Zdjęcie w tle
Cerber108

Cerber108

Tytan
  • 119wpisy
  • 529komentarzy
766 + 1 = 767

Tytuł: Upadek Lewiatana
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788367023191
Liczba stron: 528
Ocena: 8/10

Czy łatwo jest w odpowiedni sposób skończyć taki długi cykl? Nie. Co to właściwie znaczy "odpowiedni"?
W ostatniej części działo się dużo i gęsto, można by nawet pomyśleć, że nowe rzeczy pojawiały się ciut za często, choć z drugiej strony tworzyło to pasującą do tonu prezentowanych wydarzeń atmosferę niepewności, pośpiechu i tym razem już faktycznie ostatniej szansy.
Powtórzę się już któryś raz, ale znowu mamy do czynienia z różnymi typami zdrad i sojuszy, są ucieczki, są bitwy, są kryzysy tożsamości. Niby wszystkie te rzeczy widzieliśmy już po kilka razy, ale w dalszym ciągu dają radę. Przyczepię się właściwie tylko do pierwszej akcji na planecie - celowo zrobiono z naszej paczki idiotów na krótką chwilę, by rezultat był dokładnie jak zamierzony.
No i przechodząc do zakończenia. Czy było przewidywalne? Wmawiam sobie, że do pewnego stopnia tak - myślę, że mogę to powiedzieć o samych jego konsekwencjach, ale o prowadzących doń sekwencjach już niekoniecznie. Nie mam wobec niego jakichś skrajnych odczuć, choć z ciekawością spojrzałbym na inne podejście do zamknięcia historii. Tak jak teraz o tym myślę, tak wyczuwam tu trochę sosu z Mass Effecta 3. Kto wie ten wie.
Ogólnie bardzo sympatyczna seria. Główne postacie są tak napisane, że nie da się do nich nie przywiązać. Ode mnie na duży plus rozdziały po 10 stron - bardzo nie lubię przerywać czytania w połowie wydarzeń. Generalne podsumowanie cyklu zrobię przy okazji zbioru opowiadań.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
9966644b-a717-4515-b32a-7a5e74059226
Greenzoll

No fakt, zakonczenie nie poruszalo moze jak w innych seriach jakie czytalem ostatnio, ale to tez troche inna stylistyka; bardziej Pulp niz Epic. Ale seria ogolnie miodzio jak sie przymknie oko na niektore rzeczy. Mnie osobiscie zdolowalo troche to ze po pierwszych paru tomach, gdzie paszcze rozdziawialem z zaskoczenia, zrobila sie ta seria bardziej przewidywalna. Ale jak to mowia: gorzej bylo i klaskali.

Cerber108

@Greenzoll to jest w sumie dobre podsumowanie - fajne czytadło, choć w pewnym momencie raczej bezpieczne i bez fajerwerków.

Zaloguj się aby komentować

755 + 1 = 756

Tytuł: Gniew Tiamat
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366409095
Liczba stron: 544
Ocena: 8/10

To co szczególnie widać w tym tomie to steranie: być może niektórych czytelników (nie mnie), ale z pewnością ludzi - nie tylko głównej drużyny. Kto nie byłby fizycznie zmęczony, ale też psychicznie znużony dziesięcioleciami walk z czym tylko dusza zapragnie, użerania się z nieśmiertelną biurokracją czy też przyjmowania na swoje barki konsekwencji brutalnych, lecz koniecznych decyzji? Widać swoistą melancholię w postępowaniu załogi Rosynanta i tego jak ich drogi potoczyły się zarówno w odniesieniu do tomu poprzedniego, jak i całego cyklu. Koniec końców śledziliśmy ich losy przez co istotniejsze wydarzenia na przestrzeni tego szmatu czasu i pewne uczucia mogą się nam udzielać.
Można zauważyć pewne podobieństwo z tomem 5. w tym, jak cała drużyna - z początku rozdzielona - powoli znów zbiera się do kupy, choć tym razem w zupełnie innych okolicznościach, a sam proces jednoczenia uderza w inne tony. Podobał mi się też mały moment docenienia samego Rosynanta - którego po takim czasie można swoją drogą uważać za członka załogi - w postaci powrotu do akcji po krótkim odstawieniu na bok.
Jedna z lepszych części - dużo zaglądaliśmy do głów ulubionych postaci i obserwowaliśmy ich rozterki przy ciągłych staraniach mających na celu poprawę szeroko pojętej sytuacji. Parafrazując Bobbie: "chcę, żeby moje czyny sprawiły, by po moim odejściu świat był choć odrobinę lepszym miejscem".

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
a6e5f3c5-b2da-41e9-a2ff-a06a45bcd6bb
Ciuplowski

Całą serię dobrze mi się czytało, autorzy zachowali spójność, dobrze nakreślili bohaterów, opisali świat i nakreślili politykę. Książki napisane ciekawie i z jajem. W całej serii najbardziej podobało mi się przywiązanie do świata fizyki. Zaowocowała współpraca z fizykami, astronautami, by jak najbliżej odwzorować to, co dzieje się poza studnią grawitacyjną.

Cerber108

@Ciuplowski mi podoba się również, że główny złol każdego tomu (poza drugim) może i pojawia się niekiedy znikąd, ale zawsze posiada jakieś sensowne - z jego perspektywy - motywacje, często wiążące się z wydarzeniami opisanymi w poprzednich częściach, a nie że wyskakuje jeden z drugim i postanawiają, że na śniadanie rozdupcą sobie stację, bo tak.

Zaloguj się aby komentować

731 + 1 = 732

Tytuł: Wzlot Persepolis
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366409439
Liczba stron: 576
Ocena: 8/10

Zacznę chyba od największego zaskoczenia, czyli przeskoku czasowego. Wszystko i wszyscy są starsi o 30 lat, cała ludzkość wypracowała pewne kompromisy, a przyszłość zdaje się malować nawet jeśli nie w kolorowych, to przynajmniej ciepłych barwach.
Oczywiście w tym momencie, cała na biało, z izolacji powróciła frakcja powiązana z dawnym miłośnikiem ciskania kamulcami, wyposażona w cudeńka dosłownie nie z tej ziemi. Czego może chcieć? Powszechnego pokoju i unifikacji ludzkości pod jedną flagą. Pomimo pozornej sztampowości rozwiązania i zawoalowanych gróźb ukrytych pod swoimi szlachetnymi przekazami, każdy rozsądny człowiek postawiony na miejscu szarego mieszkańca losowej stacji zastanowiłby się 3 razy nad stawianiem oporu, gdyż ta korzystna alternatywa była dla przeciętnego człowieka po prostu lepsza niż sianie fermentu.
Ponownie, książka przebiegała raczej standardowo, choć nie znaczy to, że nie trzymała w napięciu. Tak dużo rzeczy mogło tu pójść nie tak, praktycznie wszystkie operacje miały tylko jedno podejście, a człowiek, z czystego przyzwyczajenia, czekał aż coś faktycznie trafi szlag.
Ciekawe było zaobserwowanie przez jedną z postaci korelacji między początkową akcją na Freehold, a późniejszą inwazją Lakonian. Wszystko zależy od perspektywy oraz od tego, kto zwyciężył.
Podobał mi się też inny element, mianowicie wariacja na temat tego, jak to rewolucja zjada swoje dzieci, rozciągnięta swoją drogą na całą książkę. Wewnętrzne rozterki osoby zainteresowanej czasem wywoływały niepokój, czasem odrazę, a później również współczucie.
Pomimo początkowej konfuzji wywołanej obserwowaniem wyczynów dziadków czytało się to zwyczajnie nieźle.
Aha, no i kto do ciężkiej cholery wymyśla dla swojego niemowlaka przezwisko "potwór", jakikolwiek byłby tego powód. Dziecko jest jak najbardziej normalne.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
a9c0f92e-b948-4c7a-855a-e7a8e57ed288

