#piechuroglada

6
73
Siema,
Fiński komedio(?)dramat w #piechuroglada
----------
Tytuł: Joulumaa (Wonderland/Farma Cudów)
Reżyseria: Inari Niemi
Moja ocena: 3/5

Świeżo rozwiedziona kobieta postanawia spędzić okres świąteczny z przyjaciółką na oddalonej od cywilizacji farmie, prowadzonej przez parę młodych idealistów.

Ciekawa historia poruszająca trudne tematy miłości, przebaczenia, zagubienia, a także niezrozumienia. Na główny plan wysuwa się motyw kobiety, która mimo prób nie potrafi odnaleźć się w roli matki. Niektóre sceny ciężko mi się oglądało - były zwyczajnie smutne i momentami trafiały zbyt blisko. Nie jest to jednak pod żadnym pozorem obraz depresyjny albo zupełnie dołujący, ponieważ dzieją się także inne rzeczy, niektóre ciepłe, inne intrygujące, w większości raczej zwyczajne. Wszystko to dusi się w takim sosie dziwnych, trochę oschłych interakcji. Możliwe, że po prostu Finowie w ten sposób się ze sobą komunikują, ale ja czułem się jak wrzucony do płynu o innej gęstości niż woda - dałem radę pływać, ale było trochę inaczej. W filmie brak jest ostatecznej odpowiedzi na nasuwające się pytanie: co należy zrobić dalej? Widz ma możliwość dopowiedzenia dalszej części historii samemu. Polecam tym, którzy chcą przepłukać sobie trochę usta po amerykańskich filmach.

#filmy #kino #recenzje #dramat
3b241075-4ab4-4dc1-a6d8-b39f01dc8784

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś o filmie, który mnie osobiście polaryzuje. Zapraszam na #piechuroglada
----------
Tytuł: Interstellar
Reżyseria: Christopher Nolan
Moja ocena: 3/5

Na Ziemi panuje plaga grzyba, przez którą zaczyna brakować jedzenia. Grupa astronautów wybiera się w międzygwiezdną podróż, aby znaleźć dla ludzkości nowy dom.

O rany, ciężko mi ocenić ten film. Z jednej strony trudno nie jest mi docenić Nolana i nie wyrazić szacunku dla niego za rozmach i to, że większość jego dzieł opiera się na oryginalnych scenariuszach (Gacków nie wliczam), które mimo wszystko poruszają mało popularne tematy - wydaje się, że gość robi co chce. Wizualnie ten obraz to majstersztyk, zdjęcia są piękne, jest znakomity miks efektów komputerowych z praktycznymi tak, że zazwyczaj ciężko wyłapać, gdzie jest granica. Uważam, że świetną decyzją było uwzględnienie scen z kamer przytwierdzonych do statków, które w jakiś sposób dodawały realizmu i wiarygodności temu, co się działo. Muzyka Zimmera również sprawiała, że czuło się dostojność podróży kosmicznej, a postawienie na organy było strzałem w dziesiątkę. No i niestety dochodzimy do bolączek filmu, którymi są między innymi okropne dialogi, którym nie pomaga sposób, w jaki zostały ostatecznie nakręcone: brzmią strasznie sztucznie, momentami zgrzytałem zębami z zażenowania. Interakcje między bohaterami wyglądają, jakby ktoś nierozumiejący ludzkich uczuć próbował je symulować na podstawie zebranych danych. Duża część scen sprawia wrażenie, jakby wstawiono je na siłę - zazwyczaj dotyczyły one bezpośrednio ludzkich emocji. I wreszcie główny temat filmu, a więc miłość przekraczająca granice czasu i przestrzeni, jest w tak chamski sposób wpychany widzowi do gardła, że wywoływał u mnie odruch wymiotny. Wydaje mi się, że ten obraz miał być odpowiedzią Nolana na zarzuty, że nie potrafi tworzyć przekonujących opowieści o uczuciach i cóż - według mnie dowiódł, że nie potrafi. Brak chemii między bohaterami, emocjonalne sceny polegają na pokazaniu, że ktoś płacze, i tyle. Część rozwiązań fabularnych, na przykład uśmiercanie niektórych postaci, także pozostawiają wiele do życzenia. No i oczywiście ciągła, bezczelna ekspozycja, co u Nolana jest już chyba normą. Czy film warto oglądnąć? Uważam, że mimo wszystko tak, ale niestety trudno nie zauważyć tych wszystkich rys. A mogło być naprawdę pięknie. Polecam fanom Nolana, bo nie powinni być zawiedzeni, a i reszta widzów może bawić się dobrze - wystarczy nie nastawiać się na nie wiadomo co.

#filmy #kino #recenzje #scifi #sciencefiction #przygodowy
7884a544-f5ba-40c6-82a4-c358b1fd11a0
Paciu06

Świetny film, wracałem do niego 4 razy. Co najważniejsze, nie można go negować pod kątem astrofizyki i za to Nolanowi należy się uznanie. Pokazał w przystępny sposób jak może wyglądać wszechświat.

ColonelWalterKurtz

Widziałem raz, nie spodobał mi się. Po kilku latach zrobiłem jeszcze jedno podejście i nie dałem rady do połowy dotrwać. Dla mnie Nolan robi kino ładne ale efekciarskie, niby głębokie ale zalatujące mądrościami dla 14-latek. Sam kunszt realizacyjny nie uratuje kiepskiego scenariusza czy dialogów. Rozumiem, że może się podobać ale to zupełnie do mnie nie trafia.

Piechur

@ColonelWalterKurtz Widzę, że mamy podobne odczucia

Cosmo77

Film sztos, muzyka jeszcze lepsza

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na małe déjà vu w #piechuroglada
----------
Tytuł: The Nice Guys
Reżyseria: Shane Black
Moja ocena: 3/5

Działający nie do końca zgodnie z przepisami prawa egzekutor łączy siły z prywatnym detektywem, aby odnaleźć zaginioną dziewczynę i rozwikłać zagadkę dotyczącą tajemniczego filmu.

