Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem
Tymczasem w Niemczech rządząca koalicja świateł znowu bardzo mocno trzeszczy - w piątek wyciekł (z całą pewnością przypadkiem) dokument autorstwa ministra finansów Christiana Lindnera (szefa liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej), w którym przedstawia plan cięć podatków dla przedsiębiorców, złagodzenia przepisów klimatycznych oraz wzmocnienia dyscypliny fiskalnej niemieckiego budżetu federalnego poprzez zmniejszenie dotacji i świadczeń socjalnych, co kłóci się z wizją ministra gospodarki Roberta Habecka (członka Zielonych).

Żeby zażegnać nowym (a w zasadzie cały czas tym samym) pęknięciom w koalicji, niemieccy liderzy mają intensywny tydzień spotkań: wczoraj kanclerz Scholz widział się z Lindnerem, dziś ma dojść do powtórki, ale już wraz z Habeckiem, we wtorek i środę kolejne spotkania, zwieńczone posiedzeniem komitetu koalicyjnego w środę wieczorem.

Niemniej wydaje się, że wszyscy koalicjanci mają już siebie dosyć, tyle tylko, że nikt nie chce do tego przyłożyć swojej ręki - włącznie z opozycyjną CDU/CSU, której lider Carsten Linnemann wyklucza takie posunięcie, bo jej możliwości koalicyjne są zbyt ograniczone.

Sprawę komplikuje również końcówka procesu uchwalania nowego budżetu, którego brak doprowadziłby do kolejnego uderzenia w kulejącą gospodarkę Niemiec. Niemniej coraz widać, że najbliższe tygodnie będą decydujące dla przyszłości (a raczej jej braku) niemieckiego rządu.

Źródełko (po niemiecku i z paywallem): https://www.politico.eu/newsletter/berlin-playbook/scholz-lindner-und-ein-essen-im-kanzleramt/

#wiadomosciswiat #niemcy #politykazagraniczna
#owcacontent <- do blokowania moich wpisów
Dziwen

@bojowonastawionaowca u nich to norma. To się miało rozpaść już dawno temu, a trytytki trzymają.

CzosnkowySmok

@bojowonastawionaowca brzmi jak sytuacja po wyborach prezydenckich w Polsce w roku 2025.

sireplama

Jakie i czemu złagodzenie przepisów klimatycznych?

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
[LT] BOLIWIA
Yapu Kamanis, rolnicy, którzy poświęcają wszystko, aby dbać o swoje uprawy na wysokości 3 800 metrów

Struktura społeczeństw ajmarskich w Boliwii jest ściśle powiązana z cyklem rolniczym. Według tej pradawnej tradycji, dwóch członków wspólnoty musi przez sześć miesięcy poświęcać się wyłącznie ochronie ziemi.
-------------------------------
Na samym dole macie TLDR. Mogłem przekręcić kilka tłumaczeń "nazw własnych", bo te są bardzo trudne do znalezienia w innych językach, niż hiszpański.
Ajmarowie to grupa etniczna Indian Ameryki Południowej.
-------------------------------

Na wysokości 3 800 metrów uprawa żywności to ogromne wyzwanie – to niemal walka wręcz z naturą. Trzeba posiąść mądrość przodków, by radzić sobie ze zmiennym klimatem: jednego dnia wichury, kolejnego przymrozki, później susza. Wszystko to jest aktem wiary. Tak właśnie od wieków w Huancollo, ajmarskiej wspólnocie w Tiahuanaco – archeologicznej stolicy Boliwii, położonej 67 kilometrów od La Paz – podchodzą do siewu i zbiorów. A umożliwia im to postać zwana Yapu Kamani, czyli strażnik pola.

Każdego roku, 30-stego listopada, w dniu św. Andrzeja Apostoła i w przeddzień okresu siewu, w tej wspólnocie liczącej 170 rodzin odbywa się dwudniowa uroczystość. To podwójne święto, podczas którego mianowani zostają dwaj Yapu Kamanis, którzy będą strzec wspólnotowych pól uprawnych (aynoca) oraz tych, które leżą u podnóża góry zwanej Copallica. Najpierw ksiądz odprawia mszę katolicką, a następnie amauta, czyli ajmarski mędrzec, składa ofiarę dla Matki Ziemi, zwaną wajta.

