478 + 1 = 479
Tytuł: Koniec śmierci
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380622852
Liczba stron: 840
Ocena: 8/10
Zwieńczeniu trylogii z pewnością nie brakuje dwóch rzeczy: rozmachu i żonglowania emocjami, a trzeba też przyznać, że aspekty te często są ze sobą dosyć silnie powiązane. Mieszanka oczekiwań głównych person wobec siebie, wobec ludzkości oraz vice versa była tutaj zrealizowana w satysfakcjonujący sposób i, ponownie, wiązała się bezpośrednio z wieloma przełomowymi punktami w opowiedzianej historii, których następstwa były niebagatelne, delikatnie mówiąc. O coraz to śmielszych pomysłach znajdujących swoje logiczne uzasadnienie w przedstawionym świecie nawet nie wspominam, bo był to jeden z silniejszych aspektów cyklu od samego początku, a rosnącej wykładniczo skali dzikości należało się oczywiście spodziewać.
A teraz o kilku fragmentach, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć:
- rozdział Tianminga z odliczaniem przeplatanym retrospekcjami został poprowadzony po mistrzowsku,
- martwe strefy - taka określenie w odniesieniu do kosmosu z definicji wywołuje pierwotną gęsią skórkę,
- początkowy brak wyjaśnienia obrazów działał na wyobraźnię i dawał do myślenia, że będzie to istotne przeoczenie.
Natomiast fanem zakończenia nie jestem. Oczekiwałem czegoś bardziej w korelacji z główną osią wydarzeń, ale tutaj autor popłynął już doprawdy solidnie. Podczas lektury cały czas z tyłu głowy miałem linię czasu z początku książki i ten akurat aspekt ostatniego aktu jest niezły.
Fenomenalna seria, która z jednej strony w każdej części porusza zupełnie różne problemy, a z drugiej przez całą trylogię wraca cały czas do tych samych. Niezmiennie jestem pod wrażeniem, że jeden człowiek był w stanie wymyślić całą tę technologiczną (i społeczną w sumie też) otoczkę. Może nie do perfekcji, ale do stanu trochę pod nią brakuje faktycznego i szczerego przywiązania do bohaterów. Fakt, każda książka ma swoją główną i drugoplanową postać, niektóre przewijają się też na stronach więcej niż jednej części, ale to pod żadnym pozorem nie jest kaliber Wieśka, FF7 lub LiS, w przypadku których nawet po ostrej amnezji byłbym w stanie przytoczyć życiorys głównej obsady. Tutaj o samej fabule nie zapomnę, ale z postaci po czasie w głowie zostanie mi co najwyżej Luo Ji.
Podsumowując, jest to kawał solidnego sajfaj, gdzie pierwsze skrzypce gra, powiedziałbym, kwestia społeczna, drugą technologiczne mumbo-jumbo, a trzecie nie mam pojęcia. Wiem za to, że dopiero czwarte gra nawalanka, bo tej uświadczyć można malutko (i potrzeby na więcej nie było).
Z czystej ciekawości natychmiast zabieram się za pozostałe książki autora. Nie spodziewałem się, że "Piorun kulisty" będzie wspomniany w pierwszej części. No i dla Rebisu tradycyjnie karny kutas za miękkie okładki (tak, wiem, że niedawno dali twarde, ale: 1. zajęło im to kilka lat, 2. to wydanie jest okrutnie leniwe, 3. jest obrzydliwie drogie biorąc pod uwagę punkt 2, 4. można bezpiecznie założyć, że 3 pozostałe książki nie zostaną w taki sposób potrkatowane, tak więc można zapomnieć o spójnym zbiorze).