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Zauważyłem ostatnimi czasy niepokojący trend, który zapewne obejdzie tylko mnie. Jako esteta i cholerny pedant zwracam dużą uwagę na stan, w jakim książki do mnie przychodzą. Obserwuję już od jakiegoś czasu, że sporo książek ma po prostu spieprzone grzbiety, w sensie cała grafika jest przesunięta w bok i to na tyle mocno, że widać jak na dłoni, że to co powinno być na środku, na środku nie jest. Czy drukarnie mają już aż tak wylane w procesy produkcji? O różnej wysokości książek przy dodrukach lub nawet po prostu kolejnych pozycjach w serii nie wspominając, czasem odmienny papier czy nawet inne metody klejenia/szycia oraz umieszczania bloku w okładce w jednym cyklu. Czy wydawnictwa mają w dupie kontrolowanie wykonawców? W MAGu też chyba lekko im powiewa kontrolowanie oprawy książki przed wysłaniem do druku: z pięciu Sullivanów tylko czwarty ma logo wydawnictwa na grzbiecie, bodaj w drugim tomie dali inny papier; w trzecim Swanie na grzbiecie grafika jest pokryta lakierem, w dwóch poprzednich nie; loteria w kwestii tasiemek, widoczna zwłaszcza u Eriksona, całe cykle Coreya i Abercrombiego nie mają tasiemek poza ostatnimi tomami. Drugi tom czwartej części ABŚ ma na grzbiecie napis "cześć druga" czy coś w tym stylu, a poprzednie oczywiście nie. Albo umieszczenie w twardookładkowym wydaniu Słów światłości wersji tekstu przed poprawkami, choć miało być odwrotnie, co poprawiono dopiero kawał czasu później. Ogólnie w MAGu kominikacja kwiczy od kilku miesięcy.
Wpis miał tylko ponarzekać na nierówność grzbietów, a zamienił się w pełniprawny wysryw.

#ksiazki #czytajzhejto #mag #narzekanie
Sahelantrop

@Cerber108 Druk zleca się tej drukarni, która (deklaratywnie) utrzyma termin i ma najniższe ceny na papier i druk. Więc pierwszy tom idzie do jednej drukarni, drugi do innej a dodruk pierwszego jeszcze gdzieś indziej. A każda drukarnia ma własną specyfikację, własne szablony, wykrojniki, profile kolorystyczne, dostępny papier itd. Kiedyś normalną rzeczą było, że wydawnictwo w procesie przygotowawczym, dostosowywało się do wymogów drukarni. Dziś ten etap się pomija, bo tak jest po prostu taniej. Ludzi, którzy mają o tym pojęcie jest coraz mniej i trzeba im zapłacić. Podobnie jest z samą oprawą graficzną. Obecnie pani Kasia z drukarni dostaje od wydawnictwa maila: na froncie proszę umieścić tekst (...). I umieszcza.

Wszystko dziadzieje. Sami jesteśmy sobie winni, bo zgodziliśmy się na to.

inty

@Cerber108 ostatnio jak w Empik dobierałem książki to zapytałem pani o co chodzi to mi wyjaśniła, że teraz są bardziej eko i nie pakują książki podczas transportu osobno do kartonów tylko luzem zbiorczo.

Jedna książka była tak poniszczona, że wymieniłem sobie na lepszy egzemplarz do stał stacjonarnie na półce.


U mnie wszystkie Sullivany (saga epok) są takie same. Twarda okładka na plus podczas transportu empikowego się nie zniszczyła

Cerber108

@inty w kartony nie pakują już od kilku lat, ostatnie książki w paczce od nich dostałem pod koniec 2021. Ogólnie niektóre egzemplarze przychodzą czasem tak porozwalane, że ręce opadają. Ja do tego jestem perfekcjonistą, pedantem i wiele innych, tak więc nawet mniejsze defekty mnie wkurzają, z drugiej strony kupuję produkt "nowy", tak więc też takiego oczekuję.

Cerber108

@l__p @osobliwy @Sahelantrop @inty to jest jakiś nieśmieszny żart. Na 7 książek kupionych w ostatnim tygodniu, 3 mają krzywy grzbiet, 43% procent jest kurwa spartaczona, nawet od cholernego Vespera.

b53803e6-f948-4da5-92f0-0cc05ad220b6
osobliwy

@Cerber108 można zwrócić

Zaloguj się aby komentować

711 + 1 = 712

Tytuł: Prochy Babilonu
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374806237
Liczba stron: 544
Ocena: 7/10

We wszystkich poprzednich tomach - poza pierwszym naturalnie - wydarzenia obserwowaliśmy z perspektywy Holdena i trzech innych osób; tutaj z kolei było ich tak dużo, że straciłem rachubę, a niektóre z nich dostały dosłownie po 2 rozdziały. Miało to chyba zobrazować jak wielki wpływ na ludzi w różnych zakątkach cywilizacji miały wybryki Inarosa i siłą rzeczy zostało to osiągnięte, brakuje mi w tym jednak bezpośredniej osi łączącej wszystkich "bohaterów" tego tomu, a wojenna zawierucha tej skali to zbyt duże uogólnienie.
Sama fabuła przebiega dosyć standardowo: zdrady, zakulisowe konspiracje, niełatwe sojusze, desperackie plany, do tego obcy - a raczej ich spuścizna - powoli wracają do gry.
Sprawa, o której wspomniałem w poprzednim wpisie została potraktowana tak jak się spodziewałem, ale to było akurat do przewidzenia - w tym wypadku nie wchodzę w szczegóły.
Śmieszy mnie za każdym razem, gdy autorzy co 800 stron wspominają o łykaniu przez Holdena środków przeciwnowotworowych, byle tylko pokazać, że o tym pamiętają, a ich wielki heros posiada w międzyczasie wystarczający zapas nawet na największym odciętym zadupiu. Delikatnie się tym wkopali i mogli mu ogarnąć jakąś nowatorską terapię.
No i to faktycznie w tej części znalazło się całkiem sporo literówek lub o jedno słowo za mało bądź za dużo.
Ot, standardowy tom serii. Nie jestem fanem aż tak obszernej w nim obsady, choć rozumiem zamysł, a ten został spełniony.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
c40040fc-63e1-46fa-a477-4f9fcc35d466
d_kris

Skończyłem czytanie tej serii na tomie w którym Holden i ekipa są na etapie geriatrii i poraz kolejny pojawia się nowy superzłoczyńca. W końcu seria zrobiła się tak samo męcząca jak Honor Harington. Ale wcześniejsze książki z serii były ok.

Z serialem dałem sobie spokój po tym jak uśmiercili na początku jedną z głównych postaci z książki.

Shagwest

@d_kris Polecam wrócić i dokończyć. Według mnie ta seria miała kryzys w środkowych tomach, a etap emerytalny to powrót do formy i świetne zamknięcie cyklu.


W serialu odpadłem po otwarciu wrót, bo nie mogłem znieść tej historii alternatywnej.

Cerber108

@d_kris też się nieźle zdziwiłem jak skoczyli o 30 lat. Słyszałem, że 8 tom jest bdb, więc się nie zrażam.

