewódzkiego z PiS, że co niedzielę chodzi do kościoła. Zostawiłem u niego 569 tysięcy złotych, nie licząc odsetek wynikających z umów. Śni mi się to po nocach. To było kilka miesięcy po Amber Gold, ale ten znajomy tak dobrze o W. opowiadał, był zadowolony, a ja chciałem się odbić. Kupił mnie tymi procentami, przyznaję. Zeznania w komendzie policji składałem już kilka razy. Policjantom powiedziałem to samo co panu, pokazałem te same dokumenty. Nie stać mnie na założenie sprawy, bo musiałbym wpłacić 5 procent kosztów sądowych od sumy, którą jest mi winien Factor. To prawie 30 tysięcy, a ja mam zaledwie kilka tysięcy na koncie. Wiem, że jestem frajerem. Myśli pan, że odzyskam pieniądze?
- pytał jeden z poszkodowanych przez Witolda inwestorów.

#ciekawostinwestycyjne
5ac3be04-a0cc-4372-a1e9-a436928e30b8
kermelanik

Zatrzymałem się na "radny z PiS". Zaskakujące.

jajkosadzone

Mam nadzieje, ze to jest wymyslona historia, no nie mowice ze nie.

I ten argument z kosciolem- no kurwa to soe nie dzieje naprawde

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… na darmowych butach można nieźle zarobić?

W 2006 roku Blake Mycoskie wybrał się na wakacje do Argentyny. Tam spotkał wolontariuszkę, która rozdawała buty biednym dzieciom. Dowiedział się wówczas, że brak obuwia jest jednym z głównych czynników chorobotwórczych wśród dzieci. Przejęty ich losem, Blake zaoferował swoją pomoc. W tym celu zaprojektował proste buty-espadryle*, które zamierzał sprzedawać na rynku amerykańskim. Zarobione w ten sposób pieniądze planował przeznaczyć na pomoc dla biednych dzieci z rozwijających się krajów Ameryki Południowej.

Niesiony szczytną ideą, Amerykanin po powrocie do kraju założył firmę TOMS Shoes z nietypowym modelem biznesowym: „one for one”. Oznaczało to, że firma sprzedawała nie tylko buty, ale i obietnicę, że podaruje potrzebującym dzieciom taką samą ilość par butów, jaką tylko uda się jej sprzedać. Pomysł chwycił i w pierwszym roku funkcjonowania firma sprzedała 10 tysięcy par butów i tyle samo też podarowała biednym dzieciom w Argentynie. Do 2012 roku firma rozdała ponad 2 miliony par butów w krajach rozwijających się.

Do tej pory wszystko wygląda kolorowo, jednak prawda nie zawsze jest tak słodka, jak wygląda na pierwszy rzut oka. Otóż na firmę spadła fala krytyki, zarzucając TOMS Shoes skapitalizowanie cierpienia biednych dzieci. Fala ta nasiliła się w 2014 roku, kiedy Blake Mycoskie sprzedał 50% udziałów w firmie za sprawą transakcji opiewającej na 625 milionów dolarów (z czego 300 trafiło bezpośrednio do majątku Blake’a)!

Jednak nie był to jedyny argument osób krytykujących model „one for one”. Okazało się bowiem, że model ten potępiły również osoby czynnie zaangażowane w pomoc krajom rozwijającym się. Uznały one, że model TOMS Shoes jest zaprojektowany nie po to, by walczyć z podstawowymi przyczynami ubóstwa, ale by sprawić, że konsumenci firmy będą się czuli dobrze. Jedno z badań mówiło: „darowizny rzeczowe mogą wykazywać negatywne efekty zewnętrzne na psychikę odbiorców, nieumyślnie zwiększając poczucie zależności od zewnętrznych darczyńców”. Badanie to wykazało również szkodliwy wpływ modelu „one for one” na lokalne rynki obuwnicze.

Ostatecznie, pod falą krytyki i nie sprzyjającej firmie prasie naukowej, TOMS Shoes zdecydowało się odejść od modelu biznesowego „one for one” w 2019 roku. Co prawda, nigdy nie udało się znaleźć żadnego statystycznie istotnego wpływu TOMS Shoes na poprawę sytuacji w krajach rozwijających się, ale z pewnością udało się poprawić sytuację założyciela firmy, Blake'a Mycoskie, który dzięki temu modelowi biznesowemu stał się multimilionerem…

#ciekawostinwestycyjne

*Espadryle to buty wynalezione prawdopodobnie w Hiszpanii. We wczesnych latach dwutysięcznych były one niezwykle popularne w Argentynie, zwłaszcza że koszt ich wyprodukowania nie był wygórowany. Dziś espadryle można spotkać niemal wszędzie na świecie. Całkiem możliwe, że główną rolę w popularyzacji tego rodzaju obuwia na świecie odegrał właśnie Blake Mycoskie.
e8840189-8b37-4272-b3c7-caa591725d99
VonTrupka

No tak, dzieciakom bez butów na pewno lokalni producenci odpalą parkę za frajer.

A jak nie, to na pewno uciułają na zakup butów.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… niemal połowie wszystkich średnich miast w Polsce grozi depopulacja?

W Polsce za miasto średniej wielkości uważa się ośrodek, który gromadzi ponad 20 tysięcy ludzi. Wyjątek stanowią miasta na prawach powiatu; w tym przypadku wystarczy, że zamieszkuje je ponad 15 tysięcy ludzi, by włączyć je do grona polskich średnich miast.

W 2017 roku powstała analiza Polskiej Akademii Nauk dotycząca miast tracących funkcje społeczno-gospodarcze. Jej autorem jest profesor Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN.

