#koronagorpolski

2
44
Siema,
Dzisiaj w #piechurwedruje o wyprawie, która niestety dużo mnie kosztowała. Zapraszam do czytania i zachęcam do obserwowania tagu
---------
Szczyty: Halicz, Tarnica (Bieszczady)
Data: 2 września 2022 (piątek)
Staty: 21.5km, 6h30, 885m przewyższeń

Z okazji czwartej rocznicy ślubu chcieliśmy spędzić z żoną trochę czasu solo - niestety, z wiecznie chorującą Myszą było to praktycznie niemożliwe. W końcu jednak planety ułożyły się w sprzyjający sposób, a moja złota i kochana mama zaproponowała, że weźmie młodą pod swoje skrzydła na dwie noce. Oczywiście skorzystaliśmy z tej niepowtarzalnej oferty.

W ciągu kilku godzin zaplanowaliśmy i zorganizowaliśmy wyjazd, który miał się odbyć się za kilka dni. W przeddzień nocowaliśmy u rodziców, aby następnie z samego rana wyruszyć w trasę, która miała trwać kilka godzin. Naszym celem były Bieszczady, gdzie planowaliśmy zdobyć jeden ze szczytów należących do #koronagorpolski , czyli Tarnicę.

Po długiej jeździe dojechaliśmy do miejscowości Wołosate, gdzie na dużym płatnym parkingu zostawiliśmy samochód. Następnie rozpoczęliśmy wędrówkę czerwonym szlakiem w stronę przełęczy Bukowskiej. Niebo było pochmurne, trochę wiało, ale bez tragedii.

Przez jakieś 2 kilometry szło się asfaltem, później utwardzona droga prowadziła już przez las, a obok szumiała płynąca Wołosatka. Żona nie miała coś humoru na chodzenie, trochę sapała i w pewnym momencie prawie mieliśmy wracać na parking, ale ostatecznie spięła się w sobie. Trasa nie była wymagająca, a nawet powiedziałbym, że raczej nudna.

Po 6 kilometrach, od kiedy zeszliśmy z asfaltu, dotarliśmy do przełęczy Bukowskiej, gdzie w altance zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek. Nie mogłem wtedy przestać zastanawiać się, co ludzie właściwie widzą w Bieszczadach, bo na mnie nie zrobiły do tamtej pory większego wrażenia - ot góry jak góry, trasa taka sobie. Ubraliśmy kurtki i skierowaliśmy się w stronę najbliższego szczytu, którym był Rozsypaniec.

Zaczęliśmy wychodzić z lasu i powoli znajdowaliśmy się ponad wierzchołkami drzew. I wtedy zrozumiałem. Musiałem zobaczyć na własne oczy, o co wszystkim chodzi - a chodzi o przestrzeń, niczym nie zaburzoną, nieskrępowaną i nie zanieczyszczoną. Wokół nas znajdowały się tylko góry, część z odsłoniętymi wierzchołkami. Żadnych miast, zboczy upstrzonych wyrastającymi losowo domami, pól uprawnych, tylko dzikość natury. Było na prawdę pięknie, a z każdym krokiem robiło się coraz lepiej.

Trasa była wyznaczona drewnianymi barierkami, a szło się twardą, wydeptaną ścieżką usianą głazami. Na górze wiało już okrutnie, więc na naszych głowach szybko znalazły się czapki i kaptury.

Minęliśmy Rozsypańca i skierowaliśmy się na Halicz. Widoki były niezwykłe, rozsadzały mi głowę, uczta dla oczu i duszy. Bieszczady wyglądały zupełnie inaczej niż inne pasma, w których do tamtej pory chodziłem; przypominały fale na wzburzonym, niespokojnym morzu. Te wysokie wyblakłe trawy, czerwone owoce na krzakach, wszystko było inne, ale estetycznie bardzo przyjemne. Szło mi się świetnie, żona natomiast miała zdecydowanie gorszy dzień i na Halicz weszliśmy z kilkoma przerwami po drodze.

Cały czas widzieliśmy w oddali Tarnicę, która ani trochę się nie przybliżała. Nie przeszkadzało mi to zupełnie i jak dla mnie wycieczka mogłaby trwać cały dzień. Zeszliśmy z Haliczy i po dłuższym odcinku zaczęliśmy iść zboczem Kopy Bukowskiej. Szlak przez chwilę prowadził w dół i tak dotarliśmy do Przełęczy Goprowskiej. Niedaleko znajdowała się wiata, w której postanowiliśmy jeszcze coś przekąsić. Niestety, na tym etapie wiedzieliśmy już, że z widoków nic nie będzie, bo chmury kompletnie przysłoniły wierzchołek. Miałem tylko nadzieję, że nie zacznie padać.

Rozpoczęliśmy wspinaczkę na szczyt. Na tym etapie żonie było już dosyć ciężko, ale i motywacja była silniejsza, bo cel znajdował się już naprawdę niedaleka, także dzielnie stawiała kolejne kroki. Minęliśmy przełęcz pod Tarnicą i w gęstej chmurze, z wiatrem smagającym nas po twarzach, dotarliśmy na wierzchołek góry. Widoków oczywiście nie było, ale była za to gorąca herbata. Zrobiliśmy sobie zdjęcie przy tabliczce, dopiliśmy resztę napoju i stwierdziliśmy, że najwyższy czas wracać.

Do Wołosatego zeszliśmy niebieskim szlakiem. Z ulgą powitaliśmy las, który skutecznie chronił przed dającym się coraz bardziej we znaki wietrzyskiem. Trasa była bardziej stroma niż ta, którą wchodziliśmy (duh), ale mimo to nie wspominam jej źle - a tak prawdę mówiąc, kiepsko ją pamiętam. Wydaje mi się, że było kilka drewnianych kładek, oraz w kilku miejscach odcinki ze stopniami, mającymi ułatwić wchodzenie i schodzenie.

Wyszliśmy z lasu i po chwili marszu znaleźliśmy się przy punkcie informacyjno kasowym, gdzie przybiliśmy pieczątki do książeczek. Wkrótce byliśmy też przy aucie i, nieco zmęczeni i zmarznięci, pojechaliśmy do Rymanowa Zdrój na dalszą część naszego krótkiego urlopu.

Aha, i na zakończenie o tym, czemu mnie to wszystko dużo kosztowało. Otóż rozpoczynając trasę postanowiliśmy z żoną nagrać ją na Stravę, którą włączyliśmy odruchowo, bez zastanowienia. Miesiąc później przyszedł rachunek i osiwiałem - 500 złotych... Rzecz jasna złapała nas sieć ukraińska, a więc rośliny roaming poza UE. Ostatecznie udało się obniżyć kwotę do 250 złotych, ale i tak zabolało, no ale cóż, za głupotę się płaci.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #bieszczady #fotografia
ea3524c9-5a67-450d-8c72-107eb05dc86b
cf6df1c9-404f-4cfa-9320-61d64c95147b
3a9195ae-60d8-4f23-a008-1b3b721f561d
117b6008-12dc-4cd3-82c1-bf5fada27546
6f4bf64c-41e3-4886-ad19-3031989a72b9
trixx.420

znalazłem stare fotki, pogoda byłą wyśmienita, tylko wiało nieziemsko.

6.10.2018

931f7651-6818-4e4c-9d12-d78ef4eb8627
Marchew

@Piechur Te wysokie trasy są piękne.

Gdzieś słyszałem że na Tarnicę znacznie ładniej z Ustrzyk niż Wołosate. Masz może porównanie, czy próbować forsować od Wołosate czy może pętlę tak jak na twojej wyprawie?

esquina

@Piechur wydaje mi się że zrobiłem tą samą pętlę ale odwrotnie i z tego się cieszę bo ten długi łagodny w sumie nudnawy odcinek mieliśmy zmęczeni na powrocie. A stromy łatwiej do góry, lepiej dla kolan.

@Catharsis Ja zawsze słabo trafiam w Tatrach, za to w Bieszczadach ładnie miałem.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś opiszę wycieczkę na Górę Policyjną. Zachęcam do czytania i śledzenia tagu #piechurwedruje
---------
Szczyt: Lackowa (Beskid Niski)
Data: 23 stycznia 2021 (sobota)
Staty: 10.5km, 5h, 415m przewyższeń

Była druga połowa stycznia, a cały śnieg w mieście zniknął. Mnie natomiast po dobrym początku roku, kiedy to udało mi się wyrwać na Łopień, znów zaczynało nosić. Szybko sprawdziłem na mapach szczyty należące do #koronagorpolski, możliwe do przejścia trasy, dojazd i pogodę, wykonałem kilka telefonów po rodzinie, i w ten sposób wyklarował się plan zdobycia Lackowej.

Na uczestnictwo w wyprawie wyrazili chęć kuzynka, tata i brat. Wyruszyliśmy w drogę trochę po 5 rano, jeszcze przed świtem, tak abyśmy jak najwcześniej mogli wrócić do domu, co według moich wstępnych wyliczeń miało oznaczać godzinę 13.

Startowaliśmy z miejscowości Izby, z której udaliśmy się w stronę granicy, aby dołączyć do czerwonego szlaku. Śnieg co prawda leżał dookoła, ale był wręcz parszywie mokry, droga natomiast była częściowo błotnista, a częściowo pokryta jeszcze lodem. Weszliśmy do lasu i niedługo później dotarliśmy do przełęczy Beskid, gdzie przywitała nas tabliczka informującą o dotarciu do granicy państwa. Czerwonym szlakiem ruszyliśmy zdobywać szczyt.

Przed wyjazdem czytałem o tym fragmencie drogi, który został nazwany "ścianą płaczu" ze względu na swoje ostre nachylenie. Owszem, początek prowadził nieco stromiej pod górę, ale było w miarę ok, więc zastanawiałem się, czy ktoś nie przesadził z tak dramatycznie brzmiącą nazwą. I wtedy zobaczyłem właściwą ścianę.

Podejście rzeczywiście wyglądało imponująco i trochę demotywująco, a i tak widziałem tylko jego kawałek, bo reszta kryła się we mgle. Rozpoczęliśmy mozolną wspinaczkę, sapiąc i klnąc od czasu do czasu pod nosem. Wejście nie byłoby nawet takie złe, gdyby nie tragiczny śnieg, na którym ślizgały się buty: wyglądało jakby nie mógł się zdecydować, czy już chce być cieczą, czy jeszcze ciałem stałym. Kijki bardzo przydały się w tych warunkach, natomiast raczków postanowiłem nie zakładać.

