#gory

53
1083
366 426,1 - 9,7 = 366 416,4

Wybór na ten weekend mógł być tylko jeden - góry. Na szlaku pustki, dookoła las otulony świeżym puchem - sceneria prawie bajkowa.

Wierchomla w zimowej szacie prezentuje się równie pięknie jak latem ❄️❄️❄️

#gory #zima

#ksiezycowyspacer

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/ksiezycowyspacer/
cbaca859-d35e-40cc-9ef8-436bf0dc5ad1
c41fcee4-d490-458c-9290-9e389d2555d8
ab0e8556-9453-42ad-90a7-edb58ee78043
zed123

A tam, "tylko góry"... Kajak! To jest wybór. W tym przypadku naprawdę masz pewność, że jesteś sam na szlaku.

Zobaczone dzisiaj na Wkrze. Pozdrawiam tego pana.

a4defb55-6f6e-4c9d-985d-00658f6ff2e8
michalnaszlaku

Fajny ten zimowy klimacik

U mnie jak zwykle na odwrót.

Latem pada deszcz, a zimą +2, ale wyglada jak wiosna

0598c0cc-10c6-4542-be1c-2477e43304b7
Mr.Mars

@ciszej Ścieżka przetarta. Dużo ludzi musiało tamtędy iść.

Zaloguj się aby komentować

Szukam butów zimowych górskich. Moje stare już niestety wyzionęły ducha. Przeznaczenie - Beskidy, czasem Tatry. Orientuje się ktoś w ofercie Decathlonu i czy te ich buty są warte uwagi? Potrzebuje czegoś na szeroką stopę. Na lato mam La Sportivy i są genialne. #buty #zima #gory
Seele

@onoofry któreś Adidas z serii Terrex, najlepiej z Gore Tex

AdelbertVonBimberstein

Na szeroką stopę idealne były dla mnie salomony miałem ten model

SALOMON QUEST ELEMENT GTX GORE-TEX

I polecam. Co prawda użytkowałem na codzień i dosyć intensywnie i po 8 miesiącach puścił mi szew, ale gwarancję mi uznano i cała klasa została zwrócona. Lekkie, dobrze trzymają i wygodne. Coś pomiędzy 500-600 zł.

e5fa4964-1090-44ef-aa28-0f2abbe5b978
SiostraNieZdradziDziewczynaTak

na pewno mogę polecić zamberlany które sobie kupiłem, ale to wysoka półka cenowo (ja zapłaciłem połowę ceny)

do czego te buty w jakich warunkach lato, jesień czy zima? Gdzie chcesz chodzić w Tatrach? Chcesz do nich zakładać raki koszykowe może rakiety śniegowe zimą w Beskidach?

1aff40bd-83cb-412d-9aeb-c2d676ade19a

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dzisiaj w #piechurwedruje o wyprawie, która niestety dużo mnie kosztowała. Zapraszam do czytania i zachęcam do obserwowania tagu
---------
Szczyty: Halicz, Tarnica (Bieszczady)
Data: 2 września 2022 (piątek)
Staty: 21.5km, 6h30, 885m przewyższeń

Z okazji czwartej rocznicy ślubu chcieliśmy spędzić z żoną trochę czasu solo - niestety, z wiecznie chorującą Myszą było to praktycznie niemożliwe. W końcu jednak planety ułożyły się w sprzyjający sposób, a moja złota i kochana mama zaproponowała, że weźmie młodą pod swoje skrzydła na dwie noce. Oczywiście skorzystaliśmy z tej niepowtarzalnej oferty.

W ciągu kilku godzin zaplanowaliśmy i zorganizowaliśmy wyjazd, który miał się odbyć się za kilka dni. W przeddzień nocowaliśmy u rodziców, aby następnie z samego rana wyruszyć w trasę, która miała trwać kilka godzin. Naszym celem były Bieszczady, gdzie planowaliśmy zdobyć jeden ze szczytów należących do #koronagorpolski , czyli Tarnicę.

Po długiej jeździe dojechaliśmy do miejscowości Wołosate, gdzie na dużym płatnym parkingu zostawiliśmy samochód. Następnie rozpoczęliśmy wędrówkę czerwonym szlakiem w stronę przełęczy Bukowskiej. Niebo było pochmurne, trochę wiało, ale bez tragedii.

Przez jakieś 2 kilometry szło się asfaltem, później utwardzona droga prowadziła już przez las, a obok szumiała płynąca Wołosatka. Żona nie miała coś humoru na chodzenie, trochę sapała i w pewnym momencie prawie mieliśmy wracać na parking, ale ostatecznie spięła się w sobie. Trasa nie była wymagająca, a nawet powiedziałbym, że raczej nudna.

Po 6 kilometrach, od kiedy zeszliśmy z asfaltu, dotarliśmy do przełęczy Bukowskiej, gdzie w altance zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek. Nie mogłem wtedy przestać zastanawiać się, co ludzie właściwie widzą w Bieszczadach, bo na mnie nie zrobiły do tamtej pory większego wrażenia - ot góry jak góry, trasa taka sobie. Ubraliśmy kurtki i skierowaliśmy się w stronę najbliższego szczytu, którym był Rozsypaniec.

Zaczęliśmy wychodzić z lasu i powoli znajdowaliśmy się ponad wierzchołkami drzew. I wtedy zrozumiałem. Musiałem zobaczyć na własne oczy, o co wszystkim chodzi - a chodzi o przestrzeń, niczym nie zaburzoną, nieskrępowaną i nie zanieczyszczoną. Wokół nas znajdowały się tylko góry, część z odsłoniętymi wierzchołkami. Żadnych miast, zboczy upstrzonych wyrastającymi losowo domami, pól uprawnych, tylko dzikość natury. Było na prawdę pięknie, a z każdym krokiem robiło się coraz lepiej.

Trasa była wyznaczona drewnianymi barierkami, a szło się twardą, wydeptaną ścieżką usianą głazami. Na górze wiało już okrutnie, więc na naszych głowach szybko znalazły się czapki i kaptury.

