#pasta

36
511
co się odjebało.
Klub fitness, w którym pracuję należy do sieci obejmującej całe miasto (7 klubów). We wrześniu miało odbyć się otwarcie nowego, najlepiej wyposażonego z nich, więc zarząd zażyczył sobie otwarcia z pierdolnięciem i koniecznie z celebrytą i konferansjerem. Ale nie takim przeciętnym konferansjerem, pokroju Kasi Cichopek, takim, przez którego goście się posrają z podniecenia, w oczekiwaniu na kolejne atrakcje, a zarządy konkurencyjnych siłowni będą sobie pluć w brodę, że to nie oni zaprosili go na swoje gównoeventy. Celebryta był odgórnie ustalony przez samego prezesa- czerwoną wstęgę przy drzwiach klubu miał rozerwać nie kto inny jak żelazna pięść polskiej sceny mma i najsilniejszy, swojego czasu, człowiek globu- Mariusz Pudzian Pudzianowski. Jako, że jestem kierownikiem sprzedaży w jednym z klubów, zostałem poproszony o pomoc w organizacji eventu. Mieliśmy dwa miesiące na zgranie wszystkiego. Długo główkowaliśmy kto poprowadzi imprezę na poziomie, który zadowoli prezesa i załatwi nam niewyjebanie z roboty. Jako fan teleturniejów zaproponowałem Huberta Urbańskiego- więdnącą gwiazdę TVNu, gościa, który łapał się prawie każdej chałtury, byleby te dwa tysie uciułać za pokazanie japy. Udało się, zgodził się poprowadzić, ustaliliśmy warunki finansowe- prezes z zarządem podwaleni, szeptali sobie na ucho, jak to chuj nie strzeli konkurencji, że oni, potentaci fitnessowi, wszystko robią najlepiej i najhuczniej, a tamci (konkurencja), jebane biedaki, nigdy nie osiągną więcej niż 10 grubych bab na zumbie, 2 razy w tygodniu.
Gości miało być przedużo- na mieście pojawiły się jebitne banery zapraszające na otwarcie, ładne loszki roznosiły ulotki po pobliskich osiedlach, no i kręciło się po nich dwóch Januszy w swoich golfach trójkach, drąc ryje przez megafon, że zapraszają na Pudziana na siłkę. Do tego, zaproszenia dostała, hehe, śmietanka towarzyska miasta. Nadszedł dzień otwarcia, pierwsza niedziela września- kurewsko gorąca niedziela. Pot ciekł mi po dupie, już sekundę po przebudzeniu, a wiedziałem, że to dopiero początek ciężkiego dnia. Otwarcie zaplanowaliśmy na 12, ale zbieraliśmy się w klubie już o 7 żeby wszystko zorganizować. Aby zadowolić prezesa i jego gości (Warszawka w Ferrarkach) oraz potencjalnych klientów, wszystkie hosstesy popierdalające po klubie z próbkami odżywek, balonikami i firmowymi gadżetami ściągneliśmy z agencji modelingowej. Loszki 10/10, szpila, spódniczka pokazująca podpiździe przy najmniejszym ruchu, cycek wielkości głowy noworodka. Przy recepcji porozkładały się sklepy z odżywkami, sprzętem sportowym, fit catering. Na siłce zaplanowane pokazy, konkursy, otwarte treningi, no i wisienka na torcie- Pudzian będzie odpierdalać mma, pokazując jak masakruje trzech typów po kolei. Prezes przyjechał z hotelu już o 8 doglądnąć interesu, a że akurat byłem najbliżej wejścia gdy wbijał odjebany na biało, jak Michał Wiśniewski w kajne grencen, to zagadał do mnie- No Anon, jak przygotowania? Mam nadzieję, że nic nie spierdolicie dzisiaj. Pamiętaj, że jak chuj nie strzeli konkurencji z zazdrości, wypierdolisz stąd szybciej niż myślisz. -Oczywiście Panie Prezesie, wszystko bangla jak należy, będzie Pan zadowolony. Gdy odchodził pożyczyłem mu pod nosem murzyńskiej kniagi w dupę i klocków lego pod bosymi stopami. Po chwili na parking zajechał Urbański na swoim Harleyu, odjebany w kurtę i spodnie z frendzelkami wyglądał jak Reno Raines z Renegata. Widać, że miał przećwiczone schodzenie z motocykla w gwiazdorski sposób, bo robił to cholernie zamaszyście, żeby przypadkiem wszyscy zauważyli, że na posesję wjebał się mistrz milionerów, Hubert Urbański. Dzisiaj pokaz robił tylko dla mnie- nikogo innego nie było wtedy na parkingu. Niestety, stawiając nóżkę zaczepił nią o jeden z frendzli w spodniach i gdy poderwał się z siodełka z impetem wypierdolił się na kostkę przed klubem, ciągnąc za sobą swojego czarnego harleya, który przygniótł mu plecy. - Ja pierdole, Panie Hubercie, w porządku? Krzyczałem podbiegając i ściągając z niego motor. Gdy go stawiałem, Hubert wstał, otrzepał swoje ubranie z frędzlami, zdjął kask i mówi - Słuchaj młody, jak nie powiesz nikomu co się tutaj odjebało to kopsnę Ci stówę ze swojej gaży, wchodzisz w to skurwysynu? -Panie Hubercie, nie trzeba, hehe, każdemu może się przytrafić. Masz kurwa swoje frendzelki pajacu- pomyślałem, po chuj staremu facetowi taki outfit to chyba nigdy nie pojmę. -Dobra, prowadź mnie do garderoby i dawaj rozpiskę tej szmiry. No i sushi mi zamów, muszę zjeść jakieś dobre zawsze gdy się wkurwię. Hubert nie przebierając w słowach dał wytyczne. Nie ukrywam, że trochę się zdenerwowałem, bo skąd ja mu kurwa miałem zorganizować sushi o 9 rano w niedzielę. Zaprowadziłem go do szatni gdzie przebierały się loszki z agencji, dałem rozpiskę i pojechałem na Orlen kupić mu paczkowane surowe ryby. Wróciłem po 30 minutach, podgrzałem mu żarcie w mikrofali i zaniosłem do garderoby. Gdy wszedłem, loszki napierdalały sobie z nim fotki, wciskając jego siwy łeb w swoje, prawdziwe niczym święty mikołaj, cycki. Loszki się trochę wkurwiły, że one dostały kanapki z dżemem, a Hubert opierdala kulinarną definicję Japonii, ale olałem je i wyszedłem na parking gdzie miał przyjechać multicelebryta Pudzian. Dochodziła 11. Pudzian z piskiem opon wpadł na parking w swoim żółtym Hammerze, wyskoczył z niego niczym sarenka i szedł ku wejściu. Chciałem mu wyjść na przywitanie, ale w drzwiach dopadł mnie prezes, pierdolnął mną o futrynę i wyskoczył pierwszy na parking. Jednego zjeba na głowie mniej- ucieszyłem się i zawinąłem się na pięcie na stoisko z odżywkami żeby opierdolić jak najwięcej darmowych próbek do domu.
Zbliżała się godzina zero, wszyscy czekają przed wejściem, ludzi cały parking, więcej niż na promocji croockswów Lidlu, Pudzian przez 30 minut przed startem napierdalał wszystkimi sztangami na siłce żeby każdy z jego mięśni był widoczny z kosmosu, nasmarował się oliwką dla dzieci i wytoczył się przed wejście stając koło prezesa. Na podeścik wskakuje Hubert, przebrany już w swój niedzielny, biały garnitur i zaczyna odpierdalać swój szajz sypiąc żarcikami i heheszkując jakby to wcale nie przegrał życia i nie zaliczył upadku społecznego z gmachu TVNu w kupę gówna twarzą. Tak jak było w planie, Pudziań najpierw zerwał z siebie koszulkę, później rozerwał w strzępy czerwoną wstążkę obejmującą cały, kurwa, budynek siłowni (oczywiście ja musiałem popieprzać przez żywopłot w koszuli i garniturowych spodniach żeby tą pierdoloną wstążkę poprzyklejać- moje eleganckie mokasyny nadawały się po tym jedynie do wyjebania). Prezes z zarządem podnieceni jak pedofil w przedszkolu, skakali z nogi na nogę klaskając i napierdalając zdjęcia swoimi nowymi ajfonami. Potem poszło gładko, Hubert nakręcał ludzi, Pudzian rozdawał autografy i kręcił się po siłce rozmawiając z sebixami o sposobie na dojebanie klaty i bica. O 18 miał być główny punkt imprezy, na przygotowanym ringu Mariusz miał zlać po mordach trzech chłopaczków. Godzina 17.50, Hubert zaprasza wszystkich pod scenę, gdzie zaraz odbędzie się show. Pudzian już na ringu, napalony jak pochodnia na obicie ryjów biednych statystów, z głośników napierdala piosenka jego brata. Nagle pod scenę podchodzi trzech gości, w krótkich spodenkach i w szlafrokach z kapturami na głowach, muzyka cichnie. Szanowni Państwo, zaszła mała zmiana w programie, nasz fajter Pudzian zmierzy się z trzema, ale innymi niż zakładano przeciwnikami. Co do chuja. Prezes już patrzy na mnie jakbym matkę mu zapierdolił. Czuje jak dwa kawałki surowej ryby, którą zajebałem Hubertowi z talerza podchodzą mi do gardła. Goście wskakują na ring, ustawiają się w rządku i po kolei zdejmują kaptury. Publiczność piszczy, ja rzygam do kosza na zaciski do sztang, Pudzian zdziwiony rozgląda się nerwowo dookoła szukając prezesa. Na przeciw naszego Mariuszka kochanego stoją kolejno- Boguś Linda, najebany Krzysztof Krawczyk i wróg publiczny numer 1- Marcin, elTestosteron Najman. Co się tu odpierdala. Nagle Hubert Urbański ucisza towarzystwo, i mówi niższym niż zawsze basowym głosem- Szanowni Państwo, za chwilę, za pośrednictwem moich serdecznych przyjaciół, pan Mariusz Pudzianowski zostanie ukarany za rozbicie mojego małżeństwa i dostanie sromotny wpierdol. Bardzo dziękuję Anon, że w końcu dałeś mi możliwość wymierzenie sprawiedliwości. Załatwił mnie, jebany siwy nieudacznik załatwił mnie w najważniejszym dniu mojego zawodowego życia. No ale srał pies, nie codziennie widzi się jak Krzysiek Krawczyk w kooperacji z Najmanem i Lindą spuszcza lanie komukolwiek, tym bardziej Pudzianowi. Przepchałem się pod samą scenę i krzyczę - Parostatkiem w imię zasad skurwysyny! Jak na sygnał wszyscy trzej muszkieterowie Urbańskiego doskoczyli do Pudziana, który był tak zdziwiony tym wszystkim co się dzieje, że nawet nie stawiał oporu. Bili go mocno, twardy jak skała Mariusz piszczał gdy Krzysiek Krawczyk swoimi tombakowymi sygnetami napierdalał go w twarz, wybijając przy tym wszystkie, tak starannie wybielone zęby. W tym samym czasie Boguś Linda miażdżył dłonie Pudziana obcasem swoich kowbojskich butów. Najman do tego momentu się tylko przyglądał. Gdy Mariusz padał na matę krzycząc, że tanio skóry nie sprzeda, elTestosteron zdjął spodnie i oddał stolec na plecy Pudziana, rozmazując przy okazji napis „Kosbud systemy ociepleń”, który zawsze gościł na plecach strongmana. Prostując się i podciągając spodnie Najman krzyknął- KSW to gorsze gówno niż to tutaj, to przynajmniej jest prawdziwe, a tam wszystko jest ustawione! W klubie cisza, rodzice z małymi dziećmi zaczęli wychodzić, prezesa już od dawna nie widziałem, a sam miałem radochę jak wtedy gdy na komunii odbierałem koperty z hajsem od gości, mając w głębokim poważaniu swoją karierę w strukturach firmy. - Jak widzicie Państwo, z Pudziana jest gówno nie fajter. Wydymałeś mi żonę, teraz ja wydymałem Ciebie- krzyczał Hubert, ocierając zaschniętą ślinę z kącików ust. Zeskoczył z podestu, z którego komentował całą walkę, poszedł do szatni przebrać się w swój strój z frendzelkami, powiedział, że pierdoli te dwa tysiące, że najlepszą zapłatą dla niego jest twarz Pudziana obsranego przez Marcina elTestosterona Najmana. Wsiadł na motocykl i odjechał w dal nie zakładając kasku i pozwalając wiatru rozwiać jego bujną, siwą czuprynę. Pudzian nie odezwał się słowem do nikogo, owinął się trzema szlafrokami po oprawcach i zostawiając wszystko pobiegł prosto z ringu do Hammera i tak jak wjechał, z piskiem opon opuścił parking klubu. Większość gości była zachwycona widowiskiem, myśleli, że gówno Najmana było sztuczne, a cała scenka zaplanowana. Po zakończeniu tej imby, 3/4 sebixów i karyn będących na otwarciu kupiło karnety bo takiej wyjebanej siłowni to oni dawno nie spotkali. o 21 gdy wszystko się skończyło, podszedł do mnie prezes, wręczył mi kluczyki do swojego czerwonego niczym pierwsza miesiączka Ferrari i powiedział, że to prezent za zaangażowanie w firmę bo tak zajebistego otwarcia to nawet w Warszawie mu będą zazdrościć. Powiedziałem mu jednak, że pierdole jego pedalskie Ferrari, że skoro w takim chujowym miejscu zorganizowałem taką ekstra wixę, zakładam agencję eventową i zajmę się zemstami celebrytów na innych celebrytach bo to nisza, którą trzeba zagospodarować. Co prawda, teraz, po roku wiem, że był to najchujowszy pomysł na świecie, bo mogłem rwać loszki na samochód warty więcej niż moje życie i być królem sprzedaży w fitnesie, a tak trafiłem na magazyn w ikei i skręcam jebane meble bo przecież nie miałem pojęcia jak prowadzić agencję eventową i po miesiącu musiałem ją zamknąć. Jednak tych pięknych wspomnień z tamtej wrześniowej niedzieli nie zamieniłbym na wszystkie samochody świata.
Szumimiwelbie

