@MarianoaItaliano No, to jeszcze uzupełnienie, czyli odniesienie się do tekstu na Onecie.
Mogę zrozumieć, że kogoś burzy historia romansu między dorosłym mężczyzną a małolatą. Mnie sam wątek romansu nie przeszkadza. No ok, niech sobie będzie 40-latek po przejściach, który romansuje z nastolatką. Autorka tego tekstu faktycznie zachowuje się jak wyżej wspomniany płatek śmiechu. Ale zgadza się z nią, że Ślesicki jest tą matką, co mówi synowi, że przecież mamy w domu "Leona zawodowca". No nie, historia nadaje się do kosza, bo to kalka. Niech sobie starsi romansują z młodszymi na różne sposoby. Ba, można napisać scenariusz, gdzie np. młody człowiek ogląda przez lunetę milfa, po czym dochodzi do zbliżenia... A nie, już taki scenariusz napisano. "Krótki film o miłości" przecież.
No ale dobrze, Kieślowski to zupełnie inna liga niż Ślesicki. Kieślowski to kino moralnego niepokoju, a Ślesicki to rozrywka. No ale kurczę, przecież nie powinno stanowić problemu, by napisać prosty scenariusz nastawiony wyłącznie na rozrywkę, który nie jest kalką. Przecież Ślesicki potrafi napisać historię od zera. "Tato" mimo charakterystycznych (na niekorzyść dla mnie-widza) manier Ślesickiego jest dobrym filmem. To było coś - historia na poważnie o ojcu walczącym o prawa do wychowania córki. Oryginalna historia, gdzie wbito bardzo dużą szpilę w temat tabu. "Sara" nie ma niczego oryginalnego. Nic, wszystko stanowi kalkę z innych produkcji.
Autorka burzy się, że w filmie jeden policjant mówi do drugiego, czy chciałby taką dziewczynę. O matko, zgroza, facet ogląda się za dziewczynami. Może i ma 16 lat, ale już od roku jest legalna. Wielu ludzi fantazjuje czy po prostu ocenia urodę innych, także pod kątem erotycznym. Nie rozumiem oburzenia, takie sytuacje były, są i będą i jeśli reżyser chce coś takiego poruszyć w filmie to ok. Tylko żeby historia się spinała, a scena nie stanowiła zbędnego dodatku mającego na celu wyłącznie pokazanie pierwszej-lepszej ślicznotki.
No, zły to film, ale ja mam inne "ale", o których już pisałem. Autorka tekst na Onecie burzy się, bo wszystko sprowadzono do uprzedmiotowienia kobiet, ja z kolei narzekam na problemy warsztatowe i ogólnie styl Ślesickiego.
Korzystając z okazji muszę jednak docenić dwa detale z filmu. Pierwszy to wątek z pistoletem, którym bawiła się jego córka. Na początku film sugerował, że pistolet jest skierowany w stronę siostry (nie pamiętam dokładnie, chyba Leon miał tam dwie córki), czarna plansza - strzał. Potem wyjaśnia się, że dziecko zabiło psa. No, jest to dość może prosty plot twist, ale mi wystarczył. Drugi to postać ojca Leona, w którą wcielił się Stanisław Brudny. No wesoły dziadek, który żartuje sobie z romansu Lindy i daje do zrozumienia, że gdyby nie kilka dekad na karku to sam startowałby. Więcej takich dziadków, który cieszą się życiem, lubią pożartować, oraz mają fantazję i pieniądze synku ( ͡° ͜ʖ ͡°) #pdk