Byłem dwa dni na Europejskim Forum Rolniczym w Jasionce, i podzielę się tym co zaobserwowałem. Pewnie nikogo nie zaskoczę, że nieliczni rolnicy są gotowi do normalnego dialogu, a nawet jak już są w takim gronie jacyś ich przedstawiciele (powiedzmy że demokratycznie wybrani, przedstawiciele grup strajkowych) to i tak są niezadowoleni że to oni (na pewno podstawieni, przekupieni itd.) siedzą przy stole negocjacyjnym z rządem ¯\_(ツ)_/¯
Rozliczanie od zdrajców i sprzedawczyków idzie im bardzo dobrze. Nawet to że ich człowiek, Kołodziejczak jest w rządzie to dla nich za mało. A pierwszy raz od lat mamy do czynienia z sytuacją gdzie przewodniczący protestów tak naprawdę z marszu wchodzi do rządu. Dla mnie bardzo ciekawy eksperyment. Ale nie, lepiej jakby stał na barykadach i głośno krzyczał. A może wszedł do rządu z PSL-em. To jednak tylko moje domysły.
Na Forum mało się co po niektórzy z łapami nie rzucili na ministra rolnictwa, który to spokojnie wszystkiego słuchał, robił notatki, wyjaśniał itd. Niestety, na jego niekorzyść nie mówił w prostym chłopskim języku, podnosząc głos, a mam wrażenie że tak byłoby lepiej.
Najbardziej spodobało mi się jak załatwił ich kruciutko i zdecydowanym tonem:
Możecie mnie oceniać za 3 miesiące, a nie za 8 lat
I jak słyszałem wypowiedź słuchacza w radiu, że zapomnieli rolnicy kto im ten los przez lata zgotował, i na kogo wtedy głosowali to cóż - nic więcej nie można dodać.
W pierwszy dzień Forum sala pełna. Wieczorem były wymuszone sytuacją (momentami dość napiętą) rozmowy z ministrem i przedstawicielami, rano przedstawiono wyniki. I jak wyglądał drugi dzień? Tłumów nie było, lepiej kręcić aferę i wkurwiać rodaków. blokując drogi. A jak w lokalnym radiu słyszałem rozmowy z protestującymi na autostradzie rolnikami to cóż, raczej wielu konkretów na temat tego w imię czego protestują nie potrafili powiedzieć.
Przysłuchiwałem się dzisiaj różnym rozmowom na panelach dyskusyjnych, mniej było krzykaczy, a zdecydowanie więcej rolników którzy słuchali, dopytywali, szukali sposobów jak poradzić sobie z wieloma problemami, barierami, biurokracją itd. Ale, widać było że mają jakąś wizję zmian, wiedzę, doświadczenie.
Reszta - cóż. Dobrze im idzie narzekanie jak to nas Ukraińcy trują, tutaj cytat "żywnością która rośnie na niepochowanych kościach naszych rodaków". Ale, ponieważ trochę znam to środowisko to wiem że choć przepisy UE mocno ograniczają ich pracę to tak naprawdę liczy się dla nich wysypanie nawozów, zasiewy, dobranie środków chemicznej ochrony, a potem kombinowanie jak sprzedać jak najdrożej, a chociażby drożej od somsiada. Grupy producentów? A na co to komu. Spółdzielnie, przetwórnie? Płodozmiany? A komu to potrzebne. Pszenica, kukurydza, czy rzepak, bo można na tym najwięcej zarobić. Albo to, na co akurat są najlepsze dopłaty. A bez wątpienia nie jest to sposób dywersyfikacji źródeł utrzymania, czy zapewnienia stabilności gospodarstwa.
Także, rolnicy którzy na fali dobrych zysków i WPR UE nabrali kredytów na zakup sprzętu czasami naprawdę niewiele (poza tym że ciężkiej pracy nie można im odmówić) różnią się od tych co po same kule biorą kredyty hipoteczne patrząc jedynie na miesięczną ratę.
Cieszy mnie że coraz więcej jest ogarniętych rolników, wykształconych, którzy wiedzą jak sobie radzić. Że młodzi przejmują gospodarstwa - choć wielu z nich jednak idzie w kierunku starszego pokolenia kombinatorów. Ale, ta sytuacja jest naprawdę skomplikowana (a raczej powinienem powiedzieć grubo popie*dolona) i wiele czasu upłynie, zanim kryzys wywołany przez Rosję, ale i poprzednią władzę uda się rozwiązać.
#protestrolnikow #polityka #wiadomoscipolska