Zaloguj się aby komentować

689 + 1 = 690

Tytuł: Gry Nemezis
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366065383
Liczba stron: 544
Ocena: 9/10

W wielkim skrócie: póki co najlepsza część. A teraz konkretniej.
Wreszcie dostaliśmy tom, który (przynajmniej na początku) skupia się na drużynie Holdena, a konkretniej na tym, jak każdy - prócz samego kapitana - leci w wolnym czasie ogarnąć prywatne sprawy na starych śmieciach. Wszyscy dostają swoje pieć minut na rozprawienie się z przeszłością, ale oczywiście wybrali sobie na to najgorszy możliwy moment i powoli - mniej lub bardziej świadomie, w mniejszym lub większym stopniu - wikłają się w zupełnie paskudną sprawę.
Wątek każdego członka drużyny oferuje co innego: Holden martwi się o resztę, bo przez ostatnie kilka lat wszyscy trzymali się razem i próbuje sobie z tym radzić; Naomi ma ogólnie przegwizdane, ma mieszane uczucia względem wszystkiego co robi i doświadcza i jest to w sumie najmocniej skomplikowany pod tym względem etap książki; Aleks dostał najbardziej standardową rolę ze wszystkich tj. śledztwo; Amos to Amos, aczkolwiek później znajduje się w niezłym młynie.
Od pewnego momentu napięcie było wysokie jak cholera, wtedy też Amos błyszczał bardziej niż zwykle i w żadnym wypadku nie chciało się przerywać lektury. W wątku naszego ulubionego zabójcy ogarnięto również w pewnym sensie problem, który miałem w jednej z poprzednich części. Czy w sposób dla mnie satysfakcjonujący? Ciut za delikatnie, ale zobaczymy później, bo elementy tego widać w tomie 6.
Kreacja nowego złodupca jest dosyć kliszowa tj. charyzmatyczny jak diabli Alvaro, potrafiący z każdym się dogadać, mogący dopasować maskę do dowolnej sytuacji. Zobaczymy co z niego wyrośnie, bo zdecydowanie nie powiedział ostatniego słowa, wręcz przeciwnie - ledwie wygłosił kilka pierwszych.
Dlaczego podoba mi się ta część? 1. Skupienie się na drużynie Holdena. 2. Wątki powoli się ze sobą łączą nie dlatego, że osoby zaangażowane dzielą podobny cel lub niewielką od siebie odległość (jak w dwóch poprzednich tomach), tylko dlatego, że pewne sprawy były ze sobą powiązane na tak głębokim poziomie, a bohaterowie tak mocno drążyli temat, że siłą rzeczy do stopniowego odkrywania kart i padania kostek domina dochodziło. 3. Stawki wzrosły, delikatnie mówiąc.
Czasami mam tak, że dane dzieło kultury doceniam jeszcze mocniej jakiś czas po zakończeniu niż w trakcie przyswajania - to jeden z tych przypadków, dlatego daję 9, choć w trakcie czytania w głowie siedziało 8. Po prostu lwia część elementów jest na odpowiedniem miejscu i w zgodny sposób ze sobą współgra.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
0b533258-c868-4a2b-9eb8-3f24fb34842e

Zaloguj się aby komentować

680 + 1 = 681

Tytuł: Gorączka Ciboli
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366065307
Liczba stron: 592
Ocena: 6/10

Bez wstępów. Na początku motywacje dwóch głównych ugrupowań były mniej więcej na równi sensowne i sprawiedliwe, jednak im dalej w las, tym bardziej wszyscy się radykalizowali, prowadząc do niewytłumaczalnych aktów przemocy. Prym w tym wiódł tutaj facet wyłaniający się na przestrzeni stron na - nazwijmy go - głównego złola tego tomu, którego zacietrzewienie osiągnęło tak abstrakcyjne wartości, że po prostu nie da się go nie nienawidzić. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta agresja została później wytłumaczona w jakiś nienaturalny sposób, bo na początku konflikty były zrozumiałe i jako tako obrazowały umiejętność ludzkości do skakania sobie do gardeł nawet w najbardziej beznadziejnych sytuacjach, ale później wszystko wydawało się wręcz przerysowane. A może po prostu nie doceniam naszego gatunku?
Gdyby wspomniany już aspekt "niemożności ludzkości do współpracy w czasie próby" został pociągnięty do pewnego tylko momentu, to byłoby super, ale ciągłe podbijanie poprzeczki tylko to spłyciło. Był potencjał na historię o mniejszej skali niż w poprzednich tomach, a ostatecznie ten podobał mi się najmniej.
Holden dalej jest niepoprawnym idealistą, a pewna doza naleciałości od przebywania z Millerem bardzo by mu się tu przydała.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
b414dbec-5bfe-4c07-a82d-f71900b71ba7

Zaloguj się aby komentować

672 + 1 = 673

Tytuł: Wrota Abaddona
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366065031
Liczba stron: 544
Ocena: 7/10

W tym tomie nie mamy typowego złola stojącego za wszystkim w danej części, raczej kilku pomniejszych, którzy objawiają się wcześniej lub później i zaczynają bruździć. Powiedziałbym wręcz, że bardziej dominuje tu ukazanie ludzkości jako wroga dla samej siebie, jej umiejętności do kładzenia sobie wzajemnie kłód pod nogi i bycia zupełnymi bestiami, z drugiej natomiast strony pokazanie jej zdolności do niepoddawania się w najbardziej nawet beznadziejnych sytuacjach.
W moim odczuciu książka ta była trochę za długa i na spokojnie dałoby się wyciąć kilka scen bez istotnego wpływu na główny wątek i odchudzić ją o jakieś 100 stron.
Znane czytelnikom stronnictwa znowu postępują pochopnie i niekoniecznie rozsądnie, jednak na to przymykam oko, bo w tym świecie to najwidoczniej norma. Zagotował mnie natomiast fakt, że właściwie wszyscy zbyt łatwo zlewali fakt, czego dokonała Claire, i że - na ten moment - nie poniosła tego konsekwencji.
I zostając przy tej lasce: początkowe wzięcie jej za Julie przez Holdena było jednym z ciekawiej zrealizowanych fragmentów do tej pory; implikacje tej pomyłki, gdyby jednak okazała się prawdą, byłyby nieliche. Irytowała mnie też naiwność i przesadny wręcz optymizm i wiara w innych Anny. Te dwie ostatnie cechy są pożądane, ale w zdrowych dawkach.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
e27c0a31-7b97-4401-8c59-53edd59afb29
koszotorobur

@Cerber108 - serial na podstawie tych książek się mnie bardzo podobał - tu fanowski trailer bo te oficjalne się mnie nie podobają: https://youtu.be/iNjobkmzaOY - do znalezienia na Amazon Prime.

Cerber108

@koszotorobur może kiedyś, ekranowych adaptacji i tak mam już sporo do nadrobienia.

Zaloguj się aby komentować

665 + 1 = 666

Tytuł: Wojna Kalibana
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374809245
Liczba stron: 576
Ocena: 7/10

Co tu dużo mówić? Poza znaną drużyną Holdena dostajemy perspektywę pasiarskiego botanika, marsjańskiej marine i ziemskiej polityk, i tak jak ós wydarzeń kręci się przeważnie wokół tego pierwszego, tak mi najbardziej podobała się ta ostatnia, niedająca sobie w kaszę dmuchać, rzucająca bluzgiem babcia-polityk (połączenie to - choć proste i banalne - działa, a chyba o to chodzi).
Początek był wciągający, potem rzeczy toczyły się dosyć standardowo (tj. misja, zdrada, Wenus, flota, stacja, księżyc itd. - kolejność dowolna), by oczywiście znaleźć rozwiązanie problemu. Ogólnie dostrzegam pewne powtarzające się motywy (jestem już po książce 3.), i tak jak niekoniecznie jest to dla mnie problemem, tam żywię nadzieję, że w kolejnych tomach zacznie się to wszystko spinać w większą całość, bo wg mnie części 1. i 2. to niemal zamknięte historie, łączące się jedynie elementem protomolekuły i szeroko pojętych poczynań Holdena.
Trafiło się kilka tych literówek, na jednej stronie było jednocześnie słowo haker i hacker. Obawiam się tomu bodaj 6, bo tam podobno korekta leży i kwiczy. Również w pewnym momencie padło zdanie w stylu "10000kg żarcia, które przejmiemy, starczy na tydzień dla 10mln ludzi na naszej stacji". Problem jest taki, że daje to ok 140mg dziennie na łebka - raczej niewiele.
Jednakże dalej czyta się nieźle, momentami trzeba zawiesić niewiarę, choć przeważnie robi się to nieświadomie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
0061f12a-e056-4d2f-830f-3a31a4f4f3b2

Zaloguj się aby komentować

637 + 1 = 638

Tytuł: Przebudzenie Lewiatana
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374809153
Liczba stron: 576
Ocena: 7/10

