#tatry

12
199
Siema,
W tym wpisie opowiem o urodzinowej wyprawie, którą zorganizowałem dla mojego taty. Polecam ją tym, którzy po Tatrach jeszcze nie chodzili, ale chcieliby zacząć. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyt: Sarnia Skała (Tatry)
Data: 9 września 2021 (czwartek)
Staty: 18km, 6h15, 1.135m przewyższeń

Trasę rozpoczęliśmy ok. 6:00 z parkingu przy dolinie Strążyska. Należy w tym miejscu pamiętać o konieczności wcześniejszej rezerwacji miejsca postojowego przez Internet. Drogą pod Reglami (czarny szlak) ruszyliśmy w stronę Gronika. Była raczej płaska i spacerowa, w sam raz na rozruszanie się.

Pomimo tego, że w ostatnich dniach pogoda była względnie ciepła, to powietrze okazało się przenikliwie zimne (jak to w górach). Skręciliśmy żółtym szlakiem w stronę doliny Małej Łąki. Tam było jeszcze chłodniej i w końcu zdecydowałem się założyć czapkę. Trasa w dalszym ciągu nie była wymagająca, szło się przyjemnie. Słońce delikatnie lizało już wierzchołki gór, a płynący potok szumiał kojąco.

Po niecałych dwóch godzinach dotarliśmy na Wielką Polanę Małołącką. Zrobiła na nas wrażenie: otoczona wysokimi szczytami, pokryta jeszcze szronem, powoli wypełnianiała się ciepłymi promieniami wschodzącego słońca. Zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek i ciepłą herbatę, a następnie czarnym szlakiem skierowaliśmy się do przełęczy w Grzybowcu.

Odcinek ten był krótki, więc w miarę szybko dotarliśmy na miejsce. Rozebraliśmy się trochę, bo zaczęło się robić ciepło, i zaczęliśmy schodzić czerwonym szlakiem do polany Strążyska. Kameralny klimat wyprawy, który do tej pory nam towarzyszył, zmienił się momentalnie i zaczęliśmy mijać tabuny innych turystów, idących w przeciwną niż my stronę. Otóż czerwony szlak jest jednym z najpopularniejszych jeśli chodzi o zdobywanie Giewontu, który stał się swego rodzaju mekką niemal każdego mieszkańca kraju nad Wisłą. Latem ludzie potrafią stać w kolejce 3h, a czasem nawet dłużej, żeby na niego wejść, co jest dla mnie zwyczajnie niepojęte.

Droga w dół prowadziła po dużych kamieniach, odpowiednie górskie obuwie z twardą, grubą podeszwą jest tu wskazane. Od czasu do czasu słońce przebijało przez gałęzie migocząc w płynącym obok strumyku.

Byliśmy już praktycznie obok polany, gdy tata zorientował się, że zapomniał wziąć z przełęczy swoich kijków. Rozpoczęliśmy powrotną wspinaczkę, ale na miejscu okazało się, że ktoś już się nimi poczęstował.

Zeszliśmy ponownie do polany Strążyska, gdzie panował istny harmider - rodziny z dziećmi, wycieczki szkolne, masa turystów wszelkiego rodzaju. Obejrzeliśmy leżąca niedaleko skałę Sfinks, za którą wznosił się majestatycznie Giewont, usiedliśmy na chwilę, po czym skierowaliśmy się w stronę wodospadu Siklawica, do którego trzeba odbić żółtym szlakiem. Jest to krótki kawałek, idzie się szybko. Uważam, że warto się przejść, zwłaszcza, że w Polsce nie ma zbyt wiele tego typu miejsc.

Obejrzeliśmy wodospad, przemyliśmy dłonie i twarze w lodowatej górskiej wodzie i wróciliśmy na polanę, skąd czarnym szlakiem rozpoczęliśmy wspinaczkę na Sarnią Skałę. Szło się niecałą godzinę, ale można było się zmęczyć - trasa wyłożona była dużymi głazami, które układały się w stopnie, zmuszając do dużych kroków. Czy była jednak trudna? Według mnie absolutnie nie i to samo myślała zapewne grupka dzieciaków, która brykała po kamieniach niczym górskie kozice pod czujnym okiem przewodnika.

