#mojezdjecie

15
785
Siema gorskie swiry, lapcie Yuki tuz przed zejsciem grania Swiral Edge w kierunku Red Tarn

#samoyed #uk #pokazpsa #psy #gory #mojezdjecie #fotografia
824ae6a5-2dc0-4cf2-b716-5fc26c439e95
conradowl

W całej Szkocji dziś pada tak, że chyba tylko na plażę skoczę, ech pierwszy weekend od kwietnia w domu...

3t3r

@conradowl u nas ostatnie 2 dni tak padalo, ze pare drog zalalo

Taxidriver

Super zdjęcie, ale Swiral Edge to chyba nie z tego weekendu bo non-stop lało.

3t3r

@Taxidriver nie, dzisiaj w pracy

Taxidriver

Pochwal się co to za praca?

Opornik

@3t3r zazdro. Bardzo wieje?

3t3r

@Opornik nie jest zle, na Sharp Edge i Skiddaw bardziej wieje.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Dzien dobry hejto.
Witamy was w ten czwartkowy poranek przy Birkhouse Moor po drodze na najpopularniejsza gran w Lake District "Striding Edge" z widokiem na Glenridding i jezioro Ullswater.
Udanego dnia Tosie i Tomki
#gory #uk #psy #fotografia #mojezdjecie #samoyed
204540d3-aff8-40ef-9c41-ae65084cf8bc
Taxidriver

A to chyba Ulswater od strony Patterdale.

3t3r

@Taxidriver blisko

507389a0-f712-424e-96b4-94b6e9525862
Aya

@3t3r piękności 

Thomash80

Ja w ten weekend zastanawiałem się nad wypadem do lake district ale finalnie pogoda będzie lepsza w peak district.

3t3r

@Thomash80 do weekendu to jeszcze moze sie zmienic xD ostatnie tygodnie to zaleznie gdzie sprawdzisz prognoze to kazda inna

Zaloguj się aby komentować

Zamek w Krasiczynie

Wybudowany w stylu renesansowo-manierystycznym, pierwotnie na przełomie XVI i XVII w. Charakterystyczne dla niego są cztery odmienne wieże narożne: Boska, Papieska, Królewska i Szlachecka. Jest otoczony parkiem, a od 2018 roku posiada status Pomnika Historii.

#fotografia #mojezdjecie #architektura #podkarpackie
1da3d235-672f-4332-82c9-a6a9a1552526
ColonelWalterKurtz

Wspomnień czar - długo zanim został pominikiem historii pracowałem tam w obsłudze imprez myśliwskich. Szeroko pojęta gastronomia, lałem piwko na dziedzińcu etc. heeh

Zaloguj się aby komentować

Przemyśl.

#fotografia #mojezdjecie #podkarpackie
8200cd00-e193-4568-ad16-1925bfd11032
razALgul

@mvw ładnie, zielono w około 🙂 chciałbym w wiele miejsc pojechać i chyba sobie to dopisze do mojej "bucket list" 🙂

mvw

@razALgul właśnie chodzę po parku i jest mocno zielono pomimo tego, że już październik. We wrześniu było niemal codziennie po 25 stopni. Ciekawe czy będzie jesień w tym roku

5ebb2c3b-1f56-4adb-b761-c8186b03ae78
razALgul

@mvw ej, no weź... ładnie tam

koszotorobur

@mvw - świetna rada chłopie - przemyślę!

Klopsztanga

@mvw przemyślałem, i co dalej?

splash545

@Klopsztanga Jakieś wnioski?

