Zdjęcie w tle
Książki

Społeczność

Książki

783
508 + 1 = 509

Tytuł: Fanatycy. Futbol na śmierć i życie
Autor: Anonimowy Fanatyk
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Sine Qua Non
ISBN: 9788365836854
Liczba stron: 320
Ocena: 5/10

Dołączam do zabawy i dodaje wszystkie moje książki przeczytane w tym roku.

Nic czego człowiek ze środowiska nie wiedział. Wiele kontrowersyjnych tez przedstawionych z innej perspektywy, ale światopogląd trąci banałem.
Właściwie nie wiem dla kogo jest ta książka. Dla kibiców mało odkrywcza, dla postronnych raczej odrzucająca.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Piesek userbar
Wrzoo

@Piesek PIESEK ;_; Jeżu jaki fajny nick

Piesek

@Wrzoo A na profilu same kotki

Wrzoo

@Piesek Ej, ja tam widzę jakieś piesełki

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Dom Wydawniczy REBIS ogłasza dodruk z serii Wehikuł Czasu. "Aleja Potępienia" Rogera Zelaznego ponownie w księgarniach od 9 lipca 2024 roku. Wydanie w oprawie zintegrowanej, imitującej twardą, liczy 208 stron, w cenie detalicznej 44,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Wojna nuklearna spustoszyła świat. W Ameryce Północnej ocalali ludzie usiłują przetrwać w niewielkich enklawach, pozostałościach dawnych stanów. Hell Tanner, brutalny członek gangu motocyklowego, otrzymuje szansę odkupienia swych win. Na wschodzie wybuchła epidemia i ktoś musi dostarczyć szczepionkę z Los Angeles do Bostonu. Tanner rusza Aleją Potępienia, by mierzyć się z promieniowaniem, gniewem natury, zmutowanymi zwierzętami i jeszcze gorszymi niż one ludźmi.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #scifi #sciencefiction #wehikulczasu #rogerzelazny
ecc44fd7-c827-47c0-a96d-6533cbc89947

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

Wspo­mnia­no już o pod­ję­tej na Dysku pró­bie wy­mu­sze­nia pre­cy­zji opi­sów. (...)

Zatem, z po­sza­no­wa­nia dla tej tra­dy­cji, nie bę­dzie tu po­wie­dzia­ne, że Rin­ce­wind i Dwu­kwiat stali się lo­do­wo­błę­kit­ną falą mkną­cą przez mrocz­ne wy­mia­ry, że roz­brzmie­wał dźwięk po­dob­ny do gi­gan­tycz­ne­go kła wa­lą­ce­go o skałę, że całe życie prze­mknę­ło im przed ocza­mi ani że wszech­świat runął na nich niby ogrom­na ga­la­re­ta.

Zo­sta­nie po­wie­dzia­ne – gdyż wy­ka­zał to eks­pe­ry­ment – że za­brzmiał dźwięk po­dob­ny do stuk­nię­cia drew­nia­ną li­nij­ką w ka­mer­ton na­stro­jo­ny na cis... może fis, a potem ogar­nę­ło ich uczu­cie ab­so­lut­ne­go bez­ru­chu.

Terry Pratchett, Blask fantastyczny

#uuk
moll

@Suodka_Monia dzień dobry!

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
507 + 1 = 508

Tytuł: Naruto
Autor: Masashi Kishimoto
Kategoria: komiks
Ocena: 5/10

Prywatny licznik: 34/52 (26 książek / 8 komiksów)

72 tomy, 700 rozdziałów i prawie 14 tysięcy stron. Czy było warto? Nie. 🥹

Naruto znam od dawna. Ok 2006 roku zacząłem oglądać Anime jednakże na pierwszej części poprzestałem i nigdy nie zacząłem Shippuden. Na studiach mój współlokator był fanem i co tydzień czytał nowy rozdział, więc cos tam wiedziałem jak historia dalej się potoczyła. Przed moim urlopem w marcu tego roku poszukałem na YT jednego fragmentu z anime o Kakashim i tak zostałem przez algorytmy zasypany Naruto. Tak bardzo, że postanowiłem przeczytać całą mangę. Na początku chciałem czytać z 2 rozdziały dziennie, ale tak mnie wciągnęło, ze w przeciągu 3 tygodni przeczytałem 27 tomów (część pierwsza odpowiadająca anime Naruto, części druga i trzecia to Shippuden). I mogłem tutaj dać sobie spokój, bo kolejne części to równia pochyła.

‼️ Spoiler alert ‼️
To co moim zdaniem zabiło te serie, to wprowadzenie wskrzeszenia, przechodzenie złoli na stronę Naruto, zrównanie siły wszystkich bohaterów pobocznych w końcowej części mangi, unikanie uśmiercania postaci.

I tak największy złoczyńca pierwszej części Orochimaru zostaje potulnym barankiem na sam koniec i pomaga w walce z Tobim xD

Nagano, który chciał pokoju na całym świecie poprzez zadanie wszystkim ludziom takiego samego bólu, po krótkiej rozmowie z Naruto poświęca się i wskrzesza wszystkich których zabił w całej wiosce xD

Tobi, najsprytniejszy i największy złoczyńca postanawia z dup pomóc Naruto. Ba nawet na chwilę wraca z zaświatów by pomóc Kakashiemu xD

Świat w Naruto jest brutalny, dużo ludzi ginie, ale tylko w poprzednich wojnach. Kakashi i cała wioska zostają wskrzeszeni przez Nagato. Gara przez babcię. Tsunade rozerwana na pół? Nic nie szkodzi xD ktoś ją uleczy i będzie śmigać jak nowa. Eh…

