Zdjęcie w tle
Wrzoo

Wrzoo

Gruba ryba
  • 545wpisy
  • 5280komentarzy
Wrzoo userbar

Czytam na #bookmeter, piszę w kawiarence #zafirewallem, o wodzie przypominam w #codziennepiciu

305 + 1 = 306

Tytuł: Podcastex. Polskie milenium
Autor: Bartek Przybyszewski, Mateusz Witkowski
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 352
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5090342/podcastex-polskie-milenium

Od kilku lat obserwuje się zarówno na świecie, jak i na naszym podwórku wzmożone zainteresowanie przełomem XX i XXI wieku, a więc latami 90. i 00. Naturalnie, czym innym było milenium dla nas, a czym innym dla naszych równieśników (z perspektywy osoby urodzonej we wczesnych dziewięćdziesiątych) ze Stanów. Niemniej, wspominamy te lata z podobnym sentymentem, jak chyba każde pokolenie, gdy myśli o latach swojej młodości.

Owocem tego trendu są internetowe publikacje, kanały, strony, profile nastawione na rozpamiętywanie realiów z przełomu wieku. Jednym z nich jest podkast o wdzięcznej nazwie Podcastex, który ostatnio towarzyszy mi na słuchawkach podczas spacerów. Początkowo traktował wyłącznie o latach 90., natomiast z czasem rozszerzył "działalność" też i o lata 00. 

Chłopakom udało się swój podkastowy sukces przelać na papier, i tak powstała osobliwa książka "Podcastex. Polskie milenium" o wydarzeniach, trendach, ciekawostkach i pojęciach, które zajmowały wtedy nasz czas i uwagę. Jest ona podzielona na rozdziały tematyczne (Telewizja, Polityka, Film, Muzyka, Sport, Technologie itp.), w ramach których osobno omawiane były poszczególne idee (np. historia portalu Grono, polska ekranizacja Wiedźmina, afera Rywina, Strongmeni i in.). Każda idea zajmuje maksymalnie kilka stron, i jest raczej pigułką wiedzy, niż szerszym omówieniem tematu, znanym nam z podkastu.

I teraz mam ocenowy dysonans. Z jednej strony książka mi się spodobała; z drugiej widzę, w jaki sposób odsłuchanie odcinka na jakiś temat wpływa na czytanie rozdziału. Widać, że wątki już omówione w podkaście są tu po prostu skrótem odcinka. Z drugiej strony mogę się w tej kwestii szczęśliwie wypowiedzieć na temat dosłownie kilku rozdziałów, ponieważ nie zagłębiłam się tak mocno w podkast. Jednak jako wstęp do tematyki i materiał przed wysłuchaniem odcinków Podcastexu nadaje się idealnie.

Książce tej dałabym ocenę bardzo dobrą, gdyby nie jeszcze jedna rzecz, która zawsze frustruje mnie w książkach fizycznych, czyli przypisy na końcu książki. Nigdy nie zrozumiem decyzji, by przypisów nie dawać w stopce, tylko zrzucić je na sam koniec. Na wachlowaniu kartkami w tę i we w tę i przełączaniu kontekstu traciłam więcej czasu, niż powinnam. Hejtuję to rozwiązanie z całego serca.

Prywatny licznik (od początku roku): 17/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #podcastex #ksiazki #czytajzhejto #nostalgia
Wrzoo userbar
8400d60c-e37e-4f56-abf3-a6b2dd78dee2

Zaloguj się aby komentować

289 + 1 = 290

Tytuł: Diuna
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 777
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4942534/diuna

Za "Diunę" chciałam zabrać się już w 2021 roku przy okazji premiery poprzedniej części filmu, ale... nie byłam wtedy jeszcze całkiem przekonana. Przeglądając książki, których lekturę odnotowałam sobie w tamtym czasie, można stwierdzić, że miałam co czytać. Najnowszy film wciągnął mnie jednak na tyle, że zdecydowałam się w końcu sięgnąć po pierwowzór.

Od razu info dla ciekawych - książka opowiada o losach przedstawionych zarówno w części I, jak i w części II ekranizacji.

To jest naprawdę przyjemna książka. Obawiałam się, że dla mnie, nieprzyzwyczajonej do sci-fi, "Diuna" okaże się ciężkim klocem pełnym naukowego bełkotu. Na szczęście mile się zdziwiłam. Akcja jest wartka, jest dużo dialogów, a opisy przyrody są dyskretnie wplecione i nie zajmują całych stronic. Część "sci" nie jest tak ciężka, jak się obawiałam. Frank Herbert świetnie robi też coś, co niewielu autorom się udaje - omawia rzeczywistość i jej elementy przy pomocy wymyślonych przez siebie pojęć w tak umiejętny sposób, że nie czujemy potrzeby siedzenia cały czas ze słowniczkiem w ręce, by zrozumieć, co ma na myśli. Dzieje się to organicznie. 

Niestety, mój odbiór lektury jest zakrzywiony przez to, że najpierw zapoznałam się z ekranizacją Denisa Villeneuve. Patrząc przez pryzmat filmu widzę, że miejscami książka kuleje. Główny zarzut mam tu do opisu postaci - nie mają one w sobie tej naturalności i swobody (jak np. w przypadku ukazania postawy Chani wobec Paula w powieści versus w ekranizacji, czy książkowa gwałtowność Paula). Film, jak to zwykle bywa, pomija z kolei parę ciekawych wątków z książki. 

Tym niemniej, jestem bardzo ciekawa dalszych części i wkrótce sięgnę po kolejny tom z serii. Jak na 777-stronicową powieść, czyta się ją szybko i przyjemnie. Dawno nie miałam tak, że nie mogłam się doczekać wieczornej sesji z książką - "Diuna" natomiast przyciągała mnie w każdej wolnej chwili.

Prywatny licznik (od początku roku): 16/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #diuna #diuna2 #scifi #czytajzhejto
Wrzoo userbar
587ca1be-f0be-4170-89eb-7ca13610d4da
Budo

@Wrzoo aha czyli dałaś 7/10, bo film nie odpowiada książce?

Książka była najpierw i to książka wyznacza kanon. Film jest tylko adaptacją i nie może zaniżać wartości książki przez sam fakt bycia bardziej plastycznym.

Adonix

@Wrzoo ale dzieci diuny już ciężko czytać. Mesjasz diuny jeszcze dałem radę ale na dzieciach męczę po kilka stron.

shogoMAD

Co takie sandwormy jedzą? Jak to wyewoluowało? Przecież takie wielkie bydle ma ogromne potrzeby energetyczne, a na pustyni to nie za wiele kalorii.

Zaloguj się aby komentować

261 + 1 = 262

Tytuł: Choroba idzie ze mną. O psychiatrii poza szpitalem
Autor: Anna Kiedrzynek
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Liczba stron: 240
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5065565/choroba-idzie-ze-mna-o-psychiatrii-poza-szpitalem

Zdarzyła mi się ostatnio taka sytuacja, że musiałam spędzić w poczekalni około 20 minut, a nie wzięłam ze sobą żadnej książki. Żeby nie przepalić czasu na przeglądaniu Internetu, odpaliłam aplikację Legimi i na półce wstydu w tej aplikacji znalazłam książkę, która już od jakiegoś czasu czeka na przeczytanie - "Choroba idzie ze mną" Anny Kiedrzynek. Wciągnęła mnie na tyle, że zdecydowałam się ją dokończyć już w ludzkich warunkach.

Na wstępie zaznaczę, że podtytuł, "O psychiatrii poza szpitalem", już wprowadza czytelnika błąd. Okej, rozumiem - bez kontekstu leczenia klinicznego nie można mówić o chorobach psychicznych, jednak autorka sporo czasu szpitalowi i leczeniu w nim poświęca. Jasne, mamy też syntetyczne podejście do kwestii szpitala, czyli na przykład podejściu do pacjentów przez mieszkańców miejscowości, w których duże szpitale psychiatryczne się znajdują. Tym niemniej, wbrew tytułowi dostajemy w tej książce spory opis tego, jak przebiega leczenie na polskich oddziałach psychiatrycznych.