Zaloguj się aby komentować

Czasem przychodzi taki moment, gdy ma się już dość. Gdy człowiek znajduje się na krawędzi, a milcząca pustka dookoła niego kusi swym bezkresem i obietnicą nastania wielkiego nic. Też tak miewam. Zdjęcie niepowiązane

Ostatnio opisywałem życie w Rio - powierzchownie, na tyle, ile ja go liznąłem, a i tak pominąłem kilka anegdot. Z drugiej strony czy istotne dla kogokolwiek jest to, że każdy mój wieczór w hostelu zaczynał się w przyrecepcyjnym barze i na każdy istniał jakiś przygotowany przez hostel scenariusz? Beer pong w jeden dzień, wyjście do baru 2 przecznice dalej w drugi, club crawling na najbardziej imprezowej ulicy miasta, Lapa, w trzeci dzień itd. Hostel był w sumie dość znany z dobrej atmosfery wieczorowej, stąd przychodzili do niego po zachodzie słońca również turyści z innych miejsc. I tak to się poznawało ludzi z różnych części świata.

Tydzień temu pisałem o bezpieczeństwie w Rio i że trzeba się mieć bezwzględnie na baczności. Ale czy wspominałem, że podczas jednego z takich wyjść do Lapa, gdzie każdego wieczora kieszonkowcy zbierali niezłe żniwo, nieroztropnie upiłem się cachaçą z poznanymi tego samego dnia lokalsami i to do tego stopnia, że musiałem usiąść na ulicy, bo aż mi się zrobiło niedobrze, a mimo tego włos mi z głowy nie spadł i grosza nie straciłem? No nie wspominałem, a jednak warto - bo nie każdy tam jest złodziejem, nawet gdy zdarza się ku temu idealna okazja - pamiętam, że moi nowo poznani towarzysze przejęli się mocno moim stanem, otoczyli małym kordonem, żeby nie dopuścić do mnie nikogo obcego, a jak tylko typowy pijacki helikopter odleciał, pomogli mi wezwać Ubera, życzyli dobrej nocy, a następnego dnia pisali z pytaniami jak się czuję. Przyznam, że trochę mnie wzruszyła ta troska, bo w momencie gdy zrobiło mi się słabo byłem pogodzony z tym, że ktoś mnie zaraz okradnie i nic na to nie poradzę. Tak więc w Rio jest multum porządnych, empatycznych ludzi, a nie tylko podejrzany element, jak to się mogło wydawać z mojego poprzedniego wpisu.

Nie pisałem o kilku innych mniej istotnych historiach, bo były po prostu... mniej istotne. Ile można pisać o plaży i np. tym, że w brodę sobie plułem, że pierwszego dnia nie zdecydowałem się wziąć lekcji surfingu, tylko odłożyłem to na potem, a to potem nigdy nie nadeszło, bo w kolejnych dniach fale były zbyt niebezpieczne nawet dla w miarę doświadczonych surferów - tak jak tego pierwszego dnia widziałem kilkadziesiąt osób ujeżdżających fale, tak w kolejnych pływała tylko garstka. Nie dziwię się w sumie, bo nawet kąpiel przy brzegu, tam gdzie był jeszcze grunt, mogła być nieroztropna. Sam przekonałem się o tym, gdy jedna z fal cisnęła mną o dno i nie chciała wypuścić na powierzchnię - kotłowało mną przez kilka sekund jak szmacianą lalką, a gdy już na chwilę wstałem na nogi i zaczerpnąłem powietrza, kolejna fala przykryła mi głowę zanim zdążyłem się zorientować, a potem kolejna i jeszcze jedna. Dobrze, że w tym wszystkim zachowałem bardzo duży spokój i nie szarpałem się w panice, tylko czekałem na moment gdy przestanie mną targać na wszystkie strony i dopiero wtedy odbijałem się od dna ku górze. Przyznam jednak, że gdzieś tam w podświadomości już tlił się strach i świadomość, że jeśli fale przytrzymają mnie dłużej, to zacznie mi brakować tchu. Chroniłem też rękoma głowę, bo jednak siła, z jaką mną raz cisnęło o dno, wystarczała w mojej ocenie do skręcenia karku lub co najmniej utraty przytomności w przypadku niefortunnego ułożenia ciała. Morze naprawdę potrafi być niebezpieczne. A po tym wszystkim morska woda wylatywała mi ciurkiem z zatok przynosowych przez jakieś dwa kolejne dni (co ostatecznie skończyło się zapaleniem zatok).