Tak narzekam, ale manga ma w sobie kilka dobrych momentów i bohaterów. Rock Lee, Kakashi, Jiraiya, czy Itachi. Lee jest prawdziwym underdogiem w tej historii i szkoda, że został wyleczony po walce z Gaarą i praktycznie porzucony w historii (jak większość pobocznych postaci z części pierwszej). Jiraiya klasa sama w sobie, a jego śmierć wywarła duży wpływ na Naruto. Kakashi i Itachi byli OP i mieli najlepsze backstory w całej mandze. Ach szkoda, że Masashi tak to zjebał 😪 ale jak przez 15 lat co tydzień musisz wypuścić nowy rozdział, to co się dziwić 😪

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #manga #naruto #czytajzhejto #ksiazki #czytamponocach
663e1ecf-ad02-4f0b-9377-609e2b23237a
Dzemik_Skrytozerca

Dodam jeszcze, że autor w ogóle nie radzi sobie z relacjami damsko-meskimi. Jedyne co dobrze wypada, to więź Naruto z jego nauczycielami.


Widać też, że totalnie nie miał pomysłu na całość konspiracji, że dużo zdarzeń po prostu nie miało sensu.


Np. Itachi zabił całą swoją rodzinę. I klan. Po co?

Jeden z najważniejszych punktów fabularnych nigdy nie został sensownie wyjaśniony. Z naciskiem na sensownie (bo mu kazali to kiepskie wyjaśnienie).

l__p

@Dzemik_Skrytozerca wyjaśnienie działań Itachiego było sensowne. Wioska była dla niego ważniejsza niż klan i przede wszystkim chciał uratować Sasuke. Ponadto chcial chronić honor swojego klanu. Ważnym punktem był też Danzo i jego ultimatum, ale to taki mały szczegół.

Dzemik_Skrytozerca

@l__p


Nadal to do mnie nie trafia. Jakby rodzina Sasuke i jego klan było taka banda patoli, to Sasuke też by nie miał ochoty się mścić na Itachim. Posiadanie rodziny tworzy silne wiezy, a tu nagle pyk. Nie dość, że zabójstwo powierzają jednej osobie, nie dość, że mu się to udaje, to jeszcze gość działa jak maszyna... ale kurde, jednej osobie darowuje.


No i zupełnie przypadkiem chwilę później dołącza do Akatsuki i działa na szkodę wioski.


Nie łączy się to w jedną całość.

Porsze

A to nie było tak że wybił cały klan bo bardziej wierzył w idee wioski, a uchicha chcieli zrobić przewrót, kiepsko się asymilowali i ogólnie z nimi zawsze były problemy?

Dzemik_Skrytozerca

@Porsze


Dobra, macie mniejszość etniczna. Macie z nią kłopoty. Bierzecie największy talent z tej ekipy i powierzacie mu wymordowanie wszystkich, w tym i własnej rodziny.


A gość wywiązuje się że zlecenia idealnie, tylko raz mu się żelazna konsekwencja omsknela.


No i jeszcze jedno - co gość dostaje z tego? Kopa w dupę, i przystaje do Akatsuki, gdzie za chwilę zaczyna działać na szkodę umiłowanej wioski.


Logiczne? Ani troche.

Porsze

On tam wstąpił żeby infiltrować od środka tą organizację

Zaloguj się aby komentować

506 + 1 = 507

Tytuł: Epifania wikarego Trzaski
Autor: Szczepan Twardoch
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10

#bookmeter

Samotny płatek śniegu skrystalizował się w chmurach wokół jakiegoś pyłku, urósł w zamarzającą wodę i zsunął się powoli, przez zimne powietrze, w dół aby osiąść na włosach księdza i stopić się od ciepła, które oddawała do atmosfery rozgrzana kapłańska głowa.

Po kiepskich wynikach ostatnich moich eksperymentów ze współczesną literaturą polską musiałem jakoś odreagować. Zdecydowałem się sięgnąć po coś współczesnego i polskiego, ale firmowanego nazwiskiem, które dawało mi jakąś obietnicę. Miała to być najnowsza powieść pana Twardocha, Powiedzmy, że Piontek no ale jakoś mi się tak (samo!) źle w czytniku kliknęło i uruchomiła się jedna z najstarszych, bo Epifania wikarego Trzaski to, według mojej najlepszej wiedzy, druga z wydanych przez tego autora powieści.
– „No, skoro mi się tak już kliknęło, to niech będzie” – pomyślałem. – „Może to jakiś znak, a ta powieść to będzie moja epifania?”

Już pierwsze zdanie tej powieści: Szarzejące na horyzoncie niebo przygotowywało się do przyjęcia świtu zwiastowało, że, przynajmniej w warstwie językowej, powinno być dobrze. Że powinno być tak jak lubię, do czego zresztą pan Twardoch mnie w swoich książkach przyzwyczaił. I faktycznie, to zwiastowanie spełniło się, bo, pomijając treść, dla mnie ta książka była kolejną zaserwowaną przez niego ucztą językową. Barwny język, niecodzienne porównania, te śląskie wtrącenia – no czytało mi się to wspaniale! Nieprzypadkowo też na otwarcie tego wpisu wybrałem cytat, jaki wybrałem, bo oprócz tego, że ten akapit ogromnie podobał mi się językowo, to ten szczegół w postaci śniegu wracał w czasie lektury kilkukrotnie, dając poczucie jakiegoś bezpieczeństwa i stałości w tej całej historii. Tak, oprócz języka, ta historia jest również wspaniale poprowadzona narracyjnie.