Podczas obu ceremonii modlą się, aby nie było gradu, żeby susza, która staje się coraz częstsza na boliwijskim Altiplano, odeszła, a zimowe przymrozki nie zniszczyły upraw.

W trakcie tego rytuału chrześcijańsko-andyjskiego dwaj Yapu Kamanis zostają oficjalnie mianowani i od tej chwili są zobowiązani sprawić, aby społeczności nie brakowało żywności z upraw: różnych odmian ziemniaków, komosy ryżowej, szczawnika bulwiastego (taki andyjski powykrzywiany niby ziemniak), bobu, jęczmienia, a od kilku dekad także owsa i lucerny dla bydła. W uroczystym akcie starszyzna wspólnotowa, czyli mallkus, oplata ich w zielone, ręcznie tkane poncza i zawiesza im na szyjach baty splecione z owczej skóry. Na koniec dźwięk pinquillo (rodzaju fletu wykonanego z wydrążonej trzciny lub drewna) ogłasza początek świętowania.

Sześć miesięcy później, w przeddzień Święta Krzyża, 3 maja, ich służba dobiega końca. Tego dnia, z wyrazami wdzięczności, te same władze, które ich przywdziały, zdejmują z nich ceremonialne szaty, przywracając ich do statusu zwykłych mieszkańców. Ponownie odbywa się ceremonia, w której łączą się elementy tradycji przodków i katolickiej. „Nawet jeśli susza zniszczyłaby wszystkie plony, dziękuje się Pachamamie (Matce Ziemi) i prosi, by kolejny rok był lepszy” – mówi Leonardo Laura, były Yapu Kamani, mężczyzna o postawnej budowie i szczerym uśmiechu.

FIZYCZNA I DUCHOWA WALKA
Struktura społeczna i polityczna społeczeństw ajmarskich jest ściśle związana z cyklem rolniczym. Z tego względu zarządzanie i opieka nad uprawami mają ogromne znaczenie, i obejmują zarówno aspekty fizyczne, jak i duchowe.

Víctor Nina Limachi, 69-letni medyk naturalny i były przywódca ajmarski z Huancollo, wyjaśnia, że funkcja Yapu Kamani jest rotacyjna. „Wybiera się dwie rodziny. Każda decyduje, czy funkcję tę pełnią ojciec i matka. W przypadku wdowca lub wdowy towarzyszy im syn lub córka, a jeśli nie ma pary, osoba pełni funkcję samodzielnie”.

Od momentu przywdziania zielonego poncza, Yapu Kamani jest prowadzony przez jednego z amautas, czyli mędrców wspólnoty, ale musi też zaufać swojej własnej mądrości, by stawić czoła trudnym warunkom pogodowym. Amauta natomiast zajmuje się „czytaniem” z liścia koki, aby przewidzieć, czy rok będzie udany, czy może będzie trzeba wykonać jakiś rytuał, by odwrócić zły omen.

Po pierwszych deszczach w listopadzie lub grudniu, gdy ziemia jest już obsiana, strażnik buduje mały domek lub ch’ujllu uta z patyków, suchej trzciny i plastiku, obok pól uprawnych. Stamtąd codziennie czuwa, aby żadne zjawisko pogodowe nie zniszczyło przyszłych plonów. „Codziennie odprawia się ch’alla, czyli rytuał oczyszczający, używając alkoholu lub piwa, choć dawniej używano chichy z fermentowanej komosy ryżowej” – mówi Víctor Nina. „Następnie codziennie używa się kadzidła, w którym są patyki i nawóz bydlęcy”.

Kiedy altiplano, czyli wysokogórskie równiny, zaczynają ciemnieć, zwiastując nadchodzącą burzę, Yapu Kamani wie, że nadciąga grad. Wówczas zaczyna palić papierosy, nawet po trzy na raz, recytując modlitwy w języku ajmarskim, aby odpędzić żywioł. „Ale gdy grad wydaje się być silniejszy, sięga po bat i stawia czoła jakby byli rywalami. Wcześniej nie używano fajerwerków, teraz już tak” – relacjonuje Nina.

