Zdjęcie w tle
animedyskusja

Społeczność

animedyskusja

52

społeczność koneserów chińskich bajek i komiksów

Oddałbym nerkę za adaptacje tej jakości Act-Age zamiast Oshi no ko.
(Jak to możliwe za 1.5h materiał waży 1,1GB gdzie raczej standardem jest 1,44GB na 25min? Bitrate czasami leży i kwiczy)
59e65254-905a-4be5-9c6c-4dcf6fb3d195
JustKebab

@Matlak1245 a wystarczyło nie macać gimnazjalistek ( ͡° ʖ̯ ͡°)

tobaccotobacco

@JustKebab są sprawy ważne i ważniejsze

Logytaze

@JustKebab Nasze współczesne kuszenie Jezusa.

Zaloguj się aby komentować

Czy jest lepsza komedia animu od Saiki Kusuo? Spoiler: Nie ma.
#anime #animedyskusja
a3f7750c-faaf-446d-b553-b0956cef996e
tobaccotobacco

@PuriPuriPrisna puścisz se byku Danshi Koukousei no Nichijou to wrócisz i przeprosisz

tobaccotobacco

@PuriPuriPrisna odrobiny rozumu i godności człowieka

Habemus_canem

@PuriPuriPrisna Detroit Metal City, Golden Boy, Baka to test.

Tacerpacer

@PuriPuriPrisna dobre ale na grand blue i gintamie bardziej sie smialem

PuriPuriPrisna

@Tacerpacer Grand Blue w miarę spoko, choć ja nie jestem fanem ecchi, ale dużo sytuacyjnego humorku. Natomiast Gintama mnie strasznie wynudził.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Pierwszy odcinek Oshi no Ko (1 godz 22 min) - tryumf, baza bazowana, anime sezonu już w pierwszym tygodniu. Choćby się miało rozlecieć już za tydzień, za sam wstęp brawa.
81ab54ba-24a0-42f0-83d5-de866edb659c
Logytaze

To ta piękna manga stworzona przez pedofila czy pokićkałem tytuły?

tobaccotobacco

@Logytaze masz na myśli act age

Logytaze

@tobaccotobacco O! Dlaczego mylę te tytuły.

Wojbody

@tobaccotobacco Jak widzialem okladke mangi to myslalem, ze to jakas seria dla bab(idolki te sprawy). Przeczytalem opis anime i jestem teraz nawet zainteresowany

SailorMoon

@tobaccotobacco trzeci odcinek zajechał i nadal jest super. W międzyczasie oglądam Kaguya-sama aby wychwicic nawiazania twórcy do swojego poprzedniego dzieła. Tytuły te są zupełnie odmienne.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#anime #animedyskusja
Zombieland Saga
Chyba każdy widział scenkę z początku tej serii, gdy młode dziewczę wybiega z domu prosto pod dostawczaka, ginąć na miejscu. Baja ma fantastyczną ekspozycje - pierwsze dwa odcinki w fenomenalny sposób, bardzo śmiesznie i z polotem, wprowadzają w sytuacje gdzie Szanowny Pan Manager trzyma w piwnicy grupę nieumarłych dziewcząt i zamierza upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - zmonetyzować mocno tknięte ząbkiem czasu dziewuszki a także przywrócić podupadłemu województwu, czy jak kto woli, prefekturze, należną jej chwałę. A zrobi to przy pomocy zrobienia z umarlaków grupy idolek.
Niestety seria szybciutko wypstrzykuje się z tego co najlepsze i dalej przechodzimy w typowo idolkowe animie i jest to bardzo zła zmiana. Nie dość, że jest to aspekt o trzy rzędy wielkości gorszy jakościowo od komediowego, to ma dwie potężne wady. Występy na scenie są wykonane w paskudnym CGI ze znikomą ilością klatek, a piosenki są... po prostu beznadziejne, generyczny szum, który trzeba jak najszybciej wyrzucić z pamięci. Całe szczęście obie te bolączki zostały naprawione w drugim sezonie, jest znacznie ładniej i nie trzeba już zakrywać uszu. Ba, piosenka na koniec drugiego epizodu jest nawet całkiem niezła.
Dwie rzeczy ciągną tę serię przez gorsze momenty - postać Szanownego Pana Managera, którego głównym zajęciem jest robienie dziewczętom bully oraz Tae-chan, która miała trochę mniej szczęścia przy transformacji. Pomaga to przetrwać te wszystkie krindżowo/ckliwe backstory oraz zgryzotki o byciu prawdziwymi idolkami, yeah! Baja raczej dla fanów idolkowych rzeczy, którzy mogą z tego wyciągnąć coś więcej. W innym wypadku będzie to co najwyżej baja na poziomie "można, ale nie trzeba"
https://www.youtube.com/watch?v=jDHGwnVWpJA

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Dawnym dawno uznałem z pozycji poważnego eksperta od poważnych bajek chińskich dla poważnych ekspertów od poważnych bajek chińskich, że Kamichu! (2005) oglądać się nie opłaca, bo jego wyłączną wartością jest animacja, która to wytraca świeżość gdzieś koło czwartego odcinka. Wiatry historii jednak przemieszały siły tego świata na nowo, i przyszło mi swój pogląd zrewidować. Znaczy, Kamichu! dalej wypada raczej średnio, ale zdołałem przebrnąć przez całych 16 odcinków, stąd teraz wymądrzać mogę się w dwójnasób. 
To opowieść o gimnazjalistce, która pewnego dnia stwierdza, że tak w ogóle to została boginią. Ostrzegam lojalnie, że tytuł nie ma wcale żadnych dramatycznych ruchów, to wszystko, od początku do końca, bardzo, bardzo powolny SoL z bardzo, ale to bardzo mało angażującymi historyjkami. Jednocześnie pozwala sobie na odcinki wielce abstrakcyjne, jak ratunek dla przybysza z Marsa, wyławianie pancernika Yamato, czy koci fight club. Nie one nadają jednak ton tej produkcji, tylko jeden z odcinków późniejszych, w którym nasza bohaterka cały dzień nie wychodzi spod kotatsu, i to właściwie początek i koniec fabuły. 
Yurie, młodociana bogini, nie jest faszerowana jakimkolwiek dętym worldbuildingiem, i oszczędzono nam tego nieznośnego urban fantasy, w którym fantastyczne stwory niczym innym się nie zajmują, jak odczytywaniem postronnym swojej karty postaci. Całe to bogowanie jest tutaj przyjmowane jako niemalże hobby, a stosunek obsady do niego to zawsze - no cóż, tak to bywa. Jeden jest bogiem, drugi rolnikiem. Nie dałoby się chyba wepchać tych shouneniastych dyrdymałów do tej fabuły właśnie przez to, jaka Yurie jest - to, jak wyżej wspomniałem, gimnazjalistka, a przy tym tak dziecinnej postury i usposobienia, tak nieśmiała i wycofana, że byłoby skrajnym okrucieństwem robienie z niej Bohaterki przez duże B. 
Nie, naprawdę - niekiedy wprost nie słychać w głośnikach, co tam Yurie mamle pod nosem, zwłaszcza gdy nerwowo gryzie się w palec. Nie podnosi głosu nigdy i na nikogo. W tym kontekście naprawdę trudno umysłowo przepracować jej wielką miłość do nieco postrzelonego kolegi z klasy, którą wyraża po swojemu - tak zdawkowo i niewinnie, że przychodzi nam się frustrować przed ekranem pewnie w tym samym stopniu, w którym frustrują się jej koleżanki. Winszuję twórcom kreacji, zdołała mnie zaangażować emocjonalnie.
Bajka umiejscowiona jest w latach 80., i pewien kontekst kulturowy i pospolita nostalgia do okresu są na tyle hermetyczne, byśmy być może nie potrafili docenić tej bajki w równym stopniu, co dzisiejsze pokolenie pięćdziesięcioletnich Japończyków. W swoim zarzucie do Kamichu! sprzed lat twierdziłem, że animacja wytraca świeżość - tła nigdy świeżości nie wytracają, zaś sam ruch miewa odcinki lepsze i gorsze. Warto powtórzyć - Kamichu! to 16 odcinków, z czego tylko 12 emitowano w telewizji, a resztę dorzucono jako dodatki do DVD. Co nietypowe - są to odcinki wybierane ze środka serii, jak i jej post-finał, kolejno odc. 8, 11, 13, 16. 
Nie są pokazami absolutnie obowiązkowymi, ale też chyba żaden odcinek Kamichu! nie jest dosłownie kluczowy dla tej serii. To luźna zbieranina lekkich historyjek, i jako taka wypada wcale nieźle. Jako serial już tak sobie, stąd jest to seans raczej bardzo koneserski. 
https://www.youtube.com/watch?v=A6-HFlwvQic