Kontynuując główny wątek, nie skupiałem się za bardzo na opisywaniu mniej istotnych aspektów mojej obecności w Rio. Początkowo planowałem zostać w tym mieście ze 3 dni, ale dowiadując się jakie niesamowite szlaki turystyczne są dookoła, czekałem na poprawę pogody, by móc w pełni cieszyć się widokami. 

Jednym z takich miejsc, które koniecznie chciałem odwiedzić, była Pedra da Gavea - leżąca nad samym brzegiem oceanu góra o całkowicie pionowej, granitowej ścianie, wznoszącej się ponad 800 metrów nad poziom morza . Ze szczytu tej góry rozpościerały się niesamowite widoki na Rio de Janeiro i okolice. No, pod warunkiem, że nie było chmur. A w moim przypadku, nawet jeśli tych chmur nie było nad samym miastem, od kilku dni skrywały szczyt tej góry, niczym czapka na granitowym czubku głowy. Czekałem więc na dogodne warunki.

Gdy pewnego dnia prognoza w końcu zapowiadała się obiecująco, ruszyłem w w stronę tego skalnego monolitu. Co prawda według prognozy miało pojawić się jedynie godzinne okno, gdy w okolicy szczytu nie powinno być chmur, ale mi to wystarczyło - nawet jeśli ryzykowałem kilkugodzinny trekking na marne. Choć nie do końca na marne, bo trekking to trekking - jak dla mnie zawsze wspaniała forma spędzania wolnego czasu. Niestety tego dnia nie miałem szczęścia, bo tak jak w dolnych partiach szlaku było słonecznie, tak od pewnej wysokości wchodziło się w chmury, a tych nie chciało przewiać. Z samego szczytu nie było więc widać absolutnie nic. Dopiero schodząc dało się co nieco zobaczyć. 

Te warunki miały jednak swój urok. W drodze na szczyt znajdowała się taka skalna płyta, na którą można było wejść i przytulając plecy do głównej ściany przedreptać parę kroków tak, że stało się nad kilkumetrową przepaścią - właśnie to widzicie na głównym zdjęciu. Chmury dodawały temu wszystkiemu mistycyzmu. Przynajmniej w moim odczuciu. Gdy kolejnego dnia znów tam stanąłem, już nie zrobiło to na mnie takiego wrażenia. Ale o kolejnym dniu może następnym razem. To miejsce i widoki zasługują na osobny wpis. 

#polacorojo #podroze #riodejaneiro #mojezdjecie  

PS. Sorry za #pokazmorde, ale już mi w sumie wszystko jedno.
cdf759df-bdbb-4c8f-b83a-b645a775df42
42b8b20f-18a6-4ea4-b8c0-968c23b9563b
19796630-522c-45da-9aca-f993538e5419
moderacja_sie_nie_myje

@Sniffer Świetnie się czytało. Miałeś szczęście albo po prostu jesteś brzydki, mnie w sao paulo skrojono zbrojnie dwa razy w tamtym roku.

Sniffer

@moderacja_sie_nie_myje może bardziej niż ja szczęście, ty miałeś pecha Współczuję, bo na pewno taka przygoda do miłych mi nie należy.


A czy moje ryło się przyczyniło w jedną lub drugą stronę do uniknięcia bycia obrabowanym - ciężko stwierdzić

grv

@moderacja_sie_nie_myje : Może czasy się zmieniły lub wyglądasz na bogacza ;)

Mnie nie skroili w 2018 (w Sao Paulo i rok później w innym regionie), chociaż zdarzyło mi się nieświadomie przejść na spacer w stronę faweli.


Fakt, że po tej akcji poruszaliśmy się głównie uberem i zawsze z jakimś lokalsem.