Publikacja ta to typowy reportaż XXI wieku, czyli przeplatanka opisów wybranych zagadnień (tu: metod pomocy psychologicznej i psychiatrycznej oferowanych w kraju) z historiami konkretnych ludzi. Odczułam jednak, że autorka nie czuła potrzeby silnego zagłębienia się w temat metod, a bardziej na przedstawieniu osób chorych i problemów, z którymi się zmierzają. Może to nietypowe, ale w tym przypadku zawiodła mnie mała liczba przypisów i danych liczbowych, które w reportażach bardzo lubię.

Coś, co rzuciło mi się w oczy, to pisanie tej książki pod tezę. Autorka traktuje szpital wręcz jako absolutną ostateczność, która powinna być unikana za wszelką cenę. Ponadto mam wrażenie, że początkowo reportaż ten miał traktować wyłącznie o schizofrenikach - 2/3 wspomnianych osób zmaga się właśnie z tą chorobą - a dopiero potem uzupełniony został o historie paru osób chorych na ChAD albo depresję.

Na plus należy odnotować, że książkę czyta się lekko i szybko - w sam raz na 20 minut w poczekalni. Interesujące są też przedstawione na jej łamach metody leczenia i wsparcia pozaszpitalnego, jak mieszkania treningowe, centra zdrowia psychicznego albo koncepcja psychiatrii środowiskowej. Jednak dla osób zainteresowanych tematem leczenia psychiatrycznego w Polsce, ten reportaż może się okazać dość rozczarowujący.

Prywatny licznik (od początku roku): 15/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #psychologia #psychiatria #medycyna #czytajzhejto
Wrzoo userbar
92b145a1-957b-44a1-9d7e-860a0bb57a93

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
253 + 1 = 254

Tytuł: Witaj, piękna
Autor: Ann Napolitano
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 472
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5095351/witaj-piekna

Przez długi czas [...] znała mnie lepiej niż ja sam - odezwał się William. - Czasami myślę - tym razem to on zawiesił głos - że potrzebujemy innej pary oczu. Ludzi wokół nas. 

Przyznam się Wam, że bardzo rzadko korzystam z biblioteki miejskiej. Powodów jest kilka: zazwyczaj spontanicznie wybieram kolejną lekturę (tuż po zakończeniu poprzedniej), na co dzień korzystam z Legimi, preferuję ebooki. Pewnie, zdarza się, że jakaś książka tak mi zawróci w głowie, że jej papierowa wersja dołączy do mojej kolekcji - choć staram się to ograniczyć, bo moja część biblioteczki pęka już w szwach. 
W przypadku "Witaj, piękna" dobre recenzje i rekomendacje w postaci znalezienia się tej książki na liście ulubionych książek roku Barracka Obamy i Oprah Winfrey skusiły mnie po sięgnięcie po tę książkę; na szczęście lokalna biblioteka akurat zamówiła kopię, więc odświeżyłam swoją kartę biblioteczną i już na następny dzień lektura była w moich rękach.

No i... cóż, nie wiem, skąd zachwyt nad nią. Powieść ta zapowiadała się świetnie - pierwsze strony opowiadają nam o dzieciństwie jednego z głównych bohaterów, Williama, którego siostra umiera kilka dni po jego narodzinach. Wydarzenie to determinuje w zasadzie jego całe życie. Jego rodzice nigdy nie podnoszą się ze straty i traktują syna jak powietrze. William nie zaznaje rodzicielskiej miłości ani uwagi, jest po prostu ignorowany. Ucieczkę odnajduje w koszykówce - aktywnie gra i staje się coraz lepszy.

W college'u poznaje Julię - pewną siebie, ambitną i zdecydowaną dziewczynę. Natychmiast wpadają sobie w oko, i od tej pory ich losy się splatają. Julii najbardziej zależy na aprobacie tego związku ze strony jej sióstr: starszej, romantycznej Sylvie oraz bliźniaczek: artystycznej, emocjonalnej Cecelii i cichej, spokojnej Emeline. William wkrótce poznaje też rodzinę Julii, starając się wpasować.

Ale historia ta pełna jest smutku i żalu. Jest to powieść o tym, jak trauma pokoleniowa i popełniane przez rodziców błędy wychowawcze silnie wpływają na życie i relacje dzieci. Dużo tu też niewypowiedzianych uczuć i nienazwanych emocji, które rozplatają więzi.
Postaci, choć każda inna, są złożone - i za to duży plus. Siostry przypominają nieco dziewczęta z "Małych kobietek", i autorka jawnie nawiązuje do tego klasyka. Jednak zachowanie Julii było na tyle frustrujące, że stale wywoływało we mnie lekką irytację. Nie wiem, czy takie było zamierzenie autorki, ale przez tę powieść ciężko przebrnąć tylko ze względu na tę jedną, przejaskrawioną postać.

Czy czytanie tej książki było zmarnowanym czasem? Raczej nie. Na pewno zmusza ona do myślenia o swoich więzach rodzinnych. W trakcie lektury myślałam też dużo o upływającym czasie i rzeczach, które kiedyś były niezwykle ważne, a teraz ledwo o nich pamiętam. 
Przypomniał mi się też z głupia frant salon Kolportera (kto jeszcze je pamięta?), który miał być konkurencją dla Empiku. Jako dziecko/nastolatka spędzałam w nim wiele godzin, przeglądając książki, wydając na nie każdy zebrany grosz. Niektóre z tych książek przetrwały ze mną te wszystkie lata i klepiąc ten offtop, patrzę na nie na półce. Niektórych nawet jeszcze nie przeczytałam.
Kolporter mieścił się w tym samym lokalu centrum handlowego, w którym mieści się biblioteka, z której wypożyczyłam tę książkę. I patrzcie, mamy klamrę.

Prywatny licznik (od początku roku): 14/52

#bookmeter #literaturapiekna #czytajzhejto #ksiazka #ksiazki
Wrzoo userbar
81b785b1-b09b-4729-a2c7-3bda5e9b3f9b

Zaloguj się aby komentować

239 + 1 = 240

Tytuł: Strzępki życia. O tym, jak grzyby tworzą nasz świat, zmieniają nasz umysł i kształtują naszą przyszłość
Autor: Merlin Sheldrake
Kategoria: nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 472
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5087383/strzepki-zycia-o-tym-jak-grzyby-tworza-nasz-swiat-zmieniaja-nasz-umysl-i-ksztaltuja-nasza-przyszl

Królestwo grzybów jest absolutnie niedoceniane. Pomijając fakt, że często próbuje się podpiąć je pod królestwo roślin, o grzybach mówimy bardzo mało. Nie wykorzystujemy ich potencjału, ignorujemy ich ogromny wpływ na przyrodę i równowagę biologiczną, pomijamy w badaniach naukowych. A przecież grzyby mogą być odpowiedzią na wiele problemów, do których doprowadził rozwój cywilizacji.

Autor omawia nie tylko historię grzybów i rozwoju badań nad nimi, ale też poszczególne typy oraz ich wpływ na świat oraz człowieka. Niezwykle fascynujące były rozdziały o grzybach psylocybinowych i innych, które manipulują organizmami zwierzęcymi i roślinnymi; ciekawy był też rozdział o innowacjach, w których pierwsze skrzypce grają właśnie grzyby - zastosowanie ich w budownictwie, jako opakowania, filtry do zanieczyszczeń, pionierskie organizmy na terenach skażonych, czy jako "szczepionki" dla pszczół miodnych niezwykle pobudza wyobraźnię i zmienia wyobrażenie o tym, jak mogą pomóc człowiekowi w naprawieniu szkód środowiskowych, które wyrządza od wieków.

Ta książka jest fenomenalnym wprowadzeniem do fascynującego świata grzybów. Napisana przystępnym językiem, jest jednocześnie nasycona wiedzą niedostępną na co dzień dla laika. Ogromne zdziwienie wywołał u mnie fakt, że przypisy oraz bibliografia zajmują ~40% książki. Jest to książka od freaka dla ludzi, którzy czują miętę do królestwa fungi.

Prywatny licznik (od początku roku): 13/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #grzyby #czytajzhejto #popularnonaukowa #ciekawostkigrzybowe
Wrzoo userbar
b66e2c60-fd72-45af-966b-edb12fa11bd8
Ragnarokk

@Wrzoo My doceniamy bardzo królestwo grzybów

Zaloguj się aby komentować

217 + 1 = 218

Tytuł: UX writing. Moc języka w produktach cyfrowych
Autor: Wojciech Aleksander
Kategoria: Biznes, finanse
Wydawnictwo: Onepress
Liczba stron: 392
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5096892/ux-writing-moc-jezyka-w-produktach-cyfrowych

Dzisiaj książka "branżowa". Od jakiegoś czasu spadła na mnie odpowiedzialność za kwestię UX-writingową w firmie, i - jako osoba szukająca wiedzy eksperckiej przede wszystkim w książkach - sięgnęłam po "UX writing" autorstwa pana Wojciecha Aleksandra.