@panek Dla takich past się właśnie żyje

Zaloguj się aby komentować

Powrzucam trochę kultowych past. Chciałem wziąć na pierwszy ogień pastę o serwerowni, ale zgadnijcie co xD
Mam prawie 2 metry wysokości, więc nawet kiedy próbuję być miły nie jest dla mnie problemem zastraszyć dziecko. Na przykład, na spotkaniach rodzinnych dzieciaki często chowają się za nogi swoich matek widząc spoglądającą na nich z odległej góry groźną twarz.
Ale pomówmy o innym przypadku. Pewnego razu, już nieźle podpity byłem z kumplem w Tesco rozglądając się za gęsiwem i innymi towarami. Przechodziłem właśnie obok działu z zabawkami, gdy usłyszałem (i zobaczyłem) małego dzieciaka (na oko 5 - 7 lat) w tych luzackich nowych młodzieżowych nowoczesnych dynamicznych ubraniach świadczących o nie najlepszym guście jego rodziców. Dzieciak był nieznośny, wrzeszczał, darł się i awanturował że było go słychać 5 alejek dalej. Powiedziałem do kumpla: "Pierdne temu gówniarzowi w twarz - patrz i ucz się".
Poszedłem spokojnym krokiem w kierunku alejki obserwując scenę przyszłej zbrodni. Mały guwniak krzyczał na swoją matkę że jest debilką za to że nie chce mu kupić jakiejś jebanej figurki z współczesnym he-manem (jakby to chociaż chodziło o jakąś grę czy coś, ale ten dzieciak chciał najbardziej gówniany typ zabawki ever). Dyskusja wyglądała mniej więcej tak:
kupiłam Ci ostatnio, i zepsułeś, nie dostaniesz nowej
ZAMKNIJ SIE JA CHCEEEE TYLKO TEJ MI BRAKUJEEE
nie mam teraz pieniędzy
GŁUPIA JESTEŚ IDIOTKA JA CHCEEE
Matka miała na oko dwadzieściaparę lat, więc wpadka z bonusem bankowa.
W owym czasie byłem na diecie składającej się z chińczyka i mrożonek z pierogów ruskich. Akurat w momencie gdy się przyglądałem, poczułem znajomy pomruk w jelitach, świadczący o rychłej konieczności wysrania się. O, przygodo!
Podszedłem nieco bliżej, udając zainteresowanie zabawkami z kucykami, rozważając jednocześnie ich pedalstwo. Kto dorosły to kruwa ogląda? Dzieciak krzyczy
JEBAJ SIE, NIENAWIDZE CIE
Matka przewraca oczami i odwraca się od dzieciaka, próbując go ignorować. A ten mały skurwiel klęka i zaczyna rozpakowywać jebaną figurkę. W samą pore, guwniaku.
Ustawiam się na przeciw niego, jakieś pół metra odległości. On, cały zaaferowany rozrywaniem pudełka i tych plastikowych gówien co trzymają zabawkę nie zauważa nic. To już ten czas. Pochylam się aby sięgnąć zestaw klocków lego ze strażakami i policjantami. W tym momencie moja dupa zbliża się na jakieś 10cm od jego twarzy.
Teraz, generalnie, najlepsza taktyką jest zachować chłód, jebnąć bombę, i odejść po kilku sekundach jakby nic się nie wydarzyło. Zwykle odchodzę do alejki obok i z przyjemnością słucham reakcji dzieciaka. Ale dziś było inaczej. Nie mogłem się powstrzymać - odwróciłem się i patrzyłem na niego, upewniając się że celuję dobrze.
Jestem tak blisko że prawie na nim siedzę. Kumpel, widząc to nie może już się powstrzymać i dławiąc się wydaje dźwięki jak upośledzony mamut na hiperwentylacji, będąc przy tym głośny co najmniej jak człowiek małpa.
Dzieciak natychmiastowo podnosi głowę szukając źródła śmiechu. Teraz, jedyne co widzi to moja dupa skierowana prosto w jego stronę. Moje uczucia rozciągają się od niekontrolowanej radości do paniki, bo przecież złapałem z nim kontakt wzrokowy. Dzieciak instynktownie szuka wzrokiem matki, ale ona już dawno zdążyła wykurwić prawie na koniec alejki, odwrócona plecami do nas. Czas zastyga na moment, gdy patrzę się w jego zdziwioną, naiwną twarzyczkę.
Wstępny podmuch był potężny i hałaśliwy. Przysięgam, widziałem jak jego włosy lekko załopotały jak flaga na wietrze. Gdyby nie fakt że byłem w spodniach, zapewne mógłbym zdmuchnąć pustą puszkę po fancie. Nazwałbym to "bardzo zabawnym pierdem", kategorii co najmniej A+. Jednakże, to co nastąpiło potem było iście przerażające. Natura bąka zmieniła się nagle i niespodziewanie. Z postaci "wesoły róg rohanu" jakby znikąd ewoluował w nikczemne, syczące i podstępne wyziewy. Zdaje się, że ten mały hałaśliwy guwniak odnotował tę transfigurację wcześniej niż ja, bo wyginał rozpaczliwie swój kark próbując uciec od spersonifikowanego zła wdzierającego się w głąb jego duszy. Ze względu na jego pozycję (klęczał, trzymając kurczowo zabawkę), cały jego wysiłek był daremny - jedyne co mógł zrobić to pochylić się w przód - a to oznaczało pewną śmierć. Z jednej strony Ja, z dogodnej pozycji mogłem umknąć w każdej chwili a z drugiej strony on - biedny i unieruchomiony. Odliczałem tylko czas, w którym cała tortura się zakończy.
To wszystko trwało może 4 sekundy, ale dla tego dzieciaka była to cała wieczność. Długoterminowe uszkodzenie mózgu, które z pewnością zaszło u tego malca, tylko spotęgowało efekt.
Kiedy skończyłem moje dzieło, nastąpiła chwila brzemiennej ciszy. Dzieciak był zaszokowany i oszołomiony. Nikt nigdy się temu małemu psycholowi nie postawił w taki sposób, w jaki ja to zrobiłem. Zebrałem uczucia całego świata i wypełniłem nimi mój pierd.
Poruszyłem się jako pierwszy, odkładając zestaw klocków lego na polkę, odszedłem parę kroków i patrzyłem na niego przez kilka chwil. Jedyną rzeczą, jaką teraz mógł zrobić był rozpaczliwy płacz. Kumpel, węsząc zagrożenie, zaczął pośpiesznie umykać w kierunku wyjścia. Matka odwraca się i widzi swoje płaczące dziecko z otwartą zabawką i mnie, zajmującego się swoimi sprawami.
Podchodzi do niego i pyta co się stało, lecz dzieciak nie może mówić. Jedyne dźwięki jakie udaje mu się wydobyć z gardła to
ŁEEEEŁEEŁĘEEEEEBUEEEEŁEEE
Skupiam się jak omeg, byle tylko się nie roześmiać. Jeszcze raz odwracam się w stronę dzieciaka rzucając mu nonszalanckie spojrzenie, po czym spokojnym krokiem wychodzę z alejki. 
Dzieciak, wyczuwając że jego zamachowiec może się wymknąć bez konsekwencji, skupia się na chwile i krzyczy
ON PIERDNĄŁ NA MNIEEEEEE
Czuję, że wskazuje na mnie palcem, ale nadal udaję że nic nie wiem o całym zajściu. Już prawie wyszedłem za regał, gdy matka krzyczy 
Proszę pana.... HALO!
odwracam się zaskoczony 
Hmm kto, ja?
Tak. Czy pan właśnie PIERDNĄŁ na mojego syna?
szybko rozważając rożne opcje odpowiedzi, wybrałem rżnięcie głupa 
Co? Hmm.. w sumie to tak, tak zrobiłem.
Na mojego syna?
Cóż, zależy jak na to patrzeć... Mam namyśli, co pani rozumie przez "na pani syna"?
JAK MÓGŁ PAN TO ZROBIĆ, DLACZEGO?
W tym czasie dzieciak, już nieco otrząśnięty, zmienił wyraz twarzy na typowy szadenfrojdowy uśmiech, widząc mnie w tarapatach. Pomyślałem
PIERDOL SIĘ GÓWNIARZU, JA TU JESTEM MĘŻCZYZNA I BĘDĘ PIERDZIAŁ NA CIEBIE JEŚLI SPRAWIA MI TO PRZYJEMNOŚĆ
Skierowałem więc na niego wzrok i powiedziałem do matki 
Ponieważ cały sklep musiał słuchać jak pani dziecko zachowuje się jak małe, wkurwiające, śmierdzące gówno. Postanowiłem więc potraktować go w odpowiadający temu sposób
Matka patrzy na mnie, na dzieciaka, i na rozjebane pudełko po zabawce. Zbita z tropu mówi tylko "Idź pan stąd". To moja szansa! Odwracam się, i szybkim zdecydowanym krokiem wychodzę ze sklepu. Po drodze widzę czarne kule kamer przemysłowych, i przed moimi oczami przelatują mi wszystkie znane historie o napastowaniach seksualnych. Dopiero teraz pomyślałem, jak bardzo przejebane moglem mieć.
Kumpel, instynktownie wyczuwając zagrożenie, czeka już pod wejściem do Tesco z włączonym silnikiem. Wsiadam, i odjeżdżamy z miejsca zbrodni niezauważeni.