Opornik

Heh, cs_rio mi się przypomniało.

https://youtu.be/yrnuc67Yepw


A tak w temacie, imprezowanie z zupełnie obcymi ludźmi to niezła rosyjska ruletka, Może być zajebiście a może być tragicznie. Różne miałem przygody, może się wygodnicki robię na stare lata, ale nie polecam.

madhouze

@Opornik @Opornik kiedyś miałem taki gruby melanż na dzikiej plaży z Albańczykami (mieli jeszcze Greka w ekipie). Co prawda byłem z kumplem, ale dalej było całkiem miło i sympatycznie, tylko chłopaki nie dali rady z polskim tempem biesiadowania

4cebb488-070e-4b8e-bdd6-8f68fe939550

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj chyba pełnia albo prawie pełnia

Znowu to samo miejsce, ostatnio nikt nie zgadł co to za miasto w dole więc ponawiam konkurs

Do wygrania piorun

#ksiezyc #mojezdjecie
b2ce03ad-95ce-45f5-8697-743fac818bef

Zaloguj się aby komentować

Patrzcie jaki ładny księżyc

Jak ktoś zgadnie co to za miasto na dole to wygrywa pioruna

#mojezdjecie #ksiezyc
214621ae-33d0-495a-9bba-524ca764078e
ZygoteNeverborn

@roadie Panie władzo, to słońce czy już księżyc.

Ja się nie orientuję, ja nietutejszy.

twombolt

@roadie stawiam na Wrocław

Zaloguj się aby komentować

Dawno nic nie pisałem. Nawet zaglądać na Hejto w roli czytelnika nie miałem czasu. Historia utknęła w Rio i tak sterczy. Popchnijmy ją nieco do przodu - dziś o życiu w tym mieście.

Zacznę od obserwacji z plaży (i nie, nie będzie o tyłkach Brazylijek). Bardzo dużo osób uprawia tam sport i wydaje się to być ważnym elementem życia codziennego. Boisk do wszelakiego rodzaju sportów jest wiele, ale chyba najpopularniejszą sportową rozrywką jest utrzymywanie piłki nożnej w powietrzu przez grupę 3-4 znajomych stojących w kółeczku. Poziom jaki ludzie prezentują jest niebotyczny. Bo nie chodzi po prostu o utrzymanie piłki w górze, ale dodatkowo o efektowne uderzenia jej klatką piersiową, plecami czy innymi dozwolonymi częściami ciała, i niektóre posyłane do innych piłki są celowo trudne w odbiorze, a mimo to krąży ona w powietrzu nie dotykając piasku. Gra ta jest popularna nie tylko wśród młodych chłopaków i mężczyzn - oczywiście ich widać najwięcej, ale miałem okazję podziwiać też kunszt grubych pięćdziesieciolatków i niewiele młodszych kobiet, robiących szalone wykroki (na których widok ortopedzi łapaliby się za głowy), w celu precyzyjnego dogrania jej do partnerów. Tak jak sam lubię piłkę nożną i nie jestem totalnym drewnem, w Rio wstydziłbym się stanąć w takim kółeczku nawet gdyby mnie ktoś zapraszał - różnica poziomów byłaby kolosalna. 

Ktoś mnie pytał ostatnio w komentarzu, czy pod względem architektury miasto jest ciekawe. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, więc założyłem, że chyba nie. Oddać jednak muszę, że większość czasu albo spędzałem na plaży albo w na szlakach turystycznych w okolicy. Po samym mieście nie chodziłem zbyt wiele, bo ani wielkim fanem miast nie jestem, ani też zła sława Rio co do bezpieczeństwa nie zachęcała do przechadzek. To nie tak, że na każdym rogu czyhali złodzieje z faweli (choć po zmroku mogło to być znacznie bliższe prawdy, o czym za chwilę), ale mimo wszystko nie czułem się na ulicach zbyt komfortowo. Dodatkowo z różnych kątów spozierała prawdziwa bieda. 

