Zdjęcie w tle
CiekaowstkInwestycyjne

CiekaowstkInwestycyjne

Osobistość
  • 204wpisy
  • 409komentarzy

Wiedza, która zaprocentuje!

Czy wiesz, że...

... stosowanie nieuczciwych praktyk marketingowych może kosztować nawet 3 miliardy dolarów?

GlaxoSmithKline to międzynarodowa korporacja farmaceutyczna, która jest jednym z największych na świecie przedsiębiorstw zajmujących się produkcją innowacyjnych leków i szczepionek. Dzięki swojej działalności, GSK ma kluczowe znaczenie dla globalnego zdrowia publicznego, dostarczając produkty i terapie, które pomagają w walce z różnymi chorobami, od przeziębienia po poważne schorzenia, takie jak HIV czy astma.

Jednakże na początku drugiej dekady obecnego wieku nad firmą GlaxoSmithKline zebrały się czarne chmury. Wszystko przez śledztwo dotyczące stosowania przez firmę nielegalnych praktyk marketingowych. Wynikiem tego śledztwa, była ugoda, w której GSK zgodziła się zapłacić rekordowe 3 miliardy dolarów grzywny za stosowanie nielegalnych praktyk marketingowych! Jakich to niegodziwości marketingowych dopuściła się firma?

Otóż pierwszą z nich były tzw. reklamy „off-label”. Każdy lek przed wprowadzeniem na rynek musi zostać zaakceptowany przez odpowiednią agencję rządową i w odpowiednim celu. Marketing „off-label”, to sytuacja w której reklamuje się lek jako remedium na coś innego, niż to na co uzyskaliśmy zezwolenie. „Off-label” obejmuje również reklamę skierowaną do złej grupy odbiorców. W tym przypadku GSK otrzymało zezwolenie na wprowadzenia na rynek dwóch leków antydepresyjnych, przeznaczonych do użytku wyłącznie przez dorosłych. Pomimo tego firma zdecydowała się wystartować z serią reklam skierowaną do nastolatków.

Kolejnym nielegalnym rodzajem marketingu jaki stosowała GlaxoSmithKline było przekupywanie lekarzy by ci częściej przepisywali leki ich produkcji. Prokuratura udowodniła, że firma wynagradzała lojalnych im lekarzy - tj. takich, którzy najchętniej przepisywali leki ich produkcji - poprzez między innymi kontraktowanie ich na trasy wykładowe. Każdy taki pojedynczy kontrakt wart był miliony dolarów. Oprócz tego lekarze przepisujący leki GSK mogli liczyć na benefity w postaci darmowych wakacji, czy też darmowych biletów na koncerty największych amerykańskich gwiazd.

Ciężko ocenić, czy koniec końców taki marketing im się opłacił. Z jednej strony kwota 3 miliardów dolarów robi na przeciętnych obywatelach olbrzymie wrażenie, z drugiej firma miała powiedzieć śledczym, że zapłaci grzywnę z istniejących zasobów gotówkowych, co brzmi trochę tak, jakby nie był to dla niej „big deal”.

#ciekawostinwestycyjne
a425d933-1b3d-4c9b-abb8-c0a8b0f148a4

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... druga najpopularniejsza platforma do gry w pokera online okazała się zwykłym scamem?

15 kwietnia 2011 roku zapisał się w świecie pokera online jako Czarny Piątek. Tego dnia Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych postanowił wyegzekwować amerykańską „ustawę antyhazardową”, zamykając tymczasowo dostęp do trzech największych platform do gry w pokera online.

Full Tilt Poker był jedną z platform zamkniętych przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Szacuje się, że w 2010 roku co piąty gracz pokera online korzystał właśnie z tego poker roomu. Po tym, jak amerykańscy śledczy weszli na konta bankowe Full Tilt Poker, okazało się jednak, że irlandzka firma znajduje się na skraju bankructwa, a jej użytkownicy dysponują jedynie wirtualnymi saldami, gdyż pieniądze, które wpłacają na swoje konta, przeznaczane są przez firmę na jej bieżącą działalność, w tym na pensje wielu profesjonalnych pokerzystów zaangażowanych w promocję marki.

Sprawa ta mogła przełożyć się na kryzys zaufania wobec internetowych platform pokerowych i raz na zawsze pogrzebać tę branżę. Nie stało się tak jednak, ze względu na interwencję platformy "Pokerstars", która odkupiła markę "Full Tilt Poker" z obietnicą wypłacenia graczom wszystkich ich pieniędzy.

Warto również wspomnieć o tym, jak potoczyły się dalsze losy profesjonalnych pokerzystów z drużyny Full Tilt Poker. Zatrudniani oni byli przez irlandzką firmę jako wzorce do naśladowania, dowody na to, że na pokerze można zarobić. Niestety, w wielu przypadkach okazało się, że ci sami profesjonalni pokerzyści na samej grze w pokera zarabiali mniej niż na jej reklamowaniu!

Za przykład może posłużyć Erick Lindgren, utytułowany profesjonalny pokerzysta ze Stanów Zjednoczonych, który w oficjalnych turniejach pokerowych zarobił ponad 10 milionów dolarów! Dlaczego więc o nim wspominam? Otóż okazało się, że koszty uzyskania tych wygranych były znacznie wyższe niż same wygrane! Wraz z utratą pensji członka drużyny Full Tilt Poker, mężczyzna został pozbawiony pewnego źródła dochodu i chwilę później złożył wniosek o osobistą niewypłacalność. Okazało się między innymi, że Eric pożyczał od firmy Full Tilt Poker pieniądze na grę w pokera. Pieniądze, których nigdy nie zwrócił. A mówimy tu o kwocie około 5 milionów dolarów…

#ciekawostinwestycyjne
f3d6757c-de7d-48b8-a1f0-1b74b6d1c6df
ZygoteNeverborn

@CiekaowstkInwestycyjne Filmiki mieli fajne i za free. Zasada zarządzania bankrollem, czyli podstawy, mają zastosowanie wszędzie gdzie inwestujemy kasę. Jakby każdy to obejrzał to nie byłoby "wrzuciłem wszystkie pieniądze na studia curki w inwestycję Alpen Gold".

mordaJakZiemniaczek

Historia zasługuje chyba na dłuższe podsumowanie, w pewnych momentach nie mogę zgodzić się z wydźwiękiem Twojej narracji.

Czy nazwałbym Full Tilt Poker scamem? Raczej zarząd uznał, że ma w garści kurę znoszącą złote jaja, więc nie ma potrzeby odkładania na przyszłe koszty, takie jak wypłaty graczy, jeśli kura codziennie zniesie kolejne jajo. Wspominasz Ericka Lindgrena, ale on, sądząc po jego występach w High Stakes Poker, to stary nit, który z gry mógł być nawet i do przodu. To skłonności przepieprzania wszystkiego u bukmachera wpędziła go w długi.

Prawdziwymi czarnymi charakterami w całej tej historii byli Howard Lederer i Chris Ferguson. Ten pierwszy był zapraszany do HSP i Poker After Dark chyba tylko dlatego, że opócz wypłacania sobie tlustych premii z FTP oferował też ogromne kontrakty sponsorskie wielu pro graczom. Najnudniejszy gracz do oglądania w show o pokerze... To Lederer i Ferguson wyciągnęli z FTP najwięcej kasy i do dziś pozostają personami non grata w światku pokerowym.

Kurzę znoszącej złote jaja łeb ucięła de-facto delegalizacja pokera online w Stanach. Taką to już wolność mają w USA...


Wykupienie FTP przez PokerStars, moim zdaniem, również okazało się negatywnym w skutkach dla branży. P*, po zyskaniu statusu monopolisty, sukcesywnie zwiększało prowizję i promowało typowo jednoręko-bandytową gamblerkę zamiast tradycyjnych odmian pokera. Kolejne słabe decyzje doprowadziły do strącenia ich z pozycji lidera rynku przez GG Poker.


Black Friday pokazuje, że nigdy nie należy trzymać dużej części swojego bankrolla na jakiejś stronce online. Ale hej, historia pokazuje, że nigdy się kurwa małpy nie nauczą

Magister_Ludi

Grałem w tym czasie na tej platformie, jednak to były studenckie czasy to nie wrzucałem nic, a nawet dawali 50$ na grę za naukę gry, to się grało. Na PokerStars gram do dziś, a raz miałem historię, że dostałem maila, w którym poinformowali mnie że brałem udział w scamerskich grach i zwrócili mi jakieś tam pieniądze. Hmm długo się zastanawiałem nad tym czy poker online to scam, doszedłem do wniosku że tak, po czym wygrałem wcoop 25k$, nie wiem co o tym myśleć w sumie, pewnie scam, bo algorytm jakiś jest na bank hmm

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... można przyczynić się do śmierci stu niemowląt i nie ponieść za to żadnych konsekwencji?