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
High Card
Fabuła tego tytułu jest po prostu obelżywie śmieciowa. 52 dwie karty dające supermoce, które pozwolą objąć władzę nad światem. Biją się o nie Zła Organizacja oraz Dobra Organizacja. Bum bum, napierdalanka.
Szukałem przez chwile jednego słowa, którym można by zdefiniować ten tytuł. W końcu znalazłem - Oskarkowe. Mamy ślicznych chłopców ubranych w designerskie streetwearowe wdzianka robiących i mówiących cool rzeczy, strzelających co chwile minki, gdyby fotograf z jakiegoś Vogue miał by im cyknąć foteczkę. Anime dramatycznie i bez żadnego umiaru tryharduje by być trendy i przemówić do młodzieży, co automatycznie czyni je praktycznie dla mnie nieoglądalnym.
Sceny akcji nie zachwycają przemyśleniem czy choreografią, cechą dominująca jest efekciarskość. Animacja jest ładna, budżet wysoki więc powinno być wszystko w porządku, ale dla mnie zabijają je serwowane co jakiś czas rzuty kamery w stylu "patrz jaki jestem zajebisty i jakie cool kwestie wygłaszam". Tak jak wspomniałem w fabule nie ma czego szukać, a kolejne backstory w stylu "popełniam przestępstwa bo zbieram na utrzymanie sierocińca" to o jedno backstory tego typu za dużo.
Nie znalazłem w tym tytule nic dla siebie.
https://www.youtube.com/watch?v=RyOOy4M3LO4
Wojbody

@kinasato Mnie tytul zaskoczyl np. tym, ze jeden z glownych bohaterow uciekal nowa skoda w combi.

Ogolnie to juz praktycznie nic nie pamietam z tej seri wiec nie byla wybitna, ale jako lekka rozrywka na wieczor to spisala sie niezle. Wykonanie bylo dosc dobre. Jezeli wyjdzie kiedys s02 to predzej czy pozniej obejrze wiec oceniam 6+/10

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
takie szybkie spojrzenie na pierwszy tydzień (albo i dwa) sezonu:
Kono Subarashii Sekai ni Bakuen wo! - wow, nudne w chu… Mam wrażenie, że main Konosuba jest szczęśliwym przypadkiem, a nie jakimś objawem talentu.
Heavenly Delusion – zgodnie z oczekiwaniami jest bardzo dobrze. Mystery na odpowiednim poziomie. Zgodnie z mangą.
Kidou Senshi Gundam - Suisei no Majo S2 – zostali przy starym settingu szkolnym. Myślałem, że trochę pozmieniają po wydarzeniach z końcówki S1.
Skip to Loafer – shoujo. Jakie jest shoujo każdy wie. Podoba mi się projekt postaci głównej MC. Poza tym chciałem zobaczyć, czy shoujo będzie lepiej wykonane niż seinen o bezsenności. Na razie jest nawet dobrze. Swoją drogą sama historyjka wydaje się ok. MC oczywiście od razu atakowana jest przez najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Duh… shoujo. Z drugiej strony pierwszego dnia zarzygała wychowawczynię i ogólnie zachowuje się dość nieodpowiedzialnie. Trochę jest z nią zabawy. Chciałem kiedyś zacząć mangę, ale sobie odpuściłem przed pierwszą stroną. Ciekawe czy odpadnę od anime.
Mashle – panie, to ma 200% shounena w shounenie. Jak ktoś lubi gatunek komediowej battlemangi, to tu jest 200% standardu upchane w jednym anime. Nie czytałem, więc pewnie będę oglądał.
Jigokuraku – wydaje się, że adaptacja będzie ok. Jak ktoś lubi slasherowate nawalanki, to mu się powinno podobać. Ja przeczytałem mangę i podziękuję za anime, bo w tytule nie ma niczego nadzwyczajnego.
https://www.sakugabooru.com/data/82a9eaca3cca39c49c04ee490976dc91.mp4
KUROT