Należy zaznaczyć, że jest ona przeznaczona dla osób, które już coś w temacie UX liznęły. Raczej nie jest to pozycja dla tych, którzy dopiero rozważają rozpoczęcie ścieżki kariery związanej z UX writingiem z uwagi na branżowy język i brak tłumaczenia poszczególnych założeń ścieżek działania użytkowników, heurystyk czy dobrych praktyk UX. 

Jako że mam już pewne zaplecze UX-owe, książka ta była wręcz stworzona dla mnie. Autor zwraca uwagę na te aspekty, które podświadomie uznajemy na logiczne przy projektowaniu treści, a o których łatwo można zapomnieć. 

Fragment książki, który trochę odstaje, to ostatni rozdział dotyczący realiów pracy UX writera. Wydaje się stworzony na siłę, jakby wydawca wymusił na autorze, by zawarł takie treści. Mowa w nim o pracy w zespole UX-writerskim, o dobrych praktykach burz mózgów, o retrospekcjach itp. Dla osób, które już w świecie IT i branży UX działają, informacje te są w zasadzie zbyteczne.
Minusem jest też to, że wiele screenshotów wrzuconych do książki jest zbyt małych, by komfortowo odczytać przedstawiony na nich tekst. I o ile mogłabym na takie coś przymknąć oko w przypadku ebooków na czytnikach, które skalują się inaczej, to w przypadku książki papierowej jest to spory minus. Wydaje mi się jednak, że jest to nie błąd autora, tylko redakcji.

Podsumowując, jest to dobra książka dla wrzuconych na głęboką wodę UX writingu. Otrzymujemy przystępnie podaną wiedzę, wskazówki, od czego zacząć porządkowanie procesów czy audycik treści, oraz duuużo przykładów.

Prywatny licznik (od początku roku): 13/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #uxdesign #userexperience #uxwriting #czytajzhejto
Wrzoo userbar
bb6ac38f-ee8d-46fa-aaa5-66f9c15bbda2
Filip

Dzięki, kupię za miesiąc, namówiłaś. Te screenshoty są kluczowe czy wystarczy audiobook? ;D

Wrzoo

Audiobook zdecydowanie wystarczy, screenshoty raczej ilustrują tylko sens zdań autora. Jeśli jednak jest się względnie aktywnym użytkownikiem Internetu i komputerów, to 80% z nich jest Ci znana ;)

Zaloguj się aby komentować

208 + 1 = 209

Tytuł: Gottland
Autor: Mariusz Szczygieł
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 243
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/314288/gottland

Naszych południowych sąsiadów traktujemy raczej z przymrużeniem oka - język Czechów wydaje się nam zabawny, a sam naród - jowialny. Lecz gdy pominąć stereotypy i sięgnąć głębiej, okazuje się, że historia nie traktowała ich łagodnie, i że ostatnie 100 lat było dla nich równie ciężkie, co dla nas.

Mariusz Szczygieł jest znany nie tylko z bycia prowadzącym "Na każdy temat" na początku lat 90., ale też współcześnie przede wszystkim ze swoich reportaży dotyczących Czech i Czechosłowacji. "Gottland" jest jego bodajże najbardziej znaną książką, przełożoną na 10 języków, która doczekała się też kilku reedycji w Polsce. 

Ale czym jest "Gottland"? Jest to zbiór reportaży skupionych na ważnych z punktu widzenia autora osobach związanych z historią Czech. W większości są to postaci czytelnikowi polskiemu nieznane lub mało znane; naturalnie, mamy tu wzmianki o Helenie Vondráčkovej, Karelu Gotcie czy Václavie Havlu, ale... ci najbardziej znani są tu tylko statystami.

Reportaże "Gottlandu" pokazują nam losy bohaterów na przestrzeni w zasadzie całego XX wieku, tym samym ukazując nam realia tego okresu. Dużym zaskoczeniem był dla mnie bardzo silny wpływ władzy komunistycznej w Czechosłowacji, prześladowania polityczne i działania tajnych służb. Najciekawszy reportaż natomiast był pierwszym, otwierającym tę książkę - o rodzinie Batów, twórców międzynarodowego przedsiębiorstwa obuwniczego. 

Pierwsze wydanie "Gottlandu" pochodzi z roku 2006, i choć z perspektywy współczesnego czytelnika może się wydawać, że styl jest dość oklepany i takich reportaży są dziesiątki, to na tamten czas taka forma musiała być wyjątkowo świeża i nowa - i, śmiem twierdzić, inspirowała przyszłych pisarzy. Reportaże nie zestarzały się źle; są uniwersalne i wciągają. W wydaniu, które czytałam, autor w posłowiu przyznaje, że dokonał paru poprawek stylu i niezbędnych korekt. Nie wiem, na ile dane wydanie różni się od oryginału, ale nic mnie w oczy nie zakłuło.

Prywatny licznik (od początku roku): 11/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czechy #czechoslowacja #reportaz #czytajzhejto
Wrzoo userbar
07227aa2-23a8-4944-8366-0035296d9868
zed123

Wrzucam taktycznego posta, żeby nie zapomnieć.

Jim_Morrison

Za Szczygła zawsze piorun.

Kiszone_ogorki

Parę lat temu, gdy studiowałem bohemistykę, większość wykładowców mówiła, żeby do twórczości pana Szczygła podchodzić z przymrużeniem oka, ponieważ nie zawsze lubił się trzymać faktów i lubił dorzucać "coś od siebie". Ogólnie nie był zbyt lubianym autorem przez tamtejszą kadrę :)

Zaloguj się aby komentować

195 + 1 = 196

Tytuł: Biedne istoty
Autor: Alasdair Grey
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Poradnia K
Liczba stron: 370
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5083939/biedne-istoty

Ten tytuł najprawdopodobniej jest Wam znany, ale bardziej z adaptacji filmowej, która wyszła pod koniec ubiegłego roku (w Polsce premiera miała miejsce w styczniu 2024), a która nominowana jest do Oscara aż w 11 kategoriach.

Filmu jeszcze nie widziałam, słyszałam natomiast o nim wiele dobrego. Zdecydowałam się więc sięgnąć po książkę, aby przed obejrzeniem interpretacji filmowej móc poznać jej pierwowzór. No i, wiadomo, powiedzieć potem: "książka była lepsza". ;) 

Pierwsze, na co czytelnik zwraca uwagę, to że jest to książka o... książce. We wstępie czytamy o tym, że jeden z głównych bohaterów napisał autobiograficzną powieść, w której opisuje losy swoje, swojej żony i przyjaciela. Narrator opisuje, że znalazł daną książkę wraz z listem wspomnianej żony i zdecydował się ocalić ją od zapomnienia - książka ta stanowi bowiem jedyny zachowany egzemplarz. Następnie narrator przystępuje do odczytania nam treści tej książki, którą pozwolił sobie nieco zredagować. Po treści książki zapoznajemy się zaś z listem żony. Powieść stylizowana jest na naukowe opracowanie odnalezionego dzieła wraz z listem, opatrzona jest rysem historycznym i przypisami (które częściowo są fantazją autora).

Intrygujące jest to, że książka i list ukazują osobne perspektywy życia głównej bohaterki, Belli/Victorii. Losy Belli, przedstawione przez jej męża, są pewną reinterpretacją powieści o potworze Frankensteina - Bella zostaje wyłowiona martwa z wody, a następnie ożywiona przez Godwina Baxtera, jej opiekuna i mentora. Jej umysł jest umysłem dziecka, które stopniowo (choć w ekspresowym tempie) uczy się świata, w którym żyje. Bella szokuje też swoim zachowaniem socjetę XIX-wiecznego Glasgow, szukając spełnienia w relacjach erotycznych.

Ale mamy tu zderzenie wielu przeciwstawnych płaszczyzn: naiwności dziecka z brutalnością świata, erotomanii z samorealizacją, podejścia głęboko zakorzenionego w świadomości społeczeństwa feudalizmu z rodzącymi się prawami pracowników, czy patriarchatu z feminizmem. 

