1 874,78 + 16,52 + 5,35 + 7,16 + 5,84 = 1 909,65
Biegi z mijającego tygodnia. Dwie bazy z poniedziałku i wtorku. Zwłaszcza ta druga była z tych zabawniejszych, bo coś mnie podkusiło, żeby wypełznąć z jaskini może i przy temperaturze na zewnątrz wahającej się między 0 a -1 stopnia Celsjusza, ale za to z opadami deszczu ze śniegiem i taką wilgotną mgłą otulającą to wszystko. I tak oglądałem przez cały ten trening głównie tylko i wyłącznie słup światła z czołówki, szarpany trochę tym syfem lecącym z nieba i podsycany wyziewami z japy. Przyznaję, że mamy tu tylko jednego Jacę, który potrafi się w takich sytuacjach pięknie uśmiechać do zdjęć ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Przez to środowe interwały odbyły się na bieżni. Pan Garmin powiedział, że mam się zrywać do pseudospritnów po 20 sekund, chyba tylko, żeby rozdupcyć se ścięgna, ale jako, że całe życie biegam na quick starcie, ręczne zmiany tempa na taki krótki okresik nie wchodziły zupełnie w grę, więc biegłem cały segment dokładnie tak, jak podczas tego planowanego przerywanego stosunku.
No a w sobotę na longu spotkałem kawalera potrzebującego pomocy (pic rel). Kocisko siedziało na skraju wiaduktu przed mostem na Wiśle. Droga na dół dość długa, a z drugiej strony niekończący się rząd aut. Nie dziwię się, że trochę zrezygnowany był. Na początku uciekał, ale podczas oczekiwania na zamówiony transport do schroniska zaczął się do mnie przekonywać. Pogadaliśmy trochę, nie rozumiejąc się wcale, ale zyskując zaufanie. Przyjechał schroniskowy chłop i zamiast wziąć cokolwiek z zapchanego po brzegi szpejem do łapania zwierząt busika, założył rękawice i zaczął spokojnie podchodzić do biedaka. Mimo, że dosłownie 10 sekund wcześniej powiedziałem mu, że on spieprza, jak się do niego podchodzi, nieważne jak. Zrobił tak i tym razem, mijając mnie bez żadnego problemu. I w tym momencie chłop do mnie spruł, że jak ja pilnuję drogi ucieczki kota na chodniku o szerokości ponad dwóch metrów ze śmiertelnymi pułapkami dla pchlarza po wszystkich obu stronach. Jako domorosły kociarz wiedziałem, że w najlepszym wypadku nieważne, co bym zrobił, kocur by mnie ominął, ale również dość długo siedzę w necie, żeby wiedzieć, że w nieco gorszym, byłoby po zwierzaku. Po syknięciu jadem, koleś bez żadnego komentarza obrócił się, wsiadł do samochodu i pojechał za kotem, który solidnie w długą poleciał. Przez chwilę chciałem mu pomóc, ale cosplay pana z TV Marketu machającego ręką na to wszystko okazał się być bardziej kuszący. Wróciłem kompletnie przemarznięty do domu i miałem raczej średni humor mimo bardzo miłego biegu. Mam nadzieję, że kitku całe chociaż.
Wpis dodany za pomocą
https://hejto.sztafetastat.eu
#sztafeta #bieganie