Sezon dość mocno napoczęty wyróżnia się Heavenly Delusion i Jigokuraku z czego ten pierwszy wygląda grubo. Konosuba faktycznie pierwszy odcinek taki sobie, siłą tej serii są relacje między postaciami a tu ich jeszcze praktycznie niebyło, może się rozkręci.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Yamada's First Time: B Gata H Kei
Marzenia 15-letniej Yamady zdecydowanie odbiegają od marzeń jej koleżanek. Chce ona zostać workiem na spermę, a w latach licealnych jej absolutny plan minimum to zostać wygrzmoconą przez setkę chłopców. Przed oddaniem się w obroty szkolnej drużynie powstrzymuje ją strach przed prawdziwymi weteranami szmacenia, którzy bez problemu wykryją, że do wzroku 1000 knag jej jeszcze wiele brakuje. Zgodnie z zasadą, że nawet najdłuższy gangbang zaczyna się od jednego kroku, Yamada zamierza na start licealnej przygody uwieść kilku nieśmiałych chłopców.
B Gata to sprośna komedyjka wysokiej klasy, pozwalającą sobie na wysoce niewybredne żarty. Żarty za które krajowa rada radifonii i telewizji wlepiała by nadawcy tej bajki karę za karą, a sejmowa kuchnia nie nadążała z gotowaniem bigosu dla jej członków. W seriii mamy heheszki budujące napięcie niczym frustracja seksualna prawiczka oraz gagi błyskawiczne jak przedwczesna ejakulacja. Oba są wyśmienite, dzięki "szybkiej" reżyserii i doskonałemu pacingowi. Gdyby wszystkie echii komedie były tak dobre jak ta, to słowo fanserwis byłoby synonimem sztuki wysokiej.
Bawiłem się przy tym wyśmienicie, bo inaczej się nie da przy wysublimowanach żartach o wkładaniu nie w tę dziurę. Gorąco polecam seans dla całej rodziny.
728a874c-3ff7-4795-bf51-dda9d37ab333
Czokowoko

Co ja przeczytałem 🤨

Chce ona zostać workiem na spermę, a w latach licealnych jej absolutny plan minimum to zostać wygrzmoconą przez setkę chłopców.

anonekzforczana

@Czokowoko

Co ja przeczytałem


Połączenie /a/ oraz /b/ są to bardzo mroczne miejsca na 4Chanie, pełne dziwaków postujących wszelkiej maści obrzydliwość. Nie rozmawiamy o nich, zwłaszcza o /b/.

Na odtrutkę polecam ci rising of the shield hero bardzo ładne anime. A teraz chyba trzeci sezon ma wyjść.

Opening:

https://www.youtube.com/watch?v=jZvFEtR8RH0

tobaccotobacco

@anonekzforczana chłop co krindże wrzucił

GniezSenpai

@kinasato Yamada to ta laska, która opowiada ci czego to ona w łóżku nie potrafi a potem leży jak deska xd

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Rec
Przerwa od sezonu i wpadł szaftowy mikrus z 2006 roku. Mikrus ponieważ jest to tylko 9 odcinków o czasie antenowym w wymiarze 12 minut.
Fumihiko to korpoludek, który umówił się na randkę z kobitką z księgowości. Ta niestety go wystawiła i gdy już miał wyjebać bilety do kina do śmieci, powstrzymuje go przechodząca ulicą dziewczyna. Szkoda by było, żeby się zmarnowały, a ona chętnie obejrzy ten film. Long story short, lądują w łóżku i zamieszkują razem. Dziewczyna nazywa się Aka, jest skrajnie biedną początkująca aktorką głosową i nawet nie ma gdzie mieszkać. Tematem bajki jest relacja tej dwójki, z dosyć trudnym punktem wyjścia, gdzie młoda siksa daje salarymanowi dupy za mieszkanie.
Cała bajka kręci się wokół osoby Audrey Hepburn, filmów w których grała oraz jej życia osobistego. Aka jest jej fanatyczką i regularnie odnosi się do faktów z jej życiorysu czy kwestii wypowiedzianych w słynnych rolach. Tytuł każdego odcinka nawiązuje do jakiegoś filmu i jest w jakiś tam mniejszy lub większy sposób fabularnie powiązany z wydarzeniami w życiu naszych bohaterów.
Bardzo przyjemnie się to ogląda, skrócony o połowę czas antenowy nadaje tytułowi szybki, dobry pacing. Jest zwięźle i bez żadnej chwili przynudzania. Zachowania postaci są adekwatne do sytuacji, a pojawiająca się drama jest względnie wiarygodna, biorąc pod uwagę charakter pracy obojga. Dobra pozycja do obejrzenia, zwłaszcza, że wymaga naprawdę niewielkiego nakładu czasu w postaci niecałych dwóch godzin.
SPOILER
Jakby ktoś myślał o mandze to ostrzegam, że jest srogie NTR, które idealnie wpasowuje się w charakter bohaterki, która rozłożyła nogi na pierwszym spotkaniu ( ͡° ͜ʖ ͡°)
b72f9033-1e9e-4b4a-84b9-3b301eb48ce1

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Kaina of the Great Snow Sea
Hasło "Adaptacja twórczości Nihei'a w wykonaniu Polygon Pictures" to jedno zdanie zastępujące tysiąc słów. Umożliwia on napisanie w ciemno kilku akapitów na temat tytułu bez jego faktycznego obejrzenia. Oczywiście serię widziałem i zapewniam, że w tym wypadku wszystkie skojarzenia przychodzące na myśl są całkowicie prawdziwe. Mamy więc charakterystyczny dla Niheia doskonale wykreowany setting, świetnie zwizualizowany przez zapierające w dech tła. Mamy też nieodzowne dla Polygon Pictures przeciętnej jakości modele 3D z tak skąpą ilością klatek animacji, że zabranie choćby jednej zrobiłoby z tego anime pokaz slajdów.
W przedstawionym nam świecie mamy dwie warstwy - na dole wypełniony bezkresem piany ocean z niewielkimi wysepkami w postaci przeogromnych drzew, na których korzeniach osiedlili się ludzie. Na górze tych kolosów, w odległości kilkudniowej wspinaczki, w wydrążonym pniu żyją niewielkie społeczności. Zalążkiem akcji jest pojawienie się na górze księżniczki z dolnego królestwa, która przyleciała na robako-balonie, na który wrzucił ją w geście rozpaczy przyboczny gwardzista, gdy zostali zaatakowani przez wroga. Żyjący tam koleś, tytułowy Kaina, zabiera się za sprowadzenie dziewczyny na dół, do domu.
Postacie... postacie są tak słabe i nieciekawe, że napisanie o każdej z nich czegoś konkretnego byłoby dla mnie sporym wysiłkiem, lepiej ten aspekt po prostu pominę. Seansu zdecydowanie nie ułatwiał mi też ślamazarny pacing - przez 11 epizodów wydarzyły się dosłownie trzy albo cztery rzeczy o znaczeniu fabularnym, reszta czasu antenowego jest wypełniona dialogami, które wnoszą do fabuły bardzo niewiele i nie są ani zabawne, ani interesujące. Na plus za to muzyka, która albo fajnie podkreślała atmosferę, albo dobrze wkomponowywała się w wydarzenia na ekranie. Ale marna to pociecha.
Tytuł można bezpiecznie pominąć, jest po prostu nudny.
https://www.youtube.com/watch?v=egP_SARnjhg