Pamiętam jak raz szedłem ulicą za dnia, w miarę w centrum, czystym chodnikiem przy świeżo wystrzyżonym trawniku. Mijając dwóch gości w garniturach dostrzegłem kilkanaście metrów przede mną ultra hipstera - bardzo szczupła, dumnie wyprostowana postać o intensywnie opalonej skórze, kontrastującej z długimi, siwymi włosami zdobiącymi głowę, na której spoczywał slomkowy kapelusz. Biała broda pokrywała przeoraną bruzdami, opaloną twarz, a bose stopy pewnie stąpały po białym chodniku - gość wyglądał, jak jakiś podróżnik, który właśnie skończył 40-letni rejs dookoła wszystkich mórz naszej planety. Ale nie był ani hipsterem ani podróżnikiem. Niczym sokół na niczego nie spodziewającą się ofiarę, jego ręka błyskawicznie zanurkowała w mijanym przez niego śmietniku. Polowanie udane - po ułamku sekundy starzec zatopił zęby w nadgryzionej, brudnej kanapce, jedząc tak łapczywie, jak gdyby od tych 40 lat tułaczki nic nie jadł. Nie było już dumnie wyprostowanego hipstera-podróżnika. Był biedny, wygłodniały, pochylony nad śmietnikiem włóczęga. 

Do faweli nigdy się nie zapuszczałem, nawet tych uchodzących za bezpieczne, np. Santa Marta lub Rocinha, które da się niby zwiedzać z przewodnikiem wywodzącym się z lokalnej społeczności. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Przechadzałem się jednak wielokrotnie wśród mieszkańców faweli, bo jak się okazało, zajmowali zazwyczaj jeden z sektorów plaży nieopodal mojego hostelu. Nie spotkałem się w sumie z żadną wrogoscią lub nie czułem zagrożenia za dnia, ale odkąd się dowiedziałem, raczej nie rozkładałem się z ręcznikiem w tamtym miejscu.

Raz pamiętam jak zostałem na plaży po zachodzie słońca - jeszcze było bardzo widno, ale ludzi robiło się stopniowo coraz mniej. Jakieś 2 metry ode mnie przeszedł jeden ze sprzedawców rozmaitości, przyglądając mi się kątem oka. Zatrzymał się jakieś 5 metrów dalej i zaczął wracać w moją stronę, przyglądając mi się jeszcze uważniej. Nie podszedł bezpośrednio - zatrzymał się znowu 5 m. dalej, tym razem z drugiej strony i znów się na mnie gapił. Gdy przeszedł trzeci raz i znów się zatrzymał, a do tego zaczął gadać z dwoma innymi ziomkami, którzy również zaczęli mnie obcinać, stwierdziłem, że czas spierdalać, bo mimo obecności innych ludzi na plaży w niedalekiej odległości, czułem się jak łatwy cel rozboju. No nie wiem, czy mieli złe zamiary, ale nie zamierzałem zostawać, żeby się przekonać. Wstałem po prostu i zdecydowanym krokiem wróciłem do hostelu zerkając przez ramię raz po raz.

Czy byłem przewrażliwiony? No nie wiem. Nie powiedziałbym. Bo jeśli ja byłem przewrażliwiony, to co powiecie na tę historię. Już po zmroku po jakiejś tam szamie w centrum przechodzimy w kilka osób z hostelu nieopodal słynnych schodów Escadaria Selarón. Widzę, że według mapy znajdują się jakieś 100 metrów dalej i nawet widzę ich początek na końcu wąskiej uliczki. Proponuję, żebyśmy poszli je zobaczyć. Będąca w naszej grupie Brazylijka, która mieszkała ileś lat w Rio mówi - weźmy Ubera. Patrzę na nią zdziwiony i dopytuję, czy przypadkiem te schody nie są tam, o, więc po co Uber do przejechania 100 metrów. Odparła, że w uliczce nie widać żywej duszy, a jest już ciemno, więc nie jest to po prostu bezpieczne. Dopiero gdy dostrzegła obok schodów radiowóz, powiedziała, że możemy jednak iść. Nie potrafiłbym chyba tak żyć - w ciągłej obawie, że zaraz ktoś może na mnie napaść lub okraść. 

