@koszotorobur nooo, też niestety ciężko mi to przeżałować. Po genialnym oryginalnym DS1 z klimatem (budowanym niechcący przez poruszanie się jak w smole), który można było kroić siekierą dostaliśmy wciąż bardzo dobrego, ale już z kategorii "poprawnego" DS2. Klimat się zluzował, może niespecjalnie mocno, ale to już nie było to. Najbardziej w pamięci mi zapadła scena odpalenia tego dużego obiektu i pamiętnego "Step 3: Stick a needle in your eye". Tyle. I kiedy fani mieli nadzieję, że no dobra, to taka chwilowa zadyszka, na horyzoncie zapowiedziana trójeczka, będzie sztos... to wydali trójkę. I o kurwa jakie to było chujowe. Już nawet nie słabe, nie złe, nawet nie kaszaniaste. To było chujowe.
Całkowicie wyjebali za okno ten gęsty, horror-like klimat, zrobili z tego jakieś kurwa kosmiczne akcyjniakowe call of duty z potworkami, które się tylko coraz bardziej ścigały na darcie pyska. Genialny system zarządzania bronią i jej powolnego, przez co bardzo, baaaaardzo wyczekiwanego i cennego upgradu ciągnącego się przez wiele kolejnych NG+ został wywalony do piachu, bo nawet na relatywnie początkowych etapach można sobie było zrobić swojego własnego "ultra-mega-hiper-rozpierdalatora 9000" i mogliśmy sobie tym wyrżnąć drogę do samego końca gry. Nie potrzebowaliśmy już oszczędzać amunicji i kalkulować, czy może jednak lepiej tego nekromofra wykończyć z buta, albo nawet całkowicie zabić butem, niż wywalić na niego cały magazynek, bo było jej od zajebania na każdym kroku, na każdej arenie, w każdej beczce. W dodatku jak wcześniej musieliśmy ciułać już do każdej broni osobno, tak w 3 każda pukawka miała jeden i ten sam typ, co w połączeniu z jej powszechnością nikt już nie czuł tego samego klimatu co w residencie, że musieliśmy kalkulować inventory, czy lepiej brać apteczkę, czy ammo do kolejnej broni. Po prostu szedłeś, a za sobą słyszałeś "Ameeerica! Fuck yeah!!!". Zresztą w tym weapon heroismie posunęli się znacznie dalej, bo przecież zaimplementowali ten dziwny tryb poruszania się z Mass Effecta, bo uzazdrościła im się cudowna mechanika osłon z Gearsów, tylko że wyszło im to jak w tym tekście "mamo mamo możemy mieć mechanikę coverów? mamy mechanikę coverów w domu- mechanika coverów w domu". I wcale to nie miało nic wspólnego, że ta mechanika dobrze współgra z humanoidalnymi przeciwnikami i takich do tej gry wsadzili. A nie, czekaj 😐 No i jakby tego było mało, to nawet odebrali nam to dojmujące poczucie samotności, które doprowadzało Isaaca do paranoi i halucynacji- tu dostaliśmy chamowatego coopa, gdzie albo ciągle byliśmy z jakimś graczem, albo z tym debilnym AI, gdzie cała ta postać... Carvera? tak mu było?... po prostu była słaba. Ellie (ktoś jeszcze pamięta tę postać?) może nie była jakoś wspaniała, ale dobrze współgrała ze światem i miała w nim konkretne umocowanie. No to w trójce Ellie na żądanie EA stała się bezużytecznym punktem fabularnym w jakimś horrendalnym trójkącie miłosnym gdzieś na 4. planie, na rzecz gównianego najemnika, którego osobowość zamykała się w puszce zepsutego paprykarza. Bo EA stwierdziło, że to nie współgra do ich targetu. Jak na ironię, bo dziś by to raczej szło w drugą stronę, kierowane hiperpoprawnością. Całe poczucie zaszczucia zniknęło. A jakby tego było mało, była przecież cała drama z lootboxami. W singlu!
Koniec końców dostaliśmy Dead Space, które ani nie było dead, ani nie było in space i zabiło Visceral Games 😢. Gatunek praktycznie przez to wymarł i w tym wszystkim ja, podobnie jak wielu naprawdę czekaliśmy na coś. Cokolwiek. Nie masz pojęcia jak się jarałem jak zapowiedzieli Callisto Protocol, że to będzie duchowy spadkobierca DS. No, i dostaliśmy. Grę trochę powyżej "meh"- poprawną, można nawet się dobrze bawić o ile nie będziemy mieć wysokich oczekiwań i porównywać jej do Dead Space, ale nawet nie blisko zapowiadanego szału. Ja już jak zobaczyłem te elementy interfejsu diegetycznego, które jak żywo wyglądały na zerżnięte z pierwowzoru "tylko tak żeby facetka się nie skapnęła" (vide pasek zdrowia, który z pasków wzdłuż kręgosłupa przeniósł się na paski w poprzek karku), to miałem bardzo nieprzyjemne przeczucie, że coś jest nie tak. I na całe szczęście zaraz po tym wyszedł remake, który nie tylko odświeżył oryginał, ale też poprawił wiele jego bolączek i dodał nowe fragmenty rozgrywki. Żeby jeszcze zrobili taki remake dwójeczki to bym był wniebowzięty, bo o remake'u trójki nie ma co marzyć, tu trzeba by było wyjebać wszystko do kosza i zrobić zupełnie nową grę od zera, z nową fabułą.