Zaloguj się aby komentować

Byłem na rogalowni pierwszy raz od usunięcia swojego konta i to już kolejna pasta o pedofilach z wykopu (dzisiaj widziałem u nas inną), brawo panie bialek!
Na mikroblogu od chuja mirków z logo orlenu w otoczce wykopu. Ciekawe ile osob z banami do świąt...
Afera na cztery faferki. xD
Michał Białek kończył nocną wartę w serwerowni wykopu. Za oknem zadłużonej willi poznańskie koziołki ocierały się częściami, których Białek wolałby nigdy nie mieć. Przypomniał sobie o żonie, którą widywał głównie w niedzelne poranki.
Stękanie ćwiczącego lewicę Kinera dobiegało zza rzędu wykopowych monitorów. Białek automatycznie podłożył ociekające potem dźwięki pod obraz żony osadzonej na knadze Kinera. Intuicja podpowiadała mu, że lekko otyły kolega z pracy przebiera palcami po najkrótszej części ciała oglądając zdjęcia białkowej połowicy na fejsbuku. Nie mylił się. Czuł jednak dziwaczną dumę połączoną z rozbawieniem, które przyniosła mu owa wizja.
,,Puk puk".
Pierwsza myśl - Elfik32. Kurwiszcze, które zrobiłoby wszystko za status moderatora w serwisie.
Białek poczuł się ważny. Myśl o zdradzie żony przerodziła się w pewność, że w tę sobotnią noc powstaje dziecko, na które po badaniach DNA nie musiałby wyłożyć ani grosza. Zatliła się w jego biednym umyśle żądza zemsty. Ocknąwszy się wstał i nonszalancko otworzył drzwi.
Elfik32. Czarna owca rodu Steckich stała w progu oparta o framugę ze swoim kurewskim uśmieszkiem woźnej. Baletki, krótka spódniczka i motzno zarysowany dekolt jaśniały kontrastującą z nocnym krajobrazem bielą. - wstawiona jak zwykle - pomyślał Białek.
Elfik położyła palec na ustach. Białek domyślił się, że odseparowany od świata zewnętrznego Kiner nie usłyszał pukania aktywnej wykopowiczki, która właśnie przyniosła im kanapki. Spod granicy niemieckiej.
Elfik sprawnie zzuła obuwie i figlarnie mrugając ruszyła w stronę Kinera. Białek podążał wzrokiem za opalonymi stópkami zmierzającymi w stronę McKinera, nie mogąc powstrzymać wewnętrznego rozbawienia. Za chwilę miał wyjść na jaw fakt, którego nikt z pracowników wykopu osobiście nie widział, choć był świadom jego istnienia. Fakt, który miał zburzyć spokój Kinera na zawsze.
Elfik wczołgała się pod biurko i sprawnie wyskoczyła po drugiej stonie. Kiner wybałuszył oczy i odskoczył w tył z naprężonym kutasem w ręku. - Ale...
Spojrzenia Białka i Kinera spotkały się. Kiner był zażenowany całą sytuacją, o czym świadczył wyraźny rumieniec na jego aryjskiej twarzy.
Śmiech Elfika rozniósł się po pomieszczeniu.
- Mała pała jak na administratora. - powiedziała Elfik, ledwie powstrzymując śmiech. Kiner spąsowiał bardziej. Ręce machinalnie powędrowały w stronę rozporka, gdy podchmielona Elfik rzuciła się w tę samą stronę.
- Zostaw. - powiedziała stanowczo.
Zaskoczony Kiner wypuścił pytonga z ręki. Dziesięciocentymetrowy organ bezwładnie opadł lekko kołysząc się na boki, gdy Elfik doskoczyła do sparaliżowanego grubaska niczym wygłodniała kura i stanowczym ruchem opuściła nieco za duże spodnie. Od czasu nieudanego eksperymentu z rurkami Kiner powrócił bowiem do starych nawyków, co ułatwiło wykopowiczce zadanie.
- Jesteś pijana. - wystękał, gdy Elfik chwyciła go za lekko przywiędniętą pałę i chichocząc zaczęła prowadzić w stronę Białka, który obserwował sytuację z zaciekawieniem. Programista nie protestował jednak zbyt zaciekle. Był to pierwszy raz, kiedy kobieca ręka spoczęła na jego wypustce. Było to niewątpliwie ciekawe doznanie, gdyż sam Kiner zdawał się zapomnieć o dziwnych okolicznościach, w jakich doszło do tego przełomowego momentu.
Białek nie mógł już powstrzymać rozbawienia, obserwując zesztywniałego Kinera kroczącego za dzierżącą jego orzeszek Elfikiem. Wybuchnął serdecznym śmiechem, mimowolnie puszczając krótkiego bąka o dosyć wysokiej tonacji.
Przepraszam, - rzekł Białek przez łzy - ale nie bardzo rozumiem sytuację.
Elfik puściła kinerowe przyrodzenie i kołysząc biodrami powoli podeszła do administratora o podkrążonych od pracoholizmu oczach, zalotnie kręcąc loczek wydłubany spod natapirowanej burzy blond włosów.
- Nie planowałam tego. Zawsze byłam spontaniczna. - wyszeptała prowokacyjnie, gmerając już teraz palcami w okolicy guzików różowej koszuli Białka.
Kiner zastygł jak posąg w centrum serwerowni. Nie zdawał sobie sprawy, jak komicznie wyglądał z opuszczonymi do kostek spodniami kupionymi przez mamę w second-handzie, z włosami łonowymi w nieładzie i zaczerwienioną od uścisku knagą smętnie zwisającą między otłuszczonymi udami. Poczuł ukłucie zazdrości widząc pierwszą kobietę, której pozwolił się dotknąć, z zapałem liżącą opalony tors Białka. To on powinien być na jej miejscu.
Białek zamknął oczy, czując wilgotne pociągnięcia elfikowego języka po swojej klacie. Nie była to zdrada, był to gwałt. Stąd też, domyślając się dalszego przebiegu sytuacji, nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Aby jednak im zapobiec, wyobraził sobie że jego żona jest właśnie posuwana przez murzyna. ,,Co za kurwa" - pomyślał. Czuł się całkowicie oczyszczony z zarzutów.
Elfik przeszła do lizania twarzy, by w końcu zbliżyć się do ucha Białka.
- Wiesz, do czego tasował twój kolega? - szeptnęła, po kurewsku przenosząc wzrok na jego twarz. - Do zdjęć twoich przeróbek zrobionych przez...
- Nie kończ. - przerwał jej Białek. Nie chciał by słowo codziennie odmieniane przez przypadki w miejscu jego pracy ostudziło podniecenie. Na moment jednak otrzeźwiał i odepchnął rozpaloną Stecką od siebie.
- Czego tak właściwie chcesz, hm? - zapytał, badawczo spoglądając na Elfika. Nie doczekał jednak odpowiedzi, gdyż Kiner niespodziewanie zwinnie, biorąc pod uwagę jego warunki fizyczne, chwycił drukarkę Samsunga i ogłuszył Elfika celnym uderzeniem w tył głowy. Elfik bezwładnie osunęła się na ziemie, potwierdzając swoją renomę kobiety upadłej. W sekundę
później Kiner stanął z roznegliżowanym Białkiem twarzą w twarz, oko w oko. Ich chuje równiez były całkiem blisko. Zszokowany Białek nie rozpoznawał nieśmiałego dotąd kolegi. Coś w nim zdecydowanie pękło, a w spojrzeniu programisty była niewidoczna dotąd determinacja.
- Zerżnij mnie. - wycedził Kiner. - Zerżnij mnie motzno w odbyt. - powtórzył. Powieka nawet nie drgnęła podczas wypowiadania tych słów.
Białek w swoim zaskoczeniu wydał niezidentyfikowany dźwięk, lecz Kiner natychmiast położył mu palec na ustach.
- Nikt się nie dowie. Ta kurwa Elfik i tak ci już powiedziała. Nie mam nic do stracenia. - powiedział. Nie czekając na reakcję Białka, przeszedł od słów do czynów.
Świat Białka wywrócił się do góry nogami, starał się jednak chłodno kalkulować, jak wiele nieoczekiwana przygoda gejowska mogła zmienić w imidżu samca alfa, na który tak ciężko pracował. A Kiner nie żartował. Był silniejszy od niego, co potwierdził brutalnie atakując Elfika kilkanaście sekund wcześniej. Setki podobnych myśli przelatywały mu przez głowę, gdy rudawy programista delikatnie rozchylił mu wargi, by włożyć mięciutki palec do ust i wymusić odruch ssania.
Patrząc odważnie w oczy Białka, Kiner zrobił kilka kroków w tył i zdjął t-shirt jednym pewnym ruchem. Biała delikatna skóra i puchate sutki Kinera były dziwacznie atrakcyjne, choć jeszcze kilka minut wcześniej podobna myśl nie miała szans pojawić się w umyśle Białka.
- Maciek, ty tak na serio? Oddasz mi się? - zapytał z niedowierzaniem. Kiner skinął głową i oswobodził się ze spodni, które aż do tej chwili pętały mu kostki. Odwrócił się i ułożył w pozycji tylnej, która byłaby dla większości mężczyzn upokarzająca. Ciasna dziurka programisty zachęcająco przezierała przez gąszcz delikatnych włosków, aż prosząc się o rozepchanie. Penis Białka zareagował na ten widok od razu, ciekawie wynurzając się z rozpiętych jeszcze przez Elfika spodni. - Raz się żyje - pomyślał Białek. Wyruchanie kolegi z pracy mogło się okazać bardziej męskie, niż przypuszczał. To on miał przecież być stroną dominującą.
Białek pozbył się resztek odzienia i pewnym krokiem podszedł do wypiętego Kinera. Postanowił zaatakować znienacka. Napluł na rękę i jednym ruchem wbił naprężonego kutasa w miękki odbyt programisty. Sięgnął ręką do podbrzusza, by przekonać się, że i chuj Kinera był tak nabrzmiały, jakby miał eksplodować. Dodało mu to siły i pewności siebie. Poczuł sie atrakcyjny.
Pierwsze ruchy były jeszcze dość powolne, lecz Kiner starał się przyjąć jak najwięcej pomimo słabego nawilżenia. Kolejne centymetry napiętej pały Białka znikały w czeluściach jego odbytu, a zwierzęce sapanie Kinera tylko podniecało właściciela dość dużej jak na polskie warunki kutangi. Białek złapał Kinera za biodra i przyciągnął do siebie. - Chciałeś rżnięcia? To masz. - wycedził i zaczął miarowo, całym ciężarem napierać na puszyste ciałko kolegi. - Pierdol mnie, Michał! - krzyknął resztkami sił Kiner, uginając się do samej podłogi, a odgłosy największego rżnięcia w historii firmy ocuciły omdlałego Elfika, leżącego od dwa metry dalej.
Elfik wstała i zataczając się podeszła do sapiącego Białka. - Hej, chłopakii... - z ust dziewczyny wychodził pijacki bełkot, który trudno było rozszyfrować. - mogę się przyłączyć?
- Wypierdalaj stąd! - wrzasnął Białek i odtrącił rękę Elfika, która zaczęła mierzwić jego włosy.
Elfik prychnęła i odeszła na kilka kroków. Udawała obrażoną, choć ciekawie zerkała na Białka, który bez opamiętania pierdolił Kinera jak maszyna. Sam Kiner odwrócił się w jej stronę i złośliwie wystawił język na wierzch. Wygrał tę partię.
Poszukiwania piersiówki w torebce w panterkę okazały się owocne. Elfik pociągnęła resztkę bimbru dla kurażu i postanowiła nie rezygnować z szansy zostania moderatorką swojego ulubionego serwisu. Stanęła na wysokości oczu Białka i ostentacyjnie rozpoczęła striptiz. Na pierwszy ogień poszła spódniczka. Dopiero w tym świetle znac było ślady spermy i wymiocin, które pokrywały jasny materiał. Elfik zaplątała się w bluzkę, lecz niezrażona tym faktem wciąż starała się wyglądać seksi. Będąc już w samej bieliźnie odwróciła się i wypięła prosto przed twarzą Kinera, który niewiele myśląc splunął prosto na naddarty materiał elfikowych majtek. Elfik wybuchnęła śmiechem. Po zdjęciu stanika ułożyła się na podłodze i uchyliła majtki, pokazując nieco zarośniętą cipkę o wyraźnie zarysowanych wargach. - Nudzi mi się. - powiedziała. - Długo jeszcze będziecie się pierdolić?. Białek jednak nie odpowiedział, zbyt zaaferowany stanem przedorgazmicznym, który sobie zafundował.
Największa kurewna wykopu postanowiła zabawić się sama. Sięgnęła ręką po trzonek od łopaty, która była maskotką serwisu i zaczęła nim jeździć po wargach sromowych. Śluz gęsto skapywał na podłogę, a Elfik pociągała się za sutki, wijąc się jak piskorz po tanich panelach. Trzonek wszedł w luźną jamę Elfika jak w masło. Prawdopodobnie nie czuła niczego, a choć starała się zwrócić na siebie uwagę przez jęki i udawane podniecenie, Białek i Kiner byli zajęci sobą. Spojeni w jedność dochodzili właśnie razem, o czym obwieścił światu pierwotny ryk rudego programisty. Zmęczony m__b od razu wyszedł z Kinera, racząc się widokiem ciepłego jeszcze ciasteczka z kremem. Na pożegnanie przytulił się do mięciutkiego tyłeczka kolegi, który dostarczył mu wiele satysfakcji. I - jak podpowiadała mu intuicja - miał dostarczyć jeszcze nieraz. Kutas Białka pokryty był lekko kałem, lecz Kiner sprawnie sobie z tym poradził, naprędce zlizując brązową maź z mięknącego już chuja administratora wykopu. - Byłeś zajebisty, nikt mnie jeszcze tak nie jebał. - powtarzał zmęczonym głosem Kiner. - Zdejmij skarpetki, chcę ci podziękować jeszcze bardziej.
Zdziwiony Białek zsunął białe stopki z nóg, po czym Kiner rzucił się do ssania dużego palca. Znudzona Elfik naprędce znalazła się obok niego, próbując zmieścić w ustach jeszcze więcej palców, by zyskać sobie przychylność Białka. Ten zaś był w siódmym niebie. Nie spieszyło mu się już do domu tak, jak kilka godzin wcześniej. Kiner wykorzystał rozmarzenie kolegi, by na koniec usiąść mu na twarzy i zmusić go do ssania swoich kulek. W oczach Białka pojawiły się pierwsze ślady przywiązania, co bardzo Maćka wzruszylo. Nie zepsuło tej chwili nawet faux-pas Elfika, która odepchnięta zapachem stóp Białka zwymiotowała na jego nogi. Życie w serwisie już nigdy nie miało być takie samo.
#pasta
1cd0d26f-6627-4b31-843e-41c50fa23284
7b0b1ab7-24a8-438e-a260-1fa7445f6aab
fc144858-1207-4097-8d0d-6c4e9e7ae19d
Utylizejszyn