Oglądając ten obraz miałem wrażenie, że gdzieś już to widziałem i w końcu mnie olśniło: Kiss Kiss Bang Bang. Są to filmy bardzo podobne jeśli chodzi o ogólny koncept: kryminalne komedie, w których zagmatwane sprawy rozwiązywane są przez niecodzienne i odmienne duety bohaterów, z których jeden jest tym bardziej ogarniętym, a drugi służy jako comic relief. Który tytuł zrobił to lepiej? W mojej opinii KKBB, choć nie znaczy to, że z Równymi Gośćmi bawiłem się źle - ot, nie zauroczyli mnie aż tak bardzo. Obraz zdecydowanie miał swoje momenty i muszę przyznać, że Gosling w roli komediowej sprawdził się bardzo fajnie (przy scenie z włamywaniem parsknąłem śmiechem, nadawałaby się spokojnie do jakiejś komedii braci Coen). Polecam na piątkowe odprężenie przy piwie.

#filmy #kino #recenzje #komedia #kryminal
db34abc0-f74a-4bde-9fcc-b2ca66b6732b

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Siema,
Zapraszam do #piechuroglada na film o życiu.
----------
Tytuł: The Descendants
Reżyseria: Alexander Payne
Moja ocena: 4/5

Po ciężkim wypadku żony, główny bohater musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości i spróbować naprawić relację ze swoimi dwoma córkami. Wraz z rozwojem wydarzeń na jaw wychodzą dodatkowe fakty komplikujące trudną już sytuację.

Bardzo podobał mi się ten obraz. Jest to piękna, smutna, ale też okraszona humorem opowieść o stracie, miłości, wybaczeniu i odpuszczeniu, ale przede wszystkim o rodzinie i odbudowywaniu więzi. Pełna trudnych decyzji, ciężkich moralnych dylematów, lecz również ciepła, wzajemnego wsparcia i wzrastającego zaufania. W filmie jest sporo małych scen, w których kilka słów lub gestów w subtelny sposób zmienia perspektywę i sposób, w jaki patrzymy na bohaterów. Bardzo odpowiadała mi ścieżka dźwiękowa, składająca się ze spokojnych hawajskich utworów muzycznych kontrastujących wspaniale z rozgrywającymi się wydarzeniami. Clooney pasował idealnie w roli zagubionego ojca próbującego zapanować nad sytuacją, ale aktorsko został przyćmiony przez Shailene Woodley, grającą jego starszą, zbuntowaną córkę, która była w mojej opinii fenomenalna. Film jest dość długi, ale mi się nie dłużył, historia mnie wciągnęła, wzruszyła, ale też rozbawiła w odpowiednich momentach. Polecam tym, którzy lubią spokojne kino zmuszające do refleksji, ale w sposób nie narzucający się.

#filmy #kino #recenzje #dramat #komedia
212c7ec1-fda8-41b9-93ce-589e5e1835cc

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś film, który odgrzałem po raz kolejny, a i tak dobrze smakował. Zapraszam na #piechuroglada 
----------
Tytuł: The Shawshank Redemption
Reżyseria: Frank Darabont
Moja ocena: 4/5

Bankier zostaje oskarżony i skazany w związku z morderstwem swojej żony i jej kochanka. Karę dożywotniego pozbawienia wolności ma odbyć w więzieniu Shawshank zarządzanym przez surowego i skorumpowanego naczelnika, oraz nadzorowanego przez brutalnych strażników.

Co tu dużo pisać - film jest zrealizowany wzorcowo. Jest odpowiednio zbalansowany, nakręcony tak, żeby mógł się spodobać jak największej ilości osób, ale jednocześnie nie jest bezpłciowy, posiada swój charakter. Jego największym atutem jest to, że chcemy kibicować głównemu bohaterowi w jego walce o zachowanie własnej godności, a także z całym systemem więziennictwa, reprezentowanym przez bezwzględnego naczelnika (świetna rola Boba Guntona) i głównego strażnika. Jesteśmy oczywiście "trochę" manipulowani w ten czy inny sposób, aby współczuć współtowarzyszom naszego bohatera, którzy wydają się być wręcz nieskazitelni i pozbawieni wad, no ale taki już jest koncept tej opowieści, która nie ma być realistyczna, tylko ciekawa. I tutaj kolejna rzecz, którą lubię w tym filmie, mianowicie pewne rzeczy są tu implikowane, ale nie pokazane wprost, co w dzisiejszych produkcjach bywa już niestety rzadkością i jeśli nie ma możliwości umieszczenia w obrazie rozłupanej czaszki lub pełnej penetracji podczas sceny gwałtu, to reżyserzy dostają pierdzielca. A propos reżyserów, niezwykłe jest to, że, obok Zielonej Mili, Skazani... są jednym z nielicznych dzieł w filmografii Franka Darabonta, którego ostatni film pełnometrażowy (Mgła) pojawił się 17 lat temu, w 2007 roku, a jego nazwisko jest raczej słabo rozpoznawalne. Muszę sobie o nim trochę poczytać. W każdym razie Shawshank Redemption jest zwyczajnie świetny i jest jednym z tych tytułów, które można oglądać kilka (a nawet kilkanaście) razy i nadal się nie nudzić. Polecam wszystkim.

#kino #filmy #recenzje #ogladajzhejto #dramat
2a187657-f5ab-442d-b46f-9e3f11ea9584

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dawno nic nie było w #piechuroglada , więc czas zmienić ten stan.
----------
Tytuł: Brokeback Mountain
Reżyseria: Ang Lee
Moja ocena: 3/5

Dwóch kowbojów podejmuje się przez lato pracy polegającej na wypasaniu owiec na zboczach góry Brokeback. W miarę upływu czasu rozkwita pomiędzy nimi płomienny romans.

Film ma ciekawy, oryginalny scenariusz, który intryguje i raczej wciąga, jednak uważam, że jest zbyt długi dla własnego dobra i momentami nudzi. Zdecydowanie na plus wypadają stworzone postacie głównych bohaterów, pełne skaz i niedoskonałości, ale przez to bardzo ludzkich, prawdziwych i wielowymiarowych. Aktorsko, o dziwo, bardziej podobał mi się Jake Gyllenhaal, natomiast Heath Ledger w jakiś sposób mi nie podszedł, chyba głównie przez akcent, przez który część scen mających nieść ze sobą ładunek emocjonalny (np. "I wish I knew how to quit you") wypadała komicznie i zamiast czuć wzruszenie śmiałem się pod nosem. Ogólnie pod względem gry najbardziej podobała mi się Michelle Williams, odtwórczyni żony Ennisa, granego przez Ledgera. Muzycznie jest bardzo przyjemnie, a główny motyw kojarzy chyba większość osób - zdobył zresztą zasłużonego Oscara. Ogólnie seans oceniam pozytywnie, chociaż mogło być zwięźlej. Polecam osobom lubiącym nieszczęśliwe miłosne opowieści.

