ale mają: insulinooporność, cukrzycę, hashimoto, endometrioze, niedoczynnosc/nadczynnosc tarczycy, pcos, graves-basedov chyba tez dosyc popularny w porowaniu do cushinga, inne choroby zapalne/autoimmuno - typu crohn-lesniewski, gdzie na lekach i pod kontrola lekarza mozna sobie przytyc i to lekarze nawet zalecają przy takich wyniszczających chorobach,
@GtotheG tylko, że przy tych chorobach można spokojnie kontrolować wagę. Zwłaszcza gdy są leczone.
No dobre nawyki to podstawa, ale sugerujesz, że nie trzeba się głodzić 😉 a chwilę później piszesz to:
To, że ktoś nie żre jak świnia, nie oznacza, że się głodzi xD
czyli wykluczasz różnice metaboliczne i genetyczne między ludźmi
Nie, to Ty przypisujesz im zbyt duże znaczenie. Łatwa wymówka.
patrzysz tylko na przykład swojej laski, która jest ektomorfikiem - ciężko jej przytyć i zbudować masę
Tak w zasadzie, to patrzę przez pryzmat swojego doświadczenia, wiedzy i przemian osób, które wspierałem. A moja żona nie jest "ektomorfikiem". Bardzo fajnie buduje masę mięśniową, dzięki ciężkiej pracy i sumienności.
No ja jestem na drugim końcu - jestem endomorfikiem, łatwo robię masę, ale jak sobie wyrobię mięśnie (które u mnie się robią mega szybko, ja mam efekt po miesiącu słabego ćwiczenia) i przestaje ćwiczyć to mi te mięśnie już zostają na dosłownie lata. Dlatego muszę z deczka uważać przy ćwiczeniach siłowych - z 2 lata temu tak sobie wyrobiłam bary, że do dzisiaj jestem szersza w barkach od większości chłopów, których mijam na ulicy, a porzuciłam już ćwiczenia górnych partii ciała całkowicie, ze względu na ten fakt.
A trzeciej ręki sobie nie wyćwiczyłaś, czy coś? xD. To tak nie działa. Po pierwsze, trzymanie się tych utartych somatotypów się nie sprawdza totalnie. Nie ma "czystych" ekto czy endo. I same różnice, poza pewnymi różnicami anatomicznymi, przejawiają się raczej w różnicach w NEAT. Kaloria to kaloria. Jak "endomorfik" i "ektomorfik" zjedzą po 2500 kcal przy zapotrzebowaniu 2200 kcal to będą mieć 300 kcal nadwyżki. Koniec, zasada zachowania energii.
Z tym zachowywaniem mięśni to już totalna brednia. Mięśnie potrzebują bodźca, aby organizm nie zaczął się ich pozbywać. Nie musi być duży, w badaniach spotkałem wartości rzędu 10-15% objętości treningowej w celu utrzymania. Ale bez bodźca wystarczy kilka tygodni i organizm dochodzi do wniosku, że mięśnie nie są potrzebne,. I ma racje, bo jest to obciążenie wymagające energii w celu utrzymania. O ile mięśnie, dzięki komórkom satelitarnym, można odbudować dość łatwo, to zachować ich bez treningu się nie da.
Nie możesz brać osoby, która mówi, że ciężko jej przytyć i porównywać z osobą taką jak ja - która wymaga po prostu głodzenia się, zwyczajnie, żeby cokolwiek zgubić.
Mogłabyś po prostu więcej się ruszać, ale patrząc na całość wypowiedzi, to bardzo się przed tym bronisz. Cały czas powtarzam, że kluczem są aktywność i dobre nawyki. Nie trzeba się głodzić, aby mieć dobrą sylwetkę. Sam na redukcji mam 2300-2500 kcal przy deficycie -300 kcal, więc dzięki dużej aktywności w ciągu dnia mogę zjeść całkiem sporo, bez ograniczania się.
Na takie okazje uwielbiam przytaczać jeden eksperyment zrobiony kiedyś przez jakąś brytyjską telewizję - wzięli x uczestników, różnych płci i ras i każdemu dawali identyczne jedzenie i identyczny zestaw ćwiczeń. Prawie wszyscy uczestnicy na tym jedzeniu przybrali na tkance tłuszczowej (takie było chyba założenie tego eksperymentu, tak chcieli jeśli dobrze pamiętam) poza jednym gościem... Azjatą. On jako jedyny zamiast tkanki tłuszczowej, przybrał bardziej na masie mięśniowej, tkanki tłuszczowej nie zmagazynował prawie wcale. A warunki były identyczne dla wszystkich testerów - identyczna ilość jedzenia i ruchu. Ścisła kontrola. I ten eksperyment dobrze pokazuje - jak nie masz odpowiedniej bazy genetycznej to efekt x może być dla ciebie x razy cięższy (bądź łatwiejszy, jeśli masz dobrą bazę) i to jest znowu fakt, czysta biologia. Pewnych kwestii biologicznych nie przeskoczysz. Możesz działać i walczyć - kształtować swoje środowisko, nawyki, motywację, ale zawsze te 20-30% jest zależne od tego co dostałeś w genach.
Zadziwiającym faktem, często okazuje się, że masa osób z nadwagą i otyłością to właśnie ci magiczni azjaci, u których wszystko działa na opak xD.
Czekaj, czekaj. Czyli jeśli chcesz mieć wysokiego faceta, to sama musisz być wysoka, bo inaczej to hipokryzja?
Preferencje nie mają nic wspólnego z osobistym wyglądem. To że ktoś woli taki czy siatki wygląd nie oznacza, że sam musi tak wyglądać. Znam kobiety które wyglądają na 4/10, a chcą facetów minimum 9/10, bo takie mają preferencje. Czy coś w tym złego? Absolutnie nie, to ich sprawa.