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
"Ippon" again!
Na początku sezonu, nie wiem czy tutaj, czy na wykopie, ktoś się skarżył że w tym kwartale nie ma co oglądać. Szybko zerknąłem na rankingi popularności, zobaczyłem co jest na szarym końcu i napisałem "dupnij se Mou Ippon!, kto wie, może odkryjesz czarnego konia sezonu?" Kimże bym był, gdybym sam nie stosował się do rad, które daje innym? O ironio, dupnąłem se Mou Ippon! i odkryłem czarnego konia sezonu...
Historia rozpoczyna się ostatnim występem dwóch koleżanek na turnieju w gimnazjum. Sanae po długim pojedynku zostaje pokonana, a Michi wręcz rozniesiona w drobny mak i upokorzona przez swoją rywalkę. Obie właściwie w ten sposób kończą swoją sportową karierę, pierwsza obiecała rodzicom, że w nowej szkole skupi się na nauce, druga uroczyście deklaruje, że czasy liceum przeznaczy na uganianie się za chłopakami. Ich plany ulegają rewizji, gdy w nowej szkole trafiają na dziewczynę, która zdemolowała Michi podczas turnieju.
Największą zaletą tego tytułu jest to, że możesz chuja się znać na judo i nadal z przyjemnością obejrzeć. Powiem więcej, jako zadeklarowany antyfan sportówek byłem nawet umiarkowanie podekscytowany (no pedo) zawodniczkami rozsmarowującymi się po tatami w trakcie pojedynków. Jak to zazwyczaj bywa, druga składowa to mix slice of life/CGDCT, który okazał się bardzo przyjemny w odbiorze. Dziewczęta utrzymują między sobą relacje bez zbędnego nadęcia i wspierają się wzajemnie, ale też robią sobie psikusy i nie wykazują żadnego kija w dupie, z którego można by stworzyć jakąś zbędną dramę. Jest przesympatycznie. Nie ma tutaj właściwie nic do czego mógłbym się przypierdolić, no może fakt, że czasami animacja ma gorsze momenty i prezentuje widzowi gadające głowy na nieruchomych tłach, ale to chyba przez to, że ktoś oszczędzał budżet na sceny akcji.
To nie jest tytuł kryminalnie niedoceniany, on jest wręcz genocydalnie niedoceniany, biorąc pod uwagę ledwo cztery tysiące ocen na MALu. Zamiast kolejnego gówno isekaia puść se kolego dziewczynki szarpiące się za ubranka, zdrowszy będziesz.
https://streamable.com/gh3lj6
tobaccotobacco

@kinasato jak nie zapomnę to obejrzę by poczuć się jak młody i świeży studencik którym na wfie rzucali na dżudo po ścianach

Logytaze

@kinasato Jako emerytowany judoka boję się to oglądać^^ Zdaje się, że dawno temu było coś podobnego, Yawara czy cuś.

vries

@kinasato Jest parę dobrych powodów, dla którego ludzie tego nie będą oglądać:

  • kobiece sporty, które nie są popularne (aczkolwiek ja je lubię w formie mangi czy anime),

  • jak już wspomniałem kiedyś w CGDCT to T jest najważniejsze, a te T jest jak powyżej,

  • jest na podstawie mangi. Tłumaczenie jest na 7 tomie i stoi, a manga jest na tomie 23 i nie stoi.

Przeczytałem może 3 rozdziały mangi, by odkryć punkt 3 i dałem sobie spokój. Za anime też się nie zabieram min. z tego powodu. Po tym małym urywku materiału, z którym się zapoznałem zasadniczo mogę się zgodzić z oceną tytułu.

SailorMoon

@vries czyli to też anime, którego historia nie powinna się zamknąć na 12 odcinku ale tak będzie poprzez brak budżetu.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Chillin' in My 30s after Getting Fired from the Demon King's Army
Tytuł jest kłamstwem, nie ma tu żadnego iyashikeiowego slice of life. Jest tylko boleśnie generyczny fantasy kasztan przysparzający widzowi wyłącznie cierpienia. Główny bohater, któremu nowy Król Demonów wręczył dyscyplinarkę ze zwolnieniem w trybie natychmiastowym zaczyna błąkać się po lesie, gdzie ratuje przepotężnie cycatą córkę sołtysa przed atakiem białej małpy. Ta z wdzięczności zaprasza go do domu na obiadek, gdzie już zostaje na dobre, wpadając w hipnotyczne objęcia jej wymion. Teściu z marszu zapisuje go do gildii poszukiwaczy przygód, co błyskawicznie wprowadza go na ścieżkę konfrontacji z byłym pracodawcą.
Seria popełnia praktycznie wszystkie możliwe błędy grafomaństwa, nawet nie chce myśleć jakim shitem musi być novelka na bazie której powstało to dzieło. Usypiająco nudne wydarzenia na ekranie, których dopuszczają się bardzo źle napisane postacie, gorszę są tylko od dialogów tak drewnianych, że można by nimi palić w piecu. Gdy kolejni adwersarze zostają pokonani, a terapeutyczny wpierdol od głównego bohatera sprawia, że rewidują swoje złodupce poglądy, ja wbijałem sobie nerwowo długopis w nogę licząc na ślepy łut szczęścia i trafienie w tętnice udową.
Wielkim novum i motywem na którym ten tytuł chce się wybić jest fakt, że główny bohater popracował tłokiem w cylindrze i udało mu się spłodzić gówniaka. Liczących na drugie Usagi Drop muszę niestety rozczarować - jest to po prostu kolejny odwiert krindżu, który tryska obfitym strumieniem, sprawiając, że bajka tonie jeszcze szybciej.
Nie dotykać.
7eb4597f-a0c2-4d88-91ec-c5dec855c5cc
Szlachetkin_Szalony

Ja ogólnie od jakichś 10 lat nie mogę wyjść z podziwu że ludzie wciąć oglądają takie generyczne, byle jakie ścierwa.

Jakby, nic do Ciebie opie nie mam, po prostu zastanawiam sie jak bardzo trzeba nie szanować swojego czasu i swojej emocjonalności żeby dawać jebanie o takie nic.

Potem jest popyt na takie tytuły a dobre mordeczki to... wychodzi jeszcze coś serio wartego uwagi nie będące przesterowaną płycizną?

tobaccotobacco

@Szlachetkin_Szalony jakbyś nie oglądał chujowych bajek to byś nie docenił dobrych

Szlachetkin_Szalony

@tobaccotobacco to prawda

Jednak gdzieś tam weltschmerz który źródło ma w kondycji ludzkości wciąż tętni swym siarczystymi rytmem