Zdaję się, że nikt tak świetnie nie opisze produktu jak jego producent wraz z sztabem marketingowców. Oddajmy więc im głos:

„Fisher-Price Auto Rock'n Play Sleeper” to kołyska zaprojektowana do automatycznego kołysania i uspokajania niemowląt w wieku do szóstego miesiąca życia. Wszystko dzięki silnikowi, który inicjuje automatyczny ruch kołysania od stóp do głowy. Kołysanka posiada ustawienie czasu kołysania do 6 godzin. Producent rekomenduje ten pochylony leżaczek do kołysania niemowląt ważących poniżej 9 kilogramów.

Wspaniałe urządzenia, prawda? Wystarczy tylko ustawić czas kołysania na 6 godzin i cieszyć się wolnym wieczorem! Niestety, jak to już w życiu bywa, najprostsze wybory często obarczone są największym kosztem. W tym przypadku śmiercią około setki niemowląt, które zostały znalezione martwe w kołysce Rock’n Play Sleeper. Niepilnowane niemowlęta miały przekręcać się w pochylonym leżaczku na brzuszek i, w związku z tym, umierać poprzez uduszenie.

Chociaż od początku istnienia kołyski wpływały na nią skargi, musiało minąć niemal 10 lat, nim ta została na stałe wycofana ze sprzedaży w 2019 roku. Przez ten czas do obiegu wprowadzono niemal 5 milionów kołysek, z których znacząca część została sprzedana do żłobków! Już po wycofaniu produktu, przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych kontrole w publicznych żłobkach. Okazało się, że aż 10% z nich w dalszym ciągu korzystało z rock’n play sleeper.

Od 2019 roku, tj. od wycofania zabawki z rynku, odnotowano 70 śmierci związanych z kołyską od Fisher-Price’a. Na skutek tej afery w Stanach Zjednoczonych wprowadzono dodatkowe regulacje, które zakazują wprowadzania do obrotu pochylonych leżaczków przeznaczonych dla niemowląt. Pomimo bezpośredniego powiązania pomiędzy kołyską od Fisher-Price i śmiercią niemowląt, firma nigdy nie odpowiedziała za nie prawnie.

#ciekawostinwestycyjne
a6e1c630-3801-42cd-bf78-6adac7809126
anervis

@CiekaowstkInwestycyjne pewnie w instrukcji było napisane, że w trakcie korzystania nie można zostawiać dziecka bez nadzoru i nara.

a więc rodzice sami sobie winni.

powodzenia

@CiekaowstkInwestycyjne opie zmiłuj się i nie dodawaj takich obrazków, albo chociaż jako NSFW... Byłem bliski zawału...

PanPaweuDrugi

@CiekaowstkInwestycyjne ty masz jakąś misję żeby wszystkie złe rzeczy podciągać pod wolny rynek?

Zapomniałem, że państwowe fabryki w państwach socjalistycznych zawsze produkowały tylko bardzo bezpiecznie, dobrze przetestowane produkty, które nigdy nikomu nie zrobiły krzywdy, a jak zrobiły, to nigdy nie było to tuszowane tylko odpowiedzialne osoby zawsze ponosiły konsekwencje.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Czy wiesz, że...

... zasada „ten się śmieje, kto się śmieje ostatni” obowiązuje również w biznesie?

Blockbuster to były amerykańskim hegemon w branży wypożyczalni video. W latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych sieć posiadała tysiące lokali, oferujących klientom możliwość wypożyczenia filmów. Jednak z powodu rosnącej popularności cyfrowych usług streamingowych, takich jak Netflix, firma Blockbuster zaczęła tracić na znaczeniu, co ostatecznie doprowadziło do jej upadku. Obecnie ostatni działający sklep Blockbuster znajduje się w Bend, w stanie Oregon, stanowiąc swoiste muzeum ery wynajmu filmów.

Jest to swego rodzaju chichot losu, gdyż ten sam Netflix, który wygryzł Blockbustera z rynku, wcześniej przez władze Blockbustera został wręcz wyśmiany i nazwany bezsensownym biznesem.

Netflix powstał w 1997 roku, podczas trwania bańki „dot-com”. Był to odważny pomysł przeniesienia sektora wypożyczalni video do internetu. Wówczas jednak, ze względu na ograniczenia techniczne, zupełnie nie przypominał dzisiejszej usługi. W początkowej fazie działalności, Netflix składał się z dostępnego w internecie katalogu filmów, które po zamówieniu były wysyłane do klientów pocztą. W ten sposób Netflix chciał upowszechnić dostęp do filmów, który miał przestać zależeć od lokalizacji klienta.

Na nieszczęście Netflixa, bańka „dot-com” pękła na długo przed tym, nim ten stał się dochodowy. Co więcej, wśród inwestorów zapanował strach przed inwestycjami w usługi świadczone drogą internetową. W takiej sytuacji dalsze istnienie Netflixa wydawało się niepewne (w tym okresie Netflix musiał nawet zwolnić 120 pracowników, aby w ogóle przetrwać). Jego założyciele postanowili więc za wszelką cenę spieniężyć swój biznes. Naturalnym krokiem wydało im się sprzedanie swojej idei i bazy klientów do sieci Blockbuster. Jednakże przy próbie tej zostali oni potraktowani bardzo niemiło. Otóż termin ich spotkania był wielokrotnie przekładany, a gdy już do niego doszło – z dużym spóźnieniem ze strony prezesa Blockbustera – zostali oni wyśmiani, a ich oferta została potraktowana jako nieśmieszny żart.

Nie wiadomo, czy dokładnie to wydarzenie dodało sił założycielom Netflixa w dalszej walce o przeniesienie sektora wypożyczalni video do internetu, lecz… reszta jest już dobrze znaną historią. W 2007 roku wystartowali oni z platformą streamingową, która szybko podbiła świat. Dziś, gdy sieć Blockbuster pozostaje już tylko wspomnieniem, wycena Netflixa oscyluje w granicach kwoty 200 miliardów dolarów. Kwoty, do której sieć wypożyczalni video Blockbuster nigdy nawet się nie zbliżyła.

Musicie przyznać, że jest to historia godna uwiecznienia w filmie. Gdyby tylko założyciele Netflixa znali kogoś, kto mógłby taki film nakręcić

#ciekawostinwestycyjne
6d39790d-bcfe-46a2-8148-bb61e0c11755
Konto_serwisowe

Fun fact. Nadal można wypożyczyć DVD od Netflix. Usługa ma być wygaszona we wrześniu.

Hasti

@CiekaowstkInwestycyjne 2007 rok? Tak szybko czas leci?

bemol

Szkoda, że pominąłeś ważny fakt dlaczego zostali wyśmiani. Otóż za swój upadający biznes chcieli od blockbustera 50 grubych baniek. I tak jak napisałeś po kryzysie dot comów mało kto by wydał tyle kasy na internetową firmę.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że…

… można dorobić się milionów na sprzedaży lodów produkowanych w domowych warunkach?

Sarah Park to imigrantka z Korei Południowej, która w 2000 roku wyemigrowała wraz z córką do Stanów Zjednoczonych. Kobieta zdecydowała się na ten krok głównie z powodu ostracyzmu, jakim darzone są samotne, pracujące matki w Korei. Droga do spełnienia amerykańskiego snu nie była jednak usłana dla niej różami. Sarah zaczynała ją bowiem od kompletnego zera, tj. nawet bez znajomości języka angielskiego.

Koreanka w tym samym czasie wychowywała córkę, uczyła się języka i pracowała na dwóch, a czasami nawet trzech etatach jednocześnie. Chyba każdy przyzna, że nie miała ona najlepszego startu. Tym bardziej imponuje fakt, że udało się jej osiągnąć sukces w każdej dziedzinie życia. W tej prywatnej całkowicie zasymilowała się ona z amerykańską kulturą i wychowała swoją córkę na absolwentkę Harvardu; zaś w tej zawodowej - zbudowała manufakturę lodów domowej produkcji, przynoszącą ponad milion dolarów przychodu.

Początkowo kobieta zajmowała się fizycznymi pracami dorywczymi, takimi jak sprzątanie czy opieka nad starszymi bądź schorowanymi ludźmi. Z czasem jednak udało się jej odłożyć na tyle dużo pieniędzy, by wystartować z własnym sklepem z delikatesami. Około 2019 roku kobieta jednak zdecydowała się sprzedać sklep i przejść na zasłużoną emeryturę. Jednak jak to bywa wśród osób, które całe życie pochłonięte były ciężką i czasochłonną pracą, Sarah nie za bardzo polubiła z wolnym czasem.

Jej nowym hobby okazała się produkcja lodów. Początkowo kobieta produkowała je tylko dla najbliższej rodziny, z czasem jednak jej krąg klientów poszerzał się o kolejnych sąsiadów, aż w końcu Sarah zaczęła odbierać telefony od nieznajomych zainteresowanych kupnem lodów jej produkcji! Pod wpływem impulsu kobieta zadzwoniła do swojej córki, pytając, czy ta pomoże założyć jej własną lodziarnię. Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę.