I choć powieść mnie nie zachwyciła, to widzę tu potencjał filmowy. Jestem pewna, że scenariusz filmu wyostrza wiele aspektów, bez czego nie byłby murowanym hitem; sama książka jest natomiast ciekawa i warta zapoznania się, choć nie widzę dla niej wyższej oceny, niż "dobra".

Prywatny licznik (od początku roku): 10/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #oscary #oskary #literaturapiekna #czytajzhejto
Wrzoo userbar
e148cfc2-8fcb-4ad0-89fe-b891f55d79ed

Zaloguj się aby komentować

Całkiem serio pytanie: czy tankowanie i kupowanie na Orlenie jest już w porządku? Czy w dalszym ciągu nie powinniśmy wspierać tego przedsiębiorstwa jak dotychczas, bo są tam jeszcze leśne dziady i PiSowskie wpływy?

#kiciochpyta #polityka #orlen
Wrzoo userbar
Astro

@Wrzoo może to niepopularna opinia ale ja zawsze tankuje na Orlenie. Nie ważne kto rządzi/okrada itp.

Uważam że lepiej żeby moje pieniądze za tankowanie szło do „naszego” złodzieje a nie do obcego :)

A cała ta akcja ze „na Orlenie tylko defekuje” to wg mnie najwyższa głupota o najniższej skuteczności dla samego Orlenu.

5tgbnhy6

@Wrzoo na wszystkich stacjach jest wacha kupiona od orlenu, wiec za duzej roznicy to nie robi u kogo zaplacisz pare procent marzy.

cotidiemorior

@5tgbnhy6 na Szelu premium chyba nie są, a są w cenie zwykłych raz w tygodniu

zgred

Podobno tylko Shell V-Power Racing 100 nie pochodzi z Orlenu w Polsce.

VanQuish

Pytanie jaką masz w Polsce alternatywę, bo z tego co się orientuję to zbytnio brak stacji, które nie kupują w rafinerii Orlen.

Zaloguj się aby komentować

172 + 1 = 173

Tytuł: Króliczek
Autor: Mona Awad
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Liczba stron: 400
Ocena: 5/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5087603/kroliczek

Tym razem książka... dziwna. O tej dziwności uprzedzają wielokrotne polecajki głównie z amerykańskiego książkowego Instagrama, jednocześnie podkreślając, że jest to powieść wyjątkowa, ekscentryczna i nowatorska. O "Króliczku" mówi się jak o połączeniu "Mean Girls" z body-horrorem. Ja tu widzę taki Riverside'owy aspekt grozy, która jest bardziej krępująco-makabreskowa, niż wywołująca poczucie rzeczywistego strachu.

Ale o czym jest "Króliczek"? W dużej mierze o Samancie, która jest na ostatnim roku uczelni Warren, oferującej m.in. elitarne studia pisarskie. Samantha jest jedną z pięciu prozatorek na swoim roku, jednak kompletnie nie przystaje do pozostałych czterech dziewcząt. Jest outsiderką, pisarką raczej niezrozumianą, tworzącą ekscentryczną prozę. Pozostałe dziewczęta, nazywające się Króliczkami (każda z nich zwraca się do pozostałych per "Króliczku") stanowią grupkę bogatych, przesłodzonych, nieco wyzywających i dość toksycznych pisarek, które nie dopuszczają Samanthy do swojej kliki. 

Samantha zaś sekretnie wyśmiewa Króliczki, nazywane przez nią Koczkodanami, w czym wtóruje jej przyjaciółka, Ava. Pewnego dnia Samantha otrzymuje jednak sms od jednej z Króliczków, zapraszający ją na wieczór do ich domu. Mimo dużych obiekcji ze strony Avy i swojego niezdecydowania, Samantha jedzie na spotkanie z Króliczkami. Ten wieczór rozpoczyna natomiast domino kolejnych, nieco paranormalnych zdarzeń, które ciężko zatrzymać.

"Króliczek" jest na pewno powieścią wyjątkową - nie wydaje mi się, żebym czytała wcześniej równie pokręconą powieść. Treść jest trochę narkotyczna, trochę zakrawa o marzenia senne; przy jednym z wątków nasuwają się rozważania filozoficzne na temat etyki tworzenia ludzi. Czasami jednak gubiłam w niej wątek, w innych momentach nie do końca rozumiałam, co się dzieje. Trochę zastrzeżeń mam też i do tłumaczenia (m.in. przetłumaczenia "Let's go to Trader Joe's" jako "Pójdźmy do Handlarza Joe"). Tym niemniej, ciekawa proza.

Prywatny licznik (od początku roku): 9/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto
Wrzoo userbar
4e71cfa5-08d3-4ea8-bba3-6fb1be1c9b0f

Zaloguj się aby komentować

157 + 1 = 158

Tytuł: Demon Copperhead
Autor: Barbara Kingsolver
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 608
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5069994/demon-copperhead

Niekiedy trafiam na książki, które w teorii zupełnie nie są dla mnie - i coś nagle zaskakuje, coś klika. Może historie w nich opisane nie są mi bardzo bliskie, ale ruszają serce i sprawiają, że nie można się od nich oderwać.

Tak było i w przypadku "Demona Copperheada". Nad przeczytaniem tej książki zastanawiałam się od paru tygodni, zachęcały mnie pochlebne recenzje. To, co mnie odrzucało, to... temat książki. W recenzjach dużo było wyrazów współczucia wobec głównego bohatera, chłopca, który doświadcza na swojej życiowej drodze kolejnych trudności. I choć powieść ta była polecana fanom książek typu "jeden główny bohater - opisujemy jego życie na przestrzeni lat", za którymi przepadam, to myśl o czytaniu o dziecku trochę mi się gryzła z koncepcją lektury, na którą miałabym poświęcić czas. I zupełnie niesłusznie.

Zacznijmy jednak od koncepcji książki. "Demon Copperhead", jak już z tytułu wynika, nawiązuje do "Davida Copperfielda" Charlesa Dickensa. Przyznam się, że "Davida Copperfielda" nie czytałam, dlatego krótki research na jego temat wykonałam już w trakcie lektury "Demona". Nie jest to jednak ścisłe nawiązanie - zbliżone są imiona i nazwiska bohaterów, a także bardzo luźno ich losy. Myślę, że osoby, które czytały "Davida" nie będą miały poczucia, że drugi raz czytają tę samą książkę.

Czas akcji ma miejsce między końcówką lat 80. a początkiem lat 00. Jest to opowieść o chłopaku z okolic Appalachów, regionu Stanów Zjednoczonych w stanie Virginia, który charakteryzuje ciężka sytuacja ekonomiczna. Region ten był latami górniczo eksploatowany przez rząd USA, aż stał się zbędny - a wraz z górnictwem zniknęły perspektywy, prace, przyszłość. 

Towarzyszymy Demonowi przez jego dzieciństwo i lata nastoletnie, aż do wczesnej dorosłości. Książka zaczyna się od tego, że Demon rodzi się w worku owodniowym, czyli "w czepku". Nie jest to, bynajmniej, zapowiedź szczęśliwego życia - chłopak od samego początku dostaje w kość. Uzależnienie matki, przemocowy ojczym, trafienie do systemu i patologie pieczy zastępczej - towarzyszymy Demonowi w każdej z tych trudności. Ucieka w świat rysowanych przez siebie komiksów o superbohaterach i marzy o tym, by kiedyś zobaczyć ocean.

Ale "Demon Copperhead" to nie tylko opowieść o chłopaku i jego osobistych problemach. To wnikliwe spojrzenie na to wszystko, co w biednej części USA było złe: epidemia uzależnienia od opioidów, ekonomiczne zniszczenie wsi i małych miast, eksploatacja i porzucanie kolejnych regionów górskich, ogólnoustrojowy rasizm wobec ludności natywnej, czarnoskórych oraz osób mieszanego pochodzenia, brak pomocy medycznej i psychologicznej, niewydolny system opieki społecznej, przestępczość czy brak perspektyw edukacyjnych i karierowych. To współczesna Ameryka w pigułce, bez kolorowania, bez wieżowców i Broadwayu - ta małomiasteczkowa, gorzej sytuowana, trochę wyśmiewana.