Podejście pod sam szczyt było odsłonięte i strome, szło się już po samej skale i czasami trzeba było się jej dobrze przytrzymać. Łańcuchów chyba nie było, nie pamiętam. Na szczycie masa ludzi, z których każdy chciał wykorzystać dobre warunki pogodowe. I teraz znowu coś o Giewoncie - zawsze myślałem, że to taka tam górka, na którą każdy z rodziną może wyjść po niedzielnym kotlecie. Otóż będąc na szczycie Sarniej Skały zdałem sobie dopiero sprawę z jego rozmiarów i zdecydowanie nie jest jakąś górką, ale dużym górzyskiem.

Na Sarniej zabawiliśmy nieco dłuższą chwilę, bo widoki były wspaniałe. Powspinaliśmy się nieco na trochę bardziej eksponowane fragmenty, nie przesadzając jednak z brawurą. W końcu jednak uznaliśmy, że czas już schodzić i skierowaliśmy się do Czerwonej Przełęczy, z której czarnym szlakiem odbijającym później w żółty udaliśmy się do doliny Białego.

Po drodze można zobaczyć Sarni Wodospad, przy którym zgodnie z tradycją, o której do tej pory nie wspominałem, zanurzyliśmy nogi w zimnym strumieniu (robimy to przy praktycznie każdej wycieczce). Dalsza część trasy przebiegła bez problemów, chociaż momentami zaczynałem już czuć nieprzyjemny ucisk w kolanach. Słońce świeciło wysoko, strome zbocza okalały szlak, obok wartko płynął potok.

Tak właśnie doszliśmy do wejścia do doliny Białego, skąd drogą pod Reglami trafiliśmy na parking przy dolinie Strążyska, gdzie czekało na nas auto. Po drodze można było odbić jeszcze niebieskim szlakiem do jaskini Dziura, co miałem w początkowych planach, jednak przez wcześniejszą akcję z kijkami nie mieliśmy już czasu, aby do niej podejść.

Ogólnie wypad udał się znakomicie i obydwoje byliśmy usatysfakcjonowani. Pogoda na prawdę dopisała, a nasza potrzeba chodzenia została zaspokojona. Sarnią Skałę polecam, ponieważ jest to szczyt w zasięgu prawie każdego (babci bym już tam nie brał, chociaż schodząc doliną Białego mijaliśmy jakąś odważną seniorkę).

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #wedrujzhejto #tatry #fotografia #podroze
09974be3-91a7-4f68-a26d-6dae05a9277f
3282e2b0-60be-454d-a6c6-319c3dcc7beb
74961c96-0181-4ea3-ac5b-74f350cc9683
b341ae3c-1e44-40a5-89d9-83ff3f4cdff7
b225dec7-1157-419d-be13-007a8e2a06d7
9c.pl

@Piechur Piękna wycieczka! Pozdrawiamy!

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dzisiaj o moich tatrzańskich początkach, przecenianiu własnych możliwości oraz niedocenianiu gór i zmienności pogody. Zapraszam do czytania i obserwowania #piechurwedruje
---------
Szczyt: żaden (Tatry)
Data: 15 sierpień 2015 (sobota)
Staty: 25.5km, 9h, 1.280m przewyższeń

Wyjazd był spontaniczny - w przeddzień zadzwonili do mnie koledzy z pytaniem, czy chcę wejść z nimi na Rysy. Pogoda ponoć miała być ok, także chętnie się zgodziłem. Do tamtej pory w Tatrach byłem tylko dwa razy na jakichś krótkich wycieczkach, ale regularnie biegałem, więc pomyślałem, że kondycyjnie powinienem dać radę.

Na parking przy Łysej Polanie dojechaliśmy z samego rana, ale mimo to samochodów było mnóstwo. W tamtym okresie miejsca nie rezerwowało się internetowo jak teraz, więc cieszyliśmy się, że w ogóle udało się zaparkować.