Jeśli chodzi o samą treść, to, również jak pan Twardoch mnie do tego przyzwyczaił, zbudowana jest ona na wyraźnych (choć niekoniecznie silnych, bo dla mnie to była trochę opowieść o ludzkiej słabości) bohaterach. Przede wszystkim tytułowy wikary Trzaska – wyuczony w Warszawie ksiądz intelektualista, niedoszły doktor, przez niektórych obsadzany już w roli przyszłego katolickiego moralnego autorytetu, który został zesłany, wskutek dawnych zatargów swojego ojca z arcybiskupem Ziarkiewiczem do małej parafii na śląskiej wsi. Ten ksiądz Trzaska został przez autora zestawiony z miejscowym proboszczem, kapłanem starej daty, co musiało powodować między nimi napięcia. I te napięcia, wynikające z charakterów postaci, pan Twardoch też świetnie potrafił przedstawić. Nie przez ich stwierdzenie, nie przez ich opisanie, ale przez zaprezentowanie w scenach. I to jest, moim zdaniem, umiejętność, która cechuje świetnych pisarzy.

Z postaci, których wcale nie ma w tej opowieści wiele, oprócz księdza Trzaski, mocno zapadł mi w pamięć również miejscowy idiota, Teofil Kocik. Jedno, że przez świetne przedstawienie tego jego „kruczo-robaczego” wariactwa (takie rzeczy też panu Twardochowi wychodzą wspaniale – choćby ten głos z Morfiny, który nawet sam autor nie wie do kogo należał, a mimo to do treści pasował świetnie), drugie przez świetne zarysowanie jego prostej, naiwnej, ale szczerej i gorącej wiary. Też niekoniecznie nazwanej w powieści wprost, ale objawiającej się na przykład w takim pytaniu, które ten bohater zadał: – Proszę księdza, a jak się opłatek zamienia w ciało Chrystusa, jak ksiądz mówi za ołtarzem, to w którą część ciała, proszę księdza, że tak zapytam?

I jeszcze Małgorzata Kiejdus, która świetnie uosabia mnóstwo cech, których w ludziach nie lubię, nie rozumiem, ale czasami zauważam i u siebie. Tak, ta postać, choć – moim zdaniem – mocno niesympatyczna i nie do polubienia; być może do współczucia – też została napisana świetnie.

A historia? No to już nie ma za bardzo co pisać, to można znaleźć w opisie książki, choćby na lubimyczytac. Bez sensu byłoby psuć komuś ewentualną przyjemność z lektury zdradzając tutaj szczegóły fabularne, a dwa, że dla mnie przynajmniej, już o tym pisałem wcześniej, siłę tej powieści stanowią jej bohaterowie. To, że zostali wrzuceni w takie a nie inne (choć ogromnie ciekawe, i to jest kolejna warta uwagi warstwa tej książki) okoliczności tylko wydobywa z nich to, jakimi są.

Czy to była dobra decyzja, że zamiast Powiedzmy, że Piontek zdecydowałem się przeczytać Epifanię wikarego Trzaski? Nie mam pojęcia, w końcu nie znam jeszcze tej pierwszej, więc nie potrafię ich ze sobą porównać. Lektura tej drugiej jednak sprawiła mi tyle przyjemności, że nie żałuję tego mylnego kliknięcia. A nawet się z niego cieszę.
bf8d9dda-03d8-4d9e-ab4c-9be2c8fc8452

Zaloguj się aby komentować

505 + 1 = 506

Tytuł: Macedonia. Epir. Albania 1912-1913
Autor: Robert Rabka
Kategoria: historia
Ocena: 8/10

Kocioł bałkański — początek. Tak bym w zasadzie opisał początek problemów, a głównie wzięły się z nieuregulowania stref wpływów podczas wojny z Turcją. Na przykład kwestia Salonik pomiędzy Bułgarią a Grecją. Byłoby nudno gdyby ówczesne mocarstwa nie włączyły się do tego. Serbia mająca poparcie Rosji i sukcesy na froncie była zagrożeniem dla wpływów Wielkiej Brytania, z tego powodu 28 listopada uznano niepodległość Albani. Autor pominął powody, uzbrojenie i inne przymioty ze względu, że jest to kontynuacja książki "Bałkany 1912-1913".

Prywatny licznik: 42/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
9f515579-41dc-4b13-bd6f-d7385fd75fa8

Zaloguj się aby komentować

504 + 1 = 505

Tytuł: Porwany za młodu
Autor: Robert Louis Stevenson
Kategoria: powieść przygodowa
Wydawnictwo: Hachette Polska
ISBN: 9788374487894
Liczba stron: 216
Ocena: 8/10

Porwany za młodu to klasyczna powieść przygodowa, której akcja rozgrywa się w osiemnastowiecznej Szkocji. Główny bohater – Dawid Balfour – po śmierci obojga rodziców, za namową pastora pana Campbella wyrusza w podróż do domu Shaws (w pobliżu Edynburga skąd pochodził jego ojciec), gdzie ma doręczyć list do rąk niejakiego Ebenezera Balfoura. Jak sam tytuł książki wskazuje, wskutek licznych zawirowań i pewnych wydarzeń Dawid ląduje na pokładzie statku Covenant i zostaje porwany.

Od tego momentu zaczyna się pełna niebezpiecznych przygód podróż młodego panicza Balfoura, któremu przyjdzie przemierzać malownicze szkockie wyżyny, skaliste wybrzeża, gęste wrzosowiska i nie tylko. Żeby tego było mało, to rzecz się dzieje parę lat po powstaniu jakobickim, wobec czego śledzimy losy nie tylko Dawida, ale również mamy okazję zapoznać się z burzliwymi relacjami Szkocji oraz Anglii, a także spotkać parę istotniejszych postaci z tamtego okresu (Alan Breck, Robin Oig, Colin Roy zwany Czerwonym Lisem).