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Komi Can't Communicate
Komi-san oglądałem mniej więcej dwa miesiące. Szybciej się nie dało, z racji tego jaką formułę przybiera ta bajka. Jest pierwszy epizod wprowadzający, a potem 11 razy z uporem maniaka jest nam pokazywane dokładnie to samo.
Mangę dropnąłem po pierwszym tomiku. Na pierwszy rzut oka widać, że ta seria prowadzi zupełnie donikąd. Drugi raz dałem szansę w postaci anime, które choć posiada wszystkie wady materiału źródłowego, to przynajmniej jest śliczne, co pozytywnie wpływa na odbiór.
Przeszkadzało mi w oglądaniu kilka rzeczy, najbardziej chyba niektóre postacie. O ile relacja Tadano i Komi jest jak najbardziej przyjemna, to w szerokim wachlarzu fanów głównej bohaterki znajdziemy wiele odpadów. Zielonowłosy grubasek, który chce być psem swojej pani, chuuni wielbicielka fantasy czy ognista tombojka wymierzająca wszystko w stopniach Celsjusza. Gdybym zobaczył to raz czy dwa to bym przymknął oko, ale to nawraca w co raz gorszy sposób. Beznadziejnie zostało też zrealizowane uznanie głównej bohaterki za boginie, której każdy chce lizać podeszwy. Komi wchodzi do klasy i wszyscy jak jeden mąż solidarnie się zesrali. Niech by autor chociaż trochę się wysilił i nie wiem, przez jakąś komedie pomyłek wykazał dlaczego wszyscy oszaleli na jej punkcie. Dramatycznie przejaskrawione reakcje uczniów były po prostu męczące.
Znacznie lepiej wyszły sytuacje 1:1 z Tadano albo 1:2 z Tadano i Osano. W sumie ta bajka mogła by się nazywać Osano-san(chociaż ciężko określić płeć tego trapa) bo swoją żywiołowością rozkręca tę skostniałą bajkę. Akcja w tym trójkącie to najlepszy element tej serii, ukazuje sesje terapeutyczne które fundują swojej koleżance i choć bardzo powoli, to konsekwentnie pomagają jej otwierać się na świat. Milutko.
Humor jest hit or miss. Zazwyczaj działa lepiej w mniejszym gronie wyżej wymienionej trójki, bo gdy wchodzą inne postacie poboczne i próbują rozbawić widza uwypuklając swoje jednowymiarowe spierdolenie na podstawie którego autor je zdefiniował, to człowiek ma ochotę zgasić monitor.
Jakbym to zbingował to by z 5/10 nie wyszło, ale przy rozsądnym dawkowaniu wydaje mi się, że można dać oczko więcej, bo można odpocząć od męczących elementów i skupić się na tych lepszych. Jeżeli w ogóle zabiorę się za drugi sezon, to pewnie w tempie odcinek na miesiąc.
https://www.youtube.com/watch?v=pRFgMtHtvYY

Zaloguj się aby komentować

**Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi
My Senpai is Annoying**
https://myanimelist.net/anime/42351/Senpai_ga_Uzai_Kouhai_no_Hanashi
Szkolny romcom, z akcją dziejącą się w korpo biurze. Czyli propozycja dla młodych dorosłych już pracujących. Szkoda tylko, że postaci dalej mentalnie tkwią w liceum. Jednak w końcowym rozrachunku jest to tylko malutka wada tego tytułu.
Obserwujemy tutaj codzienne życie Futaby. Dziewczyna zatrzymała swój rozwój fizyczny już w podstawówce, więc wygląda jak dzieciak i przez swoja aparycję jest zwykle lekceważona przez innych. Trochę nieśmiała, trochę tsundere i dodatkowo ma klasyczny syndrom płaskiej deski. Mimo wszystko łatwo ją polubić i w sumie kibicować jej w próbach wyrwania swojego senpaia, nawet jeśli nie chciałaby się do tego przyznać.
Jej senpai czyli Takeda. Raczej nudnawy na tle reszty ekipy, ot taki dobry misio, który jak trzeba to pokaże oblicze niedźwiedzia. Karykaturalnie przypakowany w porównaniu do innych postaci (pomijając super dziadka Futaby), ale jest ku temu dobry powód. Jego paring z współpracownicą wygląda dzięki temu bardziej komediowo, na zasadzie totalnych przeciwieństw. Gdyby wyglądał normalnie i został sparowany z Futabą, to byłoby to creepy as fuck. Zresztą nawet w obecnym stanie widziałem wpisy na necie, że to pedobear, bo jak to tak z dorosłą kobietą co wygląda jak nieletnia. Jednak w tle mamy jej rówieśniczkę (23) wyrywająca blond shotę lat 14. Tu już problemów ludzie nie widzieli xD
Co do tła to mamy tam całkiem sporo ciekawych postaci. O jednej prace już napisałem, więc teraz czas na inną korpo parkę. Chyba najlepiej i najciekawiej rozwijający się związek w serii. Taki który miał udowodnić że pomimo fizjonomii wkurzonego delfina, można wpaść w oko najładniejszej pannie z roboty. Przyjemnie się ogląda te podchody modelowej piękności i jej szarego-myszka.
Na sam koniec do tej bandy należą też dwie najzabawniejsze postaci. Super dziadek i koleżanka alkoholiczka, oboje są świetnym dodatkiem do całości i dodają serii odrobiny absurdalnego humoru.
Całość to prosty rom-kom, z fajnymi postaciami, niezłą stroną wizualną, odrobinę nijaką stroną audio, ale pełny pozytywnej energii. Przyjemnie było odpalić sobie odcinek raz na jakiś czas i popatrzeć na perypetie tej wesołej gromadki.
7/10
#animedyskusja
b6365f42-d057-4606-b564-338fa4429e24
Habemus_canem

Przez cały seans miałem w głowie tego mema z Shaquille O’Nealem i jego żoną.