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #problemtrzechcial #rebis #ksiazkicerbera
Tytuł: Koniec śmierci
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380622852
Liczba stron: 840
Ocena: 8/10
Zwieńczeniu trylogii z pewnością nie brakuje dwóch rzeczy: rozmachu i żonglowania emocjami, a trzeba też przyznać, że aspekty te często są ze sobą dosyć silnie powiązane. Mieszanka oczekiwań głównych person wobec siebie, wobec ludzkości oraz vice versa była tutaj zrealizowana w satysfakcjonujący sposób i, ponownie, wiązała się bezpośrednio z wieloma przełomowymi punktami w opowiedzianej historii, których następstwa były niebagatelne, delikatnie mówiąc. O coraz to śmielszych pomysłach znajdujących swoje logiczne uzasadnienie w przedstawionym świecie nawet nie wspominam, bo był to jeden z silniejszych aspektów cyklu od samego początku, a rosnącej wykładniczo skali dzikości należało się oczywiście spodziewać.
A teraz o kilku fragmentach, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć:
- rozdział Tianminga z odliczaniem przeplatanym retrospekcjami został poprowadzony po mistrzowsku,
- martwe strefy - taka określenie w odniesieniu do kosmosu z definicji wywołuje pierwotną gęsią skórkę,
- początkowy brak wyjaśnienia obrazów działał na wyobraźnię i dawał do myślenia, że będzie to istotne przeoczenie.
Natomiast fanem zakończenia nie jestem. Oczekiwałem czegoś bardziej w korelacji z główną osią wydarzeń, ale tutaj autor popłynął już doprawdy solidnie. Podczas lektury cały czas z tyłu głowy miałem linię czasu z początku książki i ten akurat aspekt ostatniego aktu jest niezły.
Fenomenalna seria, która z jednej strony w każdej części porusza zupełnie różne problemy, a z drugiej przez całą trylogię wraca cały czas do tych samych. Niezmiennie jestem pod wrażeniem, że jeden człowiek był w stanie wymyślić całą tę technologiczną (i społeczną w sumie też) otoczkę. Może nie do perfekcji, ale do stanu trochę pod nią brakuje faktycznego i szczerego przywiązania do bohaterów. Fakt, każda książka ma swoją główną i drugoplanową postać, niektóre przewijają się też na stronach więcej niż jednej części, ale to pod żadnym pozorem nie jest kaliber Wieśka, FF7 lub LiS, w przypadku których nawet po ostrej amnezji byłbym w stanie przytoczyć życiorys głównej obsady. Tutaj o samej fabule nie zapomnę, ale z postaci po czasie w głowie zostanie mi co najwyżej Luo Ji.
Podsumowując, jest to kawał solidnego sajfaj, gdzie pierwsze skrzypce gra, powiedziałbym, kwestia społeczna, drugą technologiczne mumbo-jumbo, a trzecie nie mam pojęcia. Wiem za to, że dopiero czwarte gra nawalanka, bo tej uświadczyć można malutko (i potrzeby na więcej nie było).
Z czystej ciekawości natychmiast zabieram się za pozostałe książki autora. Nie spodziewałem się, że "Piorun kulisty" będzie wspomniany w pierwszej części. No i dla Rebisu tradycyjnie karny kutas za miękkie okładki (tak, wiem, że niedawno dali twarde, ale: 1. zajęło im to kilka lat, 2. to wydanie jest okrutnie leniwe, 3. jest obrzydliwie drogie biorąc pod uwagę punkt 2, 4. można bezpiecznie założyć, że 3 pozostałe książki nie zostaną w taki sposób potrkatowane, tak więc można zapomnieć o spójnym zbiorze).
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #problemtrzechcial #rebis #ksiazkicerbera
Ciekawostka odnosnie zakonczenia na ktora trafiam co jakis czas na reddit, chociaz nigdzie indziej wiec nie zweryfikuje, ze autorowi zdiagnozowali raka (albo falszywa diagnoza, w kazdym razie ciagle zyje) i zdecydowal sie na wrzucenie wszystkich pomyslow jakie mu przychodzily do glowy w koncowke tomu na wypadek gdyby to byl jego ostatni.
@ingart ciekawe. W taki, a nie inny stan zakończenia nie wnikałem, to i na podobne wątki nie wchodziłem.
Zaloguj się aby komentować