Książka ta mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła, raz podniosła ciśnienie (od teraz postoje ciężarówek chyba zawsze mi się będą źle kojarzyły), ale głównie poruszała. Sposób opowieści jest świetny, od samego początku narracja jest na poziomie, a lektura wciąga. 

Prywatny licznik (od początku roku): 8/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ameryka #czytajzhejto #ksiazka #ksiazki
Wrzoo userbar
a61474c8-70e6-401e-9fa8-c42b40a4ca8f

Zaloguj się aby komentować

Na grupie "Kryzysy w social mediach wybuchają w weekendy" na Facebooku natknęłam się na ciekawy wątek dotyczący #OlgaHerring , popularnej twórczyni podkastów true crime, w której rolę pełni też znany portal #wykop

W skrócie: mąż Olgi, który odpowiedzialny jest głównie za socialmediową stronę podkastu (i zapewne też kontakty z mediami), jako użytkownik Diplo na wypoku publikował rasistowskie i ksenofobiczne wpisy.

Ponadto, okazuje się, że nie tworzą oni podkastu w pełni samodzielnie, ale bazują na przygotowanych przez inne osoby opracowaniach spraw kryminalnych. Naturalnie na pytania na ten temat udzielają wymijających odpowiedzi, że to oni sami przygotowują ten podkast.

Na pytania o tę sprawę od fanów zastosowali taktyczne blokowanie komentarzy i wyłączyli też grupę na Facebooku, tłumacząc się "systematyzacją i przekierowywaniem dyskusji w jedno miejsce"

#truecrime #podcast #podcasty
Wrzoo userbar
30381e4c-f280-471c-9134-a472dbf9f5d3
4308de4b-7345-47fe-85da-14aa33d0f2e3
ca075796-3d56-4f9d-9280-e737310e41a1
38a58fd3-6093-452f-84ce-fc66efed47bb
d4e351db-c845-41ed-a56d-75a714eb5c22
Klamra

@Zielczan większość podcasterów bazuje na opracowaniach innych. Ciekawe tylko ile zmieniają narrację, żeby się ktoś nie przyczepił. Herring i Myszka mają najbardziej profesjonalnie zrealizowane podcasty. Pod względem produkcji dźwięku np. Ale inni są bardziej naturalni. Bardziej opowiadają niż czytają scenariusz. Kwestia gustu. Olga jest chłodna w odbiorze, ale bardzo profesjonalnie ma to zrealizowane. A inni znowu mają bardziej osobiste i emocjonalne podejście. Kwestia gustu.

Wrzoo

@Klamra gust gustem, ale chodzi o to, że jawnie zaprzeczają, że ktokolwiek inny przygotowuje te podkasty.

Zielczan

@Klamra znaczy co, większości materiał produkuje ktoś inny, a oni tylko czytają?

Naczelnyhejterkacapow

Podcast o kryminalach i zdziwko że ogarnia go patola? Nowe, nie znalem xd

GtotheG

@Naczelnyhejterkacapow niby czemu wiazesz to od razu z patologia? Pierwszy raz slysze taka opinie. Czesciej tych podcastow sluchaja kobiety (podobno dlatego, ze maja wieksze ryzyko stac sie ofiara, wiec poszerzaja w ten sposob wiedze jak unikac niebezpieczenstwa). Swego czasu sluchalam jakiejs babeczki, ktora byla pracownikiem socjalnym, wychowywala dzieci w domach dziecka, udzielala sie spolecznie, w swoim regionie i daleko jej bylo do patologii - ale przebywala na co dzien z roznymi ludzmi i miala ciekawy wglad w to wszystko, bardzo dojrzale podchodzila do tych tematow, z szacukiem.

GtotheG

@Wrzoo slucham wielu podcastow kryminalnych, tego od Olgi rzadko, poniewaz nie podchodzi mi jej glos za bradzo. Czasem cos puszcze, ale sa inni autorzy, ktorzy do mnie bardziej przemawiaja. Te 5 lat temu to byl dobry biznes zapewne, ale aktualnie wiekszosc tematow jest przemielona przez wiekszosc kanalow - nie ma co sluchac i ogladac, historie sa mocno powtarzalne. Zeby trzymac pewien poziom tego to trzeba to robic raczej full time - czyli nie mozna wykonywac innej pracy zarobkowej, czyli w wielu przypadkach - masz meza/zone z normalna praca, ktorzy sa Ciebie w stanie utrzymac. Sama myslalam kiedys czy nagrywac takie materialy, ale w tej chwili zrobienie dobrego materialu to poziom dziennikarski - nie dosc, ze chodzic po sadach, czytac akta, to jeszcze czasem kontakt z rodzina, ktora roznie reaguje na przypominanie starych, bolesnych spraw.

Co do afery o ksenofobiczne, rasistowskie komentarze - dziwi mnie, ze osoby dzialajace publicznie/pol publicznie, tworzace w social mediach nie wstydza sie takich wyglaszac. Sama lubie sobie pozartowac z roznych rzeczy, sama mam dystans, ale jakbym prowadzila dosyc spory kanal na youtube to bym sie 2 razy zastanowila czy warto wchodzic w takie interakcje. Zyjemy w dosyc specyficznych czasach, gdzie kazda akcja moze zyc z nami na wiecznosc poprzez media - filmy, screeny, komentarze. Wymaga to wszystko nie lada opanowania i oglady.

bejonse

@GtotheG przez to, że była promowana to też jej czasem słuchałem. Straciłem dziewictwo z Jaśmin ze stanowo (RIP) a potem była śledziowa. Kwestia jest taka, że powstało do tego czasu tak wielu podcasterow truecrime, że na tym tle nie jest ona niczym wyjatkowym. I ten głos, o którym mówisz. A właściwie maniera wyegzaltowana. Blee. Gorsze są chyba tylko te super posępne.

Dlaczego osoby z doświadczeniem odwalają takie kaszany?

Kwestia wybujałego ego, które wygrało. Typ nie mógł wytrzymać żeby się nie uzewnętrznić, niby znając ryzyko to dopiero jaki musi być bez wrażenie konsekwencji

GtotheG

@bejonse oo Jaśmin, też od niej zaczynałam, RIP niestety zawsze licze, ze moze kanał znowu ożyje ostatnio coś tam rzucila nowego ponad rok temu, ale pozniej znowu cisza. Chociaz rozumiem, ze i jej sie moglo to znudzic, tym bardziej, ze dla niej te polskie zasiegi w USA pewnie nie przekladaly sie na zaden konkrenty hajs. Ja duzo angielskich slucham, bo tam jest lepszy wybor i wieksza roznorodnosc, no ale kazdy temat sie z czasem wyczerpuje i nudzi, szczegolnie, ze ilosc zagadkowych przestepstw jest ograniczona, a te jasne i klarowne - mi sie o takich srednio chce sluchac. Pamietam jak sie wkrecilam w sprawe EAR/Golden State Killer i kilka innych nazw mial, jeszcze zanim goscia schwytano, myslalam, ze to bedzie taka martwa sprawa, zbrodnia idealna - a tu wjechala nowoczesna genetyka i cyk, sprawiedliwosc po 50 latach

Zaloguj się aby komentować

133 + 1 = 134

Tytuł: Lekcje chemii
Autor: Bonnie Garmus
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 464
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5028116/lekcje-chemii

Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby wszyscy mężczyźni traktowali kobiety serio. Zmieniłoby to system edukacji. Zrewolucjonizowało zatrudnienie. Terapeuci par małżeńskich potraciliby klientów. Rozumie pan, o co mi chodzi?

Dziś na tapet idzie książka Bonnie Garmus pt. "Lekcje chemii". Jest to powieść o przełomie lat 50. i 60., w której skupiamy się na losach Elizabeth Zott. Kobiety nietuzinkowej, bo chemiczki, która przełamuje wszystkie stereotypy o ówczesnej amerykańskiej kobiecie.

Elizabeth ma cięty język i ogromną wiedzę na temat chemii, które wykorzystuje, by się rozwijać i pracować zawodowo. Mierzy się ze światem zdominowanym i skonstruowanym przez mężczyzn, przeskakuje nad każdą kłodą, rzuconą jej pod nogi. W świecie mizoginii i patriarchatu chce pokazać, że kobiety nie różnią się niczym od mężczyzn, że mogą wykonywać te same prace i osiągać te same wyniki. W laboratorium chemicznym, w którym pracuje, poznaje też Calvina Evansa: w zasadzie jedynego mężczyznę, który traktuje ją poważnie, i dla którego jej praca jest wartościowa. I choć Calvin sam mierzy się ze swoimi problemami, to wzajemnie się wzmacniają. Niestety, tylko do pewnego momentu.