Jako że książka została napisana w narracji pierwszoosobowej, językiem lekkim i prostym (choć bardziej tu pasuje „łatwo przyswajalnym”, bo przewijają się tutaj słowa z łaciny i takich, których dziś już nie używamy, jak chociażby „imć”) to moje pierwsze skojarzenie było od razu z Przypadkami Robinsona Kruzoe, które namiętnie czytałem wielokrotnie za dzieciaka. Choć klimat nie jest tak egzotyczny, to i tak działa na wyobraźnię. Toteż powieść mnie wciągnęła od razu, uchwyciła w swoje nostalgiczne objęcia i nie puściła nawet po przeczytaniu. Natomiast, niektórym pewnie może wydać się nudnawa, momentami trochę naiwna i dziecinna, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało.

Chociaż powieść została napisana w 1886 roku, to czytało się ją z czystą przyjemnością i bez żadnych problemów. Jeżeli ktoś chce doświadczyć młodzieńczej przygody, poczuć się jak za małego, zrelaksować się czy uświadczyć śmiertelnej walki dwóch dżentelmenów na szkockie dudy to ze szczerego serduszka polecam, zwłaszcza fanom Robinsona Crusoe. Idealna lektura na letnie wieczory ;).

Dwie rzeczy nie powinny nigdy nas nużyć: dobroć i pokora; rzadko spotykamy je jednak na tym świecie wśród dumnych, zimnych ludzi.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
8d531f9d-82b4-4850-ba51-c9a0a36b0eaf

Zaloguj się aby komentować

Nowy dzień, nowa zagadka ze Świata Dysku!

Wymień święte miejsce, w którym światło dzienne jest wyjątkowo odpowiednie do produkcji filmów.

Zagadki pochodzą z książki Testy Niewidocznego Uniwersytetu. Księga zagadek ze Świata Dysku Terry'ego Pratchetta. Zamieszczam je w weekendy.

Zapraszam do zabawy!

#uuk #zagadkizeswiatadysku
moll

@KatieWee nie mam pojęcia także taktyczna kropka, co by się dowiedzieć

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Wydawnictwo Znak zapowiada nowe wydanie tomu z Czarnej Serii, poświęconej historii II Wojny Światowej. "D-Day. Bitwa o Normandię" Antony'ego Beevora wyląduje na sklepowych półkach 17 lipca 2024 roku. Wydanie w twardej oprawie z obwolutą zawiera 612 stron, w cenie detalicznej 99,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

6 czerwca 1944 brytyjscy i amerykańscy żołnierze rozpoczęli inwazję na Normandię. Ten dzień przeszedł do historii jako D-Day. Przeprowadzona na gigantyczną i bezprecedensową skalę operacja, w której wzięło udział niemal trzy miliony żołnierzy, stała się początkiem końca III Rzeszy.

Antony Beevor – brytyjski historyk, który zdobył sobie fanów na całym świecie książkami takimi jak Berlin 1945 czy Walka o Hiszpanię – dotarł do wielu nie znanych wcześniej materiałów. Autor kreśli fascynujący obraz inwazji, której rozmiary wywołały podziw Stalina. Dowodzone przez Eisenhowera wojska zaskoczyły Niemców, ale ci nie kapitulowali – dywizje Wehrmachtu i Waffen-SS podjęły rozpaczliwą próbę zaciekłej obrony. Efekt brutalnych walk wkrótce dotknął ludność cywilną, a północna Francja zamieniła się w krwawe piekło. Zwycięstwo okupione zostało ofiarą tak wielką, że nie pozwalało na beztroską radość i miało wpływ na późniejsze relacje pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi.

Beevor przedstawił te dramatyczne wydarzenia z rozmachem, którego nie powstydziłaby się niejedna hollywoodzka superprodukcja. W stylu, który czytelnicy znają z jego Stalingradu, pokazuje prawdziwe doświadczenie wojny.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #znak #czarnaseriaznak #historia #antonybeevor #iiwojnaswiatowa
5f84eb12-871d-484a-895f-1d652d0959f3

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

MAMY CZAS NA JESZ­CZE JEDNĄ KOBRĘ – uznał Śmierć.

– Robrę – po­pra­wił Wojna.

CO RO­BISZ?

– One się na­zy­wa­ją robry.

RZE­CZY­WI­ŚCIE, ROBRY, przy­znał Śmierć. Zer­k­nął na nową gwiaz­dę, nie­pew­ny, co może ozna­czać. MYŚLĘ, ŻE MAMY CZAS, po­wtó­rzył z odro­bi­ną nie­po­ko­ju.

Terry Pratchett, Blask fantastyczny

#uuk
Mr.Mars

Kobra czy robra, bez różnicy.


Zwykłe przejęzyczenie i niepewność.

Zaloguj się aby komentować

503 + 1 = 504

Tytuł: Unstrung
Autor: Neal Shusterman
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Simon & Schuster
Liczba stron: 60
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/231579/unstrung

Króciutki e-booczek należący do cyklu "Podzieleni", opisujący losy jednego z jego bohaterów (pierwszy tom opisałam w poprzednim wpisie na bookmeterze). Jest on oznaczony jako część 1.5 serii, ale tak naprawdę wydarzenia z niego mają miejsce w mniej-więcej połowie linii czasu pierwszego tomu.

Lev, który zwiał przed służbami wyłapującymi uciekinierów przeznaczonych na podzielenie, trafia do rezerwatu potomków Indian. Są oni obecnie nazywani "ChanceFolk" albo "People of Chance", co stanowi nawiązanie do kojarzonych z nimi współcześnie kasynami. W tym ebooku przytoczone jest też obraźliwe słowo "SlotMonger", które było używane do opisywania ich w przeszłości.

Bardzo podoba mi się przedstawienie w tej nowelce rezerwatów Indian i tego, w jaki sposób wygląda ich podejście do kwestii podzielenia, bardzo w stylu rdzennych Amerykanów. Pozycja ta stanowi miłe uzupełnienie serii.