#filmy #kino #recenzje #dramat #neowestern
390ff409-ba06-4280-8203-cbd7888c0e04
CoryTrevor

Już kiedyś pisałem ale to jest akurat dobre xD

Kolega z roboty (taki typowy chłopek-roztropek) kiedyś mówi: "siedzę sobie wieczorem oglądam film jak dwóch gości łowi ryby, a oni nagle się zaczynają pakować w dupę"

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #piechuroglada kupa.
----------
Tytuł: King Arthur: Legend of the Sword
Reżyseria: Guy Ritchie
Moja ocena: 1.5/5

Po śmierci króla, tron Anglii przejmuje jego brat, wprowadzając rządy terroru. W międzyczasie Artur, prawowity spadkobierca korony, nie będąc świadomym swojego pochodzenia, dorasta w zamtuzie, wyrastając na przywódcę lokalnego gangu. Pojawienie się magicznego miecza wprowadza w ruch serię zdarzeń, których efektem ma być uwolnienie Anglii od tyrana.

Wyjdę na pana marudę, ale trudno: ten film był tak głupi, tak niesamowicie idiotyczny, że głowa mała. Ja rozumiem, że to miało być przygodowe kino, ale żeby było przynajmniej wciągające, interesujące, żeby był jakiś punkt zaczepienia... A tu jakieś dziwne przyspieszenia fabuły, sceny z dupy, wkurzający i chaotyczny montaż. Antypatyczny bohater, którego za cholerę nie da się lubić, bez względu na jego historię i "rozwój". Aktorsko mega średnio, żeby nie powiedzieć źle, i tylko Jude Law jakoś się jeszcze starał. Efekty komputerowe słabe i strasznie męczące, zwłaszcza przy scenach walk, które miały być chyba tymi momentami "WOW!", a wyszły tak, że chciało mi się rzygać. Ogólnie dramat i w sumie szkoda szczempić ryja, tylko muzyka dawała radę. Oglądając takie obrazy utwierdzam się tylko w przekonaniu, że Hollywood to ogromna maszyna do prania pieniędzy, bo nie wierzę, żeby tej produkcji przyświecał jakikolwiek inny cel. Nie polecam nikomu. No dobra, dwunastolatkom powinno się spodobać.

#filmy #kino #recenzja #przygodowy
1e8f3c4a-517e-4dcc-9575-02c6fa589c84

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Uwaga, uwaga, klasyk w #piechuroglada
----------
Tytuł: Jaws
Reżyseria: Steven Spielberg
Moja ocena: 3/5

W nadmorskim kurorcie dochodzi do brutalnych ataków rekina ludojada. Rozwiązania kryzysowej sytuacji podejmuje się szeryf, który w związku ze zbliżającym się sezonem wypoczynkowym będzie musiał zmierzyć się nie tylko z olbrzymim drapieżnikiem, ale także z miejscową władzą.

Historię morderczego rekina oraz główny motyw muzyczny znałem jak większość od dawna, głównie z różnego rodzaju parodii czy nawiązań. Chciałem się jednak przekonać, czemu ten film wywarł tak duży wpływ na popkulturę. Czy obraz z lat 70. będzie w stanie zaciekawić współczesnego widza, oglądającego go bez okularów nostalgii? Otóż jak najbardziej. Styl reżyserki Spielberga - jego ustawianie aktorów, gra planami, zbliżenia na twarze - zwyczajnie bronią się po wielu latach, choć mają w sobie coś teatralnego. Posługuje się on jednak obrazem w sposób jasny i klarowny, prowadzi widza niemalże za rękę przez całą fabułę, nie pozwalając mu się zgubić. Niektóre sceny, zwłaszcza od momentu wypłynięcia na polowanie, trącą lekko myszką, ale nie w sposób zniechęcający. Rekin wygląda świetnie - krążą legendy o tym, ile krwi napsuł on ekipie filmowej, ale w finalnym obrazie tego nie widać (a przynajmniej nie tak bardzo). Końcówka trochę mi się dłużyła i chyba przeszkadzało mi, że ton filmu zmienił się z thrillera na przygodowy, a wrażenie to potęgowała zwłaszcza muzyka i postać oceanologa, którą z chęcią bym wyciął albo znacznie ją ograniczył. W każdym razie uważam, że jest to dzieło, które w dalszym ciągu można uznać za interesujące i warte zobaczenia. Polecam tym, którzy do tej pory (jak ja) zastanawiali się, czy warto w te szczęki wskoczyć.

#filmy #kino #recenzje #thriller
5d772c70-cd42-4cec-9c1f-9cccb6a10562
UmytaPacha

@Piechur kurczę myślałam ostatnio by nadrobić

Piechur

@UmytaPacha Śmiało, tylko ostrzegam, że jest mała szczypta czegoś, co może podchodzić pod gore

UmytaPacha

@Piechur bez obaw, na widok krwi i tak zawsze spuszczam wzrok xD

RACO

Jest błąd w tytule. Powinno być JEWS

Piechur

@RACO Do tej produkcji jest inny plakat.

7024327e-8076-4def-bcfc-e32e011742f5
RACO

@Piechur tego oczekiwałem

Felonious_Gru

@Piechur nudne to jak flaki z olejem

Piechur

@Felonious_Gru Mi się podobało ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯ No, ta końcówka trochę zepsuła film, ale poza tym ok.

Felonious_Gru

@Piechur ale wiedz, że to nie był prawdziwy rekin?

4d119d06-dd19-49d5-bc1c-6a8badb0b510

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechuroglada - na tapecie całkiem zgrabna czarna komedia.
----------
Tytuł: The Favourite
Reżyseria: Giorgos Lanthimos
Moja ocena: 3.5/5

Na dwór królewski dostaje się zubożała kuzynka znajdującej się tam przyjaciółki i doradczyni królowej. Znajdując sposób na bolesne dolegliwości monarchini szybko awansuje w hierarchii. Wkrótce między krewnymi dochodzi do bezwzględnej, pełnej podstępów gry o względy nie do końca zrównoważonej władczyni.