W końcu wgramoliliśmy się na szczyt, gdzie wiatr dął jak opętany. Rozpoczęliśmy poszukiwania wierzchołka, co trochę nam zajęło, bo na mapach Google jest oznaczony wcześniej, niż faktycznie się znajduje. Ostatecznie trafiliśmy pod tabliczkę Lackowej ze wskazaną wysokością 997 m n.p.m. - stąd też prześmiewcza nazwa "Góra Policyjna". Wraz z kuzynką przybiliśmy pieczątki do #koronagorpolski, zrobiliśmy zdjęcie, napiliśmy się wszyscy gorącej herbaty i ruszyliśmy w dół, bo wiatr dawał się już we znaki i zaczęliśmy tracić czucie w palcach.

Droga do przełęczy Pułaskiego również była dość stroma (polecam zobaczyć profil na zalinkowanej mapie), jednak w dół schodziło się w panujących warunkach bardziej komfortowo, niż wcześniej się wchodziło. Na tym etapie raczki znalazły się już na moich butach, śnieg amortyzował kroki, było całkiem przyjemnie. Porzucaliśmy się trochę śnieżkami i w dobrych nastrojach wyszliśmy z chmury.

Na przełęczy rozpocząłem poszukiwania ścieżki, którą moglibyśmy wrócić do Izb, co udało się dość szybko. Zeszliśmy ze szlaku i poszerzającą się drogą udaliśmy się w dalszą podróż. Było bardzo mokro i ślisko, a wzdłuż ścieżki płynął już mały potoczek, który szybko zmienił się w pełnoprawny górski potok.

Po drodze zaglądnęliśmy jeszcze do cerkwi św. Michała Archanioła, która okazała się być jedyną pozostałością po nieistniejącej już wsi Bieliczna - jeśli dobrze pamiętam, to wybita została przez jakąś zarazę. Drogę kilkukrotnie przecinał wspomniany już potok i kilka razy pokonywaliśmy go w nieco partyzancki sposób, przechodząc po zwalonych kłodach. Na szczęście nikt się w nim nie wykąpał.

W końcu, po przeprawieniu się przez ciapę i błoto, trafiliśmy na asfaltową jezdnię, którą dotarliśmy do samochodu. Początkowe wyliczenia, według których miałem być w domu o 13, okazały się mocno niedoszacowane, bo godzina wybiła, a my dopiero przebieraliśmy buty. Dostałem za to trochę po głowie od żony (zasłużenie), ale nie żałowałem ani minuty, bo trasa, mimo, że wymagająca, dostarczyła nam mnóstwo frajdy.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
e1a05c1d-63a4-46b5-b00d-74b2ffccd24f
45946b65-df17-41e4-8d1b-80b51943cae0
3b100a75-5544-4f25-bc18-3b47e63abfa0
852f59ee-8c52-4098-9e73-e6cdf0f443cd
dd259a8f-943f-4d1e-b3eb-bdec9c2dab0f
AndrzejZupa

Jak rozumiem, na policyjnej jest jakieś schronisko...

ruhypnol

Wchodziłem raz z bardzo dociążonym plecakiem 100L. Obecność plecaka była bardzo pomocna bo pomagała przybrać postawę czworakującą na najbardziej stromych odcinkach

kopawdupeswiniom

Dobry szlak ma niepogodę, skoro widoków i tak by nie było :-P

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na już piąte podsumowanie tras z #piechurwedruje , które robię w ramach #poradnikpiechura
---------
25. Wpis: Czarny Staw Gąsienicowy
Wnioski:

  • Jeśli tylko dopisują siły i ma się w zapasie czas, to warto zawsze rozważyć wydłużenie trasy o kolejny ciekawy punkt.
  • Niby oczywiste, ale w Tatrach na prawdę żyją dzikie zwierzęta, i nie są to tylko sarny czy kozice, ale także niedźwiedzie, które można zobaczyć, a jeśli ma się pecha to także spotkać.
  • W Tatry najlepiej zawsze wybierać się z samego rana - pozwoli to uniknąć korków zarówno w stronę Zakopanego, jak i w drogę powrotną.

26. Wpis: Wysoka
Wnioski:

  • Jeśli tylko ma się czas to fajnie poświęcić te kilka chwil na zatrzymanie się przy nieoczywistych miejscach, które wzbudzą zainteresowanie na trasie.

27. Wpis: Lubomir
Wnioski:

  • Zanim zdecydujemy się iść z dzieckiem na wycieczkę w nosidle dobrze jest przetestować jak na nie reaguje, żeby uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek.
  • Dla dziecka wyprawa powinna być przyjemnością, a to w dużej mierze zależy od tego, jak jesteśmy w stanie mu ją urozmaicić.

28. Wpis: Chełmiec
Wnioski:

  • Przy dobrym planowaniu spokojnie można zrobić przynajmniej dwa szczyty w jeden dzień w ramach #koronagorpolski
  • Mimo pozornie ciepłej pogody i braku śniegu w niższych partiach góry może on dalej zalegać w jej wyższych partiach już w formie lodu - na wycieczki zimą, a także wczesną wiosną dobrze jest mieć w plecaku nakładki antypoślizgowe lub raczki.
  • Gubienie szlaku to już klasyka - warto regularnie sprawdzać swoje położenie na mapie.

29. Wpis: Waligóra
Wnioski:

  • Mimo tego, że planowana trasa może wydawać się krótka i łatwa na mapie, dobrze jest rozeznać się w panujących warunkach i w przypadku braku odpowiedniego sprzętu wspomagającego (raczki, nakładki) mierzyć siły na zamiary.
  • Pomagajmy sobie w górach uprzedzając innych na szlaku o panujących warunkach na czekającym ich odcinku, jeśli wiemy, że może sprawić on trudność.

30. Wpis: Wielka Sowa
Wnioski:

  • W przypadku wędrówek po zaśnieżonych i skutych lodem trasach kijki, raczki i nakładki antypoślizgowe powinny znaleźć się w naszym wyposażeniu.
  • Nigdy nie ufać nawigacji w 100% - wyznaczone trasy lepiej prześledzić, żeby później nie pluć sobie w brodę.

-------
Kolejne wpisy będę wrzucać już trochę mniej regularnie ze względu na dynamicznie rozwijającą się sytuację domową, ale nie powinno być tragedii

#gory #podroze #wedrujzhejto #pasja
78cc710e-a674-45be-b13f-b002c7ce67a2
Mr.Mars

@Piechur Za te wpisy to powinieneś dostać co najmniej odznakę Honorowy Człowiek Gór.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Siema,
Zapraszam na ostatni wpis dotyczący jednodniowej wyprawy z moim kuzynostwem. Zachęcam do czytania i obserwowania #piechurwedruje
---------
Szczyt: Wielka Sowa (Góry Sowie)
Data: 19 marca 2022 (sobota)
Staty: 9km, 2h50, 385m przewyższeń

Zaliczyliśmy już Chełmiec i Waligórę, więc przyszedł czas na ostatni z zaplanowanych szczytów, czyli Wielką Sowę. Opuściliśmy schronisko Andrzejówka i pojechaliśmy w kierunku miejscowości Rzeczka.

W tamtym momencie już nie po raz pierwszy za bardzo zaufałem mapom Googla, które poprowadziły mnie co prawda najkrótszą trasą, ale wijącą się przez wąskie górskie drogi. W pewnym momencie dojechaliśmy wręcz do miejsca, w którym widniał sezonowy zakaz wjazdu. Odcinek do przejechania był krótki, więc postanowiłem zaryzykować. Nie było to mądre - co prawda udało się przejechać, ale droga była szerokości jednego samochodu i leżał na niej miejscami zmarznięty śnieg. Wystarczyłoby, żeby było go więcej albo by ktoś jechał z naprzeciwka i w najlepszym wypadku musiałbym wracać na wstecznym.

Ostatecznie dojechaliśmy jednak na miejsce i zostawiliśmy auto na darmowym parkingu przy jednym z ośrodków wypoczynkowych. Wraz z masą innych turystów rozpoczęliśmy wspinaczkę czerwonym szlakiem pod najostrzejszy kawałek trasy prowadzący do schroniska Orzeł. Była to najmniej przyjemna część wędrówki.

W schronisku przybiliśmy pieczątki do #koronagorpolski, wypiliśmy po kawie i ruszyliśmy dalej. Mniej więcej od obelisku Karla Wiesena na drodze pojawił się gruby lód i szybko uznaliśmy, że raczki i nakładki muszą znaleźć się na butach.

Pogoda dopisywała, niebo było niebieskie, a słońce świeciło mocno, więc szybko zrezygnowałem z kurtki. W dobrych nastrojach doszliśmy do schroniska Sowa, gdzie znów przybiliśmy pieczątki. Od tamtego miejsca aż na szczyt szlak prowadził lasem, cały czas po skutej lodem ścieżce. Szło się jednak bardzo przyjemnie.

Po dotarciu na Wielką Sowę zrobiliśmy sobie zdjęcie przy tabliczce. Ludzi było sporo, zawłaszcza rodzin z dziećmi. Niestety nie mieliśmy okazji wejść na wieżę widokową, bo była w remoncie. To co mnie zaskoczyło to sposób w jaki szczyt był przygotowany na turystów - pełno ław, wiat, miejsc na ognisko, a także buda z jedzeniem i toaleta, wszystko na polanie otoczonej lasem. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem.

Nadszedł czas na powrót. Udaliśmy się żółtym szlakiem w kierunku Jeleniej Polany. Po drodze, niedaleko za szczytem, minęliśmy ruiny jakiegoś schroniska, a po dłuższym kawałku spokojnego marszu dotarliśmy do Małej Sowy. Zdjąłem przy niej raczki, bo nie były już potrzebne. Zejście do Polany było nieco bardziej nachylone, ale dzięki kijkom czułem się pewniej.

Odbiliśmy na czarny szlak prowadzący już szeroką drogą i spokojnie zeszliśmy do ulicy, przy której zostawiliśmy auto - trzeba było jednak dojść do niego jeszcze kawałek poboczem pod górę. W ten oto sposób, zaliczając trzy szczyty, zakończyliśmy naszą jednodniową wyprawę. Teraz czekała nas już tylko długa droga powrotna i wspominanie przybitych kilometrów oraz widoków.

