„Przyjdź Królestwo (Twoje)!”
Zastanawiam się czasem, ile osób na świecie wyciąga naukę z tego co przekazują nam dzieł kultury: Czy robią to po to, by móc zagłuszyć swoje myśli? Zająć czymś umysł? Spowodować dopływ dopaminy do mózgu?
Piszę o tym dlatego, że od czasu do czasu pojawia się w moim życiu dzieło na tyle wybitne, że przez długi czas podczas jego konsumpcji i na długo po, nasycam się nauką jaka wypłynęła wprost z tej idealnie przygotowanej, smakowitej pożywki.
Nie chciałbym jednak zabrzmieć górnolotnie, więc pominę porównania z ponadnaturalnym; chociaż zgadzam się z Jordanem Petersonem, że obcowanie z prawdziwymi dziełami sztuki to przeżycie duchowe. W końcu dla was może to być coś zwykłego – ale dla mnie – to była metafizyka!
Dlatego wracając na ziemię; kończąc tę dwójkę (razy dwa) akapitów; splugawię wam umysły moją dzisiejszą defekacją literacką. Zachęcając i jednocześnie cytując klasyka: „To jest świeże!”.
Zasraszam!
Kingdome Come: Deliverance – bo o tym dzisiaj mówimy, to dzieło ponadprzeciętne. Cieszę się, że przyszło mi żyć w czasach, w których mogę raz na dwa lata na święta – poświęcić trochę czasu w pełni zanurzyć się w historii, którą przygotowali dla mnie mistrzowie swojego fachu.
4 lata temu odświeżyłem Wiedźmina, natomiast 2 lata temu miałem szczęście natknąć się na perełkę – czyli Archolos. W tym roku jednak doświadczyłem czegoś, co już dawno powinienem był przeżyć – jednak za namową niegodziwców, którzy mnie przestraszyli, nie zrobiłem tego. Nie żałuję jednak, bo mając teraz ponad 3 dekady oraz potomka – wydaje mi się, że odebrałem to godniej, niż gdybym zrobił to, mając taką możliwość, 6 lat temu - będąc jeszcze głupim i młodym.
Czego jednak się obawiałem? Głównie twardego orzechu do zgryzienia – przeszkody, z którą będę musiał się męczyć. Pamiętam jednak dobrze, że wtedy ostatnie co potrzebowałem w życiu to dodatkowe trudności. Jednak nauczyły mnie one – by podążać za tym czego się boimy. W końcu w dziełach kultury smok strzeże skarbów, a my: jako uzbrojony w miecz dzielny rycerz – archetypicznie próbujemy ten skarb zdobyć, nie próbując nawet dopuścić myśli o możliwości porażki. Jednak droga do okiełznania strachu i ostania się tym rycerzem wymaga ciężkiej pracy.
Protagonistom tej historii jest Henryk (Czech: Jindřich) – młody syn kowala, wiodący beztroskie życie w średniowiecznej wiosce Skalice nieopodal Pragi. Zabawy z kolegami, uganianie się za dziewkami, ale również i ciężka praca – to mimo wszystko zbyt nudne dla buńczucznego młodzieńca, który marzy o podróżach - i mimo dezaprobaty ze strony ojca, bardzo chcącego nauczyć się posługiwać mieczem, by móc wywalczyć sobie ten skarb, o którym tak bardzo marzy.
Ojciec wraz z matką bardzo go kochają, a jako iż jest to ich jedyny syn chcą dla niego jak najwięcej bezpieczeństwa – więc robią mu awantury, gdy dowiadują się, że ten potajemnie bierze lekcje fechtunku od przejezdnych szemranych charakterów.
„Uważaj, czego sobie życzysz” staje się jednak jego szybką lekcją, tuż gdy jego ojciec wykuwa wspaniały miecz dla Hetmana – Racka Kobyły - zarządcy lokalnej kopalni srebra, a ten ma mu go zanieść – atakują ich wrogie węgierskie wojska króla Zygmunta Luksemburskiego. Ojciec – który pobiegł na ratunek matki chłopca przed armią złożoną w głównej mierze z Kumanów.