W raporcie tym możemy przeczytać, że w Polsce obecnie znajduje się 252 średnich miast, z czego aż 122 grozi depopulacja i utrata funkcji społeczno-gospodarczych. Wśród pierwszej piątki miast najbardziej zagrożonych znajdują się: Prudnik w województwie opolskim, Hajnówka w województwie podlaskim, Bartoszyce i Kętrzyn, oba z województwa Warmińsko-Mazurskiego, oraz Przemyśl w województwie podkarpackim. Całą listę można znaleźć pod tym adresem: https://samorzad.pap.pl/kategoria/praca/122-miast-srednich-tracacych-funkcje-spoleczno-gospodarcze .

Jeśli miasto pięciotysięczne, a jest takich w Polsce wiele, straci 3 tysiące mieszkańców, absolutnie nic mu się nie stanie. Ale jeśli w mieście pięćdziesięcio- czy stutysięcznym liczba ludności spadnie o 30 procent, będzie to olbrzymi kłopot. W takie miasto zainwestowano w infrastrukturę, sieci komunikacyjne i kanalizacyjne. To wszystko zostało skrojone na te 50, 100 tysięcy ludności. Jeśli drastycznie ubędzie mieszkańców, okaże się, że jest za dużo szkół, dróg i tak dalej. Tego nie da się zlikwidować; trzeba utrzymywać, restrukturyzować, zmieniać funkcje na inne, a to jest bardzo kosztowne. Dodajmy do tego starzenie się populacji. Z czego mamy dochody gminne? Z podatków. Gdy mniej ludzi pracuje, bo więcej jest na emeryturze, wpływy maleją. Z czego więc utrzymać infrastrukturę?
 – pyta profesor Śleszyński.

#ciekawostinwestycyjne
68133a0f-cc83-4992-90ed-6b6baa4b3c05
Daewoo_Esperal

Mojego 47 tysięcznego nie ma na liście :) co prawda co roku piszą, że się wyludnia ale to gówno prawda, ludzie przeprowadzają się do okolicznych wsi a mieszkania wynajmują więc trudno oszacować faktyczną liczbę

bimberman

to zdanie troche chyba nieprawdziwe:

 Z czego mamy dochody gminne? Z podatków. Gdy mniej ludzi pracuje, bo więcej jest na emeryturze, wpływy maleją. Z czego więc utrzymać infrastrukturę?

od kiedy emeryci nie płacą podatków ? gminy pobierają podatki od nieruchomości itd

czy o czymś zapomniałem ?

https://www.infor.pl/prawo/gmina/abc-gminy/252128,Dochody-Gminy.html

DeGeneracja

@CiekaowstkInwestycyjne Artykuł z 2017 roku

Zaloguj się aby komentować

Hej, obiecuję, że dziś już ostatnia ankieta. Więcej już spamować na tqagu nie będę ᕦ( ͡° ͜ʖ ͡°)ᕤ

Tradycyjnie 24h i dostosuję się do zwycięskiej opcji.

#ciekawostinwestycyjne

Ciekawostki z...

63 Głosów
Mikel

Dla mnie te obrazki AI właśnie nadają cały klimat tym ciekawostkom. Przyciągają moją uwagę, a o to teraz chodzi w mediach. Jeżeli obrazek jest na temat i przyciąga uwagę, to jest to chyba lepsze niż clickbaitowy tytuł, który robi z czytelnika debila?


Nie rozumiem bóldupienia, bo komuś nie podoba się Twój styl wpisów. Odwraca uwagę? I dobrze, taki jest cel - a nie robisz tego nachalnie czy kontrowersyjnie, dlatego dla mnie to bezpodstawny bólduping. Po prostu obrazek wygenerowany przez AI, który przedstawia z pewną dozą artystycznej interpretacji, sytuację którą opisujesz.


I tak na początku wpisów zadajesz 'clickbaitowe' pytania, choć trudno mi to nazwać clickbaitem. Artykuły onetu/wp mają clickbaitowe tytuły - budząc ciekawość zmuszają do czytania ale w ogóle jej nie zaspokajają bo celem jest zatrzymanie czytelnika a nie przedstawienie informacji o której szukał. Natomiast u Ciebie cały ten tekst jest odpowiedzią na pytanie, które zadajesz na początku. To też bardzo szanuję.

Zaloguj się aby komentować

Hej, jako że coraz częściej pod ciekawostkami pojawiają się nieprzychylne komentarze dotyczące postowanych obrazków generowanych przez AI, krótka ankieta. Chcecie żebym kontynuował ciekawostki z obrazkami generowanymi przez AI, czy może z prostą grafiką "Ciekawostki Inwestycyjne", którą zapostuje w tym wpisie?

Głosowanie potrwa 24 h po których dostosuję się do opcji, która wygra w ankiecie ; -)

#ciekawostinwestycyjne
657ebdd9-fc79-42a2-a665-7dc4d5130daa

Ciekawoskti z...

75 Głosów
hellgihad

@CiekaowstkInwestycyjne Dobrze jest, nie wiem kto się przywala do tego. Zdecydowanie wolę jakiś obrazek nawet mało związany z tematem niż taką planszę za każdym razem. W końcu tu chodzi o wrzutę i tekst a nie jakąś ilustracje, lol.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… wydalenie z seminarium może mieć ogromny wpływ na życie wszystkich fanów pizzy na świecie?

Z pewnością historia Toma Monaghana nie wpłynęła na świat do tego stopnia, co losy pewnego austriackiego akwarelisty, który po niedostaniu się do akademii sztuk pięknych wybrał inną, mniej artystyczną ścieżkę kariery. Niemniej jednak, wpłynęła ona na fanów pizzy na całym świecie, gdyż sieć pizzerii założona przez Toma dzisiaj operuje w około 90 krajach!