Film jest ciekawy i nie nudzi, historia jest oryginalna i zakręcona, okraszona solidną dozą czarnego humoru, ale też przedstawiająca tragizm głównych postaci. W bohaterki wcieliły się znakomita Olivia Coleman, grająca królową, Emma Stone w roli pozbawionej majątku szlachcianki, oraz zimna jak lód i chłodno królująca Rachel Weisz jako (pierwsza?) faworyta. Wszystkie trzy aktorki spisały się świetnie i stworzyły obrazy wyraźnych postaci. Uwspółcześnienie dialogów i wymiany zdań na początku mi trochę przeszkadzało, ale rozumiałem konwencję i szybko dałem jej się porwać. W filmie korzystano z różnych soczewek, czasem ekstramalnie zmieniających obraz (jak rybie oko) i nie zawsze rozumiałem, czemu zdecydowano się właśnie na tę, a nie inną. Chyba wolałbym też, żeby zakończenie nie było tak dramatyczne i "zmuszające" do refleksji - zamiast tego wyrzuciłbym mimo wszystko więcej humoru. Polecam osobom lubiącym nietuzinkowe opowieści pełne intryg i knucia.

#filmy #kino #recenzja #czarnakomedia #dramat #kostiumowy
3c13d766-a6c4-4dc4-90d5-b00bfb0cd53a

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W dzisiejszym #piechuroglada niebanalna opowieść. Zapraszam
----------
Tytuł: The English Patient
Reżyseria: Anthony Minghella
Moja ocena: 4/5

We Włoszech, u schyłku II Wojny Światowej, pielęgniarka wojskowa opiekuje się człowiekiem, którego przez rozległe oparzenia nie można zidentyfikować, a który sam również nie pamięta swojego imienia ani kim był, w posiadaniu mając jedynie sfatygowany egzemplarz Dziejów Herodota. W trakcie rozwoju opowieści poznajemy jego historię oraz tragiczne losy, które doprowadziły go do tego miejsca.

Fantastyczny obraz, intrygujący i angażujący od pierwszych scen. Wielowymiarowa opowieść o tragicznej miłości, zdradzie, próbie odnalezienia swojej drogi w życiu, mierzenia się z samym sobą i swoją przeszłością. Jednocześnie śledzimy wątki dwóch głównych bohaterów, które wyraźnie rozdzielone są nie tylko płaszczyzną czasu, ale też miejsca, jednak są też w jakiś sposób połączone. Praktycznie wszyscy bohaterowie są skomplikowani, trudni do zaszufladkowania, pełni niuansów, sprzeczności, często trudno ich polubić, zwłaszcza główną postać Pacjenta. Jednak przedstawiona historia wciąga, ciężko się od niej oderwać i ostatecznie nie czuć współczucia dla jej uczestników. Świetnie zmontowany film, pełen smutnych zwrotów akcji, niełatwych decyzji, ale z przebijającą jak promienie słońca przez chmury nadzieją. Aktorsko w większości przypadków genialnie, wyróżnia się zwłaszcza Ralph Fiennes, który zagrał tu chyba rolę życia. Oglądałem to dzieło z dużym zaciekawieniem i zaangażowałem się w niego emocjonalnie, w żadnym momencie nie miałem odruchu patrzenia na zegarek, pomimo sporej jego długości. Polecam wszystkim, którzy mają ochotę na niebanalną opowieść o miłości.

#filmy #kino #recenzja #dramat #romans #wojenny
23a71c3d-0806-4356-9213-7759e656a9e9

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na kaszankę w #piechuroglada
----------
Tytuł: Exodus: Gods and Kings
Reżyseria: Ridley Scott
Moja ocena: 2/5

Mojżesz, przybrany syn faraona, który gardzi zabobonami i przepowiedniami, musi zmierzyć się z tą, której jest głównym bohaterem. Czy zdoła udźwignąć ciężar odpowiedzialności, jaki na nim spoczywa?

Jasne, że tak. Historia, którą zna praktycznie każdy, była już ekranizowana wielokrotnie. Jak wyszło to Scottowi? Niestety słabo. Jest wiele elementów, które w ogóle nie grały w tym obrazie: dziwnie dobrana obsada, dialogi i poprowadzenie aktorów, których rezultatem były interakcje między postaciami rodem z sitcomu, oraz ich dziwaczne zachowania. Wiem, że w produkcję poszła kupa kasy i pracy, ale w ogóle tego nie czuć, nie czuć skali wydarzeń czy lokalizacji, ot, na ekranie pojawia się kolejne wygenerowane komputerowo miasto, dzieje się kolejna rzecz. Oprócz tego w mojej opinii kolorystyka jest męcząca i nieprzyjemna. I wreszcie największy zarzut: opowieść zwyczajnie nie wciąga, jest pozszywana na chama, szybko idąc od sceny do sceny, co przy 2h30 trwania filmu jest zwyczajnie wkurzające, nużące i nie pozwala widzowi poczuć więzi ani z bohaterami, ani z opowiadaną historią. Obraz, który powstał, uważam za zwyczajnie nieudany, zwłaszcza jeśli porównam go do Księcia Egiptu, który był ładny, ciekawy i angażujący. Polecam pasjonatom wszystkiego, co związane z Biblią oraz tym, którzy chcą bezpowrotnie zmarnować 150 minut swojego życia.

#filmy #kino #recenzja #dramat #przygodowy #biblijny
8266af49-40cb-47fc-8f46-0658e3a5144b
Johnnoosh

Jeden plusik to scena kiedy sam tworzy Tablice

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechuroglada - kids edition Swoje wrażenia jak zawsze przedstawi Mysz.
----------
Tytuł: Kicia Kocia w przedszkolu
Reżyseria: Marta Stróżycka
Ocena Myszy: 6/5

Format podobny jak w poprzednich filmach, czyli kompilacja kilku nie powiązanych ze sobą historii. Przyjemne opowiastki, fajny dubbing i animacja, sceny z życia praktycznie każdego dziecka. To już chyba ostatni film z tej serii i na koniec Kicia Kocia żegna się z dziećmi, zachęcając je do odpowiadania na kilka pytań - warto zachęcić dziecko do mówienia z innymi, moja młoda miała z takiej małej rzeczy dużo radochy.