Na upartego mogliśmy jeszcze pojechać na Ślężę, na co byliśmy przygotowani pakując czołówki, ale zależało mi już na powrocie do domu przed kąpielą Myszy. Tak czy inaczej, plan minimum został zrealizowany, a ja spędziłem świetnie czas ze swoim cudownym kuzynostwem.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
b591387c-394d-4cb4-ad7e-2c7230014f2d
754785de-5bc5-428a-be0f-646d1e654c6f
fd200ca3-1cd7-4111-b6df-9265cbb9288b
7945833a-fd0e-4b51-806f-558c919a6f71
5cc00e44-ff48-4c85-8249-044aa9381321

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W dzisiejszym #piechurwedruje kontynuacja jednodniowej eskapady z kuzynostwem. Zapraszam!
---------
Szczyt: Waligóra (Góry Kamienne)
Data: 19 marca 2022 (sobota)
Staty: 3km, 1h15, 185m przewyższeń

Chełmiec został zaliczony, tak więc bez większej zwłoki wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę. Opuściliśmy Wałbrzych i skierowaliśmy się do Rybnicy Leśnej, a konkretnie do schroniska Andrzejówka. Zaparkowałem samochód na błotnistym parkingu, po czym udaliśmy się do budynku przybić pieczątki do #koronagorpolski.

Odległość ze schroniska na szczyt to ledwie 500 metrów i w normalnych warunkach trasa nie zajęłaby nam dużo czasu. Praktycznie całą drogę pokrywał jednak lód i trzeba było uważać, jak stawia się nogi. Był to również moment, w którym zdecydowałem, że lepiej założyć raczki, niż wywinąć orła. Nakładki antypoślizgowe założyła także kuzynka, ale okazało się, że kuzyn takowych nie ma. Na szczęście zwykle pakuję więcej rzeczy na różne okazje i poczęstowałem go swoim kompletem.

Zaczęliśmy podchodzić pod Waligórę żółtym szlakiem. Jest to najkrótszy odcinek, jakim można się na nią dostać od schroniska, ale jest też na prawdę stromy. Nie dało się już kluczyć bokiem głównej ścieżki, jak to robiłem na Chełmcu, bo lód pokrywał praktycznie całe podłoże. Szliśmy ostrożnie, a mi oprócz raczków przydały się też kijki, dzięki którym udało mi się uniknąć bolesnego wywrócenia i zjazdu na dół po tym, jak przypadkiem postawiłem stopę bokiem buta i momentalnie zaczęła mi odjeżdżać. Nie będę ukrywać, serce zaczęło bić mi w tamtym momencie szybciej.

Powoli dotarliśmy do miejsca, w którym szlak przecinał się ze ścieżką prowadzącą wzdłuż poziomic. Spotkaliśmy tam parę, która planowała schodzić drogą, którą my weszliśmy - nie mieli ani kijków, ani raczków czy jakichkolwiek nakładek, na nogach adidasy; zapewnie nie spodziewali się takich warunków. W każdym razie stanowczo odradziłem im kontynuowanie trasy, widząc z jaką trudnością pokonują odcinek o mniejszym nachyleniu niż ten, który ich czekał. Nie wiem czy posłuchali rady, my w każdym razie poszliśmy dalej.

Po dotarciu na szczyt Waligóry zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i w dalszym ciągu żółtym szlakiem zaczęliśmy schodzić jej południową stroną. Na tym etapie trudności się skończyły i zamiast lodu pod nogami pojawił się śnieg, także wkrótce ściągnąłem raczki. Trasa delikatnie i równomiernie opadała, a spacer był przyjemny.

W miarę szybko doszliśmy do skrzyżowania szlaków przy potoku Sokołowiec, skąd już zielonym szlakiem wróciliśmy do schroniska i czekającego na parkingu samochodu. Słońce świeciło jasno, pojedyncze chmury błąkały się po niebie, więc nie traciliśmy czasu i pojechaliśmy zdobyć następny, ostatni już w tym dniu szczyt.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
675f7d14-e5e5-4f6e-a701-f23956ffd202
fce78ba8-20bf-4ede-afed-9841c3714d28
2231797f-b369-450e-a5af-57cdd20fbc05
4f957aef-78e1-44ee-9973-fef6ad9bf41f

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Ten i kolejne dwa wpisy będą poświęcone trzem szczytom w trzech różnych pasmach, które obskoczyłem w ciągu jednego dnia w ramach #koronagorpolski . Zachęcam do czytania i obserwowania #piechurwedruje
---------
Szczyt: Chełmiec (Góry Wałbrzyskie)
Data: 19 marca 2022 (sobota)
Staty: 8km, 2h15, 390m przewyższeń

Do #koronagorpolski zapisałem się w 2019 roku, ale od dłuższego czasu nastąpiła pewna stagnacja w zdobywaniu szczytów wchodzących w jej skład. Na większość gór, które były w niedalekiej okolicy (czyli do 2h jazdy) już wszedłem i zostały te oddalone o ponad 4h. Z czasem było ciężko, bo młoda chorowała praktycznie bez przerwy, dodatkowo wychodziły jej jeszcze zęby i była marudna, więc nie mogłem pozwolić sobie na znikanie na całe dnie. Zdrowy rozsądek nakazywał również zdobycie kilku szczytów, jeśli w grę wchodziła dłuższa jazda.

W końcu trafiło się okienko - Mysz była zdrowa od tygodnia, sobota zapowiadała się ładna, a żona dała zielone światło. Razem z kuzynką i kuzynem, który był inicjatorem zapisania się do klubu, umówiliśmy się na wyjazd, a ja zająłem się logistyką, czyli planowaniem tras oraz kolejności ich przechodzenia.

Naszym pierwszym celem był Chełmiec, tak więc czekała nas około 4 godzinna jazda do Wałbrzycha. Wyruszyliśmy wczesnym rankiem (ku wielkiej rozpaczy kuzynki), dzięki czemu koło 8:00 byliśmy już na miejscu.

Żółtym szlakiem skierowaliśmy się w stronę Czarnego Mostu, spod którego odbiliśmy na północ w czarny szlak. Droga była błotnista i rozjeżdżona przez traktory, a las wyglądał szaro buro i ponuro, pełen nagich drzew pozbawionych jeszcze liści.

Z czarnego szlaku skręciliśmy w niebieski, który prowadził już na sam szczyt. Tutaj rozpoczęła się pierwsza część wspinaczki, odcinek był jednak krótki, bo tylko na pół kilometra. Doszliśmy do drogi dojazdowej, która prowadzi na Chełmiec, i którą kawałek trzeba było iść. Szukaliśmy miejsca, w którym niebieski szlak znów skręca pod górę i oczywiście go przegapiliśmy. Na szczęście, nie po raz pierwszy, z pomocą przyszedł GPS.

Okazało się, że zgubić szlak wcale nie było trudno, bo odbijał w górę w dość nieoczekiwanym miejscu - trzeba było przejść przez rów przy drodze i wspiąć się ostro pod górę po nasypie. Ta część trasy była już cięższa i prowadziła praktycznie prostopadle do gęsto usianych poziomic. Dodatkowo pojawił się lód, przez co szło się wolno, bo nogi co i rusz rozjeżdżały się na boki. Nie zakładałem jednak raczków, bo udawało się przejść trochę bokiem po leżących kupkach śniegu.

W końcu moim oczom ukazał się przebijający przez gałęzie duży Krzyż Milenijny, który zapowiadał dostanie się na szczyt. Doszedłem do XIX wiecznej wieży widokowej, która niestety była zamknięta, i poczekałem na kuzynostwo. Przybiliśmy pieczątki, zrobiliśmy zdjęcie, zjedliśmy po bułce i ruszyliśmy w drogę powrotną - plan mieliśmy napięty.

Do samego samochodu szliśmy już żółtym szlakiem i ta trasa pod względem wizualnym podobała mi się już znacznie bardziej. Las był jakby trochę inny, drzewa przyjaźniejsze, może dzięki słońcu, które zaczynało przygrzewać coraz bardziej. Minęliśmy uroczy zakątek przy dwóch małych stawach i wkrótce dotarliśmy ponownie na Czarny Most.

Zanim się obejrzeliśmy, a byliśmy przy aucie. Szybko wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy zdobyć kolejną niewielką górę. Na sam Chełmiec muszę wrócić latem, może bardziej mi się spodoba, bo wrażania po tej marcowej wycieczce miałem raczej średnie.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
26946a7b-2801-4f5b-bb56-5e09c893fec5
360d77f9-c362-4d92-b96b-7905876f7965
fd59c87b-fd7e-4061-a68a-abbcd04b3c95
1ba7fe8d-fd79-4ab6-b0d9-6635b85f5912
f10e2407-36b4-4fa8-a64b-03ce3ffb2169
Konto_serwisowe

Na Chełmiec wygodniej się wchodzi z Boguszowa-Gorc. Po drodze jest nawet górnicza droga krzyżowa.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W tym odcinku o tym, jak pierwszy raz wsadziliśmy Mysz w nosidło. Zachęcam do czytania i obserwowania #piechurwedruje
---------
Szczyt: Lubomir (Beskid Wyspowy)
Data: 27 czerwca 2021 (niedziela)
Staty: 3.5km, 2h, 285m przewyższeń

Odkąd urodziła się Mysz wiedziałem, że będę chciał brać ją na wycieczki w góry. Po pozytywnej wyprawie na Łysicę, gdzie niosłem ją w chuście, przez prawie rok nie było jednak okazji do kolejnego wspólnego wypadu - sytuacja pandemiczna, kolejne obostrzenia oraz zdrowie nie bardzo sprzyjały w realizacji planów. W końcu nastała jednak wiosna 2021 roku, zrobiło się cieplej, a ja uznałem to za dobry moment, żeby znowu podziałać coś w temacie.

Młoda od kilku miesięcy już chodziła, także kwalifikowała się do nosidła na plecy. Jakoś w połowie maja wybrałem najlepszy w mojej ocenie model i rozpocząłem proces oswajania z nim córki. Nie było łatwo.

W nosidle zostały przeniesione wszystkie jej ulubione pluszaki, opowiadałem o nim bajki, ale mimo to młoda za Chiny Ludowe nie pozwalała się do niego włożyć - kopała nogami, wrzeszczała i płakała, wiotczała w rękach. Ogólnie mówiąc ciężki temat.

W końcu udało mi się ją do niego włożyć i w jednej ręce trzymając telefon z włączoną bajką zejść i wejść po klatce schodowej. Spodobało się. Kolejny test w terenie również wypadł ok i zaliczyliśmy 40 minutowy spacer w parku. Po prawie półtorej miesiąca nadszedł czas na ostateczny sprawdzian.

Wybrałem trasę na Lubomir, bo była krótka, miała mało przewyższeń, a i dojazd nie był kłopotliwy. Dojechaliśmy jak najbliżej początku lasu i skorzystaliśmy z uprzejmości właścicielki jednego z domów, która pozwoliła nam zaparkować na jej posesji.