Wszystko to mogłoby nie mieć miejsca, gdyby nie wydalenie Toma z seminarium duchowego z powodu serii naruszeń dyscypliny. Niestety, prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, jakie to były przewinienia. Wiemy jednak, że Tom nie znalazł się w seminarium przez przypadek, gdyż nawet po nim mężczyzna całe swoje późniejsze życie kierował się katolickimi zasadami. Po przejściu na emeryturę zrzekł się nawet większości swojego majątku na rzecz różnych katolickich inicjatyw edukacyjnych.

Ale po kolei. Tom Monaghan urodził się w 1937 roku w niezbyt zamożnej rodzinie. Kiedy miał zaledwie cztery lata, zmarł jego ojciec. Na skutek tego wydarzenia trafił do sierocińca prowadzonego przez zakonnice, z którego wyciągnęła go matka dopiero po sześciu latach. To w sierocińcu jedna z zakonnic przekonała chłopca do dedykowania swojego życia Bogu. Wówczas nikt nie mógł przypuszczać, jak duży wpływ na jego późniejsze życie miała ta obietnica.

Gdy dorósł, postanowił wstąpić do seminarium duchownego i zostać księdzem. Po wydaleniu z seminarium, nie mając większych planów na życie, Tom postanowił wstąpić do wojska. Odsłużył tam trzy lata, nim wrócił w rodzinne strony. Po powrocie postanowił zostać architektem i zapisał się na Uniwersytet w Michigan. Mężczyzna jednocześnie studiował i pracował jako dostawca pizzy. To podczas jednej z dostaw poznał swoją przyszłą żonę, z którą ma dziś czwórkę dzieci.

W pewnym momencie, wraz z bratem, zdecydowali się na zakup pizzerii od swojego szefa. Prawdopodobnie decyzja ta była motywowana obawą utraty pracy po zamknięciu pizzerii. Tom postanowił więc sam spróbować swoich sił w tym biznesie. Jak mu poszło? Początkowo nie najlepiej. Pizzeria przynosiła ogromne straty, co zmusiło Toma do zrezygnowania ze studiów. Ironia losu: mężczyzna postanowił rozwozić pizzę, żeby mieć z czego utrzymać się na studiach, a ostatecznie musiał rzucić studia, żeby rozwozić pizzę.

W tym przypadku jednak nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bowiem niedługo później pizzeria zaczęła odbijać się od dna i zaczęła przynosić zyski. Mniej więcej tym okresie z prowadzenia biznesu wycofał się brat Toma, który nie chciał poświęcić swojego etatu listonosza na rzecz rozwijania niepewnego biznesu. Sam Monaghan był jednak nieustępliwy. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę i pierwsze zyski z pizzerii przeznaczył na otworzenie dwóch kolejnych lokali, tym razem już pod zmienioną nazwą, obowiązującą do dziś, tj. Domino's Pizza. Reszta to już dobrze znana historia.

Dziś Domino's Pizza jest warta około 14 miliardów dolarów. Sieć posiada około 20 tysięcy lokali na całym świecie i generuje rocznie ponad 4 miliardy dolarów obrotu.

#ciekawostinwestycyjne
9ac8f659-ce65-463a-b036-ce92fb9009b5
em-te

Obrót nie ma znaczenia. Jaki jest zysk?

Kremovka

A braciszek nie odezwał się po swoje jak interes zacząć przynosić zyski?

jajkosadzone

Pizza z parowkami w brzegach.

Super sprawa.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… na skutek działań Saddama Husajna zbankrutował jeden z najnowocześniejszych zakładów konstrukcji stalowych w Polsce?

W latach 70. ubiegłego wieku w Radomsku, w województwie łódzkim, rozpoczęto budowę Mostostalu. Zakład, który miał tchnąć w miasto nowe życie, okazał się jednym z najbardziej pechowych przedsięwzięć w Polsce, głównie ze względu na ramy czasowe, w których powstawał.

Mostostal Radomsko osiągnął pełnię swoich możliwości dopiero pod koniec lat 80., czyli w momencie, gdy w Polsce doszło do istotnych zmian ustrojowych. Wówczas zakład zatrudniał ponad 1600 pracowników, zaangażowanych w produkcję konstrukcji stalowych dla… Związku Radzieckiego. Niestety, nie bez powodu w tamtym okresie krążyło powiedzenie, że „ruble są jak wróble”, co miało oznaczać ich niską, wręcz znikomą wartość. Bowiem w latach 90. zaczęły królować te firmy, które produkowały na zachód i zarabiały w dolarach.

Z tego powodu Mostostal w Radomsku szybko popadł w problemy finansowe i już w 1990 roku rozpoczęły się chwilowe przestoje w pracy i kłopoty z wypłatami pensji. W momencie, gdy wydawało się, że sytuacja jest już nie do odratowania, nastąpił cud. Zakładowi udało się uzyskać duży kontrakt w Iraku, co najważniejsze – płatny w dolarach.

