Nawinąłem dziś motocyklem 500 km po zachodniej Ukrainie (a jeżdżę tu już jakiś czas) i zauważyłem, że wielu uważa, że
każdy motocyklista to bezkarny zapierd@alacz - właściwie nie ma innej możliwości. Dlaczego? Bo:
-
Faktycznie można mieć wrażenie, że różne służby z policją na czele nawet nie próbują zatrzymywać motocyklistów. Czemu? Bo i tak ich nie dogonią. To się dzieje nawet teraz, na blokpostach w nocy w czasie godziny policyjnej (gdzie savoir vivre wymaga sprawdzenia dokumentów i zapytania skąd i dokąd jedziesz), na dojeździe do strefy przygranicznej, gdzie każdemu kontroluje się paszport... Tydzień temu jechałem trasą kijowską, nie wiem nawet czy było jakieś ograniczenie, ale chyba tak, skoro stali z laserem - wyszedł z lizakiem, ale zatrzymał osobówkę jadącą za mną, a nie mnie.
-
11 na 10 mijanych chłopców w wieku 9-15 lat będzie pokazywało, żebyś przegazował (lubię ich rozczarowywać)
-
Kierowcy, którzy nie mogą zapierdzielać z powodu słabego auta albo dużego ruchu (bo przepisy, zakręty i wzniesienia nie są tu przeszkodą do wyprzedzania) jednak uważają, że ktoś powinien to robić w ich imieniu i mobilizują do tego motocyklistę - zjeżdżają na pobocze, żebyś wyprzedzał na trzeciego, a jeśli tego nie zrobisz w ciągu 5 sekund to zaczną machać z okna.
Jeśli ktoś chciałby samodzielnie to sprawdzić, to jest jeden warunek - min. 1000 cm3. Jadąc po jednopasmowych krajówkach z prędkością np. 120 km/h po maks. 30 sekundach będziesz miał na tyłku zardzewiałego 25-letniego busa, którego kierowca mógłby ci opędzlować kufer, gdyby po 5 sekundach nie zaczynał cię wyprzedzać. Taka jazda jest dla nich w jakiś sposób wbrew naturze, bo po co ci motocykl, skoro się tak wleczesz?
[świeża fotka z Irpienia dla atencji]
#ukraina #motocykle #podrozujzhejto #podroze