Socjolożka Ruth Bautista określa to jako „pojedynek z gradem”. W przypadku przymrozku procedura zależy od wiedzy amauty, który przedtem „czyta” z liścia koki i udziela wskazówek Yapu Kamani, jak postępować. W obliczu suszy prosi się o pomoc zarówno chrześcijańskiego Boga, jak i bogów andyjskich, wierząc, że ich łaska zapewni społeczności przetrwanie. „Do tej pory zawsze mieliśmy plony, choćby niewielkie, ale nigdy nie zabrakło nam jedzenia” – podsumowuje Leonardo Laura.

W ZDROWIU I CHOROBIE
Víctor Nina w marcu ukończy 70 lat. Ma spokojny sposób mówienia i twarz naznaczoną zmarszczkami. Wiele nauczył się od swoich rodziców i dziadków, zanim został medykiem naturalnym uznanym przez państwo boliwijskie. Był najwyższą władzę w tej wspólnocie i wspomina, jak święte były ajmarskie tradycje w jego dzieciństwie. Dziś – mówi z nostalgią – czas przyspieszył procesy, w tym siew, który wcześniej odbywał się przy pomocy wołów i osłów, a teraz ciągników. „Już nie rozmawia się z ziemniakiem, nie dziękuje się mu przed posadzeniem. Nie używa się też owczego nawozu, by chronić uprawy komosy przed szkodnikami, a sadzi się nowe odmiany, które nie wytrzymują tutejszego klimatu” – podkreśla.

Między innymi, Yapu Kamani również nie przestrzega już niektórych zwyczajów z dawną rygorystycznością. Choć przez sześć miesięcy swojej służby powinien mieszkać w domku Ch’ujllu Uta, obecnie może na kilka godzin udać się do La Paz, za zgodą lokalnych władz. Dawniej nie mógł nawet uczestniczyć w pogrzebach, ponieważ wierzono, że żal po stracie bliskiej osoby może odciągnąć go od obowiązków.

Te zmiany mają również wpływ na sposób odżywiania się ajmarskich społeczności. Nina mówi, że kiedyś cała żywność, jaką spożywali, pochodziła z ich ziem (stąd zaangażowanie, aby plony były udane): od różnorodnych gatunków ziemniaków po jęczmień, który służył do wypieku chleba lub przygotowywania napoju. Spożycie czerwonego mięsa było minimalne: tylko nieco mięsa z lamy lub owcy, suszonego lub przetworzonego na chalona (to takie bardzo suche, solone mięso lamy, zbliżone do beef jerky) do zupy.

Dziś Huancollo przekształciło się z rolniczej wspólnoty w hodowlaną. Mieszkańcy hodują krowy, aby sprzedawać mleko do lokalnych zakładów przemysłowych. Ich obecne uprawy skupiają się głównie na ziemniakach, które są podstawą ich kultury, jednak ich dieta zmieniła się i obejmuje teraz makarony oraz ryż, zamiast tradycyjnych andyjskich bulw i zbóż (no te wariacje niby ziemniaka).

„Teraz leczę zaparcia, próchnicę, młodzi noszą okulary już od 15. roku życia. Widzę głównie stres, artretyzm, kamienie żółciowe i nerkowe. Kiedyś pili napary z sik’i (andyjskiego zioła) lub jedli mniszka lekarskiego jako warzywo, ale teraz wszystko jest zanieczyszczone, więc jedzenie jest bardzo niezdrowe” – mówi medyk naturalny. Mimo to tradycja Yapu Kamanis trwa i, jak zapewnia Leonardo, będzie trwała, ponieważ ktoś musi zapewnić społeczności żywność.

Mieszkańcy Huancollo nie zamierzają opuszczać swojego terytorium. Od 2022 roku postawili na turystykę wspólnotową, która ma przynosić korzyści dla wszystkich i jednocześnie wiąże się ze wspólnymi obowiązkami. Otworzyli muzeum, aby zaprezentować swoją kulturę oraz zioła, których używają w szpitalu medycyny naturalnej, zbudowanym wspólnymi siłami w latach 70., a który przez długi czas był zamknięty. Teraz, kiedy Víctor, miejscowy medyk, przejął nad nim pieczę, mówi, że będzie oferował usługi mające na celu „leczenie duszy i ciała”; zgodnie z tą samą zasadą, którą kieruje się Yapu Kamani.