Nie było nawet czasu na świętowanie. Cały zakład błyskawicznie powrócił do pracy, aby jak najszybciej ukończyć zlecenie i znów stanąć na nogi. Niestety, 2 sierpnia 1990 roku wybuchła pierwsza wojna w Zatoce Perskiej. Saddam Husajn napadł na Kuwejt, co poskutkowało międzynarodowymi sankcjami na Irak. Polska do tych sankcji się przyłączyła, pozostawiając Mostostal Radomsko z pełnymi magazynami gotowych konstrukcji, za które jednak nikt nie miał zamiaru zapłacić…

Może brzmi to nieprawdopodobnie, ale zakład, którego majątek szacuje się na sto dwadzieścia miliardów starych złotych, zajmujący powierzchnię czterdziestu hektarów, posiadający 519 mieszkań zakładowych i hotel robotniczy, upadł. Był zbudowany na potrzeby ZSRR, a rozpad tego systemu przyczynił się do upadku firmy. Do tego dołożyły się sankcje wobec Iraku.
~ 1993 rok, Grzegorz Zbroja, przewodniczący Komisji Zakładowej „Solidarność”

#ciekawostinwestycyjne #ciekawostinwestycyjne
d1a14038-b7da-41fb-974b-d883a129da15
Artic

Sto dwadzieścia miliardów starych złotych to 1,2 miliona na dzisiejsze

Kemot

Czy obecna firma budowlana Mostostal Warszawa to jakaś pochodna wspomnianej firmy?

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… istnieje profesor, który otrzymał pokojową nagrodę nobla za stworzenie banku udzielającego pożyczek oprocentowanych na 20%?

Dziedziczenie biedy to proces, w którym ubóstwo jest przekazywane z pokolenia na pokolenie, utrwalając się w strukturze społecznej rodziny lub społeczności. Jest to zjawisko wynikające z kombinacji wielu czynników, takich jak brak dostępu do edukacji, niskiej jakości opieki zdrowotnej, czy też braku kapitału startowego.

Tematem tym w latach 70. ubiegłego wieku zainteresował się profesor Muhammad Yunus, który postanowił wyruszyć w teren, do biednych, hinduskich wiosek, i na własnej skórze przekonać się jak z tą biedą naprawdę jest. Podczas swoich badań poznał on wiele przedsiębiorczych ludzi, którym do wyrwania się z biedy brakowało jedynie odrobiny kapitału, którego nikt nie chciał im jednak pożyczyć. Przypadkiem takim była między innymi Sufiya Begum, która produkowała meble z bambusa, a której do wydostania się z cyklu biedy brakowało… 27 centów. To właśnie dla takich przypadków, Muhammad postanowił otworzyć Grameen Bank.

Grameen Bank to instytucja bankowa mająca na celu walkę z ubóstwem poprzez udzielanie małych pożyczek dla najbiedniejszej warstwy społecznej. Co ważne, te pożyczki udzielane są każdemu z jakimkolwiek pomysłem na wyjście z biedy, bez potrzeby posiadania jakiegokolwiek zabezpieczenia finansowego. Na pierwszy rzut oka taki biznesplan zdaje się prosić o bankructwo, dlaczego więc tak się nie dzieje?

Otóż istnieje kilka wymagań, które jednak trzeba spełnić, żeby móc starać się o pożyczkę. Zdaję się, że najbardziej znaczącym jest to, że Grameen Bank nie pożycza pieniędzy bezpośrednio pojedynczym osobom, a tylko grupom ludzi. Tak więc, jeżeli chcesz się starać o pożyczkę, musisz znaleźć minimum 4 inne osoby w lokalnej społeczności, które także są nią zainteresowane. Dopiero zebrani w taką „grupę wsparcia” możecie starać się o indywidualne pożyczki. I choć żadna z osób nie jest odpowiedzialna za dług kogokolwiek ze swojej grupy, to na skutek braku spłaty zadłużenia przez kogoś z grupy – tracisz możliwość wzięcia kolejnych kredytów w Grameen Banku. Nie dzieję się to jednak zbyt często, gdyż aż 97% ludzi oddaje na czas pożyczone pieniądze.

Innymi metodami, które mają zwiększyć liczbę osób oddających pieniądze są m.in. konsultacje biznesowe podczas zawierania pożyczki, oraz regularne kontrole osób zakredytowany, które mają sprawdzić jak idzie im rozwój ich biznesu i ewentualnie wspomóc radą. Oprócz tego każda osoba starająca się o kredyt zobowiązana jest do złożenia przysięgi, w której m.in. obiecuje, że pośle wszystkie swoje dzieci do szkoły (jeden z głównych powodów dziedziczenia biedy). Ponadto osoby starające się o kredyt są zachęcane do brania udziału w wyborach.

Jak więc wygląda działalność Grameen Banku w liczbach? Otóż od momentu powstania do dnia dzisiejszego bank udzielił pożyczek w wysokości niemal 37 miliardów dolarów. Pożyczek tych udzielił niemal 11 milionom obywateli, z których aż 97% stanowiły kobiety. Bank ze swoimi pożyczkami działa w ponad 81 tysiącach hinduskich wiosek, co stanowi 94% całości. Całkiem nieźle jak na biznes, który przez wielu oceniany był jako niedorzeczny i nie mający szansy przetrwania.

#ciekawostinwestycyjne
85740575-8616-48fc-b091-ee1b3b66286e
KLH

"Przykłady negatywnych efektów pożyczki w Grameen Bank, jak i krytyka postępowania instytucji jest zawarta w filmie dokumentalnym Fanget i mikrogjeld produkcji Norsk Rikskringkasting. Idea Yusufa Muhammada i zasady działania Grameen Bank mogą być traktowane z jednej strony jako utopia, a z drugiej – jako zawoalowana humanitarnymi ideami chęć osiągania zysków na niewiedzy kredytobiorców. Ze względu na częsty analfabetyzm i niemożliwe przez kredytobiorców zrozumienie umowy kredytowej oraz wysokie oprocentowanie >60% pożyczka zamiast wyciągać z ubóstwa pogłębia je.

Niepłacenie rat powoduje naciski: pobicia, groźby, a nawet zajęcie domu.