[OP]: Na czym byliśmy teraz w kinie?
[Mysz]: Na Kici Koci!
[OP]: I co robiła Kicia Kocia?
[M]: Emmm... Podpowiesz mi?
[OP]: Co robiła z dziadkiem?
[M]: Robiła pięęękną szafkę. Widziałeś jaka piękna?
[OP]: Była też Kicia Kocia na placu zabaw?
[M]: Była. I nieczego nie chciała się bawić z innymi dziećmi, bo nie wiedziała jak mają na imię.
[OP]: Ale potem się odważyła?
[M]: Eche, i przyjaźniła się z... z... z dwomami koleżankami i z dwoma kolegami.
[OP]: A na samym końcu zadawała Wam pytania?
[M]: Tak jak Ty teraz.
[OP]: To co, na ile gwiazdek oceniasz film?
[M]: Na sześć.
[OP]: A komu byś poleciła ten film?
[M]: Kuzynom.

#filmy #kino #ogladajzhejto #dzieci
12e0b874-d459-464c-a667-6fa9ee77bc05
RACO

Jest teoria że ojciec kici koci to też ojciec packa tylko się nie przyznaje że poszedł w tango z matką packa żeby nie było przypału.

Piechur

@RACO Pacek to tam ciul, ale sama Kicia Kocia mnie zastanawia - niebieskie oczka, biała sierść, a patrz na rodziców.

Ojciec beciak ewidentnie wychowuje nie swoje dziecko, no ale takie już są te k0tki, najpierw się marcują z kim popadnie a później nagle są gotowe na "stabilizację" ech...

57cd3dfc-6031-437b-9879-ef38d7e25aee
Felonious_Gru

@Piechur czysty części miały być chyba

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #piechuroglada film polecany ostatnio przez @SuperSzturmowiec w tym wpisie.
----------
Tytuł: This Boy's Life
Reżyseria: Michael Caton-Jones
Moja ocena: 3.5/5

Młody chłopak podróżuje wraz ze swoją matką, która próbując uciec od swoich problemów co chwila zmienia miejsce zamieszkania. Ich życie ma się jednak niebawem ustabilizować, gdy poznaje ona nowego partnera, czarującego mechanika samochodowego, i ostatecznie bierze z nim ślub. Pozory bywają jednak bardzo mylące, o czym wkrótce obydwoje się przekonują, gdy zamieszkują razem w jego rodzinnym domu leżącym w małej mieścinie.

Pod względem technicznym nie mam filmowi niczego do zarzucenia, ale też brak w nim jakichkolwiek niekonwencjonalnych zagrań wartych wspomnienia. Historia jest natomiast poprowadzona bardzo przyjemnie, nie dłuży się, praktycznie każda scena czemuś służy, czyli jest tak, jak być powinno. Młody DiCaprio gra świetnie, ale zdecydowanie najlepiej wypadają sceny z De Niro - atmosfera momentalnie gęstnieje, jest niemal nie do zniesienia. Jego postać jest antypatyczna do granic wytrzymałości, momentami sam czułem się atakowany. Poczucie zaszczucia, niesprawiedliwości, ale też niemocy towarzyszy nam przez większość filmu. Podobała mi się postać matki granej przez Ellen Barkin i trochę szkoda, że w połowie drugiego oraz w trzecim akcie zeszła na dalszy plan. Sam koniec filmu wraz z kulminacyjną sceną mającą dać widzowi swoiste katharsis mógł być bardziej rozbudowany, miałem wrażenie, że wydarzenia potoczyły się trochę za szybko. Mimo wszystko jestem zadowolony, że obejrzałem to dzieło. Polecam osobom lubiącym dramaty rodzinne. Film może być zbyt ciężki dla ofiar przemocy domowej (zwłaszcza ze strony rodziców/opiekunów).

#filmy #kino #recenzja #dramat
54e714fc-afdd-45ad-8a52-43e41de7d1a8
koszotorobur

@Piechur - dobry film ale osobom wrażliwym na krzywdę innych może być ciężko przez niego przebrnąć.

Piechur

@koszotorobur Oj, momentami było ciężko. Tym bardziej czapki z głów dla De Niro. Był dla mnie zupełnie nieprzewidywalny, trochę jak pitbull - wiesz, że w każdej chwili może ugryźć, ale nigdy nie masz pewności kiedy.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W #piechuroglada się nie próżnuje, tylko filmy ogląda. Zapraszam.
----------
Tytuł: If....
Reżyseria: Lindsay Anderson
Moja ocena: 3/5

Uczeń wyższego roku, mieszkający w typowo angielskim internecie, wraz z kilkoma kolegami buntuje się przeciw surowym zasadom panującym w collegu oraz mocnej hierarchizacji społeczności studenckiej, w której osoby o niższym statusie łatwo mogą stać się ofiarą przemocy ze strony starszych.

Film jest ciekawy, ale nie porywający. Podzielony na rozdziały opowiada całą historię w sposób zwięzły, w miarę trwania pozwalając sobie na coraz większe absurdy. Nie brak wielu aluzji oraz zobrazowanych przykładów zepsucia akademickiej braci: ksiądz lubieżnie spoglądający na młodych chłopców, prymusi wykorzystujący swoją wysoką pozycję i władzę, uczniowie znęcający się nad słabszymi. Są również przedstawione zachowania i sytuacje homoerotyczne, wynikających zapewne z braku kontaktu z płcią przeciwną. Sami bohaterowie nie są w żadnym stopniu nieskazitelni - buntownicy, zafascynowani rewolucjonistycznymi ruchami, w swoim zachowaniu są raczej bezrefleksyjni; z łatwością wypowiadają różne przemyślenia na temat wojny, jednocześnie należąc do bardzo uprzywilejowanej kasty. Cały bunt, począwszy od jego pierwszych oznak, a kończąc na grande finale, wygląda wręcz komicznie i niepoważnie. Nie będę ukrywał: nie do końca zrozumiałem wszystkich aspektów filmu, np. logiki stojącej za kręceniem niektórych scen w czerni i bieli, a przy końcówce zacząłem się już patrzeć na zegarek. Mimo wszystko koncept był ciekawy, a gra aktorska w porządku, zwłaszcza młodego McDowella (ta rola otworzyła przed nim z resztą drzwi do późniejszej kariery, grał m.in. u Kubricka w Mechanicznej Pomarańczy, czy w Kaliguli od Tinto Brassa). Polecam osobom lubiącym kino buntu, lub tym, które są zainteresowane angielską rzeczywistością lat 60. - wiele z tego, jak wyglądał Hogwart w Harrym Potterze, nabrało nagle sensu.