Bezapelacyjną zaletą tej książki jest jej łatwa przyswajalność i sprawność czytania. Bohaterów i ich najbliższych ziomków nie tyle co da się polubić, ale łatwo się do nich przywiązać. Trzeba autorom oddać, że w kreacji głównej obsady udało im się uniknąć oczywistej archetypizacji, może jedynie z wyjątkiem Millera jako schlanego detektywa samotnika.
Jak to czasem zaznaczam, tak i tutaj niektóre wydarzenia wydają się ciut zbyt wygodne w danych okolicznościach, inne z kolei nie są dla mnie zbyt jasne, ale to pewnie wyjaśni się w późniejszych tomach.
Przykłady: 1. Najpierw mówią o jak najmniejszym wystawianiu próbki na promieniowanie, a potem, w ramach zabezpieczenia przed ciekawskimi, zamierzają wysadzić atomówki na powierzchni stacji, by srogo ją rozgrzać i w ten sposób uniemożliwić komukolwiek dostępu do niej zapominając, że ciepło może być przenoszone w formie promieniowania. Jedyne wytłumaczenie, jakie jestem w stanie wymyślić, to grubość skał, która nie przepuści tego ciepła w głąb stacji. No chyba że autorzy zastosowali skrót myślowy i przez promieniowanie mieli na myśli ten typ, który kojarzony jest z atomówkami i reaktorami. Tak zapewne też jest i to czepialstwo z mojej strony. 2. Czemu stacja nie poleciała na Słońce, tak jak zresztą było to pierwotnie zaplanowane? Tu już wyjaśnienia nie jestem w stanie wygłówkować, naturalnie poza zostawieniem bardzo istotnego elementu w grze, by móc napisać kolejne 9 książek.
Przydałby się szerszy kontekst złej krwi między Pasem i planetami wewnętrznymi, bo jedyne co wiemy, to że niezbyt się lubią, panuje swoisty rasizm, a przemoc nie jest niemile widziana. To tak jakbyśmy dostali historię, której główną osią jest jedna z wojen światowych, ale akcja zaczyna się miesiąc przed jej wybuchem i tylko z tego fragmentu możemy wnioskować o jej niebezpośrednich przyczynach.
Upływ czasu powinien zostać przedstawiony w bardziej namacalny sposób. Miller mówi pod koniec, że od początkowych wydarzeń minął niemal rok, za to ja czuję, jakby wszystko przewinęło się najwyżej w tydzień.
Humor jest tu raczej dosyć prosty, choć znajdą się i lepsze riposty, pasuje to jednak do takiej kosmicznej drużyny. Romans i roochańsko są obecne, na szczęście potraktowane zostały po ludzku, a nie Swanwickowemu.
Nie wiedziałem o tej książce/serii nic, tak więc z mglistych wspominek innych czytelników wyobrażałem sobie, że będzie to opowieść stricte o politykowaniu i ew. strzelaniu w kosmosie. Te elementy oczywiście się tu znajdują, jednak nie spodziewałem się dosyć brutalnej opowieści w zepsutym świecie, gdzie opisy flaków nie są tabu, a ludzie niezbyt często hamują się przed krzywdzeniem innych.
Fajne czytadło - nic rewolucyjnego, ale też bez elementów obrzydzających lekturę. Nie próbuję nawet odgadnąć co oni tam nagotowali, że aż 9+1 książek nastrugali. Podsumowanie całości przy tomie 9 lub zbiorze opowiadań.
Gdybym miał taką opcję, to dałbym 7,5, jednakże nie mam, a trochę tych lekkich zarzutów wypisałem, tak więc leci 7.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
25296ae1-c715-495b-8a73-2db12a56a8df
the_good_the_bad_the_ugly

No i @sireplama napisał w zasadzie to co ja chciałem przekazać. Akurat lubię tę część „fi” bo samo politykowanie zanudziłoby mnie jak i zapewne rzesze czytelników na śmierć. Choć mimo wszystko uważam, że te wątki też były bardzo dobrze napisane. Jak dla mnie 8/10 cała seria, choć końcówka to takie domykanie wątków i ogólnie już jakość fabuły krzepnie na średnim poziomie. Powiedzmy że pierwsze 5 tomów super, potem jest po prostu ok.

Cerber108

@the_good_the_bad_the_ugly fakt, by ze zwykłego politykowania zrobić sensowny motor napędowy 9 książek, to by się musieli nieźle nagimnastykować.

HolQ

@Cerber108 miałem jakiś czas temu zacząć to czytać, potem parę spraw mi wypadło i zapomniałem. Dzięki za przypomnienie

Cerber108

@HolQ patrząc na zbiór zdecydowałem, że muszę wreszcie zabrać się za jakąś dłuższą serię, no i wybór padł na to. Sprawnie się to czyta, a dużym plusem (przynajmniej dla mnie) są rozdziały średnio po 10 stron. Nie lubię przerywać w połowie akcji, a nie chce mi się też czasem czytać kolejnych 30 stron, aż dany rozdział dobiegnie końca.

Zaloguj się aby komentować

602 + 1 = 603

Tytuł: Ten drugi
Autor: Thomas Tryon
Kategoria: horror
Wydawnictwo: Vesper
ISBN: 9788377313978
Liczba stron: 344
Ocena: 8/10

Owszem, to "Ten drugi", ale nie należy go mylić z książką o tym samym tytule o pewnym rudym człowieku. A tak zupełnie na poważnie, mamy do czynienia z pozycją, która horrorem jest niemal tylko i wyłącznie z potrzeby klasyfikacji; znaleźć też można tutaj elementy thrillera i obyczajówki. Cały czas miałem z tyłu głowy genialne "Magiczne lata" McCammona, z którymi omawiana książka ma wspólne m.in. uczynienie bohaterem nastoletniego chłopca oraz obsadzenie miejsca akcji w zaściankowym miasteczku w Stanach (lat 30. XX wieku, w ML 60.). Tutaj większe podobieństwa się kończą, ale nie będę też opisywał wszystkiego w porównaniu do "Lat" - trzeba znać umiar.
Już sam wstęp wprowadza w konsternację specyficznym sposobem narracji, ale zaraz potem otrzymujemy główną część historii. Powoli zostajemy wprowadzeni w kontekst wydarzeń, poznajemy ludzi oraz otoczenie. Przez pierwszą połowę książki wydarzenia toczą się doprawy powoli, momenty pchające wątek delikatnie do przodu są zbyt mocno od siebie oddalone, jednakże przyjemny styl i ciekawość uprzyjemniają oczekiwanie. Muszę oddać autorowi świetne zrealizowanie opowieści pod tym względem, że w pewnych momentach czułem po prostu obrzydzenie w odniesieniu do występków jednej postaci (i nie, flaki nie lały się cysternami). Później aspekt ten nabrał niezłego impetu, a i częstotliwość istotnych wydarzeń również wzrosła.
Najzwyczajniej w świecie podoba mi się przedstawienie postaci bohatera oraz babci, ich słabości oraz całej otoczki, która skutecznie pozwala się w opowiadaną historię wczuć.
Książka bardzo dobra, jednakże nie jest to kaliber "Magicznych lat", tak więc musi zadowolić się mocną ósemką.
Polecam dla tych, którzy chcą przeczytać "horror" przyziemny, z małomiasteczkowym klimatem.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #vesper #horror
ac6bc4a1-3d81-446f-a955-499582171391

Zaloguj się aby komentować

597 + 1 = 598

Tytuł: Trylogia Ciągu
Autor: William Gibson
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374805407
Liczba stron: 832
Ocena: 7/10