Według badań zaledwie pięciu rodzinom na 60 udaje się polepszyć swoje życie. 2/3 rodzin nie zauważa zmiany, a standard życia pozostałej części uległ pogorszeniu. Thomas Ditcher przeprowadził na ten temat badania trwające kilkanaście lat. Wynika z nich, że tylko niewielkiej części udaje się efektywnie wykorzystać środki. U większości ludzi pożyczki znacznie utrudniły życie pożyczkobiorcom.

Grameen Bank skutecznie unika płacenia podatków posługując się kreatywną księgowością.

Firma chwali się tysiącami klientów, którym udało się polepszyć komfort życia, jednocześnie unikając podania liczby klientów (których szacuje się w milionach), którym komfort życia po zaciągnięciu kredytu znacznie się pogorszył."

CiekaowstkInwestycyjne

@KLH udało mi się znaleźć tylko taką polemikę: https://www.spiegel.de/international/business/microfinance-guru-under-pressure-muhammad-yunus-fights-to-save-his-reputation-a-734650.html

https://www.telegraphindia.com/world/hasina-hits-yunus-breaks-silence/cid/458735


Niby miało być jakieś śledztwo, więc wydaję mi się, że sprawa by się już wyjaśniła po 13 latach, gdyby coś rzeczywiście było na rzeczy.


Ciężko mi też uwierzyć w taką narracje, w sytuacji gdy bank działa już 50 lat i jest obecny w 94% wioskach w całym kraju. Ludzie by już chyba dawno temu przejrzeli na oczy, gdyby to co zacytowałeś było prawdą.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… żyje człowiek, którego największym marzeniem było umrzeć biednym?

Chuck Feeney to biznesmen ze Stanów Zjednoczonych, który dorobił się miliardów na sieci sklepów wolnocłowych. Mężczyzna osiągnął niebywały sukces finansowy, którego jednak postanowił… nigdy nie skapitalizować. Zamiast tego, Feeney postanowił po cichu rozdać cały swój majątek potrzebującym, samemu prowadząc niemal ascetyczny tryb życia.

W 1982 roku Chuck założył fundację charytatywną The Atlantic Philanthropies, którą dwa lata później obdarował niemal całym swoim majątkiem. I bynajmniej nie zrobił tego w celach promocji własnej osoby, gdyż aż do 1997 roku nikt o tym nie wiedział! Sprawa wyszła na jaw podczas sporu biznesowego, kiedy okazało się, że właścicielem niemal 40% udziałów w sieci sklepów wolnocłowych DFS nie jest Chuck Feeney, lecz jego organizacja non-profit.

Chuck postanowił wykorzystać tę sytuację w szczytnym celu. Nie będąc dłużej anonimowym darczyńcą, Amerykanin postanowił wykorzystać swoją historię, aby namówić innych bogatych ludzi do podzielenia się swoim majątkiem jeszcze za życia. W tym celu stworzył i spopularyzował ideę „Giving While Living”, która miała wyrażać wyższość aktywnej filantropii nad przekazywaniem swojego majątku na cele charytatywne dopiero po śmierci. Od tej pory Chuck spotykał się z najbogatszymi ludźmi na Ziemi i starał się ich przekonać do oddania co najmniej połowy swojego majątku jeszcze za życia. To jego postawa wpłynęła na filantropijną działalność m.in. państwa Gatesów czy Warrena Buffeta, który miał powiedzieć: „Chuck jest dla nas wszystkich wzorem. Zajmie mi to 12 lat po mojej śmierci, żeby zrobić to, co on robi w ciągu swojego życia” (Buffet zobowiązał się do przekazania 99% swojego majątku na cele charytatywne).

Wyżej napisałem, że Chuck oddał niemal całość swojego majątku. Co to dokładnie oznacza? Otóż Chuck Feeney postanowił za swojego życia wydać na cele charytatywne 8 miliardów dolarów. Cel ten udało mu się spełnić we wrześniu 2020 roku, kiedy to zamknął swoją organizację charytatywną. Na spokojną emeryturę pozostawił sobie i swojej żonie 2 miliony dolarów.

Musicie przyznać, że to całkiem zabawne: mężczyzna oddał na cele charytatywne około 99,975% swojego majątku i wciąż znajduje się w jednym procencie najlepiej sytuowanych ludzi na Ziemi. Czyste szaleństwo!

#ciekawostkinwestycyjne
a969a204-6104-4fa7-a321-3fa1e86b43a5
JanPapiez2

Z tą filantropią Gatesow to bym nie przesadzał, bo więcej w tym unikania podatków niż faktycznej filantropii

CiekaowstkInwestycyjne

@JanPapiez2 mógłbyś wyjaśnić?


Gates to jedna z osób, która przysięgła oddać minimum 99% swojego majątku na cele charytatywne.

JanPapiez2

Już nie śledzę więc nie wiem czy coś się w tej kwestii zmieniło ale jakiś czas temu organizacje nonprofit takie jak Gates Foundation czy Zucerberg Initiative np nie były opodatkowane na poziomie federalnym i wielu miliarderów korzystało z tej furtki

rakokuc

Spoko gość, chętnie bym się z nim zaprzyjaźnił. Może by coś odpalił ( ͡° ͜ʖ ͡°)

wombatDaiquiri

@rakokuc ehh, szkoda patrzeć jak ludzie sami niszczą swoje marzenia jeszcze zanim spróbują je zrealizować

sireplama

Chciałbym być tak biednym

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… można wymopować sobie lepszą przyszłość?

