@moll
skąd u niektórych panów zarzut, że feministki nie walczą o prawa mężczyzn?
Powtórzę może to co w sumie kilka osób już napisało ale zrobię to po swojemu.
Rozchodzi się o definicję tego, czym 'feminizm' w ogóle jest i z czym 'feministki' się utożsamiają.
Na początek trochę syntetyki, prosto z wiki
Feminizm - szereg ruchów społecznych i politycznych oraz ideologii, które łączy wspólny cel, czyli zdefiniowanie, uzyskanie i utrzymywanie równości płci pod względem politycznym, ekonomicznym, osobistym i społecznym
Czyli wychodzimy z tego że jest nierówność polegająca na tym, że faceci ciemiężą kobiety, a kobiety chcą.... równości. Nie chcą żeby role się odwróciły, tylko żeby były respektowane w życiu społecznym tak samo jak mężczyźni. Jaki jest powód?
Feminizm przyjmuje stanowisko, że w społeczeństwach w sposób uprzywilejowany traktuje się męski punkt widzenia, a kobiety są w nich traktowane niesprawiedliwie
Czyli feminizm w swojej czystej postaci nic nie mówi że chcę dawać kobietom przywileje. Feminizm uważa że to faceci są uprzywilejowani a nie że kobiety powinny mieć przywileje. Tu nie ma też nic o tym że 'przywilej za inny przywilej' - bo jaką to równość wprowadza? A tak niestety cześć feministek rozumie feminizm - że kobiety miałyby być preferowane i zdobywać np. dodatkowe punkty na uczelni. To jest pierwszy przykład dysonansu pomiędzy definicją a rozumieniem feminizmu przez część ruchów feministycznych.
Dobra, do meritum bo trochę poszedłem na około.
Współcześnie rozumiany feminizm nie walczy o równość tylko o prawa kobiet. Na przykład automaty z podpaskami nie służą do wyrównania nierówności bo tutaj tej nierówności nigdy nie było. Jest jednak ruchem w polepszeniu ich dobrobytu.
A co na przykład z obowiązkowym poborem mężczyzn do wojska. No bo jeżeli jedna płeć jest wysyłana w kamasze a druga nie - no to wtedy dochodzi do pewnej nierówności.
Teraz, jeżeli rozumiesz feminizm jako walka o prawa kobiet - wtedy nie ma tematu bo tylko prawo facetów jest naruszone.
JEDNAK
Jeżeli trzymasz się właściwej definicji feminizmu, która równa nierówności, wtedy walka o prawa mężczyzn też mieści się w jej definicji.
Jeżeli trzymamy się więc encyklopedycznego terminu feminizmu, wtedy mamy mieć prawo zarzut że prawa OBU płci powinny być zrównane. Jeżeli nie są, wtedy powinno się je dorównać - nieważne której płci dotyczą.
Tak jeszce dodam, że mam wrażenie że niektórzy mylą feminizm z seksizmem. A ten może być zarówno damski jak i męski. Bo seksizm mówi o wyższości jednej płci nad drugą - nie mówi którą nad którą. Feminizm nie jest więc przeciwieństwem szowinizmu, który uważa wyższość facetów nad kobietami. Jest na świecie dużo szowinistów jak i dużo seksistek wśród feministek. Natomiast feminizm mówi o tym, że obie grupy powinny być równe.