Zamiast schować się w forcie – wbrew radom ojca – młody Henryk postanawia pójść pomóc rodzicom, jednak Ci: giną na jego oczach, szok paraliżuje naszego bohatera tak mocno, że ten nie zdąża się schronić – co tym samym natychmiastowo awansuje go do roli kuriera, a jego pierwsze zlecenie to dostarczenie wiadomości do pobliskiego Zamku Talmberk, co wcale nie jest łatwe – gdyż przypominam!: okolice wciąż atakowane są przez wrogie wojska.
Nie będzie wielkim zepsuciem wam historii powiedzenie, że udaje mu się to – jednak to tylko początek jego historii i po więcej będziecie musieli wgłębić się sami. Warto tu nadmienić, że historia tego dzieła ma podłoże mocno historyczne, a nasz „fikcyjny” bohater jest tutaj ich uczestnikiem i wcale nie jest powiedziane, że istnieć nie musiał – aczkolwiek nawet jeśli, to oczywiście jego historia jest mocno przekolorowana.
Jednak kolorów tutaj wiele nie ma – nasz protagonista został w końcu osierocony, jego wioska najechana i spalona, jego przyjaciele, znajomi i sąsiedzi albo przepędzeni, albo co gorsza – ukatrupieni. Bez domu, bez dobytku – za to z jasnym celem – zemsty na ludziach którzy tego dokonali.
I czy my w zestawieniu z takim człowiekiem mamy prawo narzekać jak to ciężko mamy w życiu? Oczywiście. Robi to też Henryk – jednak nie poddaje się on nigdy w walce o honor. Drugą rzeczą odbierającą kolory jest tak zwany klimat „brudnego średniowiecza” – tutaj jest wspaniała przestrzeń, łącząca i spinająca te poprzednie dzieła, w których miałem okazję się wżyć.
Nic nie jest piękne, wszędzie pełno śmierci, chorób, biedy. Bandyci napadają na traktach i bezlitośnie traktują wszystkich dookoła. Złodzieje grasujący na każdym kroku oraz oszuści chcący wykorzystać każdą słabość i naiwność ludzką.
Nie jest prosto żyć w takich czasach – brak zaufania to zdecydowanie olbrzymi problem powodujący biedę. Ale moment.. dlaczego brak honoru i zaufania powoduje biedę? Śpieszę z wyjaśnieniem, bo jest to niesamowicie istotne dla nauki jaką wyciągamy z takich dzieł. Jednak, jako iż jestem inżynierem, a nie artystą posłużę się nauką, otóż:
Zamiast poświęcać czas (to pieniądz) oraz energię (czyli moc – z podstaw fizyki E = U/L; czyli pieniądz) – na zdobywanie fortuny, musimy je wydać na zabezpieczenie naszego majątku, ciągłą obserwacje go i chronienie tegoż przed ludźmi, którzy tych zasad nie wyznają.
Jeśli musicie odżałować swoje zasoby na to, by choćby sprawdzać, że ktoś was nie oszuka, lub korzystać z pomocy ZAUFANYCH osób trzecich – to tracicie, natomiast osoby, które mają wysokie zaufanie, zyskują. Dobrym przykładem tego jest tutaj sama instytucja państwa, posiadająca większe zaufanie, ale również takie instytucje jak banki, PayPal czy kryptowaluty – ale te ostatnie chronią nas tylko tak dobrze, jak kruszec złota jest w stanie nas ochronić – czyli swoją fizyczną niepodjebywalnością.
Nadmieniałem już nie raz przykład państw z wysokim zaufaniem społecznym (takich jak np. Japonia) – że wysokie zaufanie ma bardzo wysoką korelacje bogactwa ludzi wraz z zaufaniem, ale takich przykładów w prawdziwym życiu można mnożyć – więc oszczędzę wam tego (tym razem) - i jednocześnie zachęcę do zgłębienia tematu dalej.
Wracając do naszego Henryka – jest on ofiarą bycia biednym – jednak nie tylko przez swoją głupotę (biednyś boś głupi, głupiś boś biedny), wynikającą bardziej z braku doświadczenia w życiu – ale przede wszystkim z braku pozycji społecznej, zapewniające wysokie zaufanie wśród innych.