Bowiem w ciągu zaledwie kilku lat działalności biznes kobiet rozkwitł do niespodziewanej wielkości. W 2022 roku firma Sarah’s Handmade Ice Creams & Treats zatrudniała już 35 pracowników i wytworzyła przychód na poziomie 2 milionów dolarów!

#ciekawostinwestycyjne
eb177a16-3076-47ee-92a6-b92f9a78bf00
InstytutKonserwacjiMaryliRodowicz

@CiekaowstkInwestycyjne Wow, PRZYCHÓD $2mln! Fju fju, ciekawe co zrobi z taką kasą...

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... ciężką i mądrą pracą można wyrwać się nawet z najgorszej biedy?

Leonardo Del Vecchio urodził się w wielodzietnej rodzinie, bez większych perspektyw na życie. Jego ojciec, uliczny sprzedawca warzyw, zmarł jeszcze przed jego narodzinami. Chłopiec pierwsze lata swojego życia spędził przy matce, jednak w wieku siedmiu lat, najprawdopodobniej z powodów finansowych, został odesłany do sierocińca, gdzie spędził resztę swojego dzieciństwa. W wieku 14 lat został odesłany do fabryki produkującej narzędzia, gdzie zdobył fach, który zupełnie odmienił jego dalsze życie.

Otóż w wieku 26 lat Leonardo wyemigrował do miasteczka Agordo, by założyć tam własny zakład produkujący oprawki do okularów. Dlaczego akurat do Agordo i skąd wziął na to pieniądze? Otóż w tamtym czasie władze Agordo oferowały darmową ziemię dla każdego, kto zdecyduje się tam otworzyć własny biznes. Toteż Leonardo postanowił wykorzystać szansę daną mu przez los i założył tam firmę, którą nazwał Luxottica, a o której produktach z pewnością słyszałeś.

I choć początki były trudne, to biznes ten uczynił Leonarda Del Vecchio najbogatszą osobą we Włoszech, z majątkiem szacowanym na 30 miliardów dolarów (przed śmiercią mężczyzny w 2022 roku). Dziś Luxottica jest właścicielem takich marek jak: Ray-Ban, Oakley, Arnette, Persol, Oliver Peoples czy Costa. Oprócz tego jest także wykonawcą okularów sygnowanych przez marki takie jak: Giorgio Armani, Bulgari, Gucci, Chanel, Prada, Michael Kors, Coach, Dolce and Gabbana, czy Fendi. Przez wiele podmiotów Luxottica nazywana jest wręcz oprawkowym monopolistą!

Na czym polegał sukces Luxottici? Otóż Leonardowi trafnie udało się dostrzec na rynku niezagospodarowaną dotąd niszę, tj. branżę okularów przeciwsłonecznych, której się całkowicie poświęcił. Co więcej, mężczyzna był swego rodzaju wizjonerem, który zrewolucjonizował podejście do okularów na całym świecie. W czasach sprzed Luxottici okulary były traktowane bardziej jako narzędzie, coś nudnego, coś co zakładasz tylko dlatego, że musisz. Leonardo podszedł do tematu w zupełnie inny sposób, czyniąc okulary częścią mody. Czymś, co zakładasz, bo pasuje Ci do ubioru; czymś, co jest po prostu ładne.

#ciekawostinwestycyjne
705a3304-184a-4be4-bc14-b496cfe4788e
GazelkaFarelka

@CiekaowstkInwestycyjne Kurna, przeczytałam Leonardo da Vinci i zdziwiłam się bardzo, jak doszłam do fragmentu o założeniu firmy produkującej oprawki do okularów

Ragnarokk

Ten wpis można używać jako definicji paradoksu przeżywalności. Wiesz o jednym Leonardo di Caprio, nie słyszysz o tysiącach co chuja osiągnęli.


Statystyki są jasne, chcesz być bogaty to najlepszą drogą są bogaci starzy, elitarne wyksztaocenie i kontakty u kolegów swoich lub tatusia.

SZWIERZAK

Uwielbiam czytac twoje posty!

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... w biznesie rozmiar ma znaczenie?

Jeżeli nie wierzysz, zapytaj o zdanie Larrego Nicholsa. Kogo? No właśnie.

Larry D. Nichols to projektant zabawek urodzony w 1939 roku, specjalizujący się w wymyślaniu łamigłówek. Jedną z jego najsłynniejszych gier-łamigłówek jest Twizzle, czyli kostka z sześcioma kolorowymi ściankami. Łamigłówka zbudowana jest z ośmiu jednakowych kostek, które dzięki specjalnej konstrukcji mają możliwość obracania się wokół trzech osi. Celem Twizzle jest wymieszanie kolorów na ścianach kostki, a następnie przywrócenie ich do pierwotnego stanu.

Zaraz, zaraz, czym w takim razie różni się Twizzle od kostki Rubika? Otóż Twizzle ma wymiary 2x2x2 i powstał… 17 lat przed wynalezieniem kostki Rubika. Zdaje się więc, że o braku sukcesu Twizzle zdecydował jego rozmiar. Wszyscy bowiem wiemy, jakim przebojem okazała się kostka Rubika o wymiarach 3x3x3. I choć Nichols był w posiadaniu patentu, który podkreślał możliwość stworzenia kostek o większych wymiarach niż Twizzle, to sąd w Stanach Zjednoczonych uznał, że kostka Rubika nie łamie jego patentu.

Trzeba jednak zaznaczyć, że w procesie sądowym Nichols skazany był na porażkę, gdyż mierzył się z prawdziwym gigantem, tj. firmą Ideal Toy Company, która była wówczas jednym z największych producentów zabawek w Stanach Zjednoczonych. O skali ich wielkości niech świadczy fakt, że tylko w latach 1979-1980 Ideal Toy Company wydało około 15 milionów dolarów na pozwy skierowane przeciwko konkurencji, która także spróbowała wprowadzić na rynek amerykański kostkę Rubika (Nicholsa?)

#ciekawostinwestycyjne
043a611d-ca2a-4168-ac17-b88efbd4d43c
Bombowiec

Mocny mindfuck z tym sześcianem na focie. Cień ma źle rzucony ale wygląda calkiem naturalnie - choc odrazu łapiemy że coś jest nie tak

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... istnieją rzadkie przypadki, w których produkt jest na tyle dobry, że w ogóle nie potrzebuje płatnego marketingu?

Kostka Rubika to jedna z najbardziej popularnych zabawek-łamigłówek na świecie. Została wynaleziona przez Ernő Rubika, węgierskiego profesora architektury, i początkowo została nazwana „magiczną kostką”. Miała ona służyć jako narzędzie dydaktyczne dla studentów na Uniwersytecie w Budapeszcie, udowadniając im, że można przemieszczać części bez niszczenia całego obiektu.

Legenda głosi, że kostka stała się łamigłówką dopiero po przypadkowym upuszczeniu jej przez Rubika. Bowiem po ponownym złożeniu kostki, jej kolory były losowo wymieszane, co utrudniało przywrócenie jej do oryginalnej formy. Zadanie to zajęło mężczyźnie miesiąc czasu!

Po entuzjastycznym przyjęciu kostki-łamigłówki przez studentów architektury, Ernő Rubik zaczął starać się o wprowadzenie „magicznej kostki” na rynek. Musimy jednak pamiętać, że w owym czasie Węgry należały do bloku wschodniego, w którym ciężko było rozwijać własną działalność gospodarczą. Niemal dwa lata zajęło mężczyźnie znalezienie fabryki, która zgodziła się wyprodukować pierwszą partię kostek. Ta partia rozeszła się niemal natychmiastowo przy zerowym nakładzie finansowym na marketing. Przez pierwsze dwa lata istnienia sprzedano na Węgrzech ponad 300 tysięcy kostek. Jednak prawdziwy, globalny sukces zabawki miał dopiero nadjeść.

W 1978 roku węgierski profesor matematyki, Tamas Varga, zaprezentował „magiczną kostkę” podczas międzynarodowego kongresu matematyków w Helsinkach. Na skutek tego wydarzenia, Rubik zaczął otrzymywać prośby z zagranicy dotyczące możliwości nabycia kostki. Międzynarodowa sława kostki rosła w takim tempie, że już w 1979 roku jeden z największych amerykańskich producentów zabawek nabył prawa do sprzedaży kostki na amerykańskim rynku, jednocześnie nadając jej nową, oficjalną nazwę – „kostka Rubika”.