Minęliśmy Rozsypańca i skierowaliśmy się na Halicz. Widoki były niezwykłe, rozsadzały mi głowę, uczta dla oczu i duszy. Bieszczady wyglądały zupełnie inaczej niż inne pasma, w których do tamtej pory chodziłem; przypominały fale na wzburzonym, niespokojnym morzu. Te wysokie wyblakłe trawy, czerwone owoce na krzakach, wszystko było inne, ale estetycznie bardzo przyjemne. Szło mi się świetnie, żona natomiast miała zdecydowanie gorszy dzień i na Halicz weszliśmy z kilkoma przerwami po drodze.

Cały czas widzieliśmy w oddali Tarnicę, która ani trochę się nie przybliżała. Nie przeszkadzało mi to zupełnie i jak dla mnie wycieczka mogłaby trwać cały dzień. Zeszliśmy z Haliczy i po dłuższym odcinku zaczęliśmy iść zboczem Kopy Bukowskiej. Szlak przez chwilę prowadził w dół i tak dotarliśmy do Przełęczy Goprowskiej. Niedaleko znajdowała się wiata, w której postanowiliśmy jeszcze coś przekąsić. Niestety, na tym etapie wiedzieliśmy już, że z widoków nic nie będzie, bo chmury kompletnie przysłoniły wierzchołek. Miałem tylko nadzieję, że nie zacznie padać.

Rozpoczęliśmy wspinaczkę na szczyt. Na tym etapie żonie było już dosyć ciężko, ale i motywacja była silniejsza, bo cel znajdował się już naprawdę niedaleka, także dzielnie stawiała kolejne kroki. Minęliśmy przełęcz pod Tarnicą i w gęstej chmurze, z wiatrem smagającym nas po twarzach, dotarliśmy na wierzchołek góry. Widoków oczywiście nie było, ale była za to gorąca herbata. Zrobiliśmy sobie zdjęcie przy tabliczce, dopiliśmy resztę napoju i stwierdziliśmy, że najwyższy czas wracać.

Do Wołosatego zeszliśmy niebieskim szlakiem. Z ulgą powitaliśmy las, który skutecznie chronił przed dającym się coraz bardziej we znaki wietrzyskiem. Trasa była bardziej stroma niż ta, którą wchodziliśmy (duh), ale mimo to nie wspominam jej źle - a tak prawdę mówiąc, kiepsko ją pamiętam. Wydaje mi się, że było kilka drewnianych kładek, oraz w kilku miejscach odcinki ze stopniami, mającymi ułatwić wchodzenie i schodzenie.

Wyszliśmy z lasu i po chwili marszu znaleźliśmy się przy punkcie informacyjno kasowym, gdzie przybiliśmy pieczątki do książeczek. Wkrótce byliśmy też przy aucie i, nieco zmęczeni i zmarznięci, pojechaliśmy do Rymanowa Zdrój na dalszą część naszego krótkiego urlopu.

Aha, i na zakończenie o tym, czemu mnie to wszystko dużo kosztowało. Otóż rozpoczynając trasę postanowiliśmy z żoną nagrać ją na Stravę, którą włączyliśmy odruchowo, bez zastanowienia. Miesiąc później przyszedł rachunek i osiwiałem - 500 złotych... Rzecz jasna złapała nas sieć ukraińska, a więc rośliny roaming poza UE. Ostatecznie udało się obniżyć kwotę do 250 złotych, ale i tak zabolało, no ale cóż, za głupotę się płaci.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #bieszczady #fotografia
ea3524c9-5a67-450d-8c72-107eb05dc86b
cf6df1c9-404f-4cfa-9320-61d64c95147b
3a9195ae-60d8-4f23-a008-1b3b721f561d
117b6008-12dc-4cd3-82c1-bf5fada27546
6f4bf64c-41e3-4886-ad19-3031989a72b9
trixx.420

znalazłem stare fotki, pogoda byłą wyśmienita, tylko wiało nieziemsko.

6.10.2018

931f7651-6818-4e4c-9d12-d78ef4eb8627
Marchew

@Piechur Te wysokie trasy są piękne.

Gdzieś słyszałem że na Tarnicę znacznie ładniej z Ustrzyk niż Wołosate. Masz może porównanie, czy próbować forsować od Wołosate czy może pętlę tak jak na twojej wyprawie?

esquina

@Piechur wydaje mi się że zrobiłem tą samą pętlę ale odwrotnie i z tego się cieszę bo ten długi łagodny w sumie nudnawy odcinek mieliśmy zmęczeni na powrocie. A stromy łatwiej do góry, lepiej dla kolan.

@Catharsis Ja zawsze słabo trafiam w Tatrach, za to w Bieszczadach ładnie miałem.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Zorza polarna ze szczytu Talkin Fell, widac takze wielka niedzwiedzice. Niestety ksiezyc w pelni wiec bardzo slabo widoczna, przegapilem tez okres silniejszej aktywnosci jak bylem w pracy

#fotografia #uk #astronomia #astrofotografia #mojezdjecie #tworczoscwlasna #gory
60d9c900-593a-4cb5-ac95-ab3e4023db7a
7293a37f-1f07-49ed-8ca0-81c2f46e3a1f
conradowl

Weekend mam wolny, prognozy super. Już planuję wyleźć gdzieś po ciemku i poczekać na wschód słońca. Może i zorza się trafi? Pięknie.