Jedną z najważniejszych pozycji w nurcie cyberpunku czytało mi się nieźle, jednakże czuję się, jakbym Neuromancera doświadczał jak przez sen - pamiętam główne postacie i orientacyjnie wydarzenia, ale w taki sposób, jak gdyby ktoś mi o nich opowiedział, a nie sam o nich przeczytał. Nie mam absolutnie żadnego pojęcia czemu tak jest, ale przy lekturze Grafa i Mony już tak nie było.
Podobał mi się styl autora, pasujący do przedstawianych wydarzeń. Cały czas coś się działo, mniej lub bardziej istotnego, ale przestojów uświadczyć idzie bardzo niewiele, a przy książce tej objętości to pewien wyczyn. Niewielki aspekt, który przypadł mi do gustu to takie operowanie językiem, by nie dać czytelnikowi absolutnie żadnej wskazówki pozwalającej określić czas akcji. Jedynym co mogłoby się do tego zbliżyć, to wspomnienie - w odniesieniu do Angli - o wojnie mającej miejsce wiek wcześniej, nie wiemy jednak, o której wojnie mowa, choć II umiejscowiłaby historię mniej więcej w roku 2040, co brzmi dosyć sensownie.
Solidnie jest też zrealizowana kwestia nowych słów: na początku nie wiadomo oczywiście o co chodzi, ale bardzo szybko można się domyślić znaczenia danych rzeczy i zjawisk.
Jednakże, dwie rzeczy psują mi trochę odbiór. Pierwsza to cybernetyczne bostwa: kim są, skąd się wzięły i wreszcie po co właściwie one się w tej historii znajdują? Nie wiem, ale gadanie o niejakim Legbie co kilkadziesiąt stron wprawiało mnie w konsternację. Druga to celowość wydarzeń w Neuromancerze i Monie. W Grafie przedstawiane wątki są sensowne (może poza późniejszymi fragmentami dla znawczyni sztuki) i za to właśnie lubię go najbardziej z całej trylogii. W Neuromancerze jeden goni drugiego, trzeci zdradza czwartego, a to wszystko po to, by dwie AI mogły się połączyć (chyba). No dobra, ale po co? Z kolei w Monie jednen goni drugą, trzecia porywa czwartą, piąty szantażuje szóstego, a to wszysto, by... No właśnie. Czytało się to dobrze (zresztą całą bardziej powiązaną historię złożoną z części 2 i 3, choć naturalnie wszystko się łączy), ale brakowało mi tej celowości. Wątki poszczególnych postaci się pozamykały, ale większy obraz, wg mnie, niekoniecznie. Wręcz przeciwnie, dostaliśmy cliffhanger wszechczasów, który pod pewnymi względami może wyjaśniać elementy mi zawadzające.
Książka niezła, z pewnością istotna. Kiedyś będę musiał ponownie ją przeczytać, może wtedy wejdzie lepiej.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #williamgibson #mag #artefakty
9c515579-9669-4975-9547-f9efe8798c4f

Zaloguj się aby komentować

577 + 1 = 578

Tytuł: Góra pod morzem
Autor: Ray Nayler
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788368069181
Liczba stron: 352
Ocena: 7/10

Po umiarkowanych zachwytach bywalców Katedry postanowiłem sięgnąć po tę pozycję, wreszcie coś z tego roku.
U mnie odbiór był najzwyczajniej w świecie letni. Nie potrafię wymienić ani jednego aspektu, który wybiłby się mocno ponad normę. Chociaż może właśnie o to w tym chodzi: solidność bez dziwnych wybryków wśród zalewu popłuczyn i klepiania ciągle tego samego. Moża takiej lektury potrzebowali weterani tego forum po przeczytaniu tysięcy innych pozycji.
To co z pewnością wyróżnia tę książkę wśród reszty o podobnej tematyce, to szukanie inteligentnego życia nie w kosmosie, ale na naszej planecie. Otrzymujemy kilka punktów widzenia (z jednym wiodącym) i tak jak na początku wzajemnego związku nie widać, tak później oczywiście powoli się to wszystko zazębia (ale też nie w imponujący sposób - tutaj nie jest to potrzebne). Dialogi i relacje są; tak jak pisałem na poczatku, to ten element, który ani nie jest wybitny, ani nie zajeżdża szambem.
Jednym z ciekawszych momentów było uświadomienie sobie przez jednego z bohaterów faktu, że jego cel się spełnił, choć w sposób zupełnie niepożądany; ot, taka złośliwość losu. Również odkrywanie nowych informacji o ośmiornicach jest całkiem ciekawe. Widać obszerny przegląd wykonany przez autora, o czym zresztą pisze w podziękowaniach.
Pozycja solidna, lecz bez wodotrysków. Najlepiej sięgnąć po nią w ramach odpoczynku od stereotypowych przedstawicieli scifi.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #mag #ucztawyobrazni#ksiazkicerbera
002f5a82-92be-4390-ab03-f1d2735d381f

Zaloguj się aby komentować

549 + 1 = 550

Tytuł: Non stop
Autor: Brian W. Aldiss
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380625983
Liczba stron: 296
Ocena: 5/10

Kolejny staroć na koncie (1958), w którym niestety więcej rzeczy nie zagrało niż to zrobiło. Zacznę jednak od aspektu, który całkiem mi się podobał, mianowicie bolesnej szczerości i brutalnej (czasem dosłownie) bezpośredności w stosunkach między członkami wyprawy z początku książki. Prowadzi to do ciekawych wymian zdań, zwłaszcza że wtedy nie wiemy jeszcze nic o świecie przedstawionym i możemy, jako czytelnicy, jedynie teoretyzować razem z drużyną. No i Marapper jest tak specyficzną postacią, że nie da się go w ten dziwny sposób nie lubić.
Teraz do rzeczy nieudanych, a jest ich sporo. Po pierwsze: dosyć szybko zapoznani zostajemy z kilkoma określeniami na różnych nieznanych mieszkańców świata. Wyjaśnienie tego byłoby spoilerem, ale wystarczy powiedzieć, że rozwiązanie tej kwestii było cholernie niesatysfakcjonujące. Po drugie: członkowie wyprawy - z protagonistą na czele naturalnie - praktycznie bez problemów dogadują się z dominującą społecznością i uzyskują w niej pewną decyzyjność. Po trzecie: bohater niepojętym sposobem rozkochuje w sobie najbardziej niedostępną babkę na dzielni. Po czwarte (zwłaszcza póżniej): ludziom zmieniają się charaktery i wzorce ich typowych zachowań. Po piąte: nie wiemy o co właściwie chodzi ze zwierzętami. Po szóste (i kardynalne): za szybko to wszystko pędzi. Niektórym powyższym zarzutom można by zaradzić poprzez danie fabule czasu na nabranie oddechu i rozwinięcie się swoim tempem. W obecnej formie wszystko przebiega absurdalnie szybko i nie czuć swoistego zapracowania na postępy.
Ponownie - pomysł ciekawy, ale realizacja kiepska, zarówno pod względem warsztatowym, jak i zaplecza fabularnego świata przedstawionego. Zmarnowany potencjał, choć zapewne swego czasu nie kłuło to tak w oczy. Paradoksalnie, nie czytało mi się tego tak źle jakby to mogło wynikać z powyższego wpisu. Dziwna sprawa.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #rebis #papierowywehikulczasu #brianwaldiss #ksiazkicerbera
6693d946-263b-4570-b694-9481d963896c

Zaloguj się aby komentować

536 + 1 = 537

Tytuł: Ring Shout
Autor: P. Djèlí Clark
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788367353113
Liczba stron: 144
Ocena: 7/10