Ruszyliśmy w stronę Morskiego Oka. Jest to dość nużący i irytujący etap, ponieważ przez około 9km trzeba iść po asfalcie. Ten mało przyjemny kawałek pokonaliśmy w miarę szybko. Po drodze minęliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza, a część trasy udało się przejść lasem. Były to odcinki, które już pokazywały zasadniczą różnicę między szlakami beskidzkimi, a tymi w Tatrach - wyłożone dużymi głazami zmuszały do podnoszenia nóg wyżej, angażując inne partie mięśni.

Dotarliśmy do schroniska na Morskim Oku i zrobiliśmy regeneracyjną i przygotowawczą przerwę. W międzyczasie niebo powoli zaczęło zachodzić chmurami. Stwierdziliśmy, że nie ma co czekać i ruszyliśmy dalej na Czarny Staw.

Często słyszy się, że pogoda w górach, zwłaszcza wysokich, może się zmienić w krótkim czasie. Wydaje mi się, że mimo świadomości tego faktu często się go jednak bagatelizuje. Niektórzy mają nieszczęście odczuć na własnej skórze, dlaczego nie powinno się tego robić.

Byliśmy w połowie Morskiego Oka, gdy zaczęło padać i grzmieć. Zatrzymaliśmy się, zastanawiając się co robić dalej. Stwierdziliśmy, że jeśli burza skończy się po 10 minutach, to można iść dalej. Niebo zaczęło się rozpogadzać, deszcz ustał, więc ruszyliśmy ponownie.

Właściwe podejście na Czarny Staw daje dobry obraz tego, co czeka przy zdobywaniu Rys. Mimo, że odcinek jest krótki, potrafi nieźle dać w kość. Jest stromo, kroki stawia się wysokie, co czuć w udach. Żeby się zanadto nie zmęczyć wystarczy iść swoim tempem, czego oczywiście nie zrobiłem, starając się hardo dorównać tempa moim kolegom sportowcom.

Przy Czarnym Stawie zrobiliśmy krótką przerwę. Warto się tam zatrzymać, ponieważ widoki są fantastyczne. Sam staw ma piękną barwę, podobnie zresztą jak Morskie Oko. Widać też stamtąd dobrze resztę drogi, jaka czeka na Rysy, i łatwo się zdemotywować obserwując na ścianie po przeciwległej stronie te wszystkie mróweczki wspinające się z mozołem pod ogromną, stromą górę.

Przerwa dobiegła końca, więc ruszyliśmy dalej. Droga brzegiem stawu jest bardzo przyjemna, można poczuć się jak w bajce. Dochodząc do jego końca zaczyna się podejście, które jest długie i męczące.

Pomimo tego, że był już sierpień, dużo topniejącego śniegu zalegało jeszcze na stoku, tworząc sezonowy wodospad. Stwierdziliśmy, że musimy zobaczyć go z bliska, więc zeszliśmy na chwilę ze szlaku. Wtedy uważałem, że było warto, ale nie robiłbym już tego ponownie - przepisy jasno tego zabraniają.

Wróciliśmy na trasę. Pamiętacie, co pisałem wcześniej o pogodzie i ludziach, którzy ją zbagatelizowali? Miałem okazję spotkać wtedy takiego człowieka.

Schodził w towarzystwie ratownika, który niósł na sobie jego przemoczoną kurtkę. Zwrócił moją uwagę, ponieważ podawał rękę każdemu kogo mijał. Przechodząc obok nas również wyciągnął do mnie dłoń - uścisnął moją mocno, bez słowa, patrząc mi w oczy. Chyba nigdy nie zapomnę jego wzroku: intensywny, pełen przerażenia, lekko wręcz obłąkańczy. Burza musiała zastać go niedaleko szczytu, prawdopodobnie już na łańcuchach. Jego oczy były oczami człowieka, który w swoim przekonaniu otarł się o śmierć, a ściskając dłonie innych osób witał życie, z którym z pewnością kilka chwil wcześniej się żegnał.

To spotkanie, jeśli tak można to nazwać, trwało dosłownie chwilę, ale z całej wyprawy zapadło mi najbardziej w pamięć i dosłownie wryło mi się w mózg.