Zaloguj się aby komentować

Ciąg dalszy eskapady Śnieżkowej. Po rosole w Domu Śląskim zebrałem bambetle,ubrałem się cieplej i przyatakowałem szczyt. Generalnie warunki przejebane - mocny wiatr i śnieg walący po ryju. Jakikolwiek skrawek odkrytej skóry piekł podrażniony drobinkami lodu uderzającym i z dużą prędkością. I oczywiście wiało tak, że utrudniało wchodzenie...za to schodziło się szybciej. Wchodząc krok po kroku przypomniałem sobie słowa piosenki wujka z Ameryki niejakiego Poczta Malona , że trzeba być cierpliwym. No to cierpliwie szedłem i mijałem schodzących ze szczytu a wśród nich osobistość - koleś w krótkich spodenkach. Zagadałem do niego - powiedział, że teraz to jest już ubrany. Czyli domyślam się, że wchodził na Śnieżkę w stroju sportowym - krótkie spodenki i koszulka a dopiero potem założył kurtkę na szczycie. Ale nie było czasu go wypytać. No i jakoś wlazłem - a tu dowód. Poprosiłem jakiegoś ziomeczka i mi zrobił fotkę na dowód. Chwilę się pokręciłem i rozpoczynałem powrót do hotelu. Postanowiłem sobie zbiegać z góry - no i tym oto sposobem wyszedłem z hotelu o 08:00 około a o 11:30 byłem na szczycie. Do hotelu wróciłem ok 13:00 więc widać gołym okiem,że znacznie szybciej wróciłem. Głównie dzięki temu, że serio biegłem dużą część trasy. Wracając troszkę zmodyfikowałem trasę i musiałem przechodzić jeszcze jedną rzekę ale pyk pyk po kamieniach jakoś przeskoczyłem. No i cała historyja polecam ugułem takie wyprawy. Warto wstawić sobie w pizdę brzydko mówiąc żeby się sprawdzić i mieć satysfakcję z osiągnięcia celu.

#gory
#trekking
#sniezka
#karkonosze
a23486a9-6eb2-43b2-a0e3-af77d7567d14
4bf40f81-3ec6-4621-b48a-11c3a51fe14d
nieinteresujsie

@Belzebub wchodzenie w samych gaciach zaczęło się chyba od Wima Hofa, filmik

starszy_mechanik

Na takie warunki następnym razem polecam już raki, te raczki przy takim śniegu gówno dają

Zaloguj się aby komentować

Zainspirowany postami @Piechur, też podzielę się swoimi trasami.
Może przy okazji wakacji we Włoszech, zamiast spędzić dzień w Mediolanie, zdecydujecie się przejść na Monte Barro. A warto :)
 
Bio:
Miejsce: Lecco, Monte Barro (922 m n.p.m.)
Przewyższenie: 771m
Długość trasy: 12.6 km
 
Monte Barro a właściwie całe Parco Naturale del Monte Barro to jedno z moich ulubionych miejsc do chodzenia w okolicy.
 
Logistycznie jest bardzo dostępna, wystarczy podjechać do Lecco z którego można iść pieszo prosto na szlak.
Jest duża różnorodność tras dla tych lubiących się bardziej zmęczyć z bardziej stromymi podejściami oraz dłuższe, ale bardziej płaskie trasy.
Z Monte Barro jest fantastyczna panorama na inne okoliczne góry (Monte Resegone, Grignone, Monte Rai) i osobiście sprawia mi dużą satysfakcje patrzenie na góry, które już znam 😃
Jest też powód sentymentalny, jest to pierwsza góra na którą weszliśmy po naszej przeprowadzce do Włoch.
 
W ten weekend weszliśmy na górę prostymi szlakami, 301 i 302, które nie wymagają angażowania rąk (to ważne, bo za pierwszym razem w informacji turystycznej wysłali nas trasę 304 na której są dwie ściany. Niskie i łatwe, ale tego się nie spodziewaliśmy).
Trasa jest o tyle wdzięczna, że obchodzi się górę niemal dookoła i widać okolice z każdej strony a w 2/3 drogi na szczyt można zrobić sobie przerwę przy Muzeum Archeologicznym.
To że szlaki są proste, nie znaczy, że trasa jest lekka, bądź co bądź jest to prawie 800 metrów przewyższenia.
Trzeba też uważać, żeby nie skręcić sobie kostki. Niby oczywiste, ale to jeden z bardziej zasypanych liśćmi szlaków jaki kojarzę i przy schodzeniu nie raz się poślizgnąłem.
 
#gory #podroze #fotografia
 
https://en.mapy.cz/s/rekorajaka
720d9656-4dfd-4b3e-b629-aae6a64f20d7
aa31c6ef-2c5c-4580-8762-134b3cb6d5d9
16e8c92b-fc96-43c3-85a7-f61fcce8b81f
feb0a254-c6bb-42fe-bcab-4eae631d7226
7073c669-788b-48f2-b291-0260c1b66c5e
Piechur

Ekstra klimacik z tym jeziorem, czekamy na więcej

Zaloguj się aby komentować

Magurski Park Narodowy, ostoja ciszy z drzwiami donikąd.

To mniej popularny park narodowy w Polsce, dlatego łatwo być tu jedynym turystą na szlaku. Polecamy pętlę koło Folusza, wieżę na Ferdlu czy Magurę Wątkowską. Prócz przyrody mogą zaciekawić również symboliczne drzwi przypominające o opuszczonych wioskach Łemków oraz pozostawione drewniane cerkwie

Zapraszam do filmu

Informacje praktyczne
Wstęp do Parku Narodowego
8 zł za bilet normalny, 4 zł ulgowy

Ośrodek Edukacyjny w Krempnej
Otwarty wt-nd: 7-17
Cena: 10 zł normalny, 8 zł ulgowy

Cerkwie w większości przypadków są zamykane, można zwiedzać w okolicach nabożeństw. Do tych z listy UNESCO (Sękowa, Owczary) można się dostać po umówieniu z przewodnikiem.

Więcej u nas na stronie: https://www.polskieszlaki.pl/magurski-park-narodowy.htm

#podroze #podrozujzhejto #polska #ciekawostki #beskidy #gory #parknarodowy #podkarpackie
87a8ff71-7fea-41d3-9ce7-7a48759f79dc
4312d503-549e-41bb-a5ef-85109ea423d2
e03541bc-63ba-4ffe-9ef6-1d420e5b0148
c732740b-d804-4685-9b53-1ba3cd6ae656
b9202d84-fd5a-45bc-bc31-03606835f3fb
lukasz-piernikarczyk

Wołam wszystkich zainteresowanych. 


