Podsumowanie miesiąca lutego. Generalnie sporo rzeczy sobie założyłem na początku roku, część z nich realizuje, część nie.
Chciałem iść na terapię ale na razie budżet mi nie pozwala, na razie staram się odłożyć 6x moich opłat by sobie w razie Wu odejść z pracy i szukać czegoś nowego (plan jest taki by pchać karierę, tak jak pisałem w poprzednim logu - jeśli nie uda mi się poprawić performance'u to odpuszczam sobie i idę w inny temat). Staram się przy jakiś pracach domowcyh sobie słuchać podcastów o tematyce psychiki/uzależnień, mam też czas na mindfulness - to też jest jakaś praca nad sobą.
Zacząłem bardziej pochylać się nad budżetem domowym, dużo obciąłem wydatków na "groceries", w tym miesiącu też nie robiłem większych zakupów, tylko 2,5 stówy ulokowałem w perfumy (głównie odlewki i próbki). Fajna zajawka, sprawdzam sobie niszowe i mainstreamowe perfumy, mam już nawet jeden swój pick na cały flakon/refill (maison margiela, by the fireplace). Na szczęście to zapach typowo zimowy także zakup mogę sobie odłożyć w czasie. Wracając do budżetu - jeszcze nie mam stałych limitów wydatków, na dane rzeczy, ale być może uda się to ustawić jak ogarnę apkę mbanku, bo widzę że chyba ma takie ficzery. Na razie jestem dumny z siebie że jak idę do lidla to zostawiam przy kasie 20-50 złotych a nie 50-70 xD.
Jeśli chodzi o siłkę to jest dramat, trochę za dużo czasu spędzam w robocie + przez to że 2 miechy nie chodziłem regularnie straciłem też nawyk, od wyzdrowienia miałem parę wizyt, średnio 1,5 w tygodniu. Muszę spróbować wygospodarować chociaż trochę czasu więcej na to, na razie wychodzi średnio, jednak robota to jest jak czarna dziura, ile byś nie zrobił to zawsze znajdzie się więcej roboty. Dobrze że karnet kosztuje tylko 70 ziko bo by mnie to bolało jeszcze finansowo xD.
Zauważyłem też, że nie potrafię skipować higieny snu, generalnie staram się o to dbać ale przez 2-3 tygodnie zalegałem z jednym tematem w pracy, który w ogóle mi nie szedł, a nawet frustrował. Do tego generował stres bo jedna managerka bardzo chciała bym to dowiózł. Bez tych chociaż 6 godzin skupienie siada i potrafię się snuć po domu zamiast taski klepać. Spróbuje wprowadzić stałe godziny do chodzenia spać, ze wstawaniem o stałej godzinie o dziwo nie mam problemów. Trochę wpadam w taką spiralę: chcę dowieźć, więc zarywam nockę -> zarywam nockę, wiec jestem niewyspany -> jestem niewyspany, więc produktywność siada -> nie wyrabiam się z tematem, więc muszę zarwać nockę itd. W tym wszystkim najważniejsze chyba jest nie udawać przed sobą że coś robię tylko to robić, nie powiem poprawiłem performance przez wyeliminowanie rozpraszaczy i zwiększenie skupienia ale jeszcze widzę, że mogę w paru kwestiach się poprawić (np. planując posiłki o stałych godzinach).
Jeśli chodzi o dietę to jest git, jakoś ostatnio trudniej wklepuje się jedzenie do appki ale staram się by było 2000+ kcal codziennie, co by z masy za szybko nie zjechać i nie stracić pracy z poprzedniego roku.
No i jakoś na początku lutego chłop rozpoczął nofap, generalnie już wcześniej starałem się ograniczać takie rzeczy ale jakiś większych rezultatów nie miałem i jakoś to w moim życiu sobie było i bardziej przeszkadzało niż pomagało. Impulsem do podjęcia abstynencji było to, że jakoś tak z kumplami, dla jaj, zrobiliśmy sobie challenge no i oni dali sobie spokój po tygodniu, a ja zostałem. Generalnie to nie jest jakiś life changer, ale w moim przypadku, gdzie staram się mieć więcej skupienia w pracy, to bardzo pomaga.
#dziennik