Reszta to już dobrze znana historia sukcesu „kostki Rubika”. Do dziś sprzedano niemal 350 milionów sztuk tej zabawki, co czyni ją jedną z najbardziej popularnych zabawek kiedykolwiek! I to wszystko bez praktycznie żadnych środków finansowych przeznaczonych na jej marketing. Bo sam przyznaj, czy kiedykolwiek widziałeś reklamę kostki Rubika?

#ciekawostinwestycyjne
00fb77f5-c306-49f5-80ec-eb1096467767
Zielczan

@CiekaowstkInwestycyjne ciekawe ile hajsu z tego miał Rubik

zuchtomek

@CiekaowstkInwestycyjne Widziałem reklamę w krótkiej broszurze z przełomu lat 70/80


Teraz też jakieś robią

https://www.youtube.com/watch?v=UysbaZgkODs

banan-smietana

@CiekaowstkInwestycyjne byku a widziałeś kiedyś reklamę kuchenki mikrofalowej?

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... brytyjski rząd inwestuje w imprezy dla fetyszystów?

British Business Bank to bank rozwoju gospodarczego w Wielkiej Brytanii. Jego głównym celem jest wspieranie przedsiębiorczości brytyjczyków porzez inwestycje w małe i średnie przedsiębiorstwa. W 2022 roku w brytyjskich mediach zawrzało, po ujawnieniu, że bank ten zainwestował w firmę Killing Kittens*, stając się jej udziałowcem. W czym problem?

Otóż Killing Kittens to firma, która zajmuje się organizacją imprez dla fetyszystów. Wśród atrakcji, które czekają gości imprezy KK, można znaleźć m.in. dostęp do pokoi przeznaczonych do seksu grupowego czy pokoi BDSM, w których pod okiem doświadczonych instruktorów możemy poznać świat 'wiązania, dyscyplinowania, poddania i masochizmu'. Od czasu pandemii firma wprowadziła także aplikację służącą do znalezienia partnera o podobnych fetyszach.

Wiele osób skrytykowało rząd Wielkiej Brytanii za przeznaczanie pieniędzy podatników na takie inwestycje, jednak rzecznik British Business Bank nie widzi w tej inwestycji niczego skandalicznego. Jak tłumaczył, wszystkie złożone wnioski, które spełniały wszystkie kryteria kwalifikacyjne, otrzymały inwestycje, a tak się składa, że firma Killing Kittens złożyła wniosek, który spełniał wszystkie kryteria kwalifikacyjne.

Sam nie wiem, co myśleć o takiej inwestycji, jednego jednak jestem pewien: gdyby rzecz taka wydarzyła się w Polsce, to z pewnością urosłaby ona do rangi skandalu narodowego, w którym „oni” chcieliby zniszczyć polskie rodziny i polskie dzieci. Tymczasem w Wielkiej Brytanii, po kilku medialnych publikacjach, temat umarł z powodu braku zainteresowania nim ze strony brytyjskiego społeczeństwa

#ciekawostinwestycyjne

* - skąd nazwa Killing Kittens? Otóż kiedyś w internecie popularny był mem: „za każdym razem kiedy się masturbujesz, Bóg zabija jednego kotka”. Nazwa firmy jest bezpośrednim nawiązaniem do tego mema.
8f4f5724-af2e-42f3-a216-0df5102d16d0
entropy_

@CiekaowstkInwestycyjne u nas parę lat wstecz pamiętam gość dostał dotację na sklep internetowy z gadżetami erotycznymi.

Po fali krytyki okazało się, że jako jeden z niewielu biznesów po otrzymaniu dotacji nie tylko się utrzymał ale jeszcze zarabiał ciężkie pieniądze.

Petrolhead

Zwykły biznes prowadzący usługi. Nie może być gorzej traktowany niż inne firmy i dopełnił wszystkich formalności. Tak chyba działa sprawa administracja, co nie

hellgihad

@CiekaowstkInwestycyjne Muszę przyznać że po pierwszym akapicie byłem trochę zaniepokojony nazwą firmy

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... świat finansów miał swojego Marcina Najmana?

Swego czasu Robert Beckman był popularnym doradcą inwestycyjnym na Wyspach Brytyjskich. Zasłynął on głównie z odważnych prognoz inwestycyjnych, które jednak w zdecydowanej większości okazywały się błędne. Można odnieść wrażenie, że Bob był dla angielskiego rynku finansowego tym samym zjawiskiem, jakim jest Marcin Najman na polskim rynku sportów walk.

Beckman zasłynął, gdy publicznie ogłosił, że w wieku 26 lat dorobił się na inwestycjach na amerykańskiej giełdzie - miliona dolarów. Problem polegał na tym, że nie dało się zweryfikować wiarygodności tej informacji. Sam Robert tłumaczył, że nie mógł nawet pokazać zarobionego miliona dolarów, ponieważ tak szybko jak go zarobił, tak też szybko go stracił. Według jego słów zajęło mu to mniej niż rok czasu. Trudno powiedzieć, ile w tej historii jest prawdy, gdyby jednak okazała się ona prawdziwa, to tłumaczyłaby dalsze ruchy inwestycyjne mężczyzny.

Otóż od tamtej pory Bob stał się niesamowitym pesymistą, który na każdym kroku wypatrywał kryzysów stulecia. W 1979 roku przewidywał on krach na rynku mieszkaniowym w Wielkiej Brytanii. Żaden krach jednak nie nastąpił, co nie odebrało pewności siebie Bobowi jako doradcy inwestycyjnemu i zaraz po tym napisał on kolejną książkę inwestycyjną, tym razem przewidującą… rychły kryzys finansowy. W istocie, w 1987 roku wystąpił kryzys nazwany Czarnym Poniedziałkiem, jednak jak trafnie zauważyli finansowi eksperci, ceny akcji na giełdach po Czarnym Poniedziałku były dalej dwukrotnie wyższe niż w dniu publikacji książki Roberta. Mężczyzna jednak nie poddawał się w swoich przewidywaniach i po zaledwie roku od Czarnego Poniedziałku wydał nową książkę… kolejny raz zwiastującą rychły kryzys na rynku nieruchomości. Jednak z tą samą skutecznością co poprzednio. Kolejna nietrafiona prognoza inwestycyjna nie przeszkodziła mu jednak w napisaniu kolejnej książki. Nie uwierzycie, o czym tym razem napisał, otóż o... rychłym kryzysie na rynku nieruchomości.

A to tylko jedne z najpopularniejszych prognoz mężczyzny, które okazały się fałszywe. Robert do tego stopnia stał się memem, że po jego śmierci The Times opublikowało nekrolog, w którym umieszczono informację, że od ostatniej prognozy Roberta co do kryzysu na rynku nieruchomości - ceny mieszkań się potroiły.

Skąd brała się popularność mężczyzny? Otóż był on naprawdę świetnym showmanem, wyprzedzającym swoje czasy. Robert zdawał się świetnie rozumieć, jak działają media, i skrzętnie to wykorzystywał. Za każdym razem, gdy tylko robiło się o nim cicho, ten wyskakiwał z jakąś kontrowersyjną medialną bombą, która ponownie stawiała go w świetle fleszy. Mężczyzna nie miał w tym żadnych zahamowań, przykładem może być skandal z 1991 roku, kiedy napisał on artykuł, w którym oskarżał amerykańskich Żydów i niemieckich bankierów o wywołanie II Wojny Światowej.

#ciekawostinwestycyjne
09897679-121c-4819-8ce5-9bd6f721db93
Czy wiesz, że...

... w Chinach za oszustwo finansowe przewidziana jest kara śmierci?

Wu Ying, przedsiębiorczyni z Chin, na szczycie swojej kariery zajmowała szóste miejsce wśród najbogatszych obywatelek Chin. Kobieta pochodziła z biednej, rolniczej rodziny i ogromnej fortuny miała dorobić się wyłącznie własną przedsiębiorczością. Ale to nie koniec listy jej niezwykłych osiągnieć, bowiem kobieta miała zostać miliarderką już w wieku 25 lat!

Wu Ying rozpoczęła swoją zawodową karierę w wieku szesnastu lat, kiedy podjęła pracę w zakładzie kosmetycznym swojej cioci. Szybko jednak zrozumiała, że prawdziwi bogaci ludzie nie mają szefów i założyła swój własny salon kosmetyczny. W salonie tym wpadła na pomysł stosowania produktów z dodatkiem ekstraktu z łożyska owcy, który miał mieć silne działanie przeciwstarzeniowe. Ekstrakt cieszył się takim powodzeniem, że szybko pozwolił kobiecie na założenie kolejnego biznesu - wypożyczalni samochodowej.

Oba biznesy prężnie się rozwijały, co pozwoliło 24-letniej Wu Ying założyć Bense Group - sieć firm z sektora finansowego o łącznym kapitale zakładowym wynoszącym ponad cztery milionów dolarów. Kobieta miała okazać się tak świetnym inwestorem, że w ciągu roku pomnożyła wartość swoich inwestycji 120-krotnie! W 2006 roku bowiem operowała już ona majątkiem w postaci ponad 500 milionów dolarów.