0d4bc7e8-c3d4-4daa-a7fe-8935f3d06ec7

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Handyman Saitou in Another World
Drugi tytuł ze skończonego sezonu, tym razem bajka podwyższonego ryzyka, bo isekai. Założenie fabularne jest wręcz odrażająco leniwe - pewien typ będący złotą rączką poznaje z bliska truck-kuna i budzi się w magicznym świecie by mieć wspaniałe przygody. Wstrzymajcie się z przygotowaniem sobie wiadra do rzygania, gdyż seria ma jednak co nieco dobrego do zaoferowania.
Historia skupia się na czwórce bohaterów będących członkami drużyny poszukiwaczy przygód:
1. Saitou - główny bohater, ktoś w rodzaju MacGyvera, stosuje wiedzę z poprzedniego świata wspierając swoje party na różne sposoby.
2. Raelza - zakuta w płytową zbroje wojowniczka machająca dwuręcznym mieczem, będąca zbrojnym ramieniem grupy.
3. Lafanpan - malutka latająca wróżka o wybitnie materialistycznym usposobieniu, władająca magią kleryczną.
4. Last but not least, stary pierdziel, mag z zaawansowanym alzheimerem, który z racji podeszłego wieku praktycznie sra pod siebie.
Oprócz tej grupy mamy jeszcze cały wachlarz postaci mniej lub bardziej pobocznych i niestety jest ich zwyczajnie za dużo. Część z nich jest po prostu zbędna - nie wnoszą do serii nic, a i czasu antenowego mają na tyle mało by starczyło na jakąkolwiek charakteryzację. Ot są po ty by nagle wyskoczyć z dupy w jakieś walce, gdy scenariusz będzie tego wymagał. Same walki też specjalnie nie błyszczą, niby nie ma się czego przyczepić ale brakuje im dynamiki. Postacie potrafią na chwilę zatrzymać się by przedyskutować co teraz zrobić, gdy w międzyczasie potwór kogoś dosłownie wpierdala.
Seria także bardzo mocno broni się przed wskazaniem jakiegokolwiek antagonisty. I to nie w ten sposób, że oponent jest w skali szarości i nie można go nazwać złym. Tutaj właściwie nie istnieje jakikolwiek zadeklarowany przeciwnik, którego nasza grupa ma pokonać by zapanował pokój na świecie. W takim przypadku zazwyczaj anime z automatu zostaje przekierowane na bycie isekaiowym slice of life, ale bajce udaje się wyślizgnąć ze szponów takiego szufladkowania i podąża jeszcze inną drogą - odkrywania tajemniczej przeszłości jednego z członków drużyny.
Moim zdaniem udało się i to do tego stopnia by pozwolić tytułowi być czymś więcej niż sezonowym wypełniaczem.
Handyman wyróżnia się kilkoma rzeczami. Na pierwszy rzut oka rzucają się sfera wizualna - seria ma zdecydowanie bardziej bladą kolorystykę niż ta do jakiej przyzwyczaiły nas pastelowe isekaie. Dodatkowo spory nacisk położona na cieniowanie, które zmienia się gdy słońce chowa się za chmurami albo naszych bohaterów przysłaniają liście drzewa. Kreska jest przy tym całkiem ładna, więc szatę graficzną raczej jednoznacznie można uznać za atrakcyjną. Rzadko spotykaną cechą jest też ukazywanie obrażeń postaci w całej okazałości - z połamanej klatki piersiowej wystają połamane żebra, a ognisty oddech magicznej bestii pozostawia z ręki zwęglone kawałki mięsa i okopcone kości.
Zaskakująca też okazała się... fabuła, co w przypadku sezonowego gówno-isekaia jest pewnego rodzaju ewenementem. Pierwsza połowa idzie plus minus miałko zgodnie z oczekiwaniami, lecz w dalszej części bajka wkracza na bezdroża i wyszło jej to zdecydowanie na zdrowie. Anime okazało się zadziwiająco kutasocentryczne, jednocześnie nie będąc wulgarnym. Zaczyna się od niewinnych żartów o penisach, by w drugiej połowie uczynić pewnego fiuta główną osią fabularną wokół której wszystko się kręci. Dodatkowe punkty, za to, że jest to całkowicie uzasadnione fabularnie, logiczne i zrozumiałe.
Całkiem niezły tytuł, na tę chwilę wrażenia z sezonu nadal pozytywne ( ͡° ͜ʖ ͡°)
https://www.youtube.com/watch?v=CENKyPthtkU

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Tomo-chan Is a Girl!
Kwartał zakończony, więc można się już brać za świeżo zakończone serie. Jako pierwsza na ruszt trafia Tomo-chan. Ale grillowanka w tym przypadku nie będzie. W końcu to jeszcze nie sezon.
Anime zaczyna się, gdy tytułowa tombojka wyznaje miłość swojemu koledze z dzieciństwa. Ten odpowiada "stara, też Cię loffciam, zawsze byłaś równiacha, pozdro 600, żółwik". Po konsultacji przyczyn swojej porażki z najlepszą koleżanką, dochodzą do konsensusu, że Tomo potrzebuje się zmienić. Przestać ubierać się jak chłopak, drżeć japę, tłuc facetów i pytać przypadkowych ludzi czy mają jakiś problem. Punktem wyjściowym serii jest zorientowanie na transformację - trzeba z chłopczycy zrobić prawdziwą kobietę. Będzie ciężko, a gwarancje na sukces żadne.
Jeżeli chodzi o sam gatunek jest to szkolny romcom, który choć z grubsza pracuje w schematycznych ramach jakie mu z tego powodu przypadły, to unika znacznej części wad z tego powodu wynikających. Przede wszystkim mamy tutaj jasno rozpisane pairingi i widz nie jest baitowany na jakieś trójkąty i inne wielokąty generujące żenującej jakości dramę z której i tak nie wyniknie nic. Drugą sprawą jest praktycznie brak typowych dla takich tytułów męczących i grafomańskich nieporozumień, że ktoś kogoś z kim zobaczył on mnie już pewnie nie kocha, chlip chlip. Nie jesteśmy przesadnie męczeni nieprawdopodobnymi zbiegami okoliczności, a większość akcji to bezpośrednie konsekwencje czynów bohaterów. Nie znaczy to, że wszystko idzie jak z płatka, bohaterowie pieczołowicie sabotują wzajemnie wysiłki drugiej strony, a często nawet i swoje. Całe szczęście są tego świadomi i potrafią usiąść i zapłakać nad swoim debilizmem, nadając sobie trochę wiarygodności i kolorków.
Dobrze wypadły tutaj postacie i ich wzajemne interakcje. Tomo dumnie prezentuje swoje ADHD i piłuje mordę w niebogłosy (aż VA czasem chrypnie) otwierając drzwi razem z futryną, jej najlepsza kumpela to przebiegła i wyrachowana zimna sucz o złotym serduszku, a love interest to całkowicie zbałamucony przez wysyłanie mieszanych sygnałów chłop, który nie wie jak wejść w związek z kimś, z kim jeszcze wczoraj okładał się sztachetami. Jest jeszcze Carol, ale Carol to kosmitka i nie wymaga więcej komentarza. Dyskusje są zazwyczaj konkretne, bez pierdolenia o dupie maryni i całkiem zabawne, bo bohaterowie nie szczędzą sobie uszczypliwości, ale humor nie ogranicza się tylko do tego. Gagi potrafią podkręcić skalę i tempo do takiego stopnia, że okazjonalnie kwikłem ze śmiechu.
Bardzo przyjemnie mi się oglądało tę leciutką serię, było świeżo i bez tego zmęczenia, które występuje gdy ogląda się trzysetny szkolny romcom w swojej mangozjebskiej karierze. Polecanko.
https://www.youtube.com/watch?v=_GejF4V-FE0&t=1s
vries

Anime jest na podstawie komiksu internetowego wydawanego w cyklu dziennym. Jakoś nie zachwyciło mnie wykonanie adaptacji (dlatego dropłem znając oryginał). Tj. nie jest źle, wygląda to mniej więcej jak w mandze, ale są takie anime, które podbijają poziom, jeśli chodzi o komedię i przebijają papierowy oryginał. Tu moim zdaniem tego nie ma. Innymi słowy tytuł jest ok, ale komedią roku nie zostanie.

