Takie 8/10 w skali smierdakowa...
W skrócie: jak zapewne słyszeliście, Intel chciał wybudować wielomiliardową inwestycję w Polsce, ale plany wzięły w łeb i na razie nic nie wskazuje, że inwestycja będzie kontynuowana. Ze strony polskiej wydano już niemałe pieniądze na przygotowanie odpowiedniej działki, z którą teraz za bardzo nie ma co zrobić. Jednym z pomysłów jest pozyskanie innego inwestora, ale jednocześnie w dalszym ciągu utrzymywany jest kontakt z Intelem w razie gdyby się jednak zdecydował.
Oto co pisze pan dziennikarz:
Co dalej z tą działką? Na to pytanie 16 października urzędnicy Ministerstwa Rozwoju i Technologii (MRiT) odpowiedzieli nam tak: „Kierując się chęcią utrzymania tej inwestycji i dbając o interesy SSE (Specjalna Strefa Ekonomiczna - przyp. mój), resort zwrócił się do firmy Intel z zapytaniem, czy jest zainteresowana wykupem działki. W tej sprawie jesteśmy w stałym kontakcie z Intel”.
Czy amerykański gigant odpowiedział? – Nie udzielamy komentarza w tej sprawie – poinformowała nas Aleksandra Bojanowska, która odpowiada za komunikację Intela w Polsce.
O ile ta odpowiedź nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ taką politykę informacyjną Intel prowadzi już od dłuższego czasu, o tyle zaskakiwać może jednak najnowsza odpowiedź, którą otrzymaliśmy z MRiT.
– MRiT nie udostępnia informacji na temat ustaleń/rozmów z firmą. Kwestie nabycia terenów inwestycyjnych pod Miękinią stanowią przedmiot działalności rynkowej firmy, w związku z czym MRiT nie będzie ich upubliczniać – odpowiedzieli nam urzędnicy z MRiT.
Biorąc pod uwagę, że to publiczna działka, odpowiedź jest co najmniej nietypowa. Na pytania, co się zmieniło i jaka jest podstawa prawna takiego działania urzędników, nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.
Rozumiecie? Już pal licho ujawnianie cudzych planów, za które ktoś mógłby beknąć. Jest działka, którą teraz trzeba opchnąć jak najlepiej. Jeśli sprzedajecie dom i macie kilku kupców, to ujawniacie wszystkim, kto ile chce zapłacić, albo ilu w ogóle jest chętnych? No nie wydaje mi się...
Ale idźmy dalej, bo pan dziennikarz postanawia ujawnić nam, dlaczego ministerstwo nie udziela informacji:
Jednak – jak wskazuje jeden z naszych rozmówców znających kulisy funkcjonowania MRiT – ten temat obecnie nie jest priorytetem, a de facto na bieżąco nie zajmuje się nim prawie nikt. To pokłosie dymisji wiceministra Jacka Tomczaka i dyrektora Departamentu Rozwoju Inwestycji Macieja Żukowskiego (...) Dziś więc Departament Rozwoju Inwestycji MRiT nie ma dyrektora, a na dodatek nie ma też wiceministra – następcy Tomczaka, który by się nim zajmował. Zarządzeniem nr 29 z 8 listopada minister Krzysztof Paszyk zdecydował, że to on merytorycznie będzie nadzorował tę komórkę. Biorąc pod uwagę, że minister rozwoju i technologii obowiązków ma dużo, a do tego dochodzi działalność polityczna, trudno się dziwić, że niedoszłe inwestycje zeszły na dalszy plan. Problemem jest to, że jeśli to się szybko nie zmieni, takich „niedoszłych” inwestycji może być znacznie więcej, bo dziś tym obszarem w rządzie nikt się na poważnie nie zajmuje.
I wszystko byłoby w miarę OK, gdyby nie właśnie ten ostatni fragment, który zdradza intencje i ukrytą tezę pana dziennikarza. Inwestycja nie doszła do skutku nie dlatego, że Intel się wycofał, ale dlatego, że wina Tuska. Informacji nie udziela się nie dlatego, że nie jest to w chwili obecnej wskazane, ale dlatego, że (prawie(?)) nikt w ministerstwie nie zajmuje się inwestycjami. Oczywiście, w wyobrażeniu pana dziennikarza, ministerstwo składa się tylko z ministra, wiceministrów i ewentualnie dyrektorów departamentów. Szeregowi pracownicy, którzy odwalają całą robotę, nie istnieją. A jeśli istnieją, to najwyraźniej teraz mają święto lasu, bo przecież zostali bez dyrektora. Nie ma zastępców, nie ma kierowników komórek, nie ma doświadczonych pracowników, nie ma niczego. Tusk się wścieknie, gdy się o tym dowie.
#polityka #technologia #intel #symetryzm
src: rzepa(paywall)