Mimo wszystko, w tamtej chwili, nie rozmyślałem o tym tak bardzo. Nie było na co czekać, także kontynuowaliśmy wspinaczkę. Z każdym krokiem zdobywaliśmy wysokość, ale narzucone wcześniej szybsze tempo zaczynało się na mnie mścić. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, a każdy krok odbierał mi siły. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś podobnego, ale zwyczajnie nie mogłem dalej iść - nogi miałem jak z waty, drżały jak galareta. Szedł ze mną mój dobry przyjaciel, który starał się mnie motywować, ale w końcu musiałem powiedzieć: pas. Nie doszedłem nawet do Buli i wyprawę zakończyłem przy wielkim głazie, który leży na trasie.

Mój przyjaciel, mimo moich nalegań żeby szedł dalej, postanowił ze mną zostać i zrezygnował z wejścia na Rysy. Dwójka naszych kolegów poszła dalej. Poza mną nikt nie wyglądał na zmęczonego, także schodziłem z wielkim rozczarowaniem, a nawet trochę ze wstydem. Powoli doszliśmy do schroniska nad Morskim Okiem, gdzie zamówiliśmy piwo w oczekiwaniu na kolegów. Po jakimś czasie, dużo krótszym niż się spodziewaliśmy, dołączyli do nas. Okazało się, że całą drogę powrotną... biegli, podczas gdy ja ledwo stałem na nogach. Na szczycie ponoć było pochmurno i nie widać było niczego dalej niż na 5-10 metrów.

Przeklętą asfaltową drogą zeszliśmy do Łysej Polany, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domów. Zarówno wieczorem tego dnia jak i przez kolejne lata z niesmakiem wracałem do tej wycieczki będąc bardzo niezadowolonym z tego, jak mi poszło. Postanowiłem, że kiedyś znowu spróbuję, tym razem już lepiej przygotowany, a okazja trafiła się 7 lat później - ale o tym w kolejnym wpisie.

Trasa dla zainteresowanych:

https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2633290,20.1148920;49.2545440,20.1029760;49.2339720,20.0877900;49.2014110,20.0708100;49.1813078,20.0784078;49.2014110,20.0708100;49.2633290,20.1148920&utm_source=android_app&utm_medium=share&utm_campaign=share_route

#gory #wedrujzhejto #fotografia #tatry
0ee2e88f-17bb-4866-bb80-94c0ad37c8f8
900c20da-d064-424e-929b-4eb5f0003bd1
7ebcdeaa-fbf8-4a8c-b69d-56cd82ab07f1
d53a03b7-ca2c-46c7-818e-c0adf250f303
3e4cb311-5637-4a9d-8121-8569fd9cb67d
Lubiepatrzec

@Piechur ja to się zastanawiam co na co dzień wyrabiają kolesie BIEGAJĄCY po Tatrach.

Piechur

@Lubiepatrzec Może się jakiś na Hejto znajdzie i wyjawi swój sekret

Lubiepatrzec

@Piechur Cyborgi pieprzone!


Tak na prawdę to zazdro.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Kontynuuję spam związany z #piechurwedruje Dajcie znać, jeśli odczuwacie przesyt, to dam pauzę na kilka dni
---------
Szczyty: Ornak, Starorobociański Wierch, Kończysty Wierch, Trzydniowiański Wierch (Tatry)
Data: 16 czerwiec 2022 (czwartek)
Staty: 35.5km, 12h, 1.839m przewyższeń

Tę wyprawę planowałem już od dłuższego czasu, niestety były problemy z jej realizacją - na przeszkodzie stały na zmianę warunki atmosferyczne i sytuacja chorobowa w domu. W końcu udało się znaleźć odpowiedni termin i wspólnie z bratem podjęliśmy decyzję o wyjeździe (po błogosławieństwie udzielonym przez nasze różowe).

Wyjechaliśmy o godzinie 3:00 i o 4:30 byliśmy już w Kirach, skąd wyruszyliśmy w stronę Hali Ornak. Początkowa senność szybko ustąpiła dzięki rześkiemu powietrzu, a żwawy marsz pozwolił rozruszać i rozgrzać organizm.

Dolina Kościeliska prowadzi szeroką drogą położoną między wierzchołkami gór, jest płasko i bezstresowo. Po drodze można odbić ze szlaku i zwiedzić jaskinie położone nieco wyżej (jeśli akurat są otwarte). Tak też uczyniliśmy.