Tak spektakularnie szybki sukces finansowy nie mógł przejść niezauważony przez chińskie władze. Kobieta została aresztowana już w 2007 roku (parę miesięcy po skwalifikowaniu jej jako 6. najbogatszej Chinki) pod zarzutem przeprowadzania nielegalnych zbiórek pieniędzy. Szybko jednak postawiono jej kolejny zarzut: oszustwa finansowego - przestępstwa, za które w Chinach grozi kara śmierci. Okazało się, że Bense Group było niczym więcej niż piramidą finansową, tym samym legenda o przedsiębiorczej kobiecie, która wydostała się z biedy i została miliarderką, zamieniła się w historię o sprytnej oszustce.

W 2009 roku Wu Ying została skazana na karę śmierci. Nie możemy jednak zapomnieć, że mówimy tu o młodej, popularnej kobiecie, toteż pod wpływem presji chińskiego społeczeństwa wyrok kary śmierci został zmieniony na karę dożywotniego pozbawienia wolności. W późniejszym czasie wyrok został jeszcze raz złagodzony i dziś Wu Ying odsiaduję wyrok 25 lat pozbawienia wolności.

#ciekawostinwestycyjne
ad5ad977-36b8-40d5-acdf-1e1d39d3e7d3
sraty-pierdaty

W sumie do czasu założenia tego Bense Group faktycznie można było ją nazwać przedsiebiorczą na legalu

jotoslaw

u nas to nie przejdzie, sejm i senat z rodzinami i kolesiostwem trzeba by pod murem ustawić

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... nie ma sytuacji bez wyjścia?

Wiliam Kamkwamba przyszedł na świat w małej wiosce w Malawi. W domu Wiliama nie było ani dostępu do elektryczności, ani do wody pitnej. Chłopiec nie mógł także liczyć na wykształcenie, gdyż co prawda rozpoczął szkołę podstawową, jednak nie mógł jej ukończyć z powodu braku środków finansowych potrzebnych do kontynuowania edukacji. Myliłby się jednak ten, który uznałby, że chłopiec znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Afrykańczyk uznał bowiem brak elektryczności i dostępu do wody pitnej w wiosce za przeszkody, które trzeba po prostu pokonać. I on postanowił to zrobić!

Chłopiec był stałym bywalcem szkolnej biblioteki, w której wyszukiwał pozycji dotyczących elektroniki. Pewnego dnia natknął się tam na książkę „Using Energy”, z której dowiedział się o możliwości utworzenia turbiny wiatrowej produkującej prąd. Od tamtej pory miał on tylko jeden cel – zaopatrzyć swój dom w elektryczność za sprawą własnoręcznie wykonanej turbiny wiatrowej. Cel, który udało mu się zrealizować za pomocą eukaliptusa, części rowerowych i materiałów znalezionych na lokalnym wysypisku śmieci.

Działająca turbina wiatrowa, zasilająca dom chłopca w energię elektryczną, stała się lokalną sensacją, którą podłapały narodowe media, przynosząc Wiliamowi sławę, o jakiej nigdy nawet nie marzył. Za sprawą medialnych doniesień o chłopcu, znaleźli się nawet ludzie gotowi opłacić jego edukację. Wiliam wykorzystał swoje pięć minut i w 2014 roku ukończył studia w Stanach Zjednoczonych.

Dziś Wiliam Kamkwamba zajmuje się rozwiązywaniem problemów małych społeczności wiejskich w Malawi. Wyszukuje on silnych liderów, gotowych do ciężkiej pracy na rzecz podniesienia standardu życia całej wioski. Następnie doradza im, w jaki sposób zaopatrzyć ich wioski w elektryczność i źródło wody pitnej. Szczególnie specjalizuje się on w kopaniu studni metodą wiercenia udarowego oraz instalacją turbin wiatrowych i paneli solarnych. Mężczyzna nie zapomniał także o swoich początkach i stale inwestuje on w biblioteki na terenie całego kraju, starając się jak najlepiej je wyposażyć.

#ciekawostinwestycyjne
09386749-5e48-41d5-8c13-05e5f630b0cc
slawek-borowy

No i tak to powinno wyglądać! Ta historia jest tak wielowymiarowo pozytywna, że aż trudno uwierzyć


Pomoc dla krajów afrykańskich z zachodu często nie wychodzi, bo daje się środki w zły sposób,, na niepotrzebne rzeczy, albo bez opieki nad tym co się daje, i potem sprzęt z niewiedzy użytkowników niszczeje. Tutaj lokals sam określił potrzeby i rozwiązania i t wdraża, przy okazji pokazując że mogą coś zrobić sami, a nie tylko czekać na mikołaja z zachodu. Oby więcej takim Wiliamów!

tomilidzons

@CiekaowstkInwestycyjne Tutaj widać jak ważne dla rozwoju jest nauka. Bez bezpłatnej nauki, Afryka nie rozwiąże tak łatwo swoich problemów.


>kopaniu studni metodą wiercenia perkusyjnego

trochę mnie zaintrygowała mnie ta metoda:).

Percussion - perkusja.

Percussion Drilling - wiercenie udarowe

lexico

@CiekaowstkInwestycyjne trzeba było od razu wstawić film o nim "The Boy Who Harnessed The Wind "

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... nie raz najbardziej dochodowe wynalazki powstają kompletnie przez przypadek?

Kto z nas nie kojarzy samoprzylepnych karteczek? Pierwsze z nich powstały w kształcie żółtego kwadratu i szybko stały się na tyle popularne, że na stałe przesiąkły umysły ludzi jako symbol notatki. Stąd też ich obecność na przykład w tabletach i smartfonach, gdzie przecież nie ma potrzeby ich użycia. Co jeżeli powiem Ci, że powstały one zupełnie przez przypadek i przez pierwszą dekadę były uważane za bezużyteczne?

W 1968 roku naukowiec z firmy 3M, Spencer Silver, pracował nad supermocnym klejem. Nie do końca mu to wyszło i w efekcie wynalazł on… słabo-przylepny klej wielokrotnego użytku. Mężczyzna zachwycił się swoim wynalazkiem, jednak w zachwycie tym pozostawał on długo osamotniony. Przez wiele lat firma 3M wielokrotnie odrzucała jego prośby o wprowadzenie kleju na rynek, argumentując to jego bezużytecznością. Spencer jednak nigdy nie zwątpił w swój wynalazek i cyklicznie organizował seminaria, w których go prezentował.

W 1974 roku, podczas jednego z takich seminariów, jeden z słuchaczy wpadł na pomysł wykorzystania kleju do zakładek w swoim śpiewniku. Pomysł ten przyjął się świetnie i firma w końcu dostrzegła potencjał kryjący się za słabo-przylepnym klejem wielokrotnego użytku. Od tamtego czasu korporacja 3M zaczęła badać zainteresowanie rynku karteczkami samoprzylepnymi, w końcu wprowadzając je na rynek w Stanach Zjednoczonych w 1979 roku. W ciągu zaledwie pierwszego roku od wprowadzenia produktu na rynek, ten sprzedał się na kwotę 2 milionów dolarów i momentalnie podbił rynek…

Pozostaje jeszcze jedna kwestia do wyjaśnienia: skąd wziął się pomysł na bladożółty kolor pierwszych karteczek/zakładek? Nie doszukujcie się tu żadnej głębi. Karteczki powstały żółte, ponieważ takiego koloru były odpady papiernicze z laboratorium 3M…

#ciekawostinwestycyjne
5b98a0fd-d301-4774-a93e-02b08498374a
SZWIERZAK

3M jest teraz w klopotach przez "forever chemicals". Ogladalem kilku"ekspertow" ktorzy twierdzili ze te chemicals to ołów w far achieve naszych czasow- zwiekszaja agresje, powoduja raka, skracaja "attention span".

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... Samsung skopiował iPhone’a?

Zanim spadnie na mnie fala hejtu, uściślę: według kilku wyroków sądowych, z których jednak żaden nie uprawomocnił się. Ale o tym za chwilę, powoli do tego dojdziemy.

Smartfony zawdzięczają swój rozwój i upowszechnienie głównie dwóm gigantom technologicznym: Apple i Samsung. Rewolucja rozpoczęła się w 2007 roku, wraz z wprowadzeniem na rynek pierwszego iPhone’a. To wydarzenie raz na zawsze zdefiniowało rynek smartfonów. Konkurencja zdawała się nie mieć innego wyjścia, jak tylko podążyć śladem sukcesu iPhone’a, upodobniając swoje telefony do niego.

