@Jarasznikos Mieszkałem 10 lat na osiedlu z wielkiej płyty, zaplanowanym dokładnie wg PRLowskich kryteriów - w najbliższej okolicy przychodnia, szkoła, sklepy, przedszkole, idea miasta 15-minutowego spełniona w bardzo dużym zakresie. Można było sobie śmiało planować takie rzeczy i stawiać budynki mieszkalne w przyzwoitych odległościach względem siebie, bo nie trzeba było uwzględniać ceny gruntu. Ten w miastach jest bardzo drogi, więc obecni deweloperzy wciskają ile wlezie i jeszcze dopychają kolanem, a na jakieś przychodnie i przedszkola mają całkowicie wywalone, bo niewidzialna ręka wolnego rynku ani myśli im dosypywać choćby złotówki za takie rzeczy.
Państwowe mieszkalnictwo rozwali rynek, bo tak się dzieje zawsze ilekroć na owym rynku pojawia się kasa z powietrza, kreowana przez owo państwo właśnie. Obojętnie czego rzecz dotyczy - mieszkań, samochodów, energii elektrycznej - dopłaty zawsze oznaczają podwyżki cen. Para z dwiema najniższymi krajowymi nie powinna nawet myśleć o kredycie na mieszkanie, to nie są sprawy dla gołodupców. Potem się kończy jak w 2008, jebitnym kryzysem gospodarczym, kiedy łaskawie dawano kredyty każdemu kto miał puls i oddech, pompując balonik aż trzasnęło.
Pulę mieszkań na wynajem zwiększy uproszczenie procedur eksmisyjnych wobec niepłacących pasożytów. Przy okazji obniży to ceny, to elementarne prawo ekonomii. Teraz niejedno mieszkanie odziedziczone po babci stoi puste, bo właścicielowi nie chce się użerać z zadłużającym i niszczącym lokal patusem. Prawo niezmiennie stoi po stronie patusa, który może nie płacić miesiącami, zmienić zamki i nie wpuszczać właściciela w ogóle, śmiejąc mu się w twarz. Niedobór lokali komunalnych dla patusów sprytnie przerzucono na zwykłych ludzi, a skutek łatwy do przewidzenia - drożyzna, ciasnota w miastach i pustostany. Wprowadzenie katastru - kolejny cudowny pomysł czerwonych na naprawę świata - niczego tu nie rozwiąże, zostanie to przerzucone na najemców jak wszystkie inne podatki, a i tak bardziej się będzie kalkulowało zapłacić kataster od pustego lokalu, niż szarpać po sądach z karaluchem.