Gdy wszystko idzie nie tak, nagle los daje jej nową, dość dziwną szansę - ma poprowadzić telewizyjne show o... gotowaniu. Elizabeth robi to w swoim stylu, wzmacniając kobiety, ucząc je chemii, wspierając i zachęcając do rozwoju osobistego.

Ciężko jest zawrzeć urok tej książki w krótkiej recenzji. Elizabeth Zott jest postacią nietuzinkową i silną, doświadczoną przez los, a przy tym cudownie wzmacniającą wszystkie kobiety, które będą czytały o jej losach. Godne uznania są też wypowiedzi jej psa, Szóstej Trzydzieści, który odgrywa ważną rolę w tej powieści. Książkę połknęłam w 3 dni, i nie mogłam odłożyć. Czytając tę książkę zarówno odpoczęłam, jak i poczułam, że możliwości, które otrzymały kobiety - choć dopiero od około 70 lat - zostały przez wiele z nas dobrze wykorzystane, wnosząc po stopniu równouprawnienia w dzisiejszych czasach. 

Podobno na podstawie książki powstał miniserial - czy ktoś z Was go widział?

Prywatny licznik (od początku roku): 7/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #literaturapiekna #czytajzhejto #ksiazki
Wrzoo userbar
03dc6e79-112f-4bc9-8c7f-e90b0003004b
SirkkaAurinko

Świetny serial. Brie Larson (Kapitan Marvel) gra główną rolę. Bardzo polecam.

Zaloguj się aby komentować

126 + 1 = 127

Tytuł: Mszczuj
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mięta
Liczba stron: 400
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5060843/mszczuj

Ostatnie dwie książki, które czytałam, powiązane były z mitologią grecką. Teraz zaś książka związana z naszą rodzimą mitologią słowiańską. A konkretnie "Mszczuj", czyli już siódmy tom serii "Kwiat paproci".

Tym, którym seria ta jest kompletnie nieznana, przybliżę nieco realia: współczesna Polska, ale taka, w której chrześcijaństwo nigdy nie zdominowało kwestii religijnych. Ludzie wierzą w Welesa, Swarożyca, Mokosz i całą resztę słowiańskiej bandy, przewodnikiem duchowym wsi jest żerca, zaś zamiast lekarzy POZ podporę polskiej służby zdrowia stanowią szeptuchy.

Główną bohaterką tego tomu jest Jaga, znana nam jako starsza szeptucha z pierwszych tomów serii. Miszczuk jakiś czas temu, po wyczerpaniu wątku głównej bohaterki pierwszych kilku tomów, czyli Gosławy Brzózki, przerzuciła się na opowieść o latach młodości jej mentorki, czyli Jagi właśnie. Tym razem Jaga próbuje dojść do przyczyny niewyjaśnionych zjawisk w swojej wsi, której źródłem zdaje się być pewien jegomość z mroźnego wschodu. Obserwujemy też jej dziwaczny związek z Mszczujem, lokalnym żercą. No i jest jeszcze Swarożyc, który usilnie próbuje uwieść swoją wyznawczynię, niekoniecznie oferując pomoc w rozwiązaniu zagadki.

Do serii "Kwiat paproci" mam ogromny sentyment i czekam na każdy tom. Od razu mówię - nie jest to wymagająca lektura, nie stanowi to gratki dla fanów high fantasy, raczej skierowana jest do kobiet, lubiących świat ze szczyptą magii. Może najnowsze części nie są już tak porywające za serce, jak te pierwsze o Gosławie i Mieszku, ale dalej jest to niezwykle relaksująca lektura, która przynosi mi dużo przyjemności z czytania. W ubiegłym roku miałam do tego okazję odwiedzić Bieliny, czyli wieś, w której żyją Gosława i Jaga, co było miłym akcentem wakacji. Okolica jest niezwykle malownicza, dlatego gorąco polecam odwiedzenie tego miejsca!

PS. Okładka tego tomu jest wyjątkowo nietrafiona. Nie wiem, co poszło nie tak.

Prywatny licznik (od początku roku): 6/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #hejtoczyta #fantastyka
Wrzoo userbar
d8e34af3-0ea2-48ff-8e7d-df6fe962ce69
alaMAkota

Cała seria mnie zakończyła. uwielbiam słowiańską mitologię, ale nie znoszę romansideł, obyczjowych mezaliansow i trzepoczących rzęs. Ale serię szeptuchy pochłonęłam w miesiąc. Z lekkim humorem, w towarzystwie strzyg i wąpierzy, bohaterka snuła swoją opowieść ludowego znachora. U boku wielkiego mieszka. Dało się to czytać i trudno się było oderwać.

Dobrze wiedzieć, że jest kolejną część.


@smierdakow do Sapkowskiego daleko. Ale doświadczenie ciekawe

Zaloguj się aby komentować

121 + 1 = 122

Tytuł: Mity Greków i Rzymian
Autor: Wanda Markowska
Kategoria: historia
Liczba stron: 434
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/33474/mity-grekow-i-rzymian

Po "Puszce Pandory" zreflektowałam się, że moja wiedza na temat mitologii greckiej nie jest tak dobra, jak sobie to wcześniej wyobrażałam. Ostatni raz z opracowaniami mitów miałam styczność bodajże w gimnazjum; zapewne był to wyłącznie Parandowski, którego "Mitologia" jest raczej uproszczoną wersją opowieści o greckich bogach.

Niestety, nie udało mi się po pobieżnym researchu znaleźć jednoznacznej informacji, po jaką mitologię faktycznie warto sięgnąć, aby przeczytać mity, a nie analizę pięciu różnych relacji dotyczących mitów w ujęciu historycznym. Zdałam się więc na "Mity Greków i Rzymian" w opracowaniu Wandy Markowskiej, które miałam już na półce. Ocena ~7 na LubimyCzytać oraz liczba stron satysfakcjonująca już trochę bardziej, niż Parandowski, utwierdziły mnie w tej decyzji.

I teraz zaczynają się schody, jeśli chodzi o moją ocenę. Z "Puszki Pandory" wynika, że tradycyjne mity pełne są brutalności, gwałtów, krwi, nieszczęść i bólu, zaś współczesne opracowania trochę ugładzają te historie, niejako je cenzurując. O ile Parandowski, jeśli dobrze pamiętam, jest wskazany dla dzieci i młodzieży, to Markowska przedstawia historie ze starożytnej Grecji o stopień-dwa mniej ocenzurowane, choć w dalszym ciągu dość "grzeczne". Nie miałam jednak okazji zapoznać się z bardziej gore'owymi opracowaniami mitów, tak że kwestię zgodności pracy Markowskiej z bliższymi "oryginałom" pozostawię mądrzejszym ode mnie

Tym niemniej, od Markowskiej otrzymałam w większej części to, czego chciałam - jedna wersja mitu, opowiedziana jak baśń. Po kilkunastu rozdziałach imiona bohaterów zaczynają się nam już, niestety, plątać, ale w żadnym momencie mity nie są nudne.

Chyba jedyna rzecz, do której mogłabym się przyczepić, to część rozdziałów dotyczących mitologii Rzymian. Tu Markowska przeszła z trybu baśni do trybu zarysu historycznego, przedstawiając nam to, w jaki sposób Rzymianie czcili swoich bogów, i jaka była geneza tych bogów. 

Osobom, które chciałyby uzupełnić swoją wiedzę na temat mitologii greckiej, śmiało polecam ten zbiór. Zapełnił on lukę w mojej głowie, jeśli chodzi o wiedzę o wierzeniach Greków, jak i rozbudził chęć do sięgnięcia po "Iliadę" i "Odyseję"

Prywatny licznik (od początku roku): 5/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #mity #mitologia #mitologiagrecka #czytajzhejto
Wrzoo userbar
42afb1b6-fffa-4410-8fec-4dfd5709a7d2
Byk

Kurde, Ojciec mi Parandowskiego zawinął i nie oddał. Specjalnie w antkwarcie kupiłem z myślą o dzieciach, co by im dzieciństwo popsuć. Szczwany ten Tata, ale nic tam, dzięki wam jego plan właśnie legł w gruzach, chwała Hadesowi buhhahah

Zaloguj się aby komentować

88 + 1 = 89

Tytuł: Puszka Pandory. Kobiety w mitologii greckiej
Autor: Natalie Haynes
Kategoria: Popularnonaukowa
Liczba stron: 384
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5088575/puszka-pandory-kobiety-w-mitologii-greckiej

Jeśli mężczyźni myślą o Imperium Romanum, to kobiety... o mitologii greckiej? Być może. Pewne jest to, że jest coś czarującego w opowieściach o bogach, herosach, i ich interakcjach ze zwykłymi śmiertelnikami. Wielu z nas ma swoją ulubioną postać z tej mitologii, jest ona nam też zazwyczaj lepiej znana, niż nasza rodzima, słowiańska.