W 1989 roku Joy Mangano była rozwódką z trójką dzieci. Musiała godzić pracę na pełen etat z samotnym wychowaniem dzieci. Nic więc dziwnego, że w wolnym czasie chciała jedynie zrelaksować się i odpocząć. Jej wypoczynek na jachcie zakłócił jednak incydent z wylanym winem. Sfrustrowaną kobietę napadły wówczas myśli typu: „gdyby tylko ktoś zaprojektował skuteczniejszego mopa”.

O dziwo, na tym się nie zakończyło. Bowiem kobieta postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Po co ma czekać, aż ktoś to zrobi, skoro może zrobić to sama? W 1991 roku powstał więc „Miracle Mop”, mop, który dzięki swojej specjalnej konstrukcji miał znacznie skuteczniej pochłaniać ciecze oraz umożliwiać łatwe wyżymanie go bez zmoczenia rąk użytkownika.

Początkowo produkt nie wzbudził większego zainteresowania. Joy Mangano prezentowała swój produkt głównie na targowiskach, ale szło jej to, kulturalnie mówiąc, nie najlepiej. W końcu udało jej się wystawić swój produkt do sprzedaży w amerykańskiej telewizji QVC (która była czymś podobnym do Telezakupów Mango w polskiej telewizji). Ale i tam początkowo mop nie osiągnął zbytniego sukcesu.

Wszystko zmieniło się, gdy Joy przekonała władze telewizji, by pozwoliły jej wystąpić przed kamerą i zareklamować swój produkt. Pomimo braku jakiegokolwiek doświadczenia w pracy przed kamerą, Joy osiągnęła niebywały sukces. W ciągu zaledwie pierwszych 30 minut swojego występu sprzedała ponad 18 tysięcy sztuk „Miracle Mopa”. 30 minut, które całkowicie zmieniły jej życie.

Szacuje się, że przez następne lata „Miracle Mop” sprzedawał się w ilościach przekraczających 10 milionów dolarów rocznie! Od tamtej pory Joy została wynalazczynią na pełen etat. Do dziś szacuje się, że sprzedała ona swoje autorskie produkty na kwotę około 3 miliardów dolarów.

Dodatkową ciekawostką może być fakt, że kobieta mogła zacząć swoją karierę profesjonalnej wynalazczyni znacznie wcześniej. Bowiem w latach nastoletnich wynalazła ona fluoroscencyjną obrożę dla zwierząt, która miała uczynić je bardziej widocznymi podczas nocy. Wszystko na skutek jej pracy w szpitalu dla zwierząt, gdzie dowiedziała się, że głównymi pacjentami były psy i koty potrącone przez samochody w nocy. Wówczas jednak nikogo nie zainteresował jej wynalazek, więc na jej pierwszy komercyjny produkt musieliśmy czekać kolejne kilkanaście lat.

#ciekawostinwestycyjne

Nie udało mi się odnaleźć zapisu tych 30 minut, które całkowicie zmieniły życie Joy Manago, ale klikając tutaj możecie obejrzeć jedną z późniejszych reklam (z 1996 roku) „Miracle Mopa”, w której „gra” sama Joy.
5df2bff5-73c6-448d-8a5c-a6c027e5d373
Mel

@CiekaowstkInwestycyjne chyba film też nakręcili na podstawie jej historii

lexico

@Mel chyba tak i dodatkowo całkiem dobry

VonTrupka

>można wymopować sobie


@CiekaowstkInwestycyjne wycisnąć

Tino

Nie udało mi się odnaleźć zapisu tych 30 minut, które całkowicie zmieniły życie Joy Manago, ale klikając tutaj możecie obejrzeć jedną z późniejszych reklam (z 1996 roku) „Miracle Mopa”, w której „gra” sama Joy.


Ciekawa historia, tylko mam wątpliwości czy to pierwsze nagranie rzeczywiście istniało, a nie bardziej to była legenda, która w połączeniu z PR i marketingiem korporacji dała właśnie takie, a nie inne wyniki późniejszej sprzedaży.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

…można kogoś okraść z pomysłu i jednocześnie podarować mu lepsze życie?

W 1970 roku, w Berkeley w Kalifornii, doszło do jednego z najdziwniejszych splotów wydarzeń, o jakim kiedykolwiek słyszałem. Główną rolę w tym wydarzeniu odegrała Brytyjka Anita Roddick, która podczas wakacji w Stanach Zjednoczonych przemierzała słynną dzielnicę handlową Union Square w San Francisco. W pewnym momencie zajrzała ona do The Body Shop, malutkiego sklepu sprzedającego lokalnie produkowane kosmetyki do pielęgnacji skóry oraz oferującego możliwość indywidualnego komponowania zapachów z olejków eterycznych. Kobietę zachwyciła oferta sklepu, i wyszła z niego z torbami pełnymi produktów.

Ot, i tyle? Tak! Bowiem okazało się, że sześć lat później kobieta postanowiła dosłownie skopiować The Body Shop. Anita Roddick nie tylko nazwała swój sklep w dokładnie ten sam sposób, ale również skopiowała jego produkty i nawet broszurę reklamową! W końcu, co jej za to groziło? Kto mógłby się o tym kiedykolwiek dowiedzieć? O małym lokalnym sklepiku w Brighton, w Anglii? Wówczas wydawało się to na tyle abstrakcyjne, że kobieta nawet się nad tym nie zastanowiła.

Problem polegał jednak na tym, że ten mały lokalny sklepik szybko przestał być zarówno małym, jak i lokalnym. Idea sprzedaży lokalnie produkowanych kosmetyków zaintrygowała na tyle mieszkańców Wysp Brytyjskich, że po niecałym roku Anita była w stanie otworzyć drugi The Body Shop. A to był dopiero początek. W zaledwie osiem lat The Body Shop rozrósł się do sieci 138 sklepów, z których 87 zostało otworzonych poza terytorium Wysp Brytyjskich!