Prywatny licznik (od początku roku): 31/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Wrzoo userbar
f2145bb1-0003-4f83-895e-fc3af46e1ce2

Zaloguj się aby komentować

501 + 1 = 502

Tytuł: Unwind. Podzieleni
Autor: Neal Shusterman
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 432
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5097979/unwind

Ta książka została wydana pod dwoma tytułami: "Podzieleni" (starsze wydanie) oraz "Unwind" (nowsze wydanie). Czytałam wydanie pierwsze, ale ujmę oba tytuły w bookmeterowej notce.

Neal Shusterman jest autorem serii "Żniwa śmierci" o kosiarzach, o której już tu wspominałam; teraz sięgnęłam po jego starszą propozycję, którą jest seria "Podzieleni". I nie zawiodłam się - pan Shusterman jest dokładnie tym, czego szukam w literaturze YA/fantasy/sci-fi.

O czym są "Podzieleni"? W dużym skrócie: o nieudanym kompromisie aborcyjnym. W niedalekiej przyszłości, w USA przyjęta została "Ustawa za życiem". Przeciwnicy aborcji doprowadzili do zakazania możliwości przerwania ciąży; zwolennicy aborcji zaś do tego, by aborcja mogła zostać przeprowadzona wstecznie. Jak to jest możliwe? A całkiem zmyślnie. Otóż gdy dziecko osiągnie wiek między 13. a 18. rokiem życia, rodzice mogą podjąć decyzję, że już go nie chcą. Dzieciak jest wówczas przeznaczany na "podzielenie". Nie jest to jednak w rozumieniu prawa śmierć: wszystko jest uwarunkowane tym, że 100% ciała podzielonego trafi jako materiał na przeszczepy, i w ten sposób będzie żyć dalej, już jako fragmenty jego osoby w innych ludziach, którzy otrzymają jego tkanki. Wszystko możliwe jest dzięki nowej metodzie neurotransplantologii, umożliwiającej przeszczep każdego organu czy fragmentu ciała.

Główny bohater, Connor, dowiaduje się, że rodzice przeznaczają go na podzielenie. Może więc albo się mu poddać, albo uciec i próbować dożyć 18. roku życia, kiedy to stanie się niezależną jednostką, i podzieleniowa policja przestanie go ścigać. Na swojej drodze spotyka jeszcze dwie osoby: Risę, mieszkankę domu dziecka, która została przeznaczona na podzielenie z racji przepełnienia tych domów i bycia niewystarczająco wyjątkową, by państwo chciało ją utrzymać, oraz Leva, dziesięciorodnego - dziesiąte dziecko w rodzinie, które religijne rodziny przeznaczają na podzielenie jako dziesięcinę dla swojego boga.

Gdy opowiada się o fabule tej książki, wydaje się ona nieco głupia. No bo jak to miałoby być możliwe? Przeznaczanie nastolatków na dzielenie? Ale im bardziej się zagłębiam w lekturę i obserwuję to, co się dzieje na świecie, tym bardziej widzę, jak łatwo fanatyzm w odpowiednich warunkach może doprowadzić do wprowadzenia absurdalnych praw. I, poważnie, czyta się tę książkę bardzo dobrze. Bohaterowie są wiarygodni, ich dylematy są logiczne i realistyczne.
To, co zasługuje na wspomnienie (uwaga, spoiler!), to mistrzowski rozdział, w którym przedstawione jest samo podzielenie. Po jego przeczytaniu musiałam chwilę odczekać z lekturą kolejnego. Dawno nie odczuwałam takich emocji podczas czytania książki. Chapeau bas.

Gorąco polecam tym, którzy mają ochotę na bardzo luźne dystopijne sci-fi/fantasy z nienachalnym YA.

Prywatny licznik (od początku roku): 30/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Wrzoo userbar
63b343aa-122e-401b-b67e-021e854f531b
vredo

Obersturmwasserführer melduję nawodnienie! :*

Wrzoo

@vredo Gucci, za chwilę sprawdzimy nawodnienie innych

vredo

@Wrzoo Nooo, w nocy się przebudziłem to liter pęknął

Zaloguj się aby komentować

500 + 1 = 501

Tytuł: Era supernowej
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380624917
Liczba stron: 488
Ocena: 3/10