#filmy #kino #recenzje #dramat
10ffb2b5-dac9-4528-bf71-80a5aa6ed936
NiedyspozycjaRzeczywistosci

@Piechur W podobnym klimacie i z tym samym aktorem, ale w całościowo lepszej oprawie - O Lucky Man 1973 i Clockwork Orange 1971

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Wczoraj był piątek, więc oglądałem filma. Zapraszam na #piechuroglada , w którym będzie (lub nie) romantycznie.
----------
Tytuł: One Day
Reżyseria: Lone Scherfig
Moja ocena: 3/5

Nieudana romantyczna przygoda przeradza się w długoletnią przyjaźń. Dwójka zupełnie odmiennych charakterem ludzi postanawia spotykać się co rok tego samego dnia, obserwując swoje wzloty i upadki. Dokąd doprowadzi ta balansująca na granicy romansu znajomość?

Zwykle unikam romansów - dobrowolnie nie oglądam ich nigdy, bo nie jest to gatunek, który trafia w moje gusta (podobnie jak np. musicale). Czasami jednak trzeba się poświęcić, zwłaszcza kiedy żona prosi, a miłość sprawia przecież, że jesteśmy zdolni do największych poświęceń. Przy tym filmie to poświęcenie nie było duże, bo był zwyczajnie dobrze nakręcony, z fajnym montażem i przyjemnymi zdjęciami, a przede wszystkim miał swoje momenty. Aktorzy pierwszoplanowi (Anne Hathaway oraz Jim Sturgess) grali fajnie i czuć było między nimi chemię, a rozwój postaci oraz ich trójwymiarowość były potraktowane z należytą starannością. Z bohaterami drugoplanowymi bywało różnie, ale nie na nich był jednak postawiony główny nacisk. Pomysł na konstrukcję opowieści i rozwój zdarzeń był w porządku, jednak gdzieś to już widziałem i część rzeczy można było z łatwością przewidzieć. Momentami historia i wydarzenia, a także akcje wykonywane przez bohaterów, były mocno naciągane i niezbyt trzymały się kupy, jednak zrzucam to na karb gatunku, który po prostu rządzi się swoimi prawami i nie wiadomo jaka realistyczność nie jest tu obowiązkowa (jak w kinie akcji, gdy czołowa postać w pojedynkę pokonuje kilkunastu przeciwników i nawet się nie poci). Ze swojej męskiej perspektywy nie jestem jednak pewien, jaki miał być morał. Chyba taki jak w brzydkim kaczątku? Może też, że prawdziwa miłość zwycięży? Chyba tak, jednak moim pierwszym wnioskiem było to, że bez względu na to, czy jesteś ubogim, nieśmiesznym komikiem, czy przystojnym i spełnionym muzykiem jazzowym, nie masz szans z pierwszą miłością swojej ukochanej, zwłaszcza jeśli obiektem jej westchnień jest dobrze sytuowany, przystojny i pewny siebie facet. Polecam na romantyczny seans we dwoje zamiast grzanej po raz setny Brzydkiej Prawdy czy innego tego typu badziewia.

#filmy #film #kino #recenzje #ogladajzhejto #romans
520910ba-7c03-4a20-abe1-c662f3c5c0ad

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechuroglada , w którym kontynuuję serię klasyków, o których słyszałem, ale do tej pory nie miałem okazji oglądać.
----------
Tytuł: Starship Troopers
Reżyseria: Paul Verhoeven
Moja ocena: 3/5

W niedalekiej przyszłości Ziemia staje się obiektem ataków ze strony obcej bo rasy zamieszkującej planetę po drugiej stronie galaktyki. Trójka przyjaciół postanawia zapisać się do armii, aby odbyć służbę wojskową i tym samym dołożyć swoją cegiełkę do zapewnieniu naszej planecie bezpieczeństwa.

Zabierałem się za ten film już od dawna i w końcu udało się go obejrzeć. Jest to obraz o statusie kultowego, wokół którego krąży seria różnych anegdotek i legend. Jedną z nich jest ta, że w momencie wydania widownia miała nie zrozumieć, że film ma charakter satyryczny, wyśmiewający ustroje autorytarne. Osobiście uważam to raczej za niezły chwyt marketingowy niż prawdę, bo oglądając Starship Troopers od początku jesteśmy zasypywani przerysowanymi scenami, które ciężko wziąć za coś innego niż parodię. Z ekranu wylewa się uroczy klimat lat 80., mimo, że data produkcji to rok 1997. Część efektów komputerowych nie zestarzała się zbyt dobrze, chociaż robale w dalszym ciągu dają radę. Mocną stroną są zdecydowanie efekty praktyczne, a zwłaszcza te przedstawiające martwych żołnierzy, ich oderwane kończyny i zmasakrowane ciała - fani gore powinni być w miarę zadowoleni. Fabuła nieco mnie zaskoczyła, bo nie spodziewałem się tak mocno rozbudowanego wątku miłosnego rodem z brazylijskiej telenoweli, ale jest to raczej na plus. Aktorsko ciężko mi ugryźć temat: "przesada" to słowo, które ciśnie mi się na usta, ale to raczej zabieg celowy reżysera mający dodatkowo podkreślić satyryczny charakter filmu. Ogólnie jestem zadowolony, że obejrzałem to dzieło, chociaż mogłoby być trochę krótsze. Polecam fanom gatunku science-fiction oraz młodej Denise Richards.

