Google cały dzień mi dziś balonikuje urodzinowo. Niby bezduszna korporacja, ale jednak z sercem.
No a skoro Ziemia ze mną na pokładzie zatoczyła kolejny raz rundkę wokół Słońca, to trochę podsumuję ostatni rok. Nie będzie tego dużo, bo każdy dzień w zasadzie wygląda u mnie tak samo. No więc osiągnięcia:
-
wypracowałam sobie najlepszą sylwetkę ever schodząc do 55 kg wagi;
-
byłam przez kilka miesięcy bardzo regularna w trenowaniu na siłowni;
-
napisałam dwa artykuły, które ukażą się w najbliższych tygodniach (mam nadzieję, bo już jest obsuwa);
-
napisałam też trzeci artykuł, który wysłałam zagranicę i niestety od paru miesięcy czekam, aż wreszcie go zrecenzują;
-
wydaje mi się, że dobrze radziłam sobie w pracy;
-
wydaje mi się, że w miarę dobrze radziłam sobie z ludźmi;
-
wydaje mi się, że wreszcie na dobre odpuściłam sobie marzenia o facecie, który mnie nigdy nie chciał.
Faile:
-
zawaliłam sprawę z treningami i trzymaniem diety i w zasadzie wróciłam do punktu, gdzie byłam rok temu. Jest mi głupio z tego powodu, ale nie znajduję w sobie tej "motywacji", która towarzyszyła mi wtedy, gdy udawało mi się osiągać cel sylwetkowy;
-
dalej jestem samotna - ten punkt zresztą mogę przepisywać rok do roku;
-
nie udało mi się zrealizować sporej części zamierzeń, jakie miałam na ten rok, pewnie były zbyt optymistyczne;
-
wdałam się w bardzo złą awanturę z matką, nie chciałam tego;
-
dalej jestem w tym samym punkcie co rok, czy dwa temu - brakuje mi jakiegoś celu przed sobą i dlatego stoję w miejscu i to jest w zasadzie przerażające;
-
nie czuję, że "żyję", a tylko spędzam każdy kolejny dzień.
Po tej niezbyt optymistycznej wyliczance może czas na coś konstruktywnego. Następny rok chcę poświęcić na "ogarnięcie się", czyli przede wszystkim poprawę wyglądu, na tyle, na ile można to zrobić bez chirurga plastycznego.
A zatem:
-
przede wszystkim wreszcie spróbuję zabiegu laserowego, o którym myślę od miesięcy. Jak nie spietram, to jeszcze przed świętami;
-
powrót do dobrej formy i utrzymanie jej przynajmniej przez rok (na początek), a to oznacza regularne treningi i trzymanie "racjonalnej" diety (z nieracjonalną mam aż za dużo doświadczenia);
-
pracę nad samokontrolą i samodyscypliną;
-
lepszy styl ubierania się? niestety nie mam w ogóle "talentu" do stylowego ubierania się, internety też niestety niewiele mi w tym pomagają.
Jeśli chodzi o pracę:
-
napiszę i puszczę do druku przynajmniej 3 kolejne artykuły;
-
zabiorę się za pisanie książki, o której od jakiegoś czasu myślę - mam dość sporo materiałów, wydaje mi się, że byłaby ona dość pożyteczna, ale boję się, że mam za mało wiedzy, żeby to zrobić i różni starzy "znafcy", którzy pewnie byliby bardziej kompetentni niż ja, żeby coś takiego napisać (ale nigdy im się nie chciało), mnie zjedzą w recenzjach;
-
wymyślę temat kolejnej książki;
-
będę lepiej sobie radzić w pracy.
Odnośnie życia prywatnego:
-
nauczę się wreszcie używać mojej klawiatury midi, na tyle by móc np. nagrać na niej cover jakiejś całej piosenki;
-
skomponuję (w FL Studio) jeden pełen utwór, z miksem i masteringiem;
-
wejdę na przynajmniej 5 szczytów z KGP;
-
pojadę do Pragi (czeskiej rzecz jasna :P) i do Wiednia;
-
chciałabym napisać, że zrobię coś w stylu "pójdę na kurs na motocykl", ale pewnie w życiu się na coś takiego nie zdecyduję;
-
będę pracować nad swoim charakterem.
Zostawię sobie tag pod tym postem, żeby móc go znaleźć łatwo za rok i zobaczyć, co udało mi się zrealizować z tej listy. A może uda mi się ją jakoś przekroczyć? #rainsieogarnia
#gownowpis #przemyslenia #midlifecrisis