Samsung, koreańska firma elektroniczna, która już wcześniej miała doświadczenie w produkcji telefonów komórkowych, okazała się najlepszym naśladowcą sukcesu Iphone’a. Otóż w 2010 roku, Samsung wprowadził na rynek swoją flagową serię Galaxy S, która z miejsca stała się jedną z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych na świecie, swoją popularnością dorównując Iphone’owi. Mało kto jednak wie, że od tamtego czasu, firmy Apple i Samsung prowadziły nie jedną, lecz dwie rywalizacje: rynkową i sądową.

Spór patentowy między dwoma technologicznymi gigantami, Applem i Samsungiem, rozpoczął się w 2011 roku i szybko stał się jednym z najważniejszych konfliktów w przemyśle technologicznym. Firma Apple oskarżyła bowiem swojego konkurenta o skopiowanie iPhone’a. W 2012 roku sąd przyznał racje Apple, przyznając firmie 1 miliard dolarów odszkodowania. Samsung jednak nie zaakceptował tej decyzji i złożył apelację, co rozpoczęło serię apelacji i kontrapelacji. Spór dotyczył wielu patentów, w tym takich podstawowych funkcji smartfona, jak powiększanie przez dotknięcie, czy siatka aplikacji na ekranie głównym. Za każdym razem, gdy spór wracał do amerykańskiej sali sądowej, Apple wygrywało, a Samsung składał apelację.

Koniec końców, po latach procesów sądowych, apelacji i kontrapelacji, w 2018 roku Apple i Samsung zakończyły swój długotrwały spór patentowy za pomocą pozasądowej ugody. Można jedynie domniemywać, że Apple było stroną dyktującą warunki ugody, gdyż Samsungowi powoli kończyły się opcję na kolejne apelacje. Jednakże to tylko domniemania, gdyż warunki ugody nie zostały nigdy ujawnione i prawdopodobnie nigdy nie zostaną, chyba że w przypadku jakiegoś wycieku danych z jednej, lub drugiej firmy. W każdym razie, ugoda ta oznaczała zakończenie pewnego rozdziału zarówno w historii smartfonów, jak i historii sporów patentowych.

#ciekawostinwestycyjne
8bd7dde1-78c9-4eb3-a4c0-88c07e710541
Fishery

@CiekaowstkInwestycyjne Dodam aby był pełen obraz: wojenki:

971aa3e8-dc5c-45ea-8f63-70182ae118d0
entropy_

@CiekaowstkInwestycyjne Patentowanie takich rzeczy jak powiększenie przez dotknięcie, albo siatka ikonek powinno być zakazane.

Tak jak bym Wam opatentował chowanie kluczy od mieszkania do kieszeni, albo kształt trójkąta.

Te patenty to raczysko.

Obsherwathorka

Czy to nie Nokia z takimi smartfonami jak 7710 czy N95 na Symbianie współtworzyła rewolucję smartfonową? jak pamiętam, słabo ale trochę jednak, pierwszą dekadę XXI wieku, to wszyscy wokół siedzieli na Nokiach (mówimy o smartfonach nie o zwykłych słuchawkach). Generalnie chyba jabłuszek w tamtych latach nie był raczej zbyt popularny w Europie, czy to tylko specyfika wschodniego rynku?

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... rosyjskie lata 90. były nawet bardziej szalone niż ich odpowiednik w Polsce?

Dziś o prawdziwej wolnej amerykance, cofniemy się bowiem do Rosji lat 90. i panującego wówczas braku wszelki zasad. Nie przedłużając - w lutym 1994 roku rosyjski biznesmen, Sergei Mavrodi, założył piramidę finansową MMM, która obiecywała inwestorom zwroty na poziomie 3000% rocznie. Nie wierzycie, że ktokolwiek mógłby uwierzyć w tak wysokie zwroty z inwestycji? Otóż w tamtych latach ludzie wierzyli we wszystko, co transmitowała telewizja. A że nie istniały żadne regulacje państwowe zabraniające telewizjom transmitowania reklam oszustw, toteż każdy, kto dysponował wystarczającą gotówką, mógł zakupić dowolną reklamę w jakiejkolwiek z rosyjskich stacji telewizyjnych.

Sergei skorzystał z tego precedensu i stworzył kilka reklam przedstawiających „rosyjski sen”, w których zwykły obywatel, Lonia Gołubkow, na skutek inwestycji z MMM stał się „bohaterem ludu”! Seria reklam okazała się pełnym sukcesem. Sergei i jego MMM zostali wręcz zasypani pieniędzmi. Szybko ich śladem zaczęli podążać inni oszuści, którzy już zupełnie nie patyczkowali się z rzeczywistością. Jeden z takich naśladowców w telewizyjnej reklamie obiecywał inwestorom zwrot z inwestycji wynoszący… 30000% rocznie…

Eldorado nie mogło trwać wiecznie, w końcu musiało zainterweniować państwo. W lipcu 1994 roku rosyjskie ministerstwo finansów wydało oświadczenie, wymieniając MMM wśród szeregu innych firm inwestycyjnych, które nielegalnie wyemitowały niezarejestrowane papiery wartościowe, ostrzegając, że papiery te są bezwartościowe. W Rosji zawrzało. Tysiące inwestorów MMM wyszło na ulicę i rozpoczęło zamieszki. Sytuację udało się opanować dopiero po interwencji milicji. Następnego dnia MMM zawiesiło działalność. Firma funkcjonowała zaledwie 5 miesięcy, ale w tym czasie udało się jej oszukać rosyjskich obywateli na kwotę około 1,5 miliarda dolarów! Lecz to nie koniec tej historii.

Sergeiowi Mavrodi udało się przekonać inwestorów, że MMM było dobrze prosperującą firmą, która została zniszczona przez opresyjny aparat władzy. Powstał wtedy nawet „Związek Obrony Praw Akcjonariuszy MMM”, który zebrał milion podpisów celem przeprowadzenia referendum w sprawie braku zaufania do rządu Jelcyna, zaś sam Mavrodi wygrał wybory uzupełniające i dostał się do Dumy Państwowej, tym samym zyskując immunitet. Mężczyzna przeprowadził swoją kampanię wyborczą pod hasłem przywrócenia MMM dawnej świetności, jednakże po dostaniu się do parlamentu, nie zrobił nic w tym kierunku. Sergiei w parlamencie pojawił się tylko raz, podczas głosowania na temat… pozbawienia go immunitetu. Później próbował jeszcze założyć własną partię oraz kandydować na prezydenta Rosji, jednakże dwukrotnie jego wnioski zostały odrzucone, po tym jak urzędnicy stwierdzili, że większość przedstawionych przez niego podpisów jest sfałszowana.

Ostatecznie Mavrodi został aresztowany dopiero w 2003 roku. W areszcie zostały przedstawione mu liczące niemal 200 000 tysięcy stron akta sprawy. Mężczyzna dostał 3 lata na zapoznanie się z nimi! W końcu w 2006 roku ruszył proces w związku z oszustwem MMM. Po roku Mavrodi usłyszał wyrok skazujący go na 4,5 roku pozbawienia wolności. Jako że mężczyzna odsiedział już 4 lata w areszcie, po niecałym miesiącu został zwolniony i wyszedł na wolność…

#ciekawostinwestycyjne
3781799b-9d82-4707-aa68-e9c61e1fdad5
wombatDaiquiri

@CiekaowstkInwestycyjne


> Po roku Mavrodi usłyszał wyrok skazujący go na 4,5 roku pozbawienia wolności. Jako że mężczyzna odsiedział już 4 lata w areszcie, po niecałym miesiącu został zwolniony i wyszedł na wolność…


To nadal więcej niż komendant główny za rozjebanie komendy granatnikiem.

Kremovka

niektórzy ludzie to są po prostu pasożyty, ten człowiek nic nie dał społeczeństwu, tylko generował straty

SZWIERZAK

4.5 roku za taki wał? Jesli dobrze zainwestowal i pochowal nakradzione pieniadze to... oplacalo sie.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... istnieje firma odzieżowa, która zdaje się, że za cel postawiła sobie wywołanie jak największej liczby skandali obyczajowych?

Abercrombie & Fitch to amerykańska firma odzieżowa, założona ponad 130 lat temu. Choć w Polsce nie jest ona powszechnie znana, to na światowym rynku jest dość dużym graczem. W 2021 roku marka Abercrombie & Fitch zatrudniała ponad 40 tysięcy pracowników i obracała towarem wartym prawie 4 miliardy dolarów.

Na początku XXI wieku firma musiała jednak zmierzyć się z kilkoma skandalami obyczajowymi wywołanymi przez jej produkty. Ciężko nawet wytłumaczyć, dlaczego tak doświadczona firma zaczęła nagle popełniać tak wiele skandalicznych gaf marketingowych. Wszystko wskazuje jednak na to, że zmiany nie zaszły o tyle w samej firmie, co w społeczeństwie, które przestało przymykać oko na „niewinne” rasistowskie bądź seksistowskie żarciki.