I to nie koniec. Bowiem w tym samym roku spółka The Body Shop stała się spółką giełdową, a wartość jej akcji w ciągu kolejnych ośmiu lat urosła o ponad 10 tysięcy procent! Istne szaleństwo, niebywały sukces, o którym każdy marzy. Problem jednak w tym, że jak pewnie dobrze pamiętacie – idea The Body Shop została ukradziona.

Anita Roddick miała o tyle szczęście, że właścicielkami oryginalnego The Body Shop były dwie hipiski, Peggy Short i Jane Saunders, które w swoim życiu nigdy nie podążały za pieniędzmi. Kobiety swój sklepik prowadziły bardziej z pasji niż z obowiązku i nigdy nie interesowały się żadnymi pozwami sądowymi. Pomimo tego, w 1987 roku Anita Roddick zaoferowała im 3,5 miliona dolarów za wyłączne prawa do nazwy ich firmy. Kobiety szybko przystały na tę propozycję, która – musicie przyznać – dla większości zwykłych ludzi była po prostu ofertą nie do odrzucenia.

W ten oto sposób zwykła wizyta w lokalnym sklepiku przemieniła się w wydarzenie, które na zawsze przedefiniowało życie tysiącom osób, a najbardziej: Anicie Roddick, Peggy Short i Jane Saunders…

#ciekawostinwestycyjne
a9d3a087-7ba8-4b80-8c4a-70c0f6030002
Thomash80

Co tej pani po prawej stało się w palce?

Hakamairi

@Thomash80 AI, straszna choroba

CiekaowstkInwestycyjne

@Hakamairi zdaje się, że nie wyleczalna, bo miesiące mijają a palce dalej są wykrzywiane lub nawet "doszywane"

JanPapiez2

Ciekawe co się stało z paniami hipiskami po tym jak dostały przelew, bo jak rozumiem 3.5mln do podziału na pół?

CiekaowstkInwestycyjne

@JanPapiez2 z tego co pamiętam to panie dalej sobie spokojnie żyły i aż do 2018 roku prowadziły swój sklep (już pod zmienioną nazwą - The Body Time)

GtotheG

@CiekaowstkInwestycyjne chyba mam dusze hipiski, też by mi kilka milionów starczyło :3

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… w przeszłości banki obsługiwały wyłącznie bogatych klientów?

Amadeo Giannini to Amerykanin pochodzenia włoskiego, który zapisał się w historii jako twórca Bank of Italy, później przechrzczonego na funkcjonujący do dziś Bank of America, czyli jeden z największych banków na świecie. Rodzinie Gianniniego udało się w zaledwie dwa pokolenia przejść drogę od ubóstwa do bycia jedną z najlepiej sytuowanych rodzin na świecie. Jak tego dokonali?

Drogę tę rozpoczął Luigi Giannini, ojciec Amadeo, który wyemigrował z Włoch do Stanów Zjednoczonych podczas kalifornijskiej gorączki złota. Udało mu się wówczas odłożyć majątek, który umożliwił zakupienie farmy. Niestety, gdy Amadeo miał zaledwie 6 lat, jego ojciec został śmiertelnie postrzelony przez swojego pracownika podczas kłótni dotyczącej pieniędzy. Dwa lata później jego matka wyszła ponownie za mąż, tym razem za lokalnego biznesmena zajmującego się handlem produktami rolnymi.

Jako nastolatek Amadeo zrezygnował ze szkoły na rzecz zatrudnienia w firmie swojego ojczyma jako przedstawiciel handlowy. Mężczyzna okazał się świetnym sprzedawcą i z czasem piął się po kolejnych szczeblach kariery, zyskując coraz większe uznanie w środowisku. Prawdopodobnie to umożliwiło mu poślubienie córki lokalnego magnata nieruchomościowego, co z kolei pozwoliło mu przejść na emeryturę już w wieku 31 lat. Od tej pory Amadeo miał się zajmować wyłącznie doglądaniem majątku swojego teścia.

Pomimo tego, w późniejszym czasie został on mianowany jednym z dyrektorów w lokalnym banku Columbus Savings & Loan, w którym, jak się pewnie domyślacie, jego teść miał znaczące udziały. Jako dyrektor banku, Amadeo forsował pomysł rozszerzenia działalności banku na niezagospodarowaną dotąd część społeczeństwa, tj. klasę średnią (w tamtym czasie banki skupiały się wyłącznie na obsłudze bogatych klientów). Pomysł ten spotykał się z krytyką innych dyrektorów, którzy wyśmiewali jego propozycje jako absurdalne. Giannini potraktował te odmowy personalnie i postanowił złożyć rezygnację ze stanowiska, a wszystko po to żeby otworzyć własny bank i pokazać wszystkim, że się mylili.

Tak też rozpoczął swoją działalność Bank of Italy, późniejszy Bank of America, który początkowo powstał jako bank skierowany do rosnącej populacji włoskich imigrantów w San Francisco (którzy dotąd nie mogli skorzystać z usługi żadnego innego banku). Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę! W zaledwie rok od rozpoczęcia działalności bank operował już gotówką przekraczającą niemal 100-krotnie początkowy depozyt.

Rok później San Francisco nawiedziło trzęsienie ziemi, które poskutkowało wielkim pożarem. Amadeo Gianniniemu – jako jednemu z nielicznych - udało się wydostać całość posiadanych przez bank pieniędzy i uchronić je przed zniszczeniem. Dzięki temu operował on dużym kapitałem, w momencie gdy mieszkańcy miasta potrzebowali go najbardziej - to umożliwiło mu niesamowity rozwój banku, który w krótce zaczął otwierać swoje pierwsze oddziały poza miastem. Była to rewolucyjna strategia jak na tamte czasy (tj. czasy w których banki ograniczały się wyłącznie do lokalnej działalności).