Po dżinnowych książkach autora-klauna, do tej pozycji podchodziłem jak pies do jeża, delikatnie mówiąc. Najwidoczniej jednak tutaj jego prawdziwa natura aż tak się nie uzewnętrzniła, a elementy, które w dżinnach zostały wyeksponowane wręcz perfidnie i w idiotyczny sposób, tutaj są również obecne do pewnego stopnia, ale wpleciono je znacznie bardziej umiejętnie i bezinwazyjnie.
Są twarde dziewczyny? Są, ale nie tylko i wyłącznie po to, by przeciwstawić ich potęgę niekompetentnym facetom - jedna trenowała, by móc się skutecznie zemścić, druga strzelała od dzieciaka, a trzecia była na wojnie i stąd posiada pewne umiejętności.
Dialogi i zwyczajnie styl również są znacznie lepsze niż w dwóch poprzednich książkach: pierwsze nie zajeżdżają tanim patosem i drewnem, a drugi nie opiera się na opisywaniu dwustu strojów bohaterki. To co mi natomiast przeszkadza, to język jakim mówią dwie przyjaciółki oraz duchowa przywódczyni-babcia przez pierwszą połowę książki. Ja rozumiem, że to miało zobrazować ich dialekt, ale było tego zdecydowanie za dużo i męczyło.
Lekko z zaskoczenia wziął mnie zamysł osi fabularnej, bo sądziłem, że będzie się ona opierała o zwyczajne mordowanie KKK i autor puści wodze fantazji jak w dżinnach, ale - o dziwo - myliłem się. Dostajemy po trosze folkloru, fragmentów przeszłości w postaci wspominek starszyzny, nadnaturalności, traum i stawiania im czoła. W niektórych fragmentach właściwie ciężko odszyfrować czemu, jak i po co dana rzecz się wydarzyła, ale poza tym czyta się to po prostu sprawnie.
Ta pozycja załatwiła autorowi ostatnią u mnie szansę, i jeżeli kolejna książka znowu będzie jakimś feministycznym czy innym "poprawnym" bełkotem, to nasze drogi się rozejdą.
Pod pewnymi względami porównałbym ją do "Objawicielki", ale to w żadnym wypadku nie jest jej poziom, o nie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #wydawnictwomag #grozamag #ksiazkicerbera
3ca54cf8-70b2-4ca7-be43-784cefeb9598

Zaloguj się aby komentować

520 + 1 = 521

Tytuł: Wędrująca Ziemia
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380624917
Liczba stron: 496
Ocena: 7/10

Bez przedłużania przejdę do opisywania.
Pierwsze opowiadanie, od którego zbiór wziął swoją nazwę, było mało angażujące, a wydarzenia pędziły zbyt szybko i po łebkach, by zastanowić się nad ich przebiegiem i znaczeniem; na tym też skończę.
Drugie z kolei, zatytułowane "Góra", zrekompensowało z nawiązką nijakość pierwszego. Podzieliłbym jego treść na dwie części: osobistą i obszerną - obie zostały świetnie przedstawione i współgrają ze sobą jak dobrze naoliwiony mechanizm. Nie zamierzam pisać o wydarzeniach, by każdy chętny doświadczył tego samemu, ale powiem tylko, że aspekt odwróconej analogii dla części obszernej to coś wspaniałego. Nie zliczę ile razy robiłem tak jak facet ze znanej templatki "white guy blinking".
Następne również trzyma poziom. W mojej interpretacji otrzymujemy zestawienie dwóch różnych dróg do, koniec końców, podobnego celu - spełnienia. Chodzi mianowicie o: 1. niewielkie aspiracje, ale z drugiej strony zwyczajne robienie swojej roboty wsparte czasem znajomościami i łutem szczęścia oraz 2. uparte dążenie do celu, poświęcanie właściwie wszystkiego, niestety bez rezultatu, aż już na skraju nadziei i beznadziei los postanawia się odwrócić. Z jednej strony przedstawiona historia może się wydawać trochę naciągana, z drugiej paradoksalnie nie aż taka nierzeczywista, poza tym fajnie czasem przeczytać coś, gdzie bohaterom po prostu wychodzi, a sam nastrój jest w głównej mierze pozytywny. Taki tekst, żeby się cieplej zrobiło, w mojej opinii.
W czwartym opowiadaniu ze stereotypowego wręcz przedstawienia superzabójcy, jego drogi do wielkości i otrzymania ultymatywnego zadania przechodzimy, poprzez malutki zwrot akcji, do niepokojącej i depresyjnej rzeczywistości. To właściwie wszystko.
Klątwa 5.0 nie ma po prawdzie nic ciekawego do zaoferowania poza zdystansowanym self-insertem autora oraz pięknym podsumowaniem stanu społeczności czytelników, które często przewija się we wszelakich dyskusjach: "twarde scifi dla twardych facetów, miękkie sajfaj dla nastolatek". W sumie zabawne.
Szósty tekst ma nacechowanie słodko-gorzkie, ale im dalej, tym pozytywniej. Zakończenie inne niż się spodziewałem. I jest tam niewielki błąd: dwutlenek wodoru zamiast (mono)tlenku diwodoru.
O siódmym nie mam za bardzo co pisać poza tym, że bawi się oczekiwaniami czytelnika, zawiera całkiem zabawny twist oraz trochę przewidywalne i sztampowe zakończenie, co jednak nie przeszkadza mu spełnić swojego zadania.
Ósme jest bodaj najbardziej przyziemne - w głównej mierze skupia się na wzajemnej relacji członków rodziny i nowego przybysza. Niezgoda, złość, wykorzystywanie to częste elementy tego tekstu, ale później pojawiają się też zgoda i zrozumienie. Koniec końców wszystko zatacza wielkie koło. Na pewnych poziomach trafia w odpowiednie tony.
Dwa ostatnie są o dziwo lekko powiązane. O pierwszym z nich nie napiszę wiele, bo jego rdzeń jest - jakby to nie brzmiało - blisko powierzchni. Można z niego wynieść, że warto się cieszyć małymi rzeczami.
W ostatnim natomiast na początku trochę zbił mnie motyw zemsty, ale paradoksalnie im dlużej nad nim myślałem, tym wydawał się mieć więcej sensu niż jego odpowiednik w naszym świecie (mianowicie zemsta na dzieciach za błędy rodziców "bo tak", gdzie w tekście mamy sytuację odwrotną, a w niej wchodzi kwestia wychowania i ukształtowania młodego człowieka). Do tego standardowo kriogenika, przespanie największych burd i skokowy postęp technologiczny, gdzie rzeczy te umożliwiają zrealizowanie ww. elementu.
No i jak to u Cixina bywa, znowu liczby (w 9. opowiadaniu): 15km/h*20h=300km, tyle że wcześniej była mowa o 3000km. Klątwa jakaś.
Zbiór całkiem równy, dla mnie zdecydowanie najlepsza była "Góra", trochę za nią "Słońce Chin", najsłabsze z kolei opowiadanie tytułowe, reszta dosyć standardowa.
Ot, zwyczajnie ok pozycja, co nie zmienia faktu, że i tak jedna z lepszych pośród dotychczas przeczytanych przeze mnie zbiorów opowiadań.
Przygoda z Liu skończona, po "Mrówki" nie sięgam, a ta abominacja Baoshu mi nawet przez myśl nie przeszła.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #rebis
ee7e0f81-95b4-430f-9b3f-d8fb932ed6be
znany_i_lubiany

moja kupiła mi audiobooki pierwszej i drugiej książki z tej serii, nie mogę się za to zabrać, mimo że mam niedosyt sci-fi, niestety po serii Altered Carbon, i mega dobrej serii Hyperion nie mogę się przekonać tak mi się wryły w głowę tamte przygody.

Cerber108

@znany_i_lubiany kontynuacje Węgla są sensowne? Bo mieszane opinie słyszałem. Hyperion to klasa, dlatego zostawiam go na później w ramach deseru, żeby innych książek sobie nie zepsuć.

znany_i_lubiany

@Cerber108 ojapierdolę, Altered Carbon, Upadłe Anioły, a potem Wzbudzone furie .... pierwsza "detektywistyczny wajb", druga epicka wyprawa "hajst mówi" (nie będę zdradzać bo jest fajno), no i trzecia część, naszpikowana gęsto plotem, rozciągnięta jednak bez głupich wypełniaczy, z super zakończeniem, jak dla mnie to jest tak jak 1,2,3 gdzie każda liczba jest większa od poprzedniej. Czytaj gurwa bo będziesz żałować. Hyperion ... rozjebał mnie, potem Endymion, i Tryiumf Endymiona ... ehh, dla tych dwóch serii chciałbym móc mieć możliwość wymazania tego że to znam z pamięci żeby móc poznać od nowa.