Pierwszy skandal miał miejsce w 2002 roku, kiedy firma wypuściła koszulki z napisami „Pralnia Braci Wong – Dwóch Wongów Może Zrobić To Białe!”. Koszulki te były obarczone rasistowskimi grafikami, przedstawiającymi stereotypowych chińskich imigrantów z karykaturalnie skośnymi oczami i w stożkowych, azjatyckich kapeluszach. Rzecznik firmy skomentował te koszulki w następujący sposób: „uznaliśmy, że koszulki te są po prostu niegrzecznie śmieszne i że wszyscy je pokochają”. No cóż… nie wyszło. Koszulki zostały wycofane po fali protestów.

W tym samym roku firma wypuściła także linię stringów dedykowaną dla... małych dziewczynek. Jakby to nie było wystarczająco skandaliczne, stringi te były obarczone napisami takimi jak „Słodkie Oczko” czy „Wink Wink”. Produkty te również zostały wycofane po fali protestów.

Marketingowcy Abercrombie & Fitch nie uczyli się jednak na błędach i w 2004 roku firma wypuściła kolejne dwie kontrowersyjne koszulki, które również wywołały falę protestów. Pierwszą z napisem „W West Virginii wszyscy są rodziną”, co miało uderzać w stereotypy mówiące o powszechności związków kazirodczych w stanie West Virginia; drugą zaś przedstawiającą mężczyznę uprawiającego akrobatykę z podpisem „F jak Frajer”.

Rok bez skandalu obyczajowego byłby rokiem straconym, toteż przesuńmy się w czasie do 2005 roku. I w tym roku Abercrombie & Fitch nie zawiodło, wywołując skandal obyczajowy. Amerykańska firma odzieżowa wyprodukowała wówczas serię koszulek top z napisami „Kto potrzebuje mózgu, jeżeli ma cycki?”, „Wynajmij mnie na imprezę”, czy „Miałam koszmar, że jestem brunetką”. Koszulki te również zostały wycofane po fali protestów…

Jednak prawdziwy hit dopiero miał się wydarzyć. W 2006 roku sam prezes Abercrombie & Fitch udzielił wywiadu, w którym powiedział, że koszulki jego firmy są wyłącznie dla „fajnych, popularnych dzieciaków” i że inne dzieci nie powinny ich zakładać…

Dlatego zatrudniamy wyłącznie atrakcyjnych ludzi w naszych sklepach. Atrakcyjni ludzie przyciągają innych atrakcyjnych ludzi, a my chcemy docierać wyłącznie do atrakcyjnych ludzi. Nie kierujemy się do nikogo innego. W każdej szkole są popularne dzieciaki i te drugie. Szczerze mówiąc, jesteśmy marką dla popularnych dzieci. Jesteśmy za atrakcyjnymi, popularnymi dzieciakami o świetnym nastawieniu i wielu przyjaciołach. Reszta dzieci nie pasuje do naszych ciuchów i nie powinna ich zakładać. Czy jesteśmy wykluczający? Jasne!

Co wy uważacie o takim podejściu do marketingu, które zdaje się, że jest… skuteczne? W końcu firma wciąż obecna jest na światowym rynku, na którym wciąż jest jednym z największych graczy.

#ciekawostinwestycyjne
4b4b49ff-78e9-4a74-9f44-a3f5cb4ba60f
SciBearMonky

@CiekaowstkInwestycyjne fest mi skandale. "Nie ważne jak, byle by mówili o tobie"

madnesh

Świetna sprawa, że firma kontynuuje swoją misję i wizję. A, że w kontrowersyjny sposób? Kwestia etyki. Czy mniejszości są w ten sposób poniżone i umotywowane do zakupu? Wydaje mi się że jak najbardziej tak. Czy to jest złe? Niekoniecznie. Adisas działał w podobny sposób. Każdy w latach 90 chcial mieć kapcie adidasa. Polecam lekturę Cialdniego, lub idąc na skróty do zapoznania się z 6ma regułami marketingu wg Cialdniego

Dudlontko

Aż dziwne, że takie redneckie rzeczy miały rację bytu tyle lat temu

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... z odrobiną szczęścia możesz zacząć zarabiać 50 tysięcy dolarów dziennie po zaledwie dwóch dniach pracy?

Dong Nyugen to programista-samouk, pochodzący z niewielkiej wietnamskiej wioski Van Phuc. Wietnamczyk rozpoczął naukę programowania w wieku kilkunastu lat, co otworzyło mu drogę na studia informatyczne na Uniwersytecie Narodowym. Po studiach, kontynuował on swoją pasję, pracując jako deweloper. Jednak jego zapał do kodowania sięgał dalej – Dong w wolnych chwilach tworzył proste gry na smatfony, które następnie publikował na App Store, licząc na wygenerowanie małego dochodu pasywnego.

Gdzieś w 2014 roku, mając wolny weekend, Dong wpadł na pomysł stworzenia prostej gry mobilnej, przypominającej swym wyglądem staroświeckie gry konsolowe. Efektem jego pracy była prosta gra typu side-scroller, w której gracze sterują latającym ptakiem, pomagając mu uniknąć kolizji z zielonymi rurami. Mężczyzna nazwał grę „Flappy Birds” i tego samego weekendu udostępnił ją na App Store.

A wszystko to po to by… gra utonęła w zalewie innych darmowych aplikacji udostępnianych przez platformę App Store. Ciężko właściwie odpowiedzieć na pytanie: „dlaczego”, ale dużo później, bez wyraźnego powodu, gra zaczęła zyskiwać na popularności, w pewnym momencie wykręcając naprawdę niesamowite liczby. W wielu krajach stała się nawet najczęściej instalowaną aplikacją na telefon. W szczytowym momencie popularności „Flappy Bird” generowało dla swojego twórcy dzienny dochód w wysokości 50 tysięcy dolarów - imponujący wynik jak na efekt dwóch dni pracy!

Dzisiaj, stworzenie takiej gry nie wymaga nawet umiejętności programowania. Wydaje się więc, że od bajecznej fortuny dzielni nas tylko dobry pomysł i… nieco szczęścia. Pamiętajmy jednak, że szczęście to nie wszystko - trzeba je jeszcze umieć wykorzystać!

#ciekawostinwestycyjne
2ec10208-bfcf-46c3-9bf3-4bd3bd58c93e
CiekaowstkInwestycyjne

Dodatkowa ciekawostka ukazująca różnice w wychowaniu i wartościach którymi kierują się ludzie pochodzący z „biednych” państw. Otóż Dong Nyugen… usunął grę z App Store, kiedy ta wciąż była w swoim peaku (czyt. zrezygnował z 50 tysięcy dolarów dziennie!), więc jeżeli dziś pobierzesz grę „Flappy Bird”, to będzie to jej jakaś kopia, a nie oryginalna gra stworzona przez Wietnamczyka. Mężczyzna zdecydował się na taki ruch, po tym jak został oskarżony o czerpanie korzyści z kradzieży własności intelektualnej (niektórzy zaczęli zarzucać mu, że w swojej grze za bardzo zainspirował się starymi grami Nintendo). Dobre imię było dla niego cenniejsze, niż setki tysięcy dolarów - przyznajcie, ilu z was zdecydowałoby się w podobnej sytuacji na taki krok ?

GordonLameman

Co za brednie.


  1. Trzeba mieć umiejętności programistyczne.

  2. Trzeba mieć czas

  3. Trzeba mieć pomysł

  4. Trzeba mieć duuuużo szczęscia.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... w 2008 roku za jedyne 999$ mogłeś nabyć aplikację, która wyświetlała napis mówiący o tym, że jesteś bogaty?

„I am rich” to aplikacja mobilna stworzona dla użytkowników IPhone’a. Powstała ona jako żart, w odpowiedzi na rosnącą krytykę cen produktów z logiem jabłka. Aplikacja nie miała żadnego konkretnego zastosowania i kosztowała maksymalną kwotę możliwą do ustawienia w App Store. Składała się jednie z czerwonego klejnotu, który po naciśnięciu wyświetlał tekst:

Jestem bogaty!
Należ mi się to!
Jestem dobry,
Zdrowy i popularny!

Jest to oczywiście luźne tłumaczenie tekstu, który wyświetlała aplikacja w języku angielskim. Niektórzy mogli zauważyć, że popełniłem drobną literówkę w tłumaczeniu, otóż… nic bardziej mylnego! Aplikacja, która kosztowała 999$ i której jedynym zadaniem było wyświetlić motywujący tekst – wyświetlała go z błędem…

Dzisiaj taka aplikacja pewnie nie wzbudziła by większego zainteresowania wśród opinii publicznej, trzeba jednak pamiętać, że Internet w 2008 roku był zupełnie innym miejscem, niż jest dzisiaj. Wówczas wokół tak snobistycznej aplikacji narosło wiele kontrowersji. O aplikacji pisały i mówiły jedne z największych światowych mediów, takie jak Fox News, The New York Times czy Los Angeles Times.