#filmy #film #kino #ogladajzhejto #recenzje #sciencefiction
048faa95-0276-43a0-ae1e-8ffe5eff8c13
cyberpunkowy_neuromantyk

@Piechur 


Obecnie na topie jest gra „Helldivers 2”, która wydaje się mocno inspirować tym filmem. Wystarczy obejrzeć trailer:


https://youtu.be/S9STizATKjE?si=m4CkZ59yOfbUuVui

d_kris

@cyberpunkowy_neuromantyk Gra ogólnie ok ale trzeba mieć zgraną paczkę do coop-a. Inaczej przy dołączaniu do losowych serwerów można trafić na ludzi mocno nieogarniętych lub gorzej, frustratów. Dużo bardziej relaksującą grą coop było dla mnie Deep rock galactic.

cyberpunkowy_neuromantyk

@d_kris 


Do tej pory nie natrafiłem na takich ludzi. Raczej na osobniki ze słabą psychiką - na przykład jeden wyszedł z gry po tym, gdy dostał półtonówkę na twarz. :')


A „Deep Rock Galactic” posiada jedno z najlepszych community, chociaż wiadomo, zdarzają się czasem dziwne osoby. Ostatnio zostałem wyrzucony z gry po tym, jak scout wyleciał w powietrze przez moje C4.

Tapporauta

@d_kris @cyberpunkowy_neuromantyk zapraszam do wspólnej gry, u mnie w grupie zrzucenie półtonówki na twarz to obowiązkowy element szerzenia demokracji XD

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W końcu oglądnąłem cały, a nie tylko fragmenty. Dzisiaj w #piechuroglada o polskim klasyku.
----------
Tytuł: Symetria
Reżyseria: Konrad Niewolski
Moja ocena: 3.5/5

Młody człowiek zostaje aresztowany w związku z napadem na starszą kobietę. Nie będąc w stanie uwiarygodnić swojego alibi trafia do aresztu, gdzie ma pozostać do czasu rozpatrzenia sprawy.

Zacznę może od tego, co dla mnie było minusem. Po pierwsze, cały film pachnie trochę amatorską produkcją i niskim budżetem. Aktor grający główną postać jest lekko mówiąc drętwy, a jego mimika ograniczona jest do jednego wyrazu twarzy. Zastanawiam się też, czy nie byłoby lepiej, gdyby obraz był zupełnie pozbawiony warstwy muzycznej - używany na okrągło jeden motyw muzyczny oddzielający poszczególne sceny zdaje się być wciśnięty na siłę, bo przecież w filmach powinna być muzyka. Sam powód, dla którego główny bohater znajduje się w areszcie też mógł być lepiej przemyślany, bo według mnie nie trzymał się do końca kupy: nikt nie był w stanie potwierdzić, że główny bohater był w kinie, nawet obsługa? Wiadomo, że jest to tylko pretekst by przejść do mięsa, a więc pobytu w areszcie, ale jednak uważam, że można było się trochę bardziej przyłożyć. I w tym momencie dochodzimy do plusów, bo wszystko, co wcześniej wspomniałem, łatwo się ignoruje z racji tego, że film jest po prostu bardzo ciekawy i ciężko się od niego oderwać. Nie jestem jakimś fanem romantyzowania kultury więziennej, ale trudno zaprzeczyć, że jest coś pociągającego w możliwości zaglądnięcia za kotarę i zobaczenia kawałka tego świata. Film jest niesamowitą wręcz kopalnią cytatów, aktorzy drugoplanowi dają radę, momentami jest intensywnie. Z ekranu wylewa się brud i powoli, tak jak główny bohater, zaczynamy być nim oblepieni. Trudno też nie czuć odrazy do głównego antagonisty, którym jest tutaj polski wymiar sprawiedliwości. Polecam tym, którzy, tak jak ja, do tej pory kojarzyli ten obraz jedynie z fragmentów oglądanych na YouTube.

#filmy #ogladajzhejto #polskiefilmy #kino #dramat
38cc4c72-0cb6-46a0-acb4-a5f94c107830
Half_NEET_Half_Amazing

@Piechur 

jak dla mnie symetria to 10/10 wszystko jak trzeba

to już klasyg

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechuroglada , w którym będzie o thrillerze, który nie thrilluje.
----------
Tytuł: Secret Window
Reżyseria: David Koepp
Moja ocena: 2.5/5

Będący w trakcie rozwodu pisarz cierpi na brak weny, a jego myśli prześladuje wspomnienie zdrady, jakiej doświadczył ze strony żony. Jego życie komplikuje się dodatkowo, gdy pewnego dnia zostaje oskarżony o plagiat przez tajemniczego mężczyznę.

No cóż, da się oglądnąć ten obraz, ale jest pozbawiony jakiegokolwiek polotu - nakręcony jakby ktoś w trakcie produkcji czytał podręcznik "Jak reżyserować". Jest poprawnie, ale bezdusznie. Jak na thriller w ogóle nie trzyma w napięciu, a plot twist, boleśnie przewidywalny, był już przerabiany wiele razy i o wiele lepiej (Shining moment jest tu raczej żenujący). Może miałem zbyt wielkie oczekiwania, nie wiem. Aktorsko byle jak, Depp w ogóle mnie tu nie przekonywał, zresztą scenariusz niezbyt mu w tym pomagał. Z obsady podobała mi się tylko Maria Bello, grająca żonę pisarza. Raczej szybko zapomnę, że oglądałem ten film. Polecam tym, którzy dopiero zaczynają zabawę z thrillerami, może coś ich tu zaskoczy.

#filmy #ogladajzhejto #recenzje #thriller #johnnydepp
991bcfb2-dac6-4819-8a21-9bf66789b61a
Mielonkazdzika

@Piechur jedynie co pamietam z tego filmu to to ze byl nudny.

Piechur

@Mielonkazdzika Więc zapamiętałeś najważniejszą rzecz

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W sobotnim #piechuroglada klimat sajens-fajens.
----------
Tytuł: Sunshine
Reżyseria: Danny Boyle
Moja ocena: 3/5

Słońce umiera, skazując ziemię na zagładę. W celu przywrócenia mu życia zostaje wysłana misja ratunkowa, która zmierza w jego kierunku na futurystycznym statku wyposażonym w potężną bombę.

Film zaczął się bardzo obiecująco, niestety kierunek, który ostatecznie obrał, pozostawił mnie ze sporym niedosytem i w jakimś stopniu rozczarowaniem. Pierwszy akt ogląda się bardzo przyjemnie - poznaje się załogę, statek, stosunek poszczególnych członków zespołu do siebie. W drugim pojawiają pierwsze problemy, z jakimi muszą poradzić sobie bohaterowie, a także element zagadki. Wszystko zmierza w dobrą stronę thrillera psychologicznego oraz analizy ludzkiej natury w sytuacjach kryzysowych, ale od połowy tego aktu i przez cały trzeci historia zmienia się w slashera z bardzo irytującym montażem. Nie rozumiem tej decyzji, uważam, że zmarnowano bardzo duży potencjał na niebanalny obraz. Mimo wszystko warto obejrzeć, choćby dla tej pierwszej połowy. Polecam tym, którzy lubią klimat podróży kosmicznych i nie przeszkadzają im elementy nieco kiczowatego horroru.