@szon_konery @anabel2023 @MG78 @SzaloneWalizki @mateoaka @antekwpodrozy @WObiektywie @places2visit.pl @wposzukiwaniu @motokate @blackrei089 @wieczniewolni @e5aar @lukasz-latacz @Gamba @mariosky @zuchtomek @gingerowl @Slavica @jerekp @Moron @mhu @bbwieli17 @Tomekku @zielak @Ewcias @Budo @Sorokawojcie.ch @konski @smigool @pietroo89 @Aktezik @Sceptyczny_utracjusz @ostry_cien_mgly @kamil-bednarek-1 @wojtek_krks @Parezywek @pawcio__ @UjekWujek @HerrJacuch @Deirdreable @Wis @epsilon_eridani @Kremovka @Farmer111 @artur200222 @yoowki @Scoville @Berdonzi @Pirazy @Siejek @Ljopkelsej @ColonelWalterKurtz @UbogiKrewny @Danadel @Bajo-Jajo @Sebgat

Piechur

Może zamiast wołać łatwiej będzie Ci stworzyć jakiś autorski tag, który zainteresowani będą mogli obserwować?

lukasz-piernikarczyk

@Piechur wołanie działa, ale o tagu tez można pomyśleć. dzięki #polskieszlaki

conradowl

Pewnie, że tam pięknie. Mieszkałem zaraz obok parku. Do tego zalew Klimkówka (grał Dunajec w Ogniem i Mieczem), uzdrowisko Wysowa, stadnina koni huculskich w Gładyszów-Regietów i wiele innych atrakcji.


Pamiętam rajdy magurskie zimą, piękne czasy. Obecnie tam raczej latem/jesienią i bardziej te rajdy co się wyjeżdża na wzgórze, ale i tak się tam dzieje.


Warto pojechać, rozwalić samochód to może mój brat zarobi. Jest mechanikiem i wciąż tam mieszka

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W ostatnim wpisie opowiadałem o długiej wyprawie, więc dla równowagi dzisiaj będzie o krótkiej wycieczce. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Miejsce: Dolina Olszowego Potoku (Gorce)
Data: 23 kwietnia 2023 (niedziela)
Staty: 5.5km, 3h30, 225m przewyższeń

Mimo, że uwielbiam zimę w górach, to od początku 2023 roku z niecierpliwością wypatrywałem wiosny. Powód był jeden - spełnić marzenie o wspólnej wyprawie z Myszą, którą mogłaby przejść na własnych nóżkach. Gdy tylko prognozy zaczęły pokazywać nieco wyższe temperatury, pojechaliśmy do sklepu wybrać jej pierwsze górskie buty oraz spodnie.

Najważniejszym warunkiem na pierwszą wycieczkę było to, aby nie była ona zbyt długa, oraz by po drodze było coś ciekawego do zobaczenia (ciekawego z perspektywy brzdąca). W styczniu byliśmy z tatą na nocnej eskapadzie w Dolinie Olszowego Potoku i właśnie to miejsce upatrzyłem jako nasz cel. Wkrótce na kwietniowym horyzoncie pojawił się także cieplejszy weekend, który postanowiliśmy wykorzystać.

Szczęśliwie złożyło się, że w tym terminie dostępność zadeklarowała duża część mojej rodziny, którą bardzo cenię, i ostatecznie na parking w Koninkach, z którego mieliśmy startować, dotarliśmy następującą ekipą: moja babcia, mama z tatą, brat z partnerką, oraz Mysz, żona (będąca wtedy w piątym miesiącu ciąży) i ja. Po zgromadzeniu się i przeliczeniu ruszyliśmy na trasę.

W założeniu miała być to spokojna wycieczka, bez pośpiechu, z uwzględnieniem tego, że będziemy robić częste przerwy. Pierwsza z nich czekała nas już na mostku w drodze do Huciska, gdzie Mysz chciała powrzucać kamyki do potoku. Druga - przy zbiorniku dla płazów znajdującym się niedaleko bramy oznaczającej wejście na teren Gorczańskiego Parku Narodowego.

Jakoś udało się dość do wspomnianego Huciska, skąd czerwonym szlakiem spacerowym poszliśmy wzdłuż Olszowego potoku - młodą rzecz jasna już bolały nogi i chciała wracać. Na szczęście z pomocą przyszedł wujek i ciocia wraz z zabawą w ganianego. Po drodze zatrzymywaliśmy się jeszcze kilka razy: przy zejściu do potoku, żeby znowu porzucać kamieniami, przy kolejnym zbiorniku dla płazów, oraz na mostku, żeby ponownie rzucać kamieniami do wody. I tak przejście 1.5 km zajęło nam jakąś godzinę.

Zaczęły się też poważniejsze kryzysy i niestety zabawy wymyślane przez prababcię, dziadków oraz ciocię i wujka powoli przestały działać. Pozostało przekupstwo - za dojście do ustalonego punktu należał się smakołyk. Nie było łatwo, ale trzymaliśmy nerwy na wodzy. Narzekanie i teatralne siadanie na ziemi stawało się jednak coraz częstsze, więc przy drodze stokowej, gdzie krzyżowały się szlaki czerwony z niebieskim, postanowiłem, że trzeba skrócić trasę. Dlatego też zeszliśmy od razu do potoku Turbacz, zamiast iść dalej w stronę Paciepnicy, co wydłużyłoby wycieczkę o 2.5 km i kto wie ile godzin.

Zejście było bardziej nachylone, ale przygotowane na turystów z dziećmi, bo z dostępnymi stopniami czy też schodami ułatwiającymi poruszanie się w dół. Naszym celem była polana Oberówka, ale udało mi się namówić jeszcze Mysz, żebyśmy wcześniej ją okrążyli idąc zieloną ścieżką edukacyjną, dzięki czemu zobaczyliśmy krótki, ale ładny kawałek lasu, oraz potoczek, do którego (zgadliście) znów rzucaliśmy kamienie.