Strategia ta przyniosła bankowi dalszy, niemal logarytmiczny, rozwój. Z czasem Amadeo zauważył jednak, że nazwa Bank of Italy hamuje rozwój jego banku w innych amerykańskich miastach. Zaczął więc inwestować w założony w 1923 roku Bank of America i z czasem przejął go, łącząc obie instytucje pod nazwą Bank of America.

Podsumowując, historia Amadeo Gianniniego to nie tylko opowieść o amerykańskim śnie, ale również opowieść o tym by nigdy w siebie (i swoje pomysły) nie zwątpić. Kto wie jak dzisiaj wyglądałaby bankowość, gdyby w 1904 roku Amadeo Giannini nie postanowił udowodnić wszystkim, że jego pomysły nie są absurdalne i mają szansę powodzenia…

#ciekawostinwestycyjne
b3ce7ffa-e8f6-4c88-965b-0619d42fd6b6
Kremovka

Jego ojciec miał kasę, matka wyszła za bogatego gościa, on sam poślubił kobietę po której odziedziczył kasę i "został mianowany" xD na dyrektora banku xD nie neguje tego że sam też dużo zrobił dla swojego sukcesu ale błagam, oczywiście że są ludzie sukcesu i ich historię mogą być inspirujące ale wg takie gadanie o tym że każdy może coś osiągnąć to zwykła propaganda niczym nie różniąca się od tej w związku radzieckim która karmią nas korporacje żebyśmy ciężej zapierdalali.

A_I

@Kremovka taki sam człowiek sukcesu jak bill gates czy elon

CiekaowstkInwestycyjne

@Kremovka jego ojciec zaczynał od zera. Podobnie z jego matką. To ich dobre decyzje życiowe zapewniły mu lepszy start w życiu.


Pokaż mi ile osób mogąc do końca życia być zarobionymi na emeryturze, zdecydowałoby się jednak na rokręcenie ryzykownwgo, innowacyjnego biznesu, które mogło spowodować twoje bankructwo. Moim zdaniem to wiele świadczy o takim człowieku.

kpt6

Wszystko spoko, fajny artykuł, ale ten rozwój logarytmiczny to jednak niezbyt szybko 😉

eth

Wykładniczy, logarytmy po początkowym bum w przedziale 0-1 dalej rosną powoli( obrócona parabola) @CiekaowstkInwestycyjne

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

…istnieje zeroemisyjny klub piłkarski?

Dale Vince to brytyjski biznesmen i multimilioner, który swojego majątku dorobił się niemal w całości na produkcji zielonej energii. Brytyjczyk po raz pierwszy zobaczył turbinę wiatrową w 1991 roku i od razu zakochał się w tej technologii. Nic więc dziwnego, że niedługo później założył on firmę Ecotricity. Początkowo składała się ona z jednej turbiny wiatrowej, która zasilała w prąd… starą ciężarówkę wojskową, w której mężczyzna wówczas mieszkał. Na przestrzeni lat udało mu się jednak na tyle rozwinąć swoją firmę, że dziś dostarcza ona prąd do ponad 200 tysięcy odbiorców.

Ale dzisiaj nie o tym. Dziś o inwestycji Dale'a w angielski klub piłkarski, dokładnie to w 133-letni Forest Green Rovers F.C., który obecnie gra w angielskiej czwartej lidze. Na początku 2010 roku Dale Vince został głównym akcjonariuszem tego klubu i już po kilku miesiącach objął on stanowisko prezesa. Myliłby się jednak ten, który oczekiwałby od Brytyjczyka świetnego planu biznesowo-sportowego. Plan owszem był, ale… ekologiczny.

Jedną z pierwszych decyzji Dale'a było zakazanie spożywania czerwonego mięsa przez piłkarzy klubu. Chwilę później z terenu całego stadionu usunięto jakiekolwiek produkty pochodzenia zwierzęcego. Dalszymi krokami w celu poprawy „ekologiczności” klubu było zamontowanie na stadionie paneli fotowoltaicznych oraz inwestycja w kosiarkę zasilaną… jakżeby inaczej, energią słoneczną. W klubie zaprzestano też stosowania jakiejkolwiek chemii do utrzymania trawy boiska w nienagannym stanie. W 2015 roku Forest Green Rovers F.C. zostali pierwszym całkowicie wegańskim klubem piłkarskim, a w 2021 roku pierwszą drużyną sportową, która wystąpiła w strojach w całości wyprodukowanych z zrecyklingowanego plastiku z domieszką kawy. Ponadto Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała Forest Green Rovers za pierwszy na świecie klub piłkarski neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla, a FIFA opisała go jako
greenest team in the world.

Choć inwestycja w poprawę "ekologiczności" klubu przełożyła się na jego popularność i ogólną rozpoznawalność, to jednak nie wpłynęła ona na jego wyższy poziom sportowy. Tak więc, po trzynastu latach od przejęcia klubu przez multimilionera, drużyna wciąż znajduje się w czwartej lidze rozgrywkowej.

#ciekawostinwestycyjne
3222f8f5-92f5-4f08-959d-d7bcadb45bd1
zboinek

@CiekaowstkInwestycyjne pewnie i tak nic by z nich więcej nie było niż ta 4 liga. A teraz moga sie przynajmniej szczycić innowacyjnością. Nie czaje tylko czemu zawodnicy w domu nie mogą jeść mięsa

Zaloguj się aby komentować