Przygotowałem nosidło i wyciągnąłem Myszora z fotelika. Na widok "plecaczka" zaczęła drzeć się jak opętana. Żona spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym: "Wracamy", ale ja postanowiłem podjąć ostateczną próbę - szybko włożyłem córę do nosidła, zapiąłem ją i włożyłem na plecy. Od jej krzyku mózg zaczął mi się topić i wypływać uszami. Błyskawicznie ruszyłem w górę starając się rozkojarzyć ją czym tylko się dało: kamyk, listek, ptaszek, błoto, gałąź, wszystko było dobre.

Jak już się domyślacie: udało się (inaczej nie byłoby wpisu). Wystarczyła minuta, a może dwie, i młoda się uspokoiła, na co największy wpływ miało chyba bujanie podczas marszu. Więcej już nie krzyczała - ani podczas tej wycieczki, ani na kolejnych. Rozpoczęliśmy wspinaczkę na szczyt.

Tę trasę już kiedyś opisywałem i tak na prawdę można ją skrócić do kilku zdań. Początek był nieco trudny, kamienisty, z jednym miejscem, gdzie trzeba było się wspiąć po skałach. Starałem się znaleźć odpowiedni balans, bo mój środek ciężkości uległ zmianie, a córa nie siedziała stabilnie, tylko podskakiwała sobie i wychylała się na boki. To był jedyny fragment, który był dla mnie cięższy, natomiast reszta drogi przebiegła bez problemu.

Na szczycie zrobiliśmy przerwę na jedzenie, żona przybiła pieczątkę do #koronagorpolski , a młoda dreptała wokół nas wcinając jabłko. Zdecydowaliśmy, że czas już wracać i tą samą trasą udaliśmy się do samochodu.

Wyprawa była naprawdę udana. Mysza przez większość czasu śpiewała, głaskała mnie po karku i włosach z tyłu głowy, gadaliśmy do siebie i było po prostu cudownie. Otworzyliśmy nowe możliwości na wspólne spędzanie czasu i kiedy tylko była okazja starałem się je wykorzystać. Zakup nosidła okazał się być jedną z najlepszych decyzji, jakie z żoną podjęliśmy.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
fcfebfc2-f9c2-4913-90f3-2dbdf2a9b3b6
911c7de2-2958-4db1-b721-c7faa300507f
d937bd6a-793b-496d-b901-5b2623ae6b9e
85feadf7-2419-4892-9ac4-26c286185a55
Mr.Mars

@Piechur Mnie też mógłby teraz ktoś ponosić po górach.

k0201pl

@Piechur U nas z nosidłem nie było problemów, ale zaczęliśmy trochę szybciej, jakoś w 8 miesiącu jak młoda nie umiała jeszcze chodzić sama tylko za ręce. Tak się jej spodobało już za pierwszym razem, że można z nią było chodzić cały dzień z przerwami na jedzenie.

Półtorej roku później nosidło dalej używamy tylko z 13kg dzieckiem już nie jest tak fajnie xD, teraz głównie wchodzi w nim pod górę, a po płaskim i w dół drepta sama.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dzisiaj w #piechurwedruje o malowniczej trasie niedaleko popularnej miejscowości. Zapraszam!
---------
Szczyt: Wysoka (Pieniny)
Data: 18 sierpnia 2019 (niedziela)
Staty: 15.5km, 6h, 785m przewyższeń

Była połowa sierpnia, pogoda dopisywała, a ja miałem smaki na jakąś szybką wyprawę w góry. Żona, ze względu na bardziej zaawansowaną ciążę, nie czuła się już na siłach żeby gdzieś wyskoczyć, więc na wycieczkę umówiłem się z tatą.

Dojechaliśmy do Szczawnicy rano, a auto zostawiliśmy na jednym z parkingów w Jaworkach. Zielonym szlakiem ruszyliśmy Wąwozem Homole, który od samego początku zachęca do eksploracji. To właśnie on był jednym z powodów, dla którego wybrałem Wysoką jako cel naszej wyprawy.

Wąwóz wyglądał po prostu super. Trasa prowadziła zarówno po ścieżce, jak i wypłukanych przez wodę głazach, w kilku miejscach były kładki, schody oraz poręcze ułatwiające przejście. Otaczały go wysokie skały o ciekawych kształtach i kolorach, a przez środek i część drogi płynął potok Kamionka, który z mozołem wyrzeźbił to cudowne miejsce.

Po drodze zatrzymaliśmy się w kilku obowiązkowych punktach, a więc przy Kamiennych Księgach na Dubantowskiej Polanie, a także przy Jameriskowej Skale, spod której odbiliśmy na chwilę ze szlaku, by udać się do górnej stacji kolejki linowej, gdzie dostępny był punkt widokowy na okolicę.

Wkrótce doszliśmy do bazy namiotowej "Pod Wysoką". Do tego momentu trasa nie sprawiała żadnego problemu. Szlak prowadził dalej pod górę przez ogromną polanę. Nachylenie trochę się zwiększyło, ale nie jakoś drastycznie. Pod Jaworem Strażaków zrobiliśmy krótką przerwę na jedzenie, a następnie znów zboczyliśmy ze szlaku, aby pooglądać ruiny dawnej bacówki. Tak właśnie wyglądają wycieczki z moim tatą, który nie odpuści żadnej okazji, by podejść i z bliska zobaczyć coś interesującego - i dlatego tak bardzo lubię z nim chodzić.

Dotarliśmy na skraj rezerwatu Wysokie Skałki i był to pierwszy moment, który był nieco cięższy, ponieważ droga zrobiła się znacznie bardziej stroma. Po około 300 metrach na chwilę się wypłaszczyła i poprowadziła wgłąb lasu. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy na pewno dobrze idziemy, bo szlaku nie było widać, ale w końcu go zobaczyliśmy.

Trafiliśmy w końcu pod właściwe podejście na szczyt i był to drugi trochę bardziej wymagający fragment. Sapiąc dotarliśmy do pierwszego punktu widokowego, a w końcu na samą Wysoką. Wierzchołek był skalisty, otoczony barierką. Oferował wspaniałą panoramę na Tatry, w oddali widać również było Babią Górę. Krótko mówiąc - idealne miejsce na bułkę z kotletem.

Po posiłku przybiłem pieczątkę do #koronagorpolski , zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i ostrożne zeszliśmy na Polanę pod Wysoką, skąd niebieskim szlakiem udaliśmy się do przełęczy Rozdziela. Trasa była bardzo przyjemna, trochę w górę, trochę w dół, trochę lasem, trochę polanami. Minęliśmy kilka dużych mrowisk i ogromnych ostów. Las zielenił się pięknie, a na kwiatach siedziały grube trzmiele.

Podejście do przełęczy było ostatnim fragmentem prowadzącym w górę. Na polanie pod drzewem zrobiliśmy sobie ostatnią przerwę na posiłek i słuchaliśmy z przyjemnością pobekiwań dochodzących z lasu, gdzie przed słońcem schowało się stado owiec, dzwoniąc pięknie dzwoneczkami. Krowy pasły się na pobliskiej łące, obłoki niespiesznie czołgały się po niebie.

Ruszyliśmy dalej, żółtym szlakiem schodząc do Doliny Białej Wody. To kolejne bajkowe miejsce, którym płynie potok, od którego dolinka wzięła swoją nazwę. Podobnie jak Wąwóz Homole, również była osłonięta wysokimi skałami, a przy ścieżce słychać było szmer wody. Oczywiście nie mogliśmy się powstrzymać i zanurzyliśmy w niej stopy.

W pewnym momencie górską ścieżkę zastąpiła bardziej szeroka i utwardzona droga, na której roiło się od rodzin z dziećmi - zarówno w wózkach, jak i latających dookoła. Od kaplicy pw. Matki Bożej do samego parkingu trasa prowadziła już asfaltem, więc nic ciekawego.

Wyjechaliśmy w końcu z Jaworek, opuściliśmy Szczawnicę, pomachaliśmy drewnianemu góralowi i wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Bardzo polecam tę trasę, dla mnie była mega relaksująca i zapewniła mi przyjemny odpoczynek od kłębiących się myśli.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
312bf50e-a2da-4912-867f-d3bfbed6106e
3fc6c55e-17bb-494b-a419-f0d895d68de0
bbd5390f-a0a9-4964-a4e2-f5bc7aba6ea1
ff60273d-ecb9-4afd-a160-22fd7cab0ab2
ab9b6664-1dc5-4630-8252-0b1def5b6a6f
Zielczan

@Piechur 


pomachaliśmy drewnianemu góralowi 

Kiedy wyruchałeś już 10 000 turystów na dutki i odblokowałeś złotego skina.

e85970e9-2c39-4c2b-9fe6-0c05397ee3ce

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dzisiaj w #piechurwedruje  o kolejnej wyprawie na Diablak, tym razem inną trasą.
---------
Szczyt: Babia Góra (Beskid Żywiecki)
Data: 27 sierpnia 2022 (sobota)
Staty: 17km, 7h30, 1.115m przewyższeń

Koniec lata zbliżał się wielkimi krokami, a my z żoną czuliśmy wielki niedosyt z powodu kolejnego nieudanego wyjazdu do Stronia Śląskiego - drugi rok z rzędu musieliśmy wracać po dwóch dniach z powodu choroby córki i wszystkie plany na miłe spędzenie czasu wzięły w łeb. Zamiast zwiedzania okolic kotliny kłodzkiej i chodzenia po górach, było siedzenie w domu i leczenie, inhalacje, odciąganie smarków itd. Cóż, zdarza się.

Na szczęście Mysz po 2 tygodniach wróciła do pełni sił, a moja mama zaproponowała, że może zająć się nią przez dzień tak, abyśmy mogli spędzić czas solo, bez dziecka. Rzuciliśmy się na tę propozycję jak dzik na żołędzie i szybko zdecydowaliśmy, że fajnie byłoby zdobyć jakąś górkę. Do tamtej pory jakoś nie miałem okazji wchodzić na Babią Percią Akademików, więc zaproponowałem tę właśnie trasę, na którą żona przystała (nie bez obaw).

Jeszcze przed świtem wyjechaliśmy od moich rodziców tak, aby jak najszybciej wrócić z powrotem i jednocześnie uniknąć tłumów na szlaku. Mniej więcej o 6:00 dojechaliśmy do Markowej, zostawiliśmy samochód na jednym z dostępnych parkingów i niebieskim szlakiem ruszyliśmy do Lasu Ryzowane. Słońce rozpychało się ciepłymi promieniami między liśćmi drzew, a powietrze było rześkie, dzięki czemu szybko się rozbudziliśmy.