Na polanie zabawiliśmy dłuższą chwilę - przekąsiliśmy coś, pobawiliśmy się w berka i chowanego, odbijaliśmy piłkę. Młoda, która jeszcze kilka chwil wcześniej jęczała, że nie ma już sił, jakimś magicznym sposobem je odzyskała i angażowała wszystkich do zabawy. Na polanie były też wyznaczone miejsca na ognisko, jednak drewno trzeba było kupić czy też zamówić - w każdym razie nie można było zebrać go samemu, ze względu na obecność w parku narodowym.

Z Oberówki udaliśmy się już na parking i zakończyliśmy naszą wycieczkę w Gorce. Ogólnie oceniam ją bardzo na plus, bo spędziłem na prawdę fajne chwile z moimi najbliższymi. Natomiast Mysz, jak na swoje pierwsze samodzielne wyjście, spisała się w mojej ocenie na medal, a każda kolejna wyprawa była już tylko lepsza.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
e00419cf-aa13-4b77-8bf7-b5f828d3cc30
16278b49-9256-417e-9e3b-e4c490100ad8
d915356b-bd52-4159-a474-fb8db7361baf
9a45cf1b-9b7a-4fad-815a-0b90879690c0
Opornik

@Piechur Super. Nie kusiło żeby po prostu wziąć na barana? Czy specjalnie zależało ci żeby sama przeszła?

Piechur

@Opornik Oj, kusiło momentami, ale wiedziałem, że da radę i chciałem, żeby sama też to zobaczyła. Początki bywają trudne, ale zwykle taki system na dłuższą metę się opłaca.

Lubiepatrzec

@Opornik branie na barana czy wożenie w wózku dużego dziecka to pójście na łatwiznę, masa ludzi tak robi. Trud @Piechur -a zwróci mu się za jakiś czas, choć to wymaga cierpliwości, której zazdroszczę.

Opornik

@Lubiepatrzec nie mówię że nie, ale ja swoje lubiłem nosić.

musiałem przestać bo inne dzieci zazdrościły.

Piechur

@Opornik Hehehe ja też lubię i to nie jest tak, że nie noszę jej w ogóle, bo na placyk jak idziemy albo spacer po mieście to ją biorę, ale w górach mamy inne zasady

ruhypnol

Dobra wycieczka!

Nie ma co się łamać z braniem na barana. Z obserwacji trzylatków, którą miałem w rodzinie nóżki "bolą" przez pierwszy kilometr, a później realnie dopiero po piątym

Moim rodzimym regionem wędrówkowym jest Beskid Sadecki, dlatego mogę polecić takie trasy-pętelki:

Rytro-Kordowiec-Rytro

Rytro-Cyrla-Rytro

Wierchomla-Bacówka-Wierchomla (w jedną stronę wyciągiem krzesełkowym).

Wszystkie przetestowanie na trzylatkach, które na co dzień mają normalną aktywność (zabawa, spacery). Jestem zdumiony jak dzieci lubią strome odcinki/schodki kamienne. Wchodzą wtedy w tryb kozicy i świetnie się bawią zdobywając wysokość przy okazji.

Na wiosnę najmłodsze będzie już miało 4 lata, więc podbijamy dystans i robimy Przehybę z Gabonia

Zaloguj się aby komentować

#heheszki #gorale #gory
58850729-70fe-45a3-ae27-b01a98039b34
Piechur

5 złotych to jak za darmo, a wiadomo papież góry kochał, to płacić trzeba

Hjuman

@Piechur jak podniosą do 800+ to spokojnie, będzie po 8 zł.

Jonhny

@Piechur ciekawe ile za komentarz sobie policzy

michal-g-1

Dobrze ze nie za scrollowanie dalej a jak nie to sięcofasz, jak pod Gubałówką zrobili

splash545

Teraz to dyszka co najmniej, inflacja jest

Zaloguj się aby komentować

Witam szanowne grono. Pierwsze minusowe temperatury, pierwszy śnieg. Nigdy nie zwracałem na to szczególnej uwagi. W tym roku mój ubiór jest skompletowany na zimę, ale nie mam rękawiczek chciałabym jednorazowo zainwestować w coś lepszego. Wszędzie mi ciepło, ale po rękach zimno jak spaceruje z pieskiem ponad godzinę w "zwykłych" rękawiczkach. Ktoś coś doradzi? #zima #gory
ciszej

@UFC_JEST_W_DUPIE polecam rękawiczki z wełny merynosa - nie drażni a jest ciepła, ewentualnie rękawiczki jednopalczaste Te z merynosa to w dowolnym sklepie sportowym / górskim

Zaloguj się aby komentować

Model polskiej części Tatr w 3D.
Znacznie wyższa rozdzielczość niż na googlu i mapach .cz!
Całość przygotowana przez pracowników TPN'u.

Rozdzielczość jest niesłychanie wysoka, zarówno tekstur jak i samego modelu 3D.
Widać poszczególne kamienie na szlakach!

Link do mapy 3D w pierwszym komentarzu.

#tatry #mapy #mapporn #gory #qgis
7ba6bd6d-9b53-412c-8e21-85a12d0b7c3b
d460d59a-ca20-4adf-8bea-10a82dc2ea95
29fe05ad-c32e-40e2-b5b9-6a7b40055188
Zly_Tonari

@Marchew niesamowite! O takie hejto nic nie robiłem.

tosiu

@Marchew to teraz można stworzyć nową część - Assasin Crees Gorol

Marchew

@tosiu Zescrapować bazę, przepuścić przez AI generator @ unreal engine i można zwiedzać online ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Felonious_Gru

@Marchew to ja poproszę o wersję do druku 3d ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

1 piorun i wpierdalam się jutro żółtym szlakiem przez schronisko nad łomniczką na Śnieżkę xD

#trekking
#gory
#karkonosze
ebad2242-3d6a-436b-854e-a0fb3d0973f3
woohoo

Wrzuć jakieś foto jeśli będzie ładnie

Belzebub

@woohoo oczywiście

Basement-Chad

No to teraz już musisz tam wejść 63 razy

Belzebub

@Basement-Chad Hejto uczyni ze mnie Syzyfa...

pluszowy_zergling

Powodzenia! Oby nie było żadnych "przygód" na szlaku.