------------[ TLDR ] -------------

Artykuł jest o życiu społeczności ajmarskiej w boliwijskim Huancollo, gdzie tradycja rolnicza jest ściśle związana z duchowością i wspólnotowymi rytuałami. Każdego roku, przed sezonem siewu, mianuje się dwóch strażników pól – Yapu Kamanis – którzy przez sześć miesięcy chronią uprawy, wykonując zarówno praktyczne, jak i duchowe rytuały, by zapewnić plony w trudnym klimacie wysokogórskiego Altiplano. Tradycja ta, mimo pewnych zmian, utrzymuje się i łączy ze współczesnymi działaniami, jak rozwijanie turystyki wspólnotowej i promocja medycyny naturalnej, która ma na celu wspieranie zarówno zdrowia fizycznego, jak i duchowego mieszkańców.

-------------------------------
W społeczności będą wszystkie wpisy, i moje, i @bojowonastawionaowca, dlatego warto dołączyć, a tag tylko do moich wpisów będzie taki:
#apwdndziwen
-------------------------------
#ciekawostki #amerykapoludniowa #boliwia #wierzenia
Jak kogokolwiek to zainteresuje, to może jeszcze wrzucę małe uzupełnienie, bo temat wiąże się z małym tekstem o wierzeniach wokół dnia Wszystkich Świętych w Boliwii, który pisałem w sobotę.

Na zdjęciach jest kolejno:
1. Medyk medycyny naturalnej Nina Limachi, który pojawił się w tekście.
2. Festiwal 3 maja na wzgórzu Quenallata z zeszłego roku.
3. Nina Limachi pokazuje miejsce, w którym każdego dnia Yapu Kamani muszą rozpalić ogień, a następnie użyć dymu, który odstraszy grad lub mróz.
4. Yapu Kamani kończą swoją rolę, ponieważ wypełnili misję dbania o uprawy.
5. Kobieta wraca z wodą do swojej wioski.

Jak ktoś tu dotrwał, to podziwiam. XD

Źródło:
https://elpais.com/america-futura/2024-11-04/yapu-kamanis-los-campesinos-que-lo-dejan-todo-para-cuidar-sus-cultivos-a-3800-metros-de-altura.html
9052f75b-89ba-4ec0-9648-73aca6c4e013
e112ebe0-67e9-4634-8e91-cb45c905aa7d
69008dae-c9be-4bf5-b6d0-d35e645d5c2f
2d711c7b-0ccd-4013-aa54-cc3d1b2708ce
9890dfb0-28cb-4371-add0-1af317f8267f
UmytaPacha

@Dziwen CO TO JEST XDD

d1332147-51b2-47cf-9404-f77d86a66a37
UmytaPacha

@Dziwen bardziej mokry sen kawiarenkowicza o owcy

VonTrupka

WDN przybliży wam histerie z różnych portali na całym świecie (¬‿¬)

Zaloguj się aby komentować

Pamiętacie trainsurferów z Wiednia? Jeden już surfuje w zaświatach: https://www.theinternational.at/17-year-old-dies-after-subway-surfing-incident-in-vienna/

Trzasnąć takiego w łeb to mało.

Dla tych, co nie wiedzą, o co chodzi:

  • https://www.hejto.pl/wpis/jechali-na-dachu-wiedenskiego-metra-uderzyli-glowami-w-most
  • https://www.hejto.pl/wpis/przejazdzka-linia-u4-we-wiedniu-na-dachu-pociagu-nie-ogladaj-jesli-nie-lubisz-wi

#bekazpodludzi #wypadek
starszy_mechanik

A ja myślałem że tam był double kill na miejscu

sierzant_armii_12_malp

@starszy_mechanik Jednego reanimowali.


Mam nadzieję, że chociaż nerki, wątroba, trzustka, itd. , znajdą nowych właścicieli.

Zaloguj się aby komentować