Idąc dalej dotarliśmy do Sulowej Cyrhli, z której już czarny szlak poprowadził nas na polanę Kaczmarczykową. Trasa była przyjemna, ścieżka szeroka, cały czas lasem. Dopiero niedaleko polany nachylenie wzrosło, szło się po dużych głazach ustawionych w formie stopni.

Przez polanę płynął strumyk, dostępny był też na niej punkt widokowy na Beskid Żywiecki. Fajne miejsce żeby się na chwilę zatrzymać. Ruszyliśmy dalej i już po chwili byliśmy przy schronisku Markowe Szczawiny. Zrobiliśmy przerwę na posiłek, uzupełnienie płynów, skorzystanie z toalety i przybicie pieczątek do #koronagorpolski , po czym żółtym szlakiem udaliśmy się na Skręt Ratowników, z którego rozpoczęło się właściwe podejście na Diablak Percią Akademików.

Początek prowadził w górę po stromych stopniach, po których pojawiła się ścieżka wyłożona dużymi głazami, przez którą od czasu do czasu przepływał strumyk. Od tego momentu czekała nas już tylko wspinaczka. W pewnym momencie wyszliśmy z lasu i naszym oczom zaczął ukazywać się piękny widok na okolicę i na zbocze Babiej pokryte piargami i gołoborzami.

Warto wspomnieć, że Perć Akademików jest szlakiem jednokierunkowym i nie wolno nim schodzić. Jest również zamknięta w okresie zimowym. Znajdują się na niej łańcuchy oraz klamry, które ułatwiają wspinaczkę, zwłaszcza biorąc pod uwagę śliskie skały, po których się wspina - idzie się jednak stroną północną, także słońce nie ma okazji ich dobrze wysuszyć.

Trasa nie sprawiła nam jednak problemów i pomimo tego, że kondycyjnie żona była gorzej przygotowana i w kilku momentach mocniej się zasapała, parła śmiało na przód. Jej lęk wysokości tym razem również o dziwo nie przeszkadzał. W pewnym momencie pomagaliśmy jednej z turystek, którą zwyczajnie zablokowało na klamrach, także osoby bardziej wrażliwe na ekspozycję mogą mieć tu problemy.

Po pokonaniu Czarnego Dziobu pozostała już tylko powolna wspinaczka na szczyt. Na tym etapie gorsza kondycja zaczęła się już mścić na żonie i z trudem stawiała kolejne kroki. Często się zatrzymywaliśmy, ale jednak poruszaliśmy się do przodu. W końcu dotarliśmy na kamienisty szczyt Babiej Góry i zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę regeneracyjną. Ludzi jak zwykle była masa, bardzo dużo przychodziło ich ze strony Słowackiej.

Nadeszła pora na powrót i skierowaliśmy się w stronę przełęczy Brona, z której zeszliśmy znowu do schroniska. Na tym etapie ja z kolei miałem trudności ze względu na ból w kolanie, jaki towarzyszy mi już od wielu lat; znacznie lepiej schodziło mi się tędy zimą, gdy śnieg amortyzował w jakimś stopniu kroki.

Ze schroniska do Markowej zeszliśmy zielonym szlakiem, który był całkiem przyjemny i od pewnego momentu prowadził szeroką leśną drogą. Pogoda zaczęła się jednak psuć, niebo przysłoniły chmury a w oddali słychać było grzmoty. Mimo to w stronę przeciwną mijali nas turyści idący z dziećmi. Była już godzina 13:00 i miałem nadzieję, że planowali tylko dojść do schroniska.

Po drodze, żeby tradycji stało się zadość, zamoczyliśmy jeszcze stopy w potoku. I tak, docierając do auta, zakończyliśmy naszą wyprawę. Bardzo podobała mi się malownicza trasa prowadząca Percią Akademików, była trochę wymagająca, ale o ile ciekawsza od klasycznego wchodzenia np. z przełęczy Krowiarek. Z pewnością wybiorę się nią ponownie, może tym razem już ze starszą Myszą.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
36c4b8a2-8e9c-4333-ae6f-853e02ca86d4
e1348ace-0133-445b-9088-b88810c8bf54
6fce3070-fdf7-477d-b155-25a8312b8b20
9f4b1e19-fabc-4d68-b469-bb4d3c50b174
2ab5a77b-a7ef-4186-956e-90ffd8a87245

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W poprzednim wpisie w #piechurwedruje było o ostatniej górskiej wyprawie z moją córą, więc teraz będzie o pierwszej.
---------
Szczyt: Łysica (Góry Świętokrzyskie)
Data: 24 sierpnia 2020 (poniedziałek)
Staty: 4km, 1h30, 250m przewyższeń

Mysza miala już prawie 7 miesięcy i dalsze wyjazdy zaczęły być w zasięgu naszych rąk: znosiła dobrze dłuższą jazdę i spała bez problemu w łóżeczku turystycznym, co testowaliśmy kilka razy jadąc do rodziców żony w odwiedziny. Sezon wakacyjny chylił się ku końcowi i rozglądaliśmy się za miejscem, gdzie moglibyśmy spędzić kilka dni.

Nasz wybór padł na Kielce. Kilkoro znajomych śmiało się z nas i pukało w głowy zastanawiając się, co też będziemy robić u scyzoryków. Do tej pory tego nie rozumiem, bo miasto i jego okolice są na prawdę fajne, a dla chcącego nic trudnego w znalezieniu czegoś ciekawego. W planach mieliśmy zwiedzenie Muzeum Wsi Kieleckiej, odwiedzenie zamku w Chęcinach, wejście na Łysą Górę i zobaczenie klasztoru Święty Krzyż, spacer do rezerwatu Kadzielnia, czy wreszcie wejście na Łysicę, która jest najniższą górą zdobywaną w ramach #koronagorpolski. Jak widać, atrakcji sporo, a wszystkie nadające się na realizację z małym brzdącem.

Trzeciego dnia od przyjazdu wyjechaliśmy do miejscowości Święta Katarzyna, gdzie zostawiliśmy auto na przykościelnym parkingu. Zapakowałem młodą w chustę i ruszyliśmy w stronę wejścia do Puszczy Jodłowej, znajdującej się na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Zarówno wiązanie chusty jak i przyzwyczajanie do niej Myszy testowaliśmy wcześniej w domu - nie było przed nią większych oporów.

Mimo tego, że był poniedziałek, ludzi było sporo. Wchodziliśmy połączonymi szlakami czerwonym i niebieskim. Trasa była łagodna, dobrze oznakowana. W wielu miejscach zrobione były stopnie, drewniane barierki oraz miejsca do siedzenia, także ktoś ładnie zadbał o ludzi starszych, którzy z pewnością gęsto tam przyjeżdżają.

Po drodze minęliśmy źródełko, a chwilę później drewnianą kapliczkę (była zamknięta, więc nie wiem jak wyglądała w środku). Dość szybko miarowe bujanie ukołysało Myszorka, który zasnął słodko oparty o poduszkę, którą dałem jej pod policzek.

Zanim się obejrzeliśmy, a byliśmy już na szczycie. Przybiliśmy pieczątkę, która dostępna była w klubowej skrzynce, i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Następnie tą samą ścieżką zeszliśmy do samochodu. Córa przespała praktycznie całą trasę, więc zakładam, że jej odpowiadała. Jakoś na wiosnę 2024 planuję odtworzyć tę samą drogę, tym razem z drugą Myszką w chuście, a pierwszą dreptającą obok.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
09efac94-e45d-40b5-9c4c-69f6571857a5
3627d7c2-658a-43dd-a434-9b25a073e431
699c926d-3e12-4c3f-b1b2-e8452e8fdfef
75c42298-2518-4cc0-8c96-3e22ae9d12ff
moll

Sobie buziola z emotki dorobileś, ale o młodą tak zadbać to pies drapał, co?

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechurwedruje , w którym opiszę jedną z tras, którą można wejść na najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego.
---------
Szczyt: Mogielica (Beskid Wyspowy)
Data: 27 lipca 2019 (sobota)
Staty: 15km, 5h30, 850m przewyższeń

Lato było ciepłe i nawet nie tak deszczowe, więc w głowie pojawił się pomysł na wykorzystanie sprzyjających warunków pogodowych. Żona była już w 3 miesiącu ciąży, ale czuła się całkiem nieźle, więc pomyśleliśmy o wypadzie w góry. Skonsultowaliśmy plany z ginekologiem, który nie widział przeszkód, także pozostało znalezienie odpowiedniej trasy.

Nasz wybór padł na Mogielicę, która jest jednym ze szczytów należących do #koronagorpolski . Była to pierwsza góra, którą miałem zdobyć w ramach klubu, do którego zapisałem się miesiąc wcześniej. Do wycieczki dołączyli także kuzynka oraz brat.

Do Jurkowa, z którego startowaliśmy, dojechaliśmy około godziny 8:00. Sprawdziliśmy ekwipunek i ruszyliśmy w trasę. Pierwszym problemem okazało się odnalezienie, którędy biegnie szlak - początki zawsze wyglądają w ten sposób. Na szczęście napotkani mieszkańcy wskazali nam drogę i mogliśmy kontynuować.

Szliśmy szlakiem niebieskim, który prowadził cały czas pod górę. Ze względu na stan błogosławiony, w jakim była żona, nie forsowaliśmy się i tempo było raczej leniwe, także trasa nie była męcząca. Myślę, że idąc normalnym tempem możnaby się tam jednak trochę zmachać. Po drodze przechodziliśmy przez małą polanę, na której zdecydowaliśmy się zrobić krótką przerwę. I tak, powolutku i krok za krokiem, dotoczyliśmy się do rezerwatu Mogielica.

W kilku miejscach ścieżka prowadziła stromiej pod górę i te fragmenty były już jednak dla mojej żony wyzwaniem - zaczęła słabnąć, także robiliśmy częstsze przerwy i pilnowaliśmy, aby była najedzona i nawodniona. Ostatecznie dała sobie radę, ale z dzisiejszej perspektywy myślę, że lepiej było wybrać jakąś trasę o mniejszym nachyleniu.

Na szczycie wspięliśmy się na wieżę widokową, co dla dziewczyn okazało się być sporą trudnością ze względu na ich lęk wysokości, jednak przemogły strach i nie żałowały - widoki były tego warte. Od tamtej pory wieża przeszła remont i jej konstrukcja została wzmocniona, także śmiało można na nią wchodzić.