@Rebe-Szewach jednak muszę coś przyznać. WykoPiS bardzo mnie śmieszy, a jednocześnie powoduje u mnie takie zażenowanie wykopem.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Nawet fajny ten serwis. Można zamieszczać pasty.
Michał Białek kończył nocną wartę w serwerowni wykopu. Za oknem zadłużonej willi poznańskie koziołki ocierały się częściami, których Białek wolałby nigdy nie mieć. Przypomniał sobie o żonie, którą widywał głównie w niedzelne poranki.
Stękanie ćwiczącego lewicę Kinera dobiegało zza rzędu wykopowych monitorów. Białek automatycznie podłożył ociekające potem dźwięki pod obraz żony osadzonej na knadze Kinera. Intuicja podpowiadała mu, że lekko otyły kolega z pracy przebiera palcami po najkrótszej części ciała oglądając zdjęcia białkowej połowicy na fejsbuku. Nie mylił się. Czuł jednak dziwaczną dumę połączoną z rozbawieniem, które przyniosła mu owa wizja.
,,Puk puk".
Pierwsza myśl - Elfik32. Kurwiszcze, które zrobiłoby wszystko za status moderatora w serwisie.
Białek poczuł się ważny. Myśl o zdradzie żony przerodziła się w pewność, że w tę sobotnią noc powstaje dziecko, na które po badaniach DNA nie musiałby wyłożyć ani grosza. Zatliła się w jego biednym umyśle żądza zemsty. Ocknąwszy się wstał i nonszalancko otworzył drzwi.
Elfik32. Czarna owca rodu Steckich stała w progu oparta o framugę ze swoim kurewskim uśmieszkiem woźnej. Baletki, krótka spódniczka i motzno zarysowany dekolt jaśniały kontrastującą z nocnym krajobrazem bielą. - wstawiona jak zwykle - pomyślał Białek.
Elfik położyła palec na ustach. Białek domyślił się, że odseparowany od świata zewnętrznego Kiner nie usłyszał pukania aktywnej wykopowiczki, która właśnie przyniosła im kanapki. Spod granicy niemieckiej.
Elfik sprawnie zzuła obuwie i figlarnie mrugając ruszyła w stronę Kinera. Białek podążał wzrokiem za opalonymi stópkami zmierzającymi w stronę McKinera, nie mogąc powstrzymać wewnętrznego rozbawienia. Za chwilę miał wyjść na jaw fakt, którego nikt z pracowników wykopu osobiście nie widział, choć był świadom jego istnienia. Fakt, który miał zburzyć spokój Kinera na zawsze.
Elfik wczołgała się pod biurko i sprawnie wyskoczyła po drugiej stonie. Kiner wybałuszył oczy i odskoczył w tył z naprężonym kutasem w ręku. - Ale...
Spojrzenia Białka i Kinera spotkały się. Kiner był zażenowany całą sytuacją, o czym świadczył wyraźny rumieniec na jego aryjskiej twarzy.
Śmiech Elfika rozniósł się po pomieszczeniu.
- Mała pała jak na administratora. - powiedziała Elfik, ledwie powstrzymując śmiech. Kiner spąsowiał bardziej. Ręce machinalnie powędrowały w stronę rozporka, gdy podchmielona Elfik rzuciła się w tę samą stronę.
- Zostaw. - powiedziała stanowczo.
Zaskoczony Kiner wypuścił pytonga z ręki. Dziesięciocentymetrowy organ bezwładnie opadł lekko kołysząc się na boki, gdy Elfik doskoczyła do sparaliżowanego grubaska niczym wygłodniała kura i stanowczym ruchem opuściła nieco za duże spodnie. Od czasu nieudanego eksperymentu z rurkami Kiner powrócił bowiem do starych nawyków, co ułatwiło wykopowiczce zadanie.
- Jesteś pijana. - wystękał, gdy Elfik chwyciła go za lekko przywiędniętą pałę i chichocząc zaczęła prowadzić w stronę Białka, który obserwował sytuację z zaciekawieniem. Programista nie protestował jednak zbyt zaciekle. Był to pierwszy raz, kiedy kobieca ręka spoczęła na jego wypustce. Było to niewątpliwie ciekawe doznanie, gdyż sam Kiner zdawał się zapomnieć o dziwnych okolicznościach, w jakich doszło do tego przełomowego momentu.
Białek nie mógł już powstrzymać rozbawienia, obserwując zesztywniałego Kinera kroczącego za dzierżącą jego orzeszek Elfikiem. Wybuchnął serdecznym śmiechem, mimowolnie puszczając krótkiego bąka o dosyć wysokiej tonacji.
- Przepraszam, - rzekł Białek przez łzy - ale nie bardzo rozumiem sytuację.
Elfik puściła kinerowe przyrodzenie i kołysząc biodrami powoli podeszła do administratora o podkrążonych od pracoholizmu oczach, zalotnie kręcąc loczek wydłubany spod natapirowanej burzy blond włosów.
- Nie planowałam tego. Zawsze byłam spontaniczna. - wyszeptała prowokacyjnie, gmerając już teraz palcami w okolicy guzików różowej koszuli Białka.
Kiner zastygł jak posąg w centrum serwerowni. Nie zdawał sobie sprawy, jak komicznie wyglądał z opuszczonymi do kostek spodniami kupionymi przez mamę w second-handzie, z włosami łonowymi w nieładzie i zaczerwienioną od uścisku knagą smętnie zwisającą między otłuszczonymi udami. Poczuł ukłucie zazdrości widząc pierwszą kobietę, której pozwolił się dotknąć, z zapałem liżącą opalony tors Białka. To on powinien być na jej miejscu.
Białek zamknął oczy, czując wilgotne pociągnięcia elfikowego języka po swojej klacie. Nie była to zdrada, był to gwałt. Stąd też, domyślając się dalszego przebiegu sytuacji, nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Aby jednak im zapobiec, wyobraził sobie że jego żona jest właśnie posuwana przez murzyna. ,,Co za kurwa" - pomyślał. Czuł się całkowicie oczyszczony z zarzutów.
Elfik przeszła do lizania twarzy, by w końcu zbliżyć się do ucha Białka.
- Wiesz, do czego tasował twój kolega? - szeptnęła, po kurewsku przenosząc wzrok na jego twarz. - Do zdjęć twoich przeróbek zrobionych przez...
- Nie kończ. - przerwał jej Białek. Nie chciał by słowo codziennie odmieniane przez przypadki w miejscu jego pracy ostudziło podniecenie. Na moment jednak otrzeźwiał i odepchnął rozpaloną Stecką od siebie.
- Czego tak właściwie chcesz, hm? - zapytał, badawczo spoglądając na Elfika. Nie doczekał jednak odpowiedzi, gdyż Kiner niespodziewanie zwinnie, biorąc pod uwagę jego warunki fizyczne, chwycił drukarkę Samsunga i ogłuszył Elfika celnym uderzeniem w tył głowy. Elfik bezwładnie osunęła się na ziemie, potwierdzając swoją renomę kobiety upadłej. W sekundę
później Kiner stanął z roznegliżowanym Białkiem twarzą w twarz, oko w oko. Ich chuje równiez były całkiem blisko. Zszokowany Białek nie rozpoznawał nieśmiałego dotąd kolegi. Coś w nim zdecydowanie pękło, a w spojrzeniu programisty była niewidoczna dotąd determinacja.
- Zerżnij mnie. - wycedził Kiner. - Zerżnij mnie motzno w odbyt. - powtórzył. Powieka nawet nie drgnęła podczas wypowiadania tych słów.
Białek w swoim zaskoczeniu wydał niezidentyfikowany dźwięk, lecz Kiner natychmiast położył mu palec na ustach.
- Nikt się nie dowie. Ta kurwa Elfik i tak ci już powiedziała. Nie mam nic do stracenia. - powiedział. Nie czekając na reakcję Białka, przeszedł od słów do czynów.
Świat Białka wywrócił się do góry nogami, starał się jednak chłodno kalkulować, jak wiele nieoczekiwana przygoda gejowska mogła zmienić w imidżu samca alfa, na który tak ciężko pracował. A Kiner nie żartował. Był silniejszy od niego, co potwierdził brutalnie atakując Elfika kilkanaście sekund wcześniej. Setki podobnych myśli przelatywały mu przez głowę, gdy rudawy programista delikatnie rozchylił mu wargi, by włożyć mięciutki palec do ust i wymusić odruch ssania.
Patrząc odważnie w oczy Białka, Kiner zrobił kilka kroków w tył i zdjął t-shirt jednym pewnym ruchem. Biała delikatna skóra i puchate sutki Kinera były dziwacznie atrakcyjne, choć jeszcze kilka minut wcześniej podobna myśl nie miała szans pojawić się w umyśle Białka.
- Maciek, ty tak na serio? Oddasz mi się? - zapytał z niedowierzaniem. Kiner skinął głową i oswobodził się ze spodni, które aż do tej chwili pętały mu kostki. Odwrócił się i ułożył w pozycji tylnej, która byłaby dla większości mężczyzn upokarzająca. Ciasna dziurka programisty zachęcająco przezierała przez gąszcz delikatnych włosków, aż prosząc się o rozepchanie. Penis Białka zareagował na ten widok od razu, ciekawie wynurzając się z rozpiętych jeszcze przez Elfika spodni. - Raz się żyje - pomyślał Białek. Wyruchanie kolegi z pracy mogło się okazać bardziej męskie, niż przypuszczał. To on miał przecież być stroną dominującą.
Białek pozbył się resztek odzienia i pewnym krokiem podszedł do wypiętego Kinera. Postanowił zaatakować znienacka. Napluł na rękę i jednym ruchem wbił naprężonego kutasa w miękki odbyt programisty. Sięgnął ręką do podbrzusza, by przekonać się, że i chuj Kinera był tak nabrzmiały, jakby miał eksplodować. Dodało mu to siły i pewności siebie. Poczuł sie atrakcyjny.