Zaloguj się aby komentować

W tym roku udało mi się zakończyć zbieranie szczytów Korony Beskidu Wyspowego. To kolejna PTTKowa zabawa, w której wziąłem udział. Chciałbym się pochwalić piękną oznaką, która jest przyznawana za to osiągnięcie 🙂 #turystyka #gory #beskidy #pttk
ea09c9a8-21f1-4ef3-b86c-8af2492ce1d2
Piechur

O, rzeczywiście ładna Przed zdobywaniem odznak PTTK zawsze hamowały mnie rozbudowane regulaminy. Czy w przypadku KBW zasady są w miarę proste?

DerMirker

Trzeba wpisać przejścia w książeczkę GOT, zaznaczyć szczyty i mieć zdjęcia ze szczytów na podorędziu, jeśli weryfikujemy w centrali PTTK w Krakowie. Przy weryfikacji listownej, trzeba dosłać wydruki zdjęć.

bernsteinka

@DerMirker Gratuluję! Bardzo ładna ta odznaka Może teraz złotą odznakę z Głównego Szlaku Sudeckiego zdobędziesz do kolekcji? Miałbyś komplet wtedy

DerMirker

Dzięki. Może kiedyś... Zostało mi kilka odcinków w Sudetach, te bardziej widokowe już kiedyś przeszedłem

koszotorobur

@DerMirker - no ale weź, po co się chwalisz i przykrość robisz człowiekowi, że sam nie uzbierał nic od czasów szkolnych

DerMirker

Motywuję troszeczkę 😆

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W tym #piechurwedruje chciałbym opowiedzieć Wam o masochistycznej wędrówce, którą odbyłem nieco ponad rok temu. Zapraszam i zachęcam do obserwowania tagu
---------
Szczyty: Kotoń Zachodni, Zembalowa, Łysina (Beskid Makowski, Beskid Wyspowy)
Data: 10/11 listopada 2022 (czwartek/piątek)
Staty: 49km, 11h40, 1.865m przewyższeń

Listopad był chłodny i raczej nie rozpieszczał, a pogoda średnio zachęcała do spacerów. Był jednak ktoś, komu te warunki w ogóle nie przeszkadzały i w deszczu, w nocy, postanowił przejść 36 kilometrów z Międzybrodzia Bialskiego do Wadowic - tym kimś był mój tata. Nie powiedział mi nic o tej wyprawie i gdyby mama się nie wygadała, to pewnie dowiedziałbym się o niej post factum. Oj, zapiekło mnie wtedy ego i zazdrościłem pomysłu okrutnie. Zacząłem wtedy snuć własny plan, który zrealizować miałem już kilka dni później.

Moim celem było obskoczenie możliwie jak największej liczby szczytów w okolicach Pcimia. Ponieważ w deszczu chodzić nie lubię, czekałem na jakieś sprzyjające warunki pogodowe, które nadarzyły się w przeddzień Dnia Niepodległości. Żona zgodziła się zająć usypianiem Myszy, dzięki czemu już o 19:45 byłem na parkingu kościelnym w Pcimiu, gdzie zostawiłem samochód i wyruszyłem w trasę.

Po niedługim marszu żółtym szlakiem wkroczyłem do lasu. Księżyc wynurzał się co chwila zza chmur towarzysząc mi przez większość czasu. Szedłem żwawo, stając się wyregulować oddech i znaleźć odpowiedni balans w organizmie. Kijkami wystukiwałem sobie rytm, wprawiając się w stan lekkiego transu; stukanie miało też informować zwierzęta o tym, że nadchodzę. Pod nogami chrzęściły rozdeptywane suche liście, a wyobraźnia powoli zaczynała grać mi na nosie wyłapując w mroku fantastyczne kształty.

Idąc w takich warunkach słuch robi się bardzo wyczulony i każdy najmniejszy szmer stawia wszystkie zmysły na baczność. Wkrótce zobaczyłem pierwsze pary oczu śledzące mnie spomiędzy drzew. Te pierwsze kontakty z sarnami, do których te oczy należały, były stresujące i powodowały u mnie uczucie dyskomfortu, manifestujące się przez gęsią skórkę wędrującą wzdłuż kręgosłupa do karku. Szedłem czujnie i byłem raczej spięty. W jednym momencie można było zobaczyć ze szlaku, żeby zobaczyć Diabelski Kamień w Stróży - zacząłem do niego iść, ale mimo krótkiego odcinka spietrałem i, bacznie obserwowany spomiędzy gałęzi, wróciłem na szlak.

Kontynuowałem wyprawę i wkrótce dotarłem na Pękalówkę, a następnie na Kotoń Zachodni. Kijki przydały się po drodze kilka razy przy pokonywaniu rozległych kałuż. Kotoń nie zachwycił, nie miał zbyt wiele do zaoferowania.

Skierowałem się w stronę skrzyżowania pod Gorylką i idąc tam zobaczyłem między drzewami jakieś światełka. W miarę jak się zbliżałem robiło się ich coraz więcej. Zacząłem sobie wkręcać, że właśnie trafiłem na mszę satanistów albo spotkanie neonazistów, i mogę zacząć żegnać się z życiem. Okazało się jednak, że był to tylko okazałych rozmiarów ośrodek wypoczynkowy z kilkoma domami z bali.

Zacząłem iść asfaltową drogą i pod Gorylką odbiłem w czarny szlak. Minąłem kilka domków, po czym znów zagłębiłem się w las. Doszedłem do skrzyżowania pod Groniem Tokarskim, od którego asfalt już cały czas prowadził mnie do Tokarni. Oprócz małej kapliczki zrobionej na rosnącym przy drodze drzewie nic ciekawego się nie działo.