Po krótkiej przerwie na posiłek ruszyliśmy dalej. Byłem trochę niezadowolony, bo nie udało mi się przybić pieczątki do książeczki - nie wiedziałem, gdzie jest. Okazało się, że była w skrzynce na słupku z nazwą szczytu, czyli prawdopodobnie w najbardziej oczywistym miejscu. Nie wiem, co mnie wtedy przyćmiło, że jej nie zauważyłem.

Zaczęliśmy schodzić żółtym szlakiem prowadzącym przez rozległą Polanę Stumorgową. Widoki były piękne i szło się żwawo. Dotarliśmy do przełęczy pod Małym Krzystonowem, spod której znów czekał nas krótki fragment wchodzenia pod górę, jednak bez żadnych tragedii.

Niedaleko Krzystonowa na Polanie Wały jest baza namiotowa i postanowiliśmy pójść tam na chwilę zobaczyć jak wygląda. A wyglądała jak baza namiotowa. Zdobyłem tam pieczątkę, a następnie zielonym szlakiem zeszliśmy do miejscowości Półrzeczki, po drodze maczając stopy w płynącym obok strumieniu.

Z Półrzeczek do Jurkowa prowadziła już droga asfaltowa. Po prawie 3 kilometrach dotarliśmy do samochodu i odjechaliśmy w kierunku Krakowa. Byliśmy zadowoleni zarówno z wypadu, jak i z tego, że udało nam się spędzić razem czas. Jak się również okazało była to ostatnia wycieczka w góry mojej żony przed porodem, także tym bardziej cieszyliśmy się, że udało się na nią wybrać.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
9333cf1c-6b1a-4627-9142-3bd980891eac
039bc8a6-bbef-4e07-b584-94961bd0a94e
b6114283-916b-4637-b96c-8f6be2d58bf2
100e8f45-d211-4227-bad1-3e5cc92dfd1e
b97dc89b-04f7-4263-a3b1-d3a260f0c3a8
Siema,
Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią dzisiaj o wypadzie na Skrzyczne. Jak zawsze zapraszam do czytania i śledzenia tagu #piechurwedruje
---------
Szczyt: Skrzyczne (Beskid Śląski)
Data: 24 czerwiec 2020 (środa)
Staty: 11km, 4h, 780m przewyższeń

Na wycieczkę wybrałem się z kuzynem, jego żoną i kolegą w celu zdobycia kolejnego szczytu liczonego do #koronagorpolski. Zdecydowaliśmy się rozpocząć wyprawę wieczorem tak, aby w górach móc podziwiać zachód słońca.

Rozpoczęliśmy w Szczyrku i zielonym szlakiem poszliśmy w stronę Becyrku. Ta część drogi była raczej łagodna. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi i jego pomarańczowa tarcza migała nam między drzewami.

Niedaleko za Becyrkiem zdecydowaliśmy się na krótki odpoczynek, zatrzymując się w miejscu, gdzie drzewa były przerzedzone i był dostępny ładny widok na okoliczne góry. Kolega moich kuzynów wykazał się eksperckim wręcz przygotowaniem i wziął ze sobą kuchenkę turystyczną, garnek, kilka kubków i dwie butelki grzańca. W takich oto miłych okolicznościach pożegnaliśmy się ze słońcem. Co prawda, nie było nam dane dobrze go zobaczyć, ponieważ naokoło zbierała się mgła, ale niebo i tak wyglądało pięknie.

Ruszyliśmy w dalszą drogę. Ten odcinek na Skrzyczne był już nieco bardziej nachylony, a ja zacząłem żałować, że wypiłem alkohol, czego zwykle jednak nie robię - wpłynął on negatywnie na wcześniej osiągniętą równowagę oddechowo-ruchową.

Naokoło zapanował mrok, więc włączyliśmy czołówki. Zrobiło się całkiem ciekawie i dalsza droga minęła szybko. Doszliśmy do górnej stacji wyciągu narciarskiego, która jest tuż przy samym szczycie. Jest przy niej dostępna platforma widokowa, z której rozpościera się widok na okolicę.

Niedaleko jest również schronisko PTTK, do którego udaliśmy się po pieczątki i na krótki odpoczynek. Było ono otwarte, można było wejść do środka i skorzystać z łazienki. Pieczątka czekała na zewnątrz, o czym poinformował nas jeden z rezydentów.

Po zjedzeniu kanapek zapadła decyzja o powrocie, tak więc rozpoczęliśmy schodzenie do Szczyrku. Dla odmiany wybraliśmy niebieski szlak i już niebawem byliśmy na polanie Jaworzyna. Teren jest często odsłonięty, ponieważ zbocze oferuje kilka tras narciarskich.

Tuż za polaną weszliśmy w gęstą mgłę, w której brodziliśmy aż na dam dół. Była to zdecydowanie najbardziej klimatyczna część wycieczki. Minusem takich warunków jest to, że światło własnej latarki odbija się w drobinkach wody zaraz przed twarzą, co utrudnia widzenie. Dobrze wtedy przypiąć latarkę do paska od plecaka na klatce piersiowej (jeśli się taki ma) i skierować ją w dół, lub nieść ją po prostu w ręce. Można oczywiście dalej mieć ją na głowie, co kto woli.

W końcu dotarliśmy z powrotem do Szczyrku i na miejsce, w którym zaparkowaliśmy, musieliśmy już dojść chodnikiem. Całą wyprawę wspominam miło i planuję powrócić na Skrzyczne, ale tym razem dla odmiany w zimie.

Trasa dla zainteresowanych:

https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.7147150,19.0231240;49.6990030,19.0354930;49.6843010,19.0317970;49.6875211,19.0302870;49.6950900,19.0236400;49.7074730,19.0124740;49.7147150,19.0231240&utm_source=android_app&utm_medium=share&utm_campaign=share_route

#gory #wedrujzhejto
1e16b620-6b2c-4027-b58e-60fc3a3ac3a8
8072bd49-5a04-48a5-bb54-b043049d3855
276152ed-fc6a-4067-bc8a-f2595802d4e0
bfb60d89-3698-4845-bcd9-908825dda881
2b14ab16-3c97-4b03-89d4-93a12eba7ebb

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W dzisiejszym #piechurwedruje opis mojego ostatniego, rodzinnego wypadu w góry. Zapraszam do czytania i oglądania zdjęć
---------
Szczyt: Lubomir (Beskid Makowski)
Data: 16 wrzesień 2023 (sobota)
Staty: 11.5km, 6h30, 450m przewyższeń

Decyzja o wyjściu wyszła bardzo spontanicznie - próbowałem namówić rodzinkę na piknik, a okazało się, że brat wcześniej zorganizował już ekipę na wypad w góry. Kleszczowym zwyczajem doczepiliśmy się z córą do większej grupy, na którą składali się brat ze szwagierką, mama i babcia.

Wyruszyliśmy z miejscowości Lipnik, z parkingu na Majdówce. Nazwanie tego "parkingiem" może być tu sporym nadużyciem, mimo że tak jest oznaczony na mapach. Jest to raczej miejsce, w którym na własną odpowiedzialność można zostawić samochód - nie jest nawet wysypane żwirem, dookoła hałdy ziemi, kto wie jak długo jeszcze będzie służyć zanim ktoś się tam wybuduje.

Ruszyliśmy zielonym szlakiem w stronę szczytu. Cała grupa, z babcią na czele, wypruła do przodu, zostawiając mnie i Myszora z tyłu. Zabieg był celowy, ponieważ jak zwykle na początku każdej wycieczki młoda (3 lata) zaczęła się dąsać. To była dopiero jej trzecia wyprawa w góry na własnych nóżkach, więc nie naciskałem na tempo i starałem się ją zainteresować rzeczami w odpowiedniej dla niej skali.

Tutaj ważna uwaga: w przypadku wychodzenia na szlak z małym dzieckiem dobrze jest oficjalny czas przejścia, jaki pokazuje mapa, pomnożyć przez 2. Do tej pory taki przelicznik zawsze mi się sprawdzał.

Zielony szlak na Lubomir nie jest skomplikowany. Przez około połowę trasy idzie się nieco stromiej pod górę zdobywając wysokość, później droga łagodnieje. Trasa prowadzi przez wysoki las i nie powinna sprawić nikomu problemów. Dość powiedzieć, że bez większego trudu weszła nią zarówno moja mama (lat 62), jak i babcia (lat 89).

Na Lubomirze znajduje się obserwatorium astronomiczne, które jako jedyne w Polsce organizuje pokazy obiektów na niebie. Ciężko mi coś na ten temat powiedzieć, w momencie naszego przybycia było ono zamknięte. Może jakiś Tomek albo Tosia byli i mogą podzielić się wrażeniami.

Oprócz tego można usiąść sobie na ławeczkach i odpocząć, co też uczyniliśmy. Dostępna jest także pieczątka, gdyby ktoś zbierał do #koronagorpolski. Po chwili przerwy i napełnieniu żołądków udaliśmy się w dalszą drogę czerwonym szlakiem do schroniska Na Kudłaczach.

Ta część trasy jest już zwykłym spacerkiem w miłych okolicznościach przyrody. Jakieś 10 minut od szczytu można zatrzymać się także na polance z dwoma ławami, z której rozpościera się widok na Pogórze Wiśnickie.

Po dojściu do Łysiny namówiłem towarzystwo, abyśmy do schroniska udali się szlakiem czarnym (czerwonym już szedłem kilka razy). Drugi raz raczej nie będzie mi się chciało nim iść - mimo, że jest krótki, początkowo dość stromo opada w dół, a ścieżka jest wąska.

Dotarliśmy w końcu na miejsce i zrobiliśmy ponownie chwilę przerwy. Schronisko Na Kudłaczach jest raczej małe, kameralne, ale jako jedno z nielicznych, które odwiedziłem, posiada mini placyk zabaw, co dla Myszy było miłą niespodzianką. Mi w końcu udało się przybić pieczątkę - poprzednimi razami budynek był zamknięty (nocne wyprawy). Ludzi jest całe mnóstwo, praktycznie same rodziny z dziećmi, co niespecjalnie zaskakuje, bo pogoda jest wyśmienita, w sam raz na takie wypady.

Wyruszyliśmy dalej, kierując się zielonym szlakiem do przełęczy Suchej, na której znajduje się duża polana. W trakcie drogi słychać było strzały i wybuchy nie brzmiące raczej jak traktor. W głowie przemknęła mi myśl: "Zaczęło się". Ale się nie zaczęło. Na miejscu okazało się, że odtwarzano walki powstańcze, także polana pełna była SS-manów, partyzantów i oglądających widowisko ludzi. Ciekawy miks.