I reputacja, jest w tej grze równie ważną walutą! Nie ważne ile pieniędzy mamy, najważniejsza jest zdecydowanie to, czy ktoś nam może zaufać, powierzyć zadanie i w końcu zapłacić – oraz czy my możemy ufać danej osobie, że da nam zapłatę za wykonanie zadania (czy to w formie pieniężnej, czy to do ofiarowania nam kawałka puzzla, który pozwoli nam złożyć układankę nad którą akurat pracujemy).
Zachowuj się dobrze, godnie, honorowo – ludzie to docenią i będą Ci bardziej ufać, płacić więcej, wymagać mniej, tym samym oszczędzając Twój czas i/lub/== pieniądze.
Wszystkie te RPGi charakteryzuje historia od zera do bohatera (lub anty-bohatera w zależności jak kto lubi). Z jakiegoś powodu w szczególności my, Słowianie, bardzo lubimy takie historie – ten archetyp jest w naszej kulturze szczególnie mocny i uwielbiany przez nas. Jednak poza tymi dziełami nie jestem w stanie wskazać powodów i dobrych przykładów w innych dziełach sztuki – przynajmniej nie oczywistych – uważam, iż jest to pewien XXI wieczny fenomen naszego kawałka świata, gdzie uwielbienie tego typu archetypów się samoistnie wyłoniło (z Ang. emergence) – i zanim zaczniecie – tak – Gothic pasuje tutaj bo był on zdecydowanie bardziej popularny właśnie u nas i na wschodzie od nas, niż gdzie indziej w świecie.
Tu poświęcę akapit dementujący oskarżenia tej gry o bycie nużącą (z Ang. tedious) – osobiście, mimo iż zauważyłem pewne powtarzające się czynności, przydługie fragmenty czy klasyczne zadania (z Ang. questy.. ok, ok już nie będę!) „Wiesz co księżniczki nie ma w tym zamku, jest w tym na drugim końcu mapy, jak znajdziesz to mi ją przynieś i skocz na trzeci koniec mapy po żołędzie po drodze” są obecne, jednak nie stanowią one większości.
Co więc stanowi większość zapytacie? Piękny świat, klimatyczna muzyka, wspaniałe nawiązania do słowiańskiej kultury i klasyczne, chociaż nie używane jako przecinek, słowo „kurva” (z Pol.. sami wiecie), będącym idiomatyczną wisienką na torcie – i to takim, który jest dobry, choć nie słodki, nie suchy i je się go przyjemnością garściami. Balans jest bardzo dobrze zachowany!
Niestety, nie sposób chwalić wszystkiego jak leci, bo widać: że młode studio i to ich pierwsza gra, a budżet wydaje mi się w 99% pochłonęła niesamowicie bajeczna choreografia, gra aktorska i ciekawie napisana historia wraz z konceptem świata. Tak więc takie rzeczy jak optymalizacja, czy też grafika (choć nadal piękna), odstają od czołówki studiów wydających tytuły AAA.
Co przewyższa te studia to, że we wszystko włożono naprawdę bardzo, ale to bardzo dużo pasji oraz miłości, i widać, że wszystkie ważne elementy zostały potraktowane z należytą dbałością i szczerością ich twórców. To jak obiad świąteczny zrobiony przez babcię – to nie może nie smakować, bo właśnie z taką życzliwością było to robione! Oczywiście, jak ktoś grzybów nie lubi, to tradycyjnego barszczu wigilijnego nie zje – ale jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził – więc chociaż mięsko zjedz ziemniaczki zostaw! O!
Na deser, zostawiłem rzeczy, które mnie rozbawiły i były niesamowicie ciekawe, a warto nadmienić, bo nie spotkałem się z tym wcześniej. Otóż: gra nie posiada normalnego systemu zapisu – gra zapisuje się na 3 sposoby: podczas ważnych wydarzeń, podczas snu (ale nie ze wszystkich łóżek – najpewniejsze to te, które mamy ofiarowane do spania przez kogoś lub za nie zapłacimy – np. w karczmie) oraz trzeci sposób – za pomocą specjalnego sznapsa zapisu.