Na skutek masowej krytyki, aplikacja została usunięta z App Store po zaledwie jednym dniu. Gdy była jeszcze dostępna, zakupiło ją 8 osób. Autor aplikacji, Armin Heinrich, pochwalił się nawet, że „otrzymałem e-maile od klientów mówiących mi, że naprawdę kochają tę aplikację... i że nie mieli problemów z wydaniem na nią pieniędzy”.

#ciekawostinwestycyjne
c5683333-f03a-4d05-a1d4-372837e9227c
Odczuwam_Dysonans

@CiekaowstkInwestycyjne najlepszy przykład na to, że ludzie lubią piastować swojej próżności. Nawet za cenę tysiąca dolarów xD w sumie może autor powinien spróbować dzisiaj, w modelu subskrypcyjnym (bo przecież ktoś może przestać być bogaty) mógłby się dorobić małej fortuny

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... w Europie funkcjonuje wielomiliardowy fundusz inwestycyjny kontrolowany przez ludzi Putina?

Ostatnio w polskich mediach głośno było o zablokowaniu środków finansowych freakfightowej organizacji HIGH League ze względu na powiązania jej właścicieli z czeczeńskim zbrodniarzem wojennym, Ramzanem Kadyrowem. Co jeżeli powiem Ci, że w Europie zupełnie legalnie funkcjonuje za to wielomiliardowy fundusz inwestycyjny założony bezpośrednio przez człowieka Putina?

LetterOne to międzynarodowy fundusz inwestycyjny założony w 2013 roku przez rosyjskiego oligarchę, Michaiła Fridmana. Pod koniec 2021 roku fundusz posiadał 27 miliardów dolarów aktywów. LetterOne jest właścicielem bądź współwłaścicielem takich międzynarodowych gigantów jak: największa hiszpańska sieć supermarketów DIA, niemiecka firma zajmująca się wydobyciem gazu i ropy naftowej - Wintershall Dea, brytyjska sieć sklepów ze zdrową żywnością - Holland&Barrett, czy największy operator telefoniczny w Turcji - Turkcell.

Rosyjscy oligarchowie, Mikhail Fridman i Petr Aven, pełnili czynne role w zarządzaniu funduszem aż do dnia, w którym zostały na nich nałożone sankcje. Dopiero wówczas zrezygnowali oni ze swoich stanowisk. Najlepsze jednak jest to, że mieli oni prawo wyznaczenia swoich następców, którzy sprawują ich stanowiska po dziś dzień! Co więcej, wciąż posiadają oni niemal połowę udziałów w LetterOne. Ich udziały zostały jedynie chwilowo zamrożone, co oznacza, że w momencie zakończenia się wojny i zniesienia sankcji mężczyźni powrócą jako prawowici właściciele funduszu LetterOne. Czyli w tym samym momencie, gdy na Ukrainie na rozkaz Putina giną ludzie, to ludzie Putina bez problemów pomnażają swoje pieniądze w Europie. I nikt, absolutnie nikt, nie widzi w tym nic złego. Pozostaje więc tylko zapytać, czy po prostu duży gracz, operujący miliardami dolarów – może więcej? Nie wiem, choć się domyślam.

#ciekawostinwestycyjne
18bc1ab9-d65f-409f-8cd9-b5b3c662bb10
moll

@CiekaowstkInwestycyjne a co ma w tym widzieć? Zamiast podchodzić do tego z emocjami i ideologicznie, pomyśl jakie to byłyby koszty gospodarcze i społeczne. Gospodarki światowe zbierają się do kupy po kowidzie, dostają nieco po dupie przez wojnę na Ukrainie i działania Chin w Azji, a Ty chciałbyś wywołać największy kryzys na kontynencie?

CiekaowstkInwestycyjne

@moll w jaki sposób pozbawienie ludzi Putina praw do udziałów w LetterOne, miałoby wywołać kryzys w Europie?

moll

@CiekaowstkInwestycyjne czyli chcesz kogoś po prostu okraść z jego własności? XD takiego obrotu rozmowy się nie spodziewałam

JanPapiez2

Masz naprawdę super te wpisy i wszystkie czytam i piorunuje ale czasami zachowujesz się jak przedszkolak który poznaje świat. Nikogo nie interesuje i nigdy nie będzie interesować to czy giną Ukraińcy, Irakijczycy, urgujowie czy ktokolwiek inny będzie w przyszłości ginąć dopóty, dopóki będzie różnica miedzy bogatymi a biednymi

Dudlontko

@CiekaowstkInwestycyjne całe środki funduszu powinny być przekazane Ukrainie

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... istnieje europejski producent smartfonów, który za cel postawił sobie produkcję „bardziej sprawiedliwych” telefonów?

Niewielu z nas zdaje sobie sprawę z negatywnego wpływu smartfonów na naszą planetę. Lista problemów, jakie niesie za sobą produkcja tych urządzeń, jest długa. Zaliczamy do niej między innymi: krótki cykl życia telefonów, niewydolny system recyklingu odpadów powstałych po smartfonach, znaczący ślad węglowy, jaki zostawia sektor producentów telefonów, czy także wykorzystywanie „minerałów konfliktowych”, których użycie przyczynia się do łamania praw człowieka i finansowania działań zbrojnych.

Problemy te zauważyło trzech holenderskich aktywistów społecznych, którzy w 2011 roku wystartowali z kampanią społeczno-medialną „sprawiedliwszych telefonów”. To co zrobili następnie, zdaję się że jest ewenementem na skalę światową i powinno być stawiane za wzór do naśladowania wszystkim innym aktywistom. Otóż po dwóch latach bezowocnych apeli, postanowili oni… sami zająć się produkcją „sprawiedliwych” smartfonów i w tym też celu założyli firmę Fairphone. Do lutego 2022 roku, firma Fairphone sprzedała ponad 400 tysięcy telefonów.

Bas van Abel, jeden z założycieli firmy, przyznał w 2017 roku, że w obecnej sytuacji nie jest możliwe stworzenie w 100% „sprawiedliwego” telefonu. Zaznaczył jednak, że celem firmy Fairphone jest ciągłe przesuwanie granic możliwości i tworzenie jak najbardziej „sprawiedliwych” smartfonów.

W listopadzie 2021 roku na rynek wprowadzono najnowszy model firmy, Fairphone 4. Telefon ten wyróżnia się od konkurencji kilkoma czynnikami. Przede wszystkim posiada on dłuższą gwarancją, wynoszącą aż 5 lat. Do tego otrzymał on także maksymalną ocenę za „naprawialność” od firmy iFixit. Oznacza to, że żadna z części smartfona nie jest przyklejona na stałe, co umożliwia łatwe rozebranie urządzenia za pomocą zwykłego śrubokręta. Obudowa telefonu zaś wykonana jest z aluminium certyfikowanego przez ASI, a tylna klapka smartfona z recyklingowanego w 100% plastiku. Ponadto Fairphone jest jedyną firmą na świecie, która przy produkcji smartfonów wykorzystuje złoto certyfikowane przez Fairtrade.

W momencie pisania tego artykułu, najmocniejsza wersja Fairphone 4 kosztowała 600 euro. Kwota ta często krytykowana jest przez internautów jako zbyt wysoka. Jednak oprócz tego mankamentu, wśród recenzji Fairphonów dominują pozytywne opinie. Kto wie? Może trójce holenderskich aktywistów uda się zrewolucjonizować rynek smartfonów na świecie?

#ciekawostinwestycyjne
4e138c7a-85e4-4583-867a-f11a858d9fab
CiekaowstkInwestycyjne

@Felonious_Gru racja, nie potrzebnie dodałem tam słowo "europejski", bo może to wprowadzać ludzi w błąd.

Felonious_Gru

@CiekaowstkInwestycyjne tak samo się promują jak i garwoliński potentat, właściciel m.in. Manta multimedia.

Firma oczywiście europejska, ale montaż niestety nadal azjatycki, żeby zachować jakąkolwiek konkurencyjność. Trzeba za to im oddać, że jawnie podają łańcuch dostaw - delikatnie mówiąc nie jest to standardem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Kaktus12

A z ciekawości sprawdziłem,i patrząc na specyfikację to jest przeciętnie a cena jest spora,wyglądem przypomina trochę nowe iphony.

Plus za gwarancję i naprawialność ale poza tym nie widzę sensu kupowania tego telefonu

CiekaowstkInwestycyjne

@Kaktus12 co ze świadomością, że przy produkcji twojego telefonu nie ucierpiało żadne dziecko ( ͡° ʖ̯ ͡°) ? Bo mnie osobiście to najbardziej przekonuje do zakupienia ich telefonu, w momencie oczywiście, gdy posiadany obecnie przeze mnie telefon się zużyje.

SZWIERZAK

Jebać planete! Po nas tylko piekło!

Zaloguj się aby komentować