Starożytna Grecja była dość androcentryczna. Kobiety nie miały prawa głosu, nie mogły sprawować funkcji państwowych, nie mogły też występować w teatrze. Z książki dowiadujemy się, że dzięki sztukom teatralnym zachowało się wiele mitów i podań, które inaczej mogłyby nie dotrwać do naszych czasów, i często służą one autorce jako materiał do rozważań w poszczególnych rozdziałach.

To skupienie na pierwiastku męskim, na herosach i męskich bohaterach (powielane przez kolejne wieki) według autorki sprawiło, że współcześnie mamy krzywy obraz słynnych kobiet z greckich mitów. Obwiniamy Pandorę o to, że otworzyła puszkę (będącą de facto beczką), Helenę o świadome wywołanie wojny, czy Meduzę o bycie agresywnym potworem, który musi zostać natychmiast zabity. 

A historie te mają w sobie coś więcej, postaci kobiece mają głębszą (i często intrygującą) historię, której już nie powtarzamy w mitach. Autorka w swojej pracy analizuje każdy z mitów, przedstawia jego skrótową wersję, a następnie ją rozwija, opierając się na wielu materiałach - nie tylko pisemnych, ale też i na dziełach sztuki i pamiątkach zachowanych z tamtego okresu. 

Książka jest bardzo ciekawa i pozwala poszerzyć swoje horyzonty. Zachęciła mnie do dalszego odkrywania mitów greckich i dała na nie świeże spojrzenie. Jest jednak dość intensywna - nie wiem, jak to się stało, ale czytając ją wieczorami, ciężko było mi nie zasnąć mimo chęci dalszego czytania Tym niemniej, gorąco polecam!

Prywatny licznik (od początku roku): 4/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #popularnonaukowa #mity
Wrzoo userbar
1ac144f6-20d6-4fed-919d-12a7e389a667
l__p

@Wrzoo kto obwinia Helenę o wywołanie wojny trojańskiej? Toz to nie ma sensu…

Wrzoo

Są wersje, że świadomie i z własnej woli uciekła z Parysem 🤷🏻‍♀️

Zaloguj się aby komentować

69 + 1 = 70

Tytuł: Listy do Mileny
Autor: Franz Kafka
Kategoria: Biografia, autobiografia, pamiętnik
Liczba stron: 232
Ocena: 9/10

Uwaga: jest to wrzutka ponowna-statystyczna. Spać mi nie dało to, że ta książka nie załapie się do statystyk, więc dorzucam ją jeszcze raz nie aktualizując licznika (żeby nie popsuć rzeczywistej liczby książek w bookmeterze), ale dla spokoju swojej głowy. Oryginalny wpis tutaj:
https://www.hejto.pl/wpis/59-1-60-tytul-listy-do-mileny-autor-franz-kafka-kategoria-biografia-autobiografi

Z góry przepraszam za #gownowpis i proszę o nieplusowanie

Prywatny licznik (od początku roku): 3/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #kafka #czytajzhejto #ksiazki #ksiazka
Wrzoo userbar
smierdakow

Masz nauczkę, żeby zawsze wystawiać ocenę nawet, gdy nie jest łatwo! Nikt nie mówił, że na #bookmeter będzie lekko

bojowonastawionaowca

@smierdakow patrząc na ostatnie akrobacje z numerkami — zdecydowanie nie jest łatwo xD

Wrzoo

@smierdakow żeby nawet czytelnictwo było powodem do stresu i męczarni... Na to się nie pisałam!

ErwinoRommelo

@Wrzoo mam troche specyficzna opinie, nie czytalem nic od Kafki wydanego po smierci. Jego ostatnia wola bylo spalenie calej korespondencji i niewydanych dotychczas prac. Ze jego najlepszy przyjaciel sie do tego nie zastosowal przyprawia mnie o wymioty. Smiem twierdzic ze gdybym to ja dostal taka prosbe od najlepszego kumpla to nawet na torturach bym nie zmienil zdania. Wyjebane co traci swiat / spoleczenstwo itp przyjazn i slowo dane umierajacemu koledze sa warte duzo wiecej.

Wrzoo

@ErwinoRommelo sama nie wiem, co o tym myśleć. Łatwo jest patrzeć na tę sytuację czarno-biało, z drugiej strony Kafka przekazał te rękopisy tuż przed śmiercią. Może majaczył? Może podjął tę decyzję pod wpływem chwili? Może jego wieczna niepewność tak silnie przyćmiła jego zdrowy rozsądek, że nie wierzył w to, że jego dzieła nadają się do czegokolwiek? Może Max Brod chciał właśnie na przekór pokazać światu, że twórczość jego przyjaciela zasługuje na uznanie nawet po jego śmierci? Myślę, że sam Max długo bił się z myślami, co w tej sytuacji zrobić.

Czy ja podjęłabym podobną decyzję, gdyby chodziło o przyjaciela, w którego bardzo wierzyłam, którego twórczość wydawała mi się tak unikalna i wartościowa, że zasługiwałaby na złamanie tego słowa? Nie jestem tego taka pewna. Raczej bym spełniła życzenie umierającego, albo zachowała wszystkie pisma, nie publikując ich (choć taka decyzja również miała negatywne skutki w przypadku Dory Diamant, która posiadała część dzieł Kafki i nie chciała ich wydać Brodowi, a którą to część zawłaszczyło Gestapo, zapewne je paląc).

ErwinoRommelo

@Wrzoo  no zgodze sie ze sprawa nie jest prosta ale ja jestem wlasnie taki monochromatyczny, Ja bym wszystko zpalil zgodnie z wola kolegi, pewnie bym przy tym plakal jak dziecko. Wiadomo ze Kafka byl zchorowany, do tego dochodzila pewnie depresja. Ale koniec koncow bylo to jego wola, i jego testament. Szkoda boli mnie zawsze jak slysze o Procesie np i jaka to genialna ksiazka, moja strata. Ale wedlug mojego kompasu moralnego jest to dobra decyzja.

l__p

@Wrzoo nie zaplusije ale grzmocić będę co mi się podoba!

Zaloguj się aby komentować

59 + 1 = 60

Tytuł: Listy do Mileny
Autor: Franz Kafka
Kategoria: Biografia, autobiografia, pamiętnik
Liczba stron: 232
Ocena: ?/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/108054/listy-do-mileny

Jakim sposobem przyszło ludziom na myśl, że mogą obcować z sobą za pomocą listów. O dalekim człowieku można myśleć, a bliskiego człowieka można schwytać, wszystko inne przekracza siły człowieka.

Czy można ocenić czyjeś listy w skali 1-10? Listy, które dawniej były intymne, przeznaczone tylko do rąk odbiorcy, teraz są czytane przez miliony, analizowane, poddawane krytyce. A jednak człowiek jest zaintrygowany korespondencją innych osób. Daje nam ona wgląd w zazwyczaj nieznaną dla nas stronę autora listów.

Po "Listy do Mileny" sięgnęłam z czystej ciekawości. Wielokrotnie opisywane jako niezwykle romantyczne, tętniące niespełnioną miłością autora do tłumaczki (Milena Jesenska przekładała teksty Kafki na język czeski; Kafka czuł, że perfekcyjnie go rozumie i idealnie oddaje uczucia, które chciał opisać) listy stanowią zapis wieloletniej relacji tych dwojga. Widzieli się oni zaledwie dwa razy, natomiast w swojej korespondencji dzielili się wątpliwościami, codziennością, analizą swojego położenia i informacjami o swoim zdrowiu (które u Kafki było z natury złe), pisząc do siebie nawet kilka razy dziennie.