Droga do jaskiń jest stroma, a skały mogą być śliskie, na szczęście zamontowane są łańcuchy mające ułatwić wspinaczkę. Pierwszą jaskinią, jaką odwiedziliśmy, była jaskinia Raptawicka. Trzeba się do niej wspiąć po ostrzej nachylonej ścianie, osoby z lękiem wysokości mogą mieć w tym miejscu problem. Przy wejściu znajduje się drabina, którą schodzi się do groty - w środku jest dużo miejsca, jest klimatycznie, warto ją odwiedzić.

Kolejną dostępną zaraz obok jaskinią jest jaskinia Mylna. Nie polecam jej osobom cierpiącym na klaustrofobię, ponieważ przez ok. 15-20 minut idzie się w ciemności, praktycznie cały czas w pozycji przykucniętej. W środku jest wilgotno i na podłożu może być sporo wody. Dodatkowo trasa jest jednokierunkowa. Konieczne są też latarki czołowe. Rzecz jasna z bratem o czołówkach zapomnieliśmy (zostały w samochodzie) i jaskinię musieliśmy oświetlać sobie telefonami - nie polecam takiego rozwiązania. Klimat w każdym razie był niesamowity i namawiam każdego, aby przynajmniej raz spróbował tamtędy przejść.

Po wyjściu z jaskini powróciliśmy na zielony szlak i kontynuowaliśmy drogę. Kawałek przed Halą Ornak, przy Tomanowej Dolinie, odbiliśmy jeszcze na czarny szlak, aby zobaczyć Smreczyński staw. Droga nie jest wymagająca i warto poświęcić dodatkowe kilkadziesiąt minut na odwiedzenie jednego z tych kilku stawów znajdujących się w Tatrach.

Poboczne questy zostały wykonane i w końcu dotarliśmy z bratem do Hali Ornak, gdzie znajduje się duże, całkiem ładne schronisko. Przybiłem pieczątki do #gotpttk, nasmarowaliśmy się kremem do opalania i zaczęliśmy właściwą część wyprawy, a więc atak na pobliskie szczyty.

Pierwszy w kolejności był Ornak. Rozpoczęliśmy wspinaczkę na znajdującą się przed nim Iwanicką przełęcz i muszę przyznać, że ta część trochę mnie zmasakrowała - narzuciłem sobie zbyt duże tempo próbując bezskutecznie dogonić brata. Uważam, że mam nie najgorszą kondycję, ale ten gość praktycznie biega po górach, jest nie do zdarcia. Odbijało mi się to czkawką przez długi czas.

Zasapany wczołgałem się na przełęcz, odpocząłem chwilę i zacząłem podejście na Ornak. Krok za krokiem wchodziłem coraz wyżej, sapiąc i pocąc się niemiłosiernie. W końcu dotarłem na szczyt, gdzie droga złagodniała. Wraz z czekającym na mnie bratem ruszyliśmy dalej grzbietem w stronę Siwej Przełęczy.

Widoki z grani były obłędne. Po niebieskim niebie płynęły leniwie puchate obłoki, rzucając cienie na okoliczne stoki, na których gdzieniegdzie widać było jeszcze zalegający śnieg. Słońce zaczęło mocniej przygrzewać, a ja poczułem, że opadam z sił. Docierając do Siwej Przełęczy usiadłem ciężko na ziemi, wyciągnąłem batony energetyczne, bułę i izotonik, i starałem się pozbierać. Coś ewidentnie zrobiłem źle i na moje kiepskie samopoczucie mogło skumulować się kilka czynników: za mało zjadłem przed wyprawą, nie szedłem swoim tempem, przegrzałem się. No cóż, błędy się popełnia, ważne, żeby wyciągnąć z nich wnioski.

Z Siwej Przełęczy na Starorobociański Wierch idzie się przez Siwy Zwornik, cała trasa to jakaś godzina, pokonuje się 400m przewyższeń w 1,5km - nachylenie jest spore. Wstałem i zacząłem mozolną drogę na szczyt. Na Siwym Zworniku czekał na mnie brat, który nawet się nie zmęczył, i do szczytu Starorobociańskiego motywował mnie do stawiania kolejnych kroków.