#filmy #ogladajzhejto #recenzje #sciencefiction
fe7c9d43-d7a0-4d99-8751-55b74e8cfbd0
TheVitt

@Piechur w tamtym czasie Cillian Murphy musiał nie być jakoś szczególnie popularnym aktorem bo ledwo znalazłem jego nazwisko na tym plakacie.

Piechur

@TheVitt To chyba kwestia plakatu - film jest z 2007, a 2 lata wcześniej był już przecież w Batman Begins. W 28 days later wspomnianym na plakacie też miał główną rolę.

pol-scot

@Piechur kilka lat temu Danny Boyle kręcił na terenie naszej firmy (Szkocja here) oparty na faktach serial Trust

VonTrupka

znakomite scifi

pomijając powód wyprawy, który jest kompletnie z dupy, to sama akcja i klimat podróży kosmicznych jest wspaniale zobrazowany.


I, jak wspominasz o trzecim akcie, to że ktoś kompletnie ześwirował w przestrzeni kosmicznej i odpierdoliło mu po całości, ma bardzo duże prawdopodobieństwo wystąpienia.


Aczkolwiek zobaczyć piekła w kosmosie to się nie spodziewałem.


Choć po oglądnięciu event horizon z 1997 wiem już z czego sunshine czerpał pełnymi garściami (´・ᴗ・ ` )

Piechur

@VonTrupka Sam motyw oszalałego człowieka mi się podoba, w tym filmie nie podobała mi się egzekucja i sam sposób, w jaki to pociągnięto. Plus, jak wspomniałem, irytujący montaż - zdecydowanie nie dla osób cierpiących na epilepsję.

Jeśli chodzi właśnie o motyw członka załogi, który traci zmysły, to kojarzysz jeszcze jakieś filmy, gdzie to wykorzystano? Mi przychodzi na myśl tylko Pandorum, chyba jeszcze Passengers, ale nie mam pewności czy się kwalifikuje.

VonTrupka

@Piechur tu przyznaję, że jak na tak wysokobudżetowy film to finalna walka to jakieś kino klasy B


co to tego o co pytasz, to jeśli nie widziałeś event horizon z 97. o którym wyżej wspomniałem, to koniecznie koniecznie oglądnij. Pandorum mam na watchliście, ale ja to może 2-3 filmy w ciągu roku oglądnę, a jak sam widzisz żadnych nowości, tylko jakieś starocie (☞ ゚ ∀ ゚)☞

Pasażerów też nie widziałem, nie wiem nawet o czym to.


Zanotowałem sobie aby oglądnąć jeszcze raz solaris. Tym razem będę rozumiał o co po prostu chodzi.

Może i tobie ekranizacja Lema by podeszła?


Czeknij jeszcze trailera Moon z 2009. Również jeszcze nie oglądałem.


Ale np. Prometeusz z 2012 bardzo fajnie. Może nie z popadającym w paranoję załogantem, ale jest sroga psychoza


Mam jeszcze origin z 2018 do oglądnięcia. Po trailerze wpisuje się w to o co pytasz.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś jakiś szajs. Zapraszam do #piechuroglada
----------
Tytuł: Jack Reacher
Reżyseria: Christopher McQuarrie
Moja ocena: 2/5

Były snajper dokonuje aktu terroru na terenie własnego kraju. W celu ustalenia prawdy o tym wydarzeniu do jego obrońcy dołącza Jack Reacher, wyspecjalizowany były żołnierz o ponadprzeciętnych zdolnościach detektywistycznych. Wkrótce odkrywa, że sprawa nie jest tak oczywista, jak wydawało się na początku.

Szukałem na wieczór czegoś lekkiego i nie angażującego, czegoś w stylu Mission Impossible, i tak natknąłem się na Jacka Reachera. Myślałem, że pierwsza część Equalizera traktowała się zbyt poważnie, ale ten obraz zdecydowanie to przebił i wchodził niebezpiecznie w rejony Seagalizmu. Cruise jako nieomylny, pożądany przez kobiety, niezniszczalny bohater po prostu nie pasuje - jego manieryzmy, mimika, buzia (w kontrze do gęby Denzela) zwyczajnie nie grają. Zdecydowanie bardziej pasuje do ról bohaterów popełniających błędy, niedoskonałych, ale prących do przodu i nie poddających się. Co w tym filmie robili Pike, Jenkins, Duvall i, kurwa, HERZOG? Czy chodziło tylko o czek, czy też żeby sobie porobić jaja? Nie wiem. W każdym razie uwypuklali tylko miałkośč scenariusza i tragiczną, odstającą jakościowo grę młodszych aktorów drugoplanowych. Spory dysonans jeśli chodzi o tematykę robi też nakręcenie filmu pod PG-13 - praktycznie brak tu krwi, a przemoc jest rozwodniona (chociaż przyznam, że scena w łazience z dwoma zbirami była zgrabna - ale nadawała się bardziej do remaku Flipa i Flapa). Ogólnie mówiąc film jest raczej stratą czasu i ewentualnie można go oglądnąć podczas robienia czegoś innego np. prasowania czy gotowania. Polecam tym, którzy lubią naparzanki w stylu Equalizera albo czegokolwiek ze Stevenem Seagalem.

#filmy #ogladajzhejto #recenzje
1a979c9b-9423-4d62-8e9c-a42e7dcadd64
sireplama

W serialu zrobili z niego jakiegoś wielkiego typa...

Piechur

@sireplama Właśnie sprawdziłem - Tom 170 cm, tamten (Alan Ritchson) 191 cm. Niezły rozstrzał.

KLH2

@sireplama 


W serialu zrobili z niego jakiegoś wielkiego typa...


Doceniam odwagę, kiedy ktoś daje żart bez emotki. W internecie to prawdziwy heroizm.

Zaloguj się aby komentować