Pierwsze ruchy były jeszcze dość powolne, lecz Kiner starał się przyjąć jak najwięcej pomimo słabego nawilżenia. Kolejne centymetry napiętej pały Białka znikały w czeluściach jego odbytu, a zwierzęce sapanie Kinera tylko podniecało właściciela dość dużej jak na polskie warunki kutangi. Białek złapał Kinera za biodra i przyciągnął do siebie. - Chciałeś rżnięcia? To masz. - wycedził i zaczął miarowo, całym ciężarem napierać na puszyste ciałko kolegi. - Pierdol mnie, Michał! - krzyknął resztkami sił Kiner, uginając się do samej podłogi, a odgłosy największego rżnięcia w historii firmy ocuciły omdlałego Elfika, leżącego od dwa metry dalej.
Elfik wstała i zataczając się podeszła do sapiącego Białka. - Hej, chłopakii... - z ust dziewczyny wychodził pijacki bełkot, który trudno było rozszyfrować. - mogę się przyłączyć?
- Wypierdalaj stąd! - wrzasnął Białek i odtrącił rękę Elfika, która zaczęła mierzwić jego włosy.
Elfik prychnęła i odeszła na kilka kroków. Udawała obrażoną, choć ciekawie zerkała na Białka, który bez opamiętania pierdolił Kinera jak maszyna. Sam Kiner odwrócił się w jej stronę i złośliwie wystawił język na wierzch. Wygrał tę partię.
Poszukiwania piersiówki w torebce w panterkę okazały się owocne. Elfik pociągnęła resztkę bimbru dla kurażu i postanowiła nie rezygnować z szansy zostania moderatorką swojego ulubionego serwisu. Stanęła na wysokości oczu Białka i ostentacyjnie rozpoczęła striptiz. Na pierwszy ogień poszła spódniczka. Dopiero w tym świetle znac było ślady spermy i wymiocin, które pokrywały jasny materiał. Elfik zaplątała się w bluzkę, lecz niezrażona tym faktem wciąż starała się wyglądać seksi. Będąc już w samej bieliźnie odwróciła się i wypięła prosto przed twarzą Kinera, który niewiele myśląc splunął prosto na naddarty materiał elfikowych majtek. Elfik wybuchnęła śmiechem. Po zdjęciu stanika ułożyła się na podłodze i uchyliła majtki, pokazując nieco zarośniętą cipkę o wyraźnie zarysowanych wargach. - Nudzi mi się. - powiedziała. - Długo jeszcze będziecie się pierdolić?. Białek jednak nie odpowiedział, zbyt zaaferowany stanem przedorgazmicznym, który sobie zafundował.
Największa kurewna wykopu postanowiła zabawić się sama. Sięgnęła ręką po trzonek od łopaty, która była maskotką serwisu i zaczęła nim jeździć po wargach sromowych. Śluz gęsto skapywał na podłogę, a Elfik pociągała się za sutki, wijąc się jak piskorz po tanich panelach. Trzonek wszedł w luźną jamę Elfika jak w masło. Prawdopodobnie nie czuła niczego, a choć starała się zwrócić na siebie uwagę przez jęki i udawane podniecenie, Białek i Kiner byli zajęci sobą. Spojeni w jedność dochodzili właśnie razem, o czym obwieścił światu pierwotny ryk rudego programisty. Zmęczony m__b od razu wyszedł z Kinera, racząc się widokiem ciepłego jeszcze ciasteczka z kremem. Na pożegnanie przytulił się do mięciutkiego tyłeczka kolegi, który dostarczył mu wiele satysfakcji. I - jak podpowiadała mu intuicja - miał dostarczyć jeszcze nieraz. Kutas Białka pokryty był lekko kałem, lecz Kiner sprawnie sobie z tym poradził, naprędce zlizując brązową maź z mięknącego już chuja administratora wykopu. - Byłeś zajebisty, nikt mnie jeszcze tak nie jebał. - powtarzał zmęczonym głosem Kiner. - Zdejmij skarpetki, chcę ci podziękować jeszcze bardziej.
Zdziwiony Białek zsunął białe stopki z nóg, po czym Kiner rzucił się do ssania dużego palca. Znudzona Elfik naprędce znalazła się obok niego, próbując zmieścić w ustach jeszcze więcej palców, by zyskać sobie przychylność Białka. Ten zaś był w siódmym niebie. Nie spieszyło mu się już do domu tak, jak kilka godzin wcześniej. Kiner wykorzystał rozmarzenie kolegi, by na koniec usiąść mu na twarzy i zmusić go do ssania swoich kulek. W oczach Białka pojawiły się pierwsze ślady przywiązania, co bardzo Maćka wzruszylo. Nie zepsuło tej chwili nawet faux-pas Elfika, która odepchnięta zapachem stóp Białka zwymiotowała na jego nogi. Życie w serwisie już nigdy nie miało być takie samo.
Michaił Biełkov kończył ciężki dzień pracy w serwerowni znanego serwisu z dziecięcą pornografią. W ciągu ostatnich lat jego praca zmieniła się nie do poznania. Michaił nie cierpiał już biedy. Użytkoniewolnicy zasuwali na swojego wykopowego pana, generując terabajty patocontentu, które Biełkov codziennie zamieniał na tony rogali. Nie musiał robić nic. Bo i po co? Syndrom Sztokholmski i siła przyzwyczajenia trzymały użytkowników mocniej niż Superglue wymieszany z Poxipolem, Kropelką i mrozoodpornym klejem do płytek. Posty wpadały, rogale płynęły, energia krążyła, interes się kręcił jak nigdy. 
Niektóre rzeczy się jednak nie zmieniały. Serwery dalej postawione były na tych samych zwęglonych ziemniakach (ach, te pamiętne wykopki 2011!), spięte trytytkami i spinaczami. Na korkowej tablicy cały czas wisiała pożółkła karteczka z napisem: "TO DO LIST: >Naprawić tagi >napisać W***p 2.0", a w kącie, jak co dzień, spała obrzygana moderatorka. Administrator W***pu nie zwracał uwagi na cyc wystający zza sfatygowanego stanika. Wszyscy go już widzieli. Nadto ząb czasu nie był dla niej łaskawy - wyraźnie jej ulubiony krem do twarzy nie działał tak dobrze, jak myślała. 
Kinera pozbył się już dawno - nie potrzebował go. Teraz mógł (i wolał) ruchać losowych użytkowników, dzień w dzień. Był dla nich praktycznie bogiem. Ilekroć oblewał ich ciepłym moczem, tylekroć pełzali u jego stóp, spijając lemionadę z fistacha ich pana, niemalże u samego źródła. Nawet bawił go ten toksyczny związek, zwłaszcza że to on był stroną dominującą - z czego czerpał ogromną satysfakcję. Krzyknął z góry na użytkoniewolników:
- Jak tam, dupy nasmarowane? Hehe. 
- Tak, panie Biełkov, nasmarowane! 
Biedne, pozbawione godności zwierzęta. 
Wtem usłyszał pukanie do drzwi. "Nowy użytkownik", pomyślał. "Kolejna cegiełka w moim imperium". Stał przed nim łysawy facecik w eleganckim garniturze.
- Witamy na stronie W***p peel. Ściągaj spodnie i wypnij dupę, nie mam czasu na grę wstępną. Wazelina znajduje się w szafce po prawej stronie.
Facet wydawał się niewzruszony. Poprawił okulary i odrzekł:
- Sam się, kurwa, wypnij. Kupiłem ten budynek po okazyjnej cenie. Wypierdalacie. Ty i ten twój patologiczny homoharem. 
- Co?! - Biełkov przestraszył się nie na żarty. To pierwszy raz od lat, jak ktoś realnie mu się postawił.
- Chujów sto. Tutaj masz papiery. Ekipa przeprowadzkowa już czeka na dole. Pakuj pyrki, rogale i wypierdalaj. 
- Spokojnie. Spokojnie, panie...
-...Obajtek. Daniel Obajtek. 
- Panie Obajtek, królu złoty, szanowny. Możemy się dogadać? - Michaił spróbował techniki negocjacyjnej znanej mu z polskich niskobudżetowych produkcji pornograficznych. Tam to działało.
- Możemy? Może możemy, może nie możemy. Co mi dasz w zamian za zostawienie tego kurwidołka w spokoju? 
Michał uklęknął, drżącymi rękoma sięgnął do klamry spodni Obajtka. Ten zamruczał z aprobatą. Biełkov już dawno nikomu nie obciągał, ale to było dla niego jak jazda na rowerze. Niezapominalne. Ciągnął jak odkurzacz, starając się z całych sił zaspokoić swojego nowego pana. 
Po kilku minutach, opiwszy się proteinowego szejka prosto od szefa Orlenu, Biełkov opadł ciężko na podłogę. Daniel wyglądał na zadowolonego.
- Doceniam tę daninę. Słuchaj, Biełkov. Od dziś robisz to codziennie. Będę cię miał kiedy chcę i jak chcę. Ciebie i każdego z twoich niewolników. Mam was na każde skinienie. Jasne?!
- J...jasne - wyjąkał Biełkov.
- Nie, kurwa. Nic nie jest kurwa jasne. Jak powiem "połykaj" - połykasz. Jak mówię: "bierz na twarz" - bierzesz na twarz i kurwa rozsmarowujesz z lubością. Jak mówię: "wypnij się" - od razu kładziesz się w pozycji na pieska, rozumiesz? Jak powiem: "Orlen" - chwytasz się za pałę i tasujesz tak mocno, aż ci ta śmieszna fujara nie odpadnie. JASNE?
- JAK SŁOŃCE, SZEFIE. Orlen to wolność, Orlen to nadzieja. Błagam, bierz mnie, bierz moich użytkowników, codziennie złożę ofiarę całopalną ze stu zbanowanych w***pków, zrobię wszystko! Wszystko czego zażądasz! 
- Zrobisz. - Potwierdził Obajtek - No, a teraz rozchmurz się, Biełkov. Spójrz na to z lepszej strony. Twoje imperium pozostanie twoim. Rogaliki dalej będą spływać, jakaś tam władza nadal będzie w twoich rękach, a użytkownikami się nie przejmuj. Już ich przyzwyczaiłeś do tego, że są ruchani dzień w dzień, nic ich nie ruszy. 
Leżąca w rogu moderatorka puściła pawia, najebana żytnią wódką. Biełkovowi odbiło się proteinowym szejkiem. Po raz kolejny życie w serwerowni W****pu miało się zmienić na dobre.
JanuszZRivii