GniezSenpai

@vries to chyba dylemat kazdego fana, czy ogladac ponownie to samo co sie przeczytalo. Mi zazwyczaj bardziej odpowiada kreska mangowa i wiele razy oczy krwawily mi przez przejscie na kreske serialowa ale i tak zazwyczaj warto bylo

GniezSenpai

@kinasato niech za poleceniem tego tytulu stoi niezaprzeczalny fakt ze anime posiada najlepszy stosunek jakosci bimbalow na metr kwadratowy w tym sezonie.

SailorMoon

@GniezSenpai oj tak i ładnie dozuje doznania wizualne ujawniając potęgę w kilku najmniej oczekiwanych momentach. Idealne proporcje kontentu do fanserwisu wysokiej jakości. Reżyser warty do dodania do zakładek, jeżeli to jego dzieło.

KUROT

@kinasato śmiałem się na tym prawie bez przerwy. Fajna odskocznia od tych wszystkich isekajów.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Trigun Stampede
https://myanimelist.net/anime/52093/Trigun_Stampede
napisałem, że obejrzę, by zjechać i słowa dotrzymam.
Najistotniejszy zarzut, jaki mam do tej serii jest taki, że to reboot, który miał poprawić całkiem niezły oryginał i mu się nie udało (daaaah!).
Zacznijmy od tego, co jest niezłe: tła są ok. Animacja jest dobra. Nie jest tego dużo jak widać.
Czas na mięcho, czyli narzekanie. Projekty postaci są do kitu. 2D daje możliwość przeróżnych deformacji, a styl 3d zwyczajnie na to nie pozwala. Co za tym idzie nie da się pokazać dwoistości sporej części postaci. Z jednej strony mają być głupkowatymi śmieszkami, a z drugiej badassami. Nie da się zrobić porządnego badassa w disneyowskim 3d. Milly została zastąpiona jakimś pijakiem. Nietrzymający się niczego papieros Nicolasa wygląda idiotycznie przy modelu 3d. Co więcej ktoś tu zapomniał, że Trigun to nie jest zwykłe postapo. To jest postapo, gdzie wszyscy cosplayują jako postaci z dzikiego zachodu. Zupełnie tego tu nie ma.
Fabuła? Czy jest bardziej wierna mandze? Nie jest. Nigthow pisze historyjki z głupkowatymi badassami i nawet mu wychodzą. Stampede pożycza sobie postaci z mangi, takie jak Livio i je fabularnie morduje. W mandze mają swój badassowy cel. Tu nie bardzo. Ogólnie fabuła to w dużej większości inwencja scenarzystów średniej jakości. Anime wrzuca dodatkowo kupę kiepskiej mało badassowej melodramy. Rozumiecie zarzut? To nie jest dzieło Nightowa. Anime z lat 90-tych też w sporej części było oryginalną kreacją, ale wpisywało się bardziej w ton mangi.
Główny zły, Knives, dostał mangowe modus operandi. Trudno powiedzieć, czy to plus czy nie. Zarówno jego wersje z mangi jak z anime były ok.
Pacing. Stary Trigun był dla sporej części ludzi zbyt wolny. Zbyt dużo było w nim fillerów i nieistotnych wątków. To wszystko prawda. Nowy z drugiej strony gna na złamanie karku, by zmieścić się w 12 epizodach i gubi przez to sporo atrakcyjności.
Zakończenie za to jest już zupełnie do kitu. Oryginalne anime nie było jakimś mistrzostwem, ale ostatni odcinek i finałowy pojedynek był dobry. Tutaj była to jakaś farsa z aniołkami (trochę tej aniołkowości było w mandze, ale zakończenie też było dobre i znacząco różne niż w Stampede).
Muzycznie jest duuuużo gorzej (ob stare anime było bardzo dobre).
Podsumowując: nie róbcie beznadziejnych remaków wymyślonych przez nieudolnych scenarzystów. Od tego mamy Hollywood.
PS. Stampede nie jest fatalnym anime samym w sobie. Fabuła jest taka se, ale na poziomie sezonowym jest nawet ok. Nie jest za to dobrą adaptacją. Zmiana wizerunku Vasha na nowomodny niby ma sens, ale co z tego, skoro w mandze to był wyróżnik jego osoby. Zwyczajnie mam wrażenie, że autorzy chcieli z robić z Triguna coś nowego. Moim zdaniem jednak lepiej wtedy nazwać anime inaczej, a nie podszywać się pod starą markę.
kinasato

@vries Jak to... nie ma Milly?

147ea233-54e0-4516-91a8-b74161f85837
Logytaze

@kinasato W sumie to jest jako easteregg w ostatnim odcinku, ale jako takiej postaci w anime nie uświadczysz.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
The Legend of Black Heaven, jak przełożono bardzo słusznie z japońskiego Kachou Ouji (1999) to już pokaz naprawdę nie dla młodego widza, jako że stanowi wprost relację z kryzysu wieku średniego byłego rockmana, naszego bohatera. Gnije w korpo, w domu nie znajduje jakiegokolwiek zrozumienia i oparcia, a jego muzyczne marzenia już do granic śmieszności żonka miesza z błotem (rzekomo niegdyś jego groupie). Aż tu nagle cycata kosmitka błaga, by zagrał na gitarze jak dawniej, bo trzeba rozwalić flotę wroga. 
Fabuła kosmiczna jest koszmarnie głupia, ale to bardzo dobrze, i należy ją wziąć w nawias. To raczej pretekst do tego, by nasz bohater złapał znowu za gitarę i łoił do znudzenia Johna Sykesa. Naturalnie, odbija się to wyraźnie na jego dotychczasowym stylu życia, a nowa relacja z kosmo seksbombą nie raz i nie drugi bywa odczytywana jako romans. Ba, udaje mu się nawet przekonać starych dziadów, z którymi kiedyś grał w zespole, by zagrać razem raz jeszcze.
To raczej brzydka baja, zrobiona niespecjalnie drogo i w początkowej erze animacji cyfrowej. Nieco lepiej wypadają występy głosowe, ale umówmy się - to muzyka ma tu grać pierwsze skrzypce, i niekiedy gra, jak najbardziej. Nie jest to zbyt częste. Wspomniany wyżej Sykes, ogrywany przez bohatera w celu uruchomienia kosmicznego lasera, powszednieje mimo kilku różnych aranżacji (w tym na klawisze). 
Chyba najdobitniej ta animka uderza beznadzieją życia głównego bohatera, któremu wszystko co dobre już się przytrafiło, i który traci smak życia od tej koszmarnej rutyny. Depresji nie idzie dostać tylko wyłącznie dzięki zabiegom humorystycznym tego mimo wszystko lekkiego scenariusza z ciężkimi momentami, a zwłaszcza trójce głupiutkich kosmitek służących tu jako chór grecki, komentujący akcję. 
Polecam obejrzeć. To żaden klasyk, chociaż miał na taki zadatki. Widzom żonatym polecam oglądać bez żony w pobliżu, aby nie złapała rezonansu bóldupnego z żoną bohatera. 
https://www.youtube.com/watch?v=DFOF9acNUH8
GniezSenpai

