@koszotorobur
Mam mieszane uczucia, jak czytam obu z was.
W Londynie (Battersea/Mountjoy) zawsze problem znaleźć hotel z żarciem. Jak zjebani wracamy z pracy, to knajpy już nie serwują żarcia, a hotele po południu nie serwują go w ogóle. Jedyne co można zrobić to zamówić fastfood. Nosz kurvva! Więc z tym świetnym jedzeniem wszędzie w UK, to jest różnie.
W Krakowie, bynajmniej, też różowo nie było i mieliśmy podobny problem, wracając po pracy. Różnica jest taka, że tam, chociaż powszechne są śniadania, bo w Lądku zdarzały się wciąż opcje bez możliwości na śniadanie. A dodatkowo, w Krakowie to chociaż jest tak, że o krok od hotelu (blisko Rynku), opcje są niezliczone.
Niby to nie jest uczciwe porównanie okolic Battersea do okolicy Krakowskiego Rynku, ale cenowo, Kraków pozostaje dużo atrakcyjniejszy w kosztach pokoi (musimy się trzymać określonych średnich standardów, żadne tam 4 gwiazdek) i mogliśmy sobie znaleźć coś w atrakcyjnej lokacji. O cenach w restauracjach, to nawet nie mówię.
A mieszane uczucia mam temu, że masz rację odnośnie bolączek co innych dużych miast w Europie - polskie miasta gonią szybko i ewidentnie podążają wzorcem wielkich miast europy, więc ta przewaga polskich miast już się zmniejsza.