Facet grał na bębnach w zespole Barhory, nakręcił kilka świetnych filmów (i teledysków), a dziś wspomnę jeden z nich.
Wbrew pozorom nie jest to typowy film biograficzny dla fanów metalu, lecz bardziej wariacja na temat biografii ukazująca, zagubienie i chore fascynacje znudzonej, norweskiej młodzieży lat 80/90.
Władcy Chaosu to film opowiadający o słynnej, tragicznej historii przyjaźni i konfliktu dwóch, muzyków, pionierów norweskiej sceny black metalowej, a zarazem znudzonych, niedojrzałych, rozpuszczonych chłopaków, których poszukiwanie ekstremalnych wrażeń poprowadzi do tragedii.
Scenariusz nie skupia się jedynie na samej muzyce, lecz na całej otoczce. Opowiada o dzikiej fascynacji ideologiami powszechnie poddanymi ostracyzmowi, jak i o środkach jakie podejmowali muzycy by zaimponować kolegom i nabrać inspiracji.
Dzięki temu zabiegowi moja różowa obejrzała film od początku do końca, pomimo szczerej niechęci do ekstremalnej muzyki.
Film jest podobno nieco stronniczy w ukazywaniu pewnych faktów, ale kto by lepiej przedstawił tą historię niż jeden z muzyków ze środowiska?
#naobrzezachkina - tag do blokowania, obserwowania
#kino #filmy #filmnawieczor
@argonauta obejrzałem jak był całkiem świeży z ówczesną przyjaciółką metalówą i dostałem to na co liczyliśmy, zabawny zabijacz czasu
może też inaczej ten film siada jak się nic nie wie o środowisku black metalowym
Zaloguj się aby komentować