@tobaccotobacco Ogladalem z zona i zero zaskoczenia - nie podobalo jej sie. Pomimo wielu lat od kiety to obejrzalem do dzis mam w glowie scene jak zona wywalila jego rzeczy na smietnik bez informowania go o tym. Pozniej straszyla go rozwodem uciekajac z domu z dziecmi. Dla mnie 9/10 i bardzo pouczajace anime warte obejrzenia.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
Deca-Dence
Odczucia po pierwszym epizodzie? Toż to niemalże klon Ryuu no Haisha, tylko smok-miasto na którym latają bohaterowie zmienione na mobilną fortece. Bardzo mnie to ucieszyło, albowiem bardzo lubię bajkę o smoczych dentystach. Deca-dence oczywiście rozwinęło się zupełnie inaczej, ale dobre pierwsze wrażenie nie zostało zmarnowane i gładko przeleciałem przez całą serię, która miała uprzejmość nie spierdolić się do samego końca. Co w przypadku original anime nie jest wcale takie oczywiste.
Deca-Dence opowiada o post apokaliptycznym świecie przyszłości, gdzie ludzie poruszają się przy pomocy mobilnego miasta i bronią przed atakami przeróżnych potworów, które zamieszkują teraz planetę. W tym settingu mamy przyjemność ujrzeć Natsume - dziewczę, które w młodości podczas ataku potworów straciło ojca oraz prawą rękę. To wydarzenie odcisnęło na niej piętno i w konsekwencji rwie się ona do bitki, ale niestety nie ma ku temu szans. Wojownikami mogą być tylko członkowie kasty zwanej Gears, a ona należy do klasy robotniczej i po skończeniu szkoły zostaje oddelegowana do grupy zajmującej się obsługą techniczną Deca-Dence, bo własnie tak nazywa się mobilne miasto. Tam jej szefem zostaje Kaburagi - wyprany z emocji, wypalony i zgorzkniały człowiek, który stracił całkowicie chęć do życia. Ich wzajemna relacja to jeden z najważniejszych punktów tej bajki, dobrze zrealizowany i bardzo przyjemny w odbiorze.
Ciężko tutaj napisać coś więcej by nie spoilerować fabuły, ale budowa świata, worlbuilding i szeroko pojęte lore stoi tutaj na wysokim poziomie. Jest to pewnego rodzaju reverse growy isekai gdzie powszechnie przyjęte wyobrażenie czym jest wirtualny awatar zostało odwrócone. Serię ogląda się bardzo dobrze aż do samego końca, ale niestety czuć, że trochę tu zmarnowano jeszcze większy potencjał. Dostajemy szybkie, dwuodcinkowe zakończenie, które samo w sobie nie jest złe, ale generalnie obniża poziom tego co widzieliśmy wcześniej. Myślę, że bez problemu z tej historii dałoby radę wyciągnąć co najmniej kilka odcinków więcej i uraczyć nas bardziej satysfakcjonującym finałem doprowadzającym do bardzo sympatycznego i cieplutkiego zakończenia jakie tu mamy.
Solidny tytuł, bez wstydu może się znaleźć w każdym chińskobajkowym portfolio.
51a2f2d4-bb9c-4574-b938-54c2ce38a258
Finarfin_02

Kurcze Deca-Dence mega zapadło mi w pamięć, plot twist z drugiego odcinka odrzucił mega dużo osób w czasie emisji tego anime, pamiętam jakie było poruszenie na discordach. Jednak kiedy dało się szanse temu tytułowi fabuła była bardzo przyjemna i po prostu miło się oglądało to show, a ending do dzisiaj mam w swojej stałej playliście muzyki z anime

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja
A Couple of Cuckoos
MC dowiaduje się, że jego starzy to nie są jego prawdziwi rodzice. Po urodzeniu został podmieniony w szpitalu i zamiast w rodzinie bajecznie bogatych magnatów hotelowych dorastał jako dziecko dwójki patusów prowadzących podrzędną restaurację. Gdy sprawa wyszła na jaw obie rodziny spotkały się i w celu naprawienia sytuacji wymyśliły niesamowicie sprytny plan - ich dzieci wezmą ślub i problem się rozwiąże, bo wszyscy po bożemu będą już jedną rodzinką. Doprawdy, zmyślne.
Bohater kręci się wokół trzech dup i sześciu cycków - swojej siostry, która w tej chwili nie jest już jego biologiczną siostrą, swojej narzeczonej, z którą został zamieniony po narodzinach oraz koleżance z klasy. A nie powinien się kręcić wokół żadnej, bo każda z nich to prawdziwy chodzący maszt, w który ktoś nawtykał czerwonych flag. Narcyzm, shit testy, zaburzenia emocjonalne, patologiczna konkurencyjność, klasyczny pies ogrodnika oraz sytuacje gdzie laska pomaga swojemu love interest spiknąć się z inną a potem jęczy nieszczęśliwa i zazdrosna. No ale to klasyka pato-haremów znana od zarania ludzkości i widz musi być na to przygotowany.
Gdzieś do 8 albo 9 epizodu jest to nie wyróżniający się niczym specjalnym haremik, taki 5-6/10. A co jest potem zapytacie pewnie? Wiecie jak to jest, gdy tytuł schodzi na psy i mówi się, że dalej jest już samo gęste? To tutaj tak nie ma. Tutaj człowiek marzy o czymś gęstym, nawet jeżeli miałby to być kawałek gówna. Można machać w tej zupie chochlą do utraty tchu i nie wyciągnie się ani kawałeczka marcheweczki. Jest to bezprecedensowa lura, przez kilkanaście dalszych odcinków nie potrafi wykrzesać z siebie czegokolwiek, co by miało odrobinę substancji. 24 odcinki to zdecydowanie za dużo na to co chce nam ta seria zaprezentować, bez problemu dałoby radę to upchnąć w 12. Ale jest coś jeszcze gorszego, w jednym z końcowych epizodów następuje plot twist. Taki który wprost zaprzecza wydarzeniom z pierwszych odcinków i zabija resztki wiarygodności jednej z postaci. Nie jestem w stanie nazwać tego inaczej niż robienie z widza debila. A tego bardzo nie lubimy.
Od strony technicznej wyróżnia się tylko jedna rzecz - anime jest ładne, ze szczególnym uwzględnieniem, że ktoś ewidentnie nie szczędził grosza na animowanie cycków i scen około goliznowych. Ale to za mało by trzymać widza zainteresowanego przed ekranem przez osiem godzin.
https://streamable.com/03dxqj
GniezSenpai

@kinasato jak przeczytalem zaczalem klaskac, wyborne porownania. czekam na wiecej!

Zaloguj się aby komentować