Z takim coachem nie mogło się nie udać i w końcu o godzinie 11:30 dotarliśmy na miejsce. Było na prawdę baśniowo, widoki były warte każdej kropli potu. Po chwili przerwy udaliśmy się na Kończysty, a później Trzydniowiański Wierch. Od tego momentu praktycznie już tylko schodziliśmy, co niestety nie jest zbyt komfortowe dla kolan. Z Trzydniowiańskiego poszliśmy czerwonym szlakiem do schroniska na Polanie Chochołowskiej.

W schronisku była masa ludzi i postanowiliśmy nie zostawać tam zbyt długo. Szybko ruszyliśmy zielonym szlakiem w stronę Siwej Polany. I tak na prawdę tu zaczęła się najgorsza część trasy - Dolina Chochołowska jest wyłożona asfaltem, a do Siwej jest ok. 6km. Fajnie, jeśli ma się rower. Zupełnie niefajnie, jeśli idzie się pieszo w słońcu po kilku godzinach intensywnego chodzenia. Tę część trasy wyrzuciłem z pamięci. W Kirach byliśmy o 16:30 i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

Podsumowując, wyprawa skończyła się sukcesem i wykonaliśmy plan maksimum, odwiedzając wiele ciekawych i nietuzinkowych miejsc. Czy mogło być lepiej? Owszem, gdybym zadbał o lepszy zapas energetyczny i nie próbował ścigać się z He-Manem. Trasa była wymagająca ale na pewno nie aż tak, żebym przy zdobywaniu szczytu ledwo włóczyć nogami. Traktuję to jako wypadek przy pracy, ale też cenną lekcję do zapamiętania.

Trasa dla zainteresowanych:

https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2754740,19.8689320;49.2394610,19.8638160;49.2398150,19.8620840;49.2393630,19.8620020;49.2405580,19.8629920;49.2405180,19.8644080;49.2224600,19.8644340;49.2289420,19.8588100;49.2321490,19.8364180;49.2189440,19.8332230;49.2011230,19.8298970;49.1995480,19.8198340;49.2056380,19.8075450;49.2187260,19.8040790;49.2209890,19.7864710;49.2365210,19.7885350;49.2766580,19.8313870;49.2754740,19.8689320&utm_source=android_app&utm_medium=share&utm_campaign=share_route

#gory #tatry #wedrujzhejto #podroze #fotografia
26cec60c-d028-4482-9457-a5614a630625
07e2265a-a79d-4d4c-b739-a4c55a25733b
1800099d-87ab-4ba4-b1a3-b2a8ab33b985
0ed284b3-421e-426e-a101-fac89701e665
e0e3f20c-2ea5-4d83-a50c-f0022dab8085
AndrzejZupa

Zajebiscie, ze wrzucasz tez mapki!

Marchew

@Piechur Ładnie Zazdro za jaskinię, mam ją w planie w najbliższym sezonie.

Trasę robiłem bardzo podobną, jednak bez Smreczyńskiego, bez Jaskini, ale za to aż po Wołowiec i Rohacz'a ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Piechur

@Marchew Ładna trasa Z jaskiniami akurat fajnie Ci się ułoży, bo Mroźna, która też jest w dolinie Kościeliska, nareszcie jest otwarta po kilku latach remontów, także możesz zaliczyć wszystkie 3 za jednym zamachem

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
W Tatrach zapanowała nowa moda – dumni zdobywcy robią zdjęcia z karteczkami, na których jest nazwa szczytu wraz z datą. To samo w sobie nie stanowi problemu, ale okazało się, że te karteczki dla wielu osób są zbyt ciężkie, żeby je zabrać ze sobą. Zwróciła na to uwagę przewodniczka tatrzańska Maja Sindalska na swoim profilu na Facebooku, która podobnie jak osoby komentujące była przekonana, że ludzie potem po sobie sprzątają. Jednocześnie wystosowała apel do organizacji zrzeszających osoby, które weszły na najwyższy szczyt Polski o nagłośnienie sprawy. Jak podkreślił serwis „Korona Gór Polski”, nie wymagają oni dowodu w takiej postaci, że ktoś gdzieś wszedł. Jednocześnie jest prośba do osób, które zobaczą takie karteczki, żeby je sprzątnąć i zabrać ze sobą.