W Tokarni zrobiłem krótką przerwę na kanapkę. Było po 1 w nocy, tempo miałem niezłe. Kontynuowałem marsz czarnym szlakiem i niebawem znów opuściłem zamieszkałe tereny, zaczynając wspinaczkę na kolejny szczyt. Nagle, niedaleko przed sobą zobaczyłem białą postać. Zupełnie się tego nie spodziewałem i włosy na karku zjeżyły mi się momentalnie. Zbliżyłem się powoli i okazało się, że jest to figura anioła. Dalej z ciemności wyłoniły się kolejne, a ja zastanawiałem się co jest grane. Klimat był zupełnie odjechany i trochę nierealny (w domu sprawdziłem, że była to Kalwaria Tokarska). Wkrótce przestałem jednak o tym myśleć, bo podejście zaczęło dawać mi w kość.

Jakoś wczołgałem się na Golec, z którego po chwili doszedłem na Zembalową. Nie pamiętam dobrze tego odcinka, skupiłem się tylko na tym, żeby dotrzeć na szczyt. Rozpocząłem schodzenie żółtym szlakiem do Lubnia, a trasa zaczynała się już nieznośnie dłużyc. Stada saren albo pojedyncze osobniki spotkałem mniej więcej co godzinę, ale na tym etapie przestały wzbudzać we mnie emocje. Zwykle, żeby jakoś urozmaicić sobie czas, coś do nich mówiłem - zdaję sobie sprawę jak to musiało wyglądać.

Dotarłem w końcu do Lubnia, który spowity był lekką mgiełką, nadając oświetlonemu kościołowi Jana Chrzciciela ciekawej atmosfery. Zjadłem kolejna bułkę, wymieniłem baterie w czołówce, wypiłem herbatę i, w dalszym ciągu żółtym szlakiem, udałem się zdobywać ostatni szczyt. Trasa znów prowadziła częściowo przy drodze, by później skręcić w osiedle domków i wreszcie zanurkować w las. Rozpocząłem długą wspinaczkę na Łysinę.

Na tym etapie towarzyszył mi już ostry kryzys, który trwał chyba 2 godziny. W głowie miałem same negatywne myśli, byłem zmęczony, marzyłem o tym, żeby się położyć. Brak regularnego snu od długiego czasu, ciężki okres w pracy, to wszystko zaczynało się mścić i odciskać piętno na mojej formie. Nie będę ukrywać - w tamtym momencie nie odczuwałem żadnej przyjemności z wycieczki. Wejście na Kamionkę kosztowało mnie dużo energii i gdy następnie, klnąc na czym świat stoi, dotarłem na Patryję, byłem już wyczerpany i zwyczajnie zły.

Usiadłem przy znajdującym się tam stoliku, żeby odpocząć i uzupełnić zapasy energii. Doprowadziłem się niestety do stanu, w którym miałem odruch wymiotny przy próbie jedzenia. Herbata pomogła uspokoić żołądek, a ja rozglądałem się dookoła zastanawiając się, czy byłbym w stanie zasnąć na grubej gałęzi widocznego kawałek dalej drzewa.

Przesiedziałem tak kilkanaście minut zmuszając się do jedzenia i w końcu ruszyłem dalej. Okazało się, że zastosowana kuracja pomogła i po kilku chwilach wrócił mi zarówno humor, jak i siły, aż mnie to trochę zaskoczyło. Kontynuowałem wspinaczkę i niebawem byłem już na Łysinie, ostatnim z zaplanowanych szczytów. Odbiłem w czerwony szlak i zacząłem schodzić do schroniska na Kudłaczach, gdzie chciałem przybić pieczątkę, niestety nocą było zamknięte. Poszedłem dalej i wkrótce znalazłem się na Działku, przy którym było kilka domów mieszkalnych.

Odbiłem w żółty szlak, który chwilę prowadził asfaltową drogą, by ostatecznie skręcić w las. Czułem się dobrze, szedłem dziarsko, zapominając o towarzyszącym mi jeszcze godzinę wcześniej kryzysie. Moja wycieczka powoli dobiegała końca i wiedziałem, że za jakąś godzinę będę już przy samochodzie. Po drodze postanowiłem jednak jeszcze zobaczyć Wielki Kamień, do którego można było trafić skręcając w krótki odcinek czarnego szlaku. Rzecz jasna przegapiłem ten skręt i musiałem się wracać. Sam kamień rzeczywiście był wielki.

Odchodząc od niego zauważyłem coś osobliwego, mianowicie, że światło latarki przestaje być potrzebne. Dopiero wtedy zorientowałem się, że zaczyna się rozjaśniać. Ciężko mi opisać, z jaką radością przywitałem światło po całej nocy włóczenia się w ciemności. Przeżycie miało charakter nieco mistyczny i trochę duchowy - oto las, który do tej pory był surowy, nieprzyjazny i tajemniczy, odkrywał przede mną swoje piękne barwy. Oczy chłonęły cudowne czerwienie opadłych liści, zachwycającą ciemną zieleń iglastych gałęzi, intensywne brązy wilgotnej kory. Popatrzyłem w górę i pomiędzy wierzchołkami nagich gałęzi zobaczyłem rozjaśniające się niebo. Byłem w raju. Na prawdę zapomniałem, że na tym świecie istnieje coś takiego jak kolor. Zaczerpnąłem głęboki oddech chłodnego powietrza i ruszyłem dalej.