Tak, w tej grze jest napój, który pozwoli Ci zapisać grę! Nie muszę nadmieniać, że jako napój – jest to zasób ograniczony (naszymi pieniędzmi==czasem etc. etc.). I o ile sam wielkim przeciwnikiem sztucznego utrudniania gier jestem (patrzę na was roguelike/soulslike), o tyle tutaj zauważyłem większy szacunek do tego, kiedy zapisywać, oraz niechęć do robienia ryzykownych rzeczy/wyborów dialogowych właśnie z tego powodu! Jest to niesamowicie ciekawe doświadczenie i z goła różne od Gothica, gdzie zapis co 5s jest rzeczą nie tyle wskazaną co wręcz wymaganą z powodu wiadomego silnika gry.. Ehh ta Niemiecka technologia!
Inną ciekawostką jest system walki – jest on ciężki i wymagający, ale bardzo uczciwy - to też jeden z fajniejszych systemów, gdzie jego skuteczność nie rozbija się tak mocno o to czym walczymy, czy umiejętności naszej postaci – ale naszych umiejętności. I tak, spędziłem trochę (za długo) czasu na walkach na miecze drewniane z kapitanem straży miejskiej – ale po jakimś czasie było to niesamowicie satysfakcjonujące, że w końcu mogłem się poczuć pewniej i nie uciekać od każdego napotkanego bandziora. Z tego co wiem nie tylko ja mam takie doświadczenia!
To jak rozwiązana została szybka podróż zasługuje na gromkie brawa! Żadna teleportacja, nic z tych rzeczy! Jeśli zapędzisz się w kozi róg albo utkniesz – nic Ci to nie da! Tutaj cały świat cały czas żyje swoim życiem – czy z kimś rozmawiasz, czy podróżujesz – ludzie mają swoje cele (ambicje i ideały..) czy też schematy, za którymi podążają i zrobią to co mają zrobić nie ważne jaki Ty masz na to pomysł! Bandyci mieliby Cię napaść podczas podróży? Zrobią to i tak podczas szybkiej podróży! Musisz jeść, musisz się wyspać, a podróż czy czekanie kosztuje obydwie te rzeczy. Życie się Ci nie odnowi ani sam się nie wyleczysz – tylko sen działa kojąco – no i nie zapomnij się umyć, bo ludzie będą się dziwnie patrzeć i zmienią do Ciebie podejście. Jak Cię widzą, tak Cię piszą!
Są też inne ciekawe rzeczy, o których chciałbym wspomnieć - ale zabawy zepsuć z odkrywania ich wam nie chcę, więc jedynie powiem, że przez ~60h (ale będzie więcej, bo do gry wrócę na pewno) napotkałem mnóstwo ciekawych i innowacyjnych rozwiązań, które z jednej strony sprawiły, że było ciężko – a z drugiej spowodowały, że moja mina była naprawdę roześmiana podczas pokonywania przeciwności. Klasztor – to majstersztyk!
O samej geopolityce i historii zacząłem czytać po przejściu gry – i okazuje się, że twórcy poszli do źródeł i wszystko bazowali na faktycznych historycznych rycinach – to jak wyglądał świat wtedy można przyrównać do tego jak wygląda dzisiaj i muszę przyznać, że oglądając zdjęcia porównujące wygląda to naprawdę zacnie! Muszę odwiedzić te rejony w Czechach podczas następnej przeprawy przez Europę.
Wracając do zaufania – była to jedna z gier, gdzie postacie nie są czarno białe i oczywiste – ale bardzo ludzkie. Kierują się różnymi emocjami, ale też się zmieniają i ewoluują. Też bardzo dobrze zostało przedstawione, dlaczego w przeszłości szlachcice nie byli zepsuci, mieli jakieś wartości oraz wspomniany wcześniej honor – i, że dzięki swojemu przemyślanemu zachowaniu byli w stanie zjednać w sobie ludzi.
Na koniec: bracia Pepiki (i mówię to życzliwie-pieszczotliwie) – dziękuję wam za tę wspaniała przygodę, nie zapomnę jej nigdy. Zróbmy więc honorową ugodę: Gdy wyjdzie Kingdom Come 2 – to ja z zasady nie kupię pre-ordera, ale jako iż jesteście honorowymi ludźmi – na pewno dowieziecie (z Ang. deliver) – a ja na pewno przetestuję grę po premierze samemu, nie psując sobie zabawy opiniami ludzi, którzy takimi elitami jak Wy nie są!
Dla mnie – jesteście prawdziwymi Szlachcicami! Z Bogiem!
#gry #filozofia #kingdomcomedeliverance