No to nagłaśniam, bo ludzie to brudasy i bezmózgi

#wspinaczka #tatry
52dfc619-ec5a-49ca-934f-408914cd14fc
Petrolhead

Niewyobrażalne kurwa XD Niosą to gówno 2500 metrów w górę, ale w dół już nie potrafią. Ten gatunek już dawno powinien zdechnąć

Giban

Nie widzę nic o wyrzucaniu śmieci na szczycie, żeby potwierdzić swoją obecność

Karonon

@Giban polska na jednym obrazku

Zaloguj się aby komentować

Kruca fuks! Dość! Ile można jeść oscypek.

#tatry #spierdotrip
entropy_ userbar
9294670c-087a-408d-8a1b-baa561a582bd
maximilianan

Ani to dobre, ani swarne a jakie drogie jebane!

VikingKing

@maximilianan jesce jak by z krowiego mleka. A weź tu odróżnij łowiecke łot barana. Stąd ten słonawy posmak.

maximilianan

@VikingKing podcas gdy bachleda zajadał się oscypkiem smród baraniego nabiału niósł się po okolicy. Nawet pod wiater jebało napletkiem hej

Zaloguj się aby komentować

Marzenia trzeba realizować,
tym razem Marchew porwał się na Mięguszowiecki Szczyt Wielki.

Trasa: Palenica Białczańska, Morskie Oko, Dolina za Mnichem, Mała Galeria Cubryńska, Wielka Galeria Cubryńska, Hińczowa Przełęcz, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, zejście Drogą po Głazach na Przełęcz Pod Chłopkiem, Morskie Oko, Palenica….

Długość: około 25,5 km
Przewyższenia: ciężko oszacować, około 2000 m

#tatry #gory #podroze #podrozujzhejto
c0337e81-cf8b-4d95-8d78-c9c1e971a6b0
Klamra

@Marchew Gratki i szacun. Też lubię góry, ale mój rekord życiowy to też 25km i tylko raz. Nogi mi do dupy wlazły z pretensjami do mnie, co się odp.... a kolana były obrażone 2 dni.

Zielczan

@Marchew przygotowujesz sobie jakieś topo wcześniej, czy w terenie się rozglądasz i chodzisz na kopczyki?

Marchew

@Zielczan Topo ogarnięte w kilku miejscach, zdjęcia z "trasy", zdjęcia wykonane z Koprowego są również bardzo pomocne, zdjęcia lotnicze również. Jak sobie przestudiujesz to wszystko, zacztna się pojawiać "obraz", który i tak będzie weryfikowany w terenie. Co do kopczyków, na drodze po głazach można im zaufać, ale na przejściu od Hińczowej Przełęczy już lepiej nie

starszy_mechanik

Masz kwity żeby chodzić poza szlakiem?

Marchew

@starszy_mechanik Po polskiej stronie wystarczy wpis w książce wyjść taternickich, co prawda część trasy przebiega po stronie słowackiej, ale jako że to teren przygraniczny, nikt się nie czepia.

Zaloguj się aby komentować

Tatry widoczne z samolotu.
#tatry #gory
0jciecPijo userbar
6c176a54-5c41-4b67-a465-dfb28b3c79a9
BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@0jciecPijo ładniejsze niż w rzeczywistości xD

starszy_mechanik

@BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta a co takiego brzydkiego jest w Tatrach?

KasiaJ

Bez problemu w klapkach wejdziemy

MishMashStudio

Nie widzę ani jednej żółtej puszki. Jakieś góry zasłaniają...

Zaloguj się aby komentować

Niedźwiadki na szlaku w Tatrach.

Fot. Łukasz Zubek

#natura #tatry
0jciecPijo userbar
1bbb5da9-8a3e-4084-8b96-faa2567f1be5
esquina

Piękne ale bym się zesrał ze strachu i pewnie zawrócił

wiatrodewsi

@esquina Ahh, specjalista od survivalu jak mniemam?