A położenie nie było łatwe: Milena była mężatką mieszkającą w Wiedniu, Kafka zaś przeważnie mieszkał w Pradze. Ich spotkania trwały zaledwie kilka godzin każde. Choć Kafka wydaje się być w tej relacji słabowity (jednocześnie pragnie Mileny oraz wie, że ich związek nie ma racji bytu), to nie można mu odmówić starań. Czuć z jego strony silną potrzebę bycia kochanym. Milena zaś wydaje się być niezdecydowana - podtrzymuje tę relację, pragnąc równocześnie pozostać ze swoim mężem.

Znamienne jest to, że nie mamy wglądu w wiadomości wysyłane przez Milenę. Możemy domyślać się ich fragmentów z odpowiedzi Kafki. Z perspektywy człowieka współczesnego fascynujące jest to, że w tamtych czasach ludzie potrafili wysyłać sobie listy każdego dnia, odpowiadając na kolejne z kilkudniowym opóźnieniem (z uwagi na czas drogi listu). Zabawnym z naszej perspektywy osób żyjących w świecie natychmiastowej komunikacji może być fragment:

Teraz, koło godziny 10 wieczór, byłem w biurze, telegram już tam był. Tak prędko, niemal mógłbym wątpić, czy jest odpowiedzią na mój wczorajszy telegram, ale przecież czytam wyraźnie: wysłany 4 VIII, godzina 11 przed południem. Był już nawet na miejscu o godzinie 7, szedł więc tylko osiem godzin. To jest jedna z, pociech, które telegram przynosi — prócz tej, którą jest on sam w sobie — że w przestrzeni jesteśmy dość blisko siebie: mogę mieć Twoją odpowiedź prawie za dwadzieścia cztery godziny.

Zbiór listów Kafki skończyłam z ciężkim sercem. Mimo że Kafka podobno prowadził podobne konwersacje jeszcze z kilkoma innymi kobietami, to czuć jego ból, osamotnienie, lęk przed zbliżającą się śmiercią. Być może jego cierpienie, które wypływa z listów, było kluczowe dla kunsztu jego twórczości; być może bez niego, gdyby odnalazł szczęście u boku Mileny, nie byłby w stanie tworzyć. Jedno jest pewne - jego listy przedstawiają nam człowieka tak samo pragnącego bycia kochanym, jak każdy z nas.

Franz zmarł w wieku zaledwie 40 lat na płuca. Towarzyszyła mu jego partnerka, Dora Diamant, którą poznał rok wcześniej. Krótko po jego śmierci Milena rozwiodła się z mężem i wyjechała do Czech, gdzie ponownie wyszła za mąż.

Prywatny licznik (od początku roku): 3/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #kafka #czytajzhejto #ksiazki #ksiazka
Wrzoo userbar
9269c7d3-fd76-4b7f-bfe7-4af4ef3b65f4
renkeri

@Wrzoo Informacyjnie - bez oceny książka nie zostanie dodana do podsumowania. Nie psuje to w żaden sposób skryptu, ale jeżeli chcesz, aby książka była wliczona, to trzeba niestety podać.

Wrzoo

@renkeri Najgorzej Niestety, już zmienić nie mogę.

Wrzoo

No cóż. Pozostawimy to jako mój prywatny bunt

Zaloguj się aby komentować

31 + 1 = 32

Tytuł: Wielkie idee dla zabieganych. Mała książeczka o przełomowych koncepcjach
Autor: Jonny Thomson
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 560
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5088660/wielkie-idee-dla-zabieganych-mala-ksiazeczka-o-przelomowych-koncepcjach

Mój mózg lubi ciekawostki oraz krótkie, encyklopedyczne notki. Z tego powodu uwielbiam książki, w których autor omawia wiele różnych wątków i zagadnień, każdemu poświęcając maksymalnie kilka stron.

Tak jest i w drugiej książce Jonny'ego Thomsona, "Wielkie idee dla zabieganych". Autor zadebiutował "Filozofią dla zabieganych", którą bardzo polecam wszystkim tym, którzy już coś słyszeli o Platonie, stoicyzmie, dylemacie wagonika i podobnych zagadnieniach i chcieliby trochę usystematyzować swoją wiedzę, ale nie chcą się przekopywać przez tomiszcza opracowań.

"Wielkie idee..." traktują natomiast o... wielkich ideach. Książeczka jest podzielona na kilka większych rozdziałów (biologia, chemia, fizyka, medycyna, społeczeństwo, polityka, technologia, kultura, religia i wiara), wewnątrz których omówione zostały ważniejsze zagadnienia z danych dziedzin. Tak jak w przypadku "Filozofii dla zabieganych", każdej omawianej kwestii poświęconych jest maksymalnie 4-5 stron. Dowiemy się czegoś o historii transplantacji, o faszyzmie (którego opis jest niepokojąco zbliżony do wydarzeń z polskiej sceny politycznej z ostatnich 8 lat), o monoteizmie i wielu innych bardziej lub mniej ważnych cegiełkach, które zbudowały naszą współczesność.

Czy książka ta wnosi coś nowego i odkrywczego? No nie. Szczerze, troszkę się przy niej nudziłam, bo moja wiedza na większość omawianych tu tematów jest na podobnym lub wyższym poziomie. O ile "Filozofia..." była faktycznie przydatna i pomagała łatwo przyswoić sobie lub przypomnieć zagadnienia z tej dziedziny, to "Wielkie idee..." są po prostu zbiorem krótkich, randomowych historii rzeczy i pojęć. 

Ta książeczka jest na pewno świetnym pomysłem na prezent dla nastolatka ciekawego świata; sama bym się z niej ucieszyła jako dziecko. Sama dowiedziałam się może garstki nowych rzeczy... Raczej nie sięgnę po nią kolejny raz.

Prywatny licznik (od początku roku): 2/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto #ciekawostki
Wrzoo userbar
46306ec8-3d8a-48d7-9e03-27babf68baae

Zaloguj się aby komentować

10 + 1 = 11

Tytuł: Cień góry
Autor: Gregory David Roberts
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 800
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/301613/cien-gory

Ależ te statystyki bookmeterowe są fajne! Jest motywacja na kolejny rok, zwłaszcza, że zaczynam od stycznia

Miło jest też zacząć nowy rok od książki, będącej kontynuacją ostatniej książki z poprzedniego roku. Dla chętnych:
https://www.hejto.pl/wpis/732-1-733-tytul-shantaram-autor-gregory-david-roberts-kategoria-literatura-piekn

"Cień góry" śledzi dalsze losy głównego bohatera, Lina zwanego Shantaramem, w świecie skorumpowanych Indii lat 80'. Historia dalej pełna jest narkotyków, gangsterki i przemocy, ale też wielkiej, choć nieco toksycznej miłości. 

Nie brakuje jej jednak znanego z pierwszej części aspektu moralno-filozoficznego. Tym razem rozmyślania filozoficzne stoją jednak na dalszym planie, i ma się wrażenie, że są dość... wymuszone. Zupełnie jakby autor podzielił się z nami w "Shantaramie" tymi najbardziej błyskotliwymi spostrzeżeniami i przemyśleniami, a tu był zmuszony na szybko dopisać coś jeszcze, by zachować duchowość cyklu. 

Zdziwiło mnie to, jak wielu nowych bohaterów autor zaprezentował w "Cieniu góry". Spodziewałam się, że rozwinie on wątki postaci pobocznych z "Shantarama", a tu pozostała ich zaledwie garstka. Boli zwłaszcza niedobór Abdullaha, który pojawia się zdecydowanie za rzadko.

Pozostawiam tę książkę z oceną 7/10 - jest gorsza od pierwszej części, nie chwyta tak za serce, nie ma takich silnych wątków, ale miło było móc jeszcze na chwilę zanurzyć się w tym świecie. 

Cytat na koniec:
Wszyscy mamy jedno oko łagodne i smutne, i drugie, twarde i jasne. Lewe oko Karli było łagodniejsze i smutniejsze od prawego i może przyczyną, dla której nie mogłem się jej oprzeć, było to, że widziałem łagodne światło tego oka, zieleńsze od młodych listków.

Prywatny licznik (od początku roku): 1/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app

#bookmeter #literaturapiekna #czytajzhejto #ksiazka #ksiazki
Wrzoo userbar
51d28b6a-871f-4b26-a069-c5a869066e80

Zaloguj się aby komentować