Póki co najgorsza książka autora, a zbiór opowiadań raczej tego stanu nie zmieni.
Już na pierwszych stronach uraczeni zostajemy filozofowaniem trzynastolatków o teorii nieoznaczoności i wielu światów, efekcie motyla, mikrocząstkach, nieprzewidywalności przyszłości oraz nieprecyzyjności prób jej odgadnięcia. Ja w takim wieku grałem w Asasyna i czekałem na kolejny katalog Lego, a nie myślałem o niepojętności wszechświata, no ale może po prostu chińska młodzież jest aż tak światła, to zwracam honor. Później jest lepiej i część po kataklizmie została całkiem sprawnie zrealizowana, natomiast pierwsze chwile po odejściu dorosłych to już absolutna groza i bezsilność - najlepszy fragment, niestety ostatni z tych dobrych przed wywaleniem się książki na pysk.
Zaczynamy od bardzo ciekawego zdarzenia: bodaj wszystkie dzieci w Chinach jakimś sposobem mają dostęp do telefonu, niepojętym dla mnie cudem posiadają numer do rządu i jakimś kosmicznym zrządzeniem losu niemal wszystkie zdecydowały się dzwonić w tym samym momencie w coraz to bardziej błahych sprawach typu "co mam zjeść?", "jak mam otworzyć pudełko?". Niektóre jednak były dosyć przerażające, ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę. Następnie, przez złe zarządzanie przydziałem prac i wynikającym zeń wyczerpaniem, postanowoły rzucić wszystko i wyjechać w ichnie Bieszczady, a dokładniej obżerać się w najbardziej gotujący mi krew sposób, czyli wzięcie gryza jakiejś szamy i wyrzucanie reszty, na dokładkę nabzdryngolenie się jak meserszmity, a na deser zrobienie ze sklepów z zabawkami trzeciej Hiroszimy. Zastanawiałem się jak przy takim leserstwie utrzymane zostaną uprawy, produkcja i dostawy pożywienia. Koniec końców, cytując Todda Howarda, "It just works", a taka np. sieć energetyczna czy kanalizacyjna daje radę, choć wszyscy powinni leżeć do góry wentylem. Bardzo wygodne.
Teraz nadchodzi najlepsza część, wcześniej była tylko przystawka idiotyzmu. Dzieci w USA (jak to w USA) bez nadzoru dorosłych bawią się na ulicach w PUBGa i CoDa i nikomu to nie przeszkadza, no chyba że akurat zaczyna przeszkadzać. Czego chce niewyżyta gównażeria? Nowej, lepszej GRY. Tak więc co im damy? Igrzyska wojenne na odtajałej Antarktydzie. Dygresja: nie wiem, może powinienem brać pod uwagę rok powstania książki, tj. 2003, ale czy "normalne" dzieci nie siedziałyby po prostu na dupach i nie grały w gry lub nie oglądały filmów? Może wtedy nie było jeszcze takiej atmosfery sieciowego współzawodnictwa i właściwie bezproblemowego dostępu do tony treści, cholbika wie. Niemniej tutaj wszyscy temu przyklasnęli i z uśmiechem na ustach poczęli wysadzać się w czołgach, rozsadzać granatami i szatkować karabinami. Przednia zabawa, co nie? Oczywiście, toż to zaszczyt zostać zamienionym w mielonkę przez stielhandgranate. Później jednak na biegunach znowu zaczęło być zimno i z tego powodu (oraz jednego innego) wszyscy postanowili wrócić do siebie. No ale skończyło się powszechne mordowanie i co teraz dzieci mają robić w wolnym czasie? Już wiem! Niech Chiny i USA zamienią się terytoriami. A potem zróbmy przeskok o kilkadziesiąt i w kilkunastostronicowym epilogu przekażmy, że w tym czasie tak bezużyteczne społeczeństwo jakimś sposobem zasiedliło cholernego Marsa.
Tak jak pisałem na początku, książka do momentu zniknięcia dorosłych (i ciut po) dawała radę, później to już festiwal wiadomo czego. Do tego jeszcze to niepomiernie irytujące zachowanie i totalnie pretensjonalne filozofowanie niektórych indywiduów doprowadzało mnie do białej gorączki. Fragment o biegunowej sieczce był zdecydowanie zbyt długi i powtarzalny. Tradycyjnie, nie wiedzieć dokładnie czemu, znowu mają jakieś problemy z liczbami: najpierw mówią o narodzinach gwiazdy 50mln lat temu, a potem o jej długim życiu trwającym 480mln lat.
Jest to książka denna, głupia i denerwująca jak diabli. Im dalej w tworzenie tego wpisu, tym gorsze stawało się jej wspomnienie. Zupełnie nie polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #rebis
d5ffa48c-73a3-4a85-86d0-803826cad11c
em-te

@Cerber108 Podobne wrażenia mam po lekturze jego najsłynniejszej trylogii. Klika razy rzuciłem czytanie, by rozchodzić to coś.

Pstronk

@em-te

Spotkanie ziemskiej floty z "kroplą" trisolarian chyba na zawsze zostanie dla mnie najgłupszym manewrem wojskowym wymyślonym przez człowieka xD

em-te

@Pstronkbo to chińska myśl strategiczna i dosłownie przeniesiona z czasów dynastii Ming. Brakuje jedynie potrząsania włóczniami.

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a! 

Wydawnictwo MAG zapowiedziało dodruk dziewiątego tomu Malazańskiej Księgi Poległych. "Pył snów" Stevena Eriksona ponownie w sprzedaży od 18 czerwca 2024 roku. Wydanie w twardej oprawie zawiera 1088 stron, w cenie detalicznej 89 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Na wojnie przegrywają wszyscy. Tę okrutną prawdę można wyczytać w oczach każdego żołnierza na każdym ze światów…
W Letherze armia malazańskich wygnańców pod dowództwem przybocznej Tavore wyrusza w marsz na wschodnie Pustkowia, by walczyć o nieznaną sprawę z nieprzyjacielem, którego żaden z żołnierzy nigdy nie widział.

Na tych samych Pustkowiach gromadzą się również inni, gotowi stawić czoło przeznaczeniu. Wojowniczy Barghastowie, niezdolni do tego, by wywrzeć zemstę na Tiste Edur, szukają za granicą nowego nieprzyjaciela, a przed Onosem Toolanem, ongiś nieśmiertelnym T’lan Imassem, obecnie zaś śmiertelnym wodzem klanów Białych Twarzy, stanęła groźba buntu. Na południu, zgubańskie Szare Hełmy wytargowały prawo przejścia przez zdradzieckie królestwo Bolkando. Zgubańczycy zamierzają się spotkać z Łowcami Kości, ale złożona przez nich przysięga wierności Malazańczykom zostanie poddana poważnej próbie. Starożytne enklawy pradawnej rasy szukają natomiast zbawienia – nie wśród swoich, lecz wśród ludzi – ponieważ do ostatniego ocalałego bastionu K’Chain Che’Malle zbliża się starodawny wróg.