Z przełęczy Suchej do Majdówki poprowadził nas już czarny szlak, ponownie czysto spacerowy. Przez większość czasu prowadził szeroką, szutrową drogą, pod koniec skręcając w las. Na miejscu na szczęście auto czekało na nas w stanie nienaruszonym.

Cała wyprawa była bardzo miła. Jak to przy wypadach z dziećmi bywa, musiałem się czasami gimnastykować, aby zachęcić córę do stawiania kolejnych kroków, momentami sięgając po rezerwy cierpliwości, o których nie miałem pojęcia. Jednak ostatecznie całą trasę przeszła sama, bez większego narzekania, i brakuje mi słów aby opisać, jak byłem i jestem z niej dumny. Brawo Mysz!

Trasa dla zainteresowanych:

https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.7713970,20.0742870;49.7667194,20.0722270;49.7668280,20.0594160;49.7773670,20.0477690;49.7794204,20.0401448;49.7824330,20.0223860;49.7830630,20.0509880;49.7713970,20.0742870&utm_source=android_app&utm_medium=share&utm_campaign=share_route

#gory #wedrujzhejto #podroze #fotografia
22a36df3-1542-45e6-b874-5193eb59d31e
9b1e30de-147d-410a-a6af-ca9e65e8fa3f
73fb3400-bb8c-4d44-a3ea-d70ac8fd8773
e29ed40b-2200-4b3c-a88a-8f23d7859998
de052082-4ded-4503-8056-972d8d52e00f
Lubiepatrzec

@Piechur Walisz wpisy jeden po drugim. Bardzo dobrze ☺️

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Kawa zaparzona, Outlook odpalony, więc można zabrać się do roboty i napisać coś nowego w #piechurwedruje
---------
Szczyt: Babia Góra (Beskid Żywiecki)
Data: 13 luty 2022 (niedziela)
Staty: 15.5km, 6h, 760m przewyższeń

Wschód na Babiej marzył mi się już od dłuższego czasu i w końcu trafił się odpowiedni moment - prognozy pokazywały bezchmurne niebo, wiatr miał być w okolicach 30km/h, a ja dostałem w domu przepustkę. Szybki telefon w sobotę: "Tato, jest temat...". "No pewnie, że tak!", słyszę w odpowiedzi zanim dokończę mówić.

Na parking w przełęczy Krowiarki dojeżdżamy o 3:30. Mimo wczesnej godziny aut jest już bardzo dużo - Babia to dość popularna góra. Ubieramy kominiarki, czołówki, stuptuty i ruszamy w drogę.

Wschód ma być o 6:50, także czasu jest sporo - oczywiście doliczyłem 1h buforu bezpieczeństwa w razie trudności na szlaku, tym bardziej, że idziemy zimą, a tydzień temu Gorc nauczył nas już pokory.

Na Sokolicę wchodzi się w kolejce, ludzi jest bardzo dużo. Niektórych wyprzedzamy my, inni wyprzedzają nas, ale ogólnie jest raczej mało miejsca na takie manewry. Zaczynam się obawiać, że cała trasa będzie wyglądać w ten sposób, co było by średnio przyjemne.

Na szczęście od Sokolicy zaczyna się przerzedzać - ludzie idą w grupach, miejsca na wyprzedzanie jest więcej, także dość szybko idziemy już w ciemności sami. Próbuję robić jakieś zdjęcia, ale ręce tak szybko przemarzają, że szybko ubieram grubsze rękawice i nie tracę czasu na zatrzymywanie się.

Wiatr, który miał być delikatny, wieje jednak z prędkością ok. 50km/h i smaga po twarzy drobinkami lodu. Próbujemy z tatą porozmawiać, ale nic nie słychać, więc po prostu idziemy dalej.

Trasa jest bardzo dobrze ubita i wydeptana, raczki, które zawsze biorę zimą, leżą w plecaku, ale nie ma momentu, w którym by się przydały. Na szczyt docieramy szybko - za szybko. Do wschodu została godzina, wiatr zacina, a my stoimy w miejscu. Czas się gdzieś skitrać.

Na szczęście osłonę przed wiatrem łatwo znaleźć. Chowamy się za oblodzoną ścianą, na ziemi rozkładamy piankę, okrywamy się folią termiczną, przykrywamy z wierzchu śpiworem i raczymy herbatą. Mogłoby być wygodniej, ale nie jest źle. Obok nas ciekawy widok - kilkanaście osób było chyba na zachodzie i postanowiło przenocować na szczycie do rana.

Nadchodzi wschód, więc wychodzimy z ukrycia i przebieramy nogami w miejscu, desperacko próbując wykrzesać z siebie trochę ciepła. Widoki są obłędne, jak z innego świata. Promienie nagle wylewają się zza horyzontu i malują świat ciepłymi barwami. Jest pięknie, ale nie kameralnie, chętnych do oglądania widoków przyszła cała masa i brakuje chyba tylko budki z kebsem.

Szybko schodzimy ze szczytu i kierujemy się do schroniska Markowe Szczawiny. Idzie się świetnie, śnieg fajnie amortyzuje kroki. Z przełęczy Brona kawałek trasy udaje mi się pokonać dupoślizgiem - to chyba najlepsze miejsce do jego robienia.

W schronisku przybijam pieczątkę do #koronagorpolski, jemy szarlotkę (obowiązkowo), pijemy kawę i ruszamy dalej. Reszta trasy mija bez niespodzianek i niebieskim szlakiem wracamy spokojnie do przełęczy Krowiarki. Odjeżdżając żegnam się z kapryśnym Babskiem - jak się później okazuje nie na długo, bo odwiedzam ją ponownie już po miesiącu.

Trasa dla zainteresowanych:
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.5878110,19.5818090;49.5730870,19.5294460;49.5815150,19.5101880;49.5874260,19.5166330;49.5878110,19.5818090&utm_source=android_app&utm_medium=share&utm_campaign=share_route

#gory #beskidzywiecki #fotografia #wedrujzhejto
8bcf68ba-e3af-4aaf-8bb0-56b44cf06c1e
8138d52a-a42b-41fa-b8ab-c52df9c93f0c
7494f89b-7ba1-489e-9f33-f2074a521651
b406771d-ba19-40a7-b939-42fd74c896c2
ada8e3cf-2b7d-4efb-9e12-e4955e3c728c
Szlachetkin_Szalony

Ło baben, myślałem że ktoś zamarzł albo coś się stało lub inny troll a oni sobie smacznie spali hah xD

Zaloguj się aby komentować

Jeszcze nigdy tak nie przemokłem jak dzis, nie zostala na koniec zadna sucha cześć ubioru, a to wszystko i tak jak krew w piach, bo skrzynka #koronagorpolski na Wysokiej jest jeszcze bardziej rozjebana niż jak byłem ostatnio xD

#zielczanwgorach
Zielczan userbar
7d6d437d-7241-4c54-9f03-369703d2563e
Lubiepatrzec

@Zielczan no to teraz gorąca herbatka, kocyk i obyś się nie rozchorował.

ciszej

@Zielczan kurde szkoda że nie wchodziłam na hejto - pieczątka z Wysokiej jest w schronisku pod Durbaszką, jesteś tam jeszcze?

Zaloguj się aby komentować

Łogiń na tłoki dziś! Kumpel wyjechał w tamten poniedziałek w Tatry, ja w piątek w Karkonosze - przez cały czas padało w obu miejscach. Na szczęście wrócił wczoraj do Warszawy i odblokował mi pogodę, bo przepięknie było dziś, cały jestem elegancko przypalony, super widoczki, piękna trasa.

Byłem w Rudawach Janowickich, zrobiłem Skalnik i pyknąłem taką sporą pętęlkę wg. sugestii kolegi @ZdrowyStolec Nie byłem tylko na tych formach skalnych na górze trasy, bo z racji zmiennych warunków pogodowych to byłem przygotowany na chłodniejszy dzień i zabrakło mi picia. Ale wlazłem na Starościńskie Skały w zamian. Mam za to jeden problem - szlaki w Rudawach są przygotowane fatalnie, szlakowskazy połamane, znaczników nie ma, szlak, skręca, ale nie ma znaku, no tragedia.

Tym samym wypełniłem plan KGP na ten urlop, wszystko co jeszcze dorzucę będzie miłym bonusem. Aktualny stan to 19/28 szczytów.

#zielczanwgorach #rudawyjanowickie #koronagorpolski #kamyczki
Zielczan userbar
049fcf39-dfa1-4f95-b02b-661a93226542
c11c2824-00df-4e08-b23e-098940b6442f
b2dc53ce-4603-4a1e-ae8e-2f95ed9018ab
ciszej

@Zielczan okrutnik, takie zdjęcia wrzucać jak ludzie w robocie siedzą. Ale proszę nie przestawać!

Sahelantrop

@Zielczan Zamek Bolczów był na trasie?

ZdrowyStolec

Pogoda była zacna, więc mam nadzieję, że się podobało -_-

Zaloguj się aby komentować

Potrzebna mi garść bezcennych informacji. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Już za parę dni, za dni parę, biorę swój plecak, ale bez gitary i jadę w Karkonosze - stąd prośba o polecenie jakichś mniej znanych atrakcji z tego pasma oraz okolic. Dotychczas wypracowałem taki plan, kolejność na liście jest plus minus od must see do jestem w stanie zrezygnować, jeśli nie będzie czasu

  • Śnieżka
  • Skopiec
  • Wysoka Kopa
  • Skalnik
  • Projekt Riese (hybrydy i wilkołaki)
  • Świątynia Wang
  • Stacja kolejowa Pilchowice + zapora (Ethan Carter)
  • Izerski Park Ciemnego Nieba
  • Świat kolejek w Karpaczu
  • Wodospad Szklarki/Kamieńczyk/Szrenica
  • Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich

Dodatkowo kilka punktów z trasy, które mają moje zainteresowanie: Schronisko samotnia, Góra Szybowcowa koło Jeleniej Góry, uzdrowisko Cieplice, Zapora na Łomnicy w Karpaczu, 'Anomalia' grawitacyjna, Krucze Skały, Karpatka. Jeśli macie coś jeszcze to proszę o polecenie.

Taka sama prośba o wskazanie fajnej gastronomii w okolicy.

Ponadto jest tutaj ktoś mieszkający w okolicach albo kto będzie akurat na urlopie na początku sierpnia? Można się zgadać na piwo.