Wszak już Mickiewicz pisał:


Ledwie Mieszkowi był czas zmrużyć oczy,

Zbladnąć, paść na twarz: a już niedźwiedź kroczy.

Trafia na ciało, maca: jak trup leży;

Wącha: a z tego zapachu,

Który mógł być skutkiem strachu.

Wnosi, że to nieboszczyk i że już nieświeży.

Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieję,

Bo niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je.


Prastara technika!

pluszowy_zergling

@esquina Dokładnie, rodzice w okolicy...

Half_NEET_Half_Amazing

@0jciecPijo

ja piehhdole, patrzcie polak

jotoslaw

@Half_NEET_Half_Amazing gorzej, miski uciekajcie, janusze idą

em-te

Taki mi dialog wyszedł


-- kolego, masz może telefon? E, no weź. Muszę pilnie zadzwonić.

-- ...

-- O widzisz. Gites. A portfel może masz pożyczyć?

Zaloguj się aby komentować

Hejko

Planuję wakacje i zastanawiam się gdzie się udać, aby mieć i góry i morze. No i chyba padnie na Włochy. Pytanie jednak dotyczy gór: znacie jakieś łatwe trzytysieczniki do zdobycia w Dolomitach albo okolicy?
Byłem na Piz Boe, Tre Cime zaliczone, Seceda też. Byłem też w Słowenii: Grintovec, Triglav. Chodzi jednak o szczyt w stylu Piz Boe - trekkingowo wejść i zdobyć. Bez via ferrat.

Ewentualnie zastanawiam się czy nie zatrzymać się w Austrii, bo znalazłem takie szczyty jak Schrankogel - 3 497 m, czy Ankogel 3249 m.

Zależy mi na tym żeby nie było wymogu noszenia ze sobą sprzętu. Wysoko, trekkingowo - tak bym chciał.

Dziękuję
#gory #alpy #tatry
more_horse_than_a_man

Dolomity bomba, mega polecam. Tofana di Rozes wpisuje się w Twoje wymagania. Do Wenecji, nad morze rzut beretem. Pyszne jedzenie, znośne ceny, dobra pogoda, atrakcyjni ludzie, czego chcieć więcej? 👌

Mik

@more_horse_than_a_man


Kurka, jak patrzę na ten szczyt na mapy.cz to ścieżkę pokazuje z drabinkami / technicznymi trudnościami. Da się tam na pewno wejść bez żadnego sprzętu? I jak trudno jest technicznie? Bo dla mnie np. Triglav już był przesadą

c757edb4-166e-4d12-be56-70a83afa3020
ciszej

@Mik hm a może Gran Canaria. Ideał to Madera, tam jest gdzie chodzić. Ewentualnie Korsyka jak we wpisach nxo, nie wiem czy je widziałeś ale wygląda przepięknie

Mik

@ciszej

Dzięki, obczajam wpisy nxo. Wygląda to fajnie. Maderę też planuję ale raczej na wiosnę

lactozzi

@Mik Pireneje. W godzinę od płazy ciepła wodą masz fajne trekkingi.

Zaloguj się aby komentować

Wczoraj był wschód słońca w tatrach zachodnich,
Dziś pokażę zachód

https://i.imgur.com/JO5LJCq.jpg

#tatry #gory #podroze #podrozujzhejto
Zielczan

@Marchew z Wołowca

Marchew

@Zielczan Rohacz Ostry.

Zielczan

@Marchew cholera, nie znam tej perspektywy na staw rohacki, bo tylko na wolowcu bylem i tak wygladalo xD Po SK stronie nigdy, przyjdzie czas po skonczeniu szlakow PL

Zaloguj się aby komentować

Mieliście okazję podziwiać panoramę na Tatry z Litwinki w Czarnej Górze? Jeżeli nie to gorąco polecam, jest to chyba mój ulubiony punkt widokowy na Tatry.
Ostatnio wrzuciłem na mój kanał film z tego miejsca - jeżeli macie ochotę to zapraszam do sprawdzenia: https://youtu.be/ka48KB8xfpA
#tatry #podhale #drony #zakopane #fotografia #youtube #filmowanie #ladnewidoki

Zaloguj się aby komentować