Ostatnia wielka armia Imperium Malazańskiego jest zdeterminowana stanąć do jeszcze jednej bohaterskiej bitwy w imię odkupienia. Czy jednak można uznać czyny za bohaterskie, jeśli obywają się bez świadków? I czy to, czego nikt nie ujrzał, może na zawsze zmienić losy świata? Przeznaczenie rzadko jest proste, a prawda nigdy nie bywa jasna. Pewne jest tylko jedno – czas nie sprzyja żadnej ze stron. Albowiem dokonano odczytu Talii Smoków i uwolniono straszliwą moc, której nikt nie potrafi zrozumieć…

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #mag #fantasy #stevenerikson #malazanskaksiegapoleglych #malazan #malazanska
3d935ce0-97bf-4c54-b8a9-40c6117a5300

Zaloguj się aby komentować

Czas na nową zagadkę ze Świata Dysku!

Dzisiaj łatwe:

Odpowiedź na pytanie zadane przez rektora Ridcully'ego: "Co za smętny, beznadziejny człowieczek musi pisać MAGGUS na swoim kapeluszu?".

Zagadki pochodzą z książki Testy Niewidocznego Uniwersytetu. Księga zagadek ze Świata Dysku Terry'ego Pratchetta. Zamieszczam je w weekendy.

Zapraszam do zabawy!

#uuk #zagadkizeswiatadysku
Zjedzon

@KatieWee niech no zgadnę, pewnie Rincewind, on to jest winny połowy złych rzeczy nawet jeśli ma alibi

KatieWee

@Zjedzon mamy zwycięzcę!

Zjedzon

@KatieWee serio? xD

A ja nawet nie zacząłem czytać czegokolwiek od Prachetta xD

Cała moja wiedza o świecie dysku pochodzi od cycatów @moll

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

Mag przy­sta­nął nie­pew­nie... Choć nie jest to cał­kiem praw­da, po­nie­waż kilku rze­czy był ab­so­lut­nie pe­wien. Na przy­kład, że wcale nie chce sko­czyć... że zu­peł­nie nie ma ocho­ty na spo­tka­nie z tym, co go ściga... że w świe­cie du­chów Dwu­kwiat jest cał­kiem cięż­ki... i że są rze­czy gor­sze niż śmierć.

– Wy­mień dwie – mruk­nął do sie­bie i sko­czył.

Terry Pratchett, Blask fantastyczny

#uuk
Mr.Mars

Magowie mają jakieś dziwne pomysły w tej książce.

moll

@Mr.Mars nie tylko w tej xD

Dalej czytasz o straży?

Mr.Mars

@moll Na razie mam przerwę.


Twoje zaklęcia nie działają.

Amebcio

@moll


Wy­mień dwie

1. Mort pracujący w zastępstwie kiedy Śmierć się opierdala

2. Babcia Weatherwax kiedy ma zły humor

moll

@Amebcio Mort będzie później, za to z babcią lepiej nie zadzierać

Amebcio

@moll Tak wyszło że przygodę ze Światem Dysku zacząłem od Morta, więc do tej pory czasami mylę chronologię...

Zaloguj się aby komentować

499 + 1 = 500

Tytuł: Bzik kolonialny. II Rzeczpospolitej przypadki zamorskie
Autor: Grzegorz Łyś
Kategoria: historia
Wydawnictwo: WAB
ISBN: 978-83-8318-642-9
Liczba stron: 333
Ocena: 6/10

Własny licznik: 64 + 1 = 65

Wszystkie znaczące państwa miały swoje zamorskie kolonie, więc dlaczego nie miała ich dopiero co odrodzona Polska?

O tym opowiada ta książka, którą czytałam trzy miesiące i jakoś nie mogłam skończyć. Pomimo fascynującego tematu byłam w stanie przeczytać dwie-trzy strony i zasypiałam.
Nie wiem co ma w sobie tą książka, ale działała na mnie jak środek nasenny.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
45dbc8d9-d351-450a-bc71-304fe8f9b871
voy.Wu

Wszystkie znaczące państwa miały swoje zamorskie kolonie, więc dlaczego nie miała ich dopiero co odrodzona Polska?

pytanie i odpowiedź w jednym

Zaloguj się aby komentować

498 + 1 = 499

Tytuł: Diuna
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381881388
Liczba stron: 777
Ocena: 8/10

Nareszcie udało mi się przebrnąć przez leksykon, co jednocześnie oznacza, że skończyłem pierwszą część „Diuny”. Z jednej strony szkoda, że zabrakło przypisów przy niektórych słowach, z drugiej strony rozumiem zabieg. Niektóre hasła rozwiewają tajemnice z nimi związane albo wręcz streszczają przebieg wydarzeń. Gdyby ktoś zastanawiał się, dlaczego nie przeglądałem go na bieżąco - otóż... odkryłem go po przeczytaniu powieści. :') 

Rozwiewanie tajemnic to wręcz motyw przewodni „Diuny”. Początkowo bardzo mi się spodobał - dobrze współgrał z umiejętnością Paula do przewidywania przyszłości. Od początku było wiadomo, że przeprowadzka na Arrakis źle się skończy: planeta zostanie zaatakowana przez Harkonnenów, książę Leto Atryda zginie zdradzony przez doktora Yueaha, czego nikt się nie spodziewał, a młody Paul wraz z matką będzie musiał ratować się ucieczką na pustynię - teren cholernie niebezpieczny i to nie tylko ze względu na przemierzające go czerwie. 

Fabułę zdradza sam narrator w tekście, pomagają mu też w tym fragmenty książek Irulany na wstępie do każdego rozdziału. Córka Imperatora w większości poświęciła je osobie Paula, więc też z góry wiadomo, że Atryda stanie się kimś wyjątkowym. 

Z czasem jednak takie spoilerowanie sprawiło, że historia przestała mnie interesować. Zgadzam się z stwierdzeniem, że droga często jest ciekawsza niż dotarcie do celu, jednakże trudno było mi z zaangażowaniem śledzić losy głównego bohatera, gdy wiedziałem już, co się wydarzy. Nie przejmowałem się, gdy został zaatakowany w swoim nowym pokoju, gdy wleciał z matką ornitopterem w samum albo gdy został wyzwany na pojedynek na śmierć i życie oraz gdy sam wyzwał na-barona. Wiedziałem, że Paul wyjdzie zwycięsko z każdej sytuacji, nawet jeśli to była sytuacja pozornie bez wyjścia. 

