@Lopez_
Z moich obserwacji wynika, że często dopiero po 30 odżywasz na nowo.
No to niech ten czas przyspiesza, bo za kilka miesięcy wbiję lvl 28 i mam dokładnie jak w opisie. Niby zarabiam nieźle, według przeciętnego polaka to powinienem mieć śmigłowiec i penthouse pewno, a ja tymczasem dobijam się myślami, że i tak by kupić cokolwiek sensownego (niech to będzie lepsze auto czy mieszkanie), to i tak musiałbym się załadować w kredyt tyle że nie na 30 a na 5 czy 10 lat.
I właśnie teraz człowiek dostrzega, że niechybnie zbliża się do wieku, gdzie "bolą plecy i kolana" i już generalnie ze wszystkich stron ma sygnały że trzeba się ustatkować, czyli G E H E N N A pt. "kobieta, związek, dzieci, dom". I nie, to nie jest takie fajne, gdy chcesz jeszcze trochę być wolnym ptakiem. Może 30-40 lat temu, jak wszyscy robili w pracach na miejscu, to już tak wrastali w ten rytm życia, że im to się wydawało jako naturalna kolej rzeczy. Teraz przy zdalnych, kilkunastu różnych opcjach, człowiek nie chce się zamykać w jednej.
Jak ja dopiero zarabiam na tyle, by choć trochę powydawać na głupoty, nim przepadnie mi w mig 20 lat życia na to wszystko powyższe, uznawane za "poważne życie dorosłego człowieka". A i tak sobie ani mocno lepszej fury nie kupię, ani mieszkania/domu w ciepłych krajach, by się wyszaleć jeszcze.
Znajomi się zaręczają, żenią etc. zaraz będą pierwsze gówniaki, a wtedy to już po zawodach, bo "nie no MY JEDZIEMY do jej/jego rodziców na wieś bo brajaneg" albo inne planowanie błahych weekendowych wyjazdów jak wypraw na K2.
Pozostaje nadzieja, że jeszcze trochę poskaczę po szczebelkach zarobków, odłożę trochę kasy i zrealizuję swoją definicję "wygrania w życie", nim właśnie wpadnę w tą 3x-4x gehennę każdego człowieka.
@Mario_Puzon
w tym wieku szczególnie kopa do przodu i motywację dają Ci dzieci.
Odważne stwierdzenie, że w późnym 20-leciu frajda to dzieci- osobiście mnie taka wizja przeraża, bo to de facto zamienianie pracy, którą lubię, na ogarnianie dzieciaka.