@sullaf Też wrzuciłem. Zobaczymy czy poleci.

SuperSzturmowiec

@sullaf ładnie się Bawi ten bialkof z obajtkiem.

SuperSzturmowiec

@JanuszZRivii oczywiste ze poleci bo dobrzy ludzie podkablują

Zaloguj się aby komentować

Ej, @Pszczelarz_ , będziesz w stanie zweryfikować prawdomówność poniższej pasty?
Przeciętna pszczoła miodna żyje 35-40 dni. Z tego 15 z nich poświęca na latanie po nektar, dużo nektaru, jeszcze więcej nektaru, lata jak pojebana za kwiatkami w te i nazad, aby pod koniec życia powiedzieć:
- gotowe. Zebrałam łyżkę miodu. Mogę umierać.
To jest trochę dziwne. Abym mógł zrobić sobie kanapkę z miodem czy posłodzić herbatkę, jakaś pszczoła musiała zapierdalać jak dzika całe swoje życie. Odrobina słodyczy dla nas - tyle wart jest życiowy dorobek każdej z nich. Ha, ha, głupie, małe stworzenia, nie?
No ale dobra - jeśli życie pszczoły jest warte jedną łyżkę miodu, to ile warte jest twoje życie?
Załóżmy optymistycznie, że zarabiasz 5500 zł miesięcznie od 23 do 80 roku życia (chciałbyś, nie? xD). 57 lat x 12 miesięcy x 5,5k daje nam oszałamiającą kwotę 3 mln 762 tys złotych.
Dużo, mało?
I dużo, i mało. Powiem tak: pojedyncza rakieta RGM-109 Tomahawk w wersji Block IV w 2012 roku kosztowała 1,01 mln dolarów (w hurcie; w detalu to wychodzi koło 1,87 mln), co przy dzisiejszym kursie daje jakieś 3,8 mln złotych. Coś koło twojego życiowego zarobku czy tam dorobku.
Całe twoje życie, cała edukacja, wzloty, upadki, depresje, chwile szczęścia, codzienna praca - wszystko to da się zmieścić w ważącej 1600 kg rakiecie precyzyjnego rażenia przeznaczonej do odpalania z wyrzutni okrętów podwodnych lub nawodnych, o zasięgu powyżej 1700 km, zdolnej osiągnąć prędkość 890 km/h, z głowicą wypełnioną 450kg materiałów wybuchowych, która pierdolnie tam, gdzie chcesz, z dokładnością do 10 metrów.
Ba, jeśli chcesz, możesz zamontować głowicę nuklearną, która według Wikipedii zapewni wybuch o sile 200 000 ton trotylu. Tu niestety ceny nie znam, jakoś się nią kurwa nie chwalą, a na Allegro nie znalazłem porównywalnych ofert. Ale pewnie musiałbyś poświęcić na to życiowy dorobek swojej żony, syna i córki, może i sąsiada. Niemniej jednak, to inwestycja warta rozważenia.
Po latach wyrzeczeń, w dniu swoich 81 urodzin, usiądziesz sobie na fotelu, dasz sygnał do odpalenia rakiety Tomahawk, spojrzysz jak moc 200kT zmiata z powierzchni Ziemi główną siedzibę ZUSu na ul. Szamockiej w Warszawie (i przy okazji jedną czwartą tego kurwidołu) albo Łódź Bałuty. Przy odrobinie szczęścia eksplozja sięgnie nawet do Zgierza, dwie pieczenie na jednym ogniu, upieczone rakietą wartą 3,8 mln złotych. Całe twoje życie zawiera się w jednej eksplozji. Patrzysz na to, ocierasz łzę wzruszenia, widząc atomowy grzyb oczyszczający powierzchnię niecałych 300 kilometrów kwadratowych. To jest twoja łyżka miodu.
Warto było.
4Sfor

Życie jest tyle warte na ile wycenia je dana jednostka. Reszta jest bez znaczenia. Ot, czysta umowność. Wystarczy zmienić punkt percepcji i całe życie, wszystkie byty na Ziemi przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Spojrzymy bowiem nań z odległości np. 956 milionów lat świetlnych - i co? Czymże jest wówczas Ziemia? Ano niczym. Kropką, punktem - o ile oczywiście dysponujemy wystarczająco dobrym sprzętem obserwacyjnym. A jeśli nie dysponujemy, to w ogóle jej nie ma. I tak z tej odległej perspektywy sobie czasem patrzę na ludzkość i... nawet mi jej nie żal

sullaf

@4Sfor ta perspektywa zrównuje pszczoły i ludzi jako równie bezwartościowe

4Sfor

@sullaf No bo tak jest, to my sami nadajemy czemuś wartość. Tak samo jak stworzyliśmy pojęcie dobra i zła. Świat sam w sobie nie jest ani dobry ani zły. To co dla kogoś jest dobre, dla innego będzie złe. Wszystko zależy od tego, z jakiej strony spojrzymy na dany temat i po części dlatego tak trudno o konsensus w wielu kwestiach

Zaloguj się aby komentować

Skoro już mowa o Messim, to przypomniało mi się, jak byłem na wycieczce w Argentynie i siedziałem u fryzjera i był tam też Messi! Siedział i ot tak czytał sobie gazetę. Ludzie się zbiegli i każdy chciał autograf, powstało zamieszanie i nagle jakieś niemowlę zaczęło płakać - matka próbowała je za wszelką cenę uspokoić, żeby nie robiło hałasu i siary przy Messim, ale ono ryczało i ryczało.
I nagle Messi wstał i do niej podszedł. Delikatnie pogłaskał dziecko i zapytał co jest nie tak. Matka powiedziała, że prawdopodobnie jest głodna czy coś. No więc Messi odłożył gazetę, wziął na ręce niemowlę, podniósł koszulkę i na środku salonu fryzjerskiego nakarmił je piersią. Nie tylko najlepszy piłkarz w historii, ale i przesympatyczny facet.
ioskarpl

Miło, że nie tylko Keanu Reeves pomaga kobietom w opiece nad ich dziećmi.

Zaloguj się aby komentować

Laska przyniosła do pracy psa. Lata, szczeka i zaczepia. Kiedy wszyscy poszli jeść, postanowiłem, że zrobię pranka. Otworzyłem okno w biurowcu i wystawiłem go na zewnątrz. Wracam i wielka panika w biurze. Mówię ej, spokojnie, to tylko prank. Piesek jest na dole i zaraz po niego zejdę. Przeciez widać, że się nigdzie nie ruszył i leży sobie na trawce. Chyba nawet sobie śpi.
Zjechalem windą 4 piętra w dół i wyszedłem tylnymi drzwiami, więc na trochę spuąciłem go z oka. Patrze w dal, a tam jacyś panowie w zielonych strojach psa w worek i dzida do busa. Masakra. Ukradli dziewczynie psa. Wracam w tej chwili na górę i myslę, gdzie zgłosić zaginięcie i jak jej to powiedzieć. Przecież to nie moja wina. Złodziejski kraj.
Ale akcja była wczoraj w McDonald's. Normalnie tam nie jem bo to syf ale podjechalem sobie na kawke z trasy. Wchodze do srodka i kupuje a facet obok mnie zamawia Kanapkę Drwala. No i zagajam do niego, mówię że drogo teraz. On burknał że trochę. Ja mowie, że nie troche tylko 40% procent w porownaniu do zeszłego roku a on przytakuje. No to ja dalej tlumacze mu, że niech popatrzy sobie jak wyglada na obrazku a jak to co dostaje. On cos przytaknał i mowi, że mu smakuje. Ja już na maksa zgrzany, mówię to syf i z paści robiony. Koleś mówi ze wie, i odbiera zamowienie. Wkurwiony wyrywam mu tą kanapke a raczej próbuję bo gosć sie ze mną szarpie. Pytam sie go czy nie rozumie co do niego mówię. Że McDonald to korporacja co go dyma na kasę. Wkurwiony krzyczę na cały glos, że gość zamowił Drwala. Podbiega do mnie jeszcze jakiś facet z kobitą i dwójka dzieci, wszyscy próbujemy ją wyrwać ale on juz wpakował ją sobie do mordy. Ja krzyczę, że tego nie da się jesc, zeby chociaż udawał l, że mu nie smakuje. Jakiś gość wyrywa mu z gardła jeszcze kawałek bułki i wyrzuca do kosza, mnie się jeszcze salaty kawalek udało mu wyjąć zanim polknał, jebany nie odpuszcza. Wpada ochrona, rzucają nas na glebę i kują. Krzyczę jeszcze ze dał sie wydymać systemowi i jest frajerem bez honoru. On tylko usmiecha sie, wyciąga z kosza resztkę bułki i dojada. Na moich oczach. Mowi mi, ze za tydzień tez tu wroci i zamowi to samo. Jak mnie wypuszczą, to będę tu na niego czekał. Ja pier... ludzie ogarnijcie sie troche i włączcie myślenie.
mejwen

@znany_i_lubiany w miejscach gdzie menele nagabują to jest ochrona

znany_i_lubiany

@mejwen na dworcu PKP we Wrocławiu niestety nie było jeszcze parę lat temu, i tak do mnie się dopierdalało paru lokalnych tubylców bo pytałem się czy datki o które proszą to na paliwo rakietowe. ¯_(ツ)_/¯

Zaloguj się aby komentować

właśnie bylem na basenie
jako ze semi grubas here pracujący z domu i piwkujacy cale weekendy i czasem w tygodniu to forma poniżej zera
poszedłem sobie najpierw na olimpijski, przepłynąłem w spokojnym tempie 6 basenów
potem stwierdziłem, ze zjadę sobie ze zjeżdżalni dla relaxu
zjeżdżalnia jest po schodach tak jakby na drugie piętro
jak wszedłem na gore to zrobiło mi się słabo, aż musiałem uklęknąć po czym się zrzygałem xD
ze 2 minuty postałem na czworaka, dzieciarnia gniła jak pojebana ze mnie, jacyś starsi patrzyli sie jak na okaz w zoo, potem przyleciał ratownik, zapytał czy się dobrze czuje, powiedziałem ze już lepiej to kazał mi wypierdalać z basenu
nigdy więcej

Zaloguj się aby komentować

Nie ma takiego dowodu, powtarzam jeszcze raz! Jest nagroda pół miliona rogali dla człowieka, który wskaże cień dowodu, że Michał Białek wiedział o porannych nalotach Rumuna na Wykopie. Po prostu nie wiedział! Proszę sobie wyobrazić... znaczy... wiedział albo nie wiedział. Ja nie wiem czy wiedział, ale istnieje ogromna możliwość, że nie wiedział. Jest nawet taka wypowiedź Elfika, która zrobiła tą słynną sesję w zbożu, co wyciekły fotki. Ona powiedziała, taka zmęczona, powiedziała do moderacji: „Zrobiłam coś strasznego, ale imię Biauka pozostanie nieskalane”; z czego można by wnioskować, że ona po prostu nie raczyła Biauka poinformować.
Utylizejszyn

@Quake Rumun to alter ego Białka

NiosePrawde

Może nie wiedział o nalotach rumuna ale wiedział o materiałach pedofilskich stając się ich dystrybutorem

Zaloguj się aby komentować

Nie rozumiem dorosłych ludzi, którzy palą. Wszystko to zaczyna się za gówniaka, bo ktoś miał za słabą silną wolę kiedy np. w gimnazjum Krzysiek przyniósł fajki rodziców i w kiblu częstował kolegów. „Hehe, co, jesteś pipa? Weź spróbuj.” I taki frajer spróbował, potem palił coraz częściej i częściej, a 20 lat później okazuje się, że na ten śmierdzący syf wydaje miesięcznie 500 złotych. Głowa mała. I to po co – żeby od niego śmierdziało, i niszczył sobie płuca i ogólnie zdrowie?
Jak to jest, że w XXI wieku ludzie nadal palą, i że nadal inicjowane jest ono w ten sam sposób? Bo chyba nie ma osoby, która w wieku powiedzmy 20 lat myśli sobie „Hmmm, w sumie nigdy nie paliłem. Może powinienem zacząć wydawać pieniądze na to, żeby mi było czuć z ryja jakby mi tam ktoś nasrał?” Dokładnie, nasrał. To jest tak głupie, że równie racjonalne byłoby gdyby ludzie zaczęli srać w gacie dla przyjemności i wchodziłoby im to w nałóg. „Karol, chodź do kibla, Darek zajumał dziadkowi paczkę Cottonworldów, będziemy srali w gacie, tylko nie mów facetce.”
„Hehe, Karol, a ty w ogóle wiesz jak to się robi?” Doświadczeni koledzy sracze z uśmiechem spojrzeli się na kolegę, który nieśmiało wyjął z paczki parę slipów. Wziął głęboki wdech i popuścił. Powitała to salwa śmiechu. Błąd początkującego. Każdy z obecnych to zrobił ale i tak bawi gdy widzą jak ktoś nie ma jeszcze wprawy w obsrywaniu się, i puści bąka. Od tej pory Karol należał do ekipy. Codziennie na przerwie wychodzili za szkołę, żeby zesrać się w gacie, po czym wkładali sobie w dupy gumy i tic taki, żeby nauczyciele nie wyczuli. Coraz więcej pieniędzy szło na slipy, bo weszło to w nałóg i na studiach obsrywali się już nawet i cztery razy dziennie. Niektórzy przystopowali, inni kupowali tanie majtki z Biedronki. Bardziej zdesperowani kupowali na rynku wątpliwej jakości majtki z przemytu, bądź tkaninę na metry i szyli sobie sami.
Normalny człowiek idzie na imprezę, ale nie może się bawić bo czuje gówno. Banda patusów zamiast kulturalnie wyjść obsrać się na balkon, bezceremonialnie rozpakowała 6-pak slipków przy stoliku i zaczęła srać tak, że ledwo można oddychać. Po imprezie wracasz do domu i całe włosy i ubranie śmierdzą gównem. Potem słyszy się, że ktoś obiecuje w nowym roku rzucić obsrywanie gaci, ale już po kilku dniach do tego wraca, bo nałóg jest zbyt silny. A wystarczyło powiedzieć Darkowi „nie” – tak byś miał i pieniądze, i zdrowie i czyste majtki.