Czy to źle? Niekoniecznie - Frank Herbert sprawnie operował słowem i samą powieść czytało mi się świetnie. Tym bardziej, że autor wiele miejsca poświęcił na opisanie Arrakis, Fremenów i ich zwyczajów, uzależnionych od warunków panujących na planecie. Najciekawszy był ich stosunek do wody - surowca o wiele cenniejszego niż sławna przyprawa. Bez przyprawy nawigatorzy Gildii nie mogliby nawigować w przestrzeni kosmicznej, zaś Fremeni bez wody... no po prostu nie mogliby żyć. Zresztą jak każdy człowiek. O czym ostatnio codziennie przypomina nasza koleżanka z portalu. :') 

Fremeni dostosowali swój styl życia oraz opracowali technologię zgodnie z warunkami panującymi na planecie. Śpią w dzień, kiedy jest gorąco, żyją w nocy, kiedy temperatury stają się znośne. Korzystają z kombinezonów, które odzyskują wodę wydaloną przez ciało - przy odpowiednim zastosowaniu człowiek traci co najwyżej naparstek wody dziennie. Niezwykłe dopasowanie się do natury zrobiło na mnie spore wrażenie, szczególnie w czasach, kiedy głośno mówi się o niszczycielskich działaniach człowieka na naszej rodzimej planecie. 

Chociaż muszę też wspomnieć o czasochłonnym procesie przemiany planety tak, by dało się na niej swobodnie żyć, z dostatkiem życiodajnej wody. Projekt rozpoczęty przez pierwszego planetologa Arrakis, ojca Kynesa, I przewidziany na kilkaset lat. To też ciekawy wątek, gdy czytelnik razem z głównym bohaterem odkrywa, że wody na pustynnej planecie jest sporo, jednakże jest ona trudno dostępna. I że jest pilnie zbierana przez Fremenów. 

Co mi się nie spodobało? Na pewno wątki religijne. Nie jestem człowiekiem wierzącym (nawet w samego siebie :')), toteż nie przemawiały do mnie opisy religijnych rytuałów Fremenów. Tym bardziej, że wszystko wydaje się zbyt dobrze dopasowane i aż nieprawdopodobne - prawdopodobnie wierzenia zostały zaszczepione przez jedną kobietę, członkinię Bene Gesserit, która wieki wcześniej wylądowała akurat na Arrakis. Podobnie jak podsuwanie odpowiednich kobiet odpowiednim osobom, by przekazać dalej odpowiednie geny - plan eugeniczny realizowany od tysięcy pokoleń. 

Wspomnę też o moim szczęściu do trafiania na rzeczy powiązane z tym, co akurat czytam (chociaż to pewnie raczej wpływ premiery drugiej części filmu i ogólna popularność serii). W tym przypadku był to artykuł autorstwa Marty Sobieckiej opublikowany w pierwszym numerze magazynu „Pulp”. Zatytułowała go „Lisan al Gaib narodził się na Ziemi”. Autorka między innymi opowiedziała historię brytyjskiego archeologa, podróżnika, wojskowego, pisarza i dyplomaty - Thomasa Edwarda Lawrenca'a, urodzonego w 1888 roku. Człowiek ten prawdopodobnie był inspiracją dla Franka Herberta przy tworzeniu powieści, a w szczególności postaci Paula Atrydy. W tym przypadku Thomas nie miał do czynienia z Fremenami, a Arabami. Zamiast przyprawy, „obcy” pożądali ropy. Brytyjczyk zaangażował się w arabskie powstanie przeciwko Imperium Osmańskiemi. Przyczynił się też do powstania częściowo niepodległych państw: Iraku Transjordanii. Za swoje zasługi zyskał przydomek Lawrenca'a z Arabii. 

Chciałbym też napisać o filmie Villeneuve'a, a dokładniej jego pierwszej części. Obejrzałem ją w kinie tuż po premierze i po ponad dwóch latach od premiery, po przeczytaniu książki, uważam, że to wcale niezła ekranizacja. Gdy czytałem niektóre fragmenty, w głowie miałem przebłyski z filmu. Wiadomo, w filmie nie zmieściło się wszystko, niektóre rzeczy nie zostały zaakcentowane tak wyraźnie, jak w powieści, ale to dwa różne media. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #hejtoczyta #ksiazki #sciencefiction #fantastyka #diuna
178dc73a-cccb-4281-b934-6b3865d5b17b
Wrzoo

@cyberpunkowy_neuromantyk w sumie o tym nie myślałam, ale może faktycznie to lektura Diuny mnie zainspirowała do codziennego piciu xD

Also, odkrycie leksykonu na koniec - klasyk. Jeśli będziesz czytał drugą część, to też ma leksykon, i też nie warto go przeglądać. W zasadzie zawiera to samo, co leksykon z pierwszej części 😅

cyberpunkowy_neuromantyk

@Wrzoo


Trochę mnie zaskoczyło, że są ludzie, którym trzeba przypominać o odpowiednim nawodnieniu.


Z drugiej strony jak jestem czymś zajęty, to potrafię zapomnieć o jedzeniu i przez cały dzień nie odczuwać głodu. :')


Zacząłem drugą część. Zaskoczyłem się, że jest przynajmniej o połowę krótsza, czego aż tak nie widać na czytniku. Ot, procentowy wskaźnik przeczytania książki szybciej rośnie.

Wrzoo

@cyberpunkowy_neuromantyk taaak. Trójeczka z kolei jest najkrótsza ;)

Zaloguj się aby komentować