Zaloguj się aby komentować

500 + 1 = 501

Tytuł: Era supernowej
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380624917
Liczba stron: 488
Ocena: 3/10

Póki co najgorsza książka autora, a zbiór opowiadań raczej tego stanu nie zmieni.
Już na pierwszych stronach uraczeni zostajemy filozofowaniem trzynastolatków o teorii nieoznaczoności i wielu światów, efekcie motyla, mikrocząstkach, nieprzewidywalności przyszłości oraz nieprecyzyjności prób jej odgadnięcia. Ja w takim wieku grałem w Asasyna i czekałem na kolejny katalog Lego, a nie myślałem o niepojętności wszechświata, no ale może po prostu chińska młodzież jest aż tak światła, to zwracam honor. Później jest lepiej i część po kataklizmie została całkiem sprawnie zrealizowana, natomiast pierwsze chwile po odejściu dorosłych to już absolutna groza i bezsilność - najlepszy fragment, niestety ostatni z tych dobrych przed wywaleniem się książki na pysk.
Zaczynamy od bardzo ciekawego zdarzenia: bodaj wszystkie dzieci w Chinach jakimś sposobem mają dostęp do telefonu, niepojętym dla mnie cudem posiadają numer do rządu i jakimś kosmicznym zrządzeniem losu niemal wszystkie zdecydowały się dzwonić w tym samym momencie w coraz to bardziej błahych sprawach typu "co mam zjeść?", "jak mam otworzyć pudełko?". Niektóre jednak były dosyć przerażające, ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę. Następnie, przez złe zarządzanie przydziałem prac i wynikającym zeń wyczerpaniem, postanowoły rzucić wszystko i wyjechać w ichnie Bieszczady, a dokładniej obżerać się w najbardziej gotujący mi krew sposób, czyli wzięcie gryza jakiejś szamy i wyrzucanie reszty, na dokładkę nabzdryngolenie się jak meserszmity, a na deser zrobienie ze sklepów z zabawkami trzeciej Hiroszimy. Zastanawiałem się jak przy takim leserstwie utrzymane zostaną uprawy, produkcja i dostawy pożywienia. Koniec końców, cytując Todda Howarda, "It just works", a taka np. sieć energetyczna czy kanalizacyjna daje radę, choć wszyscy powinni leżeć do góry wentylem. Bardzo wygodne.
Teraz nadchodzi najlepsza część, wcześniej była tylko przystawka idiotyzmu. Dzieci w USA (jak to w USA) bez nadzoru dorosłych bawią się na ulicach w PUBGa i CoDa i nikomu to nie przeszkadza, no chyba że akurat zaczyna przeszkadzać. Czego chce niewyżyta gównażeria? Nowej, lepszej GRY. Tak więc co im damy? Igrzyska wojenne na odtajałej Antarktydzie. Dygresja: nie wiem, może powinienem brać pod uwagę rok powstania książki, tj. 2003, ale czy "normalne" dzieci nie siedziałyby po prostu na dupach i nie grały w gry lub nie oglądały filmów? Może wtedy nie było jeszcze takiej atmosfery sieciowego współzawodnictwa i właściwie bezproblemowego dostępu do tony treści, cholbika wie. Niemniej tutaj wszyscy temu przyklasnęli i z uśmiechem na ustach poczęli wysadzać się w czołgach, rozsadzać granatami i szatkować karabinami. Przednia zabawa, co nie? Oczywiście, toż to zaszczyt zostać zamienionym w mielonkę przez stielhandgranate. Później jednak na biegunach znowu zaczęło być zimno i z tego powodu (oraz jednego innego) wszyscy postanowili wrócić do siebie. No ale skończyło się powszechne mordowanie i co teraz dzieci mają robić w wolnym czasie? Już wiem! Niech Chiny i USA zamienią się terytoriami. A potem zróbmy przeskok o kilkadziesiąt i w kilkunastostronicowym epilogu przekażmy, że w tym czasie tak bezużyteczne społeczeństwo jakimś sposobem zasiedliło cholernego Marsa.
Tak jak pisałem na początku, książka do momentu zniknięcia dorosłych (i ciut po) dawała radę, później to już festiwal wiadomo czego. Do tego jeszcze to niepomiernie irytujące zachowanie i totalnie pretensjonalne filozofowanie niektórych indywiduów doprowadzało mnie do białej gorączki. Fragment o biegunowej sieczce był zdecydowanie zbyt długi i powtarzalny. Tradycyjnie, nie wiedzieć dokładnie czemu, znowu mają jakieś problemy z liczbami: najpierw mówią o narodzinach gwiazdy 50mln lat temu, a potem o jej długim życiu trwającym 480mln lat.
Jest to książka denna, głupia i denerwująca jak diabli. Im dalej w tworzenie tego wpisu, tym gorsze stawało się jej wspomnienie. Zupełnie nie polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #rebis
d5ffa48c-73a3-4a85-86d0-803826cad11c
em-te

@Cerber108 Podobne wrażenia mam po lekturze jego najsłynniejszej trylogii. Klika razy rzuciłem czytanie, by rozchodzić to coś.

Pstronk

@em-te

Spotkanie ziemskiej floty z "kroplą" trisolarian chyba na zawsze zostanie dla mnie najgłupszym manewrem wojskowym wymyślonym przez człowieka xD

em-te

@Pstronkbo to chińska myśl strategiczna i dosłownie przeniesiona z czasów dynastii Ming. Brakuje jedynie potrząsania włóczniami.

Zaloguj się aby komentować

489 + 1 = 490

Tytuł: Piorun kulisty
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380624566
Liczba stron: 424
Ocena: 8/10

Lubię książki tego pana. Nie opiera swoich histori tylko na niecodziennych pomysłach, ale opisuje również problemy i dylematy osób, które w przestawiane wydarzenia są uwikłane.
Tutaj mamy powrót do bardziej personalnej formy, podobnej do początku Problemu trzech ciał, a uwypuklonej do tego przez pierwszoosobową narrację. Mniejsza skala przedsięwzięcia pozwala odetchnąć po rozmachu WoPZ, a ww. aspekt z pewnością w tym pomaga. Pewne rozwiązanie z dalszego fragmentu książki rodzi bardzo intrygujące implikacje, które na szczęście zostają w pewnym stopniu wykorzystane.
Z innej strony niektóre wydarzenia wydają się zbyt wygodne i naciągane, np. spotkanie z taksówkarzem; aż sobie zapisałem, by o tym wspomnieć. Poza tym znowu znajdują się tu pomyłki z liczbami: 426831m/s po podzieleniu na 2 daje jakimś cudem dwieście kilkadziesiąt m/s, albo też ktoś wspomina, że 5000h to więcej niż 5 lat. Pewnie to jakieś pomyłki przy podwójnym tłumaczeniu lub brakujący przecinek, no ale to nie jest przypadłość tylko jednej książki.
Tak czy siak całkiem przyjemne, raczej przyziemne scifi, w którym całkiem spory nacisk położony jest na doświadczenia bohaterów, zarówno przeszłe, jak i teraźniejsze. Ze swojej strony polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #rebis
b5761533-cb88-41d7-87bb-c590570f5a52
Pouek

@Cerber108 ale "Ery Supernowej" nie polecam. Koncept ciekawy, ale na dłuższą metę okrutnie męcząca i płaska

Cerber108

@Pouek czytam aktualnie i coś w tym jest. To była bodaj jego pierwsza książka, no i widać.