Doszedłem na skraj lasu, skąd w końcu mogłem podziwiać okoliczne widoki. Zacząłem widzieć coraz więcej domostw i wkrótce dotarłem do asfaltowej drogi. Przeszedłem przez jakieś pole, minąłem dwie panie, które właśnie zaczynały swoją wędrówkę w góry, następnie przeszedłem nad Rabą i już byłem ponownie w Pcimiu, przy swoim samochodzie. Zapakowałem się do środka i po dość krótkim czasie dotarłem do domu, gdzie wziąłem ciepły prysznic i położyłem się w końcu spać.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
482f9217-5709-4da6-a13d-884ba7c82890
5276f0af-236e-44e0-a3d3-14041552589f
c54815be-6662-468c-b29a-75cd75299e13
f1014096-5e04-4260-938e-19e934db0c6a
2a0701b5-8efb-40be-9b2c-ba281726a3e0
ruhypnol

Dobrze, że w domu czekało spanko, a nie opieka nad Myszą

Piechur

@ruhypnol Hehehe, zaciągnąłem u żony dług, który spłaciłem przy innej okazji 3h snu, mocna kawa i jakoś tamten piątek przeżyłem

Zaloguj się aby komentować

366 793,6 - 16,2 = 366 777,4

#błatnia z #bielskobiala szlakiem 🟦

Swędzą mnie stooopky 👣😉

Jestem z siebie zadowolony, bo okazuje się, że 16 km po górach nie robi na mnie żadnego szczególnego wrażenie a ja nie jestem jakimś wybitnym górołazem ani atletą. Zjadłem, wypiłem i mogę iść dalej 😋

Dziś z przygodami, bo chłop od zrywki drewna kazał mi iść inną drogą. Szedłem najpierw ścieżką na około a potem "na siagę", przez gęsty las i byłem pewny, że zaraz zje mnie niedźwiedź 🐻 ale jakoś udało się i żyję ☺️

Brudny, lekko zmarznięty ale zachwycony 🥶🏔️

#gory 🥰

W komentarzach dodam za chwilę zdjęcia.

#ksiezycowyspacer

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/ksiezycowyspacer/
Lubiepatrzec userbar
0467c029-822f-4513-b4fb-e584c9331264
Mr.Mars

@Lubiepatrzec Jak spotkasz niedźwiedzia, to nie zapomnij przybić z nim piątki, żeby zwierzak wiedział, że jesteś przyjazny człowiek.

Lubiepatrzec

@Mr.Mars Tak właśnie zrobię 😋

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na kolejny wpis w #piechurwedruje , w którym będzie o szybkiej zimowej wyprawie. Zachęcam do czytania
---------
Szczyt: Ćwilin (Beskid Wyspowy)
Data: 26 stycznia 2022 (środa)
Staty: 8.5km, 2h50, 540m przewyższeń

Nadchodził koniec stycznia, zima była całkiem udana i nawet biała w porównaniu do lat poprzednich, a ja zorientowałem się, że jeszcze nie byłem w górach od początku nowego roku. Postanowiłem zmienić ten stan, a z racji tego, że z czasem było krucho, zdecydowałem się pojechać gdzieś w nocy, po uśpieniu Myszy. Warunek był taki, że trasa miała być w miarę szybka, bo kolejnego dnia trzeba było wstawać do pracy (wtedy jeszcze się tym przejmowałem). Stanęło na Ćwilinie, na którym już wcześniej byłem.

Na wyprawę chęć wyraziła też koleżanka, która swoją pierwszą trasę w górach zaliczyła w październiku poprzedniego roku ze mną i tak jej się spodobało, że miałem dawać znać, kiedy będę szedł znowu. Nie musiałem jej długo namawiać, złapany bakcyl zrobił swoje.

Po zmroku dojechaliśmy do Jurkowa, z którego miała rozpocząć się trasa. Po założeniu odpowiedniego ekwipunku (latarki, stuptuty) ruszyliśmy w stronę szczytu, dość szybko zmieniając asfalt na polną drogę. Śnieg przyjemnie skrzypiał pod butami, a z każdą chwilą było go coraz więcej.

Niebawem dotarliśmy na skraj lasu, gdzie przywitał nas mały bałwanek. Niebieski szlak, którym szliśmy, zaczął wznosić się nieco bardziej, ale mimo to nie sprawiał problemów. Jest to chyba najłagodniejsze i najmniej intensywne podejście na Ćwilin.

Ja natomiast zaczynałem odlatywać, bo dostałem dokładnie to, czego chciałem: las pokryty śniegiem. Oczy chłonęły wspaniałe obrazki wyławiane na kilka sekund światłem latarki i nurkujące ponownie w gęstej ciemności. Powyginane szpony gałęzi oblepionych lodem, uginające się drzewa z trudem dźwigające ciężar śniegu, biel puchu leżącego na nieprzetartym szlaku - czułem, że jestem u siebie.

Jeśli chodzi o samą trasę, to minęła nam dość szybko i w jednym tylko momencie, niedaleko szczytu, bardziej się zasapaliśmy. Szło się jednak komfortowo, śniegu było tylko po kostki, więc nie sprawiał nieprzyjemności. Pojawiła się natomiast gęsta mgła, która towarzyszyła nam już na sam szczyt. Zrobiliśmy tam krótką przerwę na gorącą herbatę i po zrobieniu pamiątkowych zdjęć przy tabliczce zaczęliśmy schodzić tą samą trasą, skoro i tak nie było nam dane podziwiać nocnego nieba.

Wspomniałem, że przy wchodzeniu jeden fragment był trochę intensywniejszy - właśnie tam w drodze powrotnej postanowiliśmy spróbować zjechać na jabłuszku, które wzięliśmy ze sobą. Niestety, śnieg był zbyt świeży i za mało ubity, więc zamiast szybkiej jazdy skończyło się na mało efektownym zjeździe wspomaganym odpychaniem się nogami.

I tak zakończył się ten krótki wypad. Pożegnaliśmy las, pilnującego go bałwana, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę Krakowa. W domu byłem chyba w okolicach 23, więc w teorii miałem dużo czasu na sen, jednak długo nie mogłem zasnąć wspominając ciągle piękny nocny krajobraz, jakim obdarowała mnie zima.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
e5ab17ac-4f58-4c31-9312-4402351a9508
7e3c88f1-104f-4345-a91d-0129e8434b3b
ad5d608c-07ef-44dd-bee5-34934aa09de1
e194e0b7-b603-4124-8d73-609c3bd67d6d

Zaloguj się aby komentować