Zaloguj się aby komentować

Wujek miał rozmowę o pracę w innym mieście i musiał dojechać pociągiem. Może to nerwy, może zjadł coś niestrawnego ale pociekło mu po nogach już na dworcu. Nie miał czasu żeby wrócić do domu i się przebrać bo pociąg wjeżdżał już na peron, za chwile miał odjechać. W tamtych odległych czasach na dworcu siedzieli jeszcze wszelkiej maści handlarze, głównie Koreańczycy i Ruscy. Wuj wiele nie myśląc dopadł pierwszego z brzegu handlarza, patrzy tylko, że rozmiar się zgadza, prędko płaci i prędko prędko do pociągu. Zdążył. Jedzie. Spodnie cuchną mu coraz bardziej. No nic, wskakuje do toalety, spodnie sruuu przez okno. Odpakowuje nowe, patrzy, patrzy..
a to kurtka

Zaloguj się aby komentować

Ja pierdolę, moja matka zarządziła wczoraj intensywne świąteczne porządki, od rana zapierdalałem z mopem po kwadracie a po obiedzie oddelegowała mnie do trzepania jebanego dywanu. No to zwinąłem gnoja i niosę na trzepak za blokiem a tam jakieś zamieszanie, kurwa zbiegowisko, gapie, proboszcz, dzieci w strojach ludowych, chleb i sól, trzepak odgrodzony barierkami i nawet telewizja regionalna z kamerą stoi. Ale chuj idę twardo jak po swoje, przeciskam się przez tłum i chcę przez barierkę skakać a tu mnie dzielnicowy Jakubczyk ciągnie z powrotem no to pytam, kurwa co jest? A on, panie Marcinie, musi pan z tym dywanem zaczekać trochę bo tu teraz będzie uroczystość. Ja pytam, jak to do chuja, na trzepaku? Ano tak, na trzepaku w rzeczy samej. No ale to pan powie chociaż co się dzieje, że nie można trzepać. A ten mi mówi, że będą na trzepaku u nas wieszać Adolfa Eichmanna. To pytam jak kurwa, znowu? No tak, znowu, nie zaszkodzi, chyba, że ja może mam coś przeciwko to żebym może powiedział od razu. To się zaczynam tłumaczyć, że nie no panie dzielnicowy ja to sprawiedliwość dziejową w pełni popieram i niech wisi skurwysyn ile wlezie ale kiedy dywan będę mógł wytrzepać. Dzielnicowy mi mówi, że jak go o 22 ściągną.
To mnie już zupełnie chuj strzelił bo akurat się cisza nocna zaczyna i jak ledwo trzepaczką pierdolnę to zaraz Maliszewska na mnie straż miejską naśle, więc żeby mi chociaż dzielnicowy dał list żelazny, że mogę po ciszy nocnej dzisiaj trzepać ze względu na egzekucję. Ale on twardo, że on upoważnienia nie ma do takich dokumentów i że to by musiał sam minister wypisać więc odpada, ale on na moim miejscu to by normalnie poszedł do piwnicy, przez rurę ciepłowniczą dywan przerzucił i tak wytrzepał.
No nie powiem kurwa żeby mnie to jakoś bardzo urządzało bo zawsze jednak lepiej na świeżym powietrzu bo kurz i roztocza fruwają no ale chuj, jak nie ma wyjścia to idę do piwnicy. Złażę kurwa z tym dywanem po schodach już cały umordowany od noszenia, drzwi od piwnicy otwieram a tam kurwa stoi pluton egzekucyjny i mi mówią, że do jutra piwnica nieczynna bo będą rozstrzeliwać Nicolae Ceausescu. Ja pierdolę, jak się wkurwiłem.
kamyk1984

A pluton dla putina gdzie spotkałeś?

Zaloguj się aby komentować

O tym, jak zakończył się mój pierwszy poważny związek przez chorą akcję.
Byłem studentem i od jakiegoś czasu tworzyłem związek z dość fajną różową. Relacja była na tyle udana, że z uwagi na chęć większej bliskości i oszczędność zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Pierwsze dni sielanka, choć z czasem pojawiały się jaikeś zgrzyty. Nie mniej jednak - laseczka była naprawdę mega zaangażowana w ten związek. Wynajmowaliśmy wtedy bardzo małą kawalerkę, w której w razie zaproszenia kogoś do mieszkania intymności raczej nie było. Salon z aneksem, łazienka przy samym salonie, w sumie wszystko razem, praktycznie brak korytarza.
Któregoś dnia różowa zdecydowała się zaprosić rodziców do domu. To miał być ten dzień, w którym poznam ojca i matkę swojej wybranki. Wszystko odgórnie zaplanowane, przyjechać mieli na 16 razem z różową, która dzień wcześniej pojechała do domu rodzinnego pomóc przy jakichś obowiązkach. Około godziny 14 poszedłem na ciężkie posiedzenie na tronie, które okazało się być istną bitwą stalingradzką dla mojego organizmu. Po jakichś 40 minutach ciężkiej wymiany ciosów zorientowałem się, że zabrakło papieru toaletowego. Nie ma nigdzie. Nawet chusteczek.
Zestresowany poderwałem się z kibla z obsmarowaną dupą i zacząłem nerwowo szukać po mieszkaniu jakiejś alternatywy. Jedyną rzeczą, na którą trafiłem, był chleb niekrojony. Wiecie, taki co poleży jeden dzień i nieco zmięknie. Nie zastanawiając się ani chwili, odkroiłem kilka kromek chleba i wróciłem na posiedzenie. Czułem obrzydzenie do samego siebie na myśl o tym, co zrobię, ale po chwili pozytywnie się zdziwiłem. Kromeczki były mięciutkie, ich kształt idealnie dopasowany do czyszczenia całej okolicy..no wiadomo. Czułem błogi raj, kiedy pszenica z żytem otulały moje pośladki.
Szykowałem się do wyjścia z toalety, a w mojej ręce zostało jeszcze trochę chleba. Wtedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Szybko zerkam na zegarek - 15.00, co jest? Usłyszałem tylko "JESTEŚMY SZYBCIEJ..." a chwilę po tym męski, potężny głos niedoszłego teścia "CHRYSTE PANIE, CO TO ZA POTWORNY SMRÓD?", a sekundy po tym kaszel swojej niedoszłej teściowej i kolejną porcję komentarzy. Kiedy nacisnąłem spłuczkę, nastała cisza. Moja dziewczyna szarpnęła za klamkę i ukazałem się wszystkim stojąc z chlebem w ręku. Zaczęli się burzyć, bo zapewne pomyśleli, że zakąszam przy sraniu. Zacząłem się tłumaczyć, że to nie tak, po prostu zabrakło papieru toaletowego...i to był zły pomysł. Ojciec mojej eks wypalił tylko : "chłopcze, ty jesteś popierdolony". Stałem jak zamurowany i w tym samym momencie poziom wody w muszli klozetowej drastycznie się podniósł. Niestety, sracz nie przyjął sporej porcji pieczywa. Woda wylała wraz z całą zawartością odchodów i napłynęła wszystkim pod nogi. Dziewczyna z matką dosłownie wybiegły z mieszkania, a teść strzelił mi jeszcze siarczystą lepę na pysk i powiedział, żebym nie zbliżał się do jego córki.
I nie zbliżyłem się. Laska zerwała całkowicie kontakt, a wina za awarię sracza spadła na mnie. Najgorzej było tłumaczyć się właścicielowi z tego, w jaki sposób chleb znalazł się w klozecie. Od tej pory zawsze noszę w spodniach awaryjnie paczkę chusteczek.

Zaloguj się aby komentować

Przez shitposta na rogalu pe el przypomniała mi się pasta
Najbardziej wkurwiająca rzecz na świecie. Wbijasz na jakaś imprezę, stoi gitara. Paru z Twoich znajomych wie że grasz. Idzie trochę alkoholu, więc jakiś Sebek z twojej ekipy mówi, żebyś coś zagrał. Oczywiście, Karynką się świecą już oczy, bo myślą że im zagrasz jakiegoś Eda Sheerana albo Beyonce XDD Cały pokój już skanduje Twoje imię, chcąc żebyś coś zagrał.
Patrzysz na tą gitarę, stoi taki typowy Cort czy Squier dla Janusza metalu fana Slipgniota i Guns 'N Roses. Do tego wzmacniacz 15W jakieś tranzystorowe gówno. Kurwa jak to wgl może w jakiś sposób brzmieć, przecież będzie słychać tylko pierdzenie. Masz jeszcze bekę bo właściciel gitary kupił sobie do tego wzmacniacza Metalzona XDD (efekt gitarowy).
Siadasz do tej gitary, wszyscy się niecierpliwią i tracą zainteresowanie, bo przecież musisz nastroić to gunwowiosło i ustawić odpowiednie brzmienie na tym pierdzącym wzmacniaczu co zabiera Ci jakieś 10-15 min.
Dobra ustawione, brzmi jak pierwszy prototyp turbiny w BMW, ale grunt że dźwięki czysto wchodzą.
Siadasz i napierdalasz riffy metalowe, techniczne Necrophagista, przechodzisz do jakiegoś blacku żeby Karyny się trochę przestraszyły. Wchodzisz do thrashu, ponapierdalać sobie trochę Slayera do beki. Po czym dajesz solo. Używasz jakiś dziwnych skal, pokazujesz jakieś co raz to nowe techniki. Robisz tapping, tremolo picking, sweepy, shreedujesz, że mało co palce Ci nie pierdolną. Kończysz i patrzysz, że wszyscy gadają i mają Cię w dupie. Stracili zainteresowanie gdzieś przy strojeniu gitary.
Odkładasz wiosło na miejsce. Nagle taki Mariusz, król życia, typowy brudas i pancur bierze gitarę. Zaczyna grać Whisky.
Wszyscy zaczynają śpiewać. Loszki gapią się na niego i oblizują. Dodaje jeszcze jakiś riff z AC/DC.
"KURWA MARIUSZ ALE TY GRASZ ZAJEBISCIE", "NAUCZ MNIE", "JEZU ALE TY MASZ TALENT CHŁOPIE".
Niggauke

@zjadacz_cebuli przykre, bo prawdziwe

SzubiDubiDU

@zjadacz_cebuli tam nie był ciągu dalszego, że OP wychodzi wkurwiony na balkon i jakaś karyna za nim i mówi mu aby się nie przejmował i kiedyś też będzie umiał grać jak mariusz?

zjadacz_cebuli

@SzubiDubiDU ty, faktycznie, zapomniałem o tym

Zaloguj się aby komentować

Ja chce juz zime, mam dosyc tej jesieni i wpychajacych mi sie pajonkow do domu, nie ma dnia zebym jakiegos nie znalazla, a raczej on mnie, nie moge czuc sie bezpiecznie we wlasnych 4 scianach, jeszcze zeby weszly i gdzies sie zaszyly to luz, ale nie, one na mnie polujo. Wielkie mendy czarne wlochate katniki. Leze na lozku i mi biegaja po telefonie i scianie, chce zlapac myszke a lapie pajaka, chce spuscic wode w kiblu a tam pajonk, kapie sie z pajonkiem, gotuje z pajonkiem, juz nawet gadam do nich, pies sie wkurwia bo go budza, biega za nimi i widze ta nienawisc i satysfakcje w oczach jak je wykancza, przemieli przemieli i wypluje, a potem siada przy tym truchle i patrzy czy nie ozyje, spragniona dalszej zabawy, a ja chodze i sprzatam te trupy. Codziennie nowe pajenczyny, ale jak patrze to bez domownikow, kitraja sie zasrance, bo wiedza, ze je wygonie na to zimno. Mam wrazenie, ze tylko czekaja pod oknem jak na promocje w lidlu. Raz jednego rozwalilam na scianie, troche odruch a troche zemsta, nie minelo 10 sekund a przybiegl nastepny po resztki pobratymca. Nawet nie zajrze na strych, cos mi sie wydaje, ze tam niezle orgietki odchodza. Nosz kurde, nosz nie.
aberotryfnofobia

@Nebthtet Nie przejmuj się, to tylko pasta. uwielbiam pajączki

aberotryfnofobia

@Frasad nie. Nigdy nie wyjdę, aż do śmierci

Frasad

@aberotryfnofobia Wyjdziesz, poznasz szarego spierdonka dla anonki i będziesz musiała.

Zaloguj się aby komentować

Lubieplackijohnny kończył nocną wartę w serwerowni Hejto. Za oknami zadłużonej piwnicy niewiele było widać, głównie przez to, że były zabite dechami. Ziemniaki, na których postawiono serwery, połączone były serią kabelków, a ich skwierczenie komponowało się z piskiem biegających tu i ówdzie szczurów i tuptaniem karaluszków.
Całą noc wymieniał zwęglone pyrki na nowe, świeże ziemniaki. Z rozpaczą patrzył na coraz chudszy worek. Zdawał sobie sprawę z tego, że albo Hejto będzie jako-tako działać, albo zje jakąś namiastkę kolacji. Spróbował gryza zwęglonego ziemniaka, ale od razu go wypluł.
- przynajmniej będzie na opał - pomyślał, rzucając bryłkę na skromny stosik węgla kamiennego, wydobytego po godzinach z biedaszybu.
Serwer albo żołądek. Z bólem serca (i paru innych narządów) podłączył ostatnie ziemniaki do misternego systemu i sprawdził czy w pułapki na szczury nie złapało się jakieś mięsko.
Admin Johnny przeglądał na monitorze statystyki serwisu. Z dumą stwierdził, że jego Hejto nadal wyprzedza Albiclę (przegrywając jedynie w kontach papieży na metr kwadratowy) i jeśli utrzyma obecne tempo wzrostu, to w 2094 roku powinno mieć tylu użytkowników, co pewien znany portal z dziecięcą pornografią.
Wtem rozległo się pukanie. "Komornik, wierzyciele?" zastanawiał się, nie mając najmniejszej ochoty sięgać do rygla. Pukający stracił jednak cierpliwość i jednym silnym kopnięciem wyłamał drzwi z zawiasów. Rygle i zamki okazały się wytrzymałe niczym zabezpieczenia wykopu. Przybysz wszedł niczym Rumun Ricardo - jak do siebie.
Przed Johnnymlubieplacki stała teraz dwumetrowa gąbka w kanciastych portkach.
- Siemaneczko! Aryo jestem. Byłem w serwerowni parę pięter wyżej, ale tam jakieś dziwne odgłosy, stękania, krzyki "BIERZESZ MNIE KINER!", wódką jedzie na cały korytarz, narzygane pod drzwiami, to wpadłem tutaj, bo patologii nie znoszę. Dzień doberek, ja z contentem przyszedłem!
Zaraz za gąbką podążały kolejne postacie. Jedna wpadła z teleskopem, druga z klockami lego, jeszcze inna przyniosła parę worków jabłek. Znany pomolog przyglądał się chwilę serwerowni, po czym wręczyła Johnemu kilka owoców:
- Proszę. To odmiana wyhodowana jeszcze za czasów Fryderyka Wilhelma. Średnio soczyste, mocno miąższyste, będą doskonałym dodatkiem do ziemniaczanych serwerów!
Johnny podziękował ślicznie, podłączając do misternego systemu nowe jabłka, ukradkiem włączając jednak część z nich do świątyni swego ciała.
Mały tłumek w piwnicy zaczął coraz bardziej gęstnieć. Johnny przekrzykiwał się przez zebraną wiarę:
- Ale co to, skąd tu nagle tylu ludzi, co jest...?
Ktoś odpowiedział:
- Mi i kolegom kazali wypierdalać z imprezy parę pięter wyżej, bo podobał nam się striptiz jaki urządził taki brazylijski przystojniak. Serio, nie jestem gejem, ale jemu bym dał. Gospodarz imprezy powiedział, że tak nie może być, ochrona nas wyrzuciła, no to jesteśmy!
- A ten striptizer? - spytał z nadzieją w głosie Johnny
- Został. Wyszedł i wszedł z powrotem przez taki lufcik. Nigdy go nie wywalą.
- No dobra, a pozostali?
- A my tu za tą gąbką przyszliśmy, ona mądrze gada.
- No i brzydzimy się patologią.
Johnny z niedowierzaniem oglądał skromną imprezę, która rozpoczęła się w jego piwnicy. Wygląda na to, że i on, i jego dzieło życia jeszcze będą mieli okazję trochę pożyć, kto wie - może i pogonić kota hałaśliwym, patologicznym sąsiadom z wyższych pięter?
Życie w serwerowni od tej nocy nie miało wyglądać już tak samo.
Takebushi

@Korisho spadło. Masz już bana?

Korisho

@Takebushi bana nie dostałem ale usunęli bez podania przyczyny xd

Zaloguj się aby komentować

Okropna niesprawiedliwość mnie dzisiaj spotkała. Byłem w supermarkecie kupić sobie coś na kolację. 10 minut do zamknięcia, więc tylko jedna kasa czynna. Już tylko jeden facet przede mną, więc zaraz pik-pik-pik-pik i do domu jeść. Nagle wpada wyraźnie rozgorączkowany typ i podchodzi prosto do kasy od przodu sklepu (czyli tam, gdzie się normalnie od kasy odchodzi) i wyskakuje do kasjera
PAMIĘTA MNIE PAN?
 NIE
 PAN SIĘ PRZYJRZY
 NIE
 DOBRZE SIĘ PAN PRZYJRZY! JA TU DZISIAJ BYŁEM, TAK PO 13:00, FLACZKI KUPOWAŁEM
 TU SIĘ MILIONY POLAKÓW CODZIENNIE PRZEZ TĘ KASĘ PRZEWIJAJĄ. JAK JA MAM WSZYSTKICH PAMIĘTAĆ?
 NIE UDAWAJ PAN TERAZ GŁUPIEGO TYLKO PATRZ 
I wyciąga z reklamówki słoik z flakami, tak do połowy zjedzony. 
NO I PO CO MI TO?
 NO POWĄCHA PAN! ZEPSUTE!
Otwiera ten słoik, zajebało trupem na pół sklepu, ale nie wiem, czy to kwestia upływu terminu przydatności do spożycia, czy te flaczki tak pachną fabrycznie.
JAK TAKIE ZEPSUTE, TO PO COŚ PAN POŁOWĘ ZEŻARŁ?
 NIC NIE ZJADŁEM, MI JESZCZE ŻYCIE MIŁE! W GARNKU MAM, BO PRZELAŁEM ŻEBY PODGRZAĆ I WTEDY POCZUŁEM
 A SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ, ŻE PAN NIE ZJADŁEŚ, A TERAZ REKLAMUJESZ?
 SPOKOJNIE SPOKOJNIE, ŻONA JUŻ TU ZA MNĄ IDZIE, TYLKO POWOLI, BO GORĄCE, ŻEBY SIĘ NIE OBLAĆ 
Myślę sobie, nie no kurwa, aż czegoś takiego to chyba nie będzie xD 
Po chwili się okazało, że jednak będzie, bo do sklepu włazi kobieta trzymająca przez ściereczkę kuchenną garnek z flakami – rzeczywiście gorącymi, bo aż para leciała. Podchodzi do tej naszej kasy, kładzie garnek, wyciąga z niego taką drewnianą łyżkę i ją podsuwa kasjerowi pod nos.
NO SAM PAN SPRÓBUJ I POWIEDZ: ZEPSUTE CZY NIE?
Teraz już tym flaczkami zaczęło klepać w całym sklepie tak, aż facet co przede mną stał, a miał pulpety tej samej firmy, to je wziął i dyskretnie odłożył na tę półeczkę, gdzie są gumy do żucia, kondony i baterie alkaliczne w rozmiarach małe paluszki i duże paluszki.
Kasjer mówi, że on nie jest jakimś degustatorem jak Gessler, tylko trzeba normalnie datę ważności sprawdzić umieszczoną na opakowaniu. Chciał temu typowi zabrać słoik żeby zobaczyć, ale on chyba nie zczaił, bo go zapomniał puścić i w efekcie jeden ciągnął w jedną, a drugi w drugą i słoik się wyślizgnął i potłukł. 
Właściciel flaczków się rozjuszył i krzyczy, że to jest zacieranie dowodów zbrodni, kryminał po prostu, i teraz on się będzie sądził i prywatnie z nim o zniszczenie połowy słoika flaków i cywilnie ze sklepem o oszustwo na przeterminowanym produkcie. No jednym słowem, żeby mu dwa razy płacili.
Wtedy się niespodziewanie włącza ten klient co stał przede mną i odłożył pulpety, i mówi do kasjera, żeby się nie dał zaszczuć, że on jest z rodziny prawniczej, bo ma wujka komornika i się zna na prawie, i ogólnie już od starożytnego Rzymu jest taki przepis, że nie można karać dwa razy za to samo. A Polska jest demokratycznym państwem prawa i chuj.
Gość od flaczków już był wkurwiony i widocznie coś źle zrozumiał, bo mówi do tego kuzyna komornika, że jak ty się bydlaku to mojej żony odzywasz? A ten mówi, że dobrze słyszał, że chuj. No to flaczkarz już do niego leci z łapami, już ma być awantura, a tu nagle kasjer wstaje, ściąga czapkę, mówi, że on to pierdoli, że on już dłużej w tej robocie nie może, że on odchodzi. Jebnął czapkę we flaki na podłodze aż plasnęło, popłakał się i wychodzi ze sklepu.
Żona – ta, co garnek przyniosła – mówi do tego swojego męża
WIDZISZ MARIAN CO ZNOWU NAROBIŁEŚ? LEĆ SIĘ Z PANEM PRZEPROŚ!
I widać było, że się wszystkim zamieszanym zrobiło głupio, nerwy opadły momentalnie, a Marian poszedł za sprzedawcą i mu mówi, że w gruncie rzeczy to się nic nie stało, to tylko jakieś tam głupie flaki za 10 złotych i jakoś się na pewno dogadają. Sprzedawca otarły łzy i pyta TAK?
To Marian mu mówi, że tak, że jasne. To się jeszcze włączył ten gość z rodziny prawniczej i powiedział, że on służy pomocą jako mediator i w tradycji prawnej istnieje coś takiego jak sądy pokoju, a żona Mariana mówi, że to jest bardzo piękne i wzruszające określenie i jeżeli mają w sklepie jakiś czajnik to może ona by herbaty zaparzyła i by sobie wszyscy na spokojnie porozmawiali, a mogliby i flaków zjeść, bo w gruncie rzeczy to nie są takie złe. No i poszli wszyscy z tym garnkiem na zaplecze do pokoju socjalnego, pełniącego chwilowo funkcję pokoju sądowego, a właściwie sądu pokoju.
Ja czekam jak głupi przy tej kasie, że może się jakoś szybko pogodzą, albo jakiś sprzedawca przyjdzie na zamianę, bo inaczej to mi do jedzenia pozostają tylko czipsy ze sklepu monopolowego 24h. Niestety zamiast kasjera przyszedł gdzieś z tyłu sklepu ochroniarz. Popatrzył na mnie, na te rozjebane po całej podłodze flaczki i powiedział, że po pierwsze to od 5 minut już jest zamknięte, a po drugie, to kto niby moim zdaniem będzie po mnie ten burdel sprzątał.
46d83859-7a98-4e67-9d50-0e2640f9b2d9
Takebushi

To jest tak głupie, że aż zasługuje na pioruna xD

MESSIAH

Mogles inaczej skonczyc opowesc ze np zostawili garnek z flaczkami i poszli a Ty go wziales bo byles glodny i jako dowod w sprawie masz zdjecie jak go podgrzewasz.

S__C

@jot90 gdzie tu się daje 10 piorunów, bo nowy jestem? Haha dobre

Zaloguj się aby komentować