Zaloguj się aby komentować

478 + 1 = 479

Tytuł: Koniec śmierci
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380622852
Liczba stron: 840
Ocena: 8/10

Zwieńczeniu trylogii z pewnością nie brakuje dwóch rzeczy: rozmachu i żonglowania emocjami, a trzeba też przyznać, że aspekty te często są ze sobą dosyć silnie powiązane. Mieszanka oczekiwań głównych person wobec siebie, wobec ludzkości oraz vice versa była tutaj zrealizowana w satysfakcjonujący sposób i, ponownie, wiązała się bezpośrednio z wieloma przełomowymi punktami w opowiedzianej historii, których następstwa były niebagatelne, delikatnie mówiąc. O coraz to śmielszych pomysłach znajdujących swoje logiczne uzasadnienie w przedstawionym świecie nawet nie wspominam, bo był to jeden z silniejszych aspektów cyklu od samego początku, a rosnącej wykładniczo skali dzikości należało się oczywiście spodziewać.
A teraz o kilku fragmentach, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć:
- rozdział Tianminga z odliczaniem przeplatanym retrospekcjami został poprowadzony po mistrzowsku,
- martwe strefy - taka określenie w odniesieniu do kosmosu z definicji wywołuje pierwotną gęsią skórkę,
- początkowy brak wyjaśnienia obrazów działał na wyobraźnię i dawał do myślenia, że będzie to istotne przeoczenie.
Natomiast fanem zakończenia nie jestem. Oczekiwałem czegoś bardziej w korelacji z główną osią wydarzeń, ale tutaj autor popłynął już doprawdy solidnie. Podczas lektury cały czas z tyłu głowy miałem linię czasu z początku książki i ten akurat aspekt ostatniego aktu jest niezły.
Fenomenalna seria, która z jednej strony w każdej części porusza zupełnie różne problemy, a z drugiej przez całą trylogię wraca cały czas do tych samych. Niezmiennie jestem pod wrażeniem, że jeden człowiek był w stanie wymyślić całą tę technologiczną (i społeczną w sumie też) otoczkę. Może nie do perfekcji, ale do stanu trochę pod nią brakuje faktycznego i szczerego przywiązania do bohaterów. Fakt, każda książka ma swoją główną i drugoplanową postać, niektóre przewijają się też na stronach więcej niż jednej części, ale to pod żadnym pozorem nie jest kaliber Wieśka, FF7 lub LiS, w przypadku których nawet po ostrej amnezji byłbym w stanie przytoczyć życiorys głównej obsady. Tutaj o samej fabule nie zapomnę, ale z postaci po czasie w głowie zostanie mi co najwyżej Luo Ji.
Podsumowując, jest to kawał solidnego sajfaj, gdzie pierwsze skrzypce gra, powiedziałbym, kwestia społeczna, drugą technologiczne mumbo-jumbo, a trzecie nie mam pojęcia. Wiem za to, że dopiero czwarte gra nawalanka, bo tej uświadczyć można malutko (i potrzeby na więcej nie było).
Z czystej ciekawości natychmiast zabieram się za pozostałe książki autora. Nie spodziewałem się, że "Piorun kulisty" będzie wspomniany w pierwszej części. No i dla Rebisu tradycyjnie karny kutas za miękkie okładki (tak, wiem, że niedawno dali twarde, ale: 1. zajęło im to kilka lat, 2. to wydanie jest okrutnie leniwe, 3. jest obrzydliwie drogie biorąc pod uwagę punkt 2, 4. można bezpiecznie założyć, że 3 pozostałe książki nie zostaną w taki sposób potrkatowane, tak więc można zapomnieć o spójnym zbiorze).

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #problemtrzechcial #rebis #ksiazkicerbera
cc3a2fa6-bfbb-40e3-85a5-e65c565190dd
ingart

Ciekawostka odnosnie zakonczenia na ktora trafiam co jakis czas na reddit, chociaz nigdzie indziej wiec nie zweryfikuje, ze autorowi zdiagnozowali raka (albo falszywa diagnoza, w kazdym razie ciagle zyje) i zdecydowal sie na wrzucenie wszystkich pomyslow jakie mu przychodzily do glowy w koncowke tomu na wypadek gdyby to byl jego ostatni.

Cerber108

@ingart ciekawe. W taki, a nie inny stan zakończenia nie wnikałem, to i na podobne wątki nie wchodziłem.

Zaloguj się aby komentować

456 + 1 = 457

Tytuł: Ciemny las
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381884495
Liczba stron: 672
Ocena: 8/10

Chyba nigdy nie czytałem jeszcze książki, która miałaby tyle zwrotów akcji lub po prostu mocnych momentów zmuszających człowieka do powiedzenia "cholibka". Nie będę naturalnie zdradzał szczegółów, ale na mnie największe wrażenie zrobiło wytłumaczenie znaczenia tytułowego ciemnego lasu oraz zagranie z ostatnich stron książki.
A teraz wracając do początku - przez jakiś czas program Wpatrujących się w ścianę był dla mnie niezrozumiały (w sensie zasady działania, a nie celu). Ogarniałem zamysł utrzymania planu w głowie jednego tylko człowieka, ale z drugiej strony to jest właśnie zaledwie jeden człowiek, z jego niedoskonałościami. Czego by jednak nie mówić, wyniknęły z tego wszystkiego całkiem niezłe fragmenty, a i sam program został trafnie podsumowany przez ludzi w późniejszym czasie. Czyli chyba jednak zrozumiałem, ale nie byłem w stanie pojąć (czy jakoś tak).
Na pierwszych kilkudziesięciu stronach postacie zlewały się w jedną całość, ale po pewnym czasie - tak jak w pierwszej części - kilka wysunęło się na pierwszy plan i tak już zostało; siłą rzeczy nie zgadzam się z powszechną opinią, że postacie są drewniane, jednakże ze stwierdzeniem, że stanowią zaledwie tło dla historii - może odrobinkę.
Podoba mi się wchodzenie w głowy ludzi i analizowanie ich reakcji, działań i poglądów na różne występujące zdarzenia; dywagowanie nad takim a takim postępowaniem w takiej a takiej mniej lub bardziej nielichej sytuacji.
Bardzo dobra książka, przedstawiająca na tyle wciągającą historię i zawierająca odpowiednio odmierzoną ilość tajemnicy, że kartki przekłada się z niesłabnącą chęcią. Nader mocna 8, niemal 9. Zobaczymy czy ostatnia część wskoczy o oczko wyżej.
Na marginesie - tłumacz nie był chyba asem z matmy, bo 1% prędkości światła uważa za większy od 0,03.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #wspomnienieoprzeszlosciziemi #problemtrzechcial #rebis #ksiazkicerbera
16fc6698-a4e5-42b2-b83a-8185c3ccf554
Hoszin

Fajna trylogia chociaż ostatni tom jak dla mnie słaby.

hellgihad

@Hoszin Jak dla mnie właśnie ostatni jest najlepszy, chociaż końcówka trochę galopuje na złamanie karku.

m-q

@hellgihad fakt, popłynął w niej autor, ale jedno trzeba przyznać - nie zabrakło mu pomysłów do samego końca, co rzadko się zdarza. Mi się podobało do ostatniej strony.

d_kris

Spojler alert jakby co.


Przeczytałem pierwszy tom serii, drugiego nie zamierzam. Jakoś mnie koncepcja super inteligentnego wszystkowiedzącego komputera wielkości protonu nie przekonuje. Mając nieograniczony dostęp do wiedzy i kilku frajerów którzy będą wykonywać twoje polecenia wykończenie ludzkości powinno być sprawą trywialną. Np jakiś wirus.

hellgihad

@d_kris No cóż, tych kilku frajerów po ich odkryciu zostaje dość szybko wykoszonych co chyba nawet dzieje się jeszcze w pierwszym tomie.

d_kris

@hellgihad zabili głównych członków organizacji ale nie wszystkich którzy uważali że ludzkość nie zasługuje na przetrwanie. Jeżeli dobrze pamiętam to ten protono komputer miał możliwość projekcji dowolnego tekstu na siatkówkę. Mógłby bez większych problemów znaleźć kolejnych chętnych do współpracy i dyktować co robić.

SilverHandJob

@Cerber108 Jak podobają Ci się do tej pory te dwie części to polecam inne tytuły Cixin'a. Jestem w trakcie "Wędrującej Ziemi" zbioru 10 opowiadań i każde z nich jest w jakiś sposób wyjątkowe, o bardzo szerokiej gamie świeżych pomysłów.

Myślę ze spodobałby Ci sie nie tylko one ale i inne książki tego autora

Cerber108

@SilverHandJob mam kupione te 3 w oprawie spójnej z trylogią, zastanawiam się właśnie czy nie przeczytać ich od razu po niej.

Zaloguj się aby komentować