A nie były to bezpodstawne obawy, bo w przeciągu 10 dni spędzonych przeze mnie w Rio, jednemu koledze ktoś wyciągnął telefon z kieszeni na ulicy, jednej lasce osobie podpieprzyli 500 Euro z hostelu, a do wracającej z pubu znajdującego się 200 metrów od hostelu pary podjechała grupa bandytów na skuterach i mierząc im w twarz z pistoletów zmusili do oddania wszystkich kosztowności. I to w dzielnicy Ipanema, uchodzącej za bezpieczną. Podobny scenariusz spotkał wspominaną przeze mnie we wcześniejszych wpisach Zaginioną Dziewczynę, poznaną w El Chalten i z którą wspinałem się w Bariloche. Ona odwiedziła Rio parę tygodni po mnie i do niej też podjechała grupa na skuterach, gdy stała z 2 innymi osobami pod drzwiami hostelu (!) i pod bronią kazali wyskakiwać z pieniędzy, telefonów i biżuterii. 

To właśnie brak bezpieczeństwa jest moim zdaniem największą bolączką tego miasta. Miasta, w którym można się zakochać, bo jest położone absolutnie przepięknie, z cudnymi plażami, fenomenalnymi górami, bogactwem przyrody, bardzo przyjaznymi i rozrywkowymi ludźmi, piękną muzyką. Rio jest dla mnie idealnym odzwierciedleniem definicji raju utraconego. Choć co ja tam wiem, spędziłem tam ledwie 10 dni. Miałem jednak bardzo silne wrażenie, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Takie, w którym chciałoby się osiąść, ale z drugiej strony byłoby to zgubne w skutkach. 

Chciałbym tam kiedyś wrócić. Mimo wszystko. 

#polacorojo #podroze #riodejaneiro #mojezdjecie
da2e91b7-21a8-4434-afd0-c38596f4580b
96e2ade2-7aee-4d43-9328-1fdaa250b767
c828346d-841a-4e58-a79b-a845dfa07eab
4aaf00c3-a786-4338-9641-59ab7516b2a2
34b9c9d7-e5ae-4d35-a950-74a3a33e0f96
ten_kapuczino

Dobry wpis. Konkrety podane w interesujący sposób. Polecam Krystyna Czubówna. (Serio polecam)

Sniffer

@ten_kapuczino dziękuję. Konkretów może nie ma aż tyle, bo nic np. nie napisałem konkretnego o schodach. Wrzuciłem jednak zdjęcie, na którym istotna część historii została opisana przez samego artystę. Wspomina on między innymi, że na schodach znajdują się też płytki z Polski, ale mimo kilkunastu minut poszukiwań, żadnej nie znalazłem.


Rzucam trochę wincyj zdjęć ze schodów

59af7d26-8d1d-44f9-b3b4-f914642b0f4f
b58a61d4-8670-43f3-992e-0e5f9f3ff663
8de3b1f0-7cf5-44ac-b6da-8268a9a865d4
Pan_Buk

@Sniffer Być może to po prostu Rio przyciąga bandytów? Może gdybyś pojechał do jakiegoś miasteczka na wybrzeżu, to włos by Ci nie spadł z głowy, a ludzie by Cię bombardowali miłością?

Sniffer

@Pan_Buk to nie tak, że Rio przyciąga bandytów z zewnątrz. To po prostu specyfika metropolii, w której duże obszary nęka bieda. Ogólnie tam gdzie bieda, tam pojawia się przemoc, kradzieże i rozboje, bo jest to "najszybszy" sposób na wzbogacenie się kosztem innych.


W mniejszych miastach być może nie jest to aż tak widoczne, ale też występuje. Choć ciężko mi oceniać, jako że poza Rio byłem w Brazylii tylko w Foz du Iguazu (tam jednak w hostelu też ostrzegali mnie przed poruszaniem się pieszo w pewnych rejonach).

DerMirker

Miasto nie do życia. Sorry, ale co to za życie, gdzie nawet turystów się kroi, a to oni powinni być szczególnie chronieni, bo zostawiają pieniądze

Sniffer

@DerMirker dzięki złodziejom tym bardziej zostawiają pieniądze

Zaloguj się aby komentować