#gory #karpacz #jeleniagora #karkonosze #koronagorpolski #zielczanwgorach
Zielczan userbar
HardyKosciej

@Zielczan Ogród japoński Siruwia, byłem i polecam. Może będzie okazja się złapać na piwo bo też planuję w tamte okolice jechać, rok temu byłem ale na szybko i wielu rzeczy nie zobaczyłem.

zed123

Polecam nocleg na Skalniku (na skałkach) i zejście żółtym szlakiem do Szwajcarki i Sokolików. Oprócz tego zamek Bolczów, ale to po drodze na Skalnik z Janowic.

ZdrowyStolec

@Zielczan


Kilka mniej oczywistych miejsc:


  • Wschodnie Karkonosze - bardzo fajne widokowo szlaki np. z Przełeczy Okraj na Skalny Stół (i dalej przez Jelenkę na Śnieżkę od fajnej strony z małym natężeniem ludzi) albo w drugą stronę na Łysocinę - b.mało ludzi (w porównaniu do szlaków z Karpacza czy Szklarskiej) plus fajne gospody na samym Okraju (czeski minibrowar Trautenberk)

  • Góry Kaczawskie - dwie bardzo fajne panoramy Karkonoszy do zobaczenia - jedna z wieży widokowej na górze Okole (30-40 min z parkingu na przełęczy), druga na górze Dłużec/Dłużek (1h z Wojcieszowa - jako bonus po drodze jest trochę dzika sztolnia poszukiwawcza uranu w górze Chmielarz, do której można sobie na jana wejść jeśli akurat na lato otworzyli bramkę - w tym roku nie wiem, w zeszłym była otwarta).

  • Rudawy Janowickie - polecę moją ulubioną trasę w tych górach - start ze Strużnicy, po drodze zaliczasz zamek Bolczów, kilka charakterystycznych skałek (Piec, Skalny Most), Starościńskie Skały i schodzisz fenomenalnie widokowym czarnym szlakiem do Strużnicy https://mapa-turystyczna.pl/route?q=50.8390730,15.8867020;50.8521791,15.8940411;50.8596530,15.9061930;50.8604470,15.9127170;50.8513150,15.9143940;50.8496790,15.9114910;50.8447930,15.9053130;50.8381967,15.9025383;50.8390730,15.8867020#50.85011/15.91773/14

  • W Górach Izerskich poza obowiązkową Halą Izerską bardzo fajne widokowo miejsca to nieczynna kopalnia Stanisław, Wysoki Kamień nad Szklarską (b. fajna panorama) oraz Bobrowe Skały (polecam iść z Górzyńca i wracać przez Polanę Czarownic/Babią Przełęcz).

  • Zamek Chojnik z kasztelanem Jędrkiem (jak nie wiesz kto to, to obadaj na youtube - koleś tam czasem osobiście jest i bilety sprzedaje). Polecam też zejść z Chojnika naokoło, najlepiej przez malownicze Zachełmie.

  • Jak lubisz kopalnie/sztolnie, to do rozważenia jest zwiedzanie dawnych kopalni uranu w Kowarach (są dwie do wyboru - Kopalnia Podgórze i sztolnia przy hotelu Jelenia Struga).


Gastro to nie ma szału, ale jak już ktoś napisał: Kobe w rynku w Jeleniej to stacja obowiązkowa. Z innych rzeczy mogę polecić Izbę Rybacką w Podgórkach (spory wybór świeżych ryb i owoców morza plus ciekawe potrawy) oraz jeśli lubisz włoskie, to I love pasta w Jeleniej (naprawdę smaczne makarony wyrabiane na miejscu, jedne z najlepszych jakie jadłem w PL). A tak poza tym to szału nie ma, ale tragedii też nie - cała masa poprawnych knajp turystycznych w różnych Karpaczach i Szklaskich.


Jak masz jakieś pytania, to możesz zapodawać, bo akurat w tym rejonie gór Polski byłem chyba wszędzie

Zaloguj się aby komentować

No i niestety, to koniec urlopu. Było zajebiście, Polanica to fajna baza wypadowa, Kotlina Kłodzka jest pełna szlaków, góry piękne, pogoda nienajgorsza. Było w pytę, mogę tylko powtórzyć za papieżem, że żal odjeżdżać.
Garść statystyk:
  • zdobyłem 7 nowych szczytów KGP
  • spędziłem na szlaku 41g04m19s
  • przeszedłem równe 200km (a właściwie ciut więcej, bo parę razy po Polanicy nie włączyłem zegarka)
  • wspiąłem się 6393 metry do góry
  • wpadło 70 nowych #kwadraty
Muszę się chyba wyprowadzić w góry, bo nie ma sensu dojeżdżać tyle km z Warszawy ( ͡° ͜ʖ ͡°) A narazie to wracam do roboty i planuję od razu urlopy na Pieniny, Beskid Sądecki i Tatry. Najbliższy może już w czerwcu.
#zielczanwgorach #gory #koronagorpolski #wycieczki
Zielczan userbar
deccf452-1a84-4575-881a-216b777c4130
zuchtomek

@Zielczan Obiecałem sobie, że następnym razem jak będę w kotlinie to wyskoczę do sąsiadów na Czarną Kupę wejść

8d0c1e75-f7fb-4b3b-becc-4c259777f774
Zielczan

@zuchtomek oby to nie była gówniana wycieczka

Zielczan

Tutaj zajebista sprawa, można w Czermnej wyjść z domu w kapciach, skoczyć przez trawnik do Czech, zjeść knedliczki i popić dobrym piwem i wrócić do chałupy.

009f11f6-8612-4fd1-92cb-f7acfbbea52d
ZielonkaUno.

I mi jakoś tak przykro na sercu, że już koniec tej wycieczki. Dzięki za podzielenie się wrażeniami i widokami. Kurde to czekam na następny Twój urlop :) pozdrawiam serdecznie!

Zaloguj się aby komentować

Najdłuższa wycieczka odbyta
TLDR: Byłem na Skalnych Grzybach, estetycznie super, ale trasa nie satysfakcjonowała mnie sportowo, więc wszedłem jeszcze na Szczeliniec(mając samochód w Batorowie). xD 30km, 905m w górę
Na Szczelińcu w pizdu ludzi, wziąłem pieczątkę do #koronagorpolski wypiłem piwko i zszedłem. Warunki pogodowe bardzo fajne, duża lampa, brak chmur, powietrze przejrzyste, było widać śnieg na Śnieżce. W ogóle to zszedłem do Karłowa i zdałem sobie sprawę, że od nich na Szczeliniec wchodzi się po schodach xD
Skalne Grzyby to mega sztosik, zajebiste niektóre formacje skalne były. Dziś z tego powodu bardzo bogata fotorelacja.
#zielczanwgorach <- zapraszam do obserwacji tagu
#gory
Zielczan userbar
435c1bcd-30e4-4a38-ae51-6c99288736e3
rain

@Zielczan "wypiłem piwko" i "samochód"?

Zielczan

@rain no tak, jedno z drugim dzieli jakieś 4h marszu

rain

@Zielczan musisz mieć więc piekielnie szybki metabolizm.

rain

@Zielczan na Szczelińcu był śnieg? Jeszcze w tym tygodniu pewnie wybiorę się w góry, może bym pojechała właśnie tam, jeśli to białe gunwo już zeszło.

Zielczan

@rain poniżej 1000m nie ma już nigdzie, powyżej jest, ale raczej tylko w zacienionych miejscach. Narazie widziałem na Rudawcu i Śnieżniku i w obu przypadkach nie przeszkadzal

Zielczan

@rain btw nie wiem, czy już byłaś na Szczelincu, ale nie wchodz od Karlowa

Zaloguj się aby komentować

Jak na brak aklimatyzacji wysokogórskiej ( ͡° ͜ʖ ͡°) to bardzo dobrze dziś poszło. 25 km, 1100m up. Wpadły 3 nowe szczyty KGP:
  • Kowadło
  • Rudawiec
  • Kłodzka Góra
Na Kowadle znalazłem w skrzynce #kamyczki, w zamian zostawiłem swój. Zaczęło się nieciekawie pogodowo w ogóle, sporo chmur i dość zimno (praktycznie do jakiejś 14 łaziłem w takim fajnym sweterku trekkingowym i wcale nie było za gorąco, ale właśnie po południu totalnie przetarło się niebo i nastała fajowa lampa.
Szlak na Rudawiec jeszcze ośnieżony miejscami, poddaję w wątpliwość wejście na Śnieżnik, bo na nim, zgodnie z nazwą jest jeszcze sporo śniegu, a ja nie zabrałem raczków, chociaż je mam. Mogłem dla świętego spokoju wrzucić do bagażnika, no ale pan Zielczan by nigdy czegoś takiego nie zrobił.
Jutro ma być jeszcze cieplej, zastanawiam się na co to wykorzystać. Podejrzewam, że wszędzie będzie w ciul ludzi, więc chyba z takich atrakcji jak Szczeliniec to rezygnuję póki nie będzie po trzecim maja.
#zielczanwgorach <- zapraszam do obserwacji tagu
#gory #wycieczki #koronagorpolski
Zielczan userbar
2688e49a-cd11-4f8f-aa8a-b3ba179874b2
2437ae67-3cb4-4233-92dc-9aa071a05e90
249a4b9c-5c4c-4ff3-ad6d-65003c94a5c9
a788d780-eb2e-4d8a-84ea-cdd95ac303b9
rain

@Zielczan ile szczytów CI jeszcze zostało do KGP? I o co chodzi z tymi kamykami?

Zielczan

@rain 22 xD


Malujesz kamienie, wpisujesz swoj kod pocztowy, zostawiasz w górach, ktoś znajduje i wrzuca posta na FB i przenosi kamień. Potem na podstawie kodu możesz go znalezc i zobaczyc jaką drogę przebył.

rain

@Zielczan 22? No to i tak już masz zrobionych 6, to prawie 25 % Nie wiedziałam, że jest taka akcja z kamykami. Gdzie na FB można ją znaleźć?

dziki

Bylbys chętny na jakiś spacer z Kłodzką na Kłodzką Górę i z powrotem? Pytam bo pochodze z Kłodzka i szukam motywacji by częściej rodzinne rejony odwiedzać :)

Zielczan

@dziki ale kiedy? Ja tu jestem tylko na urlopie do niedzieli

bravenewworld63

Próba wejścia bez tlenu? Kozak

Zielczan

@bravenewworld63 